Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





W petli czasu

"Oto lipiec 2018" - pomyślał Marcin wysiadając z żółtego seata. Jak słyszał, rok wcześniej pogoda była "w kratkę"; tym razem wydawało się, że przyroda próbuje z nawiązką wynagrodzić ludziom każdy deszczowy dzień zeszłego lata. Upalne dni, z rzadka tylko przerywane jakąś krótką burzą. Ciepłe, gwieździste noce wypełnione wesołym gwarem i taneczną muzyką. Klub, do którego Marcin właśnie wszedł, cały falował wolnym rytmem hip-hopu. Pary kołyszące się wśród łagodnie pulsujących świateł otulał ciepły, niski szum winyla płynący wraz z muzyką z gigantycznych kolumn. Chłopiec z zaskoczeniem skonstatował, że bezstratne pliki muzyczne o najwyższej rozdzielczości wcale nie brzmią lepiej.
Było to ostatnie z odwiedzanych kolejno miejsc, w których miał nadzieję znaleźć ją. Wysoka dziewiętnastolatka o nieco południowych kształtach, dużych piersiach i ciemnych włosach - tak ją sobie wyobrażał. Wiedział też, że właśnie tu mieszkała. W ciągu tygodnia pobytu w nadmorskiej miejscowości odwiedzał wszystkie plaże, skwery i deptaki, a nocami - wszelkie możliwe lokale nocne, szczególnie dyskoteki. To miejsce było ostatnie, zresztą i tak w ciągu najbliższych godzin musiał wracać... Po to tu przybył, żeby ją znaleźć, podpatrzyć z kim tańczy, a szczególnie - z kim znika.
Miał dziewiętnaście lat i bardzo chciał wiedzieć. Musiał wiedzieć. Tylko w tym celu sprawił sobie te śmieszne, workowate spodnie i fryzurę z krótko przystrzyżonymi bokami (komiczna moda!).
Obszedł cały parkiet, mimowolnie dostrajając swój chód do bujającego metrum, poprosił do tańca dwie lub trzy dziewczyny, ale nie zauważył nikogo podobnego do tej, której poszukiwał. To nic, pomyślał, może jeszcze przyjdzie, jeszcze nawet nie ma północy.
"Kiedy szukasz, to często nie przewidzisz wyniku. Kolumb szukał Indii, a znalazł Amerykę. Znalazł coś więcej niż to, czego szukał. Odkryty skarb rozpoznać to największa sztuka!" - rytmicznie melodeklamował rozbrzmiewający z kolumn głos. Marcina wcale to nie pocieszyło.
Właśnie wtedy jego wzrok padł za kontuar ustawiony w rogu sali.
Barmanka była szczupłą, bez wątpienia bardzo młodą dziewczyną o blond włosach ściętych prosto nad ramionami. Jej ładna, wąska twarz z prostym nosem i wypukłym czołem wydała mu się skądś znajoma - sam nie wiedział skąd. W każdym razie gdy zmierzał w kierunku baru, coś mu podpowiadało, że jeśli zwróci się do niej, nie zawiedzie się - cokolwiek by to miało znaczyć.
Z bliska wyglądała jeszcze piękniej. Miała wesołe, błyszczące oczy. Uśmiechnęła się na jego widok, co tymczasem wziął za wstęp do obsługi klienta. Nosiła białą bluzę z dyskretnym dekoltem (dającym jedynie wyobrażenie o małych, jędrnych piersiach) i bardzo krótkie jeansowe szorty odkrywające całe uda (a nawet maleńkie skrawki jej tylnych krągłości, co dostrzegł, gdy odwróciła się by sięgnąć po coś do chłodniczej szafki). Od kiedy ją zobaczył, czuł do niej skłonność, jakiej nigdy nie zaznał wobec żadnej, nawet najbardziej pożądanej dziewczyny. Miał irracjonalne wrażenie, że w jakiś sposób już należą do siebie... Tymczasem zignorował to uczucie, składając je na karb przedłużającego się braku dziewczyny.
- Poproszę colę - rzekł jakby nigdy nic.
- Nie piwo? - upewniła się, a jej uśmiech wyraził coś w rodzaju aprobaty.
- Nie, muszę być przytomny... szukam kogoś.
- Miłej dziewczyny?
- Właściwie tak, szukam pewnej dziewczyny. - Na te słowa uśmiech barmanki ledwo dostrzegalnie przyblakł. - Nie bywa tutaj taka Danuta? Mniej więcej twojego wzrostu, ale trochę bardziej pulchna, czarnowłosa, dziewiętnaście lat...
- Danuta? - znowu zmienił się odcień jej uśmiechu. - Nie, nie przypominam sobie takiej Danuty...
Posmutniał. Ona musiała wyjechać gdzieś na wakacje - i tam... Ale barmanka, zdaje się, błędnie zinterpretowała jego reakcję.
- To twoja dziewczyna, tak? - spytała z wesołością odrobinę wymuszoną.
- Nie, to moja... - urwał uświadomiwszy sobie, że gdyby powiedział prawdę, uznałaby go za czubka; w najlepszym razie jajcarza. - ...siostra - dokończył zręcznie.
- Ach, siostra!
Popatrzyła na niego tym niepodrabialnym spojrzeniem nie dającym się pomylić z żadnym innym. Dotychczas obdarzyła go nim ledwo jedna dziewczyna. Ale wcześniej i później widywał, jak taka czy inna koleżanka posyłała je temu lub tamtemu koledze. Takie spojrzenie mogło mieć tylko jeden finał.
- Słuchaj - powiedziała - teraz nie mam czasu, ale o północy kończę zmianę i wtedy mi o niej opowiesz...
Do północy brakowało może pół godziny. Nawet nie zauważył, kiedy minęło.
- Jestem Marcin.
- Daga...
Siedzieli w jego samochodzie. Ciepłe powietrze letniej nocy wpadało przez otwarte okna.
- A więc niegrzeczna siostra znikła po ostatnim szkolnym dzwonku, a ty, jako dobry brat, poszukujesz jej po całym wybrzeżu?
- Coś w tym rodzaju.
- Ale chyba to nie ona? - Daga wskazała leżące na desce rozdzielczej zdjęcie odrobinę krągłej brunetki po trzydziestce.
- Nie, oczywiście, że nie - roześmiał się Marcin. - To moja mama.
- Musisz ją bardzo kochać.
- A czy można nie kochać mamy?
- Ale, Marcin - dziewczyna zmieniła nagle temat - tutaj trochę źle się rozmawia i już chłodno się robi. - Popatrzyła znacząco. - Mam pokój na zapleczu klubu.
Oczywiście nie było ani trochę chłodno.
Całować zaczęli się już w korytarzu, przed drzwiami pokoju.
Dotychczas Marcin nie wierzył w coś takiego, jak spontaniczny seks między obcymi ludźmi. Ona zresztą pewnie też nie wierzyła... Kiedy w ciasnej izdebce zrywali z siebie ubrania, pomyślał tylko, że może i jemu lipiec 2018 postanowił zrekompensować gorycz porażki?
Rozebranie Dagi zajęło mu niewiele ponad dziesięć sekund. Zatrzask i suwak w szortach, a potem bluzka przez głowę - tylko tyle miała na sobie. Gdy już leżała na wąskim łóżku, całował najpierw jej uda, które rozchylała coraz szerzej, całował te ich wrażliwe, wewnętrzne strony miejsce koło miejsca, aż dotarł tam, gdzie musiał dotrzeć - do jej gładko wydepilowanego łona. Brał czule w usta jej wargi - jedną, drugą - na przemian z maleńką, niezwykle wrażliwą łechtaczką, wprawiając Dagę w rozkoszne westchnienia. Włożył w jej wnętrze język - była lekko słona, pachniała odurzająco. Prowadzony jej dłońmi, wciąż pieszczącymi jego głowę, wędrował dalej, przez jej nie zanadto płaski, nie przesadnie krągły, jak dla niego wprost idealny brzuch, pokrywając pocałunkami każdy centymetr jej skóry, liżąc jej maleńki pępek, a potem dalej i jeszcze dalej, całując ledwie wyczuwalne pod jej ciałem żebra. Tak zaprowadziła go do swych piersi, małych, w sam raz twardych jabłek, aby najpierw całował ich niezwykle wrażliwe spody, potem smakował słodkie, jasnoróżowe sutki twardniejące pod jego całusami. Byli prawie że równi wzrostem, tak, że kiedy - wycałowawszy szyję Dagi - powtórnie posmakował jej ust, po prostu sięgnęła ręką tam, gdzie dawno już stwardniał. Uginając nogi w kolanach tak, by pięty dotknęły pośladków, pomogła mu wsunąć się w nią. Jej kobiecość i jego męskość pasowały do siebie idealnie, jak zamek i klucz. I choć nie potrafił tego zrozumieć, jednak od pierwszej sekundy poczuł się w niej... jak w domu. Jak gdyby już kiedyś w niej był (choć zdawało się to nie mieć sensu). Nie wiedział też, skąd wie, jak głęboko w nią wchodzić, kiedy przyspieszyć i kiedy wzmóc gwałtowność ruchów... Chwyciwszy jego dłoń, włożyła ją między swoje uda; poprowadziła jego palce najpierw do wypełnionej jego męskością pochwy, a potem niżej... "Wsadź mi palca" - szepnęła i pomogła mu wprowadzić zwilżony kciuk do jej odbytu. Jej ramiona objęły chłopca mocno, dodatkowo pomagając mu poruszać się dokładnie tak, jak tego potrzebowała; tak, by stał się kluczem do jej rozkoszy. Pomiędzy coraz bardziej nieprzytomnymi jękami wyrzucała z siebie odruchowe słowa o miłości do niego, o zupełnym mu oddaniu, bez reszty do niego należeniu. On sam czuł, że jest bliski finału, ale jeszcze powstrzymywał to, jeszcze wyrzekał się próbującej go ogarnąć błogości. Cały w tej chwili był jedną wielką czułością ku niej; zupełnie oddał się tej nagłej miłości, nieskończenie silniejszej niż egoistyczny popęd.
Daga przyciągnęła uda tak blisko, jak mogła do klatki piersiowej, zaplotła stopy za jego plecami. Jeszcze kilka ruchów, kilkanaście, może kilkadziesiąt... Aż przymknęła oczy i z nieprzytomnym "oooooooo..." odpłynęła w pulsowanie, w rytmiczne skurcze obu swych miłosnych bram. W maleńkiej chwili świadomości uprzytomnił sobie, że zapomnieli się zabezpieczyć, chciał się z niej wycofać, ale jej silne uda i ramiona trzymały go zbyt mocno, a w sekundę potem nie kontrolował już niczego, tylko dzielił z nią maleńki ułamek, nieduży fragment przeżywanej przez nią ekstazy.
Fala rozkoszy powoli opadła. Ich ciała rozłączyły się i Marcin, przez chwilę zawieszony między jawą a snem, leżał w objęciach głaszczącej go Dagi. Popatrzyła mu w oczy z powagą, z jakimś zrozumieniem nie dającym się ująć w słowa.
- Przepraszam - szepnął jej w ucho - powinienem...
- Nie szkodzi, nie przejmuj się. - Odwróciła twarz gdzieś w bok. - Jestem na pigułkach. - Znów popatrzyła mu w oczy z tą samą uwagą i przywarła ustami do jego ust. Pocałunek był tkliwy i ledwie tylko dało się w nim wyczuć smak pożegnania.
Pół godziny później, już po ostatnich pieszczotach, wciąż trzymając się za ręce weszli na parking przed klubem.
- Daga... Muszę ci coś powiedzieć. - Zatrzymali się koło jego auta. - Chodzi o to, że... Będę musiał na trochę wyjechać.
- Na trochę, czy...?
- Na trochę. Ale wrócę. Będę wracał, obiecuję. Wrócę najszybciej jak będę mógł i pobędziemy trochę razem. Zaczekasz na mnie?
- Zaczekam. - Nim go pocałowała, znów na moment odwróciła głowę. - Jasne, że zaczekam. Kocham cię, Marcin, naprawdę.
Widział w lusterku wstecznym jej malejącą sylwetkę. Wyjechawszy poza miasto skręcił w las. Zatrzymał się na wąskiej, ciemnej, zewsząd osłoniętej drodze.
Na desce rozdzielczej odchylił panel radia, odsłaniając ukrytą pod nim tabliczkę sterowniczą. "23. 07. 2018, 03:51" - odczytał z niedużego plazmowego wyświetlacza, potem nacisnął znajdujący się pod nim przycisk z napisem "POWRÓT". Nikt nie widział, jak żółty seat wolno rozpłynął się w powietrzu.
Wycieczki w przeszłość były najnowszą formą turystyki, coraz bardziej zyskującą na popularności. W miarę, jak przybywało wehikułów czasu, ich wynajem systematycznie taniał. Co nie mniej ważne, wycieczka taka nie wymagała brania urlopu. Podróżnik wracał z niej przecież w niemal dokładnie ten sam punkt czasoprzestrzeni, z którego wyruszył. A zatem niezależnie od tego, ile czasu spędził w przeszłości, w swoich czasach był nieobecny krócej niż trwa mgnienie oka.
Odkąd podróże w czasie były już na kieszeń przeciętnie zarabiającego człowieka, turystyka czasu uległa umasowieniu i trzeba było do niej wprowadzić odpowiednie regulacje prawne. Krótko mówiąc, turysta nie mógł odstawać od czasów, w które się udawał. I tak na przykład przed podróżą do średniowiecza należało opanować jazdę konną i władanie mieczem, oczywiście obowiązywał też strój "z epoki". Chodziło o to, by nie zakłócać przeszłości, nie ingerować w historię. Co prawda uczeni byli niemal zgodni, że wszystkie podróże w przeszłość już są jej częścią. Powstała nawet teoria, iż dwudziestowieczne historyjki o UFO są w rzeczywistości śladami nieostrożnych przybyszów z przyszłości. Na wszelki jednak wypadek zachowywano ostrożność.
Rychło okazało się również, że - analogicznie jak w tradycyjnej turystyce - nie każdy cel podróży jest równie atrakcyjny. I tak najchętniej podróżowano w czasy starożytne, średniowieczne, w epokę zdobywania Dzikiego Zachodu; niemałą popularnością cieszyły się czasy dzieci-kwiatów, jak również kolorowa era klasycznego disco późnych lat siedemdziesiątych. Natomiast w czasy najnowsze nie udawał się prawie nikt, więc ceny były rekordowo niskie. Tym bardziej, że krótki dystans generował minimalne zużycie energii, a i koszt charakteryzacji był prawie żaden - wystarczyły stroje "z epoki" i ewentualnie zmiana uczesania. Wystylizowanie wehikułu czasu na archaiczny samochód nie nastręczało najmniejszych trudności. Powolna, lecz stała dewaluacja złotówki powodowała zaś, że dla przybysza z przyszłości życie w drugiej dekadzie XXI wieku było bardzo tanie.
Marcin wkrótce miał rozpocząć pracę zawodową. Był więc spokojny, że za dwa, trzy miesiące uskłada na kolejną wycieczkę, by spędzić z Dagą... choćby początek sierpnia 2018, czemu nie?
Szybko zmieniające się na wyświetlaczu cyfry zaczęły zwalniać. Stanęły na dacie: 24. 04. 2038 roku, godzina 17:00. Chłopiec odstawił wehikuł do biura podróży, zainkasował kartę upoważniającą do zniżki i wsiadł w latający autobus, który zawiózł go do domu.
"Kiedy szukasz, to często nie przewidzisz wyniku. Kolumb szukał Indii, a znalazł Amerykę..." - rozbrzmiewał z domowego odtwarzacza stary przebój. Marcin wszedł do salonu. Jego mama, ładna, odrobinę krągła trzydziestodziewięciolatka z czarnymi włosami i dużym biustem, siedziała na sofie ubrana w kusy szlafrok. Do jej nóg tuliła się usadowiona na dywanie, podobnie ubrana rudowłosa trzydziestolatka - była to Maja, wieloletnia partnerka matki. Po rumieńcach na ich twarzach odgadł, że kobiety całkiem niedawno musiały oddawać się co najmniej pieszczotom.
- Cześć, Marcin! - powitała go Maja. - Jak się udała wycieczka?
- Udała się. Jeszcze raz wam dziękuję! - odparł. Wycieczka była prezentem na jego dziewiętnaste urodziny, które według kalendarza wciąż obchodził, choć dla niego od zdmuchnięcia świeczek upłynął cały tydzień. - Kiedy tylko będę mógł, znów się tam wybiorę.
- Oho! Czyżby randka? Tylko się za bardzo nie angażuj! Nie można żyć przeszłością, szczególnie nie mogąc w niej zostać.
- Mamo - odezwał się Marcin, ignorując zaczepkę Maji - kto był moim ojcem?
- Znowu zaczynasz? - ofuknęła go Maja. - Po co ci ojciec? Brakuje ci go? Źle ci z Danusią i ze mną?
- Maju, to sprawa między nami - odrzekła spokojnie matka.
- Dobrze, to ja zobaczę, co tam w holowizji. - Maja wstała i poprawiwszy podwijający się szlafroczek, szybkim krokiem opuściła pokój.
- Wiem, że nie lubisz o tym mówić - zwrócił się Marcin do mamy - ale nie uważasz, że jesteś mi to winna?
Matka westchnęła.
- W porządku, jesteś dorosły, masz prawo wiedzieć... Tylko, że nie ma tu wiele do opowiadania. Był lipiec 2018. Niewiele wcześniej moja pierwsza dziewczyna zostawiła mnie dla faceta, więc chyba rozumiesz, że miałam okropnego doła. Aż tu nagle poznałam chłopaka, który... Nie umiem tego wytłumaczyć, ale od pierwszej chwili wydał mi się z jakiegoś powodu bliski. Co więcej, i to mnie najbardziej zaskoczyło, poczułam do niego niezwykłą skłonność. No i... - Mama była wyraźnie zakłopotana. - No i uległam mu. Nie był moim pierwszym mężczyzną, ale był jedynym, z którym... z którym było mi naprawdę dobrze. Dobrze jak z nikim, nigdy wcześniej i nigdy później. Ale to był tylko jeden raz. Wkrótce potem wyjechałam do innego miasta.
- Dlaczego...?
- Bo czułam, że się angażuję. A nie chciałam wchodzić w związek z mężczyzną, nie nadaję się do tego. Zresztą on... on nawet nie znał mojego imienia, tylko przezwisko. Jeśli mnie szukał, to nie znalazł, nie miał jak.
- I nie było ci żal?
- Może trochę, kiedy zorientowałam się, że jestem w ciąży. Chyba właśnie dlatego dostałeś po nim imię.
- Więc miał na imię Marcin... A jak wyglądał?
- Jak się pewnie domyślasz, nie mam jego zdjęcia, ale... Jesteś do niego bardzo podobny. Ostatnio nawet strzyżesz się trochę jak on.
- A gdzie to się stało? Bo chyba nie w twoim mieście?
- Mam nadzieję, że mnie nie szpiegowałeś tam w przeszłości! - zażartowała. - Zresztą i tak raczej byś mnie nie rozpoznał. Byłam wtedy szczuplejsza, dopiero w ciąży przytyłam... No i farbowałam włosy na blond. Byłam bardzo ładna, pracowałam jako barmanka w jednym klubie i nie mogłam opędzić się od adoratorów...
Chłopcu pociemniało nagle w oczach, jakby zaraz miało go zamroczyć. "Wszystkie podróże w przeszłość już są jej częścią" - przypomniało mu się.
- A... a jakie miałaś przezwisko? - spytał drżącym głosem.
- Daga... Synku, źle się czujesz? - Z niepokojem przyjrzała się Marcinowi, który nagle pobladł.
- Nie, mamo... Wszystko w porządku... Tylko... Muszę na chwilkę wyjść.
Zataczając się jak pijany, dotarł jakoś do łazienki. Na miękkich nogach stanął przed lustrem.
- Jestem do ciebie bardzo podobny, tato - wymamrotał do własnego odbicia.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Pisatiel

Mała próbka fantastyki z motywem podróży w czasie.


Komentarze

Czekam na kolejną niesamowitą część.
Bardzo ciekawy motyw przewodni.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach