Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Ibiza Rozdzial 39 Osiem i pol dnia

W tym tramwaju znalazłem się przez Stasia. Wczoraj przyleciał niespodziewanie ze Stanów i mocno namieszał. Ale po kolei…

Wczoraj ogólnie był dzień niespodzianek. Najpierw Tidżeje odebrali jakiś telefon i wybyli bez słowa wyjaśnienia. Zjawili się po dwóch godzinach w towarzystwie pewnych Japonek.

- Niespodzianka!

- Suki! Yuki! – witam się z nimi na dwie ręce.

- Zapomniałem już jakie macie fajne włosy łonowe, jak szczoteczki.

- To szybko zapomniałeś!

Obie szczoteczki poruszają się w mych dłoniach przyjemnie drapiąc ich wnętrze. Mój kutas szybko zmienia kształt, a ja szybko zmieniam temat.

- Jak u diabła udało się wam je ściągnąć do Warszawy – pytam bliźniaków. Ci dziwnie milczą. Odzywają się Japonki.

- Te cipy nawet nie próbowały. – I pogardliwie spoglądają na Tidżejów

- Uznali, że to z góry przegrana sprawa.

- A my uczymy się w szkole w Danii.

- Razem z Bliźniaczkami!

- I nic nie powiedziały! Przecież są tu od tygodnia. Będę musiał z nimi poważnie porozmawiać.

SukiYuki ignorują ten wtręt. Podobnie, jak i moje sterczące przyrodzenie. Wciąż poruszają lubieżnie biodrami. Zdają się mieć jakąś perwersyjną przyjemność, tak się ze mną drażniąc.

- Przyjechałyśmy na rok.

- Dzięki wam.

- Okazało się że właśnie my dwie z całej klasy najwięcej skorzystałyśmy na zeszłorocznym wyjeździe.

- Najpełniej poznałyśmy europejską… kulturę i… hmm… obyczajowość – dodaje  Suki z błyskiem w oku poklepując smoliście czarne futerko.

- Wiążą z nami wielkie nadzieje, mało jest Japończyków, którzy potrafią zrozumieć Europejczyków, dostałyśmy roczne stypendium – podsumowuje Yuki, jak już opanujemy śmiech.

- A teraz coś, co cię z pewnością zainteresuje. Przekonałyśmy naszych sponsorów, że wśród tych nielicznych kumatych Japończyków praktycznie nie ma takich, co rozumieją słowiańską duszę…

- I?

- Przenosimy się do Warszawy!

- Macie już mieszkanie? – Pyta Maleńka.

- Jeszcze nie.

- No to już macie! - Maleńka jest mnie tak pewna, że nawet nie pyta o zgodę, ciepło mi się robi na tej słowiańskiej duszy. Nic nie mówię, tylko ją przytulam i całuję.

- Fuj, ręce ci się kleją!

- To wina ich cip i ich libido – wskazuję brodą na zmierzwione i podejrzanie błyszczące futerka Japonek.

SukiYuki jeszcze się upewniają:

- To możemy u ciebie zamieszkać?

- Przecież powiedziałem.

- Ale to Ala mówiła.

- To tak, jakbym ja sam powiedział – odpowiadam z premedytacją

i obserwuję spod oka, jak Ala cała topnieje – kochana Maleńka! Przenoszę wzrok, a potem ręce na pizdy Japonek – będę prawie rok używał do woli na dwóch skośnych cipkach! Ja to mam szczęście. Przeczesuję z lubością palcami te gęste picze kłaczki zastanawiając się, którą przelecieć pierwszą.

Suki Yuki jakby słyszały moje myśli:

- Obiecujemy, ze majtki będziemy zakładały tylko do szkoły, a u ciebie zawsze będziemy nagie.

- I będziesz miał nasze skośne cipki na każde skinienie!

I oto mam przed sobą dwa wdzięcznie wypięte tyłeczki.

- Entliczek, pętliczek…

Wypada na Yuki.

Suki też nie narzeka, bo dopada ją Staś. On też ma słowiańską duszę.

* * *

        Następnego ranka budzę się z wtuloną we mnie Maleńką i jakoś mnie to nie dziwi. Nie pamiętam, by była koło mnie, gdy zasypiałem, a zasnąłem chyba ostatni. I tuż po ostatnim wytrysku – sprawdzałem wraz ze Stasiem, czy SukiYuki nie żartowały z tym dostępem do swoich cipek na każde skinienie. Ala w tym czasie poszła pieprzyć się ze Robertem i pewnie z bliźniakami. Ale Maleńka już tak ma, że zawsze mnie w nocy odnajdzie, chyba przez sen. Głaskam ją delikatnie po plecach i szczupłym tyłeczku i się rozczulam, jak zawsze w takiej sytuacji. Ala otwiera oczy, patrzy w moje i szepcze:

- Kocham cię

- I ja cię kocham, Maleńka.

Choć często tak się witamy po obudzeniu, nie są to czcze słowa i Maleńka o tym wie. Ja zresztą też. Przyciągam ją za ten tyłeczek do siebie i delikatnie całuję. Kładę dłoń na drobnej piersi.

- Daję słowo, że znowu urosły – I Maleńka znowu wie, że nie jest to pusty komplement. Ala mi się wyraźnie zaokrągla, staje się kobietą. Kobietą, która mnie kocha! Jest przy tym bezwstydna i wyuzdana, lubieżna jak i ja, i tak samo uwielbia się pieprzyć. Ja ją pozbawiłem dziewictwa, ja wciągnąłem w świat wyuzdanego seksu. Zastanawiam się czasem, jaka by była, gdyby trafiła na kogoś w rodzaju Janka. Czy ujawniłaby się jej prawdziwa natura, bo przecież widzę, że Ala nie poświęca się z miłości do mnie, ona po prostu to kocha; czy też pozostałaby skromną panienką uprawiającą seks tylko po ciemku, pod kołderką. Na szczęście dla nas obojga, trafiliśmy na siebie. Wiem, że kiedyś tam Maleńka zażąda mnie tylko dla siebie oddając w zamian siebie tylko mnie. A ja to zaakceptuję, bo ją kocham. Ale to dopiero kiedyś. W przypływie czułości, bo szczerzy jesteśmy ze sobą zawsze,  dzielę się z nią cichutko swoimi myślami. Oczy Maleńkiej robią się dziwnie błyszczące.

- Wiesz, mam czasem podobne myśli! - I dodaje, dalej szeptem:

- Dwie skośne pizdy z nami w łóżku przez cały rok. Pomyśl tylko co będziemy z nimi wyrabiać!

 Wybucham śmiechem - cała Maleńka!

- Co wam nagle tak wesoło? – Dopytuje się Majka, stając w drzwiach.

- A takie tam, nasze wewnętrzne sprawy.

Majka podchodzi, zerka między nasze uda.

- Przecież nie jesteś wewnątrz! – Dziwi się naiwnie. Tym razem ryczymy ze śmiechu razem z Maleńką.

* * *

        Przechodzę poranny młyn wysyłania dziewcząt do szkoły. Tym razem również Staś pomaga. Tidżeje też nie próżnują. Oprócz Ali mam na głowie córki Roberta (on sam jest już w pracy), mieszkającą po sąsiedzku Dorkę, która specjalnie wcześniej wstaje, by tu wpaść i miło zacząć dzień, przebywające z dłuższą wizytą bliźniaczki, Majkę akurat nocującą „u koleżanki” no i oczywiście Japonki. Przynajmniej nikt nie musi stać w kolejce do łazienki, już w środku stoją w kolejce do kibelka; wysikane gonią na moment pod prysznic, gdzie myję je wraz ze Stasiem. Tidżeje wycierają dziewczęta, które zaraz biegną do kuchni na przygotowane wcześniej śniadanie. Przynajmniej dziś odpada szykowanie kanapek – to ostatni dzień szkoły.

Ubrane na galowo dziewczęta biegną do furtki. Tutaj szybkie pożegnanie: cipka, jajeczka, buzi; cipka, jajeczka, buzi… Na koniec naciągają znienawidzone majteczki i już ich nie ma. DajDaj i SukiYuki też, poszły wraz z nimi. A chłopaków bierze na rozmowę

- Wydawałoby się, że mieć w domu tyle chętnych panienek, to sama przyjemność. Tymczasem masz mnóstwo obowiązków. No bo jeszcze pomoc w odrabianiu lekcji, korepetycje. Szacun!

- Dzisiaj ci pomagaliśmy, a jak sobie radzisz na co dzień?

- Normalnie, to dziewczęta choćby myją się nawzajem, czy szykują śniadanie, dzisiaj was wykorzystały – śmieję się – ja tylko nadzoruję, zresztą polubiłem to.

- Też bym polubił codziennie się gapić na takie ślicznotki  pod prysznicem!

- A jak to godzisz z pracą?

- Jaką pracą? Człowieku, ja teraz w domu pracuję, na całodobowym etacie jestem, sam widziałeś. Trzeba to stadko wyżywić a więc zakupy, zapewnić rozrywkę… Przynajmniej pranie nie jest problemem.

- No tak, gołe chodzą!

- A finanse? Wiem, nie powinienem pytać ale..

- Nieruchomości i inne inwestycje przynoszą stały dochód, to nie problem. Największym problemem staje się zapewnienie godziwej…rozrywki

- Jak to?

- Sam pomyśl! Z DajDaj to szóstka dziewcząt, z Suki i Yuki to już będzie osiem. Dodaj te, które praktycznie codziennie tu wpadają,  a ile batów tu mieszka?

- Fakt, ciężko masz! Dobrze, że lubisz tę pracę.

- Chłopie! Ja ją uwielbiam, kocham te moje małolaty!

- Ale Alę jakby bardziej?

- Maleńka to osobna historia. Najpierw myślałem, że to z jej strony chwilowe zauroczenie, w końcu ja ją rozdziewiczyłem, ja dałem jej pierwszy orgazm… Ale to dużo więcej, w końcu i sam wpadłem.

- Ona taka młodziutka, niedojrzała

- To porozmawiaj z nią kiedyś poważnie, bardzo się zdziwisz.

- Ok, Ok. – Staś zmienia temat – twoich dziewcząt nie ma, Tidżeje właśnie wychodzą, możemy porozmawiać otwarcie.

Tidżeje są cokolwiek zdziwieni, że wychodzą, niemniej wychodzą zostawiając mnie sam na sam ze Stasiem.

- Żadne takie! – obruszam się tymczasem – nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Nic o nich, bez nich!

- A niespodzianki im robisz? – Stasia nie rusza moje oburzenie.

- No, robię.

- I pewnie rozmawiasz o nich otwarcie?

- No, skoro o to chodzi…Wal!

- Myślałeś, że się wymigasz?

- Od czego niby?

- Pokaz, chłopie, pokaz! Mam zamiar zobaczyć te wszystkie ciuszki, które zafundowałem twoim dziewczętom – mówi.

- Tylko widzisz – dodaje - nie zamierzam organizować tego pokazu mody u ciebie.

- To gdzie w Warszawie chcesz nam zapewnić zupełną izolację? Przecież to się od razu rozniesie…

- Czy ja powiedziałem, że w Warszawie?

- No to w takim razie gdzie?

- Ibiza! – rzuca tryumfalnie Staś.

- Zwariowałeś?

- Też zwariujesz, jak ci podam szczegóły. Wynajęliśmy na tydzień zamknięty ośrodek, bez personelu, z własną plażą, mamy wyczarterowany samolot, polecimy tam i powrotem prosto z Warszawy.

- Ciekawe tylko, jak zamierzasz porwać dziewczęta na tydzień tak, by ich rodzice się o tym nie dowiedzieli?

- Dokładnie na osiem i pół dnia. A rodzice dowiedzieli się pierwsi! I wyrazili zgodę – Staś w takich wypadkach zawsze ma gotową odpowiedź – ale ta część planu to już zasługa Bliźniaczek, niech one ci powiedzą.

Nie mniej coś tam zdradza, a mnie szczęka powoli opada, natomiast powoli rośnie przekonanie, że to się uda. Pytam tylko, kiedy.

- Jutro rano!

- A jednak zwariowałeś! Jak ja wytrzymam, żeby się nie wygadać?

- Dasz radę, zresztą to tylko do jutra.

Milczę intensywnie, choć na zewnątrz tej intensywności nie widać; milczenie się przeciąga. W końcu Staś macha mi ręką przed nosem.

- Zawiesiłeś się?

Nie zawiesiłem, myślę, co z Joanną, Smoczkami i Zuzią. Żal by było…

- Jest jeszcze jeden drobiazg, mianowicie nie lecę z wami.

- Co?!

Opowiadam Stasiowi o Smoczkach i Joannie. Tym razem jemu opada szczęka. A jeszcze nic nie wie o Zuzi. O Zuzi milczę…

- I co zamierzasz?

- Przywieźć ich na Ibizę, oczywiście.

- W przypadku tych chłopców łatwo nie będzie…

- Przecież wiem. Ale warto spróbować – sprawdzam godzinę. – W takim razie czas na mnie.

I tym sposobem udaje mi się złapać Joannę jeszcze w tramwaju. Na dwa sposoby.

* * *

Wczoraj był zwariowany dzień, dziś nie zapowiada się lepiej. Niczego nieświadome dziewczęta albo tu spały, albo właśnie nadeszły. Prosiłem, żeby przyszły jak najwcześniej, bo trzeba się przygotować do pokazu. Ich starzy wyjątkowo nie mieli obiekcji, że zrywają się z chaty tak wcześnie rano.

- Idź dziecko, baw się dobrze – mówią tylko coś w tym stylu i uśmiechają się tajemniczo, co wzbudza ich niejakie zaniepokojenie. Ale zaniepokojenie szybko ustępuje podnieceniu – dziś długo oczekiwany pokaz!

Teraz otaczają mnie różowym wianuszkiem nagich ciał, poprosiłem zresztą wszystkich o uwagę, Staś, Tidżeje i DajDaj zachowują kamienne miny.

- Dzisiaj wielki, oczekiwany z dawna dzień – pokaz mody. Ogłaszam zawieszenie naszej kardynalnej zasady – dzisiaj wolno się ubrać. A nawet trzeba, pokaz odbędzie się w innym miejscu! I z góry oświadczam, że nie odpowiem na żadne pytanie, to ma być niespodzianka! Mamy godzinę do wyjścia, ubierzcie się dziewczęta przyzwoicie, idziecie między ludzi, przynajmniej chwilowo. I nie zapomnijcie zabrać wszystkich ciuszków, pomożemy wam się spakować.

- A co to według ciebie oznacza przyzwoicie?

- No dobrze, na to jedno pytanie odpowiem. Jeśli spod zbyt „skromnej” sukienki będzie coś wystawać, niech to będą przynajmniej stringi a nie goła cipka, staniki nie są wymagane!

- Cóż takie pojęcie przyzwoitości nawet do ciebie pasuje!

        Po półgodzinie garderoba i jej okolice wyglądają jak pobojowisko, półnagie panienki szamocą się wśród stert ciuszków, powoli tracę nadzieję. Po godzinie na trawniku koło podjazdu leży rząd kilkunastu wielkich toreb, dziewczęta wyglądałyby z nimi, jak handlarki zza wschodniej granicy, gdyby nie ich stroje. Przynajmniej wszystkie są w majtkach. A jest na co popatrzeć, właściwie to pokaz już trwa. Tego się nie da opisać.

        Otwieram pilotem bramę, do środa wtacza się tyłem autobus, kierowca wysiada z zamiarem otwarcia bagażników i zamiera

z wyrazem zachwytu  w oczach.

Żebyś ty je zobaczył nago, to byś dopiero umarł! – myślę sobie.

Kierowca wraca do życia, otwiera luki i niby to pomaga dziewczętom pakować te wielkie torby. Głownie to pakuje wzrok w ich dekolty

i zagląda pod spódniczki, gdy upychają te torby. Aż mi go żal.

        Jedziemy na Okęcie, uparcie odmawiam odpowiedzi na jakiekolwiek pytania.

- Pytajcie Stasia, on to wykombinował.

Litościwie nie wspominam o udziale DajDaj, dopiero dziewczęta by im dopiekły. Wspominam tylko, że oficjalnie są na wycieczce, wszystko jest załatwione, o rodziców nie muszą się martwić. To je dopiero doprowadza do szału.

Zarzucają teraz biednego Stasia lawiną pytań.

- Pożałujesz, jak nam nic nie powiesz!

- No dobrze, jedno pytanie.

Dziewczęta mają dwa. Muszą zdecydować, chcą spytać gdzie i na jak długo.

- To na ile jedziemy?

- Tydzień! - I dopiero teraz je skręca! Jesteśmy coraz bliżej lotniska i dociera do nich, że to raczej nie będzie w Warszawie.

- Dobrzeście wybrały pytanie, odpowiedź na drugie uzyskacie wkrótce już bez mojego udziału.

        Bagaże na wózkach, dziewczęta na ławeczkach, te w stringach noga na nogę, pozostałe siedzą swobodnie. Robimy wrażenie.

- Pasażerowie lotu czarterowego na Ibizę proszeni są do odprawy.

- Idziemy, dziewczęta! Staś rozdaje bilety i dokumenty. Reszta męskiego towarzystwa jest równie zaskoczona, jak one. Tidżeje patrzą na nas wzrokiem, który zabija, Robert podobnie. Choć on akurat został uświadomiony na tyle, że uświadomił sobie potrzebę wzięcia urlopu. Podobnie Łukasz. Tak, tak, właściciel wielkiego krzywego chuja też jest z nami.

- Wszystko powiem zaraz po przylocie – obiecuje Staś

- Jeśli jeszcze będziesz żył – powątpiewają dziewczyny i teraz zwracają się ku mnie.

- Mnie nie pytajcie, ja nie lecę!

 To jest dopiero niespodzianka!

- Dołączę na miejscu, mam jeszcze coś do załatwienia – tłumaczę. Mam nadzieję, że Maleńka i Tidżeje dochowają tajemnicy. O Stasia się nie martwię, dzielnie sobie radzi. Najwyżej nie dożyje. Inna sprawa, że o Zuzi nie wie nikt oprócz mnie; to będzie taka wisienka na torcie.

* * *

W samolocie jednak dają odetchnąć Stasiowi, przyklejają się do okien, widoczność jest wspaniała, ani jednej chmurki, tkwią tak właściwie przez całą drogę. Samolot jest nie tylko nasz, czarterem leci też (a właściwie przede wszystkim) grupa klientów jakiegoś biura podróży, nie wiedzieć czemu nazywana turystami. Biuro miało problem z zapełnieniem samolotu i Staś spadł im, jak z nieba. Teraz niektórzy z panów siedzących w strategicznych miejscach czują się jak w niebie podglądając nasze dziewczęta w przykrótkich spódniczkach przyklejone do okien. I nawet nie pomyślą, jakie piekło zgotują im ich szanowne małżonki po przylocie.

        Z lotniska autobus ma ich przewieźć do nieodległego portu, czeka już tam tramwaj wodny. Staś zmienia jednak plany; bagaże jadą do portu, a wszyscy wysiadają opodal starówki.

- Przejdziemy się.

Wtapiają się w kolorowy tłum. Tutaj wyzywające stylizacje dziewcząt nie rzucają się aż tak w oczy. Ibiza jest wszak mekką szukającej intensywnej rozrywki młodzieży płci obojga, wokół pełno długich, gołych nóg i kołyszących się pod luźnymi bluzeczkami cycków.

Staś ma na to radę.

- Dziewczęta, ustawcie się w kółeczko.

I sam staje w środku.

Happening wzbudza niejakie zainteresowanie. Same śliczne dziewczyny… Do tego kręcą zachęcająco kuperkami. Gdy Staś uznaje, że zgromadził wystarczająca ilość widzów, prosi na środek Alę.

- Daj mi swoje majteczki!

- Hahaha!

Gdybym był na miejscu, spodobałaby mi się reakcja mojej dziewczyny.  Staś bierze od niej te majtki, zwija w kulkę i ciska w tłum. Odsyła Alę do okręgu i kiwa na Natkę. Wokół wyciągają się dłonie.

- Do mnie! Do mnie!

Kolejne majteczki trafiają w obce ręce.

 W ten sposób Staś pozbawia majtek wszystkie trzynaście dziewcząt; ostatnia sztuka frunie w otaczający ich zbity tłum. I o to mu chodziło.

- To już koniec przedstawienia, ale zapraszam wieczorem do Amnesii – rzuca gromkim głosem w ten tłum.

- Ale dzisiaj w dyskotece jest jakaś zamknięta impreza.

- No właśnie! – uśmiecha się Staś – hasło do wejścia brzmi „Staś”. Jedynym ograniczeniem jest wiek, nasze dziewczęta nie chcą tam jakichś staruszków po trzydziestce. Tłum się śmieje, tylko paru zatwardziałym playboyom rzednie mina.

- No i oszczędnie dzielcie się tym hasłem, tam więcej, jak pięć tysięcy luda nie wejdzie! – rzuca jeszcze Staś na pożegnanie wzbudzając ogólny śmiech.

Nie wszyscy chcą się pożegnać, spora grupa odprowadza ich do portu wpatrzona w tyłeczki dziewcząt, świadoma, że są gołe pod tymi powiewającymi spódniczkami. A wiaterek jest…

        W porcie czeka na nich tramwaj wodny, już z bagażami na pokładzie. Staś jeszcze raz zaprasza odprowadzających na dyskotekę. Odpływają.

Teraz dziewczęta rzucają się na Stasia, jak wilczyce.

- Mów wszystko! I o tej dyskotece też! – Żądają.

- Jedną chwileczkę – odpowiada Staś i podchodzi do młodego Hiszpana przy sterze.

- Daj, potrzymam, a ty wiesz, co masz robić.

- Antonio jest właścicielem obiektu, do którego płyniemy, no właściwie synem właścicieli ale prowadzi biznes wraz z nimi. To mój dobry znajomy, nie raz robiłem u niego sesje a i polecam znajomym z branży, wiele pornoli tu powstało – wyjaśnia Staś wszystkim. - Od tej chwili możemy się czuć bardziej swobodnie.

Dziewczęta słuchają Stasia, patrzą jednak na Antonia, który właśnie pozbywa się ostatniej sztuki odzieży i jak gdyby nigdy nic, znów staje za sterem.

Teraz również Staś pozbywa się przyodziewku, a za małą chwilkę wszyscy wysłuchują spowiedzi Stasia już kompletnie nadzy.

- Pomysł był mój, przyznaję. Jak już zlatujemy się tu z całego świata – pomyślałem – to zróbmy to porządnie, W Warszawie byłoby nam trochę ciasno, zacząłem się zastanawiać nad innym miejscem. Pomyślałem o jakimś ciepłym miejscu i w efekcie Antonio sam mi wyszedł.

W tym momencie wszyscy zerkają na Antonia. Stoi mu, ale zupełnie się tym nie przejmuje. W końcu ma prawo, te wszystkie nagie dziewczyny wokół… A jedna z nich nie wytrzymuje i podchodzi.

- Mogę posterować?

Antonio gotów jest przekazać jej koło sterowe. Oczywiście dla bezpieczeństwa przytuliłby się do jej pleców, wtulając penisa między te jędrne pośladki i użył tych jej balonów (bo to Natka) jako dżojstików, by nie stracić kontroli nad łodzią. Tak to sobie przynajmniej zdążył wyobrazić. Natka jednak widzi to inaczej – balony rozpłaszczają się na jego plecach, a dłoń sięga z boku i pewnie ujmuje rumpel. Natka wygina go to w prawo, to w lewo, a Antonio posłusznie skręca sterem. Tylko trochę, bo ster stawi opór podobnie jak jego naprężony do granic członek. A jeszcze dziewczyna szepce mu do ucha coś o nawigowaniu do ciasnej zatoczki…

- Natka, zachowuj się! Przeszkadzasz panu.

- Poznaj mojego tatusia – przedstawia Natka Roberta i Antonio nagle wymięka.

- Widzisz tato, co zrobiłeś?

Natka szybko odzyskuje kontrolę, mocniej ściska rumpel, drugą ręką masując zwisające u spodu gałki. Antonio wzdycha z rozkoszy i wraca na kurs.

- Była jeszcze zima – kontynuuje niezrażony Staś - więc wszystko udało się dograć, terminy, nieobecność personelu a także rodziców Antonia – wystarczyło wspomnieć o kolejnym filmie, oni zawsze wtedy robią sobie wakacje.

- No a jak nas wyrwałeś z objęć rodziny?

- Tego właśnie długo nie mogłem przeskoczyć, dlatego wracamy przez Kopenhagę.

Wszystkie oczy zwracają się na DajDaj.

- Wiedziałyście!!!! Wy…

DajDaj uśmiechają się niewinnie.

- Nie mogłyśmy wam nic zdradzić, bo nie byłoby niespodzianki.

- Poza tym jesteśmy z siebie bardzo dumne.

- No to jak żeście tego dokonały?

- Pamiętacie oczywiście nasz poprzedni pobyt w Warszawie, jak was odwiedzałyśmy, nawet spałyśmy u was wszystkich po kolei.

- A pamiętacie, jak byłyśmy u was przyjmowane?

- No, raczej entuzjastycznie.

- Dokładnie. Pomyślcie więc, co się działo, gdy teraz odwiedziłyśmy waszych rodziców. Nawijka była wszędzie podobna:

- Tak bardzo zaprzyjaźniłyśmy się z państwa córką, chciałybyśmy zaprosić ją na tydzień do siebie, do Danii. Specjalnie przyjechałyśmy, żeby poprosić osobiście. Mamy oczywiście list od rodziców, nawet po angielsku.

- Wasi staruszkowie miękli jak wosk, pytali tylko, co z kosztami.

- A my im w odpowiedzi, że rodzice chcą się zrewanżować za serdeczne przyjęcie w Warszawie.

- Dlatego musicie zahaczyć o Kopenhagę, zrobić parę fotek.

- A jak już mieliśmy zgodę waszych staruszków, prosiłyśmy ich o pomoc w przygotowaniu niespodzianki. Każda mamusia sama spakowała w tajemnicy swoją córeczkę a my odebrałyśmy bagaże. Z wami miałyśmy się umówić na mieście porwać wprost na lotnisko

- To teraz wiem, gdzie się podziały moje nowe majtki, podobno były w praniu.

- U mnie podobnie

- I dlaczego mnie starzy wywalili z domu o tak nieludzkiej porze!

- Płyniemy na S’Espardell – przejmuje pałeczkę Staś - to niewielka wysepka, nawet nie kilometr kwadratowy, jest tam tylko hotel Antonia, żadnych innych zabudowań. To nieoficjalna „Naga plaża” Ibizy, możecie się tam poruszać wszędzie w swoich obecnych strojach. My zresztą też. Przypływają tam oczywiście również tekstylni, nawet rodziny z dziećmi, ale ewentualne pretensje mogą mieć tylko do siebie.

Antonio potwierdza:

- Były już przypadki, że oburzeni rodzice składali skargi na policji.

A policja nieodmiennie ich prostowała. Po co się tam pchali.

A posiadłość z hotelem i plażą jest odcięta od reszty wyspy. W tej chwili przebywam tam tylko ja wraz z paroma przyjaciółmi, którzy społecznie pomogą mi poprowadzić ten interes przez najbliższy tydzień.

- Ciekawe, jaki mają w tym interes? – Śmieją się panny.

- Skoro ruch w interesie mają zapewniony, to pewnie chodzi im o interes w ruchu!

- Chłopaki zaryzykowali, wpakowali swoje interesy w ten interes, tylko od was zależy, czy będą mieli interesy w ruchu – teraz Staś się śmieje.

         Dopływają, na molo widać już sześciu nagich chłopaków.

- Patrzcie, Niko!

To kolejna niespodzianka, Niko przyleciał tu bezpośrednio z Aten.

Wszyscy oni, zapewne z niecierpliwością, naszego przybycia. No bądźmy szczerzy, przybycia dziewcząt. Te ostatnie podejmują szybką decyzję.

- To co, urządzamy im tradycyjne powitanie?

Po przycumowaniu kilkanaście nagusek, wśród nich Natka nie wypuszczająca Antonia z ręki, zbliża się gęsiego do oczekującej szóstki i bezwstydnie sięga po klejnoty jednego z nich.

- Jestem Kaśka. Przywitaj się z moją cipką! – Kaśka zawsze pierwsza.

Febe nie miała okazji poznać Niko, nie był z nami w Monemvasii i teraz dziewczyny tak manewrują, by trafiła akurat na niego. I trafia.

- Jesteś wielki – mówi po grecku, nie patrząc mu w oczy, coś innego przyciąga jej uwagę. Niko otwiera szeroko oczy, chce coś powiedzieć, ale gryzie się w język – robi się ciekawie.

Chłopcy szybko łapią o co chodzi z tym przywitaniem i łapią, za co należy. Ich pałeczki błyskawicznie stają na baczność, a gałeczki tężeją - dziewczęta przekazują sobie te pałeczki i gałeczki z ręki do ręki, komentując otwarcie atuty chłopaków i jak zamierzają te atuty wykorzystać. Nie muszą się krępować, przecież oni ani w ząb po polsku. Zerkają przy tym na Febe i Niko; chłopak robi dziwne miny i zagryza wargi, ale może to dlatego, że dziewczyna cały czas pieści mu delikatnie jądra i penisa. Owszem, to też, ale głównie z powodu tego, co przy tym mówi.

A mówi ze szczegółami o tych wszystkich miejscach, gdzie ma zamiar umieścić tego penisa, gdy go już dokładnie wyliże, o tym, co będzie jej robił swoim językiem i na ile sposobów zamierza zagospodarować jego spermę. Patrzy mu przy tym w oczy, bo to ją dodatkowo podnieca. Pogrąża się nieświadomie coraz bardziej. Gdyby dziewczęta rozumiały po grecku, już dawno ryknęłyby śmiechem. Niko rozumie i w końcu nie wytrzymuje.

- Mam też parę własnych pomysłów – mówi, wciąż się śmiejąc. A Febe uszy płoną.

- Hahaha, a ty ślicznie czerwienisz.

Febe milczy, nagle zawstydzona.

– Jestem z Aten, a ty?

- Tylko skromną prowincjuszką – odpowiada Febe, znów wzbudzając jego wesołość.

- Fakt, bardzo skromną. Obciągniesz mi teraz?

Lecz, nim Febe zdąży klęknąć, Antonio pogania całe towarzystwo.

- Tam nam będzie wygodniej kontynuować – i prowadzi wszystkich na teren ośrodka. Nie pozwala Natce nie wypuszczać z ręki swojego rumpla. – Żebyś się nie zgubiła.

Penisów jest na tyle, że żadna się nie zgubi.

- Przygotowaliśmy wam tylko jeden pokój, za to duży, Staś nas poinstruował – mówi  Antonio, gdy goście rozglądają się ciekawie.

- To pokaż ten jeden!  - Antonio i jego przyjaciele naprawdę się postarali, opróżnili hotelową restaurację oddzieloną od plaży tylko rozsuwaną szklaną ścianą i zespołem basenów. Całą podłogę zaścielili ciasno ułożonymi materacami z prześcieradłami. Musieli je zwlec chyba z większości pokojów. Do przykrycia nie przewidzieli nic, chyba słusznie, przy wyjściu na plażę piętrzą się natomiast sterty ręczników kąpielowych i szlafroków. Obok, na stole sterta wszelakich plażowych kosmetyków. Pod otwartymi natryskami obok basenu podobna sterta różnorakich żeli pod prysznic. A to jeszcze nie koniec. Staś przysiada na stalowej balustradzie nad brodzikiem, jest pusty. No prawie, po lekko pochyłym dnie płynie równomierna tafla wody.

- Siusiu też macie blisko – cieszy się Staś. Dziewczęta niezwłocznie korzystają, przysiadają rzędem na barierce, strugi siczków lecą do brodzika. Antonio i przyjaciele szeroko otwierają oczy. Staś znowu wesoły:

- Mówiłem im, żeby przygotowali łazienkę na wolnym powietrzu, ale chyba nie wierzyli, że się przyda.

Teraz dziewczęta pragną odświeżyć się po podróży, po kolei ciągną nas pod natryski. Antonio dostaje od Natki butelkę żelu.

- Umyjesz mi plecy?

- I fajnie, żeście pomyśleli o gąbkach do mycia – dodaje Majka

- Nasze niedopatrzenie, już przynoszę – mówi przepraszającym tonem kolego Antonia i już chce iść po te gąbki. Majka jednak nie puszcza jego kutasa.

- Przecież mówię, że fajnie, naprawdę chciałbyś używać gąbki myjąc mi cipkę?

Po chwili wszyscy faceci myją dziewczętom plecy. To znaczy plecy też. Z wzajemnością. Żel pieni się w kroczach dziewcząt, również w kroczu Febe.

- Nadal pragniesz mi służyć swoją pizdą? Tak się, zdaje się, wyraziłaś?

Ręce chłopaka ześlizgują się, jedna po brzuszku, druga po plecach; jedna wślizguje się pomiędzy pośladki, druga prześlizguje po wzgórku łonowym. Spotykają się w okolicach cipki, Niko splata palce, unosi lekko Febe, palce wślizgują się w te rozkoszne fałdki. Kutas jeszcze sztywnieje, pulsuje w dłoni dziewczyny. Wobec takich argumentów Febe jest bezradna.

- Pragnę go!

Niko egzekwuje od Febe te wszystkie rzeczy, o których, nieświadoma że ją rozumie, opowiadała… Plus jeszcze trochę. Najpierw jeszcze pod prysznicem, a potem gdzie popadnie. Nie on jeden i nie ją jedną.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach