Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Biale tango - cz. 2.

Część 2/3.  

Coś poszło nie tak. Niby wcześniej Jacek wszystko ustalał i weryfikował, a jednak teraz czuła się oszukana. I jednak bała się.

Leżała na boku i pojękiwała podniecona. Delikatnie dotykała łechtaczki. Drugą ręką trzymała się tapczanu. Od tyłu ruchał ją młody facet, pod 30. i naprawdę dobrze to robił! Trochę zwolnił, ale uderzał mocniej i głębiej. Teraz jęczała znacznie głośniej. Naprawdę potrafił mocno uderzać. Trafiał w macicę i każdorazowo wywoływał silne podniecenie. Dłonią dotykał jej brzucha i chociaż robił to, żeby nie odsuwała się, to z niezrozumiałych powodów odbierała ten gest jako czuły i dodający „smaczku” ich stosunkowi. Brakowało jej takiego silnego i czułego, starszego od niej, mężczyzny. Wtuliła twarz w drugą dłoń mężczyzny, która leżała pod jej głową. Ponadto był dość muskularny, szczupły, opalony i miał owłosioną klatę. Ucieleśniał jej wyobrażenie prawdziwego mężczyzny, który chroni i opiekuje się swoją kobietą.

– Skoro jebie mnie, to mogę mieć marzenia za odtrutkę – twierdziła, na swój użytek, Asia. Rżnął ją bardzo mocno. Coraz mocniej. 

– To jeszcze nie eksplozja, ale jak przywali jeszcze kilka razy z taką siłą to odjadę – myślała podniecona i słabnąca Asia.

Jego kolega czekał aż tamten skończy zmianę. Posuwało ją dwóch facetów! Z Jackiem podobno wszystko ustaliła, a teraz taka zmiana! Spojrzała na Jacka, kiedy tamci weszli do pokoju, ale zrobił tylko grymas bezradnego dziecka i wzruszył ramionami.

– Na szczęście nie kantują – pomyślała, widząc liczbę banknotów wyciąganych z portfela przez każdego z nich. Obawiała się, że zerżną ją i zapłacą jak za jednego albo zastraszą i zerżną za darmo. Chyba jednak nie wszystko było w porządku, bo Jacek zabrał pieniądze i wycofał się do kuchni.

– Nie będę wam przeszkadzał – rzucił, zamykając drzwi. Mężczyźni przypuszczalnie wcale nie zwrócili uwagi ani na znikające pieniądze, ani na słowa Jacka. Byli pochłonięci oglądaniem suczki. Kiedy jeden z nich podszedł bliżej, sprawa była jasna. Przed przyjściem wypili. Może dlatego palant zabrał kolegę ze sobą? Bo już poczuł się panem sytuacji?

– Dobrze, że więcej nie wypił, bo mógł poczuć taką moc, że wyruchałby kolegę – próbowała ironią odreagować stres i złagodzić rosnący strach, jakie zafundował jej Jacek, przyprowadzając takich klientów.

Kiedy kolega zrobił sobie przerwę, drugi dosiadł jej nawilżonym penisem i zaczął ostro ruchać. Uderzał bardzo mocno. Na początek zbyt mocno. Chwycił ją za włosy, szarpnął, zaśmiał się nieprzyjemnie, gdy jęknęła z bólu i zapytał: 

– Lubisz być ostro ruchana, co? Ja ciebie tak wyjebię, że nie będziesz stać o własnych siłach! I naszczam ci na łeb, suko, żebyś zapamiętała, kto daje ci zarobić! Pracuj pizdą, suko! Chcę czuć, że ściskasz go!  

Trzymał dziewczynę za pośladki i uderzał tak mocno, że nie potrafiła opierać się na przedramionach. Upadła głową na tapczan i próbowała zapierać się rękoma. Podszedł kolega, ukląkł przed nią i głęboko w usta wcisnął sterczącego penisa. Prawie wywołał odruch wymiotny. Widząc agresję kolegi, chciał być równie brutalny. I taki był. Dłonią chwycił jej pierś i ścisnął. Wywołał jęk bólu.

– O, suka lubi takie zabawy! – był zadowolony ze swojego pomysłu. Ścisnął drugą pierś. Zawyła głośno. Nie pozwolił jej wypuścić penisa. Klęczał zbyt blisko jej twarzy i blokował ją. Ruchali ją na zmianę albo razem. W końcu wzięli ją we dwóch. Kiedy starała się zadowolić jednego, ujeżdżając go, drugi zaszedł ją od tyłu i przycisnął do kolegi. Potem dość szybko wszedł w odbyt. Ale bolało! Mimo jej protestów zmienili się miejscami i dalej jebali. Klapsy też były bolesne i uniemożliwiały podniecenie. Na dodatek ściskali sutki albo całe piersi. Jęki wywołane bólem kwitowali śmiechem, ale podniecały ich. Stawali się bardziej brutalni. W rezultacie uderzyli ją kilka razy w twarz. Bili też po piersiach. Pod koniec spółkowania każde ich dotknięcie odczuwała jak ból. Kiedy już opadła z sił, odwrócili dziewczynę i posadzili odbytem na sterczącym członku. Drugi wszedł do pochwy. Znowu rżnęli ją bardzo mocno. Zbyt mocno, żeby odczuła podniecenie. Między ciałami tych dwóch brutali czuła się jak kawałek mięsa rzucony psom do zabawy. Lubili wyżywać się fizycznie na kupionej nastolatce. Traktowali ja jak anonimową dziwkę, za którą zapłacili i o której zapomną, kiedy skorzystają z następnej. Albo jeszcze wcześniej... Była tak przestraszona ich przemocą, że mogli zrobić z nią wszystko. Ze strachu nawet nie mogła płakać. Żeby tylko już skończyli! Najbardziej bała się, że obydwaj zechcą wejść do odbytu. Takiego bólu już by nie zniosła. Wtedy półprzytomna poczuła jak spuszczają się w nią. Na koniec musiała wylizać obydwa członki. Obolała, zmęczona i przerażona, gorliwie spełniła ich życzenie. Kiedy wychodzili z niej, z zamkniętymi oczyma osunęła się na tapczan. Leżała nieruchomo i odpoczywała. Jacek ustalał z nimi kolejny termin spotkania. Włosy, mokre od potu i spermy, przykleiły się do twarzy. Łza spłynęła po wilgotnym policzku. 

*

Karolinka bardzo tęskniła za ojcem, za brak taty obwiniała mamę. W rezultacie mama nakłoniła ojca do kilku spotkań z córką. Ojciec zawsze odprowadzał Karolinkę przed ustaloną godziną. Spieszył się. Spotkania odbywały się raz w miesiącu albo rzadziej. Na ogół rzadziej. Nigdy w okresie: czerwiec-sierpień. Mimo to Karolinka była zachwycona. Wybaczała tacie długą nieobecność, brak telefonów i buzia jej się nie zamykała jeszcze następnego dnia po spotkaniu. Tak długo potrafiła zdawać relację ze spotkania z tatą. wówczas była nadmiernie ożywiona, w radosnym nastroju. jeszcze nie potrafiła dostrzec nastroju mamy i siostry. Zazdrościła warunków mieszkaniowych tacie i tamtej „cioci”, która ma fajnego synka.

– I mogę się z nim bawić! – wykrzykiwała, nieświadomie dając do zrozumienia, że w domu brakuje jej odpowiednich partnerów i pokoju do zabawy jak u taty.

– Nigdy nie mów o tej kobiecie „ciocia”! Zapamiętaj! – warknęła raz Asia. Aż mama ją uspokajała, tłumacząc, że Karolcia jeszcze niewiele rozumie i nie należy jej uprzedzać do innych. Mama nie chciała potęgować nastroju przygnębienia i prowokować kolejnych kłótni. Czuła się chyba coraz gorzej, ale starała się ukrywać swój stan przed dziećmi.

*

„Młoda” mniej więcej dopiero po dwóch latach zrozumiała, że tata nigdy nie wróci i nie ma co liczyć na jego częstsze wizyty. Raczej będą coraz rzadsze albo niedługo w ogóle ich nie będzie. Zresztą w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy widzieli się zaledwie trzy razy. Nadal bardzo brakowało jej taty. Jaki by on dla niej nie był. Tylko ona nie pogodziła się z odejściem i obojętnością taty. Wciąż bardzo to przeżywała. Rodzice i rodzeństwo to były „trwałe składowe” jej rzeczywistości i dziewczynka nigdy nie dopuszczała myśli, że kiedykolwiek może być inaczej. Jednak jej rozterki i wewnętrzny bunt niczego nie zmieniły. Była bezsilna wobec obojętności i nieobecności taty. Niczego nie mogła cofnąć, poprawić. Jej rozpacz potęgowana ową bezsilnością sromotnie przegrywała z konsekwentną obojętnością ojca.

*

Karolinka nadal mocno przeżywała tę brutalną zmianę w życiu rodziny. Czyniła to raczej dyskretnie, na ogół nie uzewnętrzniała swoich rozterek, jakby nie chciała przysparzać kłopotów schorowanej mamie i starszemu rodzeństwu. Stała się rozdrażniona, agresywna, kłótliwa, jej nastrój ulegał gwałtownym zmianom. Potrafiła pokłócić się o drobnostki. Po jakimś czasie zaczęła unikać koleżanek. Zawsze uśmiechnięta, gadatliwa, zawsze rozkoszna „przytulanka” dla mamy, niekiedy nawet dla starszej siostry, z czasem stała się małomówna, przygaszona, poważna, smutna, a jeszcze później wręcz milcząca. Uczyła się gorzej. Pedagog szkolna i wychowawczyni zwróciły uwagę na rosnącą konfliktowość dziewczynki i zmienność nastrojów, ale miały poważniejsze problemy, a nikt w szkole jeszcze nie wiedział o rozpadzie związku jej rodziców. Zabiegana, chorująca mama, pochłonięta domowymi obowiązkami i poszukiwaniem pracy, zagubiona Aśka, ulegająca natrętnym żądaniom chłopaka, tym bardziej nieobecny w kraju brat nie zauważyli zawczasu tych zmian. Z czasem „Młoda” zamknęła się w sobie na dobre. Przestała odpowiadać na pytania, rozmawiać, unikać domowników i rówieśniczek, nastrój przygnębienia stał się u niej normą, aż niemal oszalała ze strachu mama zaczęła biegać z dziewczynką po lekarzach. Kiedy wszyscy znajomi odmówili pożyczki, w odruchu rozpaczy, bo prywatne wizyty rzeczywiście sporo kosztowały i burzyły ich skromny budżet, zdecydowała się zwrócić o pomoc finansową do ojca dziecka.

Aśkę od dawna niepokoiło zdrowie mamy. Pewnego wieczoru, po przypadkowym podsłuchaniu rozmowy telefonicznej, początkowo nawet sądząc, że mama umawia się z lekarzem, zrozumiała, że mama nalega na spotkanie z jej ojcem! Poszła za nią i stała się świadkiem rozmowy rodziców przed blokiem, w którym mieszkał ten człowiek. Mama błagała. Nie, mama żebrała o pomoc finansową dla Karolinki! Ojciec w końcu nie wytrzymał i wrzaskliwym potokiem słów definitywnie zamknął temat:

– Odpierdol się wreszcie ode mnie ze swoimi problemami! Mam swoją rodzinę! Rozumiesz?! Płacę alimenty i niczego więcej ode mnie nie żądaj! Nie chcę was znać! Dotarło?! Nie potrafisz zająć się dzieckiem?! To nie nadajesz się na matkę! Spierdalaj stąd raz na zawsze!! 

Asia nigdy nie widziała tak wzburzonego i agresywnego ojca. Nawet, jeżeli po wizycie w szkole miał słuszne pretensje do niej albo do brata.

*

Znacznie, znacznie później Asia parokrotnie próbowała, ale nigdy nie zdołała odtworzyć tego, co wówczas się stało. Pamięta tylko, że z dzikim krzykiem wybiegła zza drzewa i dopadła ojca. Ile razy uderzyła go? Jak długo biła? Dłonią? Pięściami? To niemożliwe. Przecież nigdy nie biła się. Krzyczała na niego? Nie pamięta. Biała plama. Mama próbowała ją odciągnąć? Niemożliwe. Nic nie czuła. Ktoś pomagał mamie? Nie wie. Nie zauważyła nikogo. A widziała plamę krwi na chodniku i słyszała sygnał karetki? Chyba. A może migające niebieskie światło? Może. Pamięta tylko, że w pewnym momencie zrobiło się jej słabo i klapnęła na chodnik. Według przypadkowych przechodniów, którymi byli dwaj mężczyźni, wtedy przyjęła cios od ojca.

Według mamy, ojciec nigdy nie został tak pobity jak wówczas przez córkę. A trochę grał w piłkę nożną i różne rzeczy działy się w trakcie meczów, po meczach, a nawet po treningach w szatni. Bywały bijatyki na podwórku, po szkole. Mama pamięta, bo wychowywali się na tej samej ulicy.

– Taak, ojciec miał bardzo poobijaną twarz. Biłaś go pięściami, córeczko – uśmiechnęła się do niej, bo doszło do sytuacji, kiedy musiały porozmawiać o tym zdarzeniu. Mama jednak od razu spoważniała, zdając sobie sprawę z niestosowności reakcji. Joasia milczała.  

– Jeszcze chyba przez tydzień nie wychodził z mieszkania. Czekał aż zejdzie opuchlizna i znikną siniaki. Zresztą wcześniej przeleżał kilka dni w szpitalu. Uderzył wtedy głową o chodnik, stąd ta krew. A skończyło się jedynie na lekkim wstrząśnieniu mózgu.

Aśka nie była pewna i nie zapytała, ale odniosła wrażenie, że owe „jedynie” i całe ostatnie zdanie mama wypowiedziała jakby z lekkim niedosytem.

– Nie byłam w stanie ciebie uspokoić! Biłaś pięściami jak cepem! Podbiegło dwóch panów i myślało, że bronisz się, bo ojciec krzyczał i klął! I uderzył ciebie pięścią! Też machał rękoma, ale próbował raczej zasłaniać się. Był za wolny. Niewiele brakowało, a sami by mu dołożyli, ale uprosiłam... – uśmiechnęła się smutno i pokręciła głową na wspomnienie tej sytuacji.

– I nie trzeba było przeszkadzać tym panom – Joanna smętnie pokręciła głową. Była wyraźnie niezadowolona. 

– Stałam między wami, więc wyglądało jakbym ciebie broniła przed ojcem. W końcu wyjaśniłam im, że chodzi o kłótnię, że twój ojciec naubliżał mi i pomogli was rozdzielić.

Asia słuchała w milczeniu. Odtwarzała, a raczej uzupełniała ubogie wspomnienia tamtego zdarzenia. Przed oczyma przesuwały się jakieś pojedyncze obrazy. Skoncentrowała się na słowach matki. 

– ...a twój ojciec stał, coś mówił o policji, o sądzie. Wrzeszczałaś na niego. On, wściekły, też wrzeszczał i chyba jeszcze chciał ci przyłożyć. Wtedy wyrwałaś się do przodu, on zaskoczony cofnął się, zahaczył o ławkę, o własną nogę, próbował odwrócić się i jakoś tak nerwowo upadał, że odbił się od tej ławki i uderzył tyłem czy bokiem głowy o chodnik. Już nie pamiętam. Wszystko działo się tak szybko... Kiedy zahaczył nogą o ławkę, rozerwał nogawkę spodni – westchnęła mama. – Potem wezwałam pogotowie. Kiedy upadał, jeszcze wybił ramię ze stawu. I miał jakieś problemy z łokciem.  

– Naprawdę?! – szczerze ucieszyła się Aśka.

– Aniu, proszę! – mama aż wyprostowała się, kładąc dłonie na stole. Była zdegustowana jej reakcją.

– O co chodzi?! Wroga należy niszczyć wszystkimi dostępnymi środkami! A każdy mały sukces trzeba świętować! – Zobaczyła niezadowolenie malujące się na twarzy mamy. – To podnosi morale żołnierzy. Tak gdzieś czytałam – wyjaśniła spokojnie.

– W szpitalu twój ojciec powiedział policjantowi, że ty go pchnęłaś i dlatego uderzył głową o chodnik.

– A to menda!

– Joanna!

– No co?! Kłamał! Mam przepraszać mendy? Jeżeli chcesz, to...

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.

– Przepraszam, byłam szczera.

– Taaak. Właśnie zauważyłam. Ale ile w szpitalu się nasłuchałam...

– Co?! Jeszcze podskakiwał?! Czyli jednak wredna menda!

– Nie! – mama pokręciła głową, zniesmaczona. – Joasiu, uspokój się!

Niełatwo przychodziło jej odtwarzanie tamtego zdarzenia. Najchętniej zapomniałaby o wszystkim, ale przecież musiała porozmawiać z córką i wyjaśnić kwestie, których dotychczas nie poruszyły.

– Nastawiali mu to ramię. Dostał jeszcze jakieś inne środki i nie mogli od razu dać mu kolejnej dawki środków przeciwbólowych. Czekali na wyniki prześwietlenia czy rezonansu. A może tomografii? Sama już nie wiem. Na SOR-ze był naprawdę spory ruch. Lekarze stale zajęci. Jeden, po telefonie, biegł do strefy czerwonej. A twój ojciec żądał nastawienia. Aha. I żądał hospitalizacji! Rozumiesz? Żądał! Teraz wiem, że dokument o hospitalizacji był mu potrzebny w sądzie. – Mama wyraźnie zdenerwowała się wspomnieniami. Mówiąc, zaczęła wymachiwać ręką. – Na Oddziale ciągły ruch, pośpiech, brak wolnych rąk, lekarz ponagla pielęgniarza, przywieźli kogoś z wypadku, jakiś pijak awanturuje się, płacze jakiś chory maluch, a ten żąda! Natychmiast! Ile on wył! Mieli jakieś problemy z nastawianiem. Okropność! – westchnęła ciężko, opuściła głowę, wspominając tamten wieczór. – Inna sprawa, że kiedy lekarze dowiedzieli się o pobiciu córki, to przestali się przejmować jego wrzaskami. Szkoda gadać...

– Nie, dlaczego? Mnie się bardzo dobrze słucha – Aśka była szczera. – I co? Bardzo cierpiał? Opisz ze szczegółami! – wręcz zacierała ręce.

– Joasiu... – mama spojrzała na nią zdegustowana. Chwilę milczała. Pokiwała głową i z troską spojrzała na córkę. – Ojciec jednak uderzył cię pięścią i wyrwał kolczyk z ucha, więc miałaś trochę krwi na ubraniu.

– Tylko bronił się – ironicznie zaznaczyła nagle przygaszona dziewczyna.  

– Hm, być może... – zasępiona mama nadal patrzyła na córkę. – W rezultacie miałaś podpuchnięte oko, sporego siniaka, otarty naskórek i rozciętą wargę. Lekarz sugerował, że to efekt pobicia. Rozumiesz? Napisał w obdukcji, że nie był to efekt jednego uderzenia, tylko pobicia. Z kolei w przypadku twojego ojca stwierdził, że wszystkie ślady mogą być następstwem upadku. Ani słowa o pobiciu! – zamilkła na chwilę, spojrzała w okno i bezgłośnie stukała palcami w stół.

– A skąd o tym wiesz? – Asia spojrzała podejrzliwie na mamę.

– Lekarz „zapomniał”, że siedzę w jego gabinecie i na głos przeczytał swoją opinię. Bardzo zdenerwował się, kiedy usłyszał, że ojciec uderzył ciebie pięścią. Chciał nawet skierować ciebie do szpitala. I od razu wypisał zwolnienie.

– A w ogóle czemu tam tak długo siedziałaś?

– Policjanci chcieli zapisać moje zeznanie, więc czekałam i słuchałam jak ojciec podniesionym głosem twierdził, że odda sprawę do sądu. Oskarżał ciebie o pobicie i upadek na chodnik. Tak wrzeszczał, że na korytarzu był słychać. Wtedy zaprotestowałam. Uparł się postawić na swoim. Oskarżył również mnie i groził policjantom.

– Hojny był! Facet z gestem! – smutno uśmiechnęła się Asia.

– Policjanci w końcu nie wytrzymali, powiedzieli mu kilka zdań, opisali jego sytuację i trochę uspokoił się. Jednak groźby pod swoim adresem zapisali. Obiecałam potwierdzić i następnego dnia byłam w komisariacie. Złożyłam obszerne zeznania.

– I co? Nie zabrali mnie?  

– Dziecko, pomyśl – mimo zmęczenia i złego samopoczucia mama zdobyła się na słaby uśmiech. – Zgodne zeznania złożyłyśmy my dwie i ci dwaj panowie, przypadkowi przechodnie. Oni ruszyli TOBIE na pomoc, bo usłyszeli jak ubliżał nastolatce i widzieli jak znokautował nastolatkę. Czworo przeciwko jednemu! A policjanci mieli uwierzyć dorosłemu mężczyźnie, że powaliła go dziewczyna, nieletnia córka? Ile masz wzrostu i jakiej jesteś budowy? A twój ojciec? Jak ty przy nim wyglądasz, no? Napisali więc notatkę o kłótni rodzinnej i obie podpisałyśmy.

– Tak? Nie pamiętam tego. I sprawa trafi do sądu? – dziewczyna chciała mieć pewność.

– Nie. Właśnie dlatego z tobą rozmawiam. Pani Elwira, wiesz, ta z trzeciego piętra, pracuje w sądzie. Dostała do przepisania jakieś dokumenty i skojarzyła nazwisko. No i potem sprawdziła adres. Wniosek zdaje się o umorzenie czy odstąpienie od oskarżenia. Jestem zbyt zdenerwowana. Może nie wszystko zrozumiałam albo coś pokręciłam. Widocznie poza obdukcją ojca do sądu trafiły jednak zeznania policjantów, dwóch świadków i nasze. Pani Elwira coś mówiła o wniosku jego adwokata. Pamiętasz? Najpierw prokurator odmówił wniesienia oskarżenia, teraz jego adwokat go namówił...

– Możesz przy mnie nie mówić o tym człowieku „ojciec”?

– Dziecko... – matka ciężko westchnęła, znużona jej uporem i zadziornością.

Asia kiwała głową. Pamiętała jakieś obelgi ojca. A dokładniej: „tego człowieka” jak od tamtego zdarzenia zaczęła nazywać ojca.

– A, jeszcze coś. To pogotowie wezwało policję, bo oboje nadal zachowywaliście się agresywnie. Twoje szczęście, że patrol był dwie przecznice od nas. Inaczej nawet ci daj panowie mieliby kłopoty z powstrzymaniem... ojca. – Wyraz twarzy mamy spowodował, że Asia spuściła wzrok. – Jednak zeznania policjantów również świadczą przeciwko twojemu ojcu – dodała po chwili, kiwając głową.

– O! A to czemu?

– Naubliżał ratownikowi z karetki czy lekarzowi już na SOR-ze. Nie pamiętam. Tyle się działo! I właśnie ten, któremu naubliżał też złożył skargę, a policjanci byli świadkami. – Mama niespodziewanie uderzyła dłonią w stół. I uśmiechnęła się!

Asia patrzyła zaskoczona. Nic nie rozumiała.

– No przecież! Zapomniałabym! Najciekawsze zostawiłam na koniec, zamiast od tego zacząć! Naprawdę, jak w ogóle mogłam o tym zapomnieć?

– Najcie... Co niby?!

– No, źle wyraziłam się. Najważniejsze! Ale to jest ciekawe! Pobrali wam krew. Twój ojciec był pod wpływem alkoholu! Miał prawie promil alkoholu we krwi! Na rozmowę przed blokiem wyszedł już z imprezy! Chyba imieniny jego partnerki! Byłam tak zdenerwowana, że nawet tego nie zauważyłam.

– I...?

– Przypominam ci: dwaj mężczyźni zeznali, że ratowali ciebie przed agresją ojca! – Mama zamilkła na chwilę. Opuściła głowę i głaszcząc obrus, patrzyła w stół. Westchnęła głęboko. – Policji, a wcześniej tym panom powiedziałam, że podeszłaś i broniłaś mnie przed atakiem i obelgami twojego ojca. – Opuściła głowę, pokręciła nią. – Wstyd mi teraz, że tak postąpiłam, ale wasz ojciec odmówił pomocy swojemu dziecku i zachowywał się...

– Mamo! Jesteś super!

*

Dn.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze

Luke1/07/2018 Odpowiedz

Świetnie piszesz, choć to akurat nie w moim klimacie. Czekam na kontynuacje Aktorki lub Niewolnicy.

Tomnick3/07/2018 Odpowiedz

Dziękuję i proszę o cierpliwość. Na razie zrobiłem sobie przerwę od tamtych tematów. Ale dokończę.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach