Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Koniec Rutyny cz.1

Rutyna zabija psychikę. Budzisz się, żyjesz, zasypiasz, śpisz, budzisz się... i tak w kółko. Dla jednych uporządkowane życie, dla drugich nuda, a trzeci są tak głupi że się nad tym nie zastanawiają. Moje dwa ostatnie lata życia to taka rutyna, chociaż muszę przyznać że remont rok temu trochę mnie pobudził. Ale później wszystko znowu utworzyło nieskończone koło rutyny. W sumie pracować musimy, trzeba z czegoś żyć, Pracę mam dobrą, pon-piątek 8h dziennie, blisko domu. Praca, o której marzyłem. 4Tyś złotych miesięcznie. Zaraz po skończeniu praktyki poszedłem do pracy, zarobiłem pieniądze i dogadałem się z rodzicami że oni zamieszkają na parterze a ja z młodszą siostro zajmiemy pierwsze piętro. Siostra i tak mieszka w internacie w innej miejscowości , więc mam całe piętro dla siebie. Czasami przyjeżdża na weekendy, podobnie tak jak starsza, ale to mi nie przeszkadza, młodsza cały weekend imprezuje(Licealistki już takie są) a starszą to widzę w domu raz na pół roku. Mam własny samochód i osobne wejście do mieszkania. Mino, że nie jestem zbyt religijny mama nakłada duży nacisk żebym chociaż chodził do kościoła (co sąsiedzi powiedzą)

Ma inny płaszcz, długi, elegancki, szary. Ale poza tym to nic się nie zmieniła. Ta sama godz. to samo miejsce, zawsze ta sama szminka, nawet nogę na nogę zakłada tak samo i w tej samej kolejności. Przychodzi 9:50 zawsze, zawsze siada w tej samej ławce, naprzeciwko mnie, ławki są ustawione pod ścianą więc siedzimy do siebie twarzami.10:10- zaczyna ściągać pierścionek z palca przez 5 minut trzyma go w zaciśniętej dłoni a później wsuwa na ten sam palec z którego ściągnęła.

Przez całe kazanie bawi się pierścionkiem z lewej ręki, wysuwa go i wsuwa na palec. Zdaje mi się ze nie jest to obrączka, zresztą zawsze przychodzi sama do kościoła, ale może jej mąż siedzi gdzieś indziej. Wychodzi z kościoła o 10:55, ja zawsze 11:05, nie wiem czemu nigdy nie wyjdę wcześniej żeby zobaczyć w którym kierunku idzie bądź jedzie. Nie wiem jak się nazywa, ani gdzie mieszka. Wygląda mi na 30-35 lat, elegancka kobieta, dobrze się ubiera. Ma proste włosy po ramiona, farbowane za ciemny brąz. Botki na obcasach. W lecie kiedy jest gorąco ubiera zazwyczaj białą koszulę i damską marynarkę, kiedy koszule ma włożona w spodnie, wyraźnie widać jakie ma ogromne piersi, pośladki ma małe, dobrze to maskuje zakładając luźne spodnie. Przez całą godzinę potrafię się w nią wpatrywać, lecz nasz wzrok nigdy się nie spotkał.

Jest poniedziałek godz 16:30 jestem już po pracy i obiedzie, ze względu ma nie najgorszą wiosenną pogodę, ściągnąłem rower z wieszak w garażu, zrobiłem rozgrzewkę i postanowiłem sobie przejechać dziś jakieś 20km. Jak dla mnie to trasa taka średnia, zdarzało się ze robiłem 55km ale to w czasie urlopu. Po przejechaniu 5 może 6km komórka zaczęła mi wibrować w tylnej kieszeni, zatrzymałem się na poboczu i odebrałem. Numer był mi nie znany ale pomyślałem ze może któryś ze znajomych ma nowy nr .

-Słucham.

-Jest pan w tej chwili w domu?

-Nie, nie jestem.

-A jak daleko jest pan od swojego domu?

Co do cholery, sobie pomyślałem, dzwoni do mnie ktoś nieznajomy i nawet się nie przedstawia tylko pyta jak daleko od domu jestem. Z głosu wydawało mi się że kobieta.

-Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?- zapytałem rozglądając się wokół.

-Mam dla pana propozycje.

-Nie mam czasu na reklamy, ale dam pani minute na przekonanie mnie abym się nie rozłączył.

-Ładny miałam wczoraj płaszcz?

Serce mi stanęło, nogi zesztywniały, zrobiło mi się gorąco.

-Dam panu minute na zastanowienie się? Zadzwonię za minute.

Po tych słowach się rozłączyła. Jaka jest odpowiedź? Ta minuta zdawała mi się godziną.

Zastanawiałem się co jej powiedzieć jak oddzwoni, a może nie oddzwoni.

A jednak dzwoni, ręce mi się strasznie pocą, odbieram.

Od razu słyszę pytanie-

-Słucham i co z tym płaszczykiem?

-Ładny ale ten czarno biały w jodełkę który nosiła pani po Wszystkich świętych bardziej mi się podobał- Chyba zjebałem swój pierwszy podryw.

-Zatem jak daleko jest pan od swojego domu- ulżyło mi jak ją usłyszałem.

-Jakieś 6km od domu.

-Będzie miał pan czas dziś wieczorem?

-Oczywiście.

-Więc proszę przyjechać dziś o 20 pod adres który wyśle panu sms-em.

-Z przyjemnością się zjawię.

Rozłączyła się, zawróciłem rowerem w stronę domu. Jechałem powoli myśląc o tej rozmowie.

Podany mi adres był mi średnio znany, więc więc wyszukałem sobie w Googlach gdzie to mniej więcej jest.

Dom na którym wisiał nr20 stoi za miastem. Typowy dom jednorodzinny. Aby tu dojechać nie przejeżdżałem przez miasto tylko objechałem sobie bocznymi ulicami. Tak jest szybciej, droga którą przejechałem to jakieś 10km, przez miasto to by było około 6-7km.

Ubrałem się dość elegancko, nie wiedziałem co mnie czeka. Krawatu nie miałem ale i tak było mi strasznie duszno i gorąco, przed przyjazdem tutaj dobrze się wymyłem, ale i tak już zdążyłem się spocić. Przed przyjazdem tutaj pomyślałem że i tak już jeden chuj, więc wstąpiłem do znajomej i kupiłem kwiaty, nie wiem czego oczekuje ale w głowie mi szumi.

Podchodzę do drzwi biorę głęboki wdech i dzwonię dzwonkiem. Po paru sekundach słyszę kroki za drzwiami, trzask przekręcanego klucza i drzwi otwierają się na oścież...

W drzwiach stoi ona, wpatruję się w jej oczy dobre parę sekund. Szybka zbieranina myśli i do roboty

-Dobry wieczór- kłaniam się nisko po czym wręczam jej kwiaty. Jest zdziwiona ale je przyjmuje.

Bukiet jest spory, wydałem na niego 170zł, przygląda mu się z uśmiechem.

-Bardzo dziękuje są wspaniałe, skąd pan wziął taki kwiaty o tej godzinie?- zapytała uśmiechnięta.

-Znajoma jest kwiaciarką i wisiała mi przysługę. (Może i jest kwiaciarką ale i tak zapłaciłem 170 zł).

-Oł, zapraszam do środka, na dworze jest zimno.- Jest całkiem miła.

-Zapraszam, proszę się rozgościć.- obróciła się do mnie tyłem i ruszyła korytarzem, miała na sobie lekką białą koszule i obcisłe dżinsy, jej pośladki były naprawdę małe. Zauważyłem że ma na sobie szpilki więc postanowiłem nie ściągać butów i ruszyłem za nią.

Salon był spory, właściwie to jest połączony z kuchnią.

Odnalazłem ją wzrokiem w kuchni przy zlewie, nalewała wodę do szklanego wazonu, rozglądnąłem się po salonie. Ładny, jasna karnacja wnętrza i do tego zaświecone chyba wszystkie światła w domu, dość mocno raziły. Kiedy już kierowałem wzrok na kuchnię, ona dochodziła już do mnie z wyciągniętą dłonią.

-Magdalena, miło mi poznać.- Na jej twarzy wyraźnie widniał uśmiech.

-Radosław, mi również miło.-Uścisnąłem jej ciepłą dłoń.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





a b

Postaram się napisać cz2 w środku tygodnia.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach