Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Lilith 00: Prolog

Jestem już spóźniony na lekcję języka polskiego. Cholera. Musiałem kolejny raz spóźnić się na autobus. Klasa maturalna więc wypadało by chociaż dobrze się reprezentować jako dojrzały człowiek, który za parę chwil ma wkroczyć na nową drogę ku dorosłości. Szczególnie chciałbym być uważany za poważnego człowieka przed Panią Magdą – pani profesor języka polskiego. Gdybym kolejny raz nie śnił o niej prawdopodobnie nie doszło by do aktualnej sytuacji. Mimo to nie żałuję, gdyż na sam koniec całkiem szalonego i jednocześnie niezbyt przyjemnego snu, moją wyobraźnia uraczyła moją osobę pięknym uśmiechem skierowanego do mojej osoby. To była piękna chwila...

Przebiegłem całą drogę z przystanku do szkoły. Stoję pod drzwiami sali lekcyjnej, a z niej słyszę przyjemny głos. Szybki rzut oka na zegarek – jestem 16 minut spóźniony. Wdech... i wydech. Staram się szybko ochłonąć, a serce jeszcze bardziej przyspieszyło mimo tego, że jeszcze chwilę temu biegłem z pełną prędkością w myślach przeklinając swoją kondycję. Jeszcze jeden głęboki wdech, pukam
i otwieram drzwi do sali.

- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. – nauczycielka odpowiada mi skinieniem głowy dając znak, że mogę usiąść na miejsce. Kierując się posłusznie na miejsce rozglądam się po klasie i dostrzegam, że nikt nie zwrócił na mnie uwagi i zdają się stwarzać pozór martwych, jakby przez ostatnią noc w ogóle nie zmrużyli oka.

Siadam do pierwszej ławki, tuż przed biurkiem nauczyciela. To są jedyne zajęcia przez cały mój tok nauczania gdzie chcę siedzieć w takim miejscu. Wyciągam zeszyt i pióro ze swojej torby, a potem kieruję wzrok przed siebie. Widzę przed oczami piękne, długie nogi Pani Magdy siedzącej na biurku przede mną. Co za szczęście, że najwygodniejszym miejscem do prowadzenia lekcji dla niej jest właśnie biurko nauczyciela. Prawdopodobnie jest to spowodowane dwoma problemami. Pierwszy – krzesło nauczyciela jest niewygodne, drugi – jest w stanie dostrzec całą klasę. Nie mogę zaprzeczyć, że jestem ucieszony z takiego zbiegu okoliczności. Pani Magda jest kobietą o niepospolitej urodzie i mimo swojego wieku jest swoją urodą przyćmić niejedną młodszą od niej dziewczynę. Wszystko było w niej idealne i doskonałe jak u anioła. Wzrost więcej niż średni, kształtna figura, perfekcyjnie nogi, które często podkreśla swoim ubiorem. Dziś ubrana w różową koszulę, czarne materiałowe spodnie idealnie dopasowane do jej nóg i czarne szpilki. Włosy blond kończące tam gdzie zaczyna się szyja, które nieustanie poprawiała zaciągając je za lewe ucho. Nosek prosty, usta zawsze uśmiechnięte, zęby perłowe. Szczególne wrażenie robią jej błękitno-szare oczy. Momentami ciemne i rozmarzone, czasami pełne iskier i wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód, ale zawsze głębokie jak otchłań kosmosu. Niesamowita jest gra jej ciała. Kiedy mówi, mówi również każdy fragment jej ciała, a przede wszystkim jej oczy, którymi zdawałoby się jakby chciała przelać całą swoją duszę w słuchacza. Kiedy słucha odnosi się wrażenie jakby za chwilę dusza opowiadającego miała zostać wypita do ostatniej kropli. Jej miłość do literatury jest nieporównywalna. Literatura jest jej kochankiem, a swoją pasję do niej oddaje każdym słowem pełnym emocji. Pragnę, by takiej kobiecie oddać swoje serce i duszę.

Właśnie podniosła jedną nogę i oparła na pręcie mojej ławki stwarzać sytuację w której jest jeszcze bliżej, na wyciągnięcie ręki. STOP. Opamiętaj się! Jesteś w czasie zajęć, wkoło pełno osób, a ty właśnie o mało nie złapałeś Pani Profesor za nogę! Cholera. Jeszcze chwila, a moja ręka powędrowała by tam gdzie nie powinna. Dlaczego to ona musiała skraść moje serce? Dlaczego to musiała być kobietą,
u której nie mam żadnych szans? Czas nieubłaganie mija, coraz bliżej zbliżając się do dźwięku dzwonka, który ma zwiastować koniec tej chwili szczęścia. Po wspólnych trzech latach nauki w tym technikum, to są również jedne z ostatnich miesięcy wspólnych zajęć przed egzaminem dojrzałości. Być może jest szansa, gdy zakończę naukę, a nasze drogi się rozstaną, moje myśli przestaną wędrować tylko w kierunku Pani Magdy. Muszą, bo bez tego nie będę w stanie normalnie żyć.

Po klasie właśnie rozdawane są prace. Z niecierpliwością czekam na moją. Jaki był temat? Prawdopodobnie brzmiał on: "Czy dla człowieka jedyną szansą na przetrwanie jest zrozumienie natury?". Świetnie odnalazłem się w tym temacie. Napisałem naprawdę sporą ilość słów, a chciałem rozwinąć swoją wizję bardziej lecz limit czasu sprawił, że nie udało mi się w pełni wypełnić swojego dzieła. Jednak mimo wszystko duma mnie rozpiera na myśl o wypracowaniu, które właśnie stworzyłem. Być może zaimponowałem nawet Pani Magdzie. Kolejne prace przewijają się przez moje palce by powędrować dalej w głąb klasy i dotrzeć do swojego twórcy, a moje oczy na kolejnych kartach starają się wypatrzeć moje nazwisko lub pismo, tak charakterystyczne i jeszcze tylko ja używam pióra z tuszem koloru granatowego. W końcu moją kompozycja słów trafiła w moje ręce. Szybki rzut oka na ocenę i... Niedostateczny. A-ale jak to jest możliwe. Wypracowanie w które włożyłem całe swoje serce dostało ocenę najniższą z możliwych. Zaczynam przeglądać szybko po kolei karki z poszukiwaniem jakiejkolwiek wskazówki na temat tego co się mogło stać. Nic poza błędami ortograficznymi nie zwraca mojej uwagi.

- Piękna, świetnie napisana praca, ale... nie ma formy rozprawki. - Podnoszę wzrok i widzę Panią Magdę nachyloną nad biurkiem w moją stronę tak blisko, że nasze twarze niemal się stykają. Teraz jestem w stanie dostrzec cały wszechświat i gwiazdy świecące w jej oczach. Na jej twarzy maluje się uśmiech jak u anioła. Tak wisimy teraz w otchłani, a wkoło nas jest tylko pustka. Czas się na chwilę dla mnie zatrzymał. Nie wiem czy mijają sekundy, czy minuty, czy godziny ale dla mnie to teraz nie ma znaczenia. Czas w tym momencie mógłby w ogóle nie płynąć i ta chwila mogłaby trwać wieczność.

- Zostań chwilę po lekcji Mateusz. – powiedziała to wracając do swojego biurka wciąż z nieziemskim uśmiechem. Moje serce bije jak oszalałe, potęgowane faktem, że właśnie wypowiedziała moje imię głosem, który mógłby uwieść niejednego. Chyba właśnie się zarumieniłem.
Lekcja leci do nieubłaganego końca. W klasie panuje chałwę dyskutujących ze sobą osób. Niektórzy są podekscytowani i duma ich rozpiera. Inni siedzą załamani, oparci głową na rękach. Moje myśli już nie krążą wokół pracy, tylko ciągle trwają zamknięte w czasie, nawet nie próbując się wydostać. Tamta chwila jest teraz wszystkim czego potrzebuję.

Z błądzenia w tej rozkoszy wybudził minę dzwonek oznaczający koniec lekcji. W tym momencie dotarło do mojej świadomości o co zostałem poproszony. Wszyscy uczniowie opuszczają klasę i pozostaję tylko ja, zastanawiając się o czym będzie rozmowa. Pewne jest, że dialog będzie toczył się o rozprawkę, która się nie powiodła. Jak teraz bardziej się zastanowić, to moje wcześniejsze prace, mimo moich starań, końcowo też okazały się fiaskiem. Tylko teraz zostałem poproszony o rozmowę. Wszyscy uczniowie wyszli już z klasy. Pozostałem tylko ja i Pani Magda, która podeszła do drzwi i przekręciła klucz pozostawiając go w zamku drzwi. Oznacza to sprawę poważną, wymagającą spokoju i nieingerencji osób trzecich. Pani profesor zbliżyła się pewnym krokiem do mojej ławki, nachyliła się i oparła się rękami. Uśmiechnęła się, przechyliła delikatnie głowę i spojrzała mi w oczy. Mija sekunda, dwie, może pięć. Nieważne jest to teraz dla mnie ważne, niech ta słodycz trwa choćby i bez końca.

- Zacznijmy od tego, że kolejny raz spóźniłeś się na lekcję. Jest to nieładne i powinieneś zacząć zachowywać się jak dorosły mężczyzna. W końcu skończyłeś osiemnaście lat. – wyprostowała się
i skierowała się do biurka nauczyciela. – Teraz sprawa kolejna, twoja praca. – mówiąc to podniosła moje dzieł, która leżała na wierzchu. Chwila ciszy, przygląda jej się. – Twoje dzieło jest bardzo interesujące. Chciałabym zobaczyć jej rozszerzoną wersję, którą mógłbyś napisać nie martwiąc się o limit czasowy. Jednakże w temacie jest wyraźnie napisane „rozważ problem”, co oznacza, że ta praca musi mieć formę rozprawki. – z powrotem się nachyliła nad ławką. Zaczyna mi być coraz cieplej, a zarazem każda taka chwila sprawia, że czuję się nad wyraz przyjemnie. Zaczęła mówić spokojnie, głosem niezwykle łagodny, który był jak tulenie mojej duszy - Będę musiała się zabrać za ciebie. Matura już w maju, a jeżeli tak dalej pójdzie to będziesz mieć problemy. Od teraz będziesz mi posłuszny, wykonasz każde zadanie, które będę od ciebie wymagać bez słowa sprzeciwu. Nawet nie możesz pomyśleć o tym by mi się przeciwstawić. – jej uśmiech stał się niezwykle przerażający i w równym stopniu pociągający. Moje całe ciało od głowy do nóg jest jak spetryfikowane. Nie jestem w stanie ruszyć palcem, język cały zdrętwiał
i nawet samogłoska nie wychodzi z moich ust. Mimo wszystko wierzę, że ona jest tutaj by mi pomóc.

- Rozumiesz co mówię i zgadzasz cię na to? – przytakuję porozumiewawczo głową. – Dobrze. Zacznijmy od tego, że nie zaliczyłeś tego wypracowania więc trzeba cię będzie ukarać. – Sięgnęła ręką do szuflady biurka, nie odrywając wzroku ode mnie i tym samym dając znać, że ona jest tutaj panią i władcą. W jej ręce ukazała się taśma zbrojoną. Co ona planuje z tym zrobić? Odsunęła moją ławkę, przeszła powolnym krokiem pewna siebie, wyprostowana z rękoma z plecami i ciągle utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Jestem jak sparaliżowany, nie będąc nawet w stanie swobodnie oddychać. Tylko moja głową podąża za jej krokiem, do momentu kiedy całkowicie znika za mną. Chwyciła moją prawą rękę
i solidnie przykleiła do oparcia krzesła tak bym nie miał najmniejszej szansy na ruch i chwilę potem przeszła do wiązania reszty kończyn. Nie przyszło mi nawet do głowy by zaprotestować, sprzeciwić się. Nie mam pojęcia co mnie może teraz czekać. Strach przed nieznanym zabija moje wszelakie inne uczucia. Gdy skończyła wiązać, odcięła nożem ostatni kawałek taśmy. Wyciągnęła z kieszeni kawałek materiału, włożyła mi go do ust i zakleiła mi usta chwilę przedtem odciętym kawałkiem. Stara się by każdy fragment idealnie przylegał do skóry, jeżdżąc kciukami i silnie dociskając. Oparła się rękami na moich kolanach niebezpieczne blisko się zbliżając. Nic nie mówi, tylko wzrokiem zagląda w głąb
i pożera mojego ducha od środka. Czas tyka, a ja mimo obawy, pożądam więcej. W tym momencie jestem pochłaniany od środka przez jej świdrujące i jakże wspaniałe spojrzenie oraz moją chciwość. W jej oczach widać ogień, który ma mnie oczyścić, i który mam widzieć, bym czuł jej potęgę. Może ze mną zrobić wszystko czego zapragnie. Wyprostowała się i spojrzała jeszcze raz, tym razem z góry na swoje dzieło. Jej uśmiech, jej oczy, jej poza, tym razem wszystko ukazało jej prawdziwą naturę. Diabelna aura jak u sukkuba emanuje pięknem i pożądaniem. Podniosła jedną nogę wbijając mi obcas w udo. Ból spowodowany powoli wwiercającym się butem ma mnie uwolnić. Mam poczuć każdy moment. Czuję jak łzy napływają mi do oczu. Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Moją twarz wykrzywiona w grymasie bólu zdaje się być dla niej nagrodą i oznaką, że jej metoda działa. Sprawia to, że siła z jaką jestem oczyszczany zwiększa się. Jej noga zaczyna się przesuwać po mojej wewnętrznej stronie uda, coraz bardziej zbliżając się do mojego krocza. Przejazd z wbitym obcasem sprawia jeszcze więcej bólu. Chcę krzyczeć. Nie mogę. Nie mogę nabrać powietrza. Chwyciła mnie za krtań powoli ściskając. Ból na nodze odpuścił, ale czuję ciężar buta tym razem na moim kroczu. Przyciska delikatnie parę razy moje cenne miejsce jakby chciała sprawdzić grubość lodu przed wejściem na sadzawkę.

- Podnieciłeś się? – jej twarz nabrała wyrazu pytającego, by po chwili przerodzić się w jeszcze bardziej piękny, jeszcze bardziej podkreślony szerokim uśmiechem. – Czyżbyś miał fantazję o dominacji przez kobietę? – Zaczęła się śmiać i docisnęła buta do mojej męskości, równocześnie zaczęła mnie dusić. Nachyliła się do mojego ucha i powiedziała: - Boisz się bólu? Myślisz, że ból jest nieprzyjemny? A może upokarzający? Może nie rozumiesz, albo po prostu nie wiesz czym jest prawdziwy ból. On pozwoli tobie zrozumieć twoje błędy. I on cię oczyści. - Wypowiadając te słowa zwiększyła siłę nacisku na moje jądra. – Najpierw będziesz błagał o litość. Później będziesz prosił o więcej. – Jej język przejechał po moim uchu, bym chwilę po tym poczuł ostry ból. Chcę krzyczeć, chcę uwolnić się, ból jest nie do wytrzymania, zaraz odlecę. Ból ustał i teraz czuję ciecz płynącą po mojej szyi. Sukkub odsunął się od mojego ucha. Patrzy na mnie z góry, oczami w których teraz widać płonącą duszę, jak łowca na swoją ofiarę. Choć bardziej w takiej sytuacji jest nazwanie jej psychopatą. Jej wspaniały uśmiech teraz przybrał kolor czerwieni, a z kąta ust, aż po brodę płynie stróżka krwi. – O... Prawie odgryzłam twoje ucho. - By się dalej nie brudzić, ściągnęła biegnącą kroplę palcem i jej posmakowała. - Masz bardzo słodką krew. Będę musiała jeszcze trochę jej upoić. – Użyła jeszcze większej siły do miażdżenia skarbów, przy tym śmiejąc się. Jej śmiech przeraża, gnębi i poniewiera. Brzmi jak śmiech samego diabła, istoty piekielnej powstającej się nad swoją ofiarą.

Zabrzmiał dzwonek na koniec przerwy. Na jego dźwięk uosobienie Lilith zwróciło twarz w kierunku drzwi, a jej twarz nagle straciła jakiekolwiek emocje, by po chwili na twarzy królowej sukkubów ponownie pojawił się wyraz szczęścia.

- Przez najbliższą godzinę ani ty, ani ja nie mamy zajęć, a ta sala będzie pusta. Więc jeszcze mamy trochę czasu by się zabawić. – Jej psychodeliczny śmiech zabrzmiał ponownie. – I jeżeli liczysz na to, że może ktoś się tutaj pojawi, to przypominam, że jesteśmy na ostatnim piętrze, na samym końcu korytarza do którego nikt nie zagląda, w sali, z której nikt prawie nie korzysta. A ja jeszcze dla pewności zabrałam wszystkie klucze do tej sali. – Głową mi opadła. Czuję teraz tylko zrezygnowanie. Czy przeżyję następną godzinę? Czy wyjdę stąd jeszcze żywy? Na pewno jeśli to przeżyję to nie będę już sobą.

Zabrała nogę z mojego krocza. Jestem teraz rozdarty. Z jednej strony część mnie dziękuje za ukojenie i rozkoszuje się tym stanem. Natomiast inna moja część drży ze strachu na myśl co mnie zaraz może czekać. Demoniczna piękna kobieta właśnie wzięła do ręki drewnianą listewkę, która na co dzień służy za wskaźnik do tablicy. Spojrzała się na mnie uderzając o swoją dłoń i przytupując do rytmu prawą nogą. Całe jej ciało, a w szczególności jej oczy dają do zrozumienia co mnie zaraz czeka. Świat przed moimi oczami się rozmywa.

- Bólu nie trzeba się bać. Trzeba go pokochać.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Aleksander Głowacki

Moje pierwsze dzieło. Czekam na ostrą krytykę.


Komentarze

blahaha27/04/2018 Odpowiedz

Technikum jest 4 letnie :)

\"Właśnie podniosła jedną nogę i oparła na pręcie mojej ławki stwarzać sytuację w której jest jeszcze bliżej, na wyciągnięcie ręki. STOP. Opamiętaj się! Jesteś w czasie zajęć, wkoło pełno osób, a ty właśnie o mało nie złapałeś Pani Profesor za nogę! Cholera. Jeszcze chwila, a moja ręka powędrowała by tam gdzie nie powinna.\"

To nie jest możliwe.

Ania28/04/2018 Odpowiedz

Świetne opowiadanie. Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :)

Dżejkob28/04/2018 Odpowiedz

Czekam na ciąg dalszy... nie jestem masochistą, nie kręci mnie to... ale to było zajebiste.

Czekamy na dalsze części

Fanatyk4/05/2018 Odpowiedz

Konkretnie sie zapowiada! Czekam na rozwinięcie akcji :)


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach