Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Interwał Rozdzial 27 Przeprowadzka

Gdy rozlega się dzwonek, rozciągnięte na moim członku różowe wargi Majki zastygają na moment w połowie drogi. Poczym momentalnie zjeżdżają na sam dół, gdy dziewczyna sięga po telefon.

A było tak przyjemnie…

Po przekroczeniu granicy dziewczęta włączyły telefony i oto skutki.

- Cześć, tatusiu!

---

- Tak, już jesteśmy w Polsce, wieczorem dojedziemy.

Po chwili rozmowy Majka zaczyna chichotać.

- Tak tatusiu, a nawet w sobie.

- Tata pyta, czy nie mam cię gdzieś przy sobie, chce zamienić słówko – wyjaśnia i oddaje mi komórkę.

- Cześć Robert!

- Zdaje się, że przeszkadzam?

- Nie, skądże! Ja sobie tylko leżę, twoja córeczka wykonuje całą robotę. No po prawdzie, to teraz przysiadła na laurach – mówię bardziej do Majki, niż do jej ojca.  Dziewczyna niezwłocznie odrywa tyłek od moich laurów... pardon, lędźwi. Rozmawiam z Robertem nie odrywając wzroku od pizdy jego córki nasuwającej się rytmicznie na mojego członka. Lepkie wargi kleją się do niego, rozciągają, gdy Majka unosi tyłeczek, chowają, gdy osiada. I zostawiają za sobą coraz to więcej śluzu.

Kładę sobie telefon na podbrzuszu.

- Tatuś chce posłuchać – wyjaśniam.

Nie do wiary, Majka się czerwieni! Po tym wszystkim, czego razem doświadczyliśmy!

Szybko jej przechodzi. Przyspiesza. Odgłosy ciupciania stają się naprawdę głośne. Dochodzą pojękiwania Majki, już jej dobrze.

- Tatusiowi pewnie stoi, jak na weselu!

- Wszystko słyszałem – dobiega z komórki. Robert coś tam jeszcze mówi, ale zagłusza go przeciągły jęk rozkoszy – Majka szczytuje. Tatuś słucha. Chwytam telefon.

- Podobało ci się?

- Jeszcze jak! Nie mogę się doczekać, aż…

- To może powtórka? Masz przecież dwie córki… - przerywam mu i zapraszam do zabawy tę drugą.

Nie trzeba jej dwa razy powtarzać. Po chwili kołyszą się nade mną dwa balony Natki, a Robuś ma powtórkę z rozrywki. Jeśli się oczywiście nie spuścił za pierwszym razem…

Ja się w każdym razie nie spuściłem, więc Natka kończy to, co zaczęła jej siostra.

Tym razem trzymam telefon w dłoni. Odgłosy lizania i chłeptania są takim bonusem dla Roberta. To Majka wylizuje z Natki moją spuściznę.

Znów przykładam telefon do ucha.

- I jak tam? Pewnie tęsknisz za nimi?

- Nie jest tak źle, Baśka u mnie mieszka, oficjalnie jest jeszcze na wakacjach…

- Cwaniak!

Majka unosi głowę spomiędzy ud siostry.

- Co tam tatuś wykombinował?

Wyjaśniam im obu. Majka odbiera mi telefon

- Wiesz tato, my też będziemy cwane, zostaniemy parę dni u Maćka…

- Wiem, że tęsknisz, ale przecież będziesz nas odwiedzał.

- Tak, tatusiu. O to też chodzi. Idziemy z Natką na rekord.

- Jaki znów rekord? – Pyta zdezorientowana Natka.

- Właśnie mi to przyszło do głowy – wyjaśnia Majka, gdy kończy rozmowę z ojcem. – Rekord bycia nago.

- No i nasz pomysł poszedł się jebać!

To Monika się odzywa. Okazało się, że wraz z Tolą miały chytry plan. Reszta dziewcząt (pomijając Julkę) miała nad nimi dwa dni przewagi. Wymyśliły więc, że zostaną u mnie, nago oczywiście, aż wyprzedzą koleżanki w tej konkurencji.

- Bo gdzie nam się spieszy? Wakacje trwają, a nasi rodzice widzą, że na stopa pojechałyśmy i możemy wrócić w ostatniej chwili.

Obie nie wiedzą, jak mieszkam. Oficjalnie – w bloku. Duży ogród z basenem, to miała być niespodzianka. Biorąc to wszystko pod uwagę, mówię:

I będziecie się przez tydzień (tyle zostało do końca wakacji) kisić w mieszkaniu? A tu taka pogoda…

- A będziemy!

- Mieszkam na piątym piętrze. Już was widzę, jak dziś wieczorem przemykacie się nago z kampera do klatki schodowej i schodami na górę… Sąsiedzi… A pod sam blok też nie da się podjechać.

- Sąsiedzi, to twój problem J

- No racja… - Przyznaję im rację. Moja teoria o wstydliwości, jako funkcjo odległości od domu właśnie legła w gruzach. Przynajmniej w teorii…

Dźwięk kolejnego połączenia przerywa nam te dywagacje. To do Ali.

- Hej, tato!

---

- Dobrze, tylko pogoda nie bardzo dopisała.

Maleńka, przygotowana na taka rozmowę, mówi oczywiście o pogodzie nad Bałtykiem, przecież stamtąd właśnie wraca. Teraz jednak tylko słucha, a ja z rosnącym niepokojem obserwuję jej minę. Kończy połączenie prawie z płaczem. Z miejsca ją przytulam.

- Co się dzieje, Maleńka?

- Bo… bo…

- Spokojnie – całuję ją w mokre policzki.

- Ojciec dostał tę robotę. We Francji. I czeka tylko na mój przyjazd, żeby wyjechać. A wiesz, że sami mieszkamy…

- No wiem…

- I przecież samej mnie nie zostawi. Mieszkanie już komuś wynajął.

- Zabiera cię do Francji?

- Gorzej! Wywozi do ciotki. Do takiej dziury pod czeską granicę…

I Ala wybucha płaczem. Zarzuca mi ręce na szyję i wyje.

- Ja nie chcę!

Mamy kryzys. Muszę pomyśleć. Musi być jakieś rozwiązanie.

* * *

Dziewczęta pocieszają pochlipującą Maleńką, a ja odciągam na bok Majkę.

- Ala jest z tobą w jednej klasie…

- No tak…

- Jej ojciec ją zna?

- Oczywiście. Często u nas bywała zanim…

- No jasne, teraz bywacie wszystkie u mnie. A czy wasi ojcowie się znają?

- Z wywiadówek. No i czasem do siebie dzwonili. Jak jedna z nas zostawała na noc u drugiej. Kiedyś, jak była młodsza, to po nią do nas przyjeżdżał, tata zresztą też u nich bywał.

- Świetnie.

- Co ty kombinujesz?

Wyjaśniam.

- Czyli mój i Natki plan właśnie poszedł się jebać…

- Chyba zrobicie to dla Ali?

- Oczywiście!

* * *

Nie trzymam Maleńkiej w niepewności ani chwilę dłużej.

- Zrobimy tak i tak…

- Ale czy się uda?

- Twój staruszek jest zdesperowany, to dla niego świetne rozwiązanie, nie sądzisz?

- Kochaj się ze mną!

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem!

Dziewczęta robią nam miejsce i pieprzymy się ostro na naszym wielkim łożu. Orgazm przyprawia Maleńką o nieśmiały uśmiech.

- Będzie dobrze, zobaczysz!

- A nawet lepiej, bo, jak wszystko dobrze pójdzie, to zamieszkam z Maleńką.

Następują gorączkowe konsultacje telefoniczne z Robertem. Zgadza się na wszystko. Nawet na swoją chwilową przeprowadzkę… Jak dojedziemy do Warszawy, czeka nas dużo pracy.

* * *

I oto jesteśmy. Tidżej pilotem otwiera bramę. Wjeżdżamy.

- Ty draniu!

Tylko szczerzę zęby w odpowiedzi. A potem pytam:

- Jesteście rozczarowane, że nie biegniecie właśnie nago do mieszkania w bloku? Możecie tak pobiegać po dzielnicy, choćby zaraz…

- Wolimy basen!

Wszyscy wolimy basen. Ledwie brama się zamyka, biegniemy się  wypluskać. Wskazane po długiej podróży.

- Jaka ciepła woda!

- Widać w stolicy pogoda dopisała. Oby tak dalej.

Niewinne pluskanie rychło zmienia się w obłapianie i obściskiwanie. Śliskie piczki wymykają nam się ze śmiechem z rąk, cycuszki prosto z wody błyszczą w słońcu, penisy nam sterczą, już dziewczęta o to dbają. Takie tam niewinne figle. Do czasu.

A czasu niewiele, już wieczór. Zmęczone podróżą i rżnięciem dziewczęta szybko zasypiają. Również Stopki i Julka – w nowych dla nich wnętrzach rozejrzą się nazajutrz.

* * *

Z samego rana pojawia się Robert. Z Baśką, a jakże.

- Wziąłem dzień wolnego – wyjaśnia.

Zarówno on, jak i Baśka są tu pierwszy raz. Witam ich przy furtce i pokazuję skrzynię na ubrania.

- Taki tu mamy zwyczaj.

Już nadzy, tak, jak i ja, pierwsze kroki kierują do basenu. Po chwili zjawiają się tam Majka i Natka. Powitanie jest… gorące.

- Nie ma czasu! – Przywołuję ich do rzeczywistości. Robuś z żalem zabiera dłonie spomiędzy ud córeczek.

- Co się odwlecze, to nie uciecze…

- Taki wzwód się marnuje… - Baśka ogarnia ten wzwód.

- Zostaw tatusia, mamy robotę! – opieprza ją Natka.

Ubieram się ( kurwa, muszę się ubrać!) Jedziemy z Tidżejami i Robertem do niego. Ogałacamy pokój dziewcząt, wszystko ląduje w kamperze. Dziewczęta wspólnym wysiłkiem meblują mi w pół dnia dwa pokoje jako „córeczek”. Jedną z nich jest Lola, która  tak strasznie, najstraszniej na świecie chciałaby zamieszkać razem z Alą! 

Niestety nie mogę być tatusiem. Ojciec Ali zna Roberta, na tym opiera się cały plan. Przyjeżdża, ogląda, rozmawia i daje się ubłagać obu dziewczętom. Nie muszę dodawać, że Majka i Natka, oraz oczywiście Ala, muszą się na tę okazję ubrać. I tym samym odpadają z zawodów, no ale coś za  coś. Ja z resztą nagiego towarzystwa chowamy się na strychu, skąd obserwujemy negocjacje na laptopie połączonym z kamerką.

Tracimy ich na dłuższą chwilę z oczu – Robert pokazuje resztę domu, Majka – swój pokój, w którym Ala będzie spać (teoretycznie). Nawet wstawiliśmy tam drugie łóżko.

- Nie ma mowy – mówi Robert, gdy ojciec Ali proponuje jakąś miesięczną stawkę za opiekę – Najważniejsze, że córeczka będzie szczęśliwa mając koleżankę w tym wielkim pustym domu, mnie całymi dniami nie ma. tylko gosposia.

Ten argument go przekonuje, ten finansowy oczywiście.

- To możemy jechać po moje rzeczy – pyta Ala, gdy panowie ściskają sobie dłonie.

- Tak ci się spieszy?

- To tobie się spieszy, tato!

Ojciec Ali spogląda na zegarek. Fakt, wyjazd ma już nagrany, a tu komplikacje w ostatniej chwili. Dobrze, że Maleńka jest już spakowana, ojciec miał ją po drodze zawieźć do ciotki… To znaczy on tak myślał, Ala wierzyła, że się uda. No i się udało.

* * *

Uff!

Ala wróciła z ojcem i rzeczami, wprowadziła się do pokoju Majki i pożegnała ze staruszkiem. Ledwo zatrzaskuje się za nim furtka, złazimy ze strychu. Robert z córami zdążyli się już rozebrać. A goła Maleńka znów się przeprowadza, tym razem do mnie. Dorka poszła do domu, Jacek z Julka też. Lola nieopatrznie przyznała w rozmowie ze staruszkami, że dziś wraca, również odpada z konkursu, Tola z Moniką tryumfują.

- Pomieszkamy tu dwa dni i będzie po sprawie, Rekord nasz!

- I nie tylko pomieszkamy…

* * *

Ale to nie koniec przeprowadzek…

- Lepiej byś pomógł!

Gdy Maleńka schyla się po kolejne pudło ze swoimi rzeczami, wsuwam dłoń między jej rozchylone pośladki. Gdy się prostuje, mimowolnie je spina, dla mnie sama rozkosz…

- Przecież pomagam. Pokażę ci drogę. Posteruję tobą.

Dżojstikiem jest mój palec w dupce Ali, byłem przewidujący i skorzystałem z wazeliny.

Maleńka tylko wzdycha. Wiesza na moim dyszlu świeżo zdjęte majtki.

- Też możesz coś zanieść!

- Już dobrze, dobrze... Daj ten karton!

Chwytam go w jedną rękę, Ala schyla się po następny. Dzięki temu mogę wsunąć palec głębiej. Ala się prostuje, zwieracz się zaciska – prowadź – mówi. Jakby nie znała drogi…

Wracamy po kolejne kartony, gdy Maleńka znienacka się zatrzymuje, a mój palec znów wślizguje się głębiej. Drogę przecina nam dziwna procesja. Natka, z dłonią zaciśniętą na tatusiowym członku, ciągnie go za sobą z niejakim wysiłkiem. Pomaga jej Majka, z dłonią na tyłku Roberta. A może w tyłku – nie widzę dokładnie. Na nasz widok się zatrzymują. I wybuchają śmiechem. No tak, zapomniałem o majtkach powiewających na moim maszcie.

- No mów! – Natka zaciska palce bardziej.

- Auć! – Mówi Robert. Natka nie ściska mu członka aż tak znowu mocno, może jednak chodzi o ten palec w dupie…

- Jakby co, to wazelina jest na stole w kuchni, właśnie korzystałem.

- Masaż prostaty, to będzie dla tatusia nagroda, na razie musi zasłużyć.

Wzięty w dwa ognie Robert wyłuszcza sprawę:

- Bo widzisz, one uznały, że skoro już się do ciebie wprowadziły, to bez sensu jest przeprowadzać się powrotem…

- I co? Sam będziesz mieszkał?

- Głupek! – To Ala wyraża swoje zdanie o mnie.

- Tatuś też się przeprowadzi – wyjaśnia Majka. Przyznaję, chodziło mi coś takiego po głowie… Ale milczę ciekaw, jakich użyją argumentów.

- Pomyśl – mówi Maleńka – Tidżeje lada dzień wyjeżdżają, sam nie dasz rady…

- Jest jeszcze Jacek.

- Od przybytku kutasów cipa nie boli – śmieje się Natka.

- No i napatrzysz się do woli, jak się zabawiamy z tatusiem – kusi Majka.

- Jakaś próbka?

Natka tylko się uśmiecha, jej dłoń zaczyna się ślizgać po ojcowskim penisie doprowadzając go do pełnego wzwodu. Patrzy mi przy tym w oczy, wie co lubię. Robert postękuje, pewnie Majka też nie próżnuje. Jej druga dłoń pojawia się między udami Roberta, podstawia ją na płask pod jądra. Ocierają się o nią niewątpliwie wzmagając doznania tatusia. Aż do nieuniknionego wytrysku. Prosto w dłoń Natki. Dziewczyna pokazuje nam, ile tego jest. Następnie pokrywa tym ojcowskiego kutasa, niczym pączka lukrem. Robertowi cały czas stoi – dba o to dłoń Majki na jego jajach.

- Twoja kolej – mówi do niej Natka. Przejmuje jądra tatusia, a Majka klęka i dokładnie zlizuje lukier. To, co zdążyło spłynąć niżej, Natka zlizuje z dłoni. Gdy cały lukier znika, a kutas wiotczeje, dziewczyny stają po bokach Robusia i wdzięcznie dygają. Przedstawienie zakończone. Wyciągam palec z rozkosznej Alcynej dziurki i klaszczę.

- Czyli się zgadzasz?

- Oczywiście!

* * *

Tak więc, mieszkam z Maleńką, regularnie karmię Pana Pierożka, mam zawsze wylizane do czysta jajka i żywy termofor w łóżku. Rano szykuję ją do szkoły – idziemy siusiu, póki ciepło – na trawę. Ala najbardziej lubi, gdy sikam jej na Pana Pierożka, ja z kolei uwielbiam łapać ją za krocze, czuć napinającą się  cipkę  i strumień gorącego moczu na dłoni. Potem kąpiemy się – myję ją do szkoły. Czasem zamieniamy się z Robertem. Ala wtedy wcześniej wstaje – Robert musi zdążyć do pracy. Za to jego córki mogą dłużej pospać. Ale nie dziś.

Jest ciepło, Maleńka ubiera się dopiero przy furtce, niesie plecak, ja – jej ubrania, w tym, niestety majteczki. Do szkoły musi. Ale wraca już bez, zrzuca po drodze. I gdyby nie ta szkoła, to obywałaby się w ogóle bez ubrania, przynajmniej przez pierwszy miesiąc, gdy nie chce się ruszać na krok z domu, nawet ze mną. Później zaczynamy czasem gdzieś wychodzić, ona oczywiście bez majteczek. Gdy robi się zimno, zakłada na nogi grube getry, podciąga je po samo krocze ale majtek dalej nie nosi.

- Żebyś mógł mnie w każdej chwili złapać za cipkę!

W tramwaju czy autobusie siada mi na kolanach, zasłania uda torebką i wyraża życzenie typu:

- Pomasuj mi pierożka, złap za krocze wsadź paluszka w szparkę, czy zagrzej sobie rękę bo masz zimną. I jak tu odmówić!

W domu jest jeszcze ciekawiej, potrafi odrabiać lekcje z pierożkiem nabitym na mój rożen, czy przy stole, czy w wannie; zeszyty ma poplamione moja spermą. Uwielbia zasypiać z moim kutasem w sobie, prosi:

- Nie spuszczaj się teraz, zrobimy to rano, przed szkołą, tylko nigdzie nie idź. Nie ma szans, żebym w nocy z niej nie wypadł ale raniutko wracam. Najczęściej liżę ją, jeszcze śpiącą, co mnie nieodmiennie podnieca, gdy już jest wilgotna wsuwam się w nią cichaczem, czasem dopiero wtedy się budzi. Albo udaje…

Robert ma podobnie, zresztą często sypia z Alą, a ja z jego córkami.

Pozostałe dziewczęta często przybiegają zaraz po szkole, wymyśliły, że będą razem odrabiać lekcje i się uczyć. Taką wersję sprzedały rodzicom, nie dodając tylko, w jakich warunkach te lekcje odrabiają. Rodzice to zaakceptowali, tym bardziej, że, o dziwo wszystkie poprawiły stopnie. Zwłaszcza z angielskiego. Po Grecji wszystkie zakuwają na potęgę – „bo to się może przydać!” – przekonały się na własnej skórze. A ja jestem na bieżąco z ich programem nauczania. W końcu regularnie udzielam im korepetycji. Również w wannie. Dobrze, że jest taka wielka. Bywa, że mam w niej pięć - sześć nagich dziewcząt. Gdy jest ich więcej, do akcji wkracza Robert, lub Jacek, jeśli akurat jest. Dziewczyny wyskakują na chwilę z wanny, a on pieprzy je po kolei na naszych oczach.

Moczymy się właśnie po wyczerpujących figlach, myję dziewczętom krocza, tyłeczki i cycuszki, resztę muszą umyć sobie nawzajem, mnie samemu zeszłoby do nocy. Dziewczęta poprawiają sobie nawzajem fryzurki, zwłaszcza uzdolnione fryzjerki Kropka i Kreska mają pełne ręce roboty. Właśnie stoi nade mną w rozkroku Dorka z namydlonym obficie kroczem, Kropka* pieczołowicie wyrównuje jej rudą czuprynkę zarastającą Rudą Norkę a Kreska* depiluje okolice tylnej dziurki. Dorka spłukuje krocze, wypina je w moją stronę.

- I jak? Podoba ci się?

- Jest śliczna, jak zawsze. - Liżę jej tę cipkę.

- O fryzurkę pytam, że moja Norka ci się podoba to dobrze wiem!

- Fryzurka doskonała. – Przeczesuję palcami sterczący kłębuszek rudych kłaczków powyżej łechtaczki – A podobają mi się wszystkie wasze piczki.

I następnych pięć młodych pizd mruga do mnie oczkiem sromu, wszystkie teraz muszę polizać. Pan Pierożek też się pcha.

- Alka, mało ci, przecież on ci liże cipę całą dobę!

- Ale ja to tak lubię!

- Wszystkie lubimy! Teraz może cię polizać któraś z nas. I dziewczęta dokonują w wannie szaleńczych wygibasów, wszystkie krocza są lizane bądź masowane, moje też. Wylizuję po kolei wszystkie dziewczęta. Tylko w chwili, gdy zmieniam krocze mogę zadać pytanie sprawdzające przed jutrzejszym sprawdzianem czwórki z nich, w końcu właśnie mamy korepetycje.

* * *

- Też tak chcę! – Wzdycha Febe. Mamy w łazience kamerkę, może nas sobie oglądać online. I ogląda, utwierdza się w postanowieniu przyjazdu.

- Ale jeszcze trochę mi to zajmie – wzdycha i znów wzdycha, tym razem inaczej. Ja też mam ją na podglądzie i właśnie podglądam, jak się brandzluje – paluszek tylko śmiga.

- Patrz, jaka soczysta cipka się marnuje… - Maleńka ogląda przedstawienie wraz ze mną, zresztą nie ona jedna. Fakt, w wysokiej rozdzielczości wyraźnie widać strużkę miodziku niknącą między pośladkami Febe. Ta jednak ma dzisiaj dla nas niespodziankę – gdy dobiegające zza kadru odgłosy orgazmu cichną – Febe jest z tych głośnych – jej krocze przysłania miarowo poruszająca się głowa – widać, że chłopak nie próżnuje, tylko namiętnie liże. Że z dobrym skutkiem, świadczą dobiegające zza kadru odgłosy.

- Ilias?

Głowa się odwraca, to nie on! Chłopak uśmiecha się, oblizuje i powraca do przerwanych czynności lubieżnych.

- Poznajcie mojego braciszka – dobiega zza kadru.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

*Kropka, Kreska - Rozdział 13 Podwózka


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach