Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Grecja Rozdzial 22 Julia i ja

 Staś z ekipą też odpływają, ale niedaleko, mają wrócić jutro w południe. My tymczasem zabieramy z jachtu wielkie plażowe ręczniki i idziemy spać na naszą plażę. Jacek manewruje tak, by znaleźć się przy DajDaj - widzę, że zanosi się na kolejny złoty deszczyk. Cóż, będę w takim razie „pocieszał” porzuconą chwilowo Julkę. Do drugiego boku przygarniam Maleńką. Ala tylko się śmieje.

- Nie ma jak to nowa cipka, co?

- Ależ ja tylko chcę odkryć przed Julką uroki naszej bezludnej wyspy…

Julka chyba nawet nie słyszy naszej rozmowy, rozgląda się zachwycona.

- Jak tu pięknie! – Faktycznie, zachód słońca jest spektakularny.

- I jak cudownie bezludnie!

– To się rozejrzyj, patrz, jakie tłumy. Ala wskazuje na naszą grupę.

- Och, te parę osób! Na plaży, skąd mnie porwaliście, były tysiące!

- To teraz cię „porwaliśmy”? To nie przypadkiem ty się rwałaś do bezludnej wyspy?

- No, rwałam się, rwałam, przyznaję, to takie romantyczne! - I pierś Julki unosi się w głębokim westchnieniu. Obie piersi zresztą. Podziwiam te piersi, przypominam sobie te łaskoczące mnie sutki. Dotykam ich. Teraz są miękkie, Julia jest podniecona inaczej.

- To ja się zmywam. – Oświadcza nagle Ala. – Ty zapewnij dziewczynie moc romantycznych wrażeń, obiecałeś jej zresztą, a ja zapewnię sobie wrażenia gdzie indziej. Z ciebie i tak nie miałabym dzisiejszej nocy pożytku. Dzisiaj romantyczką zdecydowanie nie jestem. Może namówię któregoś bliźniaka, żeby mnie przeleciał, rano ci opowiem. A teraz wy się zmywajcie gdzieś na dziesiątą plażę, gdzie naprawdę będzie bezludnie. 

Maleńka kończy swój monolog i ucieka ze śmiechem.

Bez słowa biorę Julkę za rękę i zabieram ją na tą dziesiątą plażę. Pod pachą mam ten ogromny ręcznik plażowy, to wszystko czego nam potrzeba dzisiejszej nocy oprócz naszych nagich ciał. Zapowiada się niezwykle romantyczna noc.

Idziemy wolno wzdłuż kolejnej plaży, są to niewielkie, piaszczyste zatoczki oddzielone od siebie luźno rozrzuconymi skałkami, wszystkie piękne i wszystkie nasze, kompletnie puste.

- To takie nierealne! I takie podniecające zarazem! – Znów wzdycha Julka. – Prawdziwa bezludna wyspa!

- I ta wyspa tak cię podnieca?

- Podnieca mnie, że chodzę po niej nago, że moje ubrania są o całe kilometry stąd, a mnie w ogóle to nie martwi i nie obchodzi. Podnieca,  że spaceruję z tobą, też nagim w świetle księżyca. Podnieca mnie twój wzrok na moich piersiach, łonie, tyłku, i to, że wcale się tego nie wstydzę, niczego się teraz nie wstydzę. I podnieca mnie twoje podniecenie.

Przesuwa ręką po moim przyrodzeniu od moszny po sam czubek penisa – jest już w pełnym wzwodzie. Julia klęka przede mną i powtarza ten gest używając języka.

- Widzisz? Już niczego się nie wstydzę! – Wstaje i przytula się do mnie, między naszymi nagimi ciałami pulsuje moje nabrzmiałe berło. Mówię jej, jak rozpalają mnie jej piersi, jej twarde sutki rysujące mi wzory na dłoniach, wtedy, na jachcie. Czego jej nie mówię – to wspomnienie Julki o poranku po imprezie. Śpiącej na pisaku, z rozrzuconymi szeroko nóżkami w podartych, poplamionych spermą pończoszkach zsuniętymi do połowy ud. Ze mierzwionym futerkiem na wzgórku łonowym, z ostatnimi kropelkami spermy skapującej z cipy na piasek. Wyruchanej chyba przez wszystkich. Tego jej teraz nie mówię, zepsułbym tę chwilę.

- Co tylko chcesz – odpowiada i kładzie mnie na twardym piasku na granicy zasięgu fal. Opierając się na palcach stóp i rękach, przesuwa nade mną te swoje śliczne piersi. Dotyka mnie tylko znów cudownie twardymi sutkami, stara się dotrzeć w każdy zakątek mego ciała. Czuję jej sutki sunące wzdłuż moich ud, czuje je na policzkach i powiekach, ramionach, brzuchu, czuję, jak suną wzdłuż penisa, by za chwilę drażnić moje usta. Przytrzymuje ręką berło, teraz też pocieram ją czubkiem. Julka nasuwa na niego swój brzuszek, uda, pociera nim swój wzgórek łonowy, wreszcie czuję lepką wilgoć jej cipki. Julka pociera go teraz swoim sromem, naciska coraz mocniej, jej wargi rozchylają się i obejmują go miłośnie. Dalej wisząc nade mną, porusza się lekko, penis, zagnieżdżony w rozkosznej, różowej bruździe, przesuwa się wzdłuż jej kompletnie mokrej szparki, od pochwy po łechtaczkę i powrotem.  Julka zaczyna dyszeć – daje mi rozkosz, ale i ją bierze. Suwa cipą i dyszy coraz szybciej… Czy chce w ten sposób? Nie w sobie?

Jednak chce! Przesuwa się nagle wyżej, uwalnia mojego członka. Okraczając mój tors, podsuwa mi cipę prawie pod sam nos. Zapach rozgrzanej, wilgotnej pizdy drażni moje zmysły.

- Drażnisz się ze mną!

Julka ogląda się za siebie.

- Najwyraźniej ci to służy! Tak ci stoi…

Jej pizda znika mi sprzed oczu, Julka wygina się w łuk, teraz dotyka mnie wypiętym brzuszkiem, przed oczyma mam jej cycki. Sunie powoli w dół, namierza mnie cipą.

Gdzie ona się tego nauczyła? Bo trafia bezbłędnie, sztywny do bólu penis wślizguje się gładko tam, gdzie jego miejsce. Nie wiem, co sprawia mi większą rozkosz – jęki dziewczyny, czy skurcze jej pochwy.

Julka unosi się na rękach, pilnując jednak, bym nie wysunął się zbytnio. Zaczyna miarowo obniżać biodra, właściwie to robi pompki, mój  członek, jak tłok w jej pochwie, jej cipka i łaskoczące moją pierś sutki, to jedyne punkty styczności naszych ciał. Ile jest w stanie zrobić pompek? Jak wiele jeszcze rozkoszy mnie czeka?

 Czuję, że Julka słabnie, teraz podpieram jej kibić rękoma. To dwa dodatkowe punkty styczności. Mała cena za przedłużenie rozkoszy. Milcząc patrzymy sobie w oczy, nasze twarze przybliżają się do siebie i oddalają miarowo. Dyszy ciężko, czuję na twarzy jej oddech.

Wreszcie Julka przygryza dolną wargę, czuje narastające drżenie jej bioder, sutków, nieregularne skurcze pochwy zaciskającej się na penisie. Julka opada na mnie po raz ostatni, nasze łona wreszcie się stykają, daję jej swoje nasienie w serii spazmów. Julka szarpie się, dopada ją orgazm chce uciec, zsunąć się ze mnie. Nie pozwalam, trzymam ją teraz mocno za pośladki, wpycham się w nią kutasem najgłębiej, jak mogę. Może mnie tylko bezkarnie gryźć w ramię. W końcu się uspokaja, leży teraz na mnie zmęczona, spocona, bezwładna, mój penis mięknie w niej powoli, nie zatrzymuje już spermy, czuję, jak na mnie wycieka.

- Chcesz… - Szepce mi do ucha - …Chcesz, to wszystko z ciebie zliżę.

- Teraz ty powiedz, czego chcesz, będę chciał tego samego.

- To chcę… Kąpieli w świetle księżyca! – Julia zrywa się i wbiega do wody, wchodzi akurat na tyle głęboko, że fale liżą jej cipkę, wypłukują z niej resztki mojego nasienia. Wyraźnie sprawia jej to przyjemność. Przytulam się do niej z tyłu, obejmuję dłońmi piersi i całuję w szyję. Julia kontempluje księżyc, po dłuższej chwili odwraca się do mnie.

- Nigdy w życiu nie czułam się tak kompletnie naga, zawsze miałam ubranie w zasięgu ręki, a oczy dookoła głowy, a teraz….Teraz czuję się tak naturalnie, taka wyzwolona, Przyciąga moją rękę do swojego łona.

- Umyjesz mnie teraz?

Znajdujemy zaciszne miejsce na plaży, ręcznika starcza i na to, by się na nim położyć jak i przykryć, wtuleni w siebie nie zajmujemy wiele miejsca. Przesypiamy tak resztę nocy. Naszej własnej nocy na bezludnej wyspie.

* * *

Budzi nas słońce. Wczesnym rankiem, mamy jeszcze dużo czasu, zanim przypłynie ekipa Stasia.

Julia zrywa się i ciągnie mnie za rękę.

- Chodź, popatrzymy z góry!

Wspinamy się ostrożnie na skały zamykające plażę od strony wnętrza wyspy. Julka przodem, pomagam jej, podpieram pupę. Julka patrzy na mnie z góry, śmieje się.

- Gorąco mi w cipkę. Pali ją twój wzrok!

Pewnie, że się gapię, wypięty tyłek Julki z mrugającym oczkiem piczki to najpiękniejszy widok.

- Ugaszę ten pożar!

Teraz Julka się śmieje. Stoimy na krawędzi klifu, za nami wypalona słońcem trawa, przed nami bezkresny widok na morze, w oddali można dostrzec dwie albo trzy wyspy. Nasze zgrzane wspinaczką ciała owiewa lekka bryza. Julia łapie pomiędzy uda te powiewy, schładza piczkę. Wraca do swoich wczorajszych przemyśleń.

- To cudowne uczucie, stać tak nago z całym światem u stóp.

- Poczuć wiatr w cipie – bezcenne!

Julka wybucha śmiechem.

- Ażebyś wiedział. Bezcenne. Siada na krawędzi, szeroko rozkłada uda. Palcami rozchyla sklejone wargi sromowe.

- Nałapię jak najwięcej tego wiatru!

Kładę się z głową opartą o jej udo, Patrząc prosto w rozwarte usteczka mówię.

- To zaraz bidulka wyschnie. A jest teraz taka rozkosznie wilgotna.

- To się pospiesz!

Przesuwam głowę wyżej wzdłuż uda. Teraz mam ją na wyciągnięcie języka, najbliżej mi do łechtaczki, wystającej tuż poniżej nowej fryzurki.

- Dobrze, że końcu zdecydowałam  się na nową fryzurę.

- Nigdy wcześniej nie kosiłaś trawniczka? - Drażnię czubkiem języka jej łechtaczkę.

- Nigdy. Dobrze mi było z sierściuchem! Dopóki was nie spotkałam.

Wsuwam język między jej wargi, przystrzyżone futerko kłuje mnie w nos.

- Bardzo jesteście zżyci ze sobą…

Julka kładzie się na boku, odsuwa od krawędzi. Obejmuje mi teraz głowę udami.

- Mamy do siebie zaufanie, reszta idzie za tym. - Przesuwam językiem wzdłuż jej szparki.

- Na przykład brak zahamowań? - Julka przysuwa głowę do moich ud.

- Robię z nimi wszystko, na co mam ochotę. - Wtulam twarz w krocze Julki

- Bez żadnych ograniczeń? - Nasuwa usta na mojego penisa.

- Jedynym ograniczeniem jest to, czy same mają na coś ochotę. Futerko Julki tłumi mój głos.

- I właśnie liżesz mi cipkę, bo masz na to ochotę?  - Czuję wibrowanie jej języka na czubku pały.

- Liżę twoją cipkę, bo oboje mamy na to ochotę! Dawać i brać rozkosz. Penetruję językiem wszystkie fałdki jej sromu. Julia mnie ssie i wylizuje aż po jądra, tracimy ochotę na dalszą rozmowę. Karmimy się sobą nawzajem. Julka się śmieje.

- Masz na twarzy maseczkę kosmetyczną, cała błyszczy.

- Proteinowa, dobrze robi na cerę.

- To ja też chcę!

Gdy dochodzę w jej ustach, rozprowadza sobie moją spermę po szyi i twarzy

- Wspaniały jest ten brak zahamowań!

Wracamy z dziesiątej plaży krawędzią klifu, w dole przypływ zaciera odciski stóp w mokrym piasku, jedynym śladem naszej obecności na bezludnej wyspie pozostaje porzucony ręcznik plażowy.

* * *

 Maleńka podbiega pierwsza. Skacze na mnie, obejmuje rękoma i nogami, całuje. Później przyciąga Julkę, teraz ją namiętnie całuje. Liżące się dziewczęta… Mniam!

Julka tuli się do nas obojga, jedna ręką pieści mój tyłek, drugą pośladki Ali

- Widzę, że już cię całkiem przekabacił – mówi Ala, czując palce Julki w Pierożku.

- Uwolnił mnie. Ostatecznie pozbawił mnie zahamowań.

* * *

Podpływamy do małej wysepki, właściwie to tylko łacha piasku wystająca z wody, pośrodku niewysokie skałki. Najmniejsza wyspa bezludna, jaką dotąd widzieliśmy. Podpływamy, bo Maleńka strasznie się na nią naparła

- Właśnie dlatego, że taka maleńka!

Bliźniacy zadziwiająco zgodnie ją popierają. A jeszcze przed chwilą gdzieś im się spieszyło. Ala ciągnie mnie na ponton, Julkę też. T/J wrzuca jeszcze jakąś skrzynkę, sam wskakuje  i płyniemy na wysepkę.

- Co tam masz? – Pokazuję dość sporą skrzynię, przez nią zmieściliśmy się w pontonie tylko we czworo.

- A takie tam… Zobaczysz na miejscu – zbywa mnie T/J machnięciem ręki.

Ledwo dobijamy do plaży, Maleńka ciągnie mnie i Julkę.

- Chodźcie szybko. Obejdźmy wyspę dookoła!

Biegniemy, Ala ciągnie nas za ręce, kątem oka widzę jak T/J wyładowuje ciężką skrzynię  i odpływa po resztę ekipy.

Tylko się mi wydawało.  Gdy wychodzimy za ostatnich skałek widzę odpływający jacht. Julia otwiera szeroko oczy, Ala ma podejrzanie zadowolona minę. Patrzę na nią, kiwam głową.

- To co jest w tej skrzyni?

- Spanie i jedzenie, wrócą po nas jutro! Po prostu wspaniale!

- Wspaniale! – Woła Julka – Całkiem goła na bezludnej wyspie a ubrania odpływają w siną dal!

- Moje są w Warszawie, nie narzekaj – odpala Ala. – I sama się prosiłaś. Wciąż opowiadałaś, jaka podniecająca była ta wyprawa na dziesiąta plażę. Ale stamtąd w każdej chwili mogłaś wrócić. Postanowiłam więc podniecić cię bardziej. Tutaj możesz tylko czekać aż chłopaki po nas przypłyną.

- Albo zjawi się jakiś obcy statek i nas uratuje – dodaje Julka. W złą godzinę.

Tymczasem samotny biały żagiel znika za linią horyzontu.

- To już czuję się całkiem bezludna, tego nic nie przebije! – cieszy się Julka.

- Owszem, mogłam zostawić cię tu samą, dopiero byłabyś bezludna – śmieje się Ala

- I żadnego pocieszenia! – Julka dotyka mojego penisa.

- Teraz cię pocieszyć?

Ala dołącza, grają na cztery ręce i na dwoje ust na moim flecie. Ponieważ o taki instrument trzeba dbać, chowam go to w jednej to w drugiej pochwie na zmianę. I jeszcze w dziewczęcych ustach, dzięki czemu Maleńka i Julia dowiadują się nawzajem, jak smakują. Mój flet prosty robi się jeszcze bardziej prosty (i twardszy) gdy Julka oblizuje go takiego świeżo wyjętego z pizdy Maleńkiej. I na odwrót. A w antrakcie, gdy muszę zebrać siły, proszę dziewczęta, by zajęły się sobą nawzajem.

Ala jest już zaprawiona w takich bojach, Julka ledwo ich (i innych cipek) zakosztowała w czasie plażowej dyskoteki. Maleńka wie, co lubię i prowadzi Julkę. Żadna nie jest lesbijką, lecz sądząc po reakcji Julii lizanie się z koleżanką sprawia jej przyjemność. A już gdy dobierają się języczkami do swoich cipek, rozkosznym pojękiwaniom nie ma końca.

Ala podnosi w pewnym momencie głowę spomiędzy ud Julki.

- Zazdrosny?

A oczy jej się śmieją. W tej błyszczącej od soczków Julii  buzi. Biorę tę buzię w dwie ręce i oblizuję.

- Już nie.

Powtarzam te operację z buzią Julki, czuję dłoń Maleńkiej na członku.

- On uwielbia patrzeć, jak się laski liżą i szczytują, zobacz jak mu znowu stanął. Teraz znów nam wsadzi i zerżnie, zobaczysz!

Julka sprawdza i nie wypuszczając z dłoni przyciąga do krocza.

- Mnie pierwszą, pliiiis!

Rucham ją pierwszą a Maleńka tylko się śmieje.

- Kocham cię – mówię Julce spuszczając się głęboko w jej pochwie, a przygladająca nam się Ala, pracowicie ogarniająca swoją łechtaczkę wie, że to do niej.

Jeszcze długo pieprzymy się tak, troje golasów na bezludnej wysepce otoczonej bezmiarem równie pustego morza.

* * *

Z samego rana na horyzoncie pojawia się samotny biały żagiel.

- Tak wcześnie? – Dziwi się Ala. – Mieli być dopiero po południu.

Tymczasem żagiel, żagle właściwie, zbliżają się, robią się coraz większe, w końcu robią się za duże – To nie nasz jacht! To prawdziwy żaglowiec.

Dziewczęta lekko panikują, pewnie właśnie wyobrażają sobie stu wygłodniałych chłopa wpadających na plażę. A one golutkie! Poznaję ten żaglowiec, pocieszam je.

- Pamiętasz Maleńka? Widzieliśmy go przy gołej plaży, machały z niego do nas nagie dziewczyny. Źle nie będzie.

- Dziewczyn nie pamiętam, ale wierzę ci na słowo, do takich widoków masz dobre oko.

Żaglowiec cumuje w pewnym oddaleniu o wyspy, pewnie  w obawie o mielizny, wkrótce w nasz stronę mknie z pomrukiem silników wielki ponton. W nim - przyglądam się uważnie, w miarę, jak się zbliża, widać coraz więcej szczegółów - w nim więc dwóch brodaczy i dwa razy tyle dziewcząt z piersiami. To znaczy staników nie mają. Dobijają do brzegu dziewczęta wstają, mają cipki. To znaczy majteczek też nie mają. Jest dobrze. Tylko obaj brodacze są w gatkach.

 Dotąd leżeliśmy sobie grzecznie na piasku, teraz wstajemy, idziemy w ich kierunku. Zauważają nas wreszcie. Lekko ich zastopowało.

Mnie też…

Ja pierdolę! – Japonki!

Dziewczęta podchodzą do nas z uśmiechem, ich długie, proste, czarne włosy robią na mnie wrażenie, które nie bardzo mam jak ukryć. Podnoszę z wysiłkiem wzrok – takie same włosy okalają ich śliczne buzie. Gdybym był fanem mangi, to powiedziałbym, że właśnie wyskoczyły z kart mangi.

Teraz skromnie opuszczają wzrok… Skromnie? Chichoczą przy tym. Też opuszczam wzrok… Kurwa! Jestem fanem mangi!

- Jestem fanem mangi – tłumaczę, jakby to miało wytłumaczyć mój potężny wzwód.

Najwyraźniej znają angielski, bo wybuchają śmiechem. Śmiech zwraca na  nas powszechną uwagę. Jeszcze tego mi brakowało!

Dotychczas rozmowa toczyła się dwutorowo:

- Nie wstyd panom? – Pyta Ala. Angielski zna.

- Eeee… - Odpowiadają. Nie znają angielskiego? Ala pokazuje na ich gatki.

- Nie wstyd panom chodzić w gaciach między ludźmi?

Dziewczęta towarzyszące brodaczom wybuchają śmiechem – one znają angielski.

- Ciągle im to powtarzamy, no, może w innej formie. - I do brodaczy. - No chłopaki? Pani się gniewa!

Brodacze zerkają na mnie, stoimy już w kółeczku, ja z tym cholernym wzwodem, uśmiechają się pod nosem.

- A ten pan się nie wstydzi! Nic a nic!

Taaaa….

Przywołuję zblazowany uśmiech na twarz, obdarzam nim dwie …Amerykanki? Po cipkach trudno poznać, prędzej po akcencie.

W końcu brodacze zrzucają gatki – jednak angielski znają. Wyjaśnia się, dlaczego byli tacy powściągliwi – najwyraźniej nie tylko ja jestem pod wrażeniem… Od razu mi raźniej.

- Myśleliśmy że wyspa jest pusta, nie widać żadnej łodzi ani nic…

- To skąd właściwie żeście się tu wzięli?

- Wysadzili nas wczoraj rano, tak, jak nas tu widzicie – podpuszcza ich Maleńka.

- Mamy tylko tę skrzynkę z jedzeniem - dodaje Julka.

- Czy to oznacza, że właśnie was uratowaliśmy?

- Nie – śmieję się – to był pomysł tej małej, ona nas wkręciła. Przypłyną po nas dzisiaj po południu.

- I takich gołych was tu zostawili, nie macie żadnych ubrań ani nic?

- A po co nam?

- Ja już drugi tydzień chodzę goła, rozebrałam się jeszcze w Warszawie!

- To państwo Polacy! Słyszałem, że Polki są piękne, ale rzeczywistość przerasta wyobrażenia! Amerykanin skojarzył Warszawę z Polską! Szacun!

Kadzi, ale Maleńka i Julka czują się mile połechtane.

- Wam, panowie, też nic nie brakuje!

Ładne mi nic! Przysiągłbym, że brodacze się rumienią pod tymi brodami.

- Jak to, drugi tydzień goła? – Zajarzyły panienki.

- Długa historia, opowiemy wam wszystko, ale nie stójmy tak, wykąpmy się wreszcie.

* * *

Czwórka dziewczyn towarzyszących brodaczom robi wrażenie. Wszystkie młode, szczupłe, długonogie, śliczne. I na tym kończą się podobieństwa. Cycki do wyboru, od małych, krągłych japońskich piersiątek, do wielkich amerykańskich melonów, krocza od dwóch całkiem wygolonych, do dwóch gładkich cipek ze sterczącymi czuprynkami.  Do tego dwie blondynki i, oczywiście, dwie brunetki. Brodacze mieli gust, wybierając panienki. Pytanie, do czego?

- Po co tu przypłynęliście? - Pyta je obcesowo Maleńka.

- Żeby się... – I tu je przytyka.

- My też! – Woła na to Ala radośnie. To odtyka panienki.

Stopniowo zaczyna się między nimi nawiązywać nić porozumienia.

- Młodo wyglądacie dziewczyny.

- A wy to staruszki?

- Tak, osiemnastoletnie! – Śmieją się panienki Brodaczy – Tylko Lia ma jeszcze siedemnaście.

- Tyle, co Natka.

- Natka? Aha! Została na jachcie?

- Wszystkie zostały, oprócz nas dwu.

- Wszystkie? To ile was jest?

Ala i Julka zadowolone, że rozmowa zeszła  z tematu ich wieku, udzielają teraz wyczerpujących informacji.

- Wyjechałyśmy z Warszawy szóstką dziewczyn, z trzema chłopakami.

Jeszcze jeden czekał na jachcie, jak się okazało z następnymi dwoma  laskami.

- To już nas było dziesięć.

- Zaraz! 6+2 to 8. Skąd 10?

- Bo jeszcze w Polsce dołączyły dwie. Zabrały się stopem i już zostały.

- Teraz jest nas 11 dziewczyn. Zgarnęłyśmy tę tu Julkę z plaży naturystów, razem z jej chłopakiem. Dobrze, że nie wspominają o Baśce i Robusiu, bo już by się tamte dziewczęta całkiem pogubiły.

Panienki są pod wrażeniem. dzielą się nim z Brodaczami.

- Spójrzcie z szacunkiem na tego faceta, chłopcy. On ma na jachcie jeszcze dziewięć lasek! I trzech kumpli.

Brodacze są pod wrażeniem. Cały czas są pod wrażeniem.

- I wszystkie takie ślicznotki?

- Spokojnie wytrzymują porównanie z waszymi… Znajomymi.

- Bądźmy szczerzy, bliskimi znajomymi. Pewnie już byśmy się z nimi pieprzyli na tej plaży, gdyby nie spotkanie z wami. - Stają się szczerzy do bólu. Odpłacam tą samą monetą.

- To tak, jak my. Trochę nam przeszkodziliście.

- Możemy to zaraz naprawić. Nasze panienki będą zachwycone. One są nienasycone. – Dodają Brodacze konfidencjonalnie.

- Skąd ja to znam…. – Brodacze jeszcze dopytują, nie mogąc wyjść z podziwu.

- I posuwasz je wszystkie?!

- No przecież nie sam, jest nas pięciu.

- Same ślicznotki! Musimy kiedyś odwiedzić twój kraj. Te Polki…

- No, są wśród nich dwie Dunki. Te Dunki to ciemnoskóre bliźniaczki, nie do odróżnienia.

Tym ich dobijam. I podbijam.

- To może połączymy nasze siły? – rzucają Brodacze.

- Jestem za. 

Brodacze wołają swoje panienki, które tymczasem nawiązują nić porozumienia z Alą i Julką. Jeden z Brodaczy zaczyna oficjalnie.

- Jak się okazuje, zjawiliśmy się tu wszyscy w tym samym celu, czy odpowiadałoby wam dziewczęta, gdybyśmy połączyli wysiłki i zrealizowali go wspólnie, a nawet, po przybyciu reszty drugiej ekipy, w rozszerzonym składzie?

Dziewczęta najwyraźniej doszły między sobą do takiej samej poufałości, jak ja z Brodaczami. Owocuje to stwierdzeniem jednej z nich.

- Och, przestań już pieprzyć Johny, zacznij się pieprzyć! Nie marnuj takiego wzwodu!

Rzeczywiście – nagi facet ze sterczącym penisem wygłaszający takie przemówienie jest zabawny.

Ledwo dziewczyna kończy go opieprzać, a już jej koleżanka ściska mój drążek – najwyraźniej to ze mną chcę się połączyć.

 Ala i Julka reagują równie szybko, już w objęciach Brodaczy, patrzą  na mnie.

- No co? Nie tylko ty uwielbiasz nowości!

- Tyle, że wy macie zajęcie na cały etat! A tym panienkom przypadnie po ćwiartce.

- Znamy cię! Poradzisz sobie.

Cóż mi pozostaje, zapraszam do wspólnej zabawy pozostałą trójkę.

- Chodźcie dziewczęta, poznajmy się bliżej.

Po niedługiej chwili leżę na wznak na piasku a nade mną wiją się cztery cudowne ciała. Moje dłonie i język poznają ich piersi i krocza, co i rusz nowy cycek bądź cipka pcha mi się do ust, ssę twardniejące szybko sutki i liżę coraz bardziej wilgotne sromy. Mojego kutasa i jajka ssą i liżą w porywach cztery gorące usta i języczki. Wreszcie któraś cipa nasuwa się na mój maszt. Po chwili zostaje przegoniona, na maszt wślizguje się następna, tym razem w komplecie z melonami. Laska pochyla się nade mną, jej bufory kołyszą się wdzięcznie, podsuwam ręce pod sutki, tak jak lubię, stwardniałe, drażnią mi dłonie. Kolejna pizda, jej piersi, to sterczące dumnie stożki, ściskam je, pieszczę, jakież one jędrne. Podskakują do taktu z tyłeczkiem ujeżdżającej mnie dziewczyny. Trzęsą się jak sprężynki, gdy cipa dobija do mojego krocza. Ich sutki znów dostarczają rozkoszy moim dłoniom. Stożki piersi odpływają, kolejna dziewczyna dosiada mnie tyłem, teraz pracowicie kiwa dupką, po chwili kładzie się tyłem na mnie, porusza biodrami, mój kutas suwa się w jej cipie pod dziwnym kątem, przytrzymuję go ręką, pieszcząc zarazem łechtaczkę. Drugą rękę zaciskam na cycuszku, tym razem drobnym krągłym jabłuszku ze sterczącym ogonkiem sutka. Czuję język na jajkach, dziewczęta mają teraz dobry dostęp. Cipa ześlizguje się z masztu, nagle nabija się na mnie Maleńka, ze swoją najciaśniejszą pochwą świata.

- Stwierdziłyśmy z Julką, że nie będziemy samolubne i dopuścimy tamte panienki do ich stałych kutasów.

- Pewnie po prostu lepiej was rucham!

Ala się śmieje

- To też!

Ostatecznie spuszczam się głęboko w Pierożku, jeden z Brodaczy tryska w cipie Julki, drugi dochodzi w jednej z Japonek. Dziewczyny Brodaczy pozbywają się resztek zahamowań, jeśli w ogóle jakieś miały. Ta zaspermiona liże mokrą pałę dawcy. Trzyy pozostałe wylizują teraz nakarmione cipki wystawiając wypięte tyłeczki na łup naszych palców i języków. Pracowicie doprowadzamy je do orgazmu. Ostania kropla spermy zostaje przełknięta, nasze trzy kutasy wylizane do sucha. Kapiemy się, później zalegamy na piasku.

Nie mogę uleżeć spokojnie, leniwie pieszczę dwa najbliższe tyłeczki, wsuwam dłonie pomiędzy pośladki, posuwam się rowkiem, masuję rozetki. No, raj!

* * *

Przypływa nasz jacht, cumuje o wiele bliżej plaży, niż żaglowiec. Cała załoga wpław rzuca się na brzeg. Brodacze gapią się na wynurzające się kolejno z morskiej piany nimfy. A jest na co popatrzeć. Dziewięć młodziutkich, nagich ciał, pokrytych kropelkami wody kapiącej im z cipek, i sterczących cycuszków. Wszystkie opalone, nie uchował się nawet skrawek białej piersi, czy krocza. I bliźniaczki mulatki! Brodacze pożerają te cuda wzrokiem, w końcu jeden mówi do drugiego

- Było się tak spieszyć?

Ala ich pociesza.

-Te wszystkie cipki chętnie poczekają na wasze kutasy.

Tymczasem te wszystkie cipki i towarzyszące im cztery pały, przyglądają się nam lekko oszołomione. Kaśka, jak zwykle pierwsza.

- Ty to nawet na bezludnej wyspie znajdziesz coś do wyruchania!

Brodacze w końcu odrywają wzrok od kuszących cipek.

- Bardzo młodo wyglądają wszystkie! – I patrzą na mnie

- Jutro kończę piętnaście! - Maleńka lubi szokować. – Ale ja jestem najmłodsza, koleżanki są starsze, jedna ma już siedemnaście.

- Brodacze patrzą teraz na siebie.

- No raj! No raj! – Stwierdzają zgodnie.

- To teraz się ładnie przywitamy - mówię do nich. – Wstańcie chłopaki!

Brodacze, biorąc przykład ze mnie, kładą ręce między kolejne uda, ściskają kolejne cipki.

- Teraz też tak się będziemy witać co rano - mówią do swoich panienek.

- Tylko, jak się w końcu nauczycie obywać bez gatek na pokładzie!




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze

Nuda!22/02/2017 Odpowiedz

Skończ ten syf bo stał się nudny po 4 czy 5 opowiadaniach...

Jak nudny, jak fajny? Złoty deszcz nie wszędzie pada , takie zjawisko jest rzadkie i ekscytujące!
Brawo dla autora!


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach