Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pan Zepsuty

 Co jest ze mną nie tak? Kolejna potencjalna żona. Kolejna potencjalna matka moich potencjalnych dzieci mnie zostawiła. Czy jestem zepsuty? Dlaczego nie potrafię znaleźć drugiej połówki? Dlaczego żadna kobieta ze mną nie wytrzymuje? Próbowałem znaleźć odpowiedź w książkach. Próbowałem w Internecie. Żadne źródło nie dostarczyło satysfakcjonującej odpowiedzi. Moja najlepsza przyjaciółka, Maja, mówi, że powinienem wybrać się do specjalisty. Maja jest studentką trzeciego roku psychologii. Śliczna kobietka. Poznaliśmy się jakieś trzy lata temu na imprezie u Kuby, jak się okazało, naszego wspólnego znajomego. Mieliśmy parę wspólnych przygód jednak o tym innym razem. Cenię Maję nie za jej wspaniałe, drobne, kobiece ciało, a za jej dojrzałą osobowość. Maja zawsze wie co powiedzieć. Wie jak zachować się w każdej sytuacji. To ona poleciła mi udanie się do seksuologa. No i jestem. Stoję przed budynkiem przychodni, w którym mieści się gabinet lekarza, który rzekomo jest w stanie zaradzić moim troskom.

Wejście do budynku wygląda nowocześnie. Przyzwoite oświetlenie, świeżo odmalowane ściany i poręcze zachęcają do wejścia. Wchodzę więc. Pierwsze, co rzuca się w oczy to tłum starszych ludzi czekających w kolejce do recepcji. Wszędzie czuć zapach starych ludzi. Zapowiada się ciekawie. No nic, nie mogę się zniechęcać. Myśl o dłuższym postoju w kolejce z towarzyszącym odorem starszyzny nie napawa radością. Jak zbawienie kątem oka dostrzegłem tablicę informacyjną wskazującą między innymi mojego specjalistę. Pokój 69, piętro pierwsze. Interesujące. Są dwie opcje dostania się na pierwsze piętro. Pierwsza opcja to schody, druga ciasna winda. Nie chcąc ryzykować zamknięcia w ciasnej puszcze z jednym z klientów przychodni wybieram schody. Zaraz po wejściu na piętro zauważyłem pokój 69. Przed pokojem stały trzy, albo cztery krzesła obite materiałem imitującym skórę. Usiadłem na trzecim z nich licząc od drzwi , ponieważ na pierwszym siedziała kobieta, około 40 lat. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ot taka, zwyczajna pani, pewnie matka dwójki dzieci, o twarzy widocznie zmęczonej życiem. Kątem oka zerkałem na nią, próbując dopatrzeć w niej czegoś dla mnie atrakcyjnego. Mimo szczerych chęci nie udało mi się owej cechy znaleźć. Może głos? Zapytałem więc:

- Dzień dobry. Pani do doktor Malickiej ?

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się nieśmiało – Owszem.

- O, to ja po Pani. - Jakoś nic lepszego nie przyszło mi do głowy.

Ciekawość swą zaspokoiłem. Jej głos również nie był porywający. Skupiłem moją uwagę na plakacie promującym zdrowe odżywianie i aktywny ruch życia. Chwilę po tym jak przeczytałem niezmiernie interesującą lekturę plakatową, drzwi od pokoju 69 otworzyły się, wyszedł z nich pan w skórzanej kurtce, około pięćdziesiątki. Spojrzał na panią siedzącą obok, skinął głową w moją stronę i minął mnie, kierując się do schodów. Po kilkunastu sekundach pani doktor wezwała siedzącą obok osobę. Dopiero gdy weszła do środka poczułem dziwny ścisk żołądka. Zaczynałem się stresować. Dotarło do mnie, że nie mam zielonego pojęcia jak zacząć. Co powiem? Czy mogę zaufać tej lekarce? W głowie przechodziły mi setki scenariuszy rozmowy. Żaden z nich nie miał większego sensu. Ręce miałem spocone, lekko trzęsące. Nie ma mowy – pomyślałem. Spadam stąd. Już zbierałem się do wyjścia gdy drzwi się otworzyły. Czyżby moje kontemplacje trwały tak długo ? Zerknąłem na zegarek – od wejścia kobiety do gabinetu minęła prawie godzina. Raz kozie śmierć.

- Do widzenia – powiedziała pani

- Do widzenia – odpowiedziałem, nieśmiało wchodząc do gabinetu.

Gabinet wyglądał całkowicie inaczej niż pozostałe pokoje lekarskie. Nie wyglądał jak sterylnie czyste pomieszczenie, gdzie dokonywane są zabiegi chirurgiczne. Wyglądał raczej jak gabinet psychologa z amerykańskich filmów. Ładne, dębowe meble, gdzieś pod ścianą regał z dziesiątkami naukowych książek. Niewielkie, uchylone okno, przysłonięte bordową zasłoną. Na samym środku skórzana kanapa, a obok niej siedząca na fotelu doktor Malicka.

- Pan Sierski? - zapytała poprawiając okulary

- Tak, to ja

- Proszę usiąść – wskazała na sofę

Podszedłem i wciąż rozglądając się usiadłem po prawej stronie. Pani doktor była kobietą atrakcyjną jednak nie w moim typie. Niby miała wszystkie cechy kobiety, które w naszym społeczeństwie świadczą o atrakcyjności – spory biust, zadbane włosy i zęby, generalnie przyjemną aparycję jednak brakowało jej tego 'czegoś'.

- W czym problem? - zapytała bez emocji.

- Hm. Trochę to krępujące. – zaskoczyła mnie bezpośredniością

- Nic nie wyjdzie poza ten pokój. Proszę się nie martwić. - próbowała nakłonić mnie do mówienia

- No okay. Mam problem z kobietami. Kocham je, chcę z nimi być, to znaczy z jedną. Chcę kochać i być kochanym. Nie potrafię zbudować związku. Seks nie jest takim, jakim wydaje mi się być powinien.

Spojrzała tylko na mnie jakby chciała bym mówił dalej.

- Próbowałem z wieloma kobietami stworzyć działającą relację. Zawsze kończyło się frustracją, nieudanymi zbliżeniami. - tłumaczyłem

- Co pan przez to rozumie? - dopytywała.

I tu zaczęło się tłumaczenie moich chorych relacji z matką. Opowiadałem również o tym co robiłem siostrze i co robiłem z kuzynem. Wstęp był długi. W pewnym momencie cały wstyd i zahamowania jakby zniknęły. Jakby ktoś odetkał korek. Wszystko ze mnie wypływało.

-Proszę mi powiedzieć o relacjach z matką. Co pana zdaniem było nie tak ? - zapytała doktor.

A ja odpowiedziałem.

Zacząłem opowieść o moim pierwszym kontakcie seksualnym. Miałem wtedy dwanaście lat. Po odejściu ojca do młodszej kobiety zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia naszego mieszkania w Warszawie. Ojciec miał mnóstwo pieniędzy. Prowadził swoje przedsiębiorstwo zajmujące się spedycją. Nie o nim jednak mowa. Razem z matką i Natalią, moją siostrą, przenieśliśmy się do Łodzi. Jakiś znajomy matki prowadził tam swój biznes, zatrudnił ją, załatwił jej małe mieszkanie, kawalerkę, i jakoś szło. Nie żyliśmy w bogactwie, jednak do garnka było co włożyć. Mieliśmy jeden pokój. W przeciwieństwie do siostry miałem problem z zaaklimatyzowaniem się w nowym środowisku. Jakoś nie potrafiłem nawiązywać kontaktów z rówieśnikami. W szkole mi nie szło, do tego dochodziły koszmary i nieprzespane nocy. Dość często zdarzał mi się moczyć. Spałem w jednym łóżku z siostrą, której przemoczone prześcieradło średnio 3 razy w tygodniu nie do końca odpowiadało. Robiła z tego powodu małe awantury i płacze. W pamiętną noc pierwszego kontaktu sytuacja była podobna. Obsikane łóżko, awantura i płacz. Było około drugiej w nocy. Natalia powiedziała, a raczej wykrzyczała, że nie chce ze mną spać, więc mama, po przebraniu prześcieradła , zaproponowała mi kawałek miejsca na swoim łóżku. Poszedłem najpierw się umyć. Zdjąłem przemoczony spód od pidżamy i założyłem luźne bokserki. Wszedłem do łóżka mamy i zasnąłem. Obudził mnie zły sen. Podejrzewam, że jęczałem, bo mama również nie spała. Przytuliła mnie do piersi i powiedziała:

- Nie bój się synku. Teraz ty jesteś mężczyzną w domu. Musisz być silny.

Teraz rozumiem, że jej miłość do mnie nie była do końca zdrowa. Dała mi buziaka w czoło i zamknęła oczy. Ja również próbowałem zasnąć. Zamknąłem oczy i leżałem oczekując na spokojny sen, za którym tak tęskniłem. Po przeszło godzinnej próbie zaśnięcia usłyszałem szept:

- Śpisz?

Zignorowałem to próbując zasnąć.

- Karolku, śpisz? - ponownie zapytała mama.

Starałem się nie reagować gdyż czułem, że jak się ruszę lub odpowiem to oddalę moment zaśnięcia, czego nie chciałem. Leżałem jeszcze chwilę wsłuchując się w ciszę gdy poczułem delikatny ruch kołdry pod którą leżeliśmy razem z mamą. Rytmiczny ruch pierzyny był jakby zsynchronizowany z przyśpieszającym oddechem mamy. Miałem wrażenie, że próbuje stłumić swój oddech. Na chwilę jej się to udało. Ruchy kołdry również ustały. Usłyszałem znowu:

- Śpisz Karol?

Moją odpowiedzią była cisza. Nie wiem właściwie dlaczego udawałem, że śpię. Ten oddech mamy w jakiś dziwny sposób mnie fascynował. Nie chciałem żeby się to kończyło. Poczułem jakby mama się do mnie przybliżyła, może oparła delikatnie na mnie. Pamiętam, że leżała na boku, czułem ciepło jej uda na boku mojego uda i gorący oddech na szyi. Po paru minutach, delikatnie położyła rękę na moim brzuchu. Przez długi czas po prostu tam leżała. Nie ruszała nią. Dopiero po jakimś czasie i po ponownym pytaniu czy śpię ruszyła w dół. Dotknęła mojego podbrzusza w miejscu gdzie włosy zaczęły mi wyrastać dopiero po dwóch czy trzech latach. Przesuwała ręką powoli. Bardzo powoli. O jakiś centymetr na minutę w różnych kierunkach. W momencie gdy otarła ręką przez majtki o mojego penisa spanikowałem. Było to nieziemskie uczucie. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Jednak spanikowałem i odwróciłem się na bok, twarzą w jej stronę dalej udając, że śpię. W tym samym momencie gwałtownie cofnęła rękę. Musiała być wybitnie zaskoczona moim ruchem, gdyż wręcz czułem jej walące serce. Uderzało w taki sposób w jaki uderza, gdy ktoś nas na czymś prawie przyłapie. Jak w momencie kiedy próbujemy coś ukraść w sklepie i akurat mijamy ochroniarza, albo gdy mamy przy sobie jakieś nielegalne substancje, a mijamy policję. Oboje udawaliśmy, że śpimy. Po jakichś dwudziestu minutach znowu usłyszałem:

- Karolku…

Oczywiście udawałem, że śpię.


W tym momencie doktor Malicka zarzuciła nogę na nogę, chrząkając skinęła w moją stronę. Spojrzałem w dół. Moje spodnie były wypchnięte. Totalnie niekontrolowana erekcja wprawiła mnie w zakłopotanie.

- Przepraszam najmocniej – powiedziałem spuszczając wzrok.

- Nic nie szkodzi, często się to zdarza. Proszę kontynuować. - powiedziała pani doktor.

Leżałem odwrócony w stronę mamy. Czułem jej oddech na czubku mojej głowy. Kilka centymetrów przed moją twarzą znajdowały się jej piersi okryte jedynie granatową, aksamitną koszulą nocną. Z tej odległości idealnie czułem kokosowo-czekoladowy zapach jej balsamu do ciała oraz emanujące od niej ciepło. Czułem przyśpieszające bicie mojego serca. Do tego to dziwne wtedy uczucie w brzuchu. Oboje leżeliśmy w tej pozycji przez dłuższą chwilę. Gwałtowne bicie serca mamy znacznie się już uspokoiło. Nie wiem nawet kiedy, ale zbliżyła się do mnie. Czołem dotykałem nagiej części jej piersi, które odkrywał dekolt. Pamiętam, że czułem niezwykły spokój. Błogość. Do tego bardzo przyjemne uczucie pod majtkami. Mój krótki i cienki wtedy penis wydawał się wyczulony na wszelki dotyk. Każde muśnięcie bawełnianych bokserek było dla mnie niemożliwie przyjemne. Bardzo powoli, tak żeby nie wywołać ruchów kołdry, zsunąłem rękę po biodrze do krocza. Ułożyłem penisa między dwoma palcami i delikatnie, powoli ściskałem. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nieznacznie przyśpieszałem, zwiększałem siłę nacisku, nieświadomie wywołując delikatny ruch kołdrą. To było boskie uczucie. Nagle jednak odniosłem wrażenie, że mama się poruszyła. Zastygłem w bezruchu z członkiem między palcem wskazującym a kciukiem. Czułem delikatny ruch kołdry. Nie potrafiłem zlokalizować jego źródła do czasu, gdy poczułem ciepło na mej ręce. Była to dłoń mamy. Delikatnie objęła moją rękę i jakby chciała wprowadzić moją dłoń w ruch podobny do poprzedniego. Uczucie strachu, które przed chwilą mnie przeszyło szybko minęło. Wróciło nieziemskie podniecenie. Mama ruszała moją dłonią, obejmując mnie drugą ręką i przyciągając do siebie. Wtuliłem się w jej sporych rozmiarów piersi. Jej ciepłe, miękkie, pachnące piersi na mojej twarzy działały jak najpotężniejszy na świecie afrodyzjak. Po przytuleniu wystarczyło dwadzieścia sekund i po raz pierwszy w życiu doznałem orgazmu. To było nieziemskie uczucie. Uczucie, do którego żadna inna kobieta przez długi czas nie była w stanie mnie doprowadzić. Po wszystkim czułem się dziwnie. Nie podobało mi się uczucie na penisie. Puściłem go, a mama objęła całą moją dłoń i przysunęła do swoich ust dając mi buziaka.

- Dobranoc aniołku, jutro porozmawiamy. -powiedziała szeptem.

Ja jednak nic nie odpowiedziałem. Cała sytuacja trochę mnie speszyła. Próbowałem zasnąć przez długi czas, jednak bez skutku. Dopiero koło trzeciej nad ranem przyszedł upragniony sen. Obudziłem się grubo po dziesiątej. Wstałem z łóżka, rozejrzałem się po pokoju i dostrzegłem siostrę w pidżamie siedzą przy stole z grzanką w dłoni, a za nią mamę w białej koszuli, czeszącą Natalii włosy.

- Panie Karolu, niestety na dziś musimy skończyć. Minęła już godzina, a czekają kolejni pacjenci. - przerwała pani doktor.

- Oj. Rozumiem. Rozgadałem się, przepraszam.

- Nic nie szkodzi. Wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze, że się pan otwiera. Zaczniemy od tego miejsca na następnej sesji. Muszę dobrze zrozumieć pana relacje z matką. Następna wizyta za tydzień o czternastej pasuje panu? - zapytała

- Jak najbardziej. - odpowiedziałem bez namysłu.

- W takim razie do zobaczenia. - pożegnała się, po czym zajrzała do notatnika

- Do widzenia.

Wychodząc z gabinetu odczułem jakąś ulgę. Czułem się jak po wyjściu z konfesjonału. Czysty. Może będzie dobrze – pomyślałem. Zszedłem na dół, mijając wcale nie mniejszą niż wcześniej kolejkę i rzuciłem nie oczekując odpowiedzi:

-Do widzenia państwu!





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





k ch

Osoby wymienione w opowiadaniu są postaciami fikcyjnymi. Żadna z opisanych wyżej sytuacji nie miała miejsca. Wszelkie podobieństwa do osób rzeczywistych są przypadkowe i niezamierzone.

Jeżeli opowiadanie zostanie ciepło przyjęte napiszę ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i proszę o wyrozumiałość, gdyż stawiam pierwwsze kroki w pisaniu opowiadań. Dobrej nocy!


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach