Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Spelnienie - cz. I.

Spełnienie - cz. I.

Od dwunastu lat jesteśmy małżeństwem i wychowujemy 8-letniego synka, Krzysia. Mąż, Robert, jest prawnikiem i pracuje w dużej kancelarii. Zarabia bardzo dobrze, więc raczej funkcjonujemy bez większych problemów materialnych. Mogłabym nie pracować, ale nigdy nie widziałam siebie w roli gospodyni domowej. Niestety, rodzice wyjątkowo zgodnie, bodajże przy każdej okazji, kładli nacisk na powiększenie rodziny i to był chyba nasz największy problem, bowiem oboje mieliśmy plany zawodowe i uzgodniliśmy, że te będziemy realizowali w pierwszej kolejności. Dziecko miało pojawić się, kiedy nasza pozycja zawodowa byłaby już w miarę stabilna. Sami chcieliśmy określić, kiedy sukcesy zawodowe usatysfakcjonują nas.

Mimo oporów rodziców, ale przy wsparciu Roberta, jednak podjęłam pracę. Dzięki naprawdę dobrej sytuacji finansowej – mpo rodzice wynajęli mi pomieszczenie i wyposażyli gabinet dentystyczny, a na prezent weselny rodzice wspólnie wręczyli nam klucze do dużego, dwupoziomowego mieszkania – mogliśmy bez przeszkód realizować nasze marzenia o podróżach do „ciepłych krajów”. Zresztą, dzięki pieniądzom Roberta po kilku latach, na obrzeżach Warszawy, otworzyłam drugi gabinet dentystyczny. Tym jedynie zarządzałam, zatrudniając czterech dentystów. Interes dobrze się rozwijał, szczególnie, że ceny były nieco niższe niż w centrum. No i pracowaliśmy w soboty i niedziele. To był trafiony pomysł. Wówczas w zasadzie zawsze mieliśmy komplet pacjentów. Wsparcie finansowe i naciski rodziców doprowadziły do tego, że ostatecznie zdecydowaliśmy się na dziecko. Wtedy postawiłam jeden niepodważalny warunek: niania na pełny etat. Chciałam pracować. Robert zgodził się od razu. Ale dość o pracy.

W ciągu kilku lat ustalił się pewien schemat dotyczący naszego wypoczynku, polegający na letnim i zimowym, przynajmniej tygodniowym, wypadzie właśnie do „ciepłych krajów”. Robert lubił jeździć na nartach, więc zimą jeździliśmy jeszcze na narty w Pireneje lub w Alpy. Ostatecznie Pireneje przegrały. Ja raczej uczyłam się jeździć na nartach, ale Robert wręcz szalał! Za to uwielbiam pływać i to ja decydowałam, dokąd lecimy wypocząć. Upodobałam sobie Dominikanę i Kajmany. Robert grzecznie zgodził się, wiedząc, że nie będę oponowała przy wyborze górskiego ośrodka.

Dlaczego o tym piszę? Po narodzinach syna nasze relacje nie popsuły się, ale wyraźnie zmniejszyło się wzajemne zapotrzebowanie na seks. Być może zaangażowanie w pracę miało na to wpływ? Jednak nie poruszaliśmy tego tematu. Mam możliwości, więc systematycznie korzystam z różnych form aktywności fizycznej (głównie: aerobik, jogging, pływanie), aby dbać o sylwetkę. Nadal wyglądam dość atrakcyjnie, więc akurat wygląd nie był główną przyczyną naszych kłopotów. A jednak coś zmieniło się. Nasze relacje stały się bardziej chłodne, chociaż nie podejrzewałam Roberta o utrzymywanie kochanki. O sprawach zawodowych na ogół w domu nie rozmawialiśmy. Taki warunek, żeby w domowym zaciszu cieszyć się życiem, sobą, a nie przynosić pracy do domu. Na swój użytek tłumaczyłam zaistniałą sytuację rutyną, która pojawia się w związku po latach.

Dwa wydarzenia, które opiszę, nieco zmieniły ową monotonię, rutynę i spowodowały, że zaczęłam analizować swoje życie, doświadczenia, potrzeby, a w rezultacie samodzielnie szukać innych sposobów seksualnego zaspokojenia niż tradycyjny seks z mężem.

*

Pierwsze z nich miało miejsce w Alpach. Robert pojechał szaleć na lodowcu, a ja zmęczona po długim i intensywnym pływaniu w hotelowym basenie, nie miałam ochoty nawet na spacer i zdecydowałam się na opalanie. Ponieważ pogoda była wyjątkowo przychylna, słoneczko prażyło, niebo bez chmurki, więc pod kurtkę założyłam tylko górę od dresu. Spodobał mi się ten pomysł. Kiedy siedziałam na leżaku w rozpiętej kurtce, bez czapki, czułam jak słońce piecze. W końcu dość odważnie rozpięłam dres i zauważyłam, że kilka pań opala się w górze od kostiumu, a nawet bez niego. Nieco dalej ode mnie ‘plażowała’ 40-letnia, krępa Niemka z dużym biustem, a jej strój zaczynał się od pasa w dół. Mąż też siedział w rozpiętej koszuli i czytał książkę. Kelnerka właśnie przyniosła im napoje w wysokich szklankach. Uspokojona, ale nieco speszona swoimi obawami, rozpięłam dres, trochę go rozsunęłam, założyłam okulary i oddałam się słonecznej kąpieli. Po jakimś czasie pojawiło się więcej osób skłonnych jak my, korzystać z pięknej pogody. Jedna liczna grupa obok mnie przyciszonymi głosami rozmawiała po angielsku, druga po niemiecku, jakoś śpiewnie, włączali francuskie słowa i zwroty. Pewnie byli Szwajcarami. Słońce piekło, więc zsunęłam dres na boki i nawet ściągnęłam z ramion. Było bardzo ciepło, wręcz gorąco, śnieg na stokach, a mięśnie potrzebowały wypoczynku po intensywnym pływaniu. Obudziłam się po krótkiej drzemce. Spojrzałam na zegarek i uznałam, że trzeba powoli zbierać się. Usiadłam na leżaku.

Wtedy zadzwonił Robert i potwierdził przyjazd za jakieś 20 minut. Dłuższą chwilę rozmawialiśmy o wypadzie do miasteczka na zakupy. Potem przyznał, że zderzył się z jakimś narciarzem i na kolejne dni musi odstawić narty. Słuchałam go, zaniepokojona wypytywałam go o szczegóły zdarzenia. Uznałam, że czas na powrót do pokoju i przebranie się do obiadu. Nie zauważyłam, że mężczyźni w grupie osób porozumiewających się po angielsku, przerwali rozmowę i z zainteresowaniem patrzyli w moim kierunku.

Dopiero po chwili pojęłam, o co chodzi. Kiedy usiadłam na leżaku i rozpoczęłam rozmowę z Robertem, mój dres praktycznie opadł i panowie mogli oglądać mnie półnagą! Tak się złożyło, że w tym momencie byłam jedyną kobietą opalającą się topless, więc siłą rzeczy, w gronie osób na co dzień chodzących w swetrach, kurtkach, czapkach i szalikach, tyle nagości stanowiło atrakcję. Raczej byli zadowoleni z tego, co widzieli. Skończyłam rozmowę. Schowałam komórkę. I... A niech mają! Powoli wstałam, rozejrzałam się i dopiero wówczas bez pośpiechu założyłam i zapięłam dres. Czułam wzrok mężczyzn na sobie! Sięgnęłam po kurtkę i ruszyłam do hotelu. Panowie stracili zainteresowanie moją osobą i wrócili do rozmowy.

Nigdy publicznie nie epatowałam swoją nagością, więc byłam zażenowana tą sytuacją. Wstydziłam się, że tak nieświadomie prezentowałam swój biust, ale jednocześnie czułam jakąś, trudną wówczas do zdefiniowania, satysfakcję, kiedy wstałam półnaga i pozwalałam mężczyznom oglądać się. Może było to również podniecenie? Nie wiem. W końcu jeszcze mam ładny, zadbany biust, więc mogę pokazywać go bez wstydu.

Akurat wtedy bardziej byłam pochłonięta czekaniem na ‘rannego’ Roberta. Niemieckojęzyczni turyści chyba też wymieniali opinie na mój temat, bo kątem oka zauważyłam, że oglądają się za mną. Mimo wszystko było mi miło. Chyba jednak byłam lekko pobudzona.

*

Po powrocie do pokoju zdjęłam kurtkę i dres. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że na wejściu do pochwy jest śluz. Majteczki też było wilgotne. Rozebrałam się i naga stanęłam przed lustrem w przedpokoju. Przyglądałam się sylwetce i uznałam, że wciąż wyglądam atrakcyjnie, a piersi jeszcze są pełne i ładnie sterczą. Wróciłam myślami do sytuacji na tarasie i, przypominając sobie wzrok turystów, poczułam ciepło rozlewające się po ciele.

– Jednak patrzyli na moje nagie piersi, a nie na inne roznegliżowane kobiety – stwierdziłam zadowolona. Byłam podniecona. Delikatnie zaczęłam głaskać biust. Zobaczyłam jak brodawki powoli stają się coraz większe i twarde. I takie przyjemne w dotyku... Pogłaskałam i zrobiłam kółeczko wokół brodawek. Zadrżałam. Patrzyłam w lustro i pocierałam cipkę. Stałam w rozkroku. Wypięłam biodra. Paluszkami drugiej dłoni masowałam pierś. 

– Który chce mnie wyruchać? – nie opuszczając wzroku, zapytałam na głos. Nie poznałam go. Z podniecenia brzmiał obco: ochrypły i niższy niż ten, do którego przyzwyczaiłam się. Głaskałam uda, łono, wargi. Wykonałam kilka gwałtownych ruchów biodrami, imitując stosunek.

– Dobra będzie z ciebie kurwa – głośno oceniłam swój wygląd i brutalnie ścisnęłam pierś. Syknęłam z bólu. Poluźniłam ucisk.

– Nie jęcz, tylko znajdź sporego kutasa dla takiej pizdy! – głośno wydałam polecenie. Zbyt głośno, ale nie słyszałam nikogo na korytarzu. W końcu chyba nie było tutaj innych Polaków. Patrząc w lustro, dotknęłam łechtaczki. Ależ to było przyjemne! Ciepło powoli rozlało się po moim ciele. Chciałam, ale jednak nie przymknęłam oczu.

– Patrz, suko! – warknęłam niskim głosem. Posłusznie i z ciekawością patrzyłam w lustro, palcem ciągle mocno, wręcz brutalnie, dociskając łechtaczkę. Trochę bolało, ale wtedy nieśpiesznie zaczęłam przesuwać palec w dół, aż wolniutko wsunął się do pochwy. Poczułam wilgoć. Palec zanurzyłam jeszcze głębiej, obserwując swoje zachowanie w lustrze. Wyjęłam palec pokryty śluzem. Z podniecenia zaschło mi w ustach.

– No i na co czekasz, głupia dupo? Wyliż go! – głos brzmiał ironicznie i niecierpliwie. Szybko i z przyjemnością wykonałam polecenie. Nigdy nie lizałam kobiety. Bez cienia wstydu patrzyłam w lustro. Na mojej twarzy błąkał się uśmiech. Podobała mi się taka zabawa.

– Smakowało? – ten sam hardy ton. Gorliwie pokiwałam głową, jednocześnie znowu pocierając palcem łechtaczkę.  

– Kiedyś połkniesz spermę z kilku chujów i wyliżesz parę cip! W końcu niewiele byłaś używana – głos nadal brzmiał hardo i ironicznie. Zaczęłam powoli onanizować się. Spojrzałam w oczy tej w lustrze: 

– Coś jeszcze potrafisz poza lizaniem palca i wkładaniem do pizdy? Może gotować albo robić kanapki na jednej nodze? – w głosie pobrzmiewała wyłącznie ironia i rozbawienie.

– Przecież uprawiam seks z mężem – odpowiedziałam cicho i spojrzałam pokornie w lustro. W głowie usłyszałam tylko wybuch śmiechu. Brzmiał ordynarnie, lekceważąco. Był zbyt głośny i trwał zbyt długo. Zdecydowałam się. Stanęłam bokiem do lustra. Szeroko rozstawiłam nogi i od tyłu wepchnęłam palec do pochwy. Spojrzałam w lustro.

– No, ruchaj! Na co czekasz? Na kibiców? – ostatnie pytanie było prowokacyjne i podziałało na mnie jak ostroga. Zaczęłam szybko poruszać dłonią. Patrzyłam w lustro, włosy i cycki kołysały się w rytm ruchów palca w pochwie. Teraz wepchnęłam od przodu, ale dwa palce! Wrażenie było niesamowite! Uderzałam nimi i czułam rosnące podniecenie. W pochwie było coraz więcej śluzu. Pojękiwałam rytmicznie. Zdecydowałam się i nagle wepchnęłam cztery palce.

– O!! – nie zapanowałam nad swoją reakcją. – Ooooch... – ponownie jęknęłam znacznie ciszej. Wykonałam kilka delikatniejszych ruchów niż ten pierwszy. Poczułam strużkę płynącą po dłoni.

– Krew? Nie. Całe szczęście... – Spojrzałam uważnie. – Cholera! Zsikałam się na dłoń! – I wtedy usłyszałam jakiś szmer na korytarzu. Ktoś był i podsłuchiwał pod drzwiami naszego pokoju! A teraz nie potrafił dyskretnie oddalić się. Nasłuchiwałam odgłosów z korytarza i patrzyłam w lustro.

– O, suko! Wzbudzasz zainteresowanie – głos był ironiczny, ale usłyszałam w nim nutkę uznania. – Czyli jednak potrzebujesz widzów. Może jebać ciebie też powinno kilka kutasów? – Speszyłam się takim wyznaniem, ale miło łechtało ego... I chyba trafnie określało moje tłumione potrzeby. Zresztą, zrobiło mi się tak jakoś... ciepło. Miałam ochotę zasnąć w tak błogim stanie. Byłam odprężona, spokojna.

Jednak w końcu przyszło opamiętanie. Jeszcze raz obejrzałam w lustrze nagie ciało. Odwróciłam się i weszłam do pokoju. Mój wzrok padł na zegar i błogi nastrój dobiegł końca. Minęło 20 minut! Za chwilę będzie Robert! Kobieto, rusz się! Westchnęłam, pospiesznie pomaszerowałam do łazienki. Umyłam się i zaczęłam ubierać.

Mężowi nie wspomniałam o wydarzeniu na tarasie, bo i po co? O zdarzeniu przed lustrem tym bardziej! Za to pamiętam, że tamtej nocy kochaliśmy się bardzo intensywnie. Mnie nie przeszkadzał jego stłuczony bark i poobijane żebra. Mimo bólu był rozbawiony i bardzo czuły po seksie. Chyba dostał solidne zastrzyki przeciwbólowe. Przyznał, że zaskoczyłam go moją ochotą na seks.

Jednak tamtej nocy przesadziliśmy, więc dwa kolejne dni jęczał z bólu i łykał maksymalną dawkę środków przeciwbólowych. Aktywność ograniczył do krótkich spacerów i leżakowania na słońcu. Tylko czasami parskał śmiechem i kręcił głową, kiedy spojrzał na mnie. Z poważną miną groziłam mu palcem, ale zawsze kończyliśmy tę niemą ‘dyskusję’ radosnym buziakiem. Po dwóch dniach tylko siadałam na niego, ujeżdżałam i tryskał we mnie. Też dochodziłam. W bandażach wyglądało to trochę dziwnie, ale taka pozycja pozwalała mu oglądać mnie i wystarczała do wzwodu. Ponoć świetnie wówczas prezentowałam się.  

Przez kilka kolejnych dni, kiedy przy posiłkach kładłam prawą dłoń na obrusie, łapałam się na tym, że patrząc na nią, byłam lekko podniecona. Cztery. Cztery palce... Aż cztery? Aż cztery palce!! Jak potrafiłam wepchnąć ich aż tyle?!   

*

Drugie wydarzenie miało miejsce już kilka tygodni później. Wtedy polecieliśmy na Dominikanę. Każdy dzień był słoneczny. Było gorąco. Pewnego dnia Robert pojechał na jakąś wycieczkę oferowaną przez hotel, a ja zdecydowałam się zostać w pokoju i poopalać. Nawet nie miałam ochoty siedzieć nad basenem. Nasz apartament był na pierwszym piętrze. Z dwóch stron basen okalała wysoka roślinność i płot, a przede mną rozpościerał się piękny widok na morze. Na barierce balkonu rozwiesiłam ręczniki i usiadłam w leżaku. Było tak spokojnie. Szeroki dziedziniec przed basem był prawie pusty. Pływający w basenie nie krzyczeli, gdzieś z dołu sączyły się instrumentalne utwory na gitarę. Wokół nikogo. Jednym słowem: kojący spokój. Drzwi balkonowe pozamykane, czyli mieszkańcy korzystali z dobrodziejstwa klimatyzacji albo wyszli. Zdjęłam więc kostium i opalałam się nago. Na sobie miałam tylko okulary przeciwsłoneczne i warstwę kremu do opalania. Błogie uczucie spokoju i ciszy w końcu uśpiło mnie.

Obudziłam się może po jakichś dwóch kwadransach. W zasadzie nic się nie zmieniło. Rozleniwiona słońcem siedziałam w bezruchu. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że na sąsiednim balkonie w leżaku siedzi szpakowaty, może 50-letni, dobrze zbudowany mężczyzna i patrzy na mnie. Kiedy zorientował się, że patrzę w jego kierunku, poruszył ręką, w której trzymał komórkę. Od razu zniknęły resztki snu. Opuściłam wzrok i zrozumiałam, dlaczego tak wpatrywał się we mnie. Śpiąc, bezwiednie szeroko rozchyliłam nogi, a wówczas mógł w całej okazałości i bez przeszkód oglądać moją cipkę. Spojrzałam w dół i zauważyłam, że wejście do pochwy lśni wilgocią.

– Piękny widok – stwierdziłam i od razu zwarłam nogi. Chyba nawet uśmiechnął się z rozbawieniem, obserwując moją reakcję. Może zrobił zdjęcia? Zadrżałam na myśl, że mógł patrzeć na mnie do woli i robić zdjęcia. Byłam podekscytowana, zawstydzona, a może podniecona tym, że ktoś obcy oglądał mnie nagą? Że widział moją nagą, pokrytą śluzem pochwę? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytania. Teraz moje myśli bardziej zaprzątało pytanie: Jak wejść do pokoju, nie prezentując swoich wdzięków?

Wtedy na sąsiedni balkon wyszła, znacznie młodsza od mężczyzny, bosonoga dziewczyna. Liczyła około 25 lat, była krępej budowy, miała długie, kręcone blond włosy, tatuaż na lewym udzie, złoty łańcuszek wokół łydki. W oczy rzucały się wydatne, jędrne piersi, dość szerokie biodra, mocne uda, jednolita ciemna opalenizna i brak stanika. Błękitne stringi od kostiumu niewiele zasłaniały. Stała prawie tyłem do mnie. Chwilę rozmawiali półgłosem. Wcale nie krępowała się swojej nagości. Kilka osób siedzących nad basenem obserwowało ją. On leżał na leżaku i głaskał jej biodro. Kiedy odpowiedział skinieniem głowy na jej pytanie, nachyliła się, oparła o poręcz leżaka i pocałowała mężczyznę w policzek. Ten chwycił ją za pełną pierś i ścisnął, a ona położyła dłoń na jego sterczącym penisie okrytym zielonymi szortami.  

Nie czekałam na więcej. Ściągnęłam jeden ręcznik z barierki, szybko owinęłam się i weszłam do pokoju. Przed lustrem w pokoju oglądałam efekty opalania się i wtedy usłyszałam tłumione pojękiwania mężczyzny siedzącego na balkonie. Byłam zaskoczona. Ostrożnie wyjrzałam i zobaczyłam, jak wakacyjna przyjaciółka sąsiada klęczy przy leżaku i robi mu loda. On miał zsunięte szorty i miętosił jej pierś. Na barierce, w charakterze zasłony, wisiał szeroki ręcznik kąpielowy.

Dyskretnie wycofałam się do pokoju, siadłam na kanapie. Mimowolnie spojrzałam w dół i zobaczyłam, że moja cipka jest wilgotna. Czyżby widok pary w trakcie seksu tak na mnie podziałał?

Wieczorem, upojona winem, ciszą i nastrojem, zaciągnęłam męża do łóżka. Był bardzo zadowolony i zmęczony, kiedy skończyliśmy kochać się. A ja czułam niedosyt. Chciałam i więcej, i inaczej. Ale wówczas jeszcze nie wiedziałam: jak, gdzie, z kim spełnić swoje oczekiwania, których nawet nie potrafiłam jednoznacznie określić. Instynkt jedynie podpowiadał mi, że seksualną satysfakcję mogę osiągać inaczej niż tylko poprzez kopulację z mężczyzną.

*

Późną wiosną w Warszawie, korzystając z ładnej pogody i wolnego czasu, wyszłam z synkiem na spacer do parku. Krzysiu jeździł na wrotkach, ja siedziałam na ławce, przeglądając jakieś czasopismo. Spacer miał jeszcze jeden cel, tym razem dla mnie ważniejszy niż spędzenie czasu z synkiem. Nie ubrałam majteczek i zamierzałam przekonać się, jak przypadkowy dorosły zareaguje na widok mojej nagiej cipki?

Takie zachowanie to rezultat moich doświadczeń opisanych wyżej, przemyśleń i lektury kilku książek. Uważałam, że postępuję bardzo odważnie, ponieważ nie byłam przygotowana na reakcje innych osób, kiedy obnażę się. Byłam podekscytowana, ale przede wszystkim poddenerwowana. Trochę bałam się o moje bezpieczeństwo.  

Dwaj starsi panowie, siedzący na ławce naprzeciwko mnie, prowadzili przyciszonymi głosami dość ożywioną dyskusję, czasami patrząc w moim kierunku. Z uwagą zaczęli przyglądać się moim nogom, kiedy jeszcze bardziej rozstawiłam je, schylając się do buta synka. Kiedy znowu usiadłam wyprostowana, pozostawiłam je w szerokim rozkroku, nawet jeszcze nieco rozsuwając! W efekcie napięty materiał spódnicy powoli przesuwał się w górę, centymetr po centymetrze, odsłaniając moje uda. Wtedy panowie dostrzegli brak majteczek. Jeszcze mogłam, ale nie chciałam tego przerwać. Widok pochwy stawał się dla obserwatorów coraz wyraźniejszy, a ja czułam jej wilgoć. Od momentu dokonania odkrycia dwaj sąsiedzi milczeli i nie odrywali wzroku od mojego krocza. I tak trwaliśmy dłuższy czas. Oni – wwiercający się pożądliwym wzrokiem pod moją spódnicę, ja – dumnie, z kamiennym wyrazem twarzy i oczyma schowanymi za okularami przeciwsłonecznymi, prezentując uroki mojej intymności, siedząc w prowokacyjnej pozie na ławce. W końcu minęła nas jakaś głośna para nastolatków. Czar prysnął. Ponownie docierały do mnie odgłosy otoczenia i spłynęła fala ciepła. Usłyszałam przyciszony śmiech mężczyzn i ich dwuznaczny komentarz. Cieszyłam się chwilą, przeżywałam ją, wiedząc, że docenili moją urodę. Jednak, kiedy spojrzałam w ich kierunku, oczekując czegoś więcej, spłoszeni moją natarczywością, wstali i odeszli, żywo dyskutując. Z pewnej odległości jeszcze popatrzyli w moim kierunku.

*

Pobudzona i usatysfakcjonowana ich reakcją, już zamierzałam wstać i odejść, ale na tej samej ławeczce usiadł może 40-letni mężczyzna, szczupły, wysoki, lekko szpakowaty, w przeciwsłonecznych okularach. Co chwila spoglądał na zegarek, sięgał po komórkę i nerwowo uderzał się zwiniętą gazetą po nodze. Był na tyle zaaferowany, że początkowo chyba nie dostrzegł mojej obecności. A jednak nie odeszłam. W końcu dodzwonił się i po krótkiej rozmowie schował komórkę. Odetchnął z widoczną ulgą. Odprężył się. Teraz siedział znacznie spokojniej. Rozejrzał się, wystawił twarz do słońca. Znudzony, oparł się wygodnie, sięgnął po gazetę, podniósł ją na wysokość oczu i zaczął czytać.

– Pewnie nad gazetą spojrzał na mnie, a skoro siedzę w rozkroku, musiał tam zerknąć – domyśliłam się i poczułam, jak zasycha mi w gardle. Mężczyzna nie zmienił pozycji, nie poruszył się i cały czas wydawało się, że patrzy na nią. Nagle zadzwonił jego telefon. Znowu krótka rozmowa. Kiedy skończył od razu wstał z ławki. Jeszcze chowając telefon, podszedł do mnie. Zaciekawiona i podniecona podniosłam wzrok.  

– Przepraszam, że ośmielam się narzucać, ale uroczy widok, jakiego pani była miła mi dostarczyć, sprowokował mnie do próby nawiązania kontaktu – zatrzymał się w pewnej odległości ode mnie.

– Nie bardzo rozumiem – usłyszałam swój głos. Moje serce biło coraz mocniej. Miałam irracjonalne wrażenie, że i on słyszy jego uderzenia.

– Odnoszę wrażenie... – machnął lekceważąco dłonią. – Ba, mam pewność, że doskonale pani rozumie, o czym mówię – uśmiechnął się lekko. Nie okazywał nawet śladu skrępowania. – Gdyby była pani zainteresowana, hmm, potęgowaniem swoich wrażeń, służę dyskretną i życzliwą pomocą – mówiąc to, położył na spódnicy wizytówkę. – Jest pani przecież atrakcyjną kobietą i jak każdy ma prawo spełniać swoje intymne oczekiwania. – Cofając wolno dłoń, spojrzał mi w oczy, musnął spódniczkę i gołe kolano. Na moment dotknął go wewnętrzną częścią dłoni i wykonał gest, jakby zaczął sięgać dłonią pod spódnicę. Zadrżałam, wyobrażając sobie, co za chwilę nastąpi. I w tym samym momencie, prostując się, cofnął dłoń.

– Mam nadzieję, że usłyszymy się. Naprawdę warto – wskazał na wizytówkę i pokiwał głową. – Oboje będziemy bardzo żałować, jeżeli pani nie odezwie się. Będę czekał – skłonił głowę z przyjaznym uśmiechem i oddalił się szybkim krokiem.

Siedziałam jak sparaliżowana i cały czas patrzyłam za nim. Nie odwrócił się i w końcu zniknął za drzewami w następnej alejce. Byłam przestraszona jego bezpośredniością i swobodą, z jaką mnie dotykał.

– A ja nawet nie zareagowałam! – zirytowana myślałam o swoim zachowaniu. Ale musiałam przyznać, że potrafił wywrzeć wrażenie kilkoma drobnymi gestami.

Głęboko zaczerpnęłam powietrza, jakbym wynurzyła się z wody po długim nurkowaniu. Czułam motylki w brzuchu i jakieś trudne do opisania uczucie radości, euforii, zaspokojenia? Jednak nagle wszystko minęło. Poruszyłam się i poczułam, że nie tylko cipka jest mokra. Po intensywnych wrażeniach śluz obficie wyciekał na spódniczkę!

– Przecież nie pójdę z taką plamą na spódnicy! – byłam tak przejęta całym zdarzeniem, że dopiero po dłuższej chwili wpadłam na pomysł wytarcia plamy chusteczkami higienicznymi. Kiedy byłam jako tako gotowa, wezwałam syna i ruszyliśmy w drogę powrotną.

*

Powoli utwierdzałam się w przeświadczeniu, że brakuje mi właśnie takich, niecodziennych podniet. Łapałam się na tym, że refleksje na ten temat coraz częściej wypełniały coraz więcej mojego wolnego czasu. Zresztą, moje rozważania nie pozostały bez następstw. Uśmiechnęłam się do siebie. Przecież z czasem sama, w pełni świadomie, zaczęłam prowokować takie sytuacje! Wówczas przygotowywanie się, dobór stroju, dokonywany z takim pietyzmem w trosce o każdy szczegół, szukanie i planowanie miejsca, wybór dnia i pory na obnażanie, a nawet przewidywanie innych szczegółów, które uniemożliwią pokrzyżowanie mojego planu powodowały, że w końcu otwarcie stwierdziłam, ale wyłącznie na własny użytek, że przygotowywanie się do takich chwil, staje się namiastką gry wstępnej. Jakże dla mnie ekscytującej gry! Czasami, w ramach owej gry, musiałam onanizować się, aby dać upust nadmiernemu podnieceniu.

– Gry samej z sobą. Czyli zawsze wygrywam – rozbawiona, uśmiechnęłam się trochę smutno do swoich myśli. Nie miałam nic przeciwko takiej grze, w którą, niestety, nie mogłam i bałam się wtajemniczyć męża. Kolejne zdarzenia potwierdziły trafność mojej decyzji.  

Skąd wówczas mogłam wiedzieć, jak potoczą się moje losy? Losy kobiety zafascynowanej odkrywaniem i spełnianiem swoich seksualnych potrzeb?

Cdn.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach