Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Interwal Rozdzial 34 Smoczki dwa

Spóźniona na powitanie Febe Kaśka zastaje przed furtką dwóch nieznanych jej chłopców. Na oko w wieku Ali.

- A wy czego tu szukacie?

- My…

- Eee…

- Jesteście zaproszeni?

- Bo ta dziewczyna… Ona…

Kaśka oczywiście nie wie, która z jej koleżanek wynalazła tych dwóch. Nie wie nawet jak bardzo się myli w swych przypuszczeniach. Więc brnie dalej.

- I co? Odwaga was opuściła? Skoro już tu jesteście, to właźcie!

I Kaśka, uchyliwszy furtkę, wpycha ich bezceremonialnie przed sobą. A zatrzasnąwszy – zrzuca sandałki i sukienkę. Chłopakom gały wychodzą na wierzch, bo Kaśka nic więcej do zdjęcia na sobie nie ma.

- A wy co? Cipki na własne oczy nie widzieliście?

Widzieli. Raz. Jedną. Jakże różną od tej Kasinej. Oczu nie mogą oderwać od tych frędzli. Bo też srom Kaśki jest imponujący, bujne, smoliście czarne futerko na wzgórku łonowym nie sięga cipy i zwisających z niej obfitych warg sromowych dziewczyny. W odpowiedzi na jej pytanie przenoszą wzrok wyżej, na cycki. Kaśka czuje się doceniona.

- Na co czekacie? Nie znacie zasad?

Cielęcy wzrok obu chłopców przekonuje ją, że nie znają.

- Tu się wszyscy już przy furtce rozbierają!

Jest ciepło, chłopcy mają na sobie luźne, kolorowe spodenki. Lecz w kroczu materiał jest napięty; Kaśka nie może się powstrzymać i ściska oba maszty podtrzymujące te namiociki. Ściska, puszcza i cofa się o krok. Ponagleni w ten sposób młodzieńcy rzucają się zrzucać ubrania i oczom dziewczyny ukazują się dwa nieduże, sterczące zawadiacko prącia.

- Tak już lepiej. No dobrze, chodźmy, bo się późnimy na przedstawienie.

I Kaśka rusza przodem. Nie musi się oglądać, wie, że jej tyłek pociągnie ich za sobą niczym magnes.

* * *

Przy basenie są wszyscy. Jedna Febe o tym nie wie, pojękuje to ciszej, to głośniej eksperymentując z wibratorem i nie wiedząc, że właśnie daje publiczny występ. Choć właściwie może się tego po nas spodziewać.

Na widok nadchodzącej Kaśki połowa widzów kładzie palec na ustach. Druga połowa unosi brwi na widok jej asysty. Ja również. Skąd ona ich wytrzasnęła? Skąd się wzięli, wie tylko Febe, ale akurat ona jedna ich nie widzi. Oni natomiast nie wiedzą, gdzie oczy podziać. Tyle nagich dziewcząt! I facetów. Choć akurat facetami nie są zainteresowani. Gdy rozsuwamy się robiąc im miejsce, wreszcie mają znajomy widok. To znaczy dziewczynę poznają, widok wibratora grasującego w jej cipie jest dla nich absolutnie egzotyczny. Nie mogą się powstrzymać. Onanistyczne praktyki powstrzymuje Kaśka, obaj dostają po łapkach.

- A fe! Be! Nieładnie tak!

Obaj czerwienieją zawstydzeni, a Kaśka tłumaczy:

- Wasza sperma należy do dziewczyny, która was tu zaprosiła.

- No właśnie, kto was zaprosił – wtrącam.

- E… no właściwie to nikt. Przyszliśmy za nią – pokazują na Febe.

- No to…

- Pomogliśmy jej się tu dostać – dodaj szybko drugi.

- I stali, jak te dupy wołowe pod furtką,  myślałam… - zaczyna tłumaczyć Kaśka.

- To teraz myśl, co z nimi zrobić.

- Czyli wychodzi na to, że ja ich zaprosiłam!

Szeroki uśmiech nie schodzi jej z buzi, gdy klęka i chwytając chłopców za pośladki zagarnia ich ku sobie. Wciąż sztywne prącia niemal się stykają.

- Pamiętacie, co wam mówiłam o waszej spermie?

I nie czekając na odpowiedź bierze je oba na raz do ust. Chłopcy nie wstydzą się siebie nawzajem, nie jeden raz trzepali przy sobie albo i sobie nawzajem, więc nie przeszkadza im, że ich  kutasy ocierają się o siebie w ustach dziewczyny. Nic nie hamuje ich podniecenia, nawet liczna widownia. Bo Kaśka właśnie odebrała show Greczynce. Na chwilę. Ale Febe tego nie zauważa. Właśnie szczytuje i jest teraz w swoim własnym świecie. No i ma zawiązane oczy. Tymczasem…

- Fajne lody.

- Cztery gałki! – Lola ma oczywiście na myśli jądra chłopców. Kaśka, która wcześniej o tym nie pomyślała, bierze te gałki w dłonie, pociera, masuje… Na skutek nie trzeba długo czekać. Obaj szczęśliwcy się prężą, a Kaśce sperma spływa na brodę z niedomkniętych ust. Trudno je domknąć na dwóch chujach na raz.

Wciąż sztywne, wysuwają się z buzi Kasi, gdy ta odchyla głowę. Uśmiecha się lubieżnie do chłopców i oblizuje. A potem bierze delikatnie każde prącie w dwa palce i też oblizuje. Zjeżdża językiem niżej, wylizuje im te gałki, gładkie i wciąż obkurczone. Znów przytrzymuje chłopaków za tyłki, wciąż sterczące chujki ślizgają się po jej policzkach, gdy buszuje językiem u ich podstawy. Trudno oderwać wzrok od tych wyczynów, ale gdy mi się udaje, na twarzach chłopców widzę cielęcy zachwyt.

Kaśka też to dostrzega, gdy w końcu wstaje. Sama również jest zachwycona.

- Pewnie pierwszy raz ktoś wam obciągnął? – pyta, nie wypuszczając z rąk swojej podwójnej zdobyczy.

- Uhmmm… tak!

- I nigdy sobie nawzajem nie obciągaliście? – drąży dalej. I ściska w dłoniach te fiutki.

- Nie… tylko ręką…

I w ten sposób na jaw wychodzi ich tajemnica ich wspólnych wypraw do lasu. Momentalnie purpurowieją, ale Kaśka się tym nie przejmuje.

- Musicie kiedyś o tym opowiedzieć.

- Albo pokazać – wtrąca Natka.

Na samą myśl, że mieliby sobie nawzajem trzepać na oczach nas wszystkich, chłopcy wymiękają.

- No i zobacz, co zrobiłaś! – Kaśka ściska w dłoni dwie sflaczałe pytki, ale bez efektu. Pomaga dopiero Majka. Nie widziała jeszcze chłopaków, była zajęta z tatusiem. Zagląda teraz siostrze przez ramię.

- Jakie fajne smoczki! Possałabym…

- Najpierw się przywitaj. – I Kaśka ustępuje jej miejsca.

Nietypowe powitanie w wykonaniu ślicznej, długowłosej, wszędzie blondynki robi swoje. Chłopcy zerkają to na roześmianą buzię, to na jędrne stożki piersi, to na bujne loczki na łonie. Płaski brzuszek dziewczyny ich nie zasłania, nawet, gdy Majka stoi całkiem blisko, gdy tak im ściska jajeczka na dzień dobry. I czeka…

- Musicie złapać ją za cipę, tak się tutaj witamy – podpowiada Natka teatralnym szeptem i podstawia swoją. Chłopców jest dwóch, a cipa Majki tylko jedna.

Choć wrażenia są skrajnie różne – jeden z chłopców trzyma w dłoni włochatą picz Natki, a drugi lepkiego od spermy, śliskiego pieroga Majki, efekt jest jeden – oba „smoczki” szybko dźwigają się z chwilowego upadku.

- No tak już lepiej – chwali Natka.

- Sperma tatusia – chwali się Majka.

- Aaaaa… krzyczy Febe. Co z miejsca przyciąga naszą uwagę. Otaczamy leżak ciasnym kółeczkiem.

Febe już tylko ciężko dyszy. Napięte mięśnie się rozluźniają, ściśnięte uda rozjeżdżają, ręce opadają, pozostawiony samopas wibrator cichutko pobzykując wysuwa się powoli z pizdy Greczynki. Nie możemy oderwać od niego oczu; od niego i od tej pizdy. Wypada wreszcie, cały błyszczący od śluzu, między uda dziewczyny. Podnoszę go, wyłączam i przeciągam po nim językiem. Tylko raz, po czym podaję dalej – chętnych do polizania nie brakuje. Delektują się smakiem podnieconej Febe. Do Natki dociera już wylizany do czysta. Przygląda mu się z dezaprobatą

- Nic nie zostało. Szkoda…

A potem z błyskiem w oku dodaje:

- Włóż jej na chwilę – włącza wibrator i podaje jednemu ze smoczków.

- Ale ona…

- …to lubi! Wsadzaj śmiało! I… widzę, że ci się to spodobało, ale możesz już puścić moją cipę. Żeby odnaleźć jej norkę w tym gąszczu będą ci potrzebne obie ręce.

Zaczerwieniony, lecz zdecydowany Smoczek przyklęka między rozwiedzionymi udami Febe. Drżącymi z podniecenia  palcami rozgarnia loczki na cipie, a potem rozchyla srom. Febe ułatwia, jak może, zarzuca nogi na poręcze leżaka, lecz chłopcu marnie idzie.

- Trochę niżej – instruuje go Natka, widząc, gdzie celuje.

- Byle nie w dupę! – Jej siostra jest dosadna, jak zawsze.

Wreszcie mu się udaje, powoli, z namaszczeniem, wsuwa wibrator w Febe. Natka nagradza go przesuwając dłonią między wypiętymi pośladkami. Dociera do celu i masuje śliskie od poprzednich zabaw gałki chłopaka.

Febe nie rozumiejąc nic z tego, co mówimy zakłada, że działa to w obie strony i pozwala sobie na wiele. Poczuwszy w sobie wibrator podrzuca biodra, nasuwa się na niego gwałtownie raz za razem.

- O tak! Pierdol mnie! I swoim chujem też!

Szczerzymy się wszyscy wokół, gdy stojący tuż obok Nico tłumaczy nam jej słowa. I czekamy na więcej. A Febe nas nie zawodzi, też chce więcej.

- Wszyscy mnie pierdolcie! Skoro mam być służącą, to chcę wam służyć swoją cipą!

- To co? Skorzystamy? – nie wytrzymuje Robert.

- Ależ tatusiu! Pamiętaj, że masz córeczki!

- Przecież pamiętam, pewnie jeszcze ci z cipki kapie… No, kapałoby, gdyby nie ten chłopiec i jego ręka.

- To… pana córka?! – zszokowany chłopak odrywa dłoń od pizdy Majki, ciągną się za nią niteczki śluzu wymieszanego z nasieniem tatusia.

- I tamta też – Robert wskazuje Natkę – chcesz którąś przelecieć?

- Ależ tatusiu! – woła Majka.

- Chyba w kakałko – Natka krytycznie przygląda się dziarsko sterczącemu, ale przecież cienkiemu prąciu. Właściciel prącia nie wie, jak zareagować.

- Moja córka proponuje ci stosunek analny. Nie skorzystasz? – dziwi się Robuś.

- Ależ tato, oni jeszcze nigdy nie ruchali! Może by tak po kolei?

- Skoro po kolei, to może na początek spuśćcie się na Febe, co? Chętnie popatrzę.

- Ja również – stwierdzam i przejmuję pałeczkę. To znaczy wibrator dalej wściekle atakowany przez Greczynkę.

- No chłopaki! Stańcie po bokach i sobie zwalcie na to ciałko!

Natka prowadzi chłopca na miejsce, nie wypuszczając z dłoni jego śliskich gałek. Majka robi to samo z drugim.

- No dalej! – popędza i ściska mu te gałki. Chłopiec zaczyna się onanizować, jego kolega też. Ale ja mam lepszy pomysł…

- Stop!

Przestają, zdziwieni.

Nawzajem sobie zwalcie, chłopcy!

- Eeee…

Dłonie sióstr zaciskają się na ich jądrach, prawie do bólu.

- No dalej!

Nie mają wyjścia, sięgają ku sobie… Klaszczemy. - A jak wam właściwie na imię? – pytam jeszcze.

Okazuje się, że Wacek trzepie Jacka, a Jacek – Wacka, co wzbudza niejaką wesołość.

Jacka już tu mamy… Może Jacuś i Wacuś?

Jednak dziewczętom bardziej podoba się określenie „smoczki”.

- Co się dzieje? – Febe jedna nie wie. Uspokajająco głaszczę ją po brzuszku, niebawem sama się zorientuje.

Chłopcy spuszczali się już dzisiaj dwukrotnie; wpierw w dłoniach Febe, potem wspólnie w ustach Kaśki. Chwilę im schodzi. Nie szkodzi, dla dziewcząt zwłaszcza to ciekawy widok. Naga dziewczyna z zawiązanymi oczyma i z wibratorem w piździe, a nad nią dwaj chłopcy nachyleni ku sobie i masujący sobie nawzajem prącia. Pizda stojącej przede mną Maleńkiej wilgotnieje w mej dłoni, co nasuwa mi pewien pomysł.

- Przerwijcie na chwilę!

A gdy dłonie zaciśnięte na penisie kolegi zastygają w bezruchu, dodaję:

- Sprawdźcie, czy dziewczętom podoba się to, co robicie. Pomacajcie je.

Ala pierwsza podsuwa krocze, uśmiecha się zachęcająco, a gdy jeden z chłopców chwyta ją za cipę, zaciska uda i lubieżnie porusza biodrami.

Jego kolega nie zastanawia się długo, jego dłoń ściśle obejmuje śliskiego pierożka Julki, chwilę potem odnajduje ukryty w rudych kłaczkach wilgotny srom Dorki. A Maleńka rozchyla uda, uwalnia dłoń pierwszego z chłopaków. Teraz Lola lubo wzdycha, gdy ten obmacuje jej srom. Dziewczyna zahacza palcem o sterczącego członka, odciąga go w dół i puszcza. Penis uderza o podbrzusze chłopca.

- Tak trzymajcie, chłopaki! A teraz dokończcie, coście zaczęli.

Znów trzepią, jeden drugiemu. Ale teraz z sympatycznym poślizgiem.

- Próbowaliście kiedyś żelu do fapowania?

- Czego?

- Do czego?

- Ech… Nieważne. Wierzcie mi, najlepsze są naturalne środki.

I chyba rzeczywiście. Chłopcy finiszują. Wypinają się teraz, by dobrze wycelować. Wytryski są mizerne, niemniej…

Febe już wie, co się dzieje, gdy pierwsze krople padają jej na  buzię.

- Sperma, tak! – Oblizuje się i otwiera szeroko usta w oczekiwaniu na więcej. No, dużo więcej tego nie ma.

- Chyba jest głodna – ktoś stwierdza.

- Ile to już czasu, jak przyleciała? A tylko spermą się żywi.

- Gdzie nasza polska gościnność?

Mieliśmy na dziś inne plany, ale od czego improwizacja. To Kaśka wpada na ten pomysł. Nie przyszedłby do głowy żadnemu z nas – facetów. Albowiem…

- No, nie wiem – wyrażam swą wątpliwość, lecz dziewczęta zapalają się do tej idei. Kapitulujemy. A potem prężymy się po dwóch nad Febe, a Smoczki (jakoś się to wspólne miano dla obu chłopców przyjęło) doprowadzają nas do wytrysku. Na ogół trafiają w dziewczynę – żeby było łatwiej, ustawiają się jeden w nogach, a drugi na głową Febe – w ten sposób ci, którzy się dzisiaj oszczędzali nie przestrzelą.

Wreszcie ostatni wytrysk kładzie się długą smugą na brzuszku dziewczyny. Wspólny wysiłek jednego ze Smoczków i Nico wieńczy dzieło. Robię zdjęcia.

- Kaśka, kładź się, zasłużyłaś!

Kaśce nie trzeba dwa razy powtarzać, robi Greczynce tajski masaż, tyle, że spermą. A Natka i Majka dobierają się do Smoczków.

Przyglądam się bezskutecznym wysiłkom sióstr. Wiotkie chujki pozostają wiotkie zarówno w dłoniach, jak i ustach dziewcząt. Nie pomaga nawet widok ślizgającej się na Febe Kaśki

- Chyba już na was czas, chłopcy. Z pustego i Salomon nie udoi.

- Ale, proszę pana!

- My byśmy jeszcze chcieli zostać!

Nie wątpię. Te wszystkie nagie dziewczęta wokół…

- Dość się wyedukowaliście, jak na jeden raz.

- To będzie następny?

- Cwaniaki! Może i będzie. Ale…

- Tak, proszę pana?

Przychodzi mi pewna myśl do głowy. Niech sobie zasłużą.

- Najpierw musicie przyswoić dziś przerobiony materiał.

- Gada pan, jak belfer.

Skoro, jak belfer…

- Chcę, żebyście napisali wypracowania. Opiszcie swoje dzisiejsze wrażenia. Wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Na co najmniej trzy strony papieru kancelaryjnego. Za tydzień.

Odpowiada mi zgodny jęk obu chłopców.

- Nie ma pan litości!

- No skoro wam nie zależy na następnym spotkaniu…

- Ależ zależy!

- I żadnego walenia konia! Macie oszczędzać siły.

- Bo nie poruchacie – dodaje Natka.

- Taka jest!

Wierzysz, że się powstrzymają? – Pyta Maleńka, podczas gdy siostrzyczki odprowadzają chłopców do furtki.

- A gdzie tam! Jeszcze dziś wieczór sobie ulżą. Ale może się powstrzymają choć dzień, dwa przed następną wizytą.

- Może…

* * *

Wieczorem Jacuś i Wacuś się zdzwaniają.

- Zacząłeś pisać?

- Próbuję.

- I jak? Stoi ci? Bo mnie staje, jak tylko sobie przypomnę.

- A mnie, jak próbuję pisać.

- Już zacząłeś?!

- Dużo nie napisałem jedną ręką…

- Hehehe... Ja sobie zwaliłem, ledwo wróciłem do domu. Nie mogę przestać o tym myśleć.

- O tych gołych dziewczynach?

- I o tym, co nam robiły. I co jeszcze zrobią.

- I co kazały nam sobie robić nawzajem.

- Nie mogę się doczekać.

- Żeby mi znów obciągnąć?

- Hahaha, weź nie pierdol! Żeby którąś wypierdolić!

- Najpierw musimy napisać te wypracowania…

- Razem byłoby łatwiej.

- Jasne, moglibyśmy sobie nawzajem trzepać przy pisaniu…

- Chciałbyś! Ale on powiedział wyraźnie: wypracowania. W liczbie mnogiej.

- No to do roboty!

- No to nara!

* * *

- Ile już masz?

- Półtorej strony. Jak już zacząłem pisać, to taka wena we mnie wstąpiła… Na trzech się nie skończy.

- Ja mam dwie…

- Niedoczekanie!

- O czym tak dyskutujecie, chłopcy? Jeśli o skutkach pokoju ryskiego, to chętnie posłucham. Do tablicy. Obaj!

Na szczęście są przygotowani. Histeryczka daje im po czwórce i z ulgą wracają do ławki. A rozmowę odkładają na przerwę.

Z anglika są obaj dobrzy. Nauczycielka, swoją drogą atrakcyjna dwudziestoparolatka o kosmicznie długich nogach, świeżo po studiach, wałkuje największych wałkoni. Oni dwaj, w ostatniej ławce mają spokój. A ponieważ obudził się w nich duch rywalizacji, obaj wyciągają brudnopisy i zasłaniając się jeden przed drugim ramieniem, kontynuują opisywanie swojej ostatniej przygody. Mają różne techniki. Jeden drobiazgowo, chwila po chwili, przedstawia całą historię. Drugi tworzy coś na kształt konspektu, Dotarł właśnie do momentu, gdy zwilża sobie dłoń macając pizdę Ali – o wzajemnym onanizowaniu się nad nagą Greczynką rozpisuje się akurat szczegółowo, bo to go wyjątkowo podnieca – gdy zeszyt znika mu sprzed oczu.

- Weź… Milknie, a potem dodaje: o kurwa! W duchu dodaje, nie powie tak przy nauczycielce. A ta też chce coś powiedzieć. Coś nieśmiertelnego na temat uważania na lekcji. I nawet zaczyna. Lecz gdy przebiega wzrokiem kilka przypadkowych akapitów świeżo popełnionych przez Jacka, milknie i purpurowieje. Wraca do biurka. Czyta jeszcze przez chwilę. Podnosi wzrok. Wacek też coś zapamiętale pisał…

- Po lekcjach u mnie. Obaj!

* * *

Gdy chłopcy powłócząc nogami pojawiają się w sali do angielskiego, nauczycielka jest już po lekturze całości. Prawdę mówiąc nie mogła się od niej oderwać. I ma wilgotne majtki. Teraz bierze się w garść.

- Co za talent! Tylko jak spożytkowany! To czysta pornografia! Skąd tyle fantazji w twoim wieku?

Nie doczekawszy się od Jacka odpowiedzi, ani kontaktu wzrokowego, wraca się do Wacka.

- Twój zeszyt! – I wyciąga rękę, w której niebawem ląduje zeszyt do angielskiego.

- Uważasz mnie za głupią blondynkę? Ten, w którym tak pracowicie skrobałeś!

- Nie, psze pani.

- Co, nie? Nie dasz mi go?

- Nie. To znaczy nie uważam… – mówi roztrzęsionym głosem, po czym go zatyka na amen.

- Czekam!

Nie doczekawszy się, sama sięga do plecaka i odnajduje zeszyt w postrzępionych okładkach. Ten, który widziała na ławce. I niemal zapomina o obecności obu uczniów pogrążając się w lekturze. Szybko się orientuje, że Wacek przedstawia tę samą historię, ale ze szczegółami, od których znów robi jej się mokro. Ledwo powstrzymuje dłoń… Z trudem odrywa się od drobiazgowego opisu poczynań dwóch penisów w ustach jakiejś dziewczyny. Wyobraża sobie, że to w jej ustach… Dość! To nie fantazja – dociera do niej – oni opisują autentyczne przeżycia! I co ja mam z nimi zrobić?!

Nauczycielka z trudem odrywa się od lektury. Podnosi wzrok. Chłopcy stoją przed nią ze spuszczonymi głowami; gapią się na jej nogi? Odruchowo obciąga spódniczkę na, skądinąd, zgrabnych udach, to ich wyraźnie płoszy. A jednak!

- To tylko wasza zboczona fantazja, czy…

Pytanie zawisa w powietrzu, podobnie, jak dwa zeszyty w jej dłoni. Chłopcy już już mają wyciągnąć po nie ręce, gdy zeszyty gładkim łukiem lądują w teczce anglistki u jej stóp.

- Jestem zmuszona wezwać waszych rodziców.

Jękliwe „Nieee!” wyrywa się unisono z ich gardeł. Tak rozpaczliwe, że wywołuje jej mimowolny uśmieszek.

- A jakie widzicie inne rozwiązanie tej sytuacji?

- Bo, psze pani, my… Bo my wszystko, byle nie to!

- Hmmm… Wszystko, mówicie? No dobrze, zastanowię się. Wy też się zastanówcie, byle szybko.  A na razie zmykajcie!

Gdy tylko zamykają się za nimi drzwi, nauczycielka opiera się o nie plecami. Gdyby mogli ją teraz zobaczyć! Zadarta spódnica, opuszczone do połowy ud majtki, ruchliwy paluszek nieuchronnie doprowadzający ją do orgazmu. Pobudzona i zainspirowana lekturą fantazjuje o penisach swoich uczniów, o tym, co z nimi robi i co oni robią jej.  Wreszcie zaspokojona, osuwa się na podłogę, siedzi tak w rozkroku, a z cipki przykrytej dłonią sączy jej się lepka biaława strużka. Trwa tak, póki zimna posadzka pod tyłkiem nie przywołuje jej do rzeczywistości. Oblizuje palce i doprowadza się do porządku.

Za długo już jestem sama. Za długo! Cholerne centymetry!

Centymetrów jest dokładnie 196 i generalnie odstraszają facetów. Gdzie i kiedy znajdzie kogoś podobnego wzrostu? I czy w ogóle?

* * *

- I co teraz będzie?

Chłopcy siedzą na murku opodal szkoły, starają się coś wymyślić, ale nic im nie przychodzi do głowy.

- Ty, patrz!

To ich pani od anglika. Nie zauważa ich, siedzących w cieniu w ten piękny, słoneczny dzień. Mija przystanek, do mieszkania ma ich trzy, ale dziś musi ochłonąć. Zresztą pogoda wymarzona na spacer, pójdzie pieszo.

Nie zastanawiając się, Jacuś i Wacuś ruszają za nią. Nie wiedzą po co, ale działanie, jakiekolwiek, wydaje im się lepsze od siedzenia i jałowej gadki. Śledzą nauczycielkę z oddali, wreszcie znika im w bramie kamienicy. Podbiegają. Drzwi już się zatrzasnęły; jest domofon, nazwiska przy przyciskach, same obce, pierwsze pole puste.

- Może to tu?

- Może…

- Jest osiem mieszkań, znajdziemy.

- Tylko po co?

Chłopcy odskakują, gdy drzwi się znienacka otwierają. Ale to nie ona, to jakiś facet.

- Przepraszam bardzo, czy tu mieszka pani Tudaj?

- Nie znam.

- Bo właśnie wchodziła. To nasza nauczycielka, mamy się do niej zgłosić.

- A, to ta nowa lokatorka. Wynajęła kawalerkę na parterze. Sympatyczna dziewczyna, aż dziw, że sama.

- Bardzo panu dziękujemy!

Dziękują również za przytrzymanie drzwi, czekają, aż facet odejdzie i wychodzą. Nie są jeszcze gotowi na konfrontację. Zresztą nie mają żadnego pomysłu oprócz tego, by wrócić tu z naręczem kwiatów.

- Ale co jej powiemy?

- Bo ja wiem…

Pomysły pojawiają się w drodze do kwiaciarni.

- Możemy jej robić zakupy.

- Sprzątać.

- Gotować!

- A umiesz gotować?

- Wodę na herbatę? Umiem.

- Niedawno się sprowadziła. Może coś trzeba pomalować, naprawić…

- O to, to!

* * *

- Halo?

- To my, psze pani.

Chwila ciszy i zamek w drzwiach do kamienicy ożywa. Nauczycielka czeka w uchylonych drzwiach.

- Wejdźcie, chłopcy.

Zaskoczyli ją. I kwiatami i tym, że tak szybko ją znaleźli. Właściwie, to ledwo zdążyła zmienić majtki…  No, przebrała się. Po domowemu – w obcisłe legginsy i równie dopasowaną koszulkę. W szkole tak się pokazać nie może, nie wypada. Ale tutaj? Cieszy się, że nie przywitała swoich uczniów w powyciąganym dresie.

Przyjmuje kwiaty, a chłopcy przyglądają się jej dyskretnie, acz dokładnie. Zgrabna jest! Wcięte miedzy pośladki legginsy podkreślają ich cudny kształt. Wcinają się również z przodu… poniżej wzgórka łonowego płynnie przechodzącego w cipkę.

Chyba ją goli na gładko –przemyka im przez myśl, na widok obscenicznie opinającego piczkę, cienkiego materiału.

Cameltoe – myśli ten bardziej oczytany – właściwie ma ją na wierzchu.

Jeśli nauczycielka ma jeszcze jakieś opory przed uwiedzeniem obu chłopców, to topnieją, gdy zauważa dziwnie wypchane w kroczu spodenki ich obu, gdy tak zerkają w kierunku jej cipki.

Pizdy – poprawia się w myślach. Oni głownie tak określają ten szczegół żeńskiej anatomii w swoich… wypracowaniach?  A gdy przypomina sobie ich treść, gdy uświadamia sobie, że ma ich obu w garści, że jeśli tylko zechce, może mieć w garści ich jajka, a penisy… gdziekolwiek zechce, że zrobią wszystko ze strachu przed rodzicami… Nie - zrobią to, bo sami zechcą, bo im się podoba, bo na nią lecą! A razem mają mniej więcej tyle lat, co ona! Gdy to sobie uświadamia, jej opory znikają całkowicie, cipka znów wilgotnieje a sutki sztywnieją wyraźnie odznaczając się pod koszulką. A oni to widzą, wszak mają je na wysokości oczu…

Tylko jak to rozegrać? Zobaczmy, z czym przyszli.

- Więc jak jest wasza propozycja?

Oni, podobnie jak i ona, wiedzą, a przynajmniej domyślają się, jak to się dalej potoczy. Niemniej grają swoje role do końca

- Zrobimy absolutnie wszystko, psze pani. Możemy odmalować mieszkanie, ponaprawiać, co potrzeba, wiemy, że pani dopiero co się wprowadziła. Tylko niech pani rodzicom nie mówi. Ani nikomu.

Gdy „pani” milczy, dodają:

- Będziemy sprzątać, robić zakupy, gotować…

- Ejże! Czyście się czasem nie za bardzo rozpędzili? Umiecie gotować?

- No nie… Ale możemy pomagać w kuchni.

- No dobrze… Zgoda. Ale mam jeden warunek.

- Tak, psze pani?

- Dokończycie te „wypracowania”. Będziecie pisać tutaj, żebym mogła na bieżąco sprawdzać błędy. Trzeba popracować nad waszą ortografią.

Trudno wstawiać te wszystkie kropki i ogonki pisząc jedną ręką – myślą sobie. Ale gdyby pani im trzymała przy pisaniu? To się może zdarzyć. I byłoby dużo lesze.

Zgadzają się, zresztą nie mają wyboru.

- To przyjdźcie jutro po lekcjach.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze

No no, dobre, a nawet więcej niż dobre. Podziwiam i jaram się, jak ta nauczycielka.
\\|/
Tak obrazowo napisane, jakbym miała nie literki, a film przed oczami.

Aura5/12/2017 Odpowiedz

Ależ oni się fajnie mają! Aż chciałoby się zamienić na ciała... i wpaśc po uszy w tę (nie) rzeczywistość.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach