Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Rozne rodzaje milosci... cz. I Marek

Jezioro Kisajno, wyjście z kanału Łuczańskego, czternasty lipca. Czterdziestojednoletnia Anna, kapitan jachtowy, prowadziła swoje Tango o wdzięcznej nazwie „Bajeczka” w kierunku Sztynortu. W kokpicie siedział z nią niespełna siedemnastoletni syn, Marek. Spędzali wspólnie kolejne wakacje na Mazurach. Od sześciu lat, co roku pływali razem przez miesiąc. To były zawsze ich chwile, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, bez codziennego pośpiechu do szkoły, pracy czy innych zajęć dnia powszedniego. Pogoda piękna, wiał lekki wiaterek ze wschodu. Jacht, nieznacznie pochylony na lewą burtę, płynął cicho na północ. Drobne fale, rozcinane dziobem, pluskały delikatnie o kadłub. W Sztynorcie zamierzali zjeść obiad w tawernie, która oferowała smaczne posiłki dostępne dla kieszeni przeciętnego żeglarza– turysty.

- Mareczku, przejmij ster.

- Już, mamo.

- Kurs na Sztynort.

- Jest, kurs na Sztynort – potwierdził po żeglarsku chłopak.

– Ster przejąłem.

- Ster zdałam. - Anna przekazała rumpel synowi.

Położyła się na słońcu. Spod przymkniętych powiek obserwowała swojego kochanego, młodego żeglarza. Marek spokojnie prowadził „Bajeczkę” przez jezioro. Uważnie obserwował inne jachty płynące w pobliżu. Promienie lipcowego słońca pieściły ciepłem zgrabne ciało kobiety. Czas był dla niej łaskawy. Wyglądała na co najwyżej trzydzieści, trzydzieści kilka lat i to pomimo urodzenia dwójki dzieci. Zamknęła oczy i różne myśli zaczęły przechodzić przez jej głowę.

Wspominała męża, z którym pływała wcześniej, córkę. Wyszła za Karola bardzo wcześnie, bo mając zaledwie dziewiętnaście lat, to był syn przyjaciół rodziców,. Razem wyjeżdżali na wakacje, razem chodzili do szkoły, tylko on do klasy o dwa lata starszej. Kochali się „na zabój” i nie wyobrażali sobie życia innego, niż razem.

Siedem lat temu okrutny los zabrał Annie ukochanego męża. Pijany kierowca doprowadził do czołowego zderzenia i Karol zginął, wracając ze służbowego wyjazdu do Berlina. Jako świetny prawnik pracowała w renomowanej kancelarii adwokackiej i nie brakowało jej pieniędzy na codzienne życie. Obydwoje kochali żagle i zaszczepili tę miłość pociechom. Basia zdobyła stopień sternika w wieku niespełna osiemnastu lat, a Marek już miał żeglarza, a w następnym roku zamierzał zdać egzamin na jachtowego sternika morskiego. „Bajeczka” to łódź kupiona za pierwszą premię Karola, po pięciu latach małżeństwa.

Marek zerkał na matkę w białym bikini, bardzo skąpym, którego stanik składał się z dwóch trójkącików, powiązanych cienkimi sznureczkami, a dół ledwo zasłaniał łono. Duże piersi, rozsunięte lekko na boki, nie mieściły się pod materiałem. Tak naprawdę, zasłaniał on tylko brodawki z otoczkami. Wyglądała w tym stroju jak młoda dziewczyna. W siedemnastoletnim ciele chłopaka buzowały hormony. Do tej pory był jeszcze prawiczkiem. Miał dziewczynę, ale poza pocałunkami i delikatnymi pieszczotami nie posunęli się dalej. Matka stanowiła dla niego ideał kobiety i o takiej skrycie marzył. Jej widok spowodował u niego podniecenie, widoczne w obcisłych kąpielówkach. Usiadł tak, żeby nie było tego widać. Wstydził się i nie chciał, żeby zauważyła.

Lekko uchyliła powieki i obserwowała syna za sterem. Nie uszedł jej uwadze widok wzwiedzionego członka. „O czym on teraz myśli?” - zastanawiała się. - „Pewnie tęskni za Klarą. Szkoda, że nie mogła popłynąć z nami, lubię ją. Swoją drogą, ciekawe, jak daleko zaszli we wzajemnych kontaktach.” Zdawała sobie sprawę, że młodzież nie tylko trzyma się za ręce i słodko patrzy sobie w oczy. Sama też, jako nastolatka, robiła różne rzeczy z Karolem. „Pierwszy raz” przeżyła z nim dwa miesiące przed ślubem. Wspominała to, jako piękny akt miłości z ukochanym narzeczonym. Oboje bardzo lubili seks i mieli nań ochotę zawsze, niezależnie od miejsca, pory dnia i innych okoliczności. Można powiedzieć, że byli uzależnieni od seksu. Ale tylko ze sobą, to im wystarczało. I nagle wszystko się urwało. Ułamek sekundy, alkohol i... Koniec. Annie świat się zawalił. Została sama z dwójką dzieci. Od trzech lat nie kochała się z żadnym mężczyzną, poza Adamem, ale była to krótka znajomość. Miała trwać dłużej, ale nie mogli się porozumieć właśnie w kwestii życia intymnego. Po stracie męża poświęcała cały swój czas dzieciom i pracy. Radziła sobie, masturbując się prawie codziennie.

Podniosła głowę i zobaczyła zaczerwienioną twarz Marka. Usilnie wpatrywał się w przestrzeń przed jachtem, jakby chciał udowodnić matce, że bardzo uważa na to, co dzieje się na wodzie. Nie dała po sobie poznać, że cokolwiek dostrzegła. Dopływali do celu. Sternik precyzyjnie dobił do pomostu.

Zwinęli żagle i poszli na obiad. Po południu dotarli do zatoczki na Kisajnie, gdzie zamierzali spędzić noc. Po ustawieniu „Bajeczki” na postój, Anna poszła popływać. Chłodna woda przyjemnie obmywała ciało rozgrzane słońcem. Marek siedział na pokładzie, czytał książkę.

- Chodź – zawołała go matka. – Ochłodzisz się.

- Za moment. Chłopak skończył rozdział i wskoczył do jeziora.

Rzeczywiście, kąpiel była mu potrzebna po gorącym, słonecznym dniu. Przyglądał się pływającej koło niego na plecach kobiecie. Wzgórki piersi wystawały ponad wodę, a sterczące brodawki odznaczały się pod białymi trójkącikami stanika. Prześwitujący, mokry materiał pozwalał zobaczyć też kępkę włosów łonowych pod majteczkami. Udała, że nie widzi świdrujących oczu nastolatka. Marek po chwili do niej dołączył.

Wieczorem siedzieli w kokpicie, patrząc na rozgwieżdżone niebo. Anna pokazywała synowi różne konstelacje widoczne nad głowami. Tłumaczyła zasady określania pozycji astronomicznej, żeby wiedział, jak odnaleźć swoją pozycję na morzu i wyznaczyć właściwą drogę do portu docelowego. Dziś, wobec powszechnej dostępności nawigacji satelitarnej, przy pomocy GPS, żeglarze nieczęsto umieli posługiwać się tradycyjnymi metodami. Marek przyglądał się matce w świetle lampki wiszącej na ścianie kabiny, zarysowi jej piersi pod trykotowym t-shirtem, doskonale widocznemu przy bocznym oświetleniu. Poczuł, że członek rośnie mu w spodniach. Próbował skupić się na astronomii, ale nie dawał rady. Pod pretekstem późnej pory i zmęczenia poszedł do koi. Anna sprawdziła jeszcze, czy kotwica dobrze trzyma i też znikła w kabinie. Przechodząc obok syna, zobaczyła jego otwarte oczy. Zatrzymała się.

- Nie możesz zasnąć?

- Nnnieee... – odparł drżącym głosem.

- Coś się stało?

- Nie... tak... – mówił z wyraźną trudnością, po sekundzie wyrzucił z siebie. - Podobasz mi się.

- Chyba zauważyłam to dzisiaj.

- Myślałem, że potrafiłem to ukryć.

- Zapominasz, że matka zauważa więcej niż to, co widzą oczy. Przecież jesteś normalnym nastolatkiem, dorastającym młodzieńcem. Rozmawialiśmy o tym niejeden raz. Z Klarą ci się nie układa?

- Nie, jest świetnie. A dziś dotarło do mnie, że jesteś piękna – odpowiadał, ciągle zdenerwowany.

- Nie mów tak. Jestem twoją matką, a matki mają być aseksualne. Poznałam Klarę na tyle, by móc powiedzieć, że przypomina mnie. I pewnie dlatego to ją właśnie wybrałeś. Podświadomie szukałeś dziewczyny podobnej do matki. - I to jest moje nieszczęście. Bo cię pragnę, chcę cię dotykać, pieścić, spać z tobą. – Prawie wykrzyczał nagromadzone emocje.

- Przecież to jest niemożliwe, wiesz o tym. – Odwróciła się.

Chłopak zamilkł. Na tym rozmowa się urwała, ale Anna wiedziała, że to jeszcze nie koniec kłopotów. Życząc mu dobrej nocy, poszła do kabiny dziobowej. Nie mogła zasnąć, tak poruszyła ją rozmowa z synem. Cieszyła się z jednej strony, że miał odwagę powiedzieć to wszystko, a z drugiej, bała się swojej reakcji, że ona sama nie wytrzyma już dłużej bez mężczyzny i zrobi coś, czego będzie później żałować. Uświadomiła sobie, że cała ta sytuacja też na nią podziałała, poczuła wypływającą spomiędzy nóg wilgoć. Usłyszała ciężki, sapiący oddech Marka, dochodzący ze środka kabiny i ciche szuranie kołdry. Wiedziała, że on się tam onanizuje. To ją jeszcze bardziej podnieciło. Wsunęła rękę w spodnie od pidżamy, sięgając palcami wejścia do pochwy. Było tam już bardzo mokro i gorąco. Kilkanaście sekund ruchów palcami wyzwoliło silny orgazm, dużo silniejszy, niż zwykle przy masturbacji. Jej ciało domagało się twardego kutasa. W jednej chwili przypomniała sobie seks z Karolem, i jaką dawał jej rozkosz. Musiała się jeszcze raz dopieścić. Dopiero po drugim szczytowaniu zasnęła.

Wczesnym rankiem Anna zajrzała do kabiny, gdzie spał Marek. Widoczne były tylko nogi, wystające spod kołdry. Oddychał spokojnie. Spał głęboko. Zmieniła pidżamę na jednoczęściowy kostium, wzięła kilka swoich rzeczy do prania razem z mokrymi po nocnych przeżyciach spodniami i zeszła do wody. W otworze zejściówki pokazała się zaspana twarz syna.

- Już wstałaś?

- Jak widzisz – odpowiedziała. – Korzystając z dobrej pogody, muszę zrobić małe pranie. Może masz coś do prania? Zostaniemy tu na dwa, trzy dni.

- Nie, dziękuję. To ja przygotuję śniadanie – zaoferował się chłopak.

Cały dzień spędzili na pływaniu, opalaniu się i czytaniu książek. Anna uważnie obserwowała syna. Widziała, jak ukradkiem się jej przygląda, jak w jego oczach migają błyski pożądania. Podniecenie dawało znać o sobie niepokojem w dole brzucha i wilgocią w kroczu. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że jej własny syn staje się dla niej obiektem seksualnych marzeń. Teraz przypomniała sobie różne zdarzenia z ostatnich tygodni, jeszcze w domu. Wrzucając do pralki swoją bieliznę, kilkakrotnie zauważyła wilgotne plamy. Myślała, że woda chlapnęła z umywalki. Teraz dotarło do niej, to Marek onanizował się, używając bielizny matki i zostawiał ślady spermy. Że uprawia masturbację – normalne w jego wieku; że używa jej bielizny – nie szkodzi, można wyprać, ale to jednak trochę dziwne. Sama też onanizowała się od trzynastego roku życia. Gdy zaczęła uprawiać seks z Karolem, przestała. Po jego przedwczesnej śmierci wróciła do masturbacji, nawet kupiła sobie wibrator w kształcie penisa. Leżał głęboko schowany, w miejscu niedostępnym dla domowników. Ze swoimi dziećmi rozmawiała niejeden raz na temat dojrzewania, różnic miedzy kobietą a mężczyzną. Stosownie do wieku, otrzymywali wyczerpujące informacje o życiu intymnym człowieka, że masturbacja to nic złego, bo większość młodych ludzi obojga płci musi rozładowywać pokłady napięcia seksualnego. O tym, że współżycie wiąże się z odpowiedzialnością za tę drugą osobę i nie należy zaczynać zbyt wcześnie. Zarówno Basia, jak i Marek mieli zaufanie do matki i nieraz zwierzali się jej z różnych swoich problemów, wspólnie szukając dobrego rozwiązania. Strata ojca spowodowała jednak szybsze dorastanie obojga.

Wieczorem, siedząc w kokpicie oświetlonym srebrzystym blaskiem księżyca, Anna sama zaczęła rozmowę z Markiem.

- Wczorajsza nasza rozmowa i twoje wyznanie nie dały mi spać. – Zwróciła na syna swoje ciemne oczy. - Długo rozmyślałam. Jesteś już prawie dorosły i chyba mogę z tobą rozmawiać otwarcie. Wiesz, że seks to wyraz głębokiej miłości dwojga ludzi.

- Wiem. – Niespodziewanie objął matkę i pocałował w usta.

- Nie. – Próbowała się bronić, w głębi duszy jednak tego chciała.

- Kocham cię, kocham! – wysapał w przerwie pocałunku.

Nie puszczał. Jego ręka powędrowała na piersi kobiety. Anna jeszcze walczyła z Markiem, lecz jej opór malał z każdą sekundą. Pragnienie seksu z młodym mężczyzną zaczynało brać górę nad rozsądkiem.

- Nie wolno nam...

- To będzie tajemnica, tylko nasza – zapewnił.

Nie przestawał pieścić matki przez koszulkę. Brodawki natychmiast stanęły „na baczność”, tworząc małe wypukłości na materiale. Zaczęła oddawać pocałunki. Rozum się wyłączył, zawładnęło nią ciało, żądne miłości mężczyzny. Nieważne, że to jej syn, że to niemoralne. W tej chwili liczyły się tylko doznania seksualne. Dotknęła Marka, poczuła twardego, podniesionego do góry penisa. Jednym ruchem zdjęła koszulkę, uwalniając swoje dorodne, jędrne piersi. Jej ręka wsunęła się do spodni i ścisnęła członka, a druga zaczęła je zsuwać. Na chwilę przestali. Błyskawicznie zrzucili resztę ubrań i wpadli do kabiny, tuląc się i pieszcząc. Anna objęła ustami sterczące przyrodzenie i zapamiętale lizała. Poczuła między nogami palce syna, szukające łechtaczki, dotknięcie wyzwoliło jęk przyjemności. Szarpnęła biodrami do góry, równocześnie prosząc, żeby nie przestawał. Sama nadal pieściła ustami kutasa. Lubiła to, a od trzech lat nie zaznała tej przyjemności. Wystarczyło kilkanaście sekund, żeby wytrysnął. Równocześnie gorąca i mokra pochwa atakowana była przez palce chłopaka. Rozpalona kobieta kilka chwil później eksplodowała niesamowitym orgazmem. Opadli zmęczeni na materac. Ale jeszcze im było mało. Członek młodzieńca nie opadał, a i ona chciała jeszcze. Dla nich przestał liczyć się czas, okoliczności, czy miejsce. Dopadło ich zwierzęce wprost pożądanie. Pieścili się nadal.

- Wejdź we mnie – szepnęła i rozchyliła uda.

Chłopiec wsunął członka w śliskie i gorące wnętrze. Pierwszy raz w życiu doznał uczucia otoczenia go miękkimi, pulsującymi ściankami kobiecej pochwy. Poruszał się w niej jeszcze trochę nieporadnie, ale Anna pomogła mu, nadając odpowiednie dla siebie tempo. Nie mogła powstrzymać głośnych jęków rozkoszy, cała drżała z rosnącego podniecenia. Osiągnęła orgazm chwilę po Marku, głośno krzycząc i wijąc się po łóżku. Przytrzymała młodego mężczyznę na sobie jeszcze długą chwilę. Wolno wracali do rzeczywistości po tych szalonych przeżyciach. Po kilku minutach, zmęczeni gorącym seksem, zasnęli.

Wczesnym rankiem słońce wesoło zaglądało do kabiny przez okienka w burtach łodzi. Wstawał nowy dzień. Anna otworzyła oczy i zobaczyła śpiącego obok niej, nagiego Marka. Po chwili dotarło do niej, co zrobili poprzedniego wieczora. Targały nią sprzeczne uczucia, z jednej strony złość i obawa, bo to przecież jej syn, a z drugiej, zadowolenie z seksualnego spełnienia. O ciążę się nie obawiała, bo stale brała tabletki antykoncepcyjne. Postanowiła porozmawiać z Markiem, jak się obudzi.

Lipcowe słońce, mimo wczesnej godziny, nagrzewało kabinę. Marek odwrócił się na plecy i odsunął kołdrę. Matka zobaczyła jego penisa w porannym wzwodzie. Znów nadeszło szaleńcze pożądanie. Zaczęła całować go i pieścić językiem. Z mężem uwielbiali takie przebudzenia. Poranne zbliżenia, lub pieszczoty oralne były dla nich prawie codziennością. Nieświadomy niczego chłopak pojękiwał przez sen. Anna poczuła, że robi się bardzo mokra. Sięgnęła dłonią do pochwy, wsunęła najpierw dwa, a później trzy palce i pieściła się nimi, nadal z synowskim kutasem w ustach. Po niedługim czasie obojgiem targnął spazm rozkoszy. Marek przebudził się i jęknął:

- O, jak dobrze.

Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, co się dzieje. Zobaczył nagą matkę leżącą obok.

- Mamo, co robisz? - zapytał zmieszany.

- Już nie śpisz? - Kobieta odskoczyła. - Pamiętasz, co zrobiliśmy wczoraj?

- Chyba kochaliśmy się... – odpowiedział niepewnie.

- Ale nam nie wolno. To się nie powinno stać – Anna mówiła to bardzo zdenerwowana.

- Mnie też jest głupio, ale stało się... – dodał drżącym i cichym głosem.

- Wczoraj złamaliśmy wszystkie zasady. Sama nie wiem, co we mnie wstąpiło, że dałam się tak sprowokować.

Rozmawiali jeszcze długo, zapominając o śniadaniu. Zdenerwowanie Anny powoli ustępowało. Tłumaczyła sobie, że nikogo nie skrzywdzili. Obawiała się wyjścia na jaw tego, co zrobili. Marek obiecał jej, że nigdy nikomu nie powie, co się wydarzyło w czasie tych wakacji. Patrząc jej w oczy, nieśmiało poprosił, żeby nauczyła go wszystkiego, co dotyczy seksu. Czując jeszcze wewnętrzny opór, jednak zgodziła się. Zatoczka leżała z dala od szlaków turystycznych. Osłonięta trzcinami, pozwalała na całkowitą swobodę pary, teraz już kochanków.

Od tego dnia życie Anny i Marka zmieniło się diametralnie. Przynajmniej w czasie rejsu po Mazurach. Przestała ich krępować wzajemna nagość. Spali razem w koi dziobowej, kochając się co noc, nawet po kilka razy, a czasem też w ciągu dnia. Matka nauczyła swojego prawie dorosłego syna „mapy erotycznej” kobiecego ciała. Pokazała, jak pieścić najwrażliwsze punkty. Chłopak okazał się bardzo pojętnym uczniem i pod koniec wspólnych wakacji potrafił doprowadzić matkę-kochankę do szalonych orgazmów. Siedemnastoletni młodzieniec miał prawie niespożyte siły, a głodnej seksu wdowie też ciągle było mało. Po kilku takich nocach jej krocze zaczerwieniło się i napuchło, więc musiała zrobić przerwę. Powiedziała o tym, ale mimo tego dalej miała ochotę na igraszki. Postanowiła pokazać Markowi miłość analną. Jej sprawiała ona ogromną satysfakcję, bo stanowiła jeden z ulubionych sposobów uprawiania seksu z Karolem. Młody człowiek nauczył się delikatnie pokonywać opór zwieracza podczas wchodzenia w ciasną i wrażliwą dziurkę, żeby nie sprawiać bólu partnerce.

Któregoś ranka Marek obudził się wcześniej. Wschodzące słońce ostrym promieniem zaświeciło w oczy chłopaka. Anna spała na plecach z uniesionymi i rozchylonymi udami. Młodzieniec delikatnie podniósł się na koi i obserwował matkę. Dotykiem poznał już wszystkie zakamarki jej ciała, ale bardzo pragnął zobaczyć z bliska, jak wygląda miejsce dające tyle rozkoszy, a równocześnie droga jego wyjścia na świat. Powoli zaczął przyglądać się lekko zarośniętym, jeszcze błyszczącym po nocnych zabawach, wargom pomiędzy udami. Doszedł go zapach podnieconej kobiety. Ciekawość, jak smakuje, kazała mu dotknąć sromu językiem. Kobieta drgnęła i poruszyła biodrami. Pomyślał sobie, że skoro palcami go pieści, to język będzie równie dobry. Rozsunął nim różowe płatki i dotarł do częściowo wysuniętej łechtaczki.

- Oooo...! Nie przestawaj – usłyszał westchnienie.

- Tak ci dobrze? – Podniósł głowę.

- Cudownie – odpowiedziała. – Daj mi do ust swojego kutasa.

Marek położył się na niej, nie przestając pieścić łechtaczki. Nowe doznania spowodowały jego szybki orgazm. Anna nie wypuszczała członka, wysysając resztki spermy. On jeździł nadal językiem po wewnętrznych wargach sięgając w głąb kobiecości kochanki. Po chwili zaciskające się na głowie uda, pulsująca na języku pochwa i nagły wypływ śluzu dały mu odczuć szczytowanie kobiety. Podniósł się i położył głowę na piersiach matki.

- Dobrze smakujesz – powiedział – tak trochę słono, a trochę kwaśno. Podoba mi się.

- Naprawdę? – niedowierzała.

- Oczywiście, smak i zapach intymny kobiety działa na mnie niesamowicie.

Pocałowała go, bez oporu przylgnął do warg i poczuł smak swojej spermy, ale mu to nie przeszkadzało. Jeszcze chwilę leżeli, ale głód i poranna potrzeba wygoniły ich z łóżka.

Nieubłaganie zbliżał się koniec wspólnej włóczęgi po jeziorach. Marek przeczuwał, że w domu nie będą mogli kontynuować tego, co zaczęło się tutaj. Anna myślała o tym samym, ale trochę inaczej. Doszła do wniosku, że dość już samotności, dzieci dorosły i musi poszukać własnego szczęścia, a chłopak niech zajmie się Klarą. To jest dla niego właściwa partnerka. A ona przestanie być niedostępną wdową.

Nadeszła ostatnia noc przed powrotem do codzienności. Nie mieli czasu spać, chcieli nasycić się sobą na zapas. Kochali się na wszelkie możliwe sposoby, nawet nie mogli policzyć ile razy, bo to był nieustanny prawie orgazm u niej, a Marek już nie mógł, nawet on, który dotychczas dotrzymywał kroku swojej wiecznie napalonej matce. Dopiero po wschodzie słońca oddali się w objęcia Morfeusza. Po paru godzinach Anna pierwsza podniosła głowę. Znów zobaczyła stojącego, nabrzmiałego członka. Nie mogła powstrzymać żądzy. Wzięła kutasa do ust, ssąc zapamiętale. Marek, obudzony w tak przyjemny sposób, złapał matkę za biodra i ułożył na sobie, żeby mieć dobry dostęp do gorącej i spływającej sokami kobiecości. Ich ciałami targnął ostatni, wspólny, orgazm.

Po śniadaniu przygotowali „Bajeczkę” do rejsu powrotnego. W Warszawie czekała na chłopca Klara. Na sierpień wybierali się razem w Bieszczady, z jej dziadkami.

Podziękowanie dla AmandyEro za pomoc w przygotowaniu tekstu do publikacji




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Micra21

Komentarze

xxx29/03/2016 Odpowiedz

No no super opowiadanie czekam na następne

Micra211/04/2016 Odpowiedz

Dziękuję. Już jest druga część, tylko jeszcze czeka... Pozdrawiam


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach