Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Prolog Rozdział 8 Malenka

Blady, poniedziałkowy świt. Ósma rano, śpię sobie smacznie, gdy nagle pod prześcieradło wślizguje się jakieś nagusieńkie, drżące w porannym chłodzie, pokryte gęsią skórką Ciało. Ciało przykleja się do mnie w poszukiwaniu ciepełka. Ciało nie ma głowy – ukrywa się w całości pod prześcieradłem.

- Kocham cię, Maleńka! – mówię do Ali. Ciało chwilowo nie odpowiada.

- Witaj, Maleńka – dodaję i witam się z Ciałem. Wsuwam dłoń między drżące uda Ciała i stwierdzam, że mój słodki pierożek jest gorący. Pierożek pulsuje w odpowiedzi a Ciało delikatnie wita się z moimi jajkami. Nadal milczy. Po chwili gęsia skórka ustępuje, Ciało przestaje drżeć, pierożek robi się wilgotny – pewnie się spocił w mojej dłoni. Ciało poprawia powitalny uścisk, przeciąga się i ziewa rozkosznie. I nadal milczy. Po dłuższej chwili zaczyna lekko pochrapywać.

- Jestem szczęśliwy – myślę, zapadając ponownie w sen w objęciach Ciała.

- Jaka jestem szczęśliwa! – mówi Ala, budząc się po godzinie i wynurzając głowę spod prześcieradła na mej piersi.

- Ja też, Maleńka!

- Nigdy nie mów do mnie inaczej, chcę być twoją Maleńką.

- A mogę mówić – Mój Pierożku?

- Tylko do mojego pierożka!

Głowa Ali znika pod prześcieradłem. Ciało wyraźnie się przemieszcza. Teraz spod prześcieradła, na wprost moich oczu wyłaniają się dwie małe stópki z piętami w górze, rozchodzą się na boki i zaczynają powolną wędrówkę ku wezgłowiu łóżka. Kolejno spod prześcieradła wyłaniają się szczupłe łydki, sterczące kolana, wreszcie po moich policzkach prześlizgują się jedwabiście gładkie dziewczęce uda. Teraz sunie wprost na mnie Pan Pierożek, jeszcze całkiem przyzwoicie sklejony. Górują nad nim dwa niewielkie pagórki filigranowej pupy. Ciasno do siebie przytulone. Aż serce rośnie.

Pierożek przysuwa się nieustępliwie aż wreszcie zatrzymuje o milimetry od moich ust.

- Kocham cię, Pierożku! - Zanurzam język w gorącej i drżącej słodkiej cipie.

Maleńka z racji miernego wzrostu ma trudniej, jej usta są w stanie osiągnąć tylko sam czubek mojego berła. Ale to wystarcza w tak romantycznej sytuacji. Ala delikatnie liże główkę kutasa i wędzidełko – wie już jak mi sprawić przyjemność – jej ręka smyra po moich udach, kroczu i jądrach. Ja zaś robię powtórkę z pierwszego lizania jej cipki, tyle, że robię to dużo wolniej, mamy mnóstwo czasu na dawanie sobie rozkoszy. Dłonie kładę na pośladkach Ali, jakie one malutkie! Gdyby nie ich twardość i brak sutków, można by je wziąć za melony Natki! Rozchylam je z pewnym trudem – tak są ściśnięte.

- Strasznie spięta jesteś…

- A teraz?

- A teraz już nie.

Wracam językiem do rozkosznej, twardej łechtaczki i Maleńka znów spina pośladki. Za późno!

Naślinionym palcem delikatnie pocieram słoneczko. Czuję instynktownie, że Ali nic więcej do szczęścia nie potrzeba, więc nie posuwam się ani krok dalej. Kark mi już drętwieje ale przychodzi nagroda. Ciało pręży się pod prześcieradłem, głośno dyszy i próbuje mi odgryźć czubek pały, paznokcie wbijają się w moje jądra. Szyby w oknach drżą od krótkiego, urwanego krzyku Ali. Przez pośladki przebiegają dreszcze, półdupki zaciskają się mocno, więżąc moją dłoń. Pierożek pulsuje, na język spływa mi lepka strużka o smaku o niebo lepszym od kawioru.

Pierożek odpływa od moich ust i wraz z udami, kolanami, łydkami i wreszcie stópkami; znika pod prześcieradłem, jakby go nigdy nie było.

Czy to się wydarzyło? –  Za potwierdzenie mam tylko cudowny smak młodziutkiej cipki w ustach. Ciało się przemieszcza. W miejsce Pierożka pojawia się śliczna buzia Ali, z miną kota, który dorwał się do śmietanki. Głowa Maleńkiej zalega na mej piersi i tak trwa.

 Trwa, póki bez słowa nie odrzucę prześcieradła. Biorę Maleńką za rękę i taką nagą prowadzę do ogrodu. Oprowadzam ją po mojej samotni, pokazuję, gdzie mieszkają sikorki, gdzie się chowa jeż. Ani słowa o nas, o tym, czego właśnie doświadczyła, o tym, co ją tu sprowadziło a już, boże broń o koleżankach. Tylko ją trzymam za rękę. Brodzimy boso po trawie, miejscami rozgrzanej słońcem, w cieniu jeszcze wilgotnej od porannej rosy. Uciekamy ze śmiechem spod włączających się znienacka zraszaczy. Pięknie wygląda ze skórą pokryta kropelkami wody, iskrzy się cała w słońcu.

Unoszę rękę – Maleńka, przytrzymując się jej, wykonuje klasyczny piruet. Jak wdzięcznie się porusza! Puszcza moją rękę i wyczynia fikołki na trawie.  To gimnastyczka! – dociera  do mnie. Chodzi dookoła mnie na rękach, zerka pierożkiem w niebo. Robi mostek, później szpagat – jak to się mówi – klika cipą. Znów staje na rękach, w tej pozycji robi szpagat rozklejając mi pod samym nosem pierożka. Z ledwością się powstrzymuję, by nie zagłębić się językiem w tym maksymalnie rozwartym przede mną sromie. Nie zepsuję tej chwili! Wreszcie Maleńka przetacza się przez pół ogrodu gwiazdą. Biegnę za nią i zastanawiam się nad swoimi uczuciami. Bo niewątpliwie coś do niej czuję.

Czyżbym się zakochiwał?  W małolacie?!!! Dwudziestopięcioletni starzec? Ale przecież nawet w myślach nazywam ją moją Maleńką! I obawa – poczeka na mnie te parę lat? Przecież wtedy będę miał… No właśnie! Czego ja się w ogóle obawiam! Nie bądź chłopie śmieszny, ruchaj tę nastkę póki chętna, nawet nie próbuj się angażować, wyjdziesz na głupka. Nauczysz ją wszystkiego o seksie, to sobie znajdzie chłopaka w swoim wieku i ten ją będzie dymał. To, co ona do ciebie czuje, to dziewczyńskie zauroczenie i hormony. W końcu właśnie ją rozdziewiczyłeś, pierwszy raz wyjebałeś, zrobiłeś z niewinnego dziecka wyuzdaną suczkę. W niespełna tydzień – moje gratulacje.

        Padamy na trawę, nasze ręce, nasze palce się szukają, splatają. Leżymy patrząc w niebo. Nie wstanę, nie poszukam godnego jej kwiatka i nie wepnę we włosy – to by było zbyt sztuczne, nienaturalne, wyczułaby to. 

Maleńka się zrywa, ciągnie za rękę, biegniemy do basenu. Gdy skaczemy, woła:

- A teraz mnie zerżnij! 

- Uff! 

Gdy wynurzamy się z wody, odpowiadam:

- Z przyjemnością, Maleńka. Ale najpierw się zabawimy!

Zdziwioną, wynoszę na rękach z wody. Biorę dyżurną butelkę oliwki, połowa dla niej, połowa dla mnie. Rozprowadzamy ją sobie nawzajem po całym ciele. Wskakujemy do basenu i zaczynamy zapasy.

Jakże wyślizguje się to zwinne śliskie ciało z moich uścisków! Już, już się zdaje, że ją mam i nagle trzymam tylko powietrze. Maleńka z kolei nie może  się na mnie utrzymać, wskakuje na mnie, poczym ześlizguje się raz za razem mimo rozpaczliwych wysiłków. Mógłbym jej pomóc ale to ześlizgiwanie się jest takie przyjemne… Widok jej naoliwionego Pierożka rozpłaszczonego o moje biodro i zsuwającego się coraz niżej – bezcenny.

Dopasowuję się do aktualnego nastroju Maleńkiej:

- Jak widzę twoją cipę rozpłaszczoną na moim udzie to mi sperma zbiorniczki rozsadza.

- To wsadzaj kutasa w tę cipę i zredukuj sobie ciśnienie!

- W dziób ci wsadzę, jak się nie zamkniesz i nie przestaniesz świntuszyć. Udławisz się spermą!

- To już w piździe ci nie staje? Tylko w buzi czasem drgnie?

- Tylko poczekaj, tak cię przerżnę, że ci dupą wyjdzie

- Kurewsko romantyczny jesteś!

- A z ciebie romantyczna kurwa! – walę z grubej rury. Może ze zbyt grubej?

Ale nie, Maleńka ryczy ze śmiechu.

- Trzymaj mnie bo się zleję!

- Czym prędzej łapię ją za Pierożka. – Faktycznie sika!

- Jesteś cudowny! I teraz i przedtem, kurewski romantyk!

- No, teraz sobie zasłużyłaś!

- Na co?

- Na rżnięcie!

Sprawdzam palcami cipkę – śliska i lepka w środku. Dobra dziewczynka. Podnoszę ją za pośladki, na szczęście oliwka już się częściowo zmyła, Maleńka jedną ręką się przytrzymuje, drugą wprowadza w siebie kutasa, potem już obiema obejmuje mnie za szyję. Nogi ma splecione na moich biodrach. Przesuwam się w ciasnym tunelu, czuję pulsowanie ścian, dobijam do końca. Podnoszę Alę za pośladki  wysuwam się z jej cipy z cichym cmoknięciem; puszczam pośladki i Ala mimo swoich wysiłków zsuwa się powoli po moim śliskim od oliwki ciele a jej cipa nasuwa się ponownie na mój maszt, aż pierożek ginie w moich włosach łonowych. I jeszcze raz i jeszcze… pieprzymy się w wolnym tempie, czujemy narastającą rozkosz. Maleńka zaczyna poruszać biodrami, dobija mocno cipą przy każdym suwie, jej tyłeczek wytrwale i jakże rozkosznie pracuje w moich dłoniach. Odnajduję słoneczko i wwiercam się w nie śliskim palcem.

- O tak! Tak mi rób! Rżnij mnie w obie dziury! – krzyczy Ala.

Drążę głębiej, dobrze naoliwiony palec wchodzi bez oporu aż do końca. Przez ściankę pochwy czuję swojego kutasa sunącego w głąb pizdy. Mówię to Ali.

- Następnym razem sama sobie wkładam palec w dupę! Też chcę mieć taką przyjemność.

Teraz suwam palcem w jej pupci, koordynując ruchy z sytuacją w pochwie – tu wkładam, tam wyjmuję. To wyraźnie działa na Maleńką, ciasną cipę wypełniają soki, ścianki pulsują, napierają na mnie. Ala, cała rozedrgana, gryzie mnie w ramię. Zwalam cały ładunek swojej plazmy w jej cipę. Chwilę długą jak wieczność tak trwamy, wreszcie zsuwa się ze mnie, ściska ręką Pana Pierożka i ucieka z wody. Staje w rozkroku na krawędzi basenu. Wypina biodra. Patrzę w górę w perspektywę jej długich nóg zamkniętych kroczem bez śladu zarostu. Maleńka podstawia dłoń pod cipkę,  czeka, aż skapnie na nią moje nasienie, poczym podnosi tę dłoń do ust i ostentacyjnie oblizuje.

- W ten sposób mam dwa w jednym – uśmiecha się, mała szelma. Ponawia swoje zabiegi, potem wkłada palce do cipki i wygarnia resztki. Wreszcie sięga tam po raz ostatni, siada na krawędzi basenu, przyciąga moją głowę do swoich szeroko rozwartych ud.

- Posprzątaj po sobie!

Jak różnie potrafi smakować jej Pierożek…

* * *

Opalamy się. Niezbyt równomiernie, bo leżymy wtuleni w siebie. Rozmawiamy.

- Dlaczego nie w szkole - pytam surowym tonem – uciekłaś przed klasówką?

- Powiedziałam mamie, że okres mi się zaczął, zawsze każe mi wtedy zostać ten jeden dzień w domu.

- Uuuuu – To musisz wrócić do domu przed nią.

- Ma teraz dużo pracy, wróci późnym wieczorem.

- Ładnie się potrafisz ustawić

- Z tobą bym się chciała ustawić, na dłużej, na bardzo, bardzo długo…. Lubisz mnie?

- To nie takie proste!

- A więc mnie nie lubisz!

 Nie mogę patrzeć na jej usta wygięte w podkówkę i podejrzanie błyszczące oczy. Raz kozie śmierć.

- Co do mnie czujesz?

- To proste. Kocham cię!

- Kochasz mnie obu? Romantycznego mnie, dzisiaj o poranku i zboczeńca rżnącego pięć nieletnich lasek na raz, w tym ciebie?

- Tak! Zresztą przekonałam się, że sama jestem zboczona! Co ja tu z wami wyprawiam… tydzień temu nie uwierzyłabym, że jestem do tego zdolna. Chcę, żebyś dobrze zrozumiał, to nie ma  być kompromis. Nie zgadzam się, byś rżnął inne małolaty, żebyś w zamian był ze mną. Ja chcę rżnąć te małolaty razem z tobą! Albo i na boku!

- No to ci powiem Maleńka, czego pragnę  i czego się obawiam. - Opowiadam jej o swoich nadziejach i obawach.

- Chyba zaczynam się w tobie zakochiwać – kończę. - Ja, stary jebaka który mówi małolacie o miłości z ręką na jej cipie. - Bo właśnie mam rękę na jej cipie.

- Zwróć uwagę - mówię dalej -  jak pasują do siebie nasze dwoiste natury. Oboje chcemy się trzymać za rączkę i oboje nie mamy żadnych zahamowań.

- To ja w to wchodzę! – woła radośnie Maleńka – Pierdol się gdzie chcesz, z kim chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz pod warunkiem, że nigdy nie odmówisz wypierdolenia mnie. I obiecuję ci, że też nigdy nie odmówię, jak będziesz chciał mnie wypierdolić.

- Pierdol się Maleńka! Z kim chcesz, gdzie chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz. Warunek stawiam ten sam.

- Pomyliłeś! Najpierw było: „ gdzie chcesz”. Mimo to… Zgoda!

Pluje w dłoń. Ściskamy sobie ręce, przybijamy. Ten jeden raz. Uświadamia to sobie.

- Pierwszy raz podałeś mi rękę!

- I ostatni. To wyjątkowa chwila. Zwykle witam się…

- No przecież wiem!

- Czuję, że to na zawsze – szepce jeszcze, nagle rozmarzona. – Tylko mnie kochaj!

Przytulam ją mocniej bez słowa, też się rozmarzyłem, Maleńka  myśli jak ja, ma te same pragnienia, pożądania, ten sam brak zahamowań… właściwie to właśnie zakochałem się w sobie! Zdrzemnęliśmy się, wyczerpani seksem i szczęśliwi.

* * *

Szczęknęła furtka. Podnoszę głowę i obserwuję z daleka rozbierające się przy wieszaku dziewczęta. Przyszły wszystkie razem. Teraz  idą niespiesznie w naszą stronę.

- Spójrz Maleńka, idą świeże cipki do wylizania!  

Zdaje test bezbłędnie.

- Nawet nie myśl, że mnie przyłapiesz! Ja wyliżę te dwie z lewej, ty weź te z prawej, potem się zamienimy.

Dziewczęta trochę zmieniają szyk. Ostatecznie mnie przypadają cipy Natki i Majki a Maleńkiej – Kaśki i Loli. Cipy nieświadome swego przeznaczenia podchodzą bliżej. Wstajemy z Alą i zaczynamy się z nimi witać - nasze cztery ręce równocześnie klapnęły w cztery krocza.

- Alka! W szkole cię nie było!

- Okres mam! Pierwszy dzień.

 No tak, matka kazała ci zostać w domu... I z tym okresem od razu lecisz do niego?!

- Jakim okresem?

- Cwaniara!  A co zrobisz, jak cię naprawdę złapie?

- Zacisnę zęby, zacisnę picz  i jakoś przeżyję.

- Aż tak cię swędziała ta picz z samego rana?

- Wyjaśnialiśmy sobie pewne sprawy – wtrącam – was nie dotyczą i nie wpłyną w żadnej mierze na nasze wzajemne stosunki.

- Nasze wzajemne stosunki…  – podchwytuje Majka – Masz na myśli stosunek łączący twojego kutasa z moją cipą?

– Też!

 – No to w porządku!

- No Maleńka, bierz, co twoje!

Ala sadza swoje cipy na brzegu basenu i liże je stojąc w wodzie. Ja każę Majce uklęknąć nisko i wypiąć tyłek a Natce okraczyć ją i też oczywiście wypiąć tyłek.

- W ten sposób ogarniam obie siostry jednym lizem – wyjaśniam i natychmiast demonstruję – Zaczynam od łechtaczki Majki, sunę przez jej muszelkę, zaczepiam o kakaowe oczko, jadę cienką różową linią, przeskok, teraz rozgarniam językiem złocisty gąszcz, odszukuję następną łechtaczkę i rozcinam boberka. Teraz różowe słoneczko, i dalej różowym rowkiem prawie po kość krzyżową Natki. Uff! Śliny braknie!  

Maleńka tymczasem zapamiętale ssie obie cipki i wtula w nie twarz co jest przeżyciem zwłaszcza w przypadku bogatej z domu pizdy Kaśki. Dziewczęta chwalą Alę za pomysł i poddają się z chęcią naszym pieszczotom.

Po dłuższej chwili zamieniamy się piczkami.  Natka i Majka siadają na brzegu basenu, cipy Kaśki i Loli piętrzą się przede mną, jedna nad drugą. Patrzę na krocze Kasi i postanawiam zastosować metodę Ali i wcisnąć w nie twarz. Ale najpierw jeden długi liz po całości. Śliny mi oczywiście brakło, ale Maleńka wykonała dobrą robotę i wilgoci tu nie brakuje.

* * *

Zadowolone, dopieszczone minetą dziewczęta popluskały się trochę i teraz wspólnie się opalamy. Łona i cycuszki łapią ładną opaleniznę, pupy zresztą też, to zasługa tego, że dużo się ruszamy  i ruchamy na świeżym powietrzu.

- Może byśmy powtórzyły nasz nagi weekend? – Zwraca się Kasia do koleżanek. – Moja mama to się nawet ucieszyła, że zamiast wisieć jej nad głową, pójdę się uczyć do Majki.

- I nawet się uczyłyśmy – potwierdza Majka – Na przykład sikać na stojąco.

- I na stojącego – śmieje się Natka polerując mi dyszel.

- To jak?  - Pyta mnie Lola – wszystkie jesteśmy chętne, Alki nawet pytać nie trzeba.

- Otóż jest problem – wzdycham i szybko dodaję – nie mam na to wpływu, mam zapowiedzianych gości na ten weekend.

Widzę, że Maleńka markotnieje więc dodaję.

- To moi kuzyni ze Stanów, przylatują w sobotę, zostają do niedzieli a potem ruszają zwiedzać Europę. Moglibyśmy urządzić ruchanko gdzie indziej, ale… Przecież nie zostawię ich tu samych, nie widzieliśmy się parę lat. Po prostu nie wypada, no i fajne chłopaki są.

Natce zaświeciły się oczy.

- Jak bardzo fajne? – pyta niewinnym tonem. Dziewczyny to jednak mają radary w głowach, pięć par oczu spoczęło na mnie z żywym zainteresowaniem.

- Sądząc po tym, jak blisko ich poznałem, są co najmniej tak fajni, jak masz nadzieję, że są.

Przetrawia chwilę moją złożoną wypowiedź.

- Przeleciałeś ich!? – zainteresowanie dziewcząt wyraźnie wzrosło.

- Za kogo mnie macie?! Przelatywaliśmy wspólnie, to nie to samo. Nazywałem ich Bliźniaki – Jebaki.

Zainteresowanie dziewcząt sięga zenitu.

- Jejku, bliźniaki! Podobni?

- Jak dwie krople wody.

- Ile mają lat?

- Czterdzieści osiem… - zawieszam głos i widząc więdnące minki, dodaję – Razem.

Dokonały szybkich obliczeń i minki im ponownie rozkwitły.

- Nie, nic z tego, zazdrosny jestem – wypalam znienacka.

Kaśka, sama obdarzona wybitnym poczuciem humoru szybko mnie rozszyfrowuje.

- Mnie nie wkręcisz! Dziewczyny, on się tylko z wami droczy a już mu się oczy świecą do tego weekendu.

I rzeczywiście, na myśl, czego jesteśmy w stanie dokonać wespół z bliźniakami, aż żal się mi robi ich cipek.

Zaczynamy się zastanawiać, jak najlepiej zaaranżować spotkanie, biorąc pod uwagę poczucie humoru i odporność psychiczną moich kuzynów. Dziewczęta zgadzają się na wszystko, z wyjątkiem wystąpienia w jakimkolwiek łaszku.

- Wybij to sobie z głowy, nie będziemy łamać tradycji, u ciebie jesteśmy na golasa albo wcale!

Biorąc pod uwagę ten aksjomat, układamy Plan. O tym, czy wypalił – już wkrótce.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze

Bardzo kreatywne, rozwijasz pan swój kunszt. Dziewczyny przekonująco roznamiętnione.

No mnie się spodobało. Miejscami obleśne, ale sama mam ochotę na taki nagi weekend.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach