Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Kocie Wspomnienia vol 2: Ja i inne zwierzaki

Pan odgarnia mi sierść z ramienia. Czuje jego ciepły oddech, potem buziak w obnażony obojczyk, a na końcu ciężar jego podbródka. Unoszę głowę przytulając się swoim policzkiem do jego, pokrytego szczeciną zarostu. Pomrukuje lekko. Jego ręka znów gładzi mi brzuszek, przez co przymykam oczka i zaciskam kolana i łydki dookoła jego nogi. Pewnie wyglądamy gdzieś z boku jak dziwna para. Złudzenie niszczy smycz odchodząca od obróżki do jego dłoni.
- I co? - szepcze mi prosto w uszko – Masz już swoją faworytę?
Trudno stwierdzić jak bardzo nie ma dobrej odpowiedzi, zwłaszcza jak twój głos został w innym życiu. Jestem Sara, kotek, a kotki mówią tylko w bajkach. Sprowadzono mnie do tego świata siłą, ale kiedy udało mi się opanować jego zasady, widzę w nim szczęście. Rano Pan ubrał mi ładna sukienkę w kwiatki i majtki z serduszkiem. Zjedliśmy śniadanie, przyjechaliśmy tutaj. Do „schroniska”. Świeżo złapane kobi... suki, to tylko suki, które jeszcze nie rozumieją co je czeka, trafiają tutaj na tresurę. Dostają lateksowe buciki i rękawiczki, są karmione i reedukowane. Mamy do dyspozycji cały album aktualnego żywego inwentarza. Mam sobie znaleźć przyjaciółkę, czyli drugiego zwierzaka dla Pana.
Każda strona to trzy zdjęcia tej samej suni z opisem informacyjnym. Poczynając od wieku, wymiarów, miejsca złapania i cech typowych, po użyteczniejsze na temat zabiegów przeprowadzanych w ramach pracy. Trochę jak bardzo dziwny katalog agencji modelek. Pierwsze zdjęcie pokazuje w większości popiersie. Są ładnie umalowane i uczesane, ale oczy i miny wyrażają smutek i strach. Drugie to zdjęcie od przodu. Rozkładają nogi prezentując swoje różowe szparki, biusty i ogólną budowę. Trzecie ma formę wystawową. Pupa i głowa do góry, plecy nisko, fotograf bierze je po prawej stronie jakby były prawdziwymi psami.
Kręcę łebkiem i przewraca na kolejną stronę. Kolejne dwa „k/l”, bezkolanowce. Te są gotowe do wystaw, ale na stałe mają uszkodzone nogi. Pan uznaje je za bezużyteczne. Są jeszcze takie, które mają „9-s”, co oznacza jedynie buty na stałe lub „neu” co oznacza wysterylizowaną. „T/l” czy „v/l” to informacja o braku języka lub/i przecięciu strun głosowych. Są na zawsze uciszone.
Grubas po drugiej stronie stołu coś mówi, a Pan wybucha od razu śmiechem. Odpowiada mu coś, a tamten kręci głową i drapie się po brodzie. Unoszę łepek patrząc ciekawie na Pana.
- Mówi, że kupiłby Cię za tysiąc dwieście, tylko mam Cię rozebrać. - to dużo czy mało? - Powiedziałem, że mój kotek nie jest na sprzedaż. Za ładna jesteś by Cię zabierać w takie miejsca, wiesz?
Przymilam się na ten komplement, a on znów gładzi mnie po brzuszku. W jednej chwili robi się jednak głośno, gdy otwierają się drzwi wejściowe. Dwóch mężczyzn prowadzi na kijach hycla zakończonych stalowymi linkami nową sukę. Od razu rzucają się w oczy ładne kasztanowe włosy i jej kształty. Nie jest to poziom pani Alicji, ale są już okrągłe i ładne, zwłaszcza duży biust. Ma spętane ręce i zakneblowane usta. Nie ma na sobie dołu ubrania prócz majtek, a bluzka jest podarta odsłaniając biustonosz. Rzuca się, krzycząc, ale kopniak w tył uda i szybka terapia prądem pozwala ją uspokoić.
Obserwuje jak próbuje się podnieść i widząc mnie jęcząc człapie ku mnie. Chwyta mnie za bosą kostkę, a potem chyba widzi smycz, bo od razu puszcza i szarpnięciem jest sprowadzona z powrotem. Prąd aż nią telepie na ziemi. Jeden z hycli mówi coś i drugi wraz z właścicielem wybuchają śmiechem. Pan kręci głową i też coś do dodaje, na co grubas przy biurku aż się popluwa, jeszcze głośniej śmiejąc. Drugi z nich jest zajęty ciągnięciem za białe figi, materiał mocno napręża się nim szwy wreszcie puszczają i odsłania się jej nagie krocze. Podnosi jej nogę i pokazuje różowy środek jej piczki. Po chwili wkłada tam czubek buta ze śmiechem, mówi coś i ją ciągną, pół przytomną przez drugie drzwi.
Odwracam się na rączkach przodem do Pana. Opiera się akurat o dłoń zgiętego w łokciu ramienia. Od razu łapie mój wzrok tymi swoimi brązowymi oczami. Już wie.
- Nie. - mówi krótko, gdy unoszę łapki i zaczynam trzeć o jego klatę – Dopiero ją złapali, a sama wiesz jakie to problematyczne, gdy sam Cię przyniosłem do domu. - tym bardziej to ją chce – Możemy sobie ją zarezerwować i odebrać za dwa miesiące. Będzie miała ładne pantofelki i umiała być posłuszna jakby nic innego nie było ważnego – układam łepek na jego mostku – Twoje błaganie nic tutaj nie ma do rzeczy, wiesz? - ocieram czołem o klatę – To nie jest cukierek. Chyba wytrzymasz dwa miesiące, co? - nie, chce ją teraz, mocniej uderzam go łapką tym razem w twarz – Oj, bo dam Ci klapsa i będzie płacz. - odwracam się więc bokiem, urażona ze smutną minką – Uparta, co nie? - klepie mnie po dupce, ale nie mocno, ale pieszczotliwie, przez co znów odwracam do niego główkę – No dobrze, Sarenko. - układa mnie na swoim ramieniu, dając do zabawy dłoń i zaczyna dyskusje z grubasem.
Pierw liżę opuszki grubych palców. Potem je ssę. Gdy któryś ucieka, by pogłaskać po policzku, łapię go zbitymi w piąstki łapkami i znów pakuje do buźki. Pan wreszcie kończy rozmowę kiwnięciem głową i mnie podnosi jedną ręką, po czym odwraca i sadza w fotelu.
- Muszą jej założyć kartę, lekarz ją zbada, zapłacę i jedzie z nami do domu. - głaszcze mnie jeszcze wśród włosów po uchu, na co przymilam się bardziej do jego dłoni – Także czekaj tutaj, dobrze?
Kiwam główką i układam się wygodnie, zwijając kolanka do siebie. Dostaje pożegnalnego buziaczka w czółko i Pan z grubasem wychodzą. Jaka ona będzie? Jak ją nazwie? Pewnie, że nazwie. Musi porzucić dawne życie, by móc zacząć cieszyć się nowym. Czy mnie polubi? Pan pewnie liczy, że zostaniemy kochankami. Czy ona będzie tego chciała? Ja bardzo. Oglądam plakaty na ścianie. Ukazują informację o butach 9-kolcowych, przekreślony brzuch w ciąży, tą samą sukę jako nieszczęśliwą i niemal w stanie euforii. Obok jeszcze plakat z mulatką, która wygrała ostatnie zawody, która ma na twarzy spermę. Jaka ona więc będzie?
Chyba zasnęłam, bo wybudza mnie dotyk na plecach. Otwieram gwałtownie oczka i widzę wyszczerzone oblicze Pana ponad sobą. Wyciągam łapki i bierze mnie do góry, pozwalając chwycić za szyję. Widzę ten sam transporter, w którym kiedyś sama jechałam. Przez wąskie dziury da się zauważyć, że pełny. Lekko muskam jego nieogoloną twarz, mrucząc szczęśliwa.


Wbrew mojemu początkowemu spostrzeżeniu Amira, bo takie imię nadał jej Pan, nie była kobietą dojrzałą jak pani Alicja, a jedynie dorosłą. No cóż, to nie trudne, gdy przez pana wyglądam jak wyrośnięta dziewięciolatka i czuje się jak bardzo napalona jej wersja. Pan powiedział, że ma ona ledwo dwadzieścia dziewięć lat. Wow. Podobają mi się też jej kształty. Ma nieco okrągły brzuch, ramiona i uda, ale zestawione z dużym biustem. Można więc powiedzieć, że jest pełnowartościową kobietą, a nie prawie dzieckiem. No i te oczy. Brązowe, jak u Pana i tak samo zniewalające.
Szybko przyswoiła sobie podstawowe zasady. Chociaż lepszym określeniem było – szybko zamilkła całkowicie i zaczęła chodzić na czworaka. Nie przejęła jednak mojego miejsca głównej pupilki. Chowała się w kątach lub zakamarkach, nie szukając pieszczot. Podobnie reaguje na mnie. Przyniosłam jej swoją niebieską myszkę z włóczki do zabawy, to patrzała na mnie jak na idiotkę. Jest też coś innego w ich relacji. Kiedy mnie myje, przebiera lub po prostu bawi się, to zawsze coś zagaduje, to znów łaskocze, dotyka i ogólnie się śmieje. Gdy to ona staje się obiektem zainteresowania, w większości milczy i patrzą sobie w oczy. Czasem tylko pada jakieś polecenie. Nie ma jednak w tym tej zwykłej radości. Pan uważa, że Amira potrzebuje czasu.
Teraz jednak cicho chlipie. Kuli się, osłaniając łokciami biust, zaciska kolana. Da się jednak dostrzec, że ma opuchnięty brzuszek. Wiem, to nieprzyjemne, ale nie bolesne. On uważa, że konieczne. Pochyla się, jedną rękę kładzie jej na plecach, drugą masuje po przedzie, jak mi. Nie przytula się do niego jednak. Po prostu znów jęczy, kiedy kolejna kolejny raz rozlegają się te odgłosy. Jeśli twój dzień zaczyna się od lewatywy, to chyba może być tylko lepiej.
Wreszcie zostaje posadzona w wannie naprzeciw mnie. Mimo, że jest pewnie cięższa niż ja, ją też podnosi tak jakby nic nie ważyła. Od razu kuli się wstydliwie z powrotem. Przecież mamy to samo między nogami, ale twoje piersi są tak fajnie duże... Przesuwam się na kolanka, opierając o krawędzie i zbliżając do niej twarzyczkę. Przekręca głowę, wciąż chlipiąc. Ostatecznie całuje ją lekko w kącik ust i głaszcze łapką po odsłoniętym fragmencie piersi. Będzie dobrze, zobaczysz.
Pan nawet ją drapie po karku, ale nadal chowa głowę w ramieniu z cieknącymi łzami. Uśmiecham się lekko do niego, wyciągając łapki za krawędź i bijąc go w udo.
- No już, już, kicia. Ty się uwielbiasz kąpać, nie? - uśmiecha się i przenosi rękę na szeroką słuchawkę, która po chwili strzela ciepłą strugą podobną do rzęsistego deszczu, aż unoszę buzię pozwalając wodzie ją opłukać z uśmiechem, ale kątem oka dostrzegam, że ona nawet na to nie reaguje.
Waniliowy zapach wypełnia przestrzeń. Dłonie pana są pokryte pianą, gdy mi pucuje głowę. Co jakiś czas znów jego mały palec podrapie za uszkiem. Patrzę, że ona przygląda mi się. Uśmiecham się do niej szeroko. To nie pierwszy raz, jak kąpie nas razem, ale pierwszy raz się temu przygląda.
- Będę musiał jechać po południu bo mam wezwanie z pracy. - opłukuje ręce i bierze drugą butelkę, tym razem oblewając głowę Amiry, a w powietrzu zawisa czekolada – Przyjedzie do was Alicja, ale może dopiero późno wieczorem albo rano, także może będziecie musiały zostać same. Zrobię wam w każdym razie kolację i włączę bajki w salonie. - ona drży, on przeciera oko nadgarstkiem i wraca do masowania jej skóry – Amira, brzuszek.
W przeciwieństwie do mnie, w stosunku do niej pan podjął decyzję o nie dawaniu tabletek. Prócz oczywistości, że przechodziła normalnie okres – widziałam już dwa, zawsze pan wtedy wkłada jej kubeczek rano, który opróżnia wieczorem i w sumie nie chciałabym znów go przechodzić biorąc pod uwagę jak źle go znosi ona – to ma również na wzgórku łonowym zadbane, miękkie futerko, które regularnie przycina i dba. W czasie kąpieli pan je również pielęgnuje, na co ona zawsze zamyka oczy i rozkłada nogi. Reszta jej ciała (nie licząc oczywiście głowy), po potraktowaniu dziwnym czerwonym czymś przed nałożeniem kolejnego, pozostaje jednak jedwabiście gładka jak u mnie.
Struga wody znów oblewa nas ciepłotą. Piana z szamponu znika od razu w odpływie. Pan zamyka go i wlewa już normalnie wody, wysoko bo aż do żeber. Jest bardzo ciepła, bo aż paruje, a skóra robi się czerwona. Po chwili, jak za dotknięciem magicznej różdżki barwi się na róż i uwalnia zapach tego kwiatu.
- Amira ty nie znasz Alicji, ale Sara lubi z nią zostawać. - niebieska gąbka w kształcie rybki zanurza się wraz z jego dłonią w wodzie – Macie jej się słuchać, jak to bym był ja sam. - gąbka trze mi szyję, ramiona i plecki, na co się wyginam jak wąż, bo palce drugiej dłoni łaskoczą mnie w brzuch – Wrócę pewnie pojutrze dopiero, więc będziecie miały dwa radosne dni. - gąbka przechodzi z dłoni do dłoni na przód i obejmuje moje cycki, przez co czuje dreszcz i wkładam łapki między ściśnięte uda – Może nasza Amira zrobi trochę postępów? Pamiętam, że jak ty zostałaś z Alicją pierwszy raz to jak wróciłem to się aż zesikałaś na mnie z radości.
Czuje, że się czerwienie, ale to prawda. Tak dała mi w kość za to, że próbowałam mówić i prosiłam o pomoc, że jak wrócił to wskoczyłam na niego i z radości (albo raczej przez to, że przez dwa dni moja szparka była najbardziej rozpieszczoną cipką świata) się zsiusiałam na niego. Nie ukarał mnie za to, tylko narzekał, że teraz musi się przebrać. Wiedziałam już wtedy, że to mój Pan.
Prawdziwy dreszcz nadchodzi jednak, gdy jego dłoń zsuwa się z brzucha niżej i zahacza na chwilę o moje krocze. Patrzy mi prosto w oczy, lekko dotykając. To zaledwie sekundy, ale mam ochotę złapać jego ramię i kazać mu trzymać tam rękę na zawsze. Przesuwa się dalej, na uda. Ten dotyk też jest przyjemny, ale nie do szaleństwa.
- Moje kociątko czyste. - uśmiecha się i drapie mnie po podbródku, na co oblizuje jego palce – Teraz nasza kocica. - Amira nawet nie odwraca głowy, gdy układa gąbkę na jej barkach, ale gdy zaczyna znów mówić, jego głos poważnieje – Wiesz, że to Sara nie chciała byś szła na standardową tresurę? - trze jej ramiona – Dlatego wciąż gdzieś tam trzymasz kurczowo trupa swojego dawnego życia. Ale powiem Ci prawdę. Go już nie ma. Plecy. - odsuwa się od rantu, pozwalając mu je myć – Kimkolwiek byłaś, chciałaś być, zapamiętaj teraz jedno. - pozwala się jej znów oprzeć - Jesteś Amira, mój kot. Robisz co karzę, a ja pozwalam Ci nim być. - myje jej piersi, na co mimowolnie musi zareagować, bo mocniej zaciska usta i powieki – Jeśli Ci to nie odpowiada, możesz wrócić do schroniska. Tam nie będą Ci kazać chodzić na czworaka czy milczeć. Rozwalą nogi, założą kaganiec albo wyrżną z gardła struny głosowe. - druga z dużych półkul leży w jego dłoni, gdy ją trze – Żreć psie żarcie. Oh, Markus karmi swoje zwierzątka mieszaniną zwierzęcej i swojej spermy. - przesuwa dłoń na jej brzuch i delikatnie trze - Urocze, prawda? Kiedy ma ochotę, wydziera się i przylatują wszystkie licytując się, która possa mu kutasa, a która będzie jebana w dupę. Wymyślił sobie, by usuwać im łechtaczki, bo by dostawały orgazmu, a to nagroda dla takiego głupiego zwierzaka. – gdy schodzi do jej krocza, zaczyna lekko dyszeć przez otwarte usta – Są też tacy, którzy je na stałe zaszywają, zostawiając tylko rurkę w cewce moczowej. Kto wie, może taki właściciel byłby dla Ciebie lepszy, niż głupi murzyn pozwalający Ci nosić w domu sukienkę i bieliznę. - wyciąga dłoń z wody i odkłada gąbkę bez pieszczot dla Amiry, po czym znów uśmiecha się i brzmi radośnie, jakby ten przerażający monolog-ostrzeżenie nie miał miejsca, a także podnosi się z podłogi – Zrobię wam śniadanko, co po ubieraniu będziecie miały ciepłe w miseczkach. Nie zachlapcie podłogi pluskając, dobrze kociaki?
Kiwam łebkiem, zanurzając się po kark w wodzie. Wychodzi. Moje stópki wysuwają się, dotykając piersi Amiry. Ta lekko paca je otwartą dłonią.
- Czemu? - pytam cichutko, bo wiem, że też zna Polski – To zabawne. - miętoszę jej cycek stopami, ubijając go lekko – Są takie fajne, że mogłabym na nich spać.
- Nie jestem niczyim niewolnikiem. Nie życzę sobie tego. - ah, psychologiczne teksty, mhm, ja – Naruszasz mój komfort...
- Pan mi nie zabrania. - pokazuje jej język – Zresztą jak chcesz, możesz dotknąć moich. - wyciągam się z powrotem z wody i zbliżam do niej – Nawet mojego pusiątka. O tak. - wkładam palec wskazujący między jej nogi, na co obrywam z płaskiego w twarz, a to piecze
- Mówiłam! - niemal warczy – Zostaw mnie w spokoju. Jesteś chora, tak jak ten twój właściciel. W końcu stąd ucieknę i...
Wracam na swoje miejsce z czerwonym policzkiem. Polewam go sobie wodą. Opieram głowę na ramionach na krawędzi wanny.
- Chciałam się tylko pobawić. - mówię cicho, nie patrząc na nią – Zanim pani Alicja mi pokazała, tez myślałam, że tak się nie powinno i że nigdy nie będę chciała spróbować z kobietą. A teraz jestem bi, lubię lizać jej cipkę, zwłaszcza po tym jak ona i Pan skończyli. - robię z paluszków ludzika, który idzie po krawędzi wanny – Myślałam, że ty i ja będziemy się całowały, spały razem obok niego i bawiły, gdy nie ma dla nas czasu.
- Źle myślałaś. - odpowiada – Lepiej powiedz, czy wiesz gdzie ma jakiś telefon albo komputer, to uciekniemy stąd i...
Nie dokańcza bo Pan wraca uśmiechnięty. Wyciągam od razu do niego łapki z smutną minką.
- Zimna woda już, co? - uśmiecha się, biorąc ręcznik – No już, kocia. - otula mnie nim, wyciągając z wody i sadzając na krzesełku – Coś Ci się stało w buzię? Masz czerwony policzek.
- Mniau. - kręcę łebkiem i przytulam się do jego ramienia pozwalając się wycierać
Reszta poranka przebiega zwyczajnie. Pierw wysuszył mi sierść i zrobił dwa ładne kucyki z różową wstążką. Potem wtarł kremy w twarz i ciało, obejrzał pazurki („Krótkie, ładne” buziak w łapki), umył ząbki. Powtórzył z Amirą, ale pierw nałożył ten czerwony żel. Dokładnie go wciera w nogi, dookoła futerka na brzuchu i inne miejsca narażone na porost sierścią. Skóra robi się od niego lekko zaczerwieniona. Potem krem, dzięki któremu jest ona jaśniejsza niż wtedy gdy do nas trafiła, ale taki sam do buzi jak ja mam. Wreszcie zabiera nas obie na ramiona (a właściwie sadza na przedramionach jak małe dziewczynki z nogami do wewnątrz) i zabiera do sypialni.
Najpierw ogonki. Długie, puchate sięgają za pośladek. Amira zaciska palce i syczy jak żmija, gdy go wkłada. Ja grzecznie, sama nawet rozchylam sobie dupkę, na co dostaje pstryczka.
- Tak to kocurowi pokazuj. - śmieje się – Ale moja Sarenka jest za słodka, by ją taki brzydal brał, nie? - gdy się odwracam do niego twarzą, całuje mnie w czółko – Ona woli inne kotki. - tutaj zerka w stronę Amiry, która niechętnie, ale układa dłoń na wnętrzu mojego uda, a ja kładę dłoń na jej piersi z uśmiechem ją unosząc – Widzę, zaczyna się most do przyjaźni.
Amira dostaje zielony komplet bielizny z różowymi wstawkami, do tego miękki ciemny sweterek, który sięga do bioder. Ja mam ubraną ciemnoszarą koszulkę bez rękawków, całkowicie malinowy komplet w odpowiednio mniejszym rozmiarze i białe zakolanówki. Do tego oczywiście, obie otrzymujemy nasze obróżki i kocie uszka, które pan po wielu piskach i miaukach Pan wreszcie zakupił.
- Sio na śniadanko, kociaki. - śmieje się, sadzając nas na podłodze, chociaż kurczowo trzymam jego szyję – Nie, nie zaniosę Sarenki do kuchni. - obrażona go puszczam i wędruje na kolanach za dupą jak serduszko Amiry, po drodze, upewniając się, że jeszcze Pan nas widzi, gryzę ją pośrodku, a ona nic nie może z tym zrobić.
Omijając sposób podania, danie mogłoby znaleźć się w pięciogwiazdkowej restauracji. Zamiast porcelanowego talerza bowiem była to psia miska, a ono samo zostało już podzielone w małe, wygodne kawałki. Omlet ziołowy został pokrojony w długie na około 2 cm ruloniki, zaś dodane obok pomidorki w małe ćwiartki. Podnoszę pierwszy kawałek ustami i prostuje się, gryząc i delektując. Szynka! Ukrył w środku mięsko! Zawsze świetnie gotuje, rozpieszczając nas co raz bardziej. Po każdym gryzie pozwalam smakom pozostać dłużej w buzi.
Amira żre. Pochylona jak świnia, wkłada sobie do ust kolejne kawałki omletu dyskretnie używając palców. Kiedy ja jestem w połowie, ona już zeruje butelkę z mlekiem, która stała obok.
- Powinnaś jeść wolniej. - szepczę – Przegapiasz radość z posiłku. - tego też się nauczyłam od niego, bo gdy wziął mnie na kolana jedząc obiad z panią Alicją i podał odrobinkę jedzenia na widelcu, a ja od razu połknęłam pokręcił głową i powiedział, że w ten sposób gubi się całą przyjemność, po czym kazał mi powoli jeść kolejny kęs i nagle poczułam, jakbym odkryła na nowo coś tak prostego jak jedzenie
Odstawia z hukiem butelkę i już ma wyjść z kuchni, gdy blokują ją nogi Pana. Siada więc na dupie i czeka, aż się przesunie.
- Smakowało Ci Amira? Jesz tak szybko, jakbyś dostawała za mało. - przez stół nie widzę jego twarz – A może powinienem Cię nakarmić czym innym?
Odwraca się i siada z powrotem obok mnie. Zjadam ostatni kawałeczek pomidora, podnosząc ząbkami butelkę i wchodząc na kolana właściciela. Też ma swój omlet, ale w całości. Samemu kroi go na kawałki, po czym zjada. Opieram się o jego klatkę, siedząc przodem do stołu i ssąc butelkę.
- Ah, jutro takiego śniadanka nie będę miał. - mówi w przerwie między kolejnymi kęsami – Z moimi małymi koteczkami. - odkłada nóż i głaszcze moją głowę – Będę musiał zamówić za to kolejną cysternę mleka, co? Pijecie go tyle, że pewnie krówki już nie wyrabiają. - łaszę się o więcej, a Amira korzysta z okazji by spróbować znów czmychnąć – Może Ci w domu taką zrobimy, co Sarenko? Będziesz budziła się rano, odciągała kawałek materiału i ssała aż się najesz. Implantowanie jest proste. - kończy śniadanie, które popija kawą – Tylko bym znów miał jednego kotka. - drapie mnie po wnętrzu uda, na co przymykam oczy i przez mruknięcie nieco mleczka leci mi po brodzie – Chociaż kto wie, może nasze Amirze to by bardziej odpowiadało.
Zdejmuje mnie z kolan i idziemy do salonu. Amira leży, a właściwie próbuje leżeć, bo część jej uda wisi poza, na parapecie oglądając okolice. Pan siada na chwile na kanapie, na co od razu wskakuje obok, kładąc głowę na udzie, a on głaszcze mnie po skroni. Ogląda chwilę telewizję, a właściwie program o kosmosie z angielskim lektorem.
- Tam nie ma samochodów. Przynajmniej póki ktoś do nas nie przyjeżdża. - przekłada rękę na mój bok – Jeszcze pan nie pojechał, a już wie, że będzie do Kotusia tęsknił. - drapie po dupce, na co znów wkładam sobie łapki między nogi, po czym zmienia ton na cichszy – Alicja pomoże jej na nas trochę się otworzyć. - nie zdejmuje ręki z mojego pośladka, dalej go gładząc rękę - Pewnie trochę Cię to przerazi, ale to dla jej dobra, wiesz. - wizualizacja potencjalnych koloni na Marsie, ciekawe czy będą tam seks niewolnicy – Daj panu buzi. - klękam, przylegając do jego ramienia ciałem i całuje w policzek – Takie jak ona muszą po prostu poczuć wielki ból, by odkryć szczęście.
Trzyma mnie tak chwilę w górze, opartą o swój bok. Odwracam głowę do niej. „Udaje i ucieknę”. Czy on słyszał naszą rozmowę? Spogląda na mnie z pogardą, więc wytykam do niej język i jeszcze raz go całuje w skroń.
Przywitali się prawie w biegu. W sensie, ona weszła, pocałowali się mocno do siebie przylegając, on wyszedł.
- Hej Kocie. - wita mnie „pussy”, gdy wskakuje jej w ramiona, ale wole myśleć, że chodzi o kotka niż, no o to drugie – Jak ty ładnie wyglądasz z tymi uszkami. - jej angielski jest bardziej zrozumiały, niż poprawny – Dawid mówił, że macie teraz drugiego kota. - przytulam się do jej cycka przez ubranie – I jest niegrzeczny. - kiwam główką, nie odrywając ust od jej piersi – Wzięłam mojego najlepszego kocura. - stuka butem o transporter koło siebie – Chociaż bliżej mu do fuckbulla. - nie jestem pewna, czy tak brzmiało ostatnie słowo
Odstawia mnie na dół i razem idziemy do sypialni, gdy ciągnie swoją walizeczkę. Od razu zrzuca czerwoną sukienkę ukazując czarną bieliznę i dopasowane pończochy. Wysoko naciągnięte majtki wyszczuplające i wzorzysty biustonosz. Niemniej, od razu rozbiera też mnie, pozostawiając jedynie uszka i ogonek.
- Idź po swoją przyjaciółkę, bo podejrzewam, że twój pan też z nią się bawi w przebieranki. - kiwam główką i kołysząc dupką biegnę do salonu
Amira właśnie próbuje otworzyć okno, ale to wyraźnie nie ma zamiaru. Kiedy tylko dostrzega mnie nagą unosi brew.
- Pani Alicja chce byś przyszła do sypialni. - mówię jej cicho – Teraz.
- Niech się wypcha. - dalej próbuje podnieść ramę okna, ale to zamiast iść do góry jest nieruchome – Zaraz je wybije i... - męska ręka łapie ją za włosy i ciągnie do tyłu, gdy się wydziera
Należy ona do łysego, skrajnie umięśnionego (chociaż pewnie nie tak silnego jak pan) mężczyznę o blond szczecinie na kwadratowej szczęce. Jednym ruchem ściąga ją z parapetu, drugim ciągnie za majtki z całej siły, tak, że materiał wbija się w ciało. Amira piszczy z bólu. Pani Alicja opiera się o framugę drzwi jedząc kawałek arbuza. Nawet odrobinkę urywa.
- Sarenko, chcesz kawałek? - uśmiecha się, gdy mężczyzna ciągnie do ziemi moją biedną towarzyszkę – Nie przeszkadzaj im. - podchodzę grzecznie do niej i pozwalam sobie włożyć łakoć do ust – Kabul to mój alfa stada. - drapie mnie po głowie, a ja całuje ją w udo – Jest bardzo dominujący, ale w tym wypadku da się uznać to za zaletę, co nie?
Tkanina wreszcie puszcza ukazując głębokie ślady jakie zostawiła. Po chwili również sweter i stanik leżą niczym szmaty do podłogi. Trochę mi smutno, bo Pan się stara je dobrać jak najlepiej. Kiedy jednak kończy ciągnie ją po podłodze idąc na kolanach i jednym ramieniu jak goryl do nas.
- Co mój słodziutki? - pani Alicja drapie go po podbródku, a on patrzy na mnie groźnie – Nie, tej nie wolno ruszać. - po czym znów patrzy na nią – Ale ta jest twoja. - pochyla głowę – Leżeć.
Wciąż trzyma szarpiącą się, bluzgającą i wyzywającą różnymi innymi rzeczami Amirę za włosy przy ziemi, kładąc się na plecach. Dopiero teraz dostrzegam, że on ma... pas cnoty. Stalowe coś wygląda jak futerał na penisa z kłódką. Pani Alicja rozpina go i usuwa.
- Tylko żadnego łamania kości. - mówi, a Kabul wpycha, nie on wbija sterczącego penisa prosto w zaciśnięte usta Amiry – A ty co byś chciał porobić kotku?
Patrzę jak Amira rzuca głową, próbując walczyć, podczas gdy pies bez skrępowania staje jej na ramionach i co rusz wkłada i wyciąga penisa, jakby rżnął ją w gardło. Biegnę do sypialni i wracam z jednym z wibratorów, pani Alicja już siedzi na kanapie w salonie. Kładę się obok. Uśmiecha się, drapie mnie po piersiach, po czym wprowadza mi go do buzi – dźwięk rzygającej i drącej się Amiry – oblizuje go dokładnie, po czym wprowadza go delikatnie we mnie, przekładając dłoń pod moim udem. Robi to wyjątkowo delikatnie, a ja kładę się na jej brzuchu, tak by widzieć tamtą dwójkę, odsuwając noskiem jej stanik i przysysam się do jej ciemnej sutki.
Po brutalnym lodziku, który skończył się trzema wymiotami, Kabul przyszpilił ją do ziemi kładąc kolano na tyłach ud, wyrwał ogon i wprowadził swojego kutasa pomiędzy pośladki. Od razu wydarła się, a ja pisnęłam, gdy wprowadziła go za głęboko.
- No już, już kochanie. - pani Alicja głaszcze mnie zgarniając włoski z czoła – Troszkę bólu to przyjemność życia. - drugą ręką masuje mi pierś, bawiąc się sutką między palcami – Kabul, nie ta dziura. To nie jeden z twoich kolegów. - po chwili rozdziera się drugi krzyk, gdy tamten poprawia się i znów dziko, mocno wbija się w nią i wysuwa tak szybko, że aż wiruje mi w głowie – Widzisz kochanie, twój Pan bardzo was kocha, ale nie lubi przemocy. Uważa, że zwierzątko samo powinno wybrać swoją drogę – wyciąga go i pozwala mi oblizać z własnego słodkiego śluzu – Ty jesteś dobrym przykładem. Cieszysz się z tego, że Ci przyjemnie.
Kolejny wrzask, a Kabul wyciąga całego od krwi penisa do góry. Wciąż sterczy.
- Tak, możesz kochanie też w drugą dziurę. - po chwili mężczyzna kontynuuje swój sprint analnie – Twoja przyjaciółka też by mogła, ale nie chce, co nie? - kiwam łebkiem, nie przerywając ssania jej mięciutkiej piersi – Też się upierałaś na początku, ale teraz już chyba dobrze. - znów kiwam łebkiem i odrywam się od jej sterczącej sutki – Dawid zawsze mówi, że jego mała Saryjenka to taki słodziuchny koteczek.
Zeskakuje z kanapy i wkładam głowę między jej nogi. Całuje krocze przez materiał, unosząc głowę z prośbą o pozwolenie.
- Później, skarbie. - drapie mnie za uszkiem, gdy kolejny krzyk bólu – Kabul, pudło. Już.
Pies wycofuje się i odchodzi jakby nic w stronę korytarza. Amira zwija się na podłodze w mieszaninie śluzu, wymiocin i krwi. Jej cipka jest opuchła i krwawi jak przy okresie. Na twarzy ma zaschnięte wymiociny. Wyje.
- Więc mamy pierwszą rundę i poznanie za sobą. - dotyka jej butem – Pomyślmy. Sara, nie masz peniska, nie? - kręcę główką, zaglądając sobie w krocze – A Kabul ma, tak? - kiwam główką, opierając się o jej udo – Czyli byś umiała zrobić jak Kabul tej tutaj... - schyla się i unosi plakietkę – Amira? Dawid nigdy nie przestanie zaskakiwać.... - chichocze, po czym znów się prostuje – Amirze tego? - znów kręcę łebkiem – To twoja przyjaciółka ma szczęście, bo Kabul ma niewyczerpane chęci i będzie mogła się przekonać, czy bardzie jej odpowiada zabawa z psami czy rola kotka twojego Pana. - uświadamiam sobie, że dzieje się co powiedział pan – Przynieś mi pomarańczową torbę z walizki, co kotuś? - kiwam łebkiem i biegnę do pokoju, po chwili wracam dumnie niosąc ją w zębach, widząc jak Kabul leży na rękach w otwartym transporterze, siadam z nią – Ah, dziękuje. - otwiera i pierw wyciąga gumowy knebel, który od razu zakłada tamtej, potem coś podobnego do stalowych spinaczy do bielizny, w sumie siedem – Zwykle je stosuje u swoich psów, ale na samiczki też działa. - zębata szczęka otwiera się i z trzaskiem zaciska na sutce już krzyczącej Amiry, ale to sprawia, że ciekną kolejne kropelki krwi, po chwili drugi ląduje na drugiej z tym samym efektem – Trzy zapina się na jąderkach – cyk, cyk, cyk, zamyka się jej cipka co raz bardziej – i dwa w dupce, ale tutaj nie jest dość rozwalona – cyk, cyk kolejne zamykają się na cipce – Hm hm... Nie wzięłam linki. No nic, to nam musi starczyć. - ściąga jej posiniaczone ramiona nad głową i zakłada dwie opaski z plastiku na nadgarstkach, po czym wygina mocno kolana do tyłu i zakłada kolejne, dłuższe na uda, łącząc je z kostkami – Tak się czują w sumie pieski po operacji kolana, Sara. - tłumaczy mi, chociaż raczej nie chciałam tego wiedzieć.
Butem przewraca ją na brzuch. Zaschnięta krew jest widoczna wyraźnie. Wyciąga gruby metalowy stożek, wielki jak moje dwie piąstki.
- Ślinki troszkę? - podaje mi przed buzię a ja grzecznie na niego pluje – Dobry kotek – wpycha go między pośladki, a Amira aż się unosi drąc jeszcze bardziej – No już, już, jeszcze nie włączyliśmy. - wyciąga z jego dołu kabelki, po czym nakleja jeszcze kilka czarnych okrągłych plastrów na skórę ud, które też mają kabelki, po czym coś co wygląda jak elektroniczny budzik – Ustawimy.... Hmmm... - w końcu wciska na pierwszym liczniku 2:0, a na drugim 6. - I gotowe. Chcesz jeszcze arbuza? - uśmiecha się do mnie i idzie do kuchni zostawiając ją leżącą na podłodze
- Chciałam się tylko pobawić. - mówię, uśmiechając się do leżącej na brzuchu i ciężko dyszącej Amiry – Wiesz, spać razem przytulone, całować, głaskać po cyckach, może lizać nawzajem jeśli najdzie nas ochota. Jakbyś nie była na nie, to pewnie byś tylko leżała na kanapie, a ona masowała Ci cipkę, a ja ją wylizywała.
Biegnę za nią na arbuza, bo gdy licznik doliczył do zera, całe ciało Amiry napięło się, a włosy stanęły dęba na chwilę.
Kolejne dwa dni są fajne. Pani Alicja bierze mnie do gotowania na blat i daje to kawałek warzywa, to zupkę do spróbowania. Dni spędzamy oglądając filmy w telewizji (leżę oparta głową o jej uda lub między nogami jeśli i o ile ona też leży i pozwoli mi possać swoją cipkę), drugiego dnia nawet wzięłyśmy razem prysznic. Co prawda ja po prostu klęczałam koło jej nóg, a ona się myła, ale chyba się liczy? Wieczorami leżymy w jej łóżku, ssie wtedy przez sen jej pierś, a dłonią masuje cipkę, gdy ona głaszcze mnie po pośladkach.
Amira? No cóż, nie rusza się z salonu. Jej niegdyś drobna szparka przypomina pysk wściekłego buldoga i ma dużo skaleczeń na ciele. Zmizerniała, bo skoki napięcia nie pozwalają jej spać w nocy, w dzień zaś co godzinę zażywa rozkoszy z Kabulem. Nie je zresztą. Pani Alicja czasem wyciąga jej knebel i każe się przedstawić. Tamta nawet nie ma na to siły i od razu pada na ziemię.
- Dobrze, ostatni raz. Powiedz jak masz na imię i kim jesteś. - Pani Alicja trzyma jej twarz wysoko, pozwalając patrzeć sobie w oczy, a ja siedzę obok
- A... Amira – wyjękuje wreszcie zbolałymi wargami – K-k-ot na... naszego pana. - brawo!, wielki błąd
Chlast w policzek, zgodnie z oczekiwaniem. Pulsująca czerwona dłoń rysuje się na całej jego szerokości.
- Koty się nie mają prawa odzywać. - uśmiecha się - Ale dobrze, uznam to za przejaw posłuszeństwa.
Odpina kabelki od licznika, potem odrywa plastry i wyciąga stożek, chowając do torebki. Potem odpina jej też klamerki. Rozcina obrączki.
- Musimy ją umyć, co nie Sara? - kiwam główką – Kto by to widział, taki brzydki zwierz. - ciągnie ją za włosy po podłodze ku łazience, a ja idę za nimi patrząc na nią z uśmiechem, wpycha ją pod prysznic – Słońce, przynieś mi moją butelkę z lodówki, twoja koleżanka jest głodna. Tylko niej pij czasem, to nie dla Ciebie nektar. - biegnę ku lodówce i wyciągam z środka butelkę z czerwonymi pierścieniami, inną od tych na mleko, zresztą zawartość tez jest biała, ale za gęsta i wracam niosąc ją w pyszczku do pani Alicji, która właśnie oblewa kulącą się pod prysznicem Amirę z wody – Jak Dawid będzie chciał, to Cie mogę wziąć na caały tydzień. Mam tam pełno psów jak Kabul. Każdy by się pod siebie zesrał, by móc choćby dotknąć twojej cipy. - nie myje jej, po prostu oblewa – O, dziękuje skarbie. Postaw na ziemi. Przynieś coś z swoich zabawek, zobaczymy co z nimi zrobi. - znów lecę, tym razem do sypialni i oglądam wszystkie prezenty od pani Alicji, wreszcie wybierając proste, długie jak moja dłoń dildo koloru jaskrawego różu, chociaż to jedno z mniejszych i wracam do nich niosąc je w pyszczku – To? Takie małe? - uśmiecha się z pobłażliwością – Twój Pan ma większe działo w spodniach. - wyciąga mi je z ust i rzuca do kabiny – Jak chcesz jeść, to pokaż, że wiesz co z tym zrobić.
Unosi je, drżącymi rękami. Wkłada głęboko do ust, porusza chwilę, wyjmuje i... podchodzi powoli ku mnie. Siadam na dupce, rozkładając nogi. Wkłada je i delikatnie porusza, przytulając usta do mojego wzgórka. Masuje go ustami. Przesuwa niżej, trąc lekko zębami. Jest tak przyjemnie, że łapie się za piersi. Pani Alicja zamyka wodę i trzyma mnie kolanem, bym nie upadła. Amira robi mi minetę! Cud! Chwała na wysokościach! Porusza delikatnie w wnętrzu, pomagając sobie językiem. Siadam, unoszę jej głowę dłoniami i całuje, wpychając mocno język między wargi. Odpowiada na ten pocałunek, przytulając się do mnie swoimi piersiami. Układam na nich dłoń.
- I tak wszystko dobrze się kończy, nie kotki? - żadna z nas nie odpowiada, bo jesteśmy zajęte sobą nawzajem zbyt bardzo, by na to zwrócić uwagę
Wieczorem, po pierwszym obiedzie, gdzie obie rozkoszowałyśmy się posiłkiem, co chwile wymieniając buziaki leżymy na kanapie na łyżeczkę, używając uda pani Alicji jako poduszki. Czuje jak jedna z rąk Amiry miętosi nieustanie moją pierś, druga zaś co jakiś czas niby przypadkiem spada z biodra na krocze.
- A wy w ogóle wiecie czym się wasz pan zajmuje? - zagaduje, bo komedia o tym, jak facet musi wybierać między jedną z trzech kobiet nie jest ani fajna, ani ciekawa – Pewnie się nie chwalił. Kabul to też po części jego dzieło. Pierwszy modyfikowany na świecie.
Wyciąga z torebki coś podobnego do tabletu, ale zarówno firma jak i model wyglądają całkowicie obco. Na pierwszym ekranie ukazuje się grupa śpiących mężczyzn. Większość ma pasy cnoty, inni wykastrowani, śpią na łyżkę z większymi od siebie osobnikami.
- To moje pieski. - uśmiecha się, pokazując ich – Muszę im zakładać blokady, bo marnują spermę lub znęcają się nad kastratami. - przesuwa palcem i ukazuje się zdjęcie jak mężczyzna leży na ziemi, gwałcony przez następnego, którego gwałci kolejny i tak można doliczyć sześć ciał – Odbija im od zastrzyków hormonalnych, ale co zrobić. - przełącza kilka okienek nim się naładują – O, jest.
Ukazuje się zdjęcie młodej kobiety w czepku w krowie ciapki z uszkami i krótkimi rogami. W otwartych ustach nie ma języka, a ona sama gniecie swój gigantyczny biust między ramionami.
- Czasem na rynku pojawiają się zwierzątka, które mają naprawdę duże piersi jak twoja Amira. Zwykle szybko je kupują starzy wystawiacze, ale większość trafia na farmy. Mają zakładane specjalne obróżki z pojemniczkami i igłami, które robią im zastrzyk co dwanaście godzin. - kuję mnie paznokciem w szyje – Wtedy ich ciało myśli, że właśnie urodziły małe i zaczyna się laktacja. Są dojone dwa razy na dzień i dają mleczko. Około dwóch litrów na krówkę to norma. - słucham tego z uwagą – Ale po kilku latach taka krówka się uodparnia i już przestaje dawać mleczko. Trzeba więc regularnie je wymieniać. Ponieważ popyt na nie jest duży, zwykle się po prostu rozmnaża te, które mają. Ale nie tak zwyczajnie, że przyprowadza byka albo wstrzykuje spermę. Są specjalnie zapładniane planowo, bo to wyklucza je na dziewięć miesięcy z pracy. Twój Pan opracowuje różne środki, które są podawane takiej cielnej krówce i dzięki temu w jej brzuchu zachodzi dużo zmian, choćby to jak się dzieli. Wiesz, że czasem rodzi się kilka małych? Tutaj to jest pożądane. Likwiduje się możliwość urodzenia byczka, skupia na jak największym podziale. - przesuwa zdjęcie ukazując grupę ciężarnych kobiet stojących na czworaka. Ich nogi kończą się pod udem, gdzie mają coś na wzór skarpetek w krowie łatki, a nienaturalnie duże piersi sięgają dalej niż brzuch – Dawid powiedział, że rekord to siedem cielątek, ale krówki nie dało się więcej do tego użyć. Skupia się więc na trzech, czterech w sześciu miotach na życie krowy, ale wasz Pan chce przedłużyć do ośmiu lub nawet dziewięciu. Jak się urodzi, takie trafia do specjalnej komory. Tam są mu podawane kolejne specyfiki przyspieszające rozwój. Gdy jego mama musi już iść do uśpienia, bo nie będzie z niej więcej korzyści, takie już jest gotowe zająć jej miejsce. - pokazuje front, gdzie grupa kobiet klęczy z dojarkami na piersiach, wyglądając jakby doznawały największej ekscytacji w życiu – Krówki mają w głowach specjalny coś, który sprawia, że są baardzo głupie i szczęśliwe, że się je doi. Nie mają też języków, bo ich nie potrzebują. Są wypuszczane na cały dzień na specjalną łąkę, gdzie jedzą trawę, jaka zapewnia im wszystko do robienia mleka. - kolejne, oczywiście, pokazuje wypas grupy „krów”, które gryzą trawę - Niestety, często pula genów robi się za mała, więc trzeba szukać nowych krów wśród zwierzątek, które trafiają do schronisk.
Jest w tym coś przerażającego. Oczywiście. Domyślałam się, że mleko, które pije nie jest raczej takim kupowanym w kartonie w sklepie, ale że aż tak? No nie zrzygam się nagle, ale rozumiem o co chodziło, że możemy miec taka w domku. Zaczynam wierzyć, że w tym świecie, jakby ktoś chciał, miałby już dawno lekarstwo na raka. Słyszałam o „inżynierii genetycznej” głównie w telewizji, a teraz okazuje się, że śpię przytulona do takiego człowieka. Że jakby chciał, to wsadziłby mi do głowy chip, jaki sprawi, że będę szczęśliwa nawet nie wiedząc, czym jestem. Nawet Amira się trzęsie na tą myśl, co czuje. Jedyne co nas chroni przed tym wszystkim to zaufanie do niego. Ufamy, że nas nie skrzywdzi.
- Cześć Kociaki. - pan staje w drzwiach w swojej kurtce i nago zeskakuje i ruszam w jego stronę na czworaka, po czym piszcząc i pomiaukując wyciągam rączki, a on układa swoje wielkie dłonie na mojej tali i unosi do góry, przytulając do siebie – Tym razem bez sikania, co?
Kiwam główką i wkładam twarz mu w szyję. Amira też się podnosi i podchodzi, a pan pochyla się i bez problemu podnosi ją drugą ręką. Patrzą sobie chwilę w oczy. Kładzie mu twarz na ramieniu i zaczyna trzeć czołem o bark.
- Co wam ta Alicja zrobiła. - uśmiecha się podrzucając nas lekko na swoich przedramionach, musimy Ci ufać, że nas kochasz jak mówisz – No już, już. - obie przykładamy głowy do jego karku, czując ciepło jego skóry, a on idzie z nami do kanapy, po czym całuje się ze swoją kochanką nad moją głową i my ochoczo wymieniamy buziaka przez jego klatę – Idźcie do sypialni, zaraz przyjdę wam ubrać piżamki.
Puszcza nas, obie schodzimy i idziemy przytulone do siebie boczkami korytarzykiem.
- Wiesz, co teraz będzie? - pyta mnie cicho idąc obok
- Miłość. Jesteśmy na nią skazane, jak na oddychanie czy żarcie – odpowiadam jej, znów ją całując – Kochajmy się, Księżniczko.
Patrzy na mnie przez chwilę, jakby właśnie miała pęknąć cała ta iluzja i znów chciała szukać drogi ucieczki. Zamiast tego jednak też zbliża swoje usta do moich i całuje.
- Ale... - mówi po buziaku – Niech będzie delikatna i romantyczna, Księżniczko. Pozwólmy sobie na nią, jak na jedzenie. - uśmiecha się
I obie z chichotem wskakujemy na jego łóżko, splecione w uścisku. I wiedziałam już w tamtej chwili, że Amira wreszcie porzuciła trupa dawnego życia. Ból ją uwolnił. Ssę jej pierś, gdy głaszcze mnie po głowie. Gdybyśmy spotkały się w dawnym życiu, pewnie żadna z nas by nie zwróciła na drugą uwagi. Tu jednak jesteśmy dla siebie szczęściem, bo mamy siebie i naszego Pana.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Konrad Milewicz

Inspiracje:
Amira - Siri. Wiem, że jest blondynką lub farbowana na czerwono, ale można też znaleźć ją w tym ładnym brązie, który wygląda uroczo i to zastosowałem w opowiadaniu
Sara - Chloe Toy. W przerwach między częściami dowiedziałem się, że miała niewielki epizod w House Pet (coś, co właściwie oddaje założenia opowiadania w mniej wyrafinowany sposób), więc jeśli chcielibyście zobaczyć Sarę-psa w prawdziwym świecie, polecam obczaić
Alicja - Tigger Benson, nie wspomniałem o tym poprzednio, ale tak, ta BBW Assian raczej znana z sesji masochizmu niż dominy pozwoliła zwiualizować Alicję. W jednym z w.w. epizodów nawet odgrywa rolę właścicieli Chloe ("cóż za przypadek")
Założenia świata w większości pochodzą z Slut in Train (również vol 3, Dairy) FanSadox, ale mają też luźną inspirację innymi seriami tegoż komiksu. 

Kepp Calm, Vol 3 coming. 


Komentarze

L.S.24/07/2018 Odpowiedz

Trochę straszne, ale cudowne z drugiej strony. Świetnie napisane. Czekam na kolejne.

Cóż, fantazje seksualne mogą być różne. Wspomniałem w opisie o komiksie, który nieco mnie inspirował, chociaż w gruncie rzeczy to bardziej własne postrzeganie rzeczy pozwala mi tworzyć tego typu historię. Mam nadzieje, że kolejne części również się spodobają.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach