Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Rozne rodzaje milosci cz.II Jerzy

Nadszedł sierpień. Anna, po rejsie z synem, wróciła do pracy. Marka wysłała z Klarą i jej dziadkami w Bieszczady. Samotne wieczory spędzała w domu, rozmyślając o tym, co zaszło na jachcie. Ciągle nie mogła uwierzyć, że dała się ponieść pożądaniu. Czy nie zrobiła synowi krzywdy? Wydawało się, że nie, ale pozostał jakiś trudno uchwytny osad w sercu. W połowie miesiąca szef zorganizował spotkanie z ważnym klientem. Poprosił Annę o przygotowanie dokumentów i obecność przy rozmowach, zaplanowanych na piątkowe południe, a potem na późnym obiedzie w restauracji. Początkowo nie chciała pójść, ale po dłuższym namyśle zgodziła się.

Na tę okazję założyła nową sukienkę, do kolan, w kolorze kawy z mlekiem, dopasowaną, ale niezbyt obcisłą, podkreślającą jej kobiece kształty, do tego brązowe szpilki i biały żakiet. Całość tworzyła bardzo twarzowy i elegancki zestaw, w sam raz na popołudniowy obiad w dobrej restauracji. Jednym z uczestników spotkania był Jerzy, dyrektor ekonomiczny firmy handlowej, wysoki, czterdziestoletni mężczyzna. Prawniczka ceniła go jako partnera do interesów, uważała za kulturalnego i błyskotliwego człowieka. Razem z nim przyszedł Tadeusz, prezes tej samej firmy, starszy, szpakowaty facet. Na obiad szefowie pojawili się z żonami, tylko Anna i Jerzy bez osób towarzyszących. Po godzinie atmosfera zaczęła się robić swobodniejsza. Rozmowy zeszły na tematy bardziej prywatne. Anna siedziała obok Jerzego, prowadząc niezobowiązującą rozmowę o wychowaniu dzieci, poziomie szkół i uczelni. Równocześnie intensywnie zastanawiała się, dlaczego taki przystojny mężczyzna, jak on, jest tu sam.

- Pani Anno, mogę o coś zapytać? - odezwał się cicho.

- A o co chodzi? - Zaciekawiona zwróciła twarz w jego kierunku.

- Dlaczego jest tu pani sama?

- Bo nie mam męża. Zginął siedem lat temu w wypadku i mieszkam tylko z synem.

- To przykre – powiedział Jerzy ze smutkiem.

- To ja teraz zadam panu to samo pytanie. Można?

- Pięć lat temu moja żona zmarła na raka trzustki. Sam wychowuję Iwonkę, pomaga mi wspaniała mama mojej żony. Wie pani, samotnemu mężczyźnie trudno jest wychowywać dorastającą dziewczynę.

- Rozumiem, bo ja jestem w podobnej sytuacji. Mam dwudziestoletnią córkę i siedemnastoletniego syna. Muszę sobie radzić, ale pomagają mi zarówno rodzice, jak i teściowie. Basia studiuje prawo na Uniwersytecie Warszawskim, mojej dawnej uczelni.

- Moja Iwonka też myślała początkowo o prawie, ale w końcu złożyła podanie na Uniwersytet Medyczny. Bardzo lubi pomagać innym. Świeżo zdała maturę z bardzo dobrymi ocenami.

Rozmawiali nachyleni ku sobie. Bliskość tego mężczyzny powodowała sprzeczne myśli – z jednej strony emanował spokojem, a z drugiej, coś przyciągało jak magnes do niego. Annie zrobiło się gorąco, ręce jej drżały i poczuła wilgoć w majtkach. Ten facet wzbudził w niej pożądanie, skonstatowała. Uderzyło to w nią niesamowicie mocno, przestraszyła się, że nie zdoła opanować emocji. Dawno już nie miała intymnego kontaktu z nikim, nie licząc wakacyjnego przeżycia z Markiem. Szef prawniczki uregulował rachunek i prezesi zaczęli się żegnać. Jerzy zaoferował Annie, że odwiezie ją do domu. Zanim zdążyła pomyśleć, już się zgodziła. W samochodzie obydwoje milczeli przez całą drogę do jej domu. Dopiero przy pożegnaniu zapytał, czy da się zaprosić jutro na kawę. Znów, bez namysłu wyraziła zgodę. Po chwili zreflektowała się: „Co ja robię?”, ale poprosiła go o numer telefonu, tłumacząc, że nie może dać teraz wiążącej odpowiedzi. Obiecała zadzwonić wieczorem. Wymienili numery komórek i pożegnali się.

W domu zdjęła sukienkę i usiadła w samej bieliźnie przy biurku, chowając twarz w dłoniach. Rozmyślała o Jerzym, o swoim nim zainteresowaniu, o tym, co usłyszała w czasie obiadu. Wspomniała Adama, wydawałoby się, miłego mężczyznę. Dał się poznać jako kulturalny, inteligentny człowiek. Rozwiódł się rok wcześniej, bo żona go nie rozumiała, jak twierdził. Dzieci nie mieli. Podobno rozstali się w zgodzie. Dzieci Anny go zaakceptowały. Zamieszkał w ich domu. Rozbudził w niej uśpioną seksualność. Kochali się dość często, ale tylko wtedy, gdy on chciał. Na próby zainicjowania seksu przez partnerkę nie reagował, albo wręcz odmawiał. Wkrótce zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz. Miał pretensje o późniejsze powroty z pracy, o telefony innych, nieważne, mężczyzn czy kobiet. Ciągle powtarzał, że nie powinna tyle pracować, bo on utrzyma rodzinę. Według niego, kobieta powinna dbać o dom, czekać na mężczyznę z obiadem i nie mieć swoich przyjaciół, czy nawet znajomych. Wyjście z domu tylko z nim i pod jego opieką. Po miesiącu Anna miała dość tych zastrzeżeń. Powiedziała mu, że albo zmieni swoje podejście, albo muszą się rozstać, ona z pracy nie zrezygnuje i będzie spotykać się z kim chce, bo nie jest niewolnicą. Domyślała się, że to był prawdziwy powód rozstania z poprzednią żoną. Jeszcze próbował ją przekonywać, ale twardo mówiła – nie będzie siedziała w domu, bo lubi swoją pracę i nie zamierza rezygnować dla jego kaprysu. Nie po to kończyła studia, żeby teraz to zaprzepaścić. Rozstali się.

Po tej nieudanej próbie na długi czas przestała myśleć o jakimkolwiek mężczyźnie. Zraniona i znowu samotna, poświęciła całą swoją energię wychowaniu dzieci. Do dzisiaj. Ten dzień zdawał się wywracać do góry nogami całe jej dotychczasowe życie. Jerzy też jest sam i pewnie potrzebuje kogoś. Dół brzucha ogarnęło przyjemne mrowienie. Wspomnienie popołudniowego spotkania i rozmowy spowodowało u niej nagłą chęć na seks z nim. Nie umiała sobie tego wytłumaczyć. Chyba tym, że podczas rejsu z Markiem jej seksualność została ponownie rozbudzona. Anna położyła bezwiednie rękę między uda. Poczuła wilgoć i gorąco pod bielizną. Wsunęła dwa palce pod materiał, sięgnęła do mokrej i śliskiej łechtaczki. Dreszcz przyjemności wstrząsnął jej ciałem. Masowała ją do chwili, gdy spazm orgazmu wygiął plecy tak, że o mało nie spadła z krzesła. Krzyk rozkoszy rozległ się w pustym domu. Przestraszyła się, że ktoś usłyszy. Przez lata nauczyła się panować nad głosem w takiej chwili. Nie mogła przecież jęczeć czy krzyczeć przy dzieciach. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej, że jest sama. Marek wyjechał, a Basia mieszka z Darkiem. Oprzytomniała i postanowiła zadzwonić do syna, żeby porozmawiać o Jerzym.

- Marek, cześć.

- Cześć, mamo.

- Jak wam jest? Macie dobrą pogodę?

- Prawie cały czas świeci słońce. Dzisiaj pływaliśmy na żaglówce.

- Mam nadzieję, że w kapokach. – Doświadczona żeglarka nie mogła powstrzymać uwagi o bezpieczeństwie.

- Oczywiście – zapewnił.

- A jak dogadujecie się z dziadkami?

- Świetnie, są przemili, dają nam dużo swobody. Właśnie dzięki panu Antoniemu mamy do dyspozycji łódkę. Jego sąsiad dał nam do dyspozycji Maka 606 na prawie dwa tygodnie. Jutro płyniemy z Klarą na wyspę, zostaniemy tam do niedzieli.

- Tylko bądź uważny i dbaj o swoją dziewczynę.

- Przecież to oczywiste – zapewnił matkę. – Mamo, jest jeszcze jedno...

- Coś się stało? – Anna wyczuła niepokój w głosie Marka.

- Nie... nic... – mówił niepewnie – a właściwie stało się... my z Klarą...

- Spaliście ze sobą. – Domyśliła się.

- Taaak...

- Mam tylko nadzieję, że nie wrócicie z tego wyjazdu we trójkę. – Jej głos był wyjątkowo spokojny.

- Mamo, wiemy, co to antykoncepcja.

- Dobrze, porozmawiamy, jak wrócicie. Ja dzisiaj kogoś poznałam. A właściwie znam go już parę lat. To klient naszej kancelarii. Byliśmy w restauracji na służbowym obiedzie i rozmawialiśmy trochę. Zaprosił mnie na kawę, jutro. – Wyrzuciła z siebie wyznanie.

- To idź. Musisz mieć kogoś, z kim możesz się spotkać, pogadać, a może nie tylko...

- O czym ty mówisz!? – Udawała oburzenie.

- Mamo, mam siedemnaście lat, nie jestem już małym chłopcem. Nieraz rozmawialiśmy o tym z Baśką, że powinnaś sobie kogoś znaleźć. Wiem, że nadal kochasz tatę i nic tego nie zmieni. Jeżeli ten facet zaakceptuje cię taką, jaka jesteś, to my nie mamy nic przeciwko.

- Nie spodziewałam się, że jesteście już tacy dojrzali. Kocham was bardzo, przez te ostatnie lata byliście moją podporą. To dzięki wam nie załamałam się. I jeszcze teraz takie słowa! – odpowiedziała, wzruszona postawą dzieci. - Ten facet, jak go nazwałeś, ma na imię Jerzy i nie będę ukrywać, spodobał mi się.

- To się nie zastanawiaj za długo, tylko idź – powiedział dobitnie. – Dobranoc.

- Dzięki, dobranoc, ucałuj Klarę i jej dziadków.

Anna usiadła na kanapie ze szklanką soku w ręce. Sięgnęła po telefon, odnalazła numer Jerzego i napisała krótkie zdanie: „Czekam jutro o 16.00 przed domem. A.” Za kilka chwil komórka piknęła cicho, oznajmiając nadejście wiadomości. Dwa słowa: „Będę. Jerzy”. Tylko dwa słowa, a wywołały szybsze bicie serca i ponowne mrowienie w podbrzuszu. Tej nocy spała mocno. W sobotni poranek otworzyła oczy i zobaczyła słońce zaglądające wesoło do sypialni. Ogarnęła ją radość z nowego dnia, ale i niepokój przed spotkaniem. Wstała z łóżka wypoczęta i zadowolona. Zaparzyła kawę w ekspresie i zjadła śniadanie. Miała teraz czas tylko dla siebie. Postanowiła wziąć długą, gorącą kąpiel. Nalała swój ulubiony płyn, pachnący cedrem, i puściła wodę. Naga stanęła przed dużym lustrem w łazience. Zobaczyła w nim dojrzałą, zgrabną kobietę z dużymi, ale nie obwisłymi jeszcze piersiami, lekko zarysowanym brzuszkiem, ładnie zaokrąglonymi biodrami i długimi nogami. „Muszę zacząć chodzić na gimnastykę, bo obrosnę tłuszczem” – zabrzmiało w jej głowie. Weszła do wody, położyła się, wystawiając tylko głowę nad cedrową pianę, zamknęła oczy i wyobraziła sobie Jerzego, patrzącego na nią. Znajome mrowienie dało znać o sobie spomiędzy ud. Wsunęła dłoń i rozchyliła płatki wewnętrznych warg. Dwa palce gładko wśliznęły się do gorącego i wilgotnego wnętrza, sięgnęły daleko w głąb pochwy. Ułożyła rękę tak, żeby równocześnie kciukiem drażnić łechtaczkę. Ciało drżało po wpływem tych pieszczot, zaczęła jęczeć z rozkoszy. Początkowo cicho, ale po chwili z ust wydobywały się coraz głośniejsze okrzyki. Tym razem się nie hamowała, w końcu była sama w domu. Po kilku minutach osiągnęła szczyt, niekontrolowane skurcze całego ciała spowodowały zalanie sporej części podłogi. Dochodząc do siebie, zobaczyła przed oczami obraz Jerzego, leżącego obok, w dużej, trójkątnej wannie, i pieszczącego ją delikatnie po spełnieniu. W tym momencie pomyślała: „Chyba prześpię się z nim, zobaczymy jak będzie, może coś z tego wyniknie dalej”. Pragnęła go bardzo mocno.

Skończyła kąpiel, wtarła w lekko wilgotne ciało cedrowy balsam i w cienkim szlafroku zaczęła szukać ubrania na dzisiejsze popołudnie. W szufladzie komody znalazła nowy komplet bielizny, kupiony w poprzednim roku, jako prezent gwiazdkowy dla siebie. To był chwilowy kaprys, kolor materiału ją zauroczył. Później nawet nie chciała zobaczyć, jak wygląda w tym zestawie. Wrzuciła go do szuflady i zapomniała. Teraz otworzyła pudełko, wyciągnęła z niego piękny, bordowy stanik z cienkiej, połyskliwej koronki i majteczki w formie kusych, obcisłych szorcików z tego samego materiału, z jedwabną wstawką w kroku. Całość była mocno prześwitująca, nawet gładka wstawka w majteczkach. Do tego zestawu Anna przygotowała wąską, brązową spódniczkę do połowy uda i cienką bluzkę bez rękawów, w kolorze miodu. Do kompletu postanowiła założyć szpilki, te same, które miała wczoraj.

Po obiedzie zaczęła zakładać przygotowane rzeczy, co chwilę spoglądając w duże lustro na drzwiach szafy w sypialni. Zrobiła jeszcze bardzo delikatny, prawie niezauważalny makijaż. Za pięć czwarta jej telefon cichym brzęknięciem zaanonsował nadejście sms-a: „Jestem już. J.” Szybko odpisała: „Wychodzę”. Jerzy przywitał Annę bukietem czerwonych tulipanów i pocałunkiem w podaną dłoń.

- Może pan zaczekać chwilkę? Wstawię kwiaty do wody w domu, szkoda, żeby zwiędły, są śliczne.

- Oczywiście – odpowiedział. – Pięknie pani wygląda.

- Dziękuję, wracam za dwie minuty.

Pojechali na Starówkę. Na Piwnej weszli do „Gwiazdeczki”, małej kawiarenki z ogródkiem pod szklanym dachem. Akurat w rogu był wolny stolik. Czekając na kelnerkę, Anna przyglądała się Jerzemu. Regularne rysy, ciemne oczy i lekko siwiejące skronie nadawały mu wygląd nobliwego, pociągającego mężczyzny. Przechodziły ją dreszcze, jak tylko spojrzała na twarz swego towarzysza. I na dodatek to ciągłe mrowienie między nogami. Już czuła, że jest wilgotna, podniecona.

- Na co ma pani ochotę? - Z zamyślenia wyrwał ją głos Jerzego, gdy do stolika podeszła kelnerka.

- Duże espresso i mały kieliszek koniaku.

- A jakieś ciastko?

- Tort węgierski, jeśli jest.

- Dla mnie to samo, tylko bez koniaku.

Czekali bez słowa na zamówienie. Anna przerwała ciszę. Postanowiła nieco przejąć inicjatywę, przynajmniej na chwilę.

- Panie Jerzy, może przestaniemy tak „panować” sobie, nie jesteśmy w pracy.

- Zgoda. Sam nie wiedziałem, jak to zasugerować. Mężczyźnie nie wolno proponować kobiecie przejścia na „ty”.

- Właśnie, dlatego ja to zrobiłam – odparła z uśmiechem. – Anna.

- Jerzy, może być Jurek.

Przypieczętowali to pocałunkami w oba policzki. Siedzieli w tej kawiarence ponad dwie godziny, rozmawiając o wszystkim. Telefon Anny dał sygnał nadejścia sms-a. Odebrała: „I jak? Basia”. Szybko odpisała: „Skąd wiesz?” Po kilku sekundach dostała odpowiedź: „Marek dzwonił. Baw się dobrze. Jutro zadzwonię. B.” Jerzy uważnie obserwował towarzyszkę. Zastanawiał się, co kryje się za tą uśmiechniętą twarzą.

- Jerzy, moje dzieciaki są na wakacjach, mam czas do jutra... – Anna zawiesiła głos. – Może zjadłbyś ze mną kolację, trochę mi smutno...

- Czemu nie. Może pojedziemy do jakiejś przytulnej restauracji, znam taką, niedaleko. Mają tam świetnego kucharza.

- Nie, mam lepszy pomysł – odpowiedziała drżącym od emocji głosem. – Zapraszam do mnie, porozmawiamy spokojnie, napijemy się wina.

- Dobrze – odparł krótko. – Tylko ja nie będę mógł pić, samochód.

- Ale ja mam ochotę, na czerwone.

Pojechali na Mokotów, gdzie Anna miała dom z ogrodem. Po drodze kupili wino, australijskie Shiraz, łagodne w smaku i przyjemne do popijania. Prowadząc samochód, Jerzy zastanawiał się nad swoją pasażerką. Ciągle nie mógł rozgryźć tej kobiety. Przez te lata wspólnej pracy zdawała mu się zimną, wyrachowaną prawniczką, nie szukającą rozrywek ani przygód, a teraz widział kogoś zupełnie innego. Nie wiedział, czego może się spodziewać. „Co ma być, to będzie” - pomyślał.

Annę z kolei nurtowały wątpliwości - „Co ja robię, zapraszam obcego człowieka do domu. Chyba zwariowałam” - Ale szybko odrzuciła te myśli. Chciała seksu z Jerzym i dopuszczała taką możliwość, że może się to stać dzisiejszego wieczora. Po ostatnich przeżyciach z Markiem w czasie wakacji, samotna masturbacja przestała jej wystarczać. Zapragnęła miłości dojrzałego mężczyzny.

Dotarli wreszcie do domu, Anna zaprosiła gościa do salonu, a sama poszła do kuchni, przygotować coś do jedzenia. Po chwili jednak Jerzy podszedł do niej, popatrzył głęboko w oczy i bez słowa pocałował. Nie stawiała oporu, tylko mocno przylgnęła ustami do jego warg. Świat zawirował, a języki splątały się. Nagle oderwała się i spojrzała na niego uważnie.

- Słuchaj, nie jestem przygodą na jedną noc – powiedziała szeptem. – Znasz moją historię, ja znam twoją. Podobasz mi się i myślę, że mnie nie skrzywdzisz.

- Tak, masz rację – odparł nie wypuszczając jej z objęć. – Wiemy o przeszłości i to dodatkowo powoduje we mnie chęć zaopiekowania się tobą.

Anna poczuła zgrubienie w spodniach mężczyzny. Zrobiło się jej przyjemnie, że jeszcze działa na płeć przeciwną. Poprosiła gościa, żeby otworzył wino i chwilę zaczekał, aż ona dokończy kolację. - Korkociąg jest w szufladzie pod barkiem – poinformowała. - Dobrze. Po kolacji usiedli na kanapie, Jerzy objął Annę ramieniem i zaczął mówić, że już dawno zwróciła jego uwagę. W czasie spotkań w kancelarii zauważył obrączkę na serdecznym palcu lewej dłoni. Zastanawiał się, dlaczego, przecież w Polsce nosi się obrączkę na prawej. Teraz zrozumiał, to był sygnał, że nie ma męża, ale wcześniej go miała i nie jest jeszcze gotowa na nowy związek. Kobieta drżała pod jego dotykiem. Poczuł to. Zaczęli całować się tak zachłannie, jakby za chwilę miał nastąpić koniec świata. Anna pospiesznie rozpinała jego koszulę. On nie pozostał dłużny, ściągnął z niej bluzeczkę i położył dłonie na piersiach, masując przez koronkowy stanik. Brodawki natychmiast stwardniały pod tym dotykiem. Pociągnęła partnera w kierunku sypialni. Pozbyli się reszty ubrań i padli na materac spleceni uściskiem. Bez żadnej gry wstępnej, natychmiast, zapragnęli połączyć się w miłosnej ekstazie.

- Chodź do mnie. – Rozłożyła szeroko uda. Jerzy wsunął sztywnego penisa od razu głęboko. Poruszał się szybko, za każdym razem wbijając go najgłębiej, jak mógł. Po kilku minutach zamarł i spojrzał Annie w oczy.

- Co jest? – zapytała.

- Nie mamy zabezpieczenia.

- Możesz kończyć we mnie. Biorę tabletki.

Długotrwały brak seksu spowodował, że doszedł szybko, przed partnerką, ale tylko sekundy dzieliły ich orgazmy. Anna mocniej objęła nogami jego biodra i pod wpływem pulsowania członka wzniosła się na szczyt. Ciałem wstrząsały skurcze, a z gardła wydobył się przeciągły jęk rozkoszy. Jerzy padł na nią, ciężko dysząc. Nie wypuszczała go z uścisku nóg, chciała, by trwało to w nieskończoność. Ciężar kochanka przypomniał jej dawno nie odczuwaną radość z leżenia pod mężczyzną. Właśnie takie zakończenia lubiła. Uwielbiała ten nacisk, lekko tylko zmniejszony podparciem na łokciach. Było jej tak dobrze, że odpłynęła na kilkanaście sekund.

- To było niesamowite, dawno nie przeżyłam czegoś takiego – szepnęła ucha Jerzego.

- Ja też – odpowiedział cicho. – Jesteś cudowna.

- Zostań do jutra. - No nie wiem, muszę pomyśleć - droczył się z nią.

Leżeli w milczeniu, przytuleni do siebie. W głowie Anny szalały różne myśli. Miała wątpliwości, czy dobrze zrobiła. Z jednej strony wyrzucała sobie, że wpuściła innego niż Karol, mężczyznę do swojego domu, do łóżka, a z drugiej cieszyła się z tego. Pocałowała Jerzego w usta, oddał pocałunek i powiedział, że chce zadzwonić do Iwony, uprzedzić, że wróci późno, może nawet jutro. Wstał i nie zakładając nic na siebie, poszedł do salonu po telefon. Wracając do sypialni, zabrał po drodze resztę wina. Anna leżała na prześcieradle, niczym nie przykryta. Na widok mężczyzny odruchowo naciągnęła kołdrę na nagie ciało. Jerzy napełnił kieliszki i podał jej, mówiąc:

- Teraz ja też mogę się napić z tobą. Zostaję.

Anna przytuliła twarz do szorstkiego, pokrytego całodniowym zarostem policzka. Mocno przywarła wargami do ust. Ręką sięgnęła w dół, szukając członka, leżącego spokojnie po poprzednim wysiłku. Już się nie spieszyli. Pierwsze pożądanie zostało zaspokojone wcześniej, teraz przyszedł czas na powolne smakowanie wspólnych pieszczot. Ich ciała rozpalały się coraz mocniej. Dłonie kochanka objęły piersi, masując je delikatnie, a dwa palce delikatnie szczypały brodawki. Oddech Anny stał się płytki i urywany, a jej dłoń przyspieszyła ruchy. Penis odzyskał już pełną twardość. Podniosła się i siadła na biodrach Jerzego, równocześnie nabijając pochwą na sterczący pal. Ujeżdżała go przez długie kilkanaście minut, drażniąc łechtaczkę o kość łonową, a on ugniatał jej piersi. Tym razem równocześnie osiągnęli wyżyny przyjemności. Opadła na pierś partnera, jeszcze drżąc i jęcząc. Jego członek pulsował w rytm skurczów gorącego wnętrza. Stracili kontakt z rzeczywistością na kilkanaście sekund. Leżała bez ruchu, całując go namiętnie. Zmęczeni, lecz zadowoleni usnęli mocnym i spokojnym snem. Niedzielny poranek powitał ich słońcem, przedzierającym się nielicznymi promieniami przez szpary w zasłonach. Anna wstała cicho, nie budząc Jerzego, założyła szlafrok na nagie ciało i zeszła do kuchni zaparzyć kawę. Z filiżankami napełnionymi aromatycznym napojem wróciła do sypialni. Mężczyzna już się obudził. Z pogodnym błyskiem w oczach przyjął naczynie.

- Dzień dobry – powitała go. – Jak się spało?

- Dzień dobry, bardzo dobrze – odpowiedział. – Chodź tu do mnie, muszę cię pocałować.

Mówiąc, odstawił filiżankę, wyciągnął ramiona i przytulił kobietę do siebie. Ponownie oddali się miłości, rozbudzając zmysły po nocnym odpoczynku. Niespieszne ruchy dawały obojgu głęboką rozkosz. Odprężeni i zadowoleni wzięli długą, wspólną kąpiel w pachnącej cedrem, ciepłej wodzie, myjąc i pieszcząc nawzajem swoje ciała, dopełniając rytuału poranka. Zwieńczeniem tego pięknego początku dnia było pyszne śniadanie na tarasie domu.

Minęły wakacje, Marek wrócił z Bieszczad. Wspólnie postanowili nie wracać do tego, co działo się między nimi w czasie wakacyjnego rejsu. Dzieci Anny i Jerzego poznały się wkrótce po rozpoczęciu roku akademickiego. Iwonka z Basią błyskawicznie znalazły wspólny język i bardzo się polubiły. Miłość dwojga dojrzałych osób, chociaż trudna i z obciążeniami, kwitła i rozwijała się.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Micra21

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach