Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Przygodna Monika 10...Przed walentynkowe szkolenie

Minął ponad miesiąc od naszego feralnego wyjazdu. To, co się wydarzyło w górach, długo mi doskwierało. Mieszane uczucia, jednak zaczęły powoli ustępować. Coraz więcej faktów zdawało się usprawiedliwiać zachowanie moich przyjaciół w tamten gorzki nowy rok. Przeszła mi również złość na mojego męża, którego czyny z perspektywy czasu traciły na wartości, patrząc przez pryzmat zdrady. Po wielu dyskusjach z moją przyjaciółką Karoliną doszłam do wniosku, że to nie winny wybryk. Sama przecież nie byłam święta. Od jakiegoś roku, odkąd zmieniłam prace, zmieniłam również swoje podejście do tych spraw. Być może to wpływ Karolinki sprawił, że tak łatwo daje się sprowokować i wciągać w różne zabawy erotyczne.

Pewnego dnia dostałam SMS od Sylwii. Pytała, czy jestem pogniewana, bo od miesiąca się nie odzywam. Odpisałam, że wszystko jest ok, ale trochę zalatana ostatnio jestem. Ostatecznie zaprosiła mnie na kawę i wspólne pogaduchy sam na sam. Był chłodny wtorkowy poranek, mając jeden dzień wolny, tuż po śniadaniu poleciałam do koleżanki. Otworzyła mi jeszcze trochę zaspana w domowych obcisłych, białych legginsach. Na górze miała zwykłą koszuleczkę na ramiączkach, pod którą jak zwykle nie nosiła stanika. Ja zaś na tę poranną kawkę wybrałam się w sweterku i obcisłych dżinsach, które świetnie sprawują się w chłodne miesiące.

Na początku nasza rozmowa była trochę sztywna. Być może wynikało to z tego, że Sylwia miała wyrzuty sumienia od sylwestra. Możliwe tez, że po prostu dawno się nie widziałyśmy i nie do końca się jeszcze obudziłyśmy. W każdym razie gadka wyjątkowo długo się nie kleiła. Usiadłyśmy w kuchni na ławie obok siebie, częstując ciastem. Blondyneczka przepytywała mnie, jakie mam plany na zbliżające się walentynki. Szczerze mówiąc, zupełnie wyleciało mi to z głowy. Po chwili dyskusji obie stanęłyśmy przed poważnym dylematem, co też dać w prezencie naszym mężom. Po tylu latach małżeństwa, gdzie już chyba wszystko sobie podarowaliśmy ciężko wyskoczyć z czymś oryginalnym.

Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Sylwia zaskoczona, twierdząc, że nikogo się nie spodziewa, poleciała otworzyć. Do kuchni wróciła wraz ze swoim przystojnym teściem Andrzejem. Znałam go już ze wspólnego wyjazdu, jednak różnica wieku i sposób, w jaki na mnie patrzył, zawsze wywoływało u mnie nieśmiałość. Okazało się, że Andrzej wpadł tylko po wiertarkę, którą pożyczył synowi jakiś czas temu i której na gwałt teraz potrzebuje.

Powróciłyśmy z Sylwią do naszej ciężkiej narady w tym czasie teść przeszukiwał kamerlik w poszukiwaniu swojej własności. Nasza burza mózgów do niczego nie doprowadziła i coraz mocniej martwiłyśmy się, tym w jaki sposób spędzimy walentynkowy wieczór i co podarujemy naszym mężczyzną. Do kuchni wchodzi Andrzej z zadowoloną miną, oznajmiając, że ma to, czego szuka. Z naszej trójki tylko on miał uśmiech na twarzy. Szybko zaczął dopytywać, co się dzieje, że taka żałoba na naszych pięknych buźkach. Jego kilka komplementów wprawiło mnie w lepszy nastrój. Wyjaśniłam mu, że mamy ciężką zagwozdkę nad prezentami dla naszych facetów. Sylwia zaproponowała mu kawę w zamian za radę.

-moje drogie panie, nie myślcie o tym, czego oni potrzebują...

-ale musicie się zastanowić, o czym wasi mężowie marzą...wyjaśniał Andrzej.

-no wybacz, ale nie stać mnie na jacht...podważyłam jego teorię.

-oczywiście muszą być to życzenia, które same będziecie mogły spełnić...uśmiechnął się teść.

-powiem szczerze, że Marek niczego takiego ostatnio ode mnie niepragnął...zamyśliłam się.

-a mnie wręcz przeciwnie...dodała Sylwia, podając kawę Andrzejowi.

-wstyd mi o tym mówić, bo to jak zwykle dzikie fantazje mojego Tomka...ciągnęła nie śmiało.

-wiesz, spełnianie fantazji mogłoby być świetnym prezentem...tłumaczył nasz doradca.

-ale tej fantazji nie spełnię, bo nie umiem...zaparła się Sylwia.

-oj przestań, ty nie spełnisz fantazji faceta...wyśmiałam koleżankę.

-to wyobraź sobie, że mój mężuś ostatnio bardzo często dobiera się do mojej dupki...pożaliła się blondi.

-chciałabym mu dać, ale ile razy go tam wpuszczam, sprawia mi to straszny ból i zaraz uciekam...

-to takie żenujące, że wam o tym mówię...poczerwieniała Sylwia.

Przytuliłam ja i pocieszyłam, że i u mnie sex analny nie wchodzi w grę, chociaż na pewno Marek o tym myśli jak każdy facet. Zwaliłam to na fakt, że nasi mężowie mają za duże przyrodzenia na takie zabawy. Usłyszawszy tę tezę, teść blondyneczki stanowczo zaprotestował.

-wiecie dziewczyny, że i ja nie należę do maluchów...podkreślił Andrzej.

-jednak każda kobieta w moim życiu przeżyła ze mną anal i nikt na tym nie ucierpiał...

-wszystko to kwestia odpowiedniego podejścia do tematu...zaznaczył.

-ciekawe tatuśku jak mam podejść do tematu...

-gdy penis Tomka jest grubszy od mojej ręki...odpowiedziała synowa.

-również grzyb Marka jest ogromny, a ja mam nawet problem wsadzić sobie tam paluszek...dodałam.

-wszystko idzie wytrenować, pamiętajcie, że zwieracz to również mięsień...wyjaśniał starszy kolega.

-przy odpowiedniej technice rozwarcia możecie przyjąć nawet najgrubsze laski...uśmiechnął się.

-z czasem opanujecie kontrolowanie zwarcia pupci i same zaczerpniecie z tego przyjemność...dodał.

-może i coś w tym jest, ale od czego zacząć Andrzejku...zapytałam słodko.

-są różne zabawki w sex-shopach...objaśniał.

-ale możecie zacząć od paluszków i olejku.

Popatrzyłyśmy na siebie z Sylwią z lekkim uśmiechem. Stwierdziłyśmy, że w sumie wszystko, co potrzeba do pierwszej lekcji to mamy. Andrzej zaproponował nam próbę i że ewentualnie cos podpowie. Jego synowa początkowo się wahała, mówiąc, że nie powinna takich rzeczy przy ojcu męża robić. Jednak teść uspokoił ją, że zrobi to ku radości własnego syna i będzie szczęśliwy, że mógł pomóc ich małżeństwu. Ostatecznie obie stwierdziłyśmy, że dobrze będzie spróbować pod okiem kogoś bardziej doświadczonego. Gdy Andrzej wyszedł po olejek do łazienki, Sylwia oznajmiła mi, że zależy jej tylko na roztrenowaniu się dupeczki przed walentynkowym analem z mężem. Dodała równiez, że nie zamierza się zabawiać z własnym teściem.

Andrzej wróciwszy z łazienki z olejkiem zastał nas obie klęczące na ławie z wypiętymi tyłkami. Sylwia nieśmiało zsunęła gumkę z legginsów w dół, do połowy pupy. Idąc w jej ślady opuściłam dżinsy lekko poniżej pośladków wypinając moje czerwone oczko w stronę starszego pana. Teść aż zamruczał na ten widok. Skomentował, że nie dziwi się naszym mężom, iż mają ochotę na te apetyczne tyłeczki.

-na początku rozluźnijcie się kochane jak tylko się da...

-możecie się nawzajem popieścić dla uzyskania relaksu...

-dotyk i pocałunki powinny was otworzyć...wtajemniczał nas Andrzej.

Długo nie musiał mnie namawiać, zawsze pociągała mnie pupa Sylwii. Chętnie chwyciłam pośladek, który idealnie leżał w mojej dłoni. Blondyneczka zaś nachyliła się do mnie i wystawiła zachęcająco języczek. Po muskałyśmy się nimi lubieżnie, ale bardzo powoli. Ręka Sylwii również wylądowała na mojej pupie, jednak od razu zsunęła się od tyłu do krocza. Przechodząc do meritum, mój paluszek po paru pocałunkach odnalazł dziewicze oczko przyjaciółki. Zataczając na nim małe kręgi, podjął próbę wejścia do środka. Blondi naśladując mnie, stanowczo rozszerzyła palcami me pośladki, a jednym z nich mocno zaatakowała jeszcze nierozluźnione kakałko. Jękłam z bólu, gdyż tips Sylwii zahaczył w delikatnym miejscu. Cierpienie malowało się na mojej twarzy.

-och tego się właśnie obawiałem...zauważył problem instruktor.

-dla niedoświadczonych zabawa analna przy użyciu ostrych paluszków, może skończyć się podrażnieniami...

-będziecie musiały przerwać ten trening, gdyż okaleczenie spowoduje jeszcze większą nie chęć...ostrzegał.

-ale ja już się zaangażowałam, poza tym innej okazji może nie być...rozżaliła się Sylwia.

-no dobrze mogę wam pomóc swoimi dłońmi, jeśli nie maci nic przeciwko...

-o nie moi drodzy, nie mogę dać się dotykać ojcu własnego męża...ocknęła się blondyneczka.

-spokojnie, skup się na Moni, a moje palce będą tylko narzędziem...wyjaśniał Andrzej.

-daj spokój...wyszeptałam...daje ci tylko swoje palce, a nie całe ciało.

Ostatecznie Sylwia kiwnęła głową, zamknęła oczy i wypięła się bardziej w stronę teścia. Przypominało to bardziej konieczną wizytę u nielubianego dentysty. W moim przypadku było inaczej, byłam bardzo ciekawa, jak to się potoczy. Zauważyłam wypieki na jego twarzy, gdy rozprowadzał dokładnie oliwkę po swoich bardzo grubych męskich palcach. Najpierw przykładając wskazujący paluszek do szczeliny między naszymi pośladkami, gładził wzdłuż jej linii. Było to takie ciepłe i wilgotne uczucie. Jego boski palec coraz śmielej wsuwał się miedzy nasze pośladki, by w końcu namierzyć opuszkiem czerwone oczko. Blondi otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie, co mogło tylko oznaczać, że powoli zaczyna jej się to podobać. Teraz to ja zamknęłam oczy i skupiłam się na doznaniach. Masując moje kakałko, nasz instruktor używał już dwóch paluszków, rozcierając coraz szerzej małe kręgi wokół odbytu. Zauważyłam, że co jakiś czas odsuwa swoją dłoń od mojej szczelinki, robiąc kilku sekundowe pauzy. Sylwia w tym czasie pomrukiwała po cichu, co znaczyło, że druga dłoń teścia nadal jest zajęta. Znów zaciekawiło mnie, co się dzieje za mną, więc udając głębokie doznania, odchyliłam głowę i spojrzałam dyskretnie za siebie. Widok ten rozpalił moje najzimniejsze zakamarki do czerwoności. Andrzejka lewą ręką powoli pompowała palcem dupcie synowej. Prawa zaś robiąc pauzy od pieszczenia mnie, kładła się na kieszeni męskich spodni i uciskała drzemiącego pod nią potwora.

Dotarło do mnie, jak ta sytuacja podnieciła samego nauczyciela. Chcąc się przekonać o stanie jego gotowości, odchyliłam się mocno do tyłu i niby próbując o cos się podeprzeć, złapałam go za krocze. Nie zawiodłam się, wielki kutas, który drzemał u teścia w spodniach, pulsował pod materiałem. Po omacku odszukałam rozporek i powoli rozpięłam. Andrzej, zachęcając mnie do dalszego działania, wsunął delikatnie jeden z grubych paluchów w moje lubieżne oczko. Jękłam z rozkoszy, wypinając się jeszcze bardziej. Nie mogłam teraz skupić się na rozpinaniu za plecami jego spodni, więc pomógł mi samemu, uwalniając wielkiego pastucha. Obróciłam się bez ceregieli i łapiąc u nasady, rozpoczęłam rozciąganie jego wielkiej, ciemnej skóry. Sylwia, będąc w transie, nie zauważyła, co wyprawiamy tuż obok niej. Te wielkie krnąbrne palce, rozszalały się w naszych dupciach na dobre, sprawiając nam wiele przyjemności, ale pozostawiając również spory niedosyt. Po chwili tempo osłabło i palczaste rozkosze opuściły nasze oczka namiętności.

-co wy wyprawiacie...zapytała blondi, orientując się, że trzymam jej teścia za twardego jak skała chuja.

-daj spokój, przecież Andrzejkowi tez się coś należy, za te życiowe lekcje...broniłam się bez sarkastycznie.

-róbcie, co chcecie, ale mnie w to nie mieszajcie...podkreśliła Sylwia.

-nic się nie martw córeńko, włos ci z głowy nie spadnie...zaśmiał się jej teść.

-teraz przejdziemy do następnego etapu, jakim jest koreczek...kontynuował.

-jaki koreczek Andrzejku...dopytywałam, czekając żarliwie na dalsze szkolenie.

-koreczki analne zakupicie sobie w sex-shopie i wsadzicie na parę godzin przed zabawą...tłumaczył profesor.

-chodząc z nim po mieszkaniu, nikt się nie zorientuje, że właśnie trenujecie i macie z tego przyjemność...

-wieczorem wasze dupcie bez problemu uporają się nawet z lagami waszych mężów...upraszczał Andrzej.

-mógłbyś pokazać nam, jak się taki umieszcza...pytała niewinnie synowa.

-oczywiście, bardzo podobny kształt do niego ma zatyczka z karafki, w której trzymacie whiskey...

Seksowny niedźwiedź podszedł bez skrępowania do barku z falującym olbrzymem wystającym z rozporka. Obie z Sylwią zawiesiłyśmy na nim wzrok jak zahipnotyzowane. Nie zwróciłyśmy nawet uwagi, że teściu cos nam tłumaczy i podaje koreczek z karafki. Nagle się ocknęłam i zapytałam co mam z nim zrobić. Powtórzył, że mam go tylko wylizać i oddać. Andrzeja fiut już nieco opadł, ale wciąż był potężny. Przez niego Sylwia mało nie dostała zeza, wpatrując się bezczelnie w ciemnego grzyba. Gdy zorientowała się, że ślinie koreczek, postanowiła mi pomóc, i obie oplotłyśmy językami krótka kryształową sztycę.

-jest wspaniały ten koreczek...podkreśliłam, patrząc w oczy blondi.

-mi tez smakuje, ale wolałabym obciągać co innego...odpowiedziała, robiąc gest oczyma w stronę własnego teścia.

-jest cudowny...wyszeptałam.

-co tak długo dziewczyny, wylizałyście go chyba już do białości...przerwał nasz analny wykładowca.

-oddajcie mi go i uklęknijcie na czworaka, wypinając tyłek jak najbardziej do góry...

Posłuchałyśmy go jak lubieżne zdziry swojego alfonsa, który korygując pozycje, obniżył nasze głowy do podłogi, powodując maksymalne wypięcie. Nasze ręce umieścił na pośladkach, tak byśmy sobie je same rozchylały na boki. Serce waliło mi jak oszalałe z ekscytacji momentem, który za chwile miał nastąpić. Nasze pulsujące rozpalone oczka rozkoszy nie były już tak ciasne, jak na początku zabawy. Wiedziałam, że za chwile przeżyje najodważniejszą przygodę erotyczną w moim życiu. Kątem oka zobaczyłam, jak na podłogę opadają spodnie mężczyzny, wzbudzającego we mnie od dłuższego czasu dzikie żądze. Po chwili usłyszałam głośny jęk Sylwii, który przerodził się w cichy krzyk, by już po chwili całkiem zamilczeć. Spojrzałam w jej mętne oczy przyklejone niemal do podłogi, wyczułam płytki, szybki oddech. Lekko się zmartwiłam, widząc jej grymas na twarzy, który szybko przerodził się błogi uśmiech.

-tak droga synowo umieścisz sobie koreczek tego dnia...wykładał spokojnym męskim głosem.

-powoli, ale stanowczo go wciskaj...

-a gdy poczujesz, że przestał cię on krepować, możesz zacząć z nim się poruszać...zakończył ciepło.

-a co ze mną, czy ja nie mogę używać magicznego koreczka...upominałam się o swoją rolę.

-nie każda dupcia jest taka sama Moniu...stanął nagi nade mną.

-twoja adaptuje się nieco szybciej...pochylając się znów, zaczął krążyć palcami u wlotu mojej dupci.

-do otwarcia twojego koszyczka rozkoszy wystarczy delikatna pieszczota...jego dwa palce rozwarły mój kuperek.

-wszystko zależy od tego, jak się na to nastawisz...poczułam jak obydwa, bez przeszkód wślizgują się we mnie.

-kontroluj ciałko zawsze tak jak dziś, a być może kiedyś zdecydujesz się na podwójną penetrację...

Nie docierało już do mnie za bardzo, co ten zwierz próbuje mi przekazać. Znów odpływałam w krainę rozkoszy, czując jego bardzo męskie mocne palce w mojej pupie. Zaczęłam mocno sapać i wierzgać tyłkiem na boki. Poczułam jak strugi cieczy, spływają mi po udach, chwyciłam więc odruchowo za cipkę, o której dziś zupełnie zapomniałam. Zorientowałam się, że i ona w cieniu zabaw tuż obok przeżywa swoje piec minut. Nie zastanawiając się, zaczęłam dogadzać sobie ręka od dołu, nie wiedząc, kiedy i po co wykrzyczałam:

-ja też chcę ten pieprzony koreczek!

-o nie Moniu dla bardziej zaawansowanych mam cos lepszego...

Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że Andrzej stoi w rozkroku, mając mnie klęczącą między swoimi nogami. Ugiął kolana i powoli przysiadł, nakierowując swojego sztywnego kutasa żołędziem w dół. Bardzo wyraźnie wyczułam moment spotkania pulsującego grzyba z moim oczkiem. Był o wiele cieplejszy i delikatniejszy niż paluszki. Celebrował ten moment spotkania i pieścił moje kakałko swoją główką. Moje ciche jęki przerodziły się w głośne sapanie, marzyłam, aby mnie spenetrował. Jego nogi ugięły się jeszcze bardziej, poczułam jak naostrzony, mięsisty kołek właśnie przekracza granicę odbytu. Pulsujący żołądź znalazł się w mojej pupce, by po chwili znów z niej wyjść. Stękałam z całych sił jak rozdziewiczana suka. Andrzej powtórzył pchnięcia i nadał szybsze tempo wdzierania się w moje rozwarte oczko. Rozkosz, jaką mi tym fundował, zaczęła mieszać się z podniecającym bólem. Jego pchnięcia były coraz głębsze. Podniecająca świadomość o posuwającym mnie ogromnym kutasie, doprowadzała moje nogi do drżenia. Andrzej mimo swego wieku, świetnie uwijał się z tymi przysiadami, nurkując coraz śmielej w mojej dziewiczej norce. Krzyczałam i sapałam posuwana przez rozpędzonego, twardego dzika. Poczułam skurcz w brzuchu i drganie ud, po których spływała rzeka. Andrzej zasapany wyjął swego rumaka i wsadzając kciuka w dupcie, a resztę palców w cipkę, zaczął szarpać obydwie dziury. Męski mocny chwyt doprowadził mnie do kilku orgazmów przeszywających całe ciało. Jak nie kończąca się fala rozkoszy uderzająca raz po raz. Wyrwałam się z tych klinów i opadłam na podłogę, próbując nie stracić przytomności.

Uświadomiłam sobie, że leże w kałuży własnych wydzielin. Nie spodziewałam się, że orgazm będzie taki potężny. Zmęczony Andrzej usiadł ze sterczącą lagą na kuchennej ławce. Jego zadyszka oznaczała, że sprawiło mu to sporo wysiłku. Pot spływał po jego czole, a ręce drżały. Synowa podała mu szklankę wody i otarła czoło ręcznikiem. Sylwia z koreczkiem w dupce przechadzała się zadowolona po kuchni, jakby czegoś szukała.

-jak myślisz tatuśku, mogę już go wyjąć? Zapytała teścia.

-w sumie już powinnaś być luźniejsza...wysapywał.

-proszę, pomóż mi...wyszeptała, wypinając się w jego stronę. Andrzej powoli wyciągnął koreczek, wpatrując się w czerwoną otchłań. Sylwia, robiąc skłon do przodu, rozkraczyła swe nogi.

-czy twoim zdaniem ona jest już gotowa?.Zapytała niewinnie.

-nie wiem, to można tylko sprawdzić w praniu...odpowiedział.

Dochodząc powoli do swych zmysłów, zaczęło do mnie docierać, jak bardzo widok posuwającego mnie w tyłek Andrzeja, rozochocił naszą Sylwię. Jeszcze niedawno wzbraniała się przed teścia dotykiem, a teraz najwyraźniej ma ochotę na anal z nim.

-wiesz drogi Andrzeju, chciałabym mieć pewność, że te koreczki się sprawdzają...tłumaczyła markotnym głosem.

-nie chcę ewentualnej wpadki, że obiecam coś Tomkowi, a potem wyjdę na oszustkę...szeptała, kręcąc tyłkiem.

-no rozumiem, ale moja rola chyba już się skończyła...odpowiadał zmarnowany.

-bardzo mi pomogłeś kochany teściu, gdybym jeszcze tylko mogła na chwilę przysiąść...

-sprawdzę tylko, czy już mieści się w niej dojrzały konik...jakby usprawiedliwiając samą siebie.

Stojąc cały czas do niego z wypiętym tyłkiem, legginsami spuszczonymi do ud, pochyliła się i jedną ręką zsunęła je całkiem na dół, a drugą złapała za półsztywnego Palusa. Kilkoma sprawnymi ruchami przetrzepała lekko Andrzejkową gruszkę, powodując ponowną pełną erekcję. Przykucając w jego stronę, nakierowała go do swojego wlotu rozkoszy. Nadziewając się na niego, poczuła opór, jaki wciąż stawia jej dupcia. Andrzej, zauważając trudności, złapał synową za biodra i pomógł jej nabić się na ten obśliniony pal. Blondi pisnęła nieśmiało, jej oczy otworzyły się zszokowane. Wiedziałam, że Andrzej już tam jest. Rozpoczęły się bardzo powolne ruchy w dół i w górę. Sylwia za każdym razem popiskiwała, przysiadając coraz mocniej na twardą jak skała dzidę. Piski po chwili umilkły i samym sapaniem oraz błogością na twarzy oznajmiała, że zaczyna się tym upajać.

Widok wijącej się na sztywnym kutasie blond suczki zaczął i na mnie działać pobudzająco. Mimo że jeszcze minutę temu czułam się jak po wypadku drogowym, teraz odzyskiwałam siły i chęci do dalszego działania. Moje wciąż drżące ciało zmusiłam, by na kolanach podejść do nadziewanej właśnie koleżanki. Złapałam wciąż zawieszone na kostkach Sylwii legginsy i jednym ruchem zerwałam je z niej. Uwolnione stopy, blondyneczka umieściła na kolanach Andrzeja, i odchyliła się całkowicie do tyłu, podparła ręce na jego nie wiarygodnie męskiej klatce. Teraz to on nadawał tempo posuwania własnej synowej. Leżąc na plecach, wypychał biodra mocno do góry, wprowadzając kutasa w filigranową blondyneczkę. Ponieważ nie robił tego wyjątkowo energicznie, widziałam jak jego worek mosznowy, lekko podskakuje i opada z gracją na dół. Wydawał się taki apetyczny, z resztą jak całe genitalia Andrzejka, których nie miałam jeszcze nigdy okazji posmakować. Na kolanach podeszłam do kanapy, na której blondyneczka zacieśniała relacje ze swoim teściem. Jedną dłoń położyłam na unoszącym się wzgórku łonowym mojej koleżanki. Drugą zaś chwyciłam aksamitną torebkę naszego wykładowcy. Andrzej zwolnił jeszcze bardziej, wydobywając ciche mruczenie rozkoszy. W jego torbie wyczułam dwa miękkie jajka, które zaraz wzięłam w usta i zaczęłam delikatnie ssać. Odgłosy ich obojga rozchodziły się bezwstydnie po całym mieszkaniu. Przyśpieszyłam manewry na łechtaczce koleżanki, doprowadzając ją prawie do padaczki. Strugi soków spływały z małej cipeczki na dół, wprost na Andrzejkowego tłoka.

Po chwili ryknął jak lew z ekstazy i zepchnął z siebie synową, by uwolnić żylastego ogiera. Z wielkiego i twardego jak posąg choja trysnęła biała fontanna ekstazy. Spanikowana odskoczyłam, aby nie oberwać tą lawiną. Spojrzałam na Sylwię, wpatrywała się w to zjawisko, dogadzając sobie palcami. W miarę strzałów z niebiańskiego kija i ona dochodziła do swych ostatnich orgazmów. Wszyscy sapaliśmy. Gdy ostatnie strugi z Andrzejkowego bata umilkły, całe towarzystwo się roześmiało.

Gospodyni czerwona na twarzy wybiegła do łazienki, a my z jej teściem spokojnie ubraliśmy ciuchy. Będąc sam na sam, Andrzej wyznał mi, że moja pupcia ma duży potencjał i jest pewien, że bez przeszkód ugościłabym panów w obydwu dziurkach. Zawstydzonym śmiechem skwitowałam jego tezę, mówiąc, że czas pokaże.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





agam agamowski

Witam stęskionych czytelników Moniki. Jak zwykle póżno dodane opowiadanie, ale lepiej niz wcale. Obiecuje że częściej będę zamieszczał. Czekam na obszerne komentarze i słowa krytyki...


Komentarze

raflo12/06/2018 Odpowiedz

Przeczytałem wszystkie opiwiadania!Genialne , pusz dalej!

Ania14/06/2018 Odpowiedz

Już prawie zapomniałam jak lubię Twoje opowiadania. Kolejne świetnie napisane. Akcja bardzo wciągająca i jak zawsze czekam no dalszy ciąg. Pozdrawiam i pisz dalej.

Jestem przed czytaniem tego opowiadania ale wiem ze sie nie zawiode. Poprzednie byly nieziemskie, pobudzaja mega wyobraźnię! Nie przestawaj nigdy! Pozdrawiam 💪


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach