Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Złodziej czasu

Nie wiem skąd się wziąłem.

Ludzie, którzy oficjalnie byli moimi rodzicami, sami delikatnie mnie uświadomili że jestem dzieckiem adoptowanym. Byli jednak dobrymi ludźmi i nigdy mi tego nie dali odczuć. W każdej chwili mogłem być pewien ich miłości, wsparcia i pomocy. Dopiero kiedy stałem się pełnoletni, powiedzieli że jako prawie noworodek zostałem znaleziony na plaży nad brzegiem oceanu. Leżałem podobno nago na kocyku i starałem się rączkami osłonić oczy od słońca. 
Z ich relacji, podobno jako dziecko nie płakałem nigdy, potrafiłem leżeć godzinami cicho sobie gaworząc, a pierwszy raz odezwałem się od razu pełnym zdaniem w wieku prawie czterech lat do moich nowych rodziców. Swoją drogą wykazali się nieprzeciętną odwagą, decydując się na adopcję takiej "rośliny". Ale podobno urzekł ich mój uśmiech i już wtedy inteligentne spojrzenie, którego w "bidulu" z nich nie spuszczałem, odkąd tylko pojawili się w moim polu widzenia. Dzięki niemu przy tak dużym wyborze, zawsze wracali do mojego łóżeczka, aż w końcu zdecydowali - bierzemy to spokojne dziecko. Zwłaszcza że wszelkie badania jakim mnie wtedy poddano, nie wykazały żadnych ułomności psychicznych ani fizycznych. Wprost przeciwnie, byłem zdrowym i dorodnym chłopczykiem.

Swoje możliwości poznałem w podstawówce. To było chyba w piątej klasie. 
Siedziałem wtedy z koleżanką w której się dziecięco podkochiwałem w jednej ławce i pamiętam że na tej lekcji panicznie się bała że pani zacznie sprawdzać prace domowe. Zamknąłem oczy skupiając się niesamowicie i pragnąc tylko jednego - niech coś się stanie. Było mi obojętne co, pożar szkoły, niech pani w klasie zwichnie teraz nogę, niech się rozpadną ławki, niech...
Kiedy otworzyłem oczy, prawie przetarłem je ze zdumienia. Nic i nikt się nie poruszał. Byłem jedyną oddychającą i ruchomą istotą, wszyscy inni byli nieruchomymi posągami. Zosia - moja miłość, ciągle wpatrywała się ze strachem w panią, pani otwierała dziennik, wszyscy wokół zastygli w czasem dosyć interesujących pozach. W powietrzu wisiała papierowa kulka, rzucona do kogoś - sięgnąłem, rozprostowałem ją i przeczytałem "Majka, daj odpisać matmę". Rozśmieszyło mnie to, ale szybko spoważniałem nie wiedząc ciągle co się dzieje.
Podszedłem do okna. Samochody na ulicy stały, ludzie na chodnikach zastygli w dziwnych pozycjach , nie było wiatru, na drzewach nie drgnął nawet jeden liść, jakiś wróbel wisiał w powietrzu metr od okiennej szyby... Wtedy zrozumiałem - zatrzymałem czas.
Nie przejąłem się tym zupełnie, zresztą będąc dwunastolatkiem nie do końca chyba zdawałem sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji. 
Podszedłem do stolika pani, zamknąłem już częściowo otwarty dziennik i położyłem go na brzegu biurka, jak najdalej od jej ręki. Kiedy wszystko wróci do normy, może zapomni i zacznie nową lekcję? Wtedy zauważyłem że pani właśnie zakładała nogę na nogę. Rozejrzałem się po klasie z obawą, nic się nie zmieniło. Raz kozie śmierć; kucnąłem, wszedłem na czworakach pod pani biurko i prawie wsadziłem głowę między kolana. Miała piękne nogi, już wtedy potrafiłem to docenić. Siedziała na brzegu krzesła i miała jakieś takie luźne majtki i kończące się tuż przy nich pończochy - od tamtej pory pończochy na zgrabnych nogach są moim fetyszem.
Zanurkowałem prawie pod samo krzesło i odchyliłem na bok delikatnie pani majtki. Zobaczyłem gąszcz czarnych włosków. Eee, przestało mnie to interesować. Na czworakach poszedłem pod ławki. Od razu przy pierwszej siedziała nasza prymuska Iwonka - piękna dziewczynka, kochało się w niej chyba z pół klasy. Miała szeroko rozstawione nogi. Tu było mniej miejsca niż pod pani biurkiem, ale o wiele łatwiej można było odchylić na bok jej różowe majtki. Zapomniałem o bożym świecie w ferworze zakazanych działań. Odchyliłem je, miała malutką różową jak majteczki szramkę i ani jednego włoska. To wtedy domyśliłem się, że owłosienie mają tylko dorosłe kobiety.
Ciekawe jaką ma Zosia. Wyszedłem spod ławki Iwonki, podszedłem do własnej i stanąłem patrząc na obiekt moich westchnień. Nic się nie zmieniło - ciągle wpatrywała się przestraszonym wzrokiem w panią. Drżącą ręką uniosłem jej kraciastą mini. Miała białe majteczki. Nie chciało mi się już wchodzić pod ławkę. Stanąłem bliżej, od góry złapałem gumkę majtek i mocno ją odciągnąłem. Były tak elastyczne, że wszystko miałem jak na dłoni. Zosia miała już między nogami malutką górkę a na niej rzadkie, jasne, mięciutkie, krótkie włoski. Były mięciutkie, bo wsadziłem tam rękę i patrząc Zosi w twarz, dotykiem poznawałem tę najpiękniejszą część ciała dziewczynki (na zawsze pozostała dla mnie najpiękniejszą częścią ciała kobiety, ale parę lat później nieco poszedłem do przodu bo dołączyłem do niej jeszcze biust i pupkę). Jej twarz nawet nie drgnęła, kiedy wsadzałem palec głębiej między chudziutkie udka i głaskałem całą szramkę. Nie pomyślałem nawet wtedy że w tej szramce jest ukryta jamka...
Obszedłem wszystkie ładniejsze dziewczynki w klasie oglądając ich malutkie cipeczki; kiedy sobie to przypomnę dzisiaj, zawsze mi to poprawia humor. Po pół godziny już mi się to znudziło, zabrałem Maćkowi kanapkę i zjadłem ją - mama zawsze mu robiła z delikatesami, pamiętam że była z wędzonką i słodką, czerwoną papryką.
Usiadłem na swoim miejscu, dopiero teraz głowiąc się jak to wszystko uruchomić. I znowu przyszły mi z pomocą przypadek i szczęście. Zamyśliłem się skupiając i po prostu chciałem żeby wszystko powróciło w utarte koleiny. Niech się kręci... I zaczęło się kręcić.
Nagle jak gdyby nigdy nic powróciło życie. Pani nawet już nie sięgnęła po dziennik, zauważyłem że parę dziewczynek poprawia dyskretnie majtki, Jacek dalej patrzył w kierunku Majki czekając na zeszyt od matematyki, ale ta nie wiedziała o co mu chodzi... Lekcja potoczyła się dalej.
Ale czas biegł jakby szybciej, bo ta godzina lekcyjna minęła mi jak z bicza strzelił.

Kilka lat później, kiedy miałem o wiele większą wiedzę o świecie, przestrzeni, czasie, doszedłem do wniosku że musiałem zatrzymywać czas przynajmniej na ziemi i w najbliższej naszego globu "kosmicznej okolicy", bo nie nastąpiła nigdy żadna "kolizja". Myślałem o tym wiele razy, myślę do dzisiaj i nie znajduję innego wytłumaczenia.
Tak samo jest faktem, że po "uruchomieniu", czas w jakiś niezrozumiały sposób przyspiesza. Po takich zabawach, zawsze nadzwyczaj szybko nadchodzi wieczór albo poranek - zależy czy "szaleję" w dzień czy w nocy i prawie zawsze słyszę od kogoś: "ale ten czas dzisiaj szybko leci" albo "już czwarta? a ja dzisiaj jeszcze nic nie zrobiłam". Zawsze mnie to śmieszy, bo wyjaśnienie jest tak bliskie a tak dalekie.

Zanim nie opanowałem biegle sztuki zatrzymywania czasu, nie wypróbowałem różnych kombinacji i nie upewniłem się że w dowolnej chwili mogę go zatrzymać i tak samo w dowolnej chwili go uruchomić, nie robiłem tego za często. Wtedy, po "uruchomieniu", byłem ospały i zmęczony czasami nawet kilka dni. Dlatego nigdy tego nie robiłem częściej niż raz albo dwa na tydzień. Przeważnie kiedy były trudniejsze klasówki.

Ale pod koniec podstawówki, znałem wszystkie ładniejsze cipki w szkole. Dopiero pani od geografii uświadomiła mi, co prawda nieświadomie, że można sięgnąć głębiej. Pamiętam że to już były upały tuż przed wakacjami a ona była bez majtek i miała szeroką spódnicę. Po wejściu pod biurko i podciągnięciu jej, zobaczyłem między szeroko rozstawionymi udami czerwony, szeroki, błyszczący przedziałek w czarnych, kręconych włoskach. Kiedy (już wtedy odważnie) go dotknąłem, powoli zaczął się rozklejać i ukazał się karminowy mokry tunel, w który bez żadnych komplikacji mogłem wsunąć dwa palce. Im dalej wsuwałem, tym bardziej się rozszerzał aż piąstka oparła mi się o elastyczne, owłosione wargi. Nie dotarłem wtedy do dna, poznałem jedynie gładkość śliskich ścianek. Zaraz później pobiegłem do toalety i długo myłem ręce.
Z dziewczynkami nigdy tego nie próbowałem, bo wprawdzie można było rozłożyć wargi ich cipek, ale czasami nawet nie było za dobrze widać gdzie ta dziurka jest a co dopiero żeby włożyć w nią palec.

Przełom przyszedł w liceum. Dopiero wtedy zacząłem używać mojej "umiejętności" świadomie. Zacząłem przynosić do szkoły aparat fotograficzny i wkrótce miałem zdjęcia wszystkich dziewczyn i pań, które mnie interesowały. Dziwne tylko że migawka chodziła jakby wolniej i większość zdjęć na początku wychodziła zamazana, ale zacząłem po jakimś czasie pstrykać "z podparcia" i jakość od razu wydatnie się poprawiła. Miałem w komputerze kolekcję kilkuset cipek, każdą dokładnie opisaną - całe szczęście że rodzice go nie dotykali, nie wiedząc pewnie nawet jak go się włącza a rodzeństwa nie miałem...
To wtedy też sobie uzmysłowiłem że mój talent mogę wykorzystywać do innych, jeszcze bardziej niecnych celów. Hormony buzowały więc obejrzałem sobie wielokrotnie i dokładnie mamę w wieczornej kąpieli, zacząłem kraść drobne sumy z kas okolicznych supersamów, kolegę z którym miałem na pieńku, posadziłem na wysokim murku w taki sposób żeby spadł - złamał wtedy rękę... I jeszcze było kilka innych zajść, którymi nie ma powodów żeby się chwalić. Ale przeważnie zatrzymywałem czas żeby powiększać liczbę moich seksualnych ekscesów.

W liceum też zacząłem spotykać się z Patrycją. Była cichą, nieśmiałą dziewczyną o bujnym typie urody. Miała jedne z największych piersi w szkole. Już wtedy obejrzałem w necie kilka pornosów i to mi otworzyło oczy, do czego można się posunąć. 
Tworzyliśmy razem parę, przynajmniej za taką wszyscy nas uważali - oprócz nas. Był chyba wcześniej jakiś nieśmiały pocałunek i jej piczka też oczywiście "figurowała" w moich fotograficznych zbiorach, ale pomijając to, byliśmy tylko kumplami.
Tego wieczora rodzice gdzieś wyjechali a ja zaprosiłem ją mamiąc wcześniej już nie pamiętam czym, ale zaproszenie przyjęła z entuzjazmem. Przyszła tak ubrana, że obudziła wszystkie demony jakie mogą tkwić w nastolatku. Sam jej widok w drzwiach, spowodował że mi się uaktywniły mocno wszystkie ciała jamiste. Duże piersi zakryte tylko paskiem materiału na ramiączkach udającym (mikro) bluzkę, mini ledwie osłaniająca to co powinna i sandały na wysokim słupku (i majtki), były jej całym strojem. Nagi zgrabny brzuszek bez grama zbędnego tłuszczu, bardzo kobieca sylwetka w kształcie klepsydry, lśniąca zdrowa skóra i nieśmiały a mimo to łobuzerski uśmiech, wprawiły mnie w stan podniecenia, które w takim natężeniu poczułem po raz pierwszy. Lekkie, płócienne spodnie wybrzuszały mi się w imponującym tempie, zwłaszcza odkąd usiadła na kanapie eksponując uda. Kiedy zauważyłem że pojawiła mi się na nich mała plamka mniej więcej w okolicy, gdzie mi się kończyło wyprzedzenie, idąc na łatwiznę nie miałem innego wyjścia jak zatrzymać czas. Nie planowałem tego wcześniej, ale wstyd że Pat może zobaczyć jak na mnie działa, popchnął mnie do kroku, który jak się okazało był milowym krokiem w mojej seksualnej edukacji.

Kiedy zatrzymałem czas, Patrycja siedziała wygodnie oparta na kanapie z wyciągniętymi zgrabnymi nogami. Czym prędzej wyjąłem na zewnątrz członka, żeby nie powiększać plamki na spodniach. Wtedy okazało się że spodnie to pryszcz, bokserki były z przodu wewnątrz całkiem mokre od kleistej i śliskiej wydzieliny. Musiałem je czym prędzej zmienić. Szybko je zdjąłem. Błyszczący i sztywny członek nie ułatwiał mi zadania. Chciałem przecież z nią tylko porozmawiać, może jakieś przytulanki, może skradziony niewinny pocałunek... ale ta sytuacja, która wynikła sama z siebie, przerosła mnie.
Z olbrzymią siłą uderzył mnie widok jej ud. Podszedłem do niej z napiętym, kołyszącym się na boki członkiem, napawając się widokiem gładkich nóg. Drżącymi dłońmi uniosłem kraciastą spódniczkę. Linia nóg była idealna, piękne stopy, łydki, uda a tam gdzie się kończyły, zobaczyłem z góry malutką przestrzeń w kształcie trójkąta. U zbiegu ud i mocno wypełnionych majtek można było swobodnie włożyć palec.
Przez przypadek dotknąłem zaślinioną główką jej skąpej bluzeczki zostawiając mokry ślad. Zakląłem na siebie w myślach - i co mam teraz zrobić. Odruchowo zadarłem jej tą króciutką bluzeczkę, zadyndały dwie strome, zadarte piersi. Do tej pory podczas moich ekscesów nie poświęcałem im dużo czasu, więc teraz ten widok uderzył mnie ze zdwojoną siłą. Nachyliłem się lekko ujmując je całe w dłonie i delektując się ich jędrnością, ciepłem, twardością sutków... Ale prawo serii trwało, przez przypadek dotknąłem teraz główką jej brody. Od stóp, przez biodra aż po cebulki włosów na głowie, przebiegła mi przez ciało jakaś dziwna iskra. Teraz lewa ręka pozostała na piersiach, prawą ująłem członek i zacząłem nabłyszczać lekko rozchylone, czerwone usta. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, puściłem napiętego drąga i pociągnąłem delikatnie jej brodę w dół. Usta powoli ale za to szeroko się otworzyły. Niewiele myśląc wetknąłem w nie główkę, suwając gorączkowo dłonią po trzonie. Było za późno, żeby przewidzieć dostatecznie szybko to co było nieuniknione.
Zdążyłem tylko wyjąć główkę z rozchylonych ust i strumień białej spermy wystrzelił na policzek, częściowo między usta a ostatni spazm rozprysnął się na brodzie. Seria trwała - jedna, potem druga kropelka białego, gęstego płynu skapnęła na jej podciągniętą ciągle bluzkę.
To mnie wyrwało z ekstazy. Kapiąc resztkami w drodze do łazienki, pobiegłem po ręcznik, papier toaletowy - musiałem wytrzeć jej twarz, wyczyścić bluzkę i zająć się własnym członkiem. Gorączkowe działania wcale nie zmniejszyły wzwodu ani ich nie ułatwiły, bo nabrzmiała rurka obijała mi sie o biodra, uda, podbrzusze, zostawiając wszędzie mokre ślady. Przede wszystkim musiałem doprowadzić do porządku Pat, zwłaszcza że sperma skapywała już z jej twarzy na biust. Trochę to trwało, zwłaszcza że się okazało że kropelka czy dwie wylądowały także we włosach.
Zadowolony ze swoich osiągnięć, stałem i wpatrywałem się w najpiękniejszy jaki dotąd widziałem biuścik. Wzrok mi opadł na uda - na obcisłych, bawełnianych majteczkach można było zobaczyć wyraźny zarys rowka na środku nieskazitelnej bieli. Raz kozie śmierć. Delikatnie ująłem ją za ramiona, przekręciłem o dziewięćdziesiąt stopni i położyłem na kanapie. Leżała w takiej pozycji jak siedziała - ugięte w kolanach nogi bardzo wolno ulegały grawitacji. Oparłem jej stopy wygodnie na kanapie, nie wiedząc za bardzo co dalej. Ale ciąg dalszy sam nastąpił - działając instynktownie, włożyłem ręce pod spódniczkę i bez żadnych kłopotów ściągnąłem majtki odrzucając je gdzieś do tyłu. 
Teraz już dosłownie wgapiałem się jak szpak w cipkę.
Miała pięknie przystrzyżone włoski. Jasne, mięciutkie, tworzyły krótki, wąski pasek. Pod nim były zaciśnięte, elastyczne wałeczki napiętej skóry a między nimi rowek. Znowu zaczynały mi drżeć ręce; jedna jej noga przylgnęła do oparcia a druga w zwolnionym tempie opadała koło kanapy, kiedy cały drżący wygodnie układałem się między jej udami. Z podniecenia miałem jakieś dziwne delirium tremens. Wszystko mi drżało.
Delikatnie głaskałem napięty, ciepły wzgórek, mięciutkie włoski. Dołożyłem drugą dłoń rozchylając na boki aksamitne wargi. Wtedy zobaczyłem malutką łechtaczkę i lśniący róż wewnątrz. Poczułem zniewalająco upojny zapach. Widziałem to wcześniej na filmie - odruchowo dotknąłem łechtaczki nosem i zagłębiłem język w błyszczące, delikatne wnętrze. To było wspaniałe. Stwardniały na kość członek zaczął mnie uwierać, główkę czułem już gdzieś w okolicach pępka. Rozszerzyłem wargi jeszcze bardziej - po błonce nie było nawet śladu (już wiele wcześniej miałem okazję zobaczyć ten podobno kobiecy skarb). Tu go nie było, więc...
Przypomniałem sobie datę i spojrzałem na zegarek ustalając dokładnie datę utraty własnego "dziewictwa".
Dotknąłem śliską główką znów zaciśniętych warg. Wodziłem nią wciskając się w rowek, uda powoli się rozkładały ułatwiając wniknięcie. W końcu natrafiłem na tunelik, wyczułem go główką i lekko pchnąłem. Główka schowała się między elastycznymi wałeczkami ciała. Rowek trochę zmienił linię okalając dokładnie mój sztywny trzon. Z wrażenia chyba przestało bić mi serce. Poruszyłem wolno biodrami - zagłębił się do połowy. Co za uczucie. Otaczał go i ściskał na całej powierzchni śliski żar. Pchnąłem dalej. Przekroczyłem chyba jakieś wrota, bo na główce poczułem jakby więcej luzu, ale zaraz oparłem się o coś delikatnie aksamitnego i mokrego. Dobiłem do dna? Ale jeszcze nie wszedł cały.
Zacząłem go wysuwać, był cały błyszczący. Kiedy wyszedł do połowy pchnąłem mocniej, schował się prawie cały napinając znowu ściankę o którą się oparł. Powtórzyłem to wpychając go jeszcze bardziej - wszedł cały. Co za wspaniałe uczucie, co za wspaniały widok... 
Zacząłem poruszać się żwawiej, kiedy nagle przyszło otrzeźwienie - nie chcę być ojcem! Ale pompowałem obserwując jak się w nią zagłębiam już pełną parą. I wtedy nastąpił wstrząs, rozbłysły wszystkie gwiazdy. 

Ledwie zdążyłem go wyszarpnąć z już mlaskającej cipki, ale oczywiście poleciało na uda, spódniczkę, brzuszek, piersi. Seria zbiegów okoliczności i niekontrolowanych wybuchów w najlepsze trwała dalej.
Teraz mnie kosztowało o wiele więcej pracy zanim doprowadziłem nas do porządku. Nie szło już tego zrobić "na sucho", musiałem zmoczyć ręcznik a potem siebie też dokładnie wymyć pod prysznicem. 
Kiedy "wszystko zaczęło się kręcić", pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było wręczenie jej szklanki soku, żeby przestała się zastanawiać nad dziwnym smakiem w ustach. Skwapliwie ją przyjęła.
Nigdy nie dowiedziała się jak przestałem być prawiczkiem.

Od tamtej pory zatrzymania wykorzystywałem już treściwiej. Ale nigdy nie dałem się ponieść fantazji do tego stopnia, żeby zupełnie się zapomnieć. Higiena i zapach spomiędzy rozwieranych i sprawdzanych dokładnie warg, były decydujące. Jej brak albo nawet kiedy tam było czyściutko ale zapach był "nie ten", uchroniło wiele piękności przed nieświadomą "chwilą zapomnienia" z nieznajomym. 
Zacząłem zaspokajać swoje potrzeby już na bezczelnego. Kiedy poziom napięcia przekraczał "stan krytyczny" a widziałem na ulicy jakieś zjawisko, robiłem "przerwę w życiu" całej reszcie i upatrzone ciało po uprzednim sprawdzeniu brałem w dziwnych pozycjach na samochodach, na środku ulicy, kiedy kierowca przypuszczalnie wciskał właśnie gaz albo hamulec a obok niego siedziała żona i dzieci. Kiedyś nawet zrobiłem to na masce samochodu księdza... Uliczne ławki, lady sklepowe, murki na skwerkach, wiele trawników, były świadkami moich dziwnych zachowań. Byłem wtedy seksoholikiem, ale który nastolatek nim nie jest. 
A i fantazje miałem wtedy nietuzinkowe. Pamiętam jak kiedyś naszło mnie "napięcie młodzieńcze" w godzinach szczytu w wielkim supersamie. Osiemdziesiąt procent klientów to były kobiety, które wyszły właśnie z pracy i robiły codzienne zakupy przed powrotem do domu. Wykorzystałem bezczelnie kilka z nich, spuszczając się w którejś z kolei, kiedy wpadłem na dziecinnie szatański pomysł. Rozebrałem do naga wszystkie kasjerki, które mogły się jeszcze komuś spodobać. Ułożyłem ich ubrania na kasach. Pękałem, zwijając się ze śmiechu, kiedy oglądałem swoje "dzieło". Już miałem wszystko uruchomić, kiedy przyszło mi do głowy że przecież można pójść dalej. Wszystkie kupujące w "wieku poborowym" pozbyły się swoich spódnic i majtek niosąc je w koszykach lub wózkach, wszystkie ładniejsze piersi zostały dokładnie odsłonięte. To mnie tak podnieciło, że jeszcze kilka tych ładniejszych i wyższych zostało nabite na stojąco - na pewno nie w butelkę. Przestałem, kiedy zostały już jedynie staruszki i klockowate pasztety.
A potem... potem działy się dantejskie sceny. Zająłem wcześniej dobre miejsce, żeby widzieć jak najwięcej. I widziałem. Ale to był ostatni raz, kiedy zrobiłem taką mega - rozbierankę. 
Dlaczego? Jakiś mąż, narzeczony albo chłopak, który wtedy był przy swojej wybrance, nie wytrzymał i tak ją uderzył że poleciała na półki nie mogąc dojść do siebie przez parę minut. Była ładna i naga, więc znalazło się kilku bardzo ochoczo pomagających a przy okazji niemiłosiernie ją obmacujących. Jeden napaleniec nawet "na żywca" zaczął robić jej palcówkę ale się wyrwała. Od tamtej pory bardzo zacząłem uważać żeby nikomu nie szkodzić.
Nie miałem tylko litości dla urzędniczek z kilkunastu biur, które załatwiały petentów nie tak jak powinny. Czasami nawet nie znalazły ubrań po "uruchomieniu", ale to były tylko te, które na pewno nie powinny pełnić obowiązków na tych właśnie stanowiskach.
Dziwne że nigdy w gazetach nie było nawet śladu moich "żartów" a w Internecie znalazłem tylko kilka pojedynczych przypadków mojej działalności.

Zapamiętałem także moje pierwsze "obrobienie" banku. Przez kilka godzin z zewnątrz obserwowałem całą halę, żeby poznać tajemnicę kluczy od sejfu, który jak się dowiedziałem wcześniej stał w pomieszczeniu monitorowanym na wiele sposobów, obok biura dyrektora. Przy okazji namierzałem kilka wartych grzechu urzędniczek. 
Jak się okazało sprawa była banalnie prosta. Klucze od pomieszczenia z sejfem były w biurku dyrektora a kod sejfu w jego portfelu. Doszedłem do tego trochę przez przypadek ale byłem potem ustawiony na długi czas. Kasa była ważna, ale wybrałem trzy urzędniczki i to je pamiętam przede wszystkim. Byłem wtedy mocno wyposzczony, więc każda dostała swoją porcję budyniu. Swoją drogą badanie DNA było jedyną drogą, żeby znaleźć włamywacza - działałem w cienkich rękawiczkach. Ale z tego co wiem nigdy nikomu nie zgłosiły że miały mokre białe ślady na bluzkach, spódnicach, majtkach czy biustonoszach. Niemożliwe żeby nie skojarzyły tych plam po zapachu i kolorze chociażby i nie połączyły tego z kradzieżą. Żadna tego nie zrobiła.
Tak samo jak o tych właśnie bankowych stratach nie było w mediach żadnej wzmianki - po prostu były niewytłumaczalne, więc ich nie było - banki w takiej sytuacji zawsze wolą stracić. 
Nigdy nie zaistniały, chociaż do dzisiaj było ich kilkanaście.

Najbardziej jednak wbiły mi się w pamięć moje wczasy na Seszelach. Wyobraźcie sobie wielką, kolorową, trójwymiarową widokówkę, na której wy jesteście jedynym ruchomym elementem. Nieskazitelnie biały piasek na olbrzymiej plaży, wielkie, zatrzymane w biegu fale, lazur czystej wody, palmy, bary pod palmowymi liśćmi serwujące najwymyślniejsze drinki i tłum prawie nagich ciał... Dla kogoś z moją "przypadłością" - raj na ziemi. 
Spacerowałem sobie brzegiem oceanu wypatrując nieprzeciętnych ciał, a kiedy znalazłem, oczywiście robiłem na kilka minut "stop klatkę". 
Pierwsza była piękna, około dwudziestoletnia mulatka. Leżała na ręczniku na boku. Miała nieziemsko zgrabne i proporcjonalne ciało. Kiedy wszystko stanęło, odciągnąłem jej troszkę brodę w dół i włożyłem go głęboko. Bawiłem się idealnym biustem zwiedzając jej gardło. Wsunąłem stopę między zaciśnięte uda wyczuwając żar i miękkość wzgórka. Cała była aksamitna. Wszędzie. Wewnątrz i na zewnątrz. Nie opuszczając jej ust, przekręciłem się zajmując się szparką. Wszystkie kobiety mają mniej więcej taką samą, niektóre tylko bardziej opaloną - jak wtedy stwierdziłem. Szybko mnie "załatwiła", bo szczytowanie nastąpiło bardzo nieoczekiwanie. Wystrzeliłem w ustach nie panując nad sobą i żałując tego sekundę później, bo mogła się zakrztusić. Schowałem małego do bermudów i odstąpiłem dwa kroki uruchamiając czwarty wymiar. 
Nie zakrztusiła się. Gładko przełknęła zaraz później zastanawiając się intensywnie co to było. Mimika jej twarzy była jednoznaczna. Odszedłem powoli zwijając się wewnątrz ze śmiechu".

Kilka godzin później natrafiłem na inne wspaniałe ciało, równie mocno opalone. 
Przez całe wczasy konsekwentnie omijałem dużym łukiem wszystkie blade Szwedki, Niemki i Angielki. 
Ta kreolska piękność leżała na plaży w takiej pozycji, że przy odrobinie fantazji, można było sobie wyobrazić leżącego na niej wielkiego... powiedzmy murzyna, energicznie pracującego pośladkami. Leżała na plecach z szeroko rozwartymi udami. O trzy numery za małe bikini, wcale nie zakrywały kształtów jej głębokiego rowka między udami ani stojących sutków na ponadprzeciętnie dużych piersiach. 
Kiedy już byłem jedynym ruchomym elementem tej pocztówki, długo stałem podziwiając jej wybujałe zalety na zgrabnym, szczupłym ciele. Korzeń od samego patrzenia maksymalnie się usztywnił... i zaślinił. Nie pozostało nic innego jak odsunąć troszkę mikroskopijne majtki i wbić się po nasadę. Nie była mokra, ale moja lubrykacja wystarczyła w zupełności. Schował się cały. Używałem sobie na niej z zaciekłością królika i siłą kafara, ale dno wyczułem główką tylko parę razy, dopiero kiedy założyłem sobie jej łydki "na pagony". Może miałem za krótkiego (do tej pory wystarczał mi śpiewająco), może ona mimo że była bardzo wąska, była za głęboka... Ale spazmatyczny wytrysk nastąpił znowu za nieoczekiwanie. Nie byłem do końca zadowolony i usatysfakcjonowany. "Za karę" zabrałem jej bikini na pamiątkę. Kiedy je chowałem do torby plażowej, zobaczyłem jak biały strumyk spływa między śniade pośladki. To mi poprawiło humor.
Odszedłem przezornie kilka metrów zanim uruchomiłem rzeczywistość. Przyjęła wszystko z nieoczekiwanym spokojem. Sięgnęła między uda, przyjrzała się swojej dłoni i... wytarła ją w piasek. Bez pośpiechu sięgnęła do torby i założyła kretonową, kolorową sukienkę. Zastanowiło mnie jej zachowanie. Na jej nagość nie wiem czy chociaż zwróciło uwagę ze trzy osoby, prawdopodobnie tylko ja.

Ale ta plaża naprawdę ożywała dopiero wieczorem. Od dziesiątej ściągała do barów cała osada wraz ze wszystkimi turystami. Zaczynał się gwar, tańce, biesiadowanie, nocne kąpiele. W plamach większego cienia pod palmami rozlegały się całą noc jęki, sapania, czasami nawet okrzyki oznajmiające wszystkim czyjś kolejny orgazm. Nikt na to nie zwracał większej uwagi. Tuż przed świtem plaża pustoszała a około ósmej wracali ci którzy wieczorem opuścili ją jako pierwsi.

Tego pierwszego wieczoru wpadła mi w oko piękna Kreolka w bardzo zwiewnej, białej maxi. Brylowała w dość dużym towarzystwie, była jego centrum. Wspaniale tańczyła. Biała plama w mroku nocy, nie mogła nie rzucać się w oczy. W końcu nie wytrzymałem - zatrzymałem tą piękną rzeczywistość.
Całe towarzystwo siedziało w wiklinowych fotelach na plaży, wokół małego stolika ze szklanym blatem zastawionym różnymi kolorowymi drinkami.
Uniosłem ją z fotelem i odwróciłem o sto osiemdziesiąt stopni. Miałem przed sobą bardzo pociągającą dwudziestolatkę - inna sprawa że w tamtych okolicach trzydziestolatka to kąsek rzadko kiedy na tyle łakomy żeby go zauważyć. Klęknąłem w piasku, zadzierając jednocześnie białą maxi. Miała nogę założoną na nogę, ciemne uda pięknie kontrastowały z prawie fluorescencyjną bielą. Była bez majtek. Zadarłem sukienkę na biodra i rozsunąłem zgrabne nogi. Wcześniej widziałem że miała karnację kawy z mlekiem, ale w tym mroku była prawie murzynką. Rozsunąłem jej szeroko nogi zakładając je na poręcze fotela. W ciemnym zaroście błysnęła ciemno krwista szrama. Przejechałem po niej palcem i rozkleiła się jak wrota Sezamu. Rozkleiła się z głośnym mlaśnięciem. Czyżby stosunkowo niedawno zwiedzał ją jakiś sztywny ptyś i nie zdążyła nawet założyć majtek... już nie wspominając o umyciu się. Mój chętny dyzio aż szalał w spodniach, domagając się uwolnienia. Zgodziłem się z nim. Ale ponieważ między udami było podejrzanie lepko, pozostałem w górnych partiach jej ciała. Pozwoliłem jej piersiom głębiej pooddychać pomagając im uwolnić się przez wielki dekolt. Ochoczo to zrobiły, otulając zaraz potem szczelnie małego. Wkrótce mocno zyskał na objętości i długości wdzierając się samą główką miedzy lekko rozchylone usta.
Miała zdaje się pecha, bo erupcja nastąpiła kiedy nie wchodził do ust. Cały biust, szyja i prawy policzek lśniły od tego wystrzału. Przestawiłem ją znowu o sto osiemdziesiąt stopni zostawiając ją z nogami na poręczach, biustem na wierzchu i zadartą do bioder suknią. Z ciemności obserwowałem co się będzie działo gdy czas ruszy. 
Gorączkowo odsłoniła to co zwykle powinno być schowane, ale poza tym nie działo się nic, spokojnie usiadła zakładając nogę na nogę i jednocześnie zakrywając je tą fluorescencyjną bielą. Ale jednak po kilku minutach poszła z dwoma towarzyszami zabawy do palmowego gaju. Szła dosyć ochoczo.

Tak mijał dzień za dniem, noc za nocą aż nadszedł koniec wczasów. 
Na lotnisku bardzo spodobała mi się stewardessa o hinduskim typie urody. Zatrzymałem czas podczas kołowania i znalazłem ją na rozkładanym foteliku w przejściu z tyłu samolotu. Siedziała razem z koleżanką... Zatrzymanie czasu kiedy byliśmy w powietrzu nie wchodziło w grę, chyba byłem za przesądny.

To są historie sprzed wielu lat. Dzisiaj nastąpił przesyt. Ciało musi być naprawdę idealne żebym się na nie skusił. Teraz już działam raczej w najbliższej okolicy, wśród znajomych... - czasami nie mając nawet kosmatych intencji, powodowany tylko ciekawością. Teraz się ustatkowałem - żona, dzieci, więc korzystam z moich szczególnych umiejętności przeważnie żeby podnosić stopę życiową rodziny. Postanowiłem zaliczyć się do pierwszej dziesiątki najbogatszych ludzi na świecie a to wcale nie jest takie łatwe. Mam teraz mnóstwo pracy.
W każdym razie jeśli dzień minie wam podejrzanie szybko, albo wstaniecie o zwykłej porze niewyspani, to wiecie już komu to zawdzięczacie.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





LOL lol

mine


Komentarze

Andrzej16/01/2014 Odpowiedz

Opowiadanie wspaniałe, niezwykła twórczość. Czekam na część dalszą.

mam nadzieje ze będa kolejne opowiadania :) bo to było super :)

opowiadanie dosc ciekawe, przemyslane,a nie na lapu capu,przyjemnie sie je czyta, widac dojrzalosc autora

Ktoś18/03/2015 Odpowiedz

Naprawde świetne opowiadanie.

Cz\'s4/04/2015 Odpowiedz

Stary to jest zajebiste czekam na kolejne opowiadania od ciebie. Nie zwykle oryginalny pomysł by motyw z zaptrzymywaniem czasu wykorzystać do tego typu opowiadania. Sam bym pewnie tak wykorzystywał taką moc. Czekam na kolejne.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach