Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wiosna

Linda ściągnęła cugle. Zefir odpowiedział jej targnięciem łba. Coś było nie tak z jej wierzchowcem. Spostrzegła to, gdy tylko zagłębili się w tę tkniętą wiosną kotlinkę. To stąpał w bok, to wierzgał. Jasne było, że coś mu dolega. Rozejrzała się za jakimś dogodnym miejscem na popas. Musiała zachować ostrożność, bo całą okolica roiła się od goblińskich uciekinierów i niedobitków armii Zoego. Wyjechała na szczyt porośniętego młodnikiem urwiska i rozejrzawszy się dookoła zeskoczyła z siodła. Przytroczyła Zefira do młodej brzózki, czego zazwyczaj nie musiała robić i oddaliła się za potrzebą. Gdy kucała w zaroślach, zastanawiała się, co może dolegać jej wiernemu Zefirowi. Koń targał nerwowo łbem trzepocząc młodym drzewkiem. Linda skończyła więc czym prędzej i wróciwszy pogłaskała go po pysku. Sprawdziła podkowy, szukała ukąszeń, gzów czy innych znaczących zadrapań. Nic nie przychodziło jej na myśl. Tym razem rumak targnął mocniej i zrywając uprząż spiął się na zadnie nogi. Linda zaniepokojona, doskoczywszy doń pogłaskała go po szyi, poczym zdjęła mu uprząż ze łba i czem prędzej wskoczyła na siodło.

  • Chodźmy już lepiej – rzekła doń jak miała w zwyczaju. – Na wschód stąd, pół dnia drogi jest wieś Rybia. Nie po ręce to nam, ale nie widzę innego wyjścia. Chwyciła białą grzywę i cmoknąwszy skłoniła go do stępa.

 

 

Pod wioską zwaną w okolicy Rybią, przy samym prowadzącym doń trakcie, mieszkała w sypiącej się od lat ruderze, Baba Rzepicha. Kobieta znała się na zielarstwie i Linda nie raz zaopatrywała się u niej w wywar kojący czy mazidło na obicia.

Stara siedziała jak w jej zwyczaju w cieniu przed chatą i tylko stopy wystawiała na ciepło słoneczne. Gdy ujrzała elfkę podniosła krzaczaste brwi.

 

Badała Zefira uważnie, nie sprawdzając przy tym rzeczy o których Linda mówiła jej że już sama sprawdziła. Koń, którego elfka trzymała za łeb łypał tylko niespokojnie za starowinką, gdy obchodziła go ze wszystkich stron. Babuleńka weszła też pod wyniosłe zwierze i nie miała z tym bynajmniej problemu. Nagle złapała rumaka za potężne jądra. Ten aż zatupał, parsknął i stąpnął w bok mimo iż Linda głaskała go łagodząco. Rzepicha wyszła wreszcie spod konia i opadła na swym niewielkim siedzisku, zupełnie przykrywając je czarną spódnicą. Linda patrzyła na nią pytająco i ze zniecierpliwieniem.

  • Nic mu nie jest – orzekła wreszcie starowinka, odpalając dobytą nie wiedzieć skąd fajkę. – Musi trochę pokabanić. Jajka ma pełne jak mleczne jagody. Wiosna, taka już natura.

Linda nieco zaskoczona diagnozą głaskała rumaka po pysku. Babuleńka widząc zakłopotanie dziewczyny klepnęła się w skryte pod spódnicą kolano.

  • Nic się nie przejmuj. Przyjdź tu jutro o zmierzchu. Namówię starego Kuncyboła żeby przyprowadził swoją klaczkę, to sobie twój ogier ulży, a i Kuncybołowi pewnie na rękę będzie, że mu kobyłkę zaziarni. Wiosna, taka natura.

Linda uśmiechnęła się uprzejmie. – Dobrze więc, przyjdziemy jutro.

  • Koń jak hajduk, jak sobie wystrzeli to od razu pokornieje.

  • Dobrze – Linda skinęła i wskoczyła na siodło.

  • A i tobie by się zdało popróbować lagi, myślisz żeś na wiosnę odporna? – zaskrzeczała rozbawiona staruszka. Linda spąsowiała, nic jednak w odpowiedzi nie rzekła.

  • Pogadam z Kuncybołem to na pewno chętnie pomoże i tobie, nie trzeba się będzie martwić o dług za fatygę.

Elfka poczerwieniała jeszcze bardziej, aż zakręciło jej się w głowie. uśmiechnęła się tylko niepewnie i ukłoniwszy się z siodła odjechała zapominając języka w gębie.

 

Na noc zatrzymała się w zajeździe na trakcie, po przeciwnej stronie Rybiej. Nazywać tę stajnie z przylegającą do niej komórką zajazdem było rzeczywiście hojną przesadą, ale Zefir stawał się coraz bardziej narowisty, a powód jego nerwowości ku zawstydzeniu Lindy stał się bezwstydnie widoczny. Opuściła więc wioskę i znalazła to miejsce.

 

Stajenka była niewielka i wymagała wielu reperacji. Izba gościnna znajdowała się tuż za jej ścianą, którą tworzył szpaler mniej więcej dopasowanych do siebie desek. Siennik był o dziwo świeży, ale w suficie widniała spora dziura. Linda leżąc na posłaniu wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. Kulawemu chudzinie – kalekiemu chłopcu, który zajmował się tą ruderą, elfka zapłaciła z góry miedziakiem, co za takie warunki było i tak nie lada stawką. Mały niedołęga przyniósł Zefirowi świeżej wody i siana i zachichotał tylko w szczerbatym uśmiechu na widok sterczącego problemu ogiera.

Zapadła noc.

Pełny księżyc zajrzał przez otwór w dachu izdebki. Popatrzył przez chwilę na śpiącą elficę i ruszył dalej. Zefir był niespokojny. Kopnął w ścianę, że aż posypało się z sufitu. Linda słyszała jak parska i tupie. Przez chwilę zdawało jej się że się uspakaja. Był z nią od kilku już lat i nigdy go takim nie widziała.

Księżyc rozświetlał noc na tyle, że mogła widzieć jak się miota w szparach między deskami ściany.

Nagle dostrzegła blask światłą. Być może lampy oliwnej. Ktoś wszedł właśnie do stajenki.

Wstała zabierając ze sobą nóż.

 

Drzwi były uchylone. W środku zastałą chudego niedołęgę. Zawiesił lampę na belce i kucając przyglądał się Zefirowi.

Weszła celowo hałasując drzwiami.

  • Twój koń najadł się malin Susumo – zwrócił się do niej ze szczerbatym uśmiechem chłopak.

  • Co takiego?

  • Musiałaś przejechać tu przez zieloną przełęcz, jedynie tam rosną.

  • To prawda!

Kulawka pokiwał głową. Linda aż ochnęła w głos. Pyta Zefira prężyła się niczym muskularne ramię. Elfka zakryła usta ze zdumienia. Zefir tupał w miejscu niemal nieustannie, a nabrzmiały penis huśtał się i rgał przy każdym kroku.

  • Co teraz?

  • Trzeba mu ulżyć – Stajenny odpowiedział na jej retoryczne pytanie.

  • Musisz poczekać do jutra Zefirku – mówiła zatroskana wpatrując się wciąż w prężące się przyrodzenie konia.

  • Heh! Do jutra oszaleje jak nic – zawyrokował kulawka. Jak mi wcześniej nie rozniesie szopy .

  • Cóż robić?

  • Ty jesteś kobietą, nie ja!

  • A co ja mogę zrobić – zapytała całkiem poważnie Linda. Chudzina uśmiechnął się bezczelnie.

 

Nie wiem czy potrafię.

  • Potrafisz na pewno, masuj jakby zbite ramie.

  • Łatwo powiedzieć.

  • Dobrze ci idzie. Masuj go, masuj...o tak – kulawka udzielał uwag, trzymając Zefira za łeb. Linda kucała pod wierzchowcem i posuwistymi ruchami obu dłoni masowała jędrną pytę rumaka.

  • Dobrze, tylko trochę mocniej.

Klęknęła by mieć lepszy dostęp. Czuła jak penis Zefira pręży się pod jej palcami, jak reaguje na jej pieszczotę.

  • Napluj sobie na dłonie – dyktował kulawka. – Napluj porządnie! - Linda usłuchała bez zastanowienia. Pośliniła palce poczym napluła i roztarła dłonie. Teraz rzeczywiście masowało się lepiej.

  • Tak, tam pod spodem! Tuż przy jajcach – udzielał wskazówek kaleka, schylając się pod piersią Zefira.

  • O tak dobrze, tak masuj...

Linda nacierała pytę Zefira na całej długości, co jakiś czas plując znów na ręce. Niekiedy, gdy masowała niżej, ogromny penis klepnął ja w policzek.

  • Tak jest, mocniej! Pośliń! – kibicował kulawka. Linda pluła to na ręce to na pytę. Masowała z zapałem to śliniąc to oblizując dłonie. W porywie entuzjazmu oblizała też lagę.

  • Ooo tak – szeptał stajenny. – Weź ją, weź ją do buzi!

Elfica zawahała się chwilę, zaraz jednak ujęła szczyt ogromnego kutasa ustami.

  • O tak! O tak! Ssij! Nie przestawaj masować i ssij! Zaraz będzie mu dobrze, zobaczysz!

Lindzie ledwie udawało się pomieścić Zefirową pytę w ustach. Koń nie przestawał się wiercić i czasem zaskakiwał ją wbijając się całkiem głęboko. Kulawka zachęcał ją i dopingował, dawała więc z siebie wszystko. Z tej pozycji nie widziała jak chłopak spuściwszy spodnie, tarmosi własne napuchnięte przyrodzenie. Ssała i masowała lagę Zefira i nabrała w tym takiego rytmu i wprawy, że nie zareagowała nawet, gdy chudzina podszedł do niej od tyłu i zadarł jej tunikę. Dopiero gdy oparł na jej pośladku swe przyrodzenie, odwróciła się patrząc nań surowo.

  • Czy nie wydaje ci się, że to zbyt wiele?

Odpowiedziało jej tylko jego błagalne spojrzenie. Wróciła do masowania Zefira.

Znów ujęła jego lagę w usta. Zachłystnęła się powietrzem w momencie gdy kaleka zatopił swego nabrzmiałego kutasa w jej aksamitnej szparce. Zaraz też dostosował się do rytmu i z głośnymi klaśnięciami o jej obfite pośladki jął sadzić w nią zachłannie. Nagle Zefir zarżał, zatupał, aż rozochocona przyspieszyła ruchy. Udzieliło jej się podniecenie obu samców. Ssała i suwała grube przyrodzenie Zefira i nagle, ku jej wielkiemu podnieceniu koń zarżał i wystrzelił. Czuła jego nasienie wszędzie; w nosie, w gardle, miała go pełne usta mimo iż część ciekła jej po brodzie i rękach. Kulawy stajenny na ten widok jęknął. Wbił kościste palce w obfitość jej ciała i wzmógł pchnięcia. Linda poczuła jak rozkosz oblewa jej kark i policzki. Chudzina krzyczał w głos wtłaczając w nią bryzgającego nasieniem penisa. Pyta Zefira zwiotczałą w jej dłoniach i opadła. Zadowolona spojrzała za siebie, gdzie szczerbaty niedołęga z miną która mogłaby świadczyć o niepełnosprawnym umyśle ocierał swą pałę o jej spocony tyłek.

  • Zdaje się że rozwiązaliśmy dziś k i l k a problemów – wysapała z uśmiechem.

 

Rano, odjeżdżając, zostawiła mu następnego miedziaka i rozstali się z uśmiechem aczkolwiek bez słowa. Linda ruszyła na południowy zachód z dala omijając chatę starej Rzepichy. Pomyślała, że nieprędko się tam pokaże.

 

 

 

koniec




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





starski

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach