Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Grecja-Rozdzial 23 Jak ugryzc tort

  Tom albo Jerry odciąga mnie na bok.

- Załatwione!

- ?

- No przecież urodziny Maleńkiej!

- To wiem, ale co załatwiłeś?

- Tort! Ogromny! Mam go w wielkiej styropianowej pace – chłodni. I...

Słucham go z autentycznym podziwem.

- Ale skąd w ogóle ten pomysł? I sam tort?!

Tidżej zaczyna od końca:

- Bardzo nam spasował pomysł Ali, żeby zostawić was na tej wysepce, nie musieliśmy kombinować i wymyślać pretekstu, po prostu  popłynęliśmy go odebrać, zamówiony był wcześniej.

- A sam pomysł?

- No bo wiesz… Szczery zwykle do bólu kuzyn nagle się zacina.

- Co wiem?

- Bo my uwielbiamy Alę! – Wypala wreszcie. – Jak się ona bosko rżnie! I jeszcze ta jej ciaśniutka pizda, tak ochoczo jej nam użycza…

I Tidżej patrzy, co będzie. W końcu o mojej dziewczynie mówi.

- Sam bym tego lepiej nie ujął! – Nie sprawię mu satysfakcji, nie okażę zazdrości.

- Uff… - Nie wiem, czy to z rozczarowania, czy z ulgi tak wzdycha.

* * *

Popołudnie spędzamy przyjemnie, najpierw jednak  brodacze zwożą z żaglowca jadło i napoje, parasole plażowe, leżaki itp. Na ląd nie trafia ani jedna sztuka odzieży, nawet gatki, w których przypłynęli, wracają samotne na pokład. Brodacze planują odesłać Zorzę do najbliższego portu.

- Chcemy się razem z naszymi dziewczynami poczuć tak, jak wy. Wprawdzie w licznym towarzystwie, ale nago i z dala od ciuchów.

- A jak sobie radzicie z załogą? – Zmieniam temat. – A właściwie, to załoga z wami?

- Chodzi ci o te nagie dziewczęta na pokładzie?

- Od teraz również was…

- Cóż… jeśli któryś jest gejem, to jego problem – śmieje się Tim. A Jon, drugi z Brodaczy dodaje:

- Po prostu dobrze im płacimy za ich męki. Że się napatrzą na gołe cipki? Dziewczęta się nie wstydzą. A na pokładzie się nie pieprzymy.

- A szkoda… - To Honey przysłuchuje się naszej rozmowie.

- Szkoda?

- Lubię ich prowokować, to fajne chłopaki. Zabawnie patrzeć, jak kryją się ze wzwodem.

- I jak sobie radzą?

- Pewnie jadą  na ręcznym, raz jednego nakryłam.

- Hahaha…

Brodaczom nie jest do śmiechu.

- Który to był?!

- Nie powiem, bo go zwolnisz!

- Tim, słuchaj, przecież to nawet zabawne – mityguję go, nim się bardziej nakręci. - Długo już tak pływacie?

- Załoga przyprowadziła Zorzę ze Stanów, my z dziewczynami zaokrętowaliśmy się niecałe dwa tygodnie temu.

- Biedacy… mruczy pod nosem Maleńka; widzę, że coś kombinuje, ale nie pytam, sama mi powie w swoim czasie.

- Przylecieliście wszyscy ze Stanów?

- Japonki poznaliśmy już w Europie, leciały na nasze maszty.

- Hahaha, historia lubi się powtarzać, bliźniacy mieli podobnie z bliźniaczkami.

* * *

Podchodzą dziewczyny od masztów.

- Możemy się bliżej poznać z twoim chłopakiem?

Ala tylko się śmieje.

- Jest wasz!

Japonki nie tracą czasu, wyciągają skądś sporą butelkę oliwki i naoliwiają mnie całego. Zaczynając oczywiście od sprzętu. Teraz jedna dba, by sprzęt był cały czas w pełnej gotowości, a druga wmasowuje oliwkę w resztę ciała. Podaje mi butelkę, mogę się wreszcie dobrać do tych skośnych cip.

Śliskie palce gładko wślizgują się w obie wąskie szparki, zresztą dziewczyny też są podniecone i wilgotne.

- To może się przedstawcie? Jest okazja.

- No tak, ten wasz zwyczaj…

- Jestem Suki – mówi jedna, intensywnie masując moje solidnie naoliwione jądra.

Jądra przechodzą z rąk do rąk. Do rąk Yuki.

- Nie zapamiętam, jesteście takie podobne… będę was nazywał SukiYuki, może być?

- Hahaha… niech ci będzie.

Układamy się wygodnie na sporym plażowym materacu i pogrążam się w lubieżnym świecie mangi.

* * *

Jon i Tim nie wytrzymują, wstają i przejmują oliwkę. Obsługują kolejne  dziewczęta, te podsuwają, co mają najlepszego. Brodacze są w siódmym niebie, mają we dwóch kilkanaście tyłeczków i dwa razy tyle cycków do naoliwienia. Te naoliwione, oliwią resztę facetów. Ani Brodacze, ani one nie żałują oliwki, wszyscy są śliscy jak węgorze. Gdy przenoszą się do wody, dołączamy z SukiYuki do zabawy. Rzucamy się na dziewczęta, te się wyślizgują, nie mogę utrzymać żadnej cipki na tyle długo, by w nią wejść, wystarczy skręt bioder i już wyślizguje mi się z rąk. Ale nie żałuję, to tylko wzmaga moje podniecenie, kutas jest twardy jak skała, dziewczyny wciąż sprawdzają, a on wciąż wyślizguje im się z rąk. I dalej umykają z cipami przeciągając te wyuzdane zapasy.

Zmawiamy się we trzech z Tidżejami i łapiemy....Dorkę, akurat podeszła... Łapią ją za nogi. Dorka, by nie utonąć w wodzie do kolan, musi się wspierać na rękach. Tidżeje rozciągają te nogi na boki, ja staję między jej udami i.... wreszcie coś rucham. Dorka wije się, jak piskorz, próbuje uciec z cipą, ale mój kutas wciąż pracuje w jej Rudej Norce. Trochę to wygląda na gwałt, ale przecież wiem, że Dorka kocha się pierdolić... Nie pierdolę jej długo, dziewczyny ruszają na ratunek, rzucają się po dwie na Tidżejów, obejmują im głowy śliskimi udami. Mnie też atakują od tyłu, wyciągają z Norki Dorki, walimy się wszyscy do wody.

I tak to trwa, co komuś uda się trochę poruchać, zaraz  rzucają się na niego inne śliskie naguski. Nasze podniecenie sięga zenitu, dziewcząt chyba też, bo stopniowo przestają walczyć i podsuwają cipy. Skrajnie napaleni rżniemy gwałtownie, coraz to inną - jest nas siedmiu, a cipek osiemnaście. Staramy się dogodzić wszystkim. Ja pierdolę dwie rude – tak wyszło. Przeskakuję z Honey do Dorki i z powrotem. Kończę w Honey, w niej się jeszcze nie spuszczałem, Dorkę mam na co dzień, na każde skinienie. No, dzisiaj pierwszy raz się broniła. Teraz ją liżę – ona też chce orgazmu. Zaspokojona Honey siedzi rozkraczona na brzegu i obserwuje niteczki spermy wymywane z jej cipki przez kolejne fale. Przypomina mi Alę.

Rozglądam się, jest niedaleko, ujeżdża jednego z Brodaczy. Podchodzę popatrzeć. Tim wypręża się, pewnie właśnie się spuszcza. Ala z wyrazem rozkoszy na twarzy patrzy mi w oczy. Jej dolne wargi niczym różowy obwarzanek, okalają grubego, amerykańskiego kutasa.  Jej wargi układają się w słowa – Kocham cię! Odpowiadam tym samym, z penisem w ustach Dorki. Maleńka uśmiecha się, nadal nabita pizdą na maszt Brodacza. Jakie to pojebane!

Maleńka, nadal na mnie patrząc, prowokacyjnie powoli podnosi i opuszcza tyłeczek. Jej malutkie wargi rozciągają się na członku Tima, to chowają, gdy się nań nasuwa. W odpowiedzi chwytam Dorkę za jej płomienne zorze i pieprzę ją mocno w usta. Ala się śmieje, zsuwa z kutasa i biegnie do mnie, wpija się ustami w moje, podczas gdy Dorka nadal mnie ssie. Jestem nadal niemal sztywny, Dorka dobrze ciągnie.

- Dasz mi go teraz? – Prosi Ala. – Ty możesz possać mojego Brodacza.

Dorka zajmuje się kutasem, z którego zeszła Ala, ta zaś wpycha w siebie mojego lekko zwiotczałego i ujeżdża przez chwilę w wolnym rytmie. Ciasna pochwa czyni cuda, odzyskuję formę.

- Tak bardzo zapragnęłam cię poczuć w sobie, kochany! Myślałam tylko o tobie, gdy miałam z nim orgazm.

- Wiem, moja słodziutka, widziałem.

- A jutro, w moje urodziny chcę prezent! Chcę ciebie tylko dla siebie przez cały dzień!

- Obiecuję! – Ala nie schodząc ze mnie, przytula się mocno i zamiera na naprawdę długo.

Oliwkowa orgia dobiega końca, zmywamy z siebie z dużym wysiłkiem oliwkę, urządzamy ucztę z dostarczonego przez Brodaczy prowiantu i układamy się do snu. Ja, jak zwykle zaplątany w Maleńką.

* * *

Środek nocy, ja mam najtrudniej, muszę wyplątać się z Ali, ona jedna nie jest wtajemniczona, nie może się obudzić. W końcu jednak opada koło mnie na wznak i zaczyna cichutko pochrapywać. Na moim miejscu kładzie się na wszelki wypadek Julka – żeby Ala miała jakieś ciało pod ręką. Ja tymczasem z wszystkimi chłopakami płynę pontonem Brodaczy na nasz jacht. Używamy tylko pagajów, by nie robić hałasu.

Gdy dobijamy z powrotem do plaży mamy ze sobą ogromny karton. Wypakowujemy tort i płyniemy drugi raz. Teraz przywozimy dwa duże pakunki. Po rozwinięciu, jeden zmienia się w wielki namiot plażowy, właściwie sam daszek. Drugi, to po prostu podłoga z grubej, miękkiej folii.

Rozstawiamy to wszystko na plaży, dobrze, że świeci księżyc, nie jest lekko, namiot ma sześć na sześć metrów. Teraz jeszcze tort, ustawiamy karton na środku, przygotowujemy do szybkiego otwarcia rano, teraz niech trzyma tort w chłodzie. Gotowe, wracam do Ali. Oczywiście wtulonej w Julkę. Wtulam się w nią od tyłu i zasypiam.

* * *

- Dlaczego Julka? Co się stało? – Dziwi się rano Maleńka, uwalniając koleżankę ze swych objęć.

- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin! – Mówię najpierw. - Wyszła na jaw twoja druga natura, widocznie wolisz dziewczęta! Może chcesz Julkę na cały dzień, zamiast mnie? Przyznaj się!

- Ty draniu! Zrobiłeś to specjalnie, nie chcesz się ograniczać do jednej cipy, jak masz ich tyle dookoła – śmieje się Ala. – Nawet na jeden pieprzony...

W tym momencie zauważa namiot. I to wielkie coś w środku przewiązane różową szarfą. Wstążka na tym ogromnym pudle, byłaby jak nitka.

- Co to jest?

- Nie wiem, jak szedłem spać, jeszcze tego nie było!

- Weź nie pierdol! Mów natychmiast, co to jest!

- To jest namiot a pod nim urodzinowa niespodzianka.

- Jaka niespodzianka?

- Nie mogę powiedzieć, bo nie będzie niespodzianki.

- Ty draniu!

Ostatecznie udaje nam się powstrzymać Alę przez niespełna godzinę.

Kąpiemy się wszyscy. Wszyscy też pilnują Maleńkiej, bo co i rusz chce uciekać na brzeg i dobrać się do niespodzianki. Wreszcie ruszamy pod namiot.

- Teraz musisz pociągnąć – mówię do Ali.

- Tę różową szarfę pociągnij – precyzuję, gdy klęka przede mną – powiedziałem pociągnąć, nie obciągnąć!

Maleńka, wcale nie skonfundowana, ciągnie.  Kartonowe ścianki opadają, Tidżeje usuwają je niezwłocznie. Ukazuje się wielkie styropianowe pudło.

- I co teraz?

- Teraz się odwróć na chwilę – biorę ją w ramiona i całuję gorąco, żeby nie przyszło jej do głowy podglądać. Tort leży na pokrywie i przykryty jest pudłem, Brodacze podnoszą je ostrożnie, wynoszą razem z wkładami chłodzącymi. Tidżeje zapalają piętnaście świeczek rozmieszczonych równomiernie na obwodzie środkowego poziomu wysokiego na przeszło metr tortu. Odwracam się razem z przytuloną do mnie Alą, patrzy i odrywa usta od moich.

- Jaki piękny! I jaki wielki!

- Dużo masz gości na urodzinach i... Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

- Wszystko, co najlepsze trzymam w ramionach! 

Znów się liżemy Podchodzą do nas Tidżej z Dorką.

- Co wy znów kombinujecie? – Pyta Ala, gdy Dorka wyciska na dłoń trochę farby do ciała. Złotej farby.

- Poczekaj…

Odbieram tubkę od Dorki, ta przytula się do pleców Tidżeja i sięga. W łapce Dorki kutas Tidżeja robi się złoty i sterczący. Dorka się odsuwa, Tidżej salutuje Ali złotym prąciem.

- Ale o co chodzi? – Maleńka jest zdezorientowana.

- Łap Go! Szybko!

Ali nie trzeba dwa razy powtarzać, już ma go w garści.

- Właśnie złapałaś złotą rybkę! Masz trzy życzenia.

- Ach! To o to chodzi! – Chwilę się namyśla.

- Ten tort; to będzie raz…

W drugą rękę bierze drugiego, niemalowanego ptaka, mojego.

- Chcę go na wyłączność, na cały dzień!

- Którego? Bo masujesz oba…

- A rzeczywiście… Nie mogłam się powstrzymać, takie fajne kuśki…

- Tego chcę! – Przyciąga mnie do siebie za „tego”, żeby nie było wątpliwości.

- A trzecie życzenie?

Maleńka z pewną taką nieśmiałością zerka na Brodaczy. Milczy.

- No, śmiało!

- Tim… Jon… Pożyczycie mi Zorzę?

- Eee…

- Na jeden dzień – dodaje szybko. – Z załogą oczywiście, ja będę kapitanem. Popłyniemy sobie do tego portu i z powrotem. Pliiiis!

- Nie ma sprawy. Jutro może  być? My sobie odpoczniemy po urodzinach…

- Super!

Usatysfakcjonowana Maleńka oswobadza malowanego ptaka. Mojego nie puszcza. Przytulam ją i szepcę do uszka.

- Ale pięciu? (Załoga Zorzy liczy pięciu chłopa)

- I to wyposzczonych, hihihi…

Cała Maleńka!

- Idź zgaś świeczki! Możesz coś dla mnie zrobić?

- Wszystko!

- Idź tam na czworakach!

Ala opada na kolana i maszeruje do tortu, obchodzi go powoli wokół wdzięcznie wypinając kuperek i z namaszczeniem, powoli zdmuchuje  kolejne świeczki. Wreszcie kończy i odwraca się dalej na czworakach w moją stronę.

- A nie zapomniałeś o sztućcach i talerzykach?

- Nie zapomniałem, nie są potrzebne! Tidżeje to wszystko kupili, ale miałem lepszy pomysł, stwierdzili, że jestem genialny.

- No to jak mam ugryźć ten tort?

- Właśnie tak! Ugryź! Tylko pamiętaj o dobrym wychowaniu, nie jedz rękoma.

Maleńka patrzy na mnie, trybiki się kręcą.

- Genialny jesteś, to dopiero będzie impreza! – Odwraca się i wgryza w krawędź tortu. Odwraca się ponownie z całą buzią w kremie. Przełyka, i oblizuje się.

- Pyszny! Zapraszam wszystkich na mój urodzinowy. Mam piętnaście!

- Dziewczęta przodem – zarządzam.

Dziewczęta ruszają, też na czworakach, wgryzają się w tort. Tylko na to czekamy - rzucamy się pieścić te wypięte tyłeczki. I lizać cipki. Chłopcy przesuwają się od jednej do drugiej, tylko ja tkwię, jak przyspawany przy Alcynej piździe. Jest już dobrze wilgotna, zastępuję język palcem, a potem palec kutasem. Wchodzę mocno, uderzam lędźwiami w wypięty tyłeczek, głowa Ali wbija się w tort, podobnie zresztą, jak głowy pozostałych dziewcząt, taki jest plan.

Ala ściera krem z oczu.

- Co ci przyszło do głowy?! – rozgląda się wokół, widzi potraktowane w ten sam sposób koleżanki – o wy....! To też ty wymyśliłeś?

- Cóż skromność mi nie pozwala...

- Ty i skromność, weź nie pierdol! Ja też coś wymyśliłam, to mój tort i nie pozwalam, byście go zniszczyli. Ja to zrobię!

Maleńka zsuwa się z mojego dyszla, odchodzi parę kroków od tortu, bierze rozbieg i rzuca w sam środek tortu, który zmienia się w.... kupę. Bałwan, który jeszcze przed chwilą był Alą, kiwa na mnie palcem ze środka tej słodkiej kupy.

- Tu mnie weź, w tym torcie – mówi bałwanek i wypina kuperek.

- Kiedy nie widzę cipy…

Bałwanek sięga sobie między nóżki i wygarnia ile się da.

- A… tu jest! Ale szparka cała zabita kremem…

- Dasz radę!

Daję radę, wygarniam ten krem kutasem i obchodzę Maleńką dookoła.

- Poczęstuj się swoim tortem.

- Już jadłam.

- Ale tu masz kulturalnie, na talerzyku.

W tortowej masie na buzi Maleńkiej pojawia się dziura otwartych ust. Zatykam ją penisem, Ala wylizuje „talerzyk”.

- Ale teraz już ruchaj!

Po chwili pierdolimy się pośrodku byłego tortu, rozgniatamy go coraz bardziej, wszyscy do nas dołączają, wkrótce jesteśmy cali utytłani w kremie, zjadamy, zlizujemy z siebie ten tort, wiadomo skąd najchętniej. Dziewczęta wyszukują połówki brzoskwiń, którymi ozdobiony był tort, wklejają sobie w piczki i każą mam jeść. Objadam się tymi brzoskwiniami. Wkrótce wszyscy się pieprzą w tym torcie i wszyscy są szczęśliwi. Widzę jak Natka, można ją teraz poznać tylko po cyckach, nabiera kremu, wciska między pośladki i wypina je do Brodacza.

- Zjedz jeszcze trochę!

Brodacz posłusznie wciska twarz w jej dupę. Ala natychmiast robi podobnie – siada z impetem w torcie, po czym wypina tyłeczek; teraz ja wylizuję jej krem z rowka. Kaśka nakłada sobie grubą warstwę tortu na krocze i przysiada cipą na czyjejś twarzy, wierci się, a krem wypływa na wszystkie strony. Ten gość chyba się udusi! Kaśka jednak zmienia twarze, nabierając po drodze nowe porcje tortu, teraz przymierza się do mojej.

- Mogę przysiąść na chwilę? – Pyta Ali, jestem dziś jej wyłączną własnością.

- Na chwilę możesz.

Nic nie widzę, nie mogę oddychać. Nie widzę, że Ala wykorzystuje tę przerwę, by napchać sobie kremu do cipy, dopiero gdy w nią wchodzę, napotykam dziwny opór, a potem, w miarę, jak się w nią zagłębiam, ze środka wypływa rzadki, bo zagrzany w pochwie krem.

Wypływa zresztą po każdym moim sztychu a wrażenia mam niecodzienne.

Wokół trwa tortowa orgia, przypomina trochę wczorajsze zapasy, tylko jest smaczniej. No i najeść się można. Jak już mnie mdli od słodkiego, zanurzam język głęboko w cipce Ali, aż poczuje znajomy, ostry smak śledzika. Maleńka obficie popuszcza soczki. Jej podwójnie teraz słodkie uda zaciskają się na mojej głowie. A raczej próbują, wciąż się ześlizgują.

Tarzamy się w resztkach tortu, teraz bawimy się wspólnie. Dziewcząt jest więcej, więc to one leżą w kręgu, jedna z głową między udami drugiej, a my przeczołgujemy się po nich. Liżąc i macając po drodze wszystkie cipki i cycuszki. Potem dziewczyny kładą się na brzuszkach i mój kutas prześlizguje się między kolejnymi upapranymi tortem  pośladkami. Ala szybko jednak wyrywa się z tego kręgu, chce mnie tylko dla siebie. Wracamy w miejsce, gdzie kiedyś był środek tortu i tarzamy się w jego resztkach. Po chwili zmienia się to w miłosne zapasy. Ala kręci się jak fryga, próbuję ją wziąć to z przodu, to z tyłu, wciąż ucieka z pizdą, Lepiej mi idzie z rękoma, nabieram resztki tortu, wcieram w miejsce na cycki (Ala jest płaska, jak deska) i krocze, nakładam na pośladki i twarz, Ala nie pozostaje mi dłużna, co chwila ślepnę pod kolejną porcją. Gdy dostaje w twarz wyjątkowo wielkim kawałkiem tortu, natychmiast szukam jej ust, przebijam się językiem przez warstwę słodyczy, odnajduję inną słodycz. Nie na długo, Ala się dusi, dusimy się oboje, odrywamy od siebie.

- Ale zajefajnie! Jeszcze nigdy nie pieprzyłam się w torcie!

- Wiem, kochanie! Przecież to ze mną zaczęłaś się w ogóle pieprzyć

- A ty? Posuwałeś jakąś panienkę w środku tortu?

- Nigdy! Bywały zabawy z jedzeniem, ale coś takiego robię pierwszy raz!

- Musisz mi kiedyś koniecznie opowiedzieć. Ale teraz kochaj się ze mną! – I cipka, która przed chwilą tak mi się wymykała, nagle prosi się o kutasa, cała zaklejona resztkami tortu. Wodzę po kroczu Maleńkiej czubkiem penisa, szukam szparki, teraz rozpycham się w środku, wargi sromowe zgarniają z drążka nadmiar tortowej mazi, gdy wciskam się do ciasnej, śliskiej od kremu pochewki.

- Penis w torcie – śmieje się Ala, gdy ja posuwam. Za chwile jednak już jej nie do śmiechu, wstrząsają nią kolejne, coraz to wyższe fale orgazmu, kładę się na niej, wciskam w resztki tortu, nie pozwalam uciec. Nawet podrapać mnie nie może, paznokcie ześlizgują się po moich plecach. Tylko krzyczy gardłowo. Brodacz obok podnosi kciuk, Właśnie dorzyna Suki, ona też zaczyna się pod nim gwałtownie rzucać

Za chwilę tracę go z oczu, na twarzy ląduje mu wypełnione tortem krocze Yuki, w ogóle nie widać pędzla jej prostych włosów łonowych. Pojawiają się dopiero, gdy Brodacz zlizuje z nich resztki tortu. Ale wyglądają smętnie, posklejane, zwisające nad cipą. Suki piszczy cienko, teraz ona ma orgazm.

A ja podnoszę kciuk. Ala też. To chyba był ostatni orgazm tortowej orgii, jesteśmy w stanie już tylko lizać cipki, na razie nikomu nie stanie.

* * *

A cipkom nigdy dość, chłopaki liżą dalej, dziewczęta znów szczytują, również Ala, oczywiście to ja ją liżę. Leżę na wznak a Maleńka kuca nade mną i nabija się pizdą na mój język. Pieprzę ją tym językiem, docieram w każdą rozkoszną fałdkę jej sromu. W ustach mam mieszaninę smaków, słodycz tortu, słoność śledzika zaprawione ostrym smakiem spermy. Maleńka znów ma orgazm ale dzielnie wisi nade mną, nie ucieka, przyciska rozciągnięte wargi do moich ust, prosi o więcej.

- O tak! Kocham cię! Kocham, jak to robisz, liż mi cipę, nie przestawaj! Wypierdol mnie językiem na moje urodziny! O tak!

No właśnie, już nie będę się pierdolił z czternastolatką. Skończyło się!

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

* Rozdział 16 Bliźniaczki


Komentarze

Orgia w torcie, przyrodzenia w torcie, muszelki pelne kremu....Doooobre, genialny pomysl, a do tego taki smaczny!
Tez tak chce, panie Autor, prosze mnie zaprosic. Mam urodziny w pazdzierniku.
Cytujac Mistrza: Jakie to pojebane!

Challenger27/03/2017 Odpowiedz

Alesz Pani Hmurko, ilesz tam sie jedzenia smarnowauo! Nieh siem Pani zasatnowi, ile urodzin morzna by za to wyprawic! Czyste szalenztfo, co ałtor nam serwuje.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach