Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Interwal Rozdzial 36 Joanna i blizniacy

Chciałabym, a boję się – przyznaje sama przed sobą Joanna. Chłopcom mówi tylko, że się zastanowi. Bo też propozycja jest równie zaskakująca, co podniecająca. Joanna na samą myśl o pójściu z chłopcami do tego całego pana Maćka czuje mrowienie w kroku. I wilży obficie. A oni korzystają – gdy jeden wylizuje jej pizdę, drugi namawia na sobotnią eskapadę.

- Oni wszyscy wyjeżdżają na weekend, zostaje tylko Febe, ta Greczynka, od której wszystko się zaczęło.

To po co pójdę? – myśli Joanna, która zaczyna tęsknić na konkretnym kutasem. Chujki chłopców są fajne w dupie, ale…

- Można tam spędzić cały dzień nago – kusi Wacek z buzią umazaną jej śluzem. Spomiędzy rozsuniętych ud dobiega mlaskanie Jacka.

- No nie wiem… - Joanna jest już w zasadzie przekonana, ale lubi droczyć się z chłopcami.

- Ma być gorąco w weekend – kusi chłopak – a tam jest basen, można się kąpać, opalać. Zresztą to pani wie z naszych wypracowań.

- I możemy pani robić dobrze w tym basenie – dodaje Jacek, wychynąwszy spomiędzy jej ud. – A ta dziewczyna, Febe, jest tak jakby ich służącą i też zrobi, co jej pani każe. Kochała się pani kiedyś z dziewczyną?

- Nie wasza sprawa, smarkacze! – odpowiada Joanna. Ale łagodzi tę wypowiedź, dodając:

- Chcielibyście popatrzeć, co?

- No, ba!

Język Jacka skupia się na łechtaczce, Joanna przeczesuje palcami

bujną czuprynę chłopca. Czarne oczy widoczne tuż nad wydatnym wzgórkiem łonowym jego pani, wpatrują się w nią intensywnie, wypatrują oznak zbliżającego się orgazmu.

- Liż je! – Joanna przyciąga drugiego chłopca do swych piersi, szorstki język omiatający sutki sprawia jej niekłamaną rozkosz.

- O taaak!

Wspólne wysiłki chłopców dają jej kolejne niesamowite przeżycia. Nieświadomie zaciska dłoń na jądrach Jacka, aż do bólu. Chłopiec znosi to dzielnie, wijąca się pod nim z rozkoszy pani jest mu nagrodą.

- Chyba mnie przekonaliście, chłopcy – mówi Joanna, gdy już odzyskuje zdolność mówienia. Obrotni w gębie jesteście – dodaje dwuznacznie i przekręca się na brzuch. Podkurcza nogi, opiera na rękach.

- Zapraszam do siebie!

Chłopcom nie trzeba dwa razy powtarzać – twardy kołek Wacka wbija się w jej wypięty tyłek, Jacek pieprzy ją w usta. Wkrótce Joannę z obu końców zalewa sperma. Jej bystrzy i pełni inicjatywy uczniowie zamieniają się miejscami – Wacek liże się z panią, Jacek rozchyla jej pośladki i zlizuje spływające między nich nasienie kolegi. A nabrawszy go w usta karmi nim Joannę.

* * *

W sumie fajnie się złożyło – duma Joanna w sobotnie przedpołudnie czekając na chłopców na przystanku. Obaj nie ukrywali rozczarowania gdy ta Kaśka do nich zadzwoniła i przełożyła ich wizytę o tydzień. Byli akurat u niej, więc słyszała całą rozmowę.

- Febe zostaje, więc jeśli chcecie, możecie wpaść i się z nią zabawić… Lepsze to, niż sobie trzepać w samotności – śmiała się Kaśka.

I tutaj chłopcy ją zaskoczyli. Je obie zaskoczyli.

- A możemy przyjść z…. koleżanką?

- O! Oczywiście. I… gratuluję podrywu. Wy tak z nią razem?

- No…

- Nie, nie jestem zazdrosna. Już ją lubię. I mam nadzieję, że jest dyskretna.

- Jeszcze jak!

- No to załatwione. Uprzedzę Febe, że będzie miała gości. Pa!

No i wtedy zaczęli ją namawiać i wylizywać na zmianę.

* * *

Chwilę muszą poczekać, z domu do bramki jest spory kawałek. Wreszcie furtka się uchyla.

Tylko uchyla, bowiem stojąca za nią dziewczyna jest prawie naga. Zawiązany na szyi fartuszek pokojówki, ledwo co osłania jej cycki i krocze – z boku widać zarówno kształtne piersi, jak i bujne futerko. A ponętny tyłeczek, którym kręci, gdy prowadzi ich w stronę basenu, zasłania jedynie wielka kokarda. Drugą, mniejszą, ma na karku, nie zasłaniają jej wysoko upięte włosy. Pokojówka idealna, wprost z męskich fantazji. No – prawie idealna; pokojówka idealna nie puszczałaby do nich oczka…. No tak – przypomina sobie Joanna – to ją spotkali nagą w lesie, to ona ich, jak to określili, wydoiła, to od niej wszystko się zaczęło. Nie dziw, że chłopcy mają wzwód.

Joanna ściska te sztywne kołki idącym po bokach chłopcom, jednakowoż wolałaby kamerdynera z wielkim, no po prostu normalnym, kutasem. I zastanawia się, jak to będzie z dziewczyną. Cóż, niebawem się przekona. Skoro już zdecydowała się tu przyjść, spróbuje wszystkiego, co jej zaproponują.

Greczynce właśnie takie cienkie chujki się podobają, od razu przypomina jej się młodszy brat… Chłopcy, już nadzy, stają przed nią, a ona bierze w dłonie ich stojące pałeczki. Jak wtedy w lesie. Lecz teraz tylko się z nimi wita, dogodzi im dzisiaj w inny sposób. A najlepiej na wiele sposobów. Najpierw jednak…

- Przedstawicie mi swoją… koleżankę?

Ta, jak ją określili w rozmowie, koleżanka, to wielka zagadka. Albo raczej – wysoka. No i dużo od nich starsza.

- To nasza pani od anglika.

- Joanna, poza tym jestem ich wychowawczynią. – I wyciąga dłoń do powitania.

Ja pierdolę, ich nauczycielka! – zaskoczona Febe odruchowo ściska wyciągniętą dłoń Joanny. A powinna cipę.

No i sprawa wyjaśniona. Choć nie do końca - Febe zastanawia się, jak oni się spiknęli.

- Wychowanie seksualne?

- W pełnym zakresie, głównie zajęcia praktyczne.

* * *

Febe owszem, wystąpiła w fartuszku, ale nie zamierza go nosić zbyt długo. Nie dzisiaj, gdy nie ma Maćka. Staje na krawędzi basenu.

- Widzicie te kokardki, chłopcy? Pociągnijcie.

Nie trzeba ich dwa razy prosić. Fartuszek sfruwa do wody, a Febe w ślad za nim.

Znika kunsztownie upięta fryzura, gdy dziewczyna się wynurza, jej głowę otacza aureola unoszących się na powierzchni czarnych włosów.

- Na co czekacie!

Igraszki w basenie? Czemu nie!  Joannie podoba się tutaj coraz bardziej. Duży, odizolowany od otoczenia teren, naprawdę można się tu poczuć swobodnie. Bardzo swobodnie, czytała przecież.

Wskakuje do wody, podpływa do Febe i łapie ją za cipę.

- Nie tracimy czasu, co?

Czuje dłoń Febe w kroczu. Dziewczyny, unosząc się w wodzie, pieszczą się wzajemnie, całują… Joanna odkrywa, że całkiem to przyjemne; dziewczyna pieści dziewczynę tak, jak sama chciałaby być pieszczona.

Puszcza oko do chłopców – stoją na brzegu z penisami w dłoniach…

- Tylko się czasem nie spuście do basenu!

- A najlepiej wskakujcie tu do nas. Mamy z koleżanką po jednej wolnej ręce…

* * *

Dziewczyny pilnują, by chłopcy tak od razu się nie spuścili, mają wobec ich inne plany. Febe pragnie, by ją wyruchali, Joanna pragnie popatrzeć. A Jacek z Wackiem pragną, żeby to trwało i trwało.

- Chciałabym… mówią dziewczyny równocześnie i wybuchają śmiechem.

- Ty pierwsza, jesteś gościem.

- Nie miałabyś nic przeciwko temu, by…

Instrumentalnie potraktowani chłopcy nie mają nic przeciwko temu. Wręcz przeciwnie. Zmieniają się przy Febe, pierwszy raz w życiu mogą zamoczyć, są zachwyceni.

Febe kieruje ruchem, gdy widzi, że aktualnie pieprzącemu ją chłopcu niewiele brakuje, zarządza zmianę. W ten sposób mogą ją dymać naprawdę długo. Może to nie to samo uczucie, co z braciszkiem, ale za to zdecydowanie dłużej.

Joannie to nie przeszkadza. Zafascynowana sprośnym spektaklem, krąży wokół, przygląda się z każdej strony i dogadza sobie paluszkiem. Nie chce pomocy.

- Ty sobie odpoczywaj, zaraz znów będziesz ją pierdolił – odpowiada na propozycję Wacka. Więc Jacek też daje jej spokój.

Dopiero gdy Wacek się spuści, wylizuje mu śliskie od spermy i piczych soczków prącie. Jacek, też się spuściwszy, doznaje tej przyjemności w ustach Febe. Ale najpierw – sperma już z niej kapie – Febe kuca i zwiesza tyłek nad buzią leżącej na wznak Joanny. I w tej pozycji zabiera się za chłopca. Tak są wszyscy zajęci sobą, że nie zauważają nadchodzących bliźniaków…

* * *

Tom i Jerry postanowili zrobić nam niespodziankę. Nie informują o swoim przylocie, klucz mają, zakradają się teraz nad basen. I oto oni są teraz zaskoczeni!

Tom ciągnie Jerry’ego za rękaw. Nie, nie za rękaw, przecież obaj rozebrali się do naga już przy furtce. Za rękę. Wycofują się dyskretnie.

- Znasz ich?

- Nie. Tylko tę kelnereczkę.

- No właśnie. Co robimy?

W planowaniu są dobrzy. Gdy docierają niezauważeni do domu, plan jest w zasadzie dotarty. Tom lub Jerry odpala telefon, po który cofnął się do furtki.

Na uporczywy dźwięk dzwonka Febe w końcu musi zareagować.

Pozbywa się z buzi Jackowego prącia, przeprasza  i biegnie do domu.

* * *

- Witaj, kelnereczko!

- Ojej! Moje dwa ogiery!

- Tylko jeden.

Temu stwierdzeniu przeczą dwie dłonie ściskające ją po kolei w kroku. No i sama trzyma w dłoniach dwa nabrzmiałe kutasy.

- Ale jak to? – Febe przenosi wzrok z jednego bliźniaka na drugiego.

- Dwoi ci się w oczach – odpowiada Tom lub Jerry a w oczach  błyskają mu figlarne iskierki.

- I w rękach też ci się dwoi – dodaje Jerry lub Tom

- Okay… To co znowu kombinujecie?

- Zamierzamy wyruchać tamtą pannę. Ale tak, by sądziła, że…

- Rucha ją tylko jeden – domyśla się Febe. A co ze mną?

Widzieliśmy, że doskonale się bawisz. Zresztą zostaniemy na parę dni, więc zdążymy cię wziąć na kutasy.

- I języki – dodaje drugi. A teraz już leć, poradzimy sobie. Tylko pamiętaj, że nas jest jeden.

- I jak mu na imię?

- Tom.

- Jerry.

- Niech będzie Tidżej – stwierdza rozbawiona Febe. Ponieważ Tom i Jery są nie do odróżnienia, ze zbitki ich imion powstało miano Tidżej, którego używamy na określenie dowolnego z nich.

- Niech  będzie.

- Czekaj jeszcze!

Febe przystaje przy drzwiach.

- Tak?

- Coś więcej o tej pannie?

- Sama pierwszy raz ją widzę. Joanna, uczy tych chłopców angielskiego. Nie za wiele rozmawiałyśmy, właściwie wcale, od razu wzięliśmy się do roboty.

- Czyli napalona, to dobrze. Ich nauczycielka?! – dopiero do nich dociera.

- I wysoka, wyższa od was, ma chyba ze dwa metry…

- Pieprzysz!

- A widzieliście ją na stojąco? Ciężko wam będzie ją brać na stojąco.

Febe biegnie nad basen dalej się pieprzyć, a bliźniacy ciągną zapałki… Wygrywa Jerry, więc to on skrada się do furtki i robi przy niej dużo hałasu. Tom zasiada przy laptopie i włącza podgląd na kamerce przy basenie, musi być na bieżąco.

* * *

- Jejku… Ktoś tam jest! – Joanna jest autentycznie wystraszona. Febe ja uspokaja.

- Skoro wszedł, to ma klucz.  A jak ma klucz, to swój, bez obaw. – I macha ręką do zbliżającego się faceta.

Joanna, dalej leżąc, przygląda mu się spod zmrużonych rzęs.

Czy przypadkiem nie marzyłaś o takim… kutasie? – Przyrodzenie zbliżającego się chłopaka lekko nabrzmiewa i już wygląda imponująco. Zwłaszcza, gdy zatrzymuje się tuż nad nią.

- Tidżej! A ty tu skąd?

- Prosto ze Stanów – Jerry nie może odmówić sobie przyjemności ponownego ściśnięcia śliskiej pizdy Febe w powitaniu.

- To kuzyn Maćka, często tu wpada poruchać – dokonuje szybkiej prezentacji Greczynka.

Joanna przypomina sobie o dobrych manierach, zrywa się na równe nogi, skutkiem czego słowa Jerry’ego, że zamiast zrobić wszystkim niespodziankę, zrobił ją sobie, zamierają  mu na ustach. Bo, żeby spojrzeć tej pannie w oczy, musi zadzierać głowę. Febe nie kłamała!. To już woli gapić się na jej wspaniałe cycki.

Właścicielka cycków jest przyzwyczajona do wrażenia, jakie robi na facetach jej wzrost. Z reguły odstrasza niestety. Tym razem jest inaczej. Najwyraźniej dlatego, że tak bezwstydnie prezentuje swe wdzięki. Przed obcym facetem! – Joanna czuje nagły, acz chwilowy przypływ paniki, przez moment żałuje, że nie zapuściła brody, tam na dole – facet zerka na jej wydatne wargi i to co się spomiędzy nich wychyla, gdy się podnieci (a jest podniecona). Na szczęście szybko podnosi wzrok.

- Jestem Joanna, a ty gapisz się na moje piersi – i wyciąga rękę.

- Tidżej – ręka Jerry’ego wykonuje dziwnego łamańca – odruchowo sięga do krocza dziewczyny, jednak reflektuje się i ściska podaną dłoń. I znów patrzy jej w oczy. I powtarza, tym razem kończąc, słowa o swym zaskoczeniu.

- Pewnie moim wzrostem?

- Pięknem twych piersi. Mogę ich dotknąć?

Szybki jest! I najwyraźniej gotów – Joanna nie może się powstrzymać przed kolejnym zerknięciem na imponujące przyrodzenie.

- Ale coś za coś, chcę go dotknąć! – Nie wierzy, że to powiedziała, czuje, że się czerwieni po uszy.

- No to mamy deal!

Jerry ma dwie ręce, więc bawi się obu cyckami na raz. Waży je w dłoniach, ugniata, delikatnie drażni sutki. Joannie podoba się to zainteresowanie, facet jakby zapomniał o otoczeniu, o Febe, nawet  nie przywitał się z chłopcami. Dziewczyna sięga w dół; to, co napotyka jej dłoń, bardzo jej się podoba. Na myśl o nabijaniu się na ten sztywny pal, wzbiera w niej wilgoć. Ponoć faceci myślą kutasem; ona w tej chwili myśli cipą… Przesuwa ręką wzdłuż penisa, muska palcami jądra. Wreszcie obejmuje je dłonią, podoba jej się jęk chłopaka, gdy zaciska palce. Podoba jej się wrażenie, jakie na nim sprawia, gdy nie wypuszczając obkurczonej moszny z dłoni, przyciąga go do siebie.

- Całuska?

Nie czekając na pozwolenie, Jerry obejmuje dłonią szyję Joanny, przyciąga jej głowę w dół.

Ciekawe, czy stoi na palcach – myśli Joanna, a potem przestaje myśleć, bo jego język wślizguje się między rozchylone wargi. Podobnie, jak jego penis, ale to już jej sprawka. Wodzi nim wzdłuż lepko-wilgotnej szpary, drży, gdy zahacza nim o łechtaczkę.

- Poznamy się bliżej?

 I znów nie czekając na pozwolenie, Jerry pcha ją w dół, prosto na materac, ten sam, na którym przyjmowała spermę swoich uczniów prosto z tyłka Febe. Tyle, że tym razem to ona czuje się, jak uczennica.

Rozkłada ulegle uda, a resztą zajmuje się Jerry. Wchodzi w nią sprawnie. I pieprzy. I jeszcze zyskuje przy bliższym poznaniu.

Ach, co za rozkosz!  - dziewczyna jeszcze przez chwilę leży bezwładnie, skupiając się na wrażeniach płynących z pochwy – to niesamowite uczucie całkowitego wypełnienia…  Potem wychodzi mu biodrami naprzeciw; szybko odnajdują wspólny rytm.

- Wacek, patrz! Nasza pani się pierdoli! – dobiega ją z wody. Odwraca głowę – jej uczniowie, wsparci łokciami o krawędź basenu szczerzą do niej zęby.

- I o jak! – chwali ją Tidżej. I zamiera nad nią, wyprężony, wsparty tylko na palcach nóg i na wyprostowanych rękach. Joanna podkurcza nogi w kolanach; mając dobre oparcie, gwałtownie wypycha biodra w górę raz za razem nasuwając się pizdą na znieruchomiałego nad nią kutasa. I wciąż patrząc swym uczniom w oczy.

- Podnieca cię, że się tak gapią?

- Jeszcze jak!

- Mnie, no cóż… też. – I Joannę zalewa jego nasienie.

- Mógłbyś wytrzymać dłużej – wyrywa jej się mimo woli.

- Nie myśl, że to już koniec; przepraszam na moment.

I już go nie ma. Febe przewraca się na brzuszek, podciąga nogi; w tej pozycji może popatrzeć za odchodzącym szybkim krokiem Tidżejem.

- Gdzie mu tak spieszno?

- Pewnie pobiegł się odlać, faceci tak mają po wytrysku – uświadamia ją Febe, a równocześnie od strony basenu dobiega ją zgodne „wow!” chłopców zapatrzonych w wypięty tyłek pani nauczycielki. I w szybko zamykającą się krągłą dziurkę z której w rytm skurczów pochwy falami wycieka sperma. Joanna zerka za siebie; widząc niekłamany zachwyt swych uczniów, zniża głowę i opiera policzek o materac. Tyłek automatycznie idzie wyżej, wargi sromowe rozciągają i zaciskają, a powietrze wpompowane w jej pizdę przez Tidżeja wydostaje się z bulgotem doskonale słyszalnym w zaległej ciszy.

- Nasza pani puszcza bańki cipą!

- Obleśne!

- Obrzydliwe!

Lecz wyraz ich twarzy przeczy tym słowom; tylko się z nią droczą.

Tak ich zastaje Tidżej – tak się przynajmniej wydaje Joannie, gdy nadciąga Tom, salutując jej sterczącym penisem. Cały czas był na podglądzie, resztę dopowiedział mu brat-bliźniak.

- Obleśne? Obrzydliwe? Puścisz im płazem tę obrazę? - Po czym schylony szepce Joannie do ucha, wywołując złośliwy uśmieszek.

- Nie ruszać się, chłopcy. Ani drgnijcie!

I sama na nich, wciąż wspartych łokciami o krawędź basenu, rusza.

Tidżej i Febe pilnują obu prześmiewców, by ani drgnęli, a Joanna spycha ich po kolei do wody, celując lepiącym się od spermy kroczem w ich wciąż uśmiechnięte buźki. Po kolei wkleja się w nie cipą i porusza tyłkiem. Nosy chłopców suwają się w  jej szparce zahaczając o łechtaczkę i nie obchodzi jej, że nie mogą oddychać – liczy się tylko    przyjemność. I jeszcze ten wielki, sterczący przed jej oczyma chuj – zapowiedź kolejnych rozkoszy

Joannie podoba się to, co widzi. Zepchnąwszy obu chłopców do wody, okręca się na czworakach, nadstawia dupy.

- Fajny tyłek – chwali Tom, a dziewczyna kręci tym kuperkiem, kusi…

I szybko dopina swego – Tidżej klęka i zapina ją od tyłu. Jego ręce też nie próżnują – podsuwa je pod majtające się w szaleńczym rytmie cycki, drażniąc sutki, przygina grzbiet dziewczyny do ziemi, równocześnie odciągając jej głowę do tyłu. Joanna nie protestuje, przeciwnie: poddaje się z rozkoszą tym zabiegom prężąc wygimnastykowane ciało Zresztą Tidżej stara się nie przesadzić. Przyspiesza teraz, trzymając ja mocno za biodra, naciąga Joannę na siebie, na swój dyszel w szalonym rytmie. Zwalnia… dłużej by tego nie zniosła. Zatrzymuje się, z penisem wbitym głęboko w jej pizdę, czuje skurcze jej pochwy, coraz słabsze – orgazm przechodzi, dziewczyna kwili tylko cichutko, nie wrzeszczy, jak jeszcze przed chwilą, gdy na granicy rozkoszy i bólu, to pragnęła, to nienawidziła tego panoszącego się w niej chuja.

Właśnie znów w niej drgnął, ruszył powoli, z namaszczeniem (namaściła go puszczając obficie soczki szczytując) i w towarzystwie klapsów. Ach, klapsy! Dogadzając sobie wibratorem próbowała się klepnąć w tyłek raz czy dwa, ale w porównaniu z tym…

Tidżej tymczasem przytrzymując ją wpół, by się z niej nie wysunąć, przewraca ją na bok.

- Zegnij się… w pół… – dyszy – jak scyzoryk…

Co to dla niej; z głową między nogami, z maksymalnie wypiętym tyłkiem i ściśniętą cipą przyjmuje posłusznie kolejne ciosy nie będąc w stanie ich oddawać w tej pozycji.

- Dorżnij! – żąda i prosi, znów na granicy spełnienia.

Kolejny orgazm przychodzi wraz z jego wytryskiem. Joanna się prostuje, jej nogi przylegają do jego, plecy opiera o pierś Tidżeja. Czuje jego dłonie przesuwające się po zgrzanym, śliskim od potu ciele. Zmierzające powoli ku jej piersiom i kroczu. Dłoń Joanny już tam jest; smukłe palce obejmują jego członka. U samej nasady – reszta jest wciąż w niej. Tom przykrywa jej dłoń swoją i powoli wysuwa penisa.

Sunie tak i sunie, taki obspermiony, między ich splecionymi palcami, a Joannie wydaje się, że nie ma końca.

Ile jeszcze? – zastanawia się, czując pod opuszkami palców śliską aksamitną w dotyku skórkę, a pod nią wciąż sztywnego jak kość chuja.

I gdy Tidżej wyślizguje się z niej do końca, bierze go do ręki, podziwia…

- Jak ty to robisz, że wciąż jest taki twardy?

- Nowa dupa! – dobiega z basenu, na szczęście po grecku.

- To twoja sprawka – „tłumaczy” Tidżej, a Joanna przypomina sobie o obowiązkach wychowawczyni. Staje na krawędzi basenu nie wypuszczając Tidżeja z ręki.

- Czujecie się ukarani, chłopcy?

- Jeszcze jak, psze pani! – szczerzą się do niej i wracają do przerwanych igraszek z Febe.

- To musi być dla nich raj – komentuje Tidżej. Zastanawia się właśnie, jak dokonać kolejnej podmiany, pomysł pojawia się na widok chłopców ganiających Greczynkę po całym basenie.

- Zaraz wracam!

Śliski kutas wyślizguje się z dłoni Joanny, majta się na boki  poprzedzając biegnącego Toma.

- Znowu?!

* * *

Tom nie zwalniając mija brata, spiesząc do łazienki.

Gdzie to jest? O, jest!

- Trzymaj! – wciska Jerry’emu w dłoń butelkę oliwki i szybko tłumaczy, w czym rzecz. A już po chwili Jerry tłumaczy to samo Joannie.

- Chłopcom się spodoba! – nauczycielka przygląda się, jak Tidżej naoliwia wywołaną z basenu Febe. Czuje lekkie ukłucie zazdrości, gdy chłopak skupia się na kroczu Greczynki.

- Cały czas próbują ją złapać za cipę – tłumaczy, jakby czytał jej w głowie.

Nie bądź głupia! To tylko zabawa, wszystkich ze wszystkimi  – opieprza się w myślach i przywołuje chłopców.

- Daj tę butelkę na moment!

- No, teraz niech spróbują cię złapać – stwierdza Tidżej, sunąc dłonią miedzy obficie naoliwionymi pośladkami Febe.

- A ty ich – dodaje Joanna. Wysmarowała chłopców oliwką od stóp do głów i dwa fiutki wciąż wyślizgują jej się z rąk, mimo, że przywróciła im pełną sztywność.

Chłopcy rzucają się do wody w pościgu za Febe. Tidżej też chciałby popatrzeć, jak im idzie, ale to Joanna tu rządzi. Układa sobie kochanka na wznak i nasuwa się na niego cipką, zwrócona twarzą do wody. A w wodzie się dzieje… Gdy Jerry, napatrzywszy się na jej ciężko pracujący tyłek wyraża ochotę na zabawę cyckami, zamiast okręcić się na jego drążku, każe mu obrócić się pod sobą. Przypomina sobie o oliwce; wyciska resztki miedzy jego i swoje uda. Poślizg sprawia, że może szybciej i szybciej nasuwać się na ten drążek. Pochyla się nad Tidżejem, rozkołysane piersi walą go w twarz, podrażnione sutki sztywnieją, zahaczają o wyciągnięty język. Mokre od śliny sprawiają jej dodatkową rozkosz. I jej i jemu, gdy suną po policzkach, zaglądają w oczy… Tom pręży się pod nią od tej narastającej w lędźwiach rozkoszy nie do powstrzymania, wypycha  biodra wychodząc jej naprzeciw, raz, drugi, trzeci…

Uch, trochę za szybko doszedł! Naprawia to naciągając sobie jej tyłek na twarz, otwiera szeroko usta, stara się zmieścić  w nich cały ten spływający jego własnym nasieniem srom, zasysa łechtaczkę, liże…

Wibrujący język w tym najwrażliwszym z wrażliwych miejsc, doprowadza Joannę do szału. I ta sperma zalewająca mu oczy… Jakie to wyuzdane!  Joanna postanawia ją zlizać, gdy tylko ochłonie.

Gdy kończy, usta Jerry’ego szukają jej ust, całują się długo i namiętnie.

- To było…

- Szalone! – kończy Joanna. I wykańczające – dodaje, sięgając między uda chłopaka, gdzie śliskim wężem zalega smętne wspomnienie wspaniałego tak niedawno organu.

Jerry obrzuca go równie smętnym spojrzeniem. I milczy, kombinując, co dalej. Ile razy można tak znikać, ona w końcu zacznie coś podejrzewać.

Z opresji ratuje go, niechcący, dziewczyna.

- Szkoda… Bo ja bym jeszcze chciała w wodzie… Nigdy nie pieprzyłam się w basenie – mówi, zastanawiając się, czy aby nie wychodzi na nimfomankę.

Trybki w głowie Jerry’ego kręcą się, jak szalone. I zatrybia:

- Nie ma sprawy, tylko daj mi chwilkę. I jak tak na nich patrzę – a wzroku nie odrywa od kłębiącej się w basenie trójki – to myślę, że z oliwką będzie fajnie.

- I sięga po butelkę, doskonale wiedząc, że jest pusta.

- No popatrz, skończyła się! Pójdę po następną.

* * *

…I wtedy wymyśliłem ten numer z oliwką – tłumaczy za moment bratu. I wciska mu nową butelkę do ręki.

- I pamiętaj, teraz bierzesz ją w basenie!

A potem znienacka przytrzymuje odchodzącego Toma za ramię.

- Popatrz na mnie. A potem na siebie. Czaisz?

Naciera mu oliwką dłonie, potem uda, a po zastanowieniu – przyrodzenie.

- Może mi jeszcze postawisz, co?

- Hehe… ona zrobi to szybciej.

* * *

Gdy Tidżej „wraca” nad basen, zniecierpliwiona Joanna nabiera oliwki w dłonie i szybko mu stawia. Solidnie naoliwieni wskakują do basenu, gdzie natychmiast wyciągają się ku nim pożądliwe dłonie. Febe skupia się na utrzymywaniu Tidżejowego kutasa w pełnej gotowości, chłopcy dyskutują otwarcie na temat wyższości ogolonej (i naoliwionej) pizdy nad bujnie zarośniętą (i naoliwioną) pizdą. Biorą je na przemian w dłonie i porównują na głos wrażenia, sprawiając dziewczynom czystą przyjemność. Tidżej też dołącza do tej zabawy. Joanna cieszy się, że tak dokładnie ogoliła swoją przed wyjściem z domu.

Ale byłby wstyd!  I wybucha śmiechem.

- Bo – tłumaczy rozbawiona – przecież powinnam spalić się ze wstydu z powodu tego co z nią wyprawiacie, a ja się martwię, czy ją dobrze ogoliłam!

- Ale psze pani, co też pani opowiada! – wtrąca Wacek i wyjaśnia Tidżejowi:

- Bo nasza pani bardzo starannie się szykowała do tej wizyty. I jak się goliła, to musieliśmy sprawdzać, czy dobrze.

- A w jaki sposób?

- Językiem, psze pana. I sprawdziliśmy dokładnie, więc nie wiem, o co się martwi.

- Teraz, to się martwię, czy jeszcze dasz radę – wtrąca Joanna.

I Tidżej udowadnia, że da.

Fakt, że pieprzą się w wodzie, cali w oliwce, z jednej strony sprawy nie ułatwia, z drugiej dostarcza ciekawych wrażeń. Na tyle ciekawych, że gdy zadowolona klaczka wyprzęga i zsuwa się z dyszla, z cipy wysnuwa się obłoczek spermy jej ogiera. W krystalicznie czystej wodzie wygląda to obłędnie.

- Nabrudziliśmy…

- Nie przejmuj się. Woda w basenie jest cały czas filtrowana, przy tych ilościach spermy, która tu trafia, to konieczność.

- Myślałam, że wasze dziewczęta ją zagospodarowują…

- Do wody też coś czasem skapnie. A jak pieprzymy się w ogrodzie, to często szukamy ochłody w basenie. Dziewczęta się podmywają…

- Podmyj mnie! – żąda natychmiast Joanna. I sama myje Tidżejowi.

- Skoro już tacy czyściutcy jesteśmy, to może pójdziemy do łóżka?

- Do łóżka? – Joanna jest sceptyczna, w ogrodzie jest tak fajnie. – W łóżku od razu zaśniesz.

- Najpierw cię przelecę!

- Nie dasz rady, to byłby…

- Piąty raz – wchodzi jej w słowo Tidżej. No chodź!

* * *

Tym razem podmiana jest ryzykowna. Tom otwiera przed Joanną drzwi do sypialni, a Jerry czai się za nimi. I szybko staje za jej plecami, gdy zatrzymuje się zaskoczona wielkością łóżka.

- Jakie wielkie! – dobiega oddalającego się na palcach Toma.

- Dziś się marnuje, tyko nas dwoje…

Do dziewczyny dociera, dlaczego jest takie duże.

- To sypialnia Maćka, rzadko się zdarza, by spał tylko z Alą.

- Ala? Czytałam coś o niej.

- Dziewczyna Maćka. Ale nie jest zazdrosna, ciebie też chętnie by wzięła na trzecią do łóżka. Albo na którąś tam…

- Tylko nie którąśtam! – oburza się Joanna. I śmieje. Chwyta Toma za kutasa, ciągnie do tego łóżka.

- Chodź już, trzeba nad nim popracować.

Chłopców tymczasem zagospodarowuje Febe. Najpierw zwleka z pójściem do domu, dając czas bliźniakom na zamianę. Potem prowadzi ich do salonu.

- Lubicie tańczyć?

- Tak sobie.

- Bo jeszcze nie tańczyliście z nagą laską.

Najpierw Febe tańczy sama, daje popis, chłopcom podoba się zwłaszcza potrząsanie tyłeczkiem. I to, jak potrafi szybko poruszać biodrami, pieszcząc się równocześnie. Podnoszą semafory.

- Tak już lepiej!

Febe, wciąż podrygując, prowadzi chłopców do kuchni. Znów potrząsa tyłeczkiem sięgając schylona do lodówki.

- Łapcie!

Rzuca im po butelce bitej śmietany.

- Nałóżcie sobie na dłonie, tak obficie. Tylko dobrze wstrząśnijcie!

Tanecznym krokiem wracają do salonu, jeden z chłopców trzyma ją za pizdę, drugi za cycki. Nie jest to łatwe – Febe wciąż im się wyślizguje. Ale właśnie dlatego jest takie przyjemne.

- Na kolana!

Dziewczyna wciska twarz Wacka między swe uda, nie przestając pracować biodrami; chłopiec ma cała buzię w bitej śmietanie. Nie samej – Febe wilży obficie. Zaprasza do zabawy Jacka – teraz potrząsa tyłeczkiem z jego nosem wciśniętym między pośladki. Jest bosko!

* * *

Joanna tymczasem sprawdza, ile razy może się przeturlać w tym wielkim łożu, ciasno spleciona z Tidżejem. Rżną się zawzięcie na każdym jego skrawku. Aż do skutku. Po piątym dzisiaj zastrzyku, Joanna ma wreszcie dość, zwłaszcza, że na ten piąty musiała ciężko zapracować. Odpływa.

Budzi ją natarczywy, dokazujący w niej kutas. Tidżej (tym razem to Jerry) bierze ją, skuloną w pozycji embrionalnej (tak zwykle sypia) od tyłu.

- Nie wierzę!

- To dotknij!

Sięga za siebie. Obejmuje dwoma palcami tęgiego chuja. Prześlizguje się między nimi raz za razem, doprowadzając ją do (kolejnej dziś) ekstazy. Wreszcie koniec. Kutas mięknie i powoli się z niej wysuwa. Joanna czuje wypływająca z niej spermę, ale nie ma siły cokolwiek z tym zrobić. Znów odpływa.

Przebudzenie jest rozkoszne. Joanna, odprężona, jak jeszcze nigdy, przeciąga się, prostuje na całą długość tego długiego ciała, odkrywając przy okazji kolejną zaletę tego wielkiego łoża – mianowicie stopy jej z niego nie wystają. Wreszcie otwiera oczy. Przed nimi ma szerokie bary śpiącego Tidżeja. Przeciąga po nich paznokciami.

- Ty…

Chłopak pręży ciało pod jej dotykiem. Odwraca się leniwie i uśmiecha.  Za plecami Joanny też jakieś poruszenie. Czyli Jacek z Wackiem, a pewnie i Febe – łoże jest ogromne. Joanna się odwraca…

- Ty!

- To też ty!!!

Nagle zupełnie otrzeźwiona, prostuje się gwałtownie, siada. Patrzy w lewo, patrzy w prawo… Nie ma chłopców, nie ma Febe, tylko dwie uśmiechnięte od ucha do ucha jednakowe mordy… Dociera do niej wreszcie.

- Wy dranie!




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze

Aura5/12/2017 Odpowiedz

Niebanalna fabuła pełna zawirowań erotycznych, a język i styl narracji wprost porywające. Tylko tak dalej!


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach