Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Niewolnica orczycy

Padało już od wielu dni. Ja i moi towarzysze podróżowaliśmy od tygodni, dotarlibyśmy już na miejsce gdyby nie Edmund i jego dziurawe kieszenie. Zgubił naszą jedyną mapę.
Mam na imię Leonora i jestem córką kupca. Podróżuję między miastami z moimi kompanami, Edmundem, Rolandem i Zezem, sprzedając dobra i dzieląc się złotem między siebie. Nie zbyt ekscytująca praca, ale robiłam to dla ojca. Poza tym miałam do tego smykałkę. Podróże były co prawda męczące, ale to dobrze płatna praca. Głównie sprzedawaliśmy tekstylia i inne dobra które są ciężko dostępne w tych czasach, i to wszystko dzięki Rolandowi. Jakoś przeczuwał, że będzie spore zapotrzebowanie na tego typu towary. Przestaliśmy oponować i wszystkie pieniądze zainwestowaliśmy w jego pomysł.
Teraz jednak, jesteśmy zagubieni w lesie. Edmund twierdził, że ten las jest blisko miasta którego zmierzaliśmy, ale wciąż mu nie dowierzałam. Wędrowaliśmy przez błota, kupy liści i połamane gałęzie od dwóch dni, przemakając przy okazji do suchej nitki. Co gorsza nasze zapasy żywności kurczyły się nieubłaganie.
-Jesteśmy na dobrej drodze, jestem tego pewien! - Edmund zapewniał nas z początku naszej małej karawany.-Lepiej żeby tak było - Wymamrotał Zez. - Jeśli nie jesteśmy będziemy musieli pozbyć się Miszki i ją zjeść
Pogłaskał swojego brązowego konia, ciągnącego dobra przez leśne wertepy.
Zapadał zmrok. Wiedziałam, że będziemy musieli rozbić obóz i to wkrótce, ale z tym nieznośnym deszczem nie była to miła myśl. Wczoraj znaleźliśmy duże, wydrążone drzewo w którym się schowaliśmy, zostawiając biedną Miszkę na deszczu.
-Spójrzcie! - Edmun nagle wykrzyknął. -Tam! Światło!
Patrzyłam w tym samym kierunku, również widząc ciepłe, żółte światło. Jakaś chata? Ale kto chciałby tutaj mieszkać.
Podeszliśmy do światła i z bliższej odległości zauważyliśmy, że to wejście do kopalni. Olbrzymia górska ściana rozpościerała się przed nami, a światło pochodziło z oświetlonego pochodniami tunelu.
Dwóch mężczyzn stało po obu stronach tunelu, na sobie mieli pancerze z których jasno można było wywnioskować, że są miejskimi strażnikami. Mogliby nam więc wskazać drogę do miasta.
-Przepraszam bardzo, - Edmund odezwał się do strażników. -Ja i moi druhowie jesteśmy zmęczeni, zmarznięci i głodni. Możemy tutaj się schronić?
Strażnicy popatrzyli na niego przez szpary w hełmach które zakrywały ich twarze, później przyglądali się Miszce i ładunkowi który ciągnęła.
-Jesteście kupcami? - zapytał jeden z nich. Wszyscy pokiwaliśmy głowami.
Strażnik zwrócił się do drugiego.
-Szefowa mogłaby chcieć ich zobaczyć. Co o tym myślisz?-Nie mam pojęcia - wymamrotał drugi -Mamy tylko rozkazy żeby przyprowadzić więcej robotników..-Możemy pracować jeśli pozwolicie nam przenocować. -Odezwał się Zez - Rąbałem drewno swego czasu, nie może się to bardzo różnić od kopania.
Strażnicy wymienili spojrzenia, jeden z nich powiedział:
-W porządku więc. Zabierzemy was do szefowej i to ona zdecyduje. Choć nie wiem czy jej się to spodoba, ale nigdy nie wiadomo. Za mną.
Podążyliśmy za strażnikiem w głąb kopalni, w końcu uwolnieni od kropel deszczu.
-Co mamy zrobić z koniem? - Spytał Roland. -Nie wejdzie przecież z nami.
Jeden ze strażników, nieco się ociągając się poszedł się tym zająć. Szliśmy coraz dalej. Było zimno, ale słyszałam z oddali przyjemne trzaskanie ognia.
Wkrótce weszliśmy do dużej jaskini, gdzie grupa mężczyzn w szmatach i futrach siedziała przy dwóch, długich stołach, pijąc i śmiejąc się. Jedzenie przygotowywali nad ogniskami, dym znikał w szparach sufitu jaskini.
Strażnik klasnął w dłonie aby uciszyć pozostałych.
-Mamy czterech nowych więźniów panowie. Ale nie są to zwyczajni więźniowie. Są jedynie przejezdni. Więc jeśli łaska, pomóżcie mi ich zaprowadzić do szefowej nim spróbują uciec. -powiedział w sarkastycznym tonie.
Więc to tak. To wcale nie był prawdziwy strażnik! Oni muszą być bandytami. I właśnie weszliśmy do leża węży. Nim się obejrzeliśmy tuzin bandytów okrążył nas, zmuszając abyśmy kierowali się do końca jaskini, na spotkanie z ich przywódczynią. Nie była ona nawet odrobinę taka jak ją obie wyobrażałam.
Na tronie wyciętym ze skalnej ściany, siedziała olbrzymia orcza kobieta. Dlaczegóż to ork przewodzi grupie ludzi? Orkowie i ludzie są wrogami od stuleci. Do diabła, nawet nie powinno ich być na terytorium ludzi. Mimo wszystko, ta kobieta była niecodziennym widokiem.
Była wysoka, o wiele większa ode mnie, drobnej młodej dziewczyny, jej mięśnie były tak duże, że najsilniejszy z ludzi byłby zawstydzony. Jej wargi były wydatne i za nimi kryły się duże, spiczaste zęby. Jej olbrzymie usta miały znaczny przodozgryz.
Na sobie miała tylko trochę biżuterii i przepaskę ze zwierzęcej skóry, przez co jej olbrzymie piersi były odkryte. W oczy rzucały się równie duże ciemnozielone sutki. Uszy miała przebite kilkoma pierścieniami które służyły jej za kolczyki. Zaś jej głowa zwieńczona ciemnymi warkoczami.
Ta przerażająca kobieta patrzyła na nas zimnym spojrzeniem, jakbyśmy byli jedzeniem i ona ocenia które zjeść pierwsze. Ale to było głupie. Orkowie nie jedzą ludzi. Tak przynajmniej mi mówiono.
-Przywódczyni, przyprowadziliśmy ci tych oto kupców, -odezwał się bandyta przebrany za strażnika -Pomyśleliśmy. że może potrzebujesz więcej pracowników. Zabraliśmy im też ich towary.
Orczyca podniosła się ze swojego tronu aby przyjrzeć się z bliska. Przechodząc obok nas i obdarowując moich kompanów złowrogim grymasem. Zatrzymała się przede mną. Czułam się taka malutka w obliczu tej kobiety. Była przynajmniej dwa razy większa ode mnie, a jej ramiona były tak szerokie jak Edmunda i Zeza razem wzięte. Jej oddech śmierdział miodem pitnym.
Nachyliła się nade mną i złapała za szczękę, przyglądając się mojej twarzy jak i również mojemu gardłu. Była silna, ale czego się spodziewać po kimś takim.
-Ona idzie ze mną do mojej komnaty, -Orczyca oświadczyła to mrocznym, mocnym głosem. -Resztę zabierzcie do szybu.
Bandyci skinęli głowami i odeszli prowadząc moich towarzyszy przed sobą.
Orczyca złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła ze sobą w innym kierunku. Szliśmy przez tunel nim trafiliśmy do mniejszej jaskini. Pełno było tam worków, skrzyń i beczek pod ścianami. Było też palenisko z kociołkiem, biurko i łóżko z pościelą wykonaną ze skór zwierząt. Dość gorąco tu było i pachniało palonym drzewem zmieszanym z zapachem pieczonego mięsa.
Rzuciła mnie do pokoju, wylądowałam dość głośno na kamiennej posadzce. Ona zamknęła na klucz drzwi. Później przyglądała mi się kiedy wstałam.
-Solidne ciałko... Ładne usteczka...To może się udać... -mamrotała do siebie. -Nazywam się Bologal, człowieku. Będziesz mi dziś służyła, więc zapamiętaj to sobie dobrze.
Zaczynałam się bać co może mi zrobić, robiłam więc wszystko aby przedłużać mój marny koniec.
-Jak to możliwe, że grupa ludzi jest posłuszna orkowi? W dodatku kobiecie? -Zapytałam starając się nie brzmieć na zdenerwowaną.
Bologal podeszła bliżej, jej piersi lekko się kołysały gdy szła.
-Zawdzięczają mi swoją wolność, dlatego mnie słuchają.-Wolność? -powtórzyłam za nią-Tak. W to miejsce przysyłano więźniów aby kopali srebro dla waszego króla. Przybyłam tu kilka lat temu, zyskałam szacunek współwięźniów miażdżąc kilka czerepów. Podziwiają siłę, wszyscy. A siły mi nie brakuje.
Aby lepiej zobrazować jej punkt widzenia, napięła swój biceps. Nie wątpiłam, że jest w stanie zabić mnie bez wysiłku.
-Zachęciłam ich żeby wzniecić bunt przeciwko strażnikom którzy trzymali nas tutaj. I zabiliśmy ich wszystkich, po czym ja przejęłam tą kopalnię. Teraz ja tutaj rządzę. Całe złoto jest moje, a ten kto potrafi się zachować dostaje swój udział.-Nikt nie zauważył co tu się stało? - zapytałam rozpaczliwie chcąc wydłużyć rozmowę.-Nie. Ta kopalnia leży z dala od osad, żadna droga tu nie prowadzi. Jedyni ludzie jacy tu przychodzą, poza waszą gromadką, to ci którzy przyprowadzają nam nowych więźniów i dostarczają srebro do króla. Dlatego kilku moich ludzi przebranych jest za strażników żeby się nimi zajmować. Mówimy im, że nie znaleźliśmy srebra, ale zatrzymujemy więźniów. Oni idą do kopalni, zupełnie nieświadomi, że pracują dla mnie.-Rozumiem. -powiedziałam udając fascynację, widząc jaka dumna jest ze swojego planu. -Więc moi towarzysze kopią w poszukiwaniu srebra?
Bologal pokiwała głową twierdząco.
-A... co ze mną?
Bologal jedynie uśmiechnęła się złowieszczo.
-Dla ciebie mam specjalne zadanie.
Zsunęła swoją przepaskę z bioder, odkrywając wielkiego, zielonego i w pełnej erekcji kutasa. Zaparło mi dech z wrażenia, cofnęłam się nieco.
To był potwór. Gruby, długi i żylasty. Na kimś wzrostu Bologal wyglądał na ponad przeciętny, ale przy mnie wydawał się olbrzymi.
-Ty... masz penisa? - wyjąkałam-W rzeczy samej - odpowiedziała Bologal, a jej uśmiech stawał się szerszy. -I ty włożysz go do swoich ust.
Wytrzeszczyłam oczy, nie mogąc oderwać wzroku od zielonej pały.
-Co?! Nigdy tego nie zrobię!
Uśmiech Bologal ustąpił miejsca irytacji. Położyła swoje wielkie dłonie na moich ramionach i zmusiła uklęknąć. Zabolało mnie gdy uderzyłam o kamienną posadzkę. Choć nie martwiło mnie to tak jak penis który kołysał się niebezpiecznie blisko mojej twarzy.
-Posłuchaj -Bologal powiedziała surowym tonem. -Albo będziesz ssała dobrowolnie, albo zgwałcę twoje gardełko. Twój wybór, mnie pasują obie opcje.
Wsparła ręce na biodrach i przysunęła spód swojego grubego fiuta do mojej twarzy, tak, że dotykałam go ustami.
-Spraw się dobrze, a cię uwolnię. Spieprz sprawę albo dalej się opieraj, a spędzisz resztę swojego życia kopiąc.
Wyglądało, że nie mam wyjścia. Nie było mowy żebym kopała przez resztę mojego życia. A te kilka minut upokorzenia było dobrą ceną za wolność.
Wahając się wysunęłam mój język, dotykając spód jej członka opartego o moją twarz. Następnie wsunęłam go nieco dalej obejmując ustami główkę. Chwilę czekałam, nie wierząc w to co się dzieje, by zaraz starać się wziąć więcej jej kutasa do ust. Powoli ruszyłam głową do przodu, czując jak jej penis wędruje głębiej do mojego gardła. Zatrzymałam się nim doszłam do połowy, nie mogąc już połknąć więcej. Zaczęłam więc powtarzać ten ruch. Nie było tak źle. Spodziewałam się obleśnego smrodu i smaku, ale fiut Bologal smakował raczej jak ssanie ręki.
-Głębiej! -zakomenderowała Bologal
Starałam się spełnić jej życzenie, ale zaczęłam się dławić jak główka jej penisa przyciskała na tył mojego gardła. Czułam dłoń Bologal na mojej głowie, trzymającą mnie w jednym miejscu mocnym uściskiem.
-Lepiej połknij go całego aż do podstawy nim doliczę do trzech, albo zrobię to za ciebie. - ostrzegła mnie - Jeden!
Próbowałam wepchnąć go dalej, ale nie wychodziło mi. To było najdalej jak mogłam
-Dwa!
Chciałam cofnąć głowę wiedząc, że to dla mnie za dużo, ale powstrzymywała mnie jej ręka.
-Trzy! - Krzyknęła i wepchnęła moją głowę dalej ręką, napierając biodrami w moje usta.
Moje wargi dotknęły podstawy, oczy wypełniły się łzami. Czułam jakby końcówka jej fiuta była w moim brzuchu. Wiem, że tak nie było tylko wtedy tak to czułam.
Moja twarz była przyciśnięta do jej, wyrzeźbionego jak stal, brzucha. Zabrała rękę i oparła ją o biodro, czekając aż sama zacznę ssać dalej.
Cofnęłam głowę aż w ustach miałam tylko główkę, potem zamknęłam oczy i wypchnęłam głowę w przód najmocniej jak potrafiłam. Twarzą uderzyłam o jej brzuch, co znaczyło, że udało mi się samej połknąć jej całego bolca.
-Grzeczna dziewczyna. - słyszałam z góry - A teraz pokaż jak robisz głębokie gardło.
Zaczęłam kołysać głową wzdłuż jej członka, tak było mi łatwiej połykać całego im dłużej to robiłam. Wkrótce ruszałam dość szybko głową, słysząc kilka jęków Bologal. Musiało to znaczyć, że idzie mi dobrze. Liczyło się dla mnie tylko zaspokojenie jej w wystarczającym stopniu aby odzyskać wolność.
-Patrz na mnie, -zakomenderowała - Chcę widzieć twoją śliczną buźkę jak dławisz się moim wielkim kutasem!
Zrobiłam jak kazała, patrzyłam w górę. Moje spojrzenie biegało po mięśniach Bologal. Jej twarz widziałam tylko częściowo między wielkimi piersiami. ale widziałam, że uśmiecha się niegodziwie patrząc w moje zaczerwienione, wypełnione łzami oczy.
Długo ssałam jej członka, ale nie osiągnęła orgazmu. Oczywiście taki kaliber wytrzymywał o wiele więcej.
Przez ten czas zaczęłam próbować zwiększyć jej przyjemność. Eksperymentowałam z językiem, ręką masując prącie, miętosząc jej wielkie jądra.
W końcu słyszałam jak jej jęki zauważalnie stawały się głośniejsze. Złapała mnie za włosy i wypchnęła biodra w moje usta.
-Przygotuj się człowieczku, lepiej połknij cały mój spust jeśli chcesz wolności!
Zaryczała i wepchnęła ostatni raz, warcząc głośno i strzelając gorącą spermą w moje gardło.
Połknęłam tyle ile mogłam, ale wciąż wypełniała moje usta tak, że trochę wyciekało. Bologal wycofała swojego członka i mogłam połknąć resztę spermy. Tak jak jej penis, nie smakowała tak jak myślałam. Zakładałam, że będzie słona, ale raczej była słodkawa. Prawie smakowała dobrze.
-Wyczyść mnie, - powiedziała Bologal wskazując na jej mięknącego fiuta okrytego spermą.
Kiwnęłam głową i posłusznie oblizałam jej prącie. Bologal jęknęła głośno przez to co robiłem jej teraz miękkiemu i wrażliwemu penisowi. Wykorzystałam to i znowu wsunęłam całego do moich ust wsysając całą spermę.
Kiedy był już czysty, wypuściłam go z ust z głośnym pyknięciem ustami, czekając na to co powie.
-Jesteś utalentowaną obciągarą, -powiedziała z uśmieszkiem. -Jakby pierwsze chwile nie były takie niezdarne, powiedziałabym, że już to robiłaś.
-Więc teraz mnie uwolnisz? - zapytałam pełna nadziei
Uśmieszek Bologal stał się jeszcze bardziej podły.
-Na prawdę myślałaś, że cię wypuszczę? A ty opowiesz wszystkim, że tu jestem?-Nie powiem nic! Obiecuję! - zarzekałam się
Bologal chrząknęła.
-Nawet jeśli tak będzie, jesteś za dobra w obciąganiu fiutów aby cię ot tak wypuścić. Nie, zatrzymam cię jako sex niewolnika. Będziesz mnie zadowalać kiedykolwiek będę chciała, a ja w zamian, będę cie karmiła.
Wyglądało to źle. Obciągnąć żeby uciec z kopalni? Może być. Obciągać przez resztę życia? Bardzo nie fajnie. Ale co mogłam zrobić? Ta kobieta miała grupę bandziorów na skinienie, a sama mogłaby mnie wykończyć kiedy jej się zachce.
Bologal podeszła do skrzyni i ją otworzyła.
-Zobaczmy tutaj... wiem, że gdzieś jedną widziałam... - bełkotała -Aha!
Trzymała w dłoni żelazną obrożę z przyczepionym łańcuchem i założyła mi ją na szyję, zatrzaskując zamek.
-Nie chcielibyśmy, żebyś mi uciekła prawda?-Proszę... Pozwól mi odejść zrobię co zechcesz. Będę naganiać ci ludzi! Będziesz mieć więcej górników i pewnie też sex niewolników.
Bologal tylko się zaśmiała.
-Desperacko chcesz się uwolnić co? Powiem to jeszcze raz. Nigdzie stąd nie wyjdziesz. Bądź dobrą niewolnicą a twoje życie nie będzie tu takie złe.
Wzięła drugi koniec łańcucha z kłódką i zaczepiła o pierścień wbity w kamienną podłogę, zapinając aby mieć pewność, że zostanę w pokoju.
-Musze zająć się kilkoma sprawami. Zjedz coś i odpocznij - powiedziała otwierając drzwi. - Bo kiedy wrócę, zobaczę jak tam twój tyłek.
Uśmiechnęła się diabelsko zamykając za sobą drzwi. Nawet ich nie zamknęła na klucz. Wiedziała, że nigdzie nie pójdę.
Niezły bałagan. Towary pewnie już zostały złupione przez bandytów, moi towarzysze uwięzieni w kopalni srebra, a ja zostałam sex niewolnicą dla orczycy z olbrzymim przyrodzeniem, którym zamierzała spenetrować moją pupę.
Musze się stąd wydostać. Może i musiałabym zostawić resztę, ale brzmi to lepiej niż zaspokajanie seksualnych żądzy wielkiej orczycy do końca mych dni.
C.D.N




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Mazoga

Komentarze

Fajne opowiadanie. Brakuje tu takich.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach