Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Kutsujoku

Wciągam się powoli, zrezygnowany po schodach. Cholerne trzecie piętro. Jestem w takim nastroju, że unikam windy, jeszcze ktoś chciałby ze mną jechać... W zasadzie tak podłego dnia to już nie pamiętam. Na tyle podłego, że nawet iść do knajpy mi się nie chce. Jeszcze jak pomyślę, że w drzwiach jak zwykle będziesz Ty, z tym niemym wyrazem ulgi w oczach, że jednak wróciłem na noc do domu... Kurwa! Rzygać mi się chce...

Mam nadzieję, że może przynajmniej położyłaś się już spać, tak że nie będę musiał udawać, że mnie cokolwiek interesujesz. Wyciągam z kieszeni klucze, powoli i ostrożnie, może wejdę po cichu, tak że mnie nie zauważysz. Ale gówno, widzę w judaszu palące się światło, więc jednak nie śpisz.

Trudno, otwieram drzwi, wiedząc, że jak zwykle będziesz stała w drzwiach salonu, wyszykowana, w jakimś zwiewnym szlafroku, z nadzieją, że może wreszcie najdzie mnie na Ciebie ochota.

Głupia nie jesteś, na pewno zdajesz sobie sprawę, że puszczam Cię kantem przy każdej nadarzającej się okazji... Tym większą odrazę do Ciebie czuję, że mimo wszystko patrzysz na mnie jak zbita suka na swego pana, i tylko czekasz... Liczysz na jakiś gest dobroci, czułości, cokolwiek, co pozwoliłoby Ci usprawiedliwić upodlenie, jakie przy mnie znosisz...

Miałem rację. Znowu masz nadzieję. Znowu ten szlafrok, pod nim ta koszulka, przygaszone światła, świece i nawet szampan na stoliku... Z miejsca ogarnia mnie złość. Miałem tu dziś nie wracać, miałem zabawić się z tymi bliźniaczkami z marketingu. Urabiałem je trzy dni. Ostre sztuki. Tylko akurat dziś, jak byłem pewien sukcesu, jakiś pierdolony wujek musiał dostać zawału. Miałbym je dziś obie. To była tylko kwestia dotarcia do hotelu. A tu? Znowu to samo...

Czuję, że zaraz mnie coś strzeli jak się nie wyładuję.

- Daj obiad! – warknąłem, zdejmując buty. – I zapał jakieś normalne światło, nie będę siedział jak w piwnicy!

- Ale... Nie powiedziałeś że będziesz głodny, ani o której wrócisz... Nic nie zrobiłam... Mogę Ci odgrzać lasagne z wczoraj...

- Kurwa! Ile razy mam Ci powtarzać, że nie będę jadł odgrzewanych rzeczy? – nakręcam się coraz bardziej, zwłaszcza, że znowu jesteś służalcza jak podrzędna, przestraszona asystentka. – Nieważne zresztą, nawet jakbyś coś zrobiła, to i tak nie nadawałoby się to do żarcia! Jesteś beznadziejna!

Delektuję się przez moment bólem jaki wykrzywił Ci przelotnie twarz, wiedziałem gdzie pchnąć, żeby bolało. Wiem jak bardzo się starasz, żeby zasłużyć na chociaż odrobinę uczucia z mojej strony. W głębi siebie gardzę Tobą za to, za uwielbienie jakie do mnie żywisz mimo mojego traktowania. Jesteś moją własnością, niewolnicą najgorszego rodzaju, bo nawet gdybym pozwolił Ci odejść, nie potrafiłabyś. Mogę zrobić z Tobą co mi się żywnie podoba, a i tak będziesz skamleć u mych stóp, żebym pozwolił Ci zostać.

Czuję mrowienie w kroku, na wspomnienie tych napalonych suczek, które mi się dziś wymknęły. Kurwa, nieźle byłem na nie nagrzany. Może dlatego tak mnie teraz nosi.

- Podaj szklankę i butelkę! – rzucam, ściągając marynarkę, krawat i siadając w fotelu.

- Będziesz pił? – mimo, że bardzo się starasz to ukryć, i tak wychwytuję nutkę zawodu w Twoim głosie.

- Nie, kurwa, sprawdzam czy nie ogłuchłaś! Jasne że będę pił. I nic Ci do tego.- coraz bardziej zadowolony z siebie postanawiam się Tobą okrutnie zabawić. Nalewam sobie ćwierć szklanki i wypijam jednym haustem. Wiem, że nie lubisz zapachu whisky, dlatego mocno wydycham powietrze w Twoją stronę. – Rozbierz się i klęknij – mówię nie patrząc na Ciebie i dolewając sobie jeszcze jedną porcję.

- Słucham...?!? – a ja nie jestem pewien, czy w Twoim głosie było niedowierzanie, czy niepokój.

- Rozbierz się i klęknij! – cedzę przez zaciśnięte zęby, mając już pewność, że to lęk się w Tobie odzywa. - Wyrucham Cię skoro Ci tak bardzo na tym zależy.

Tryumfuję w duchu widząc zażenowanie i wstyd, które nieudolnie ukrywasz odwracając się do mnie plecami. Potulnie, drżącymi rękami zsuwasz z siebie szlafrok, w chwilę potem pokonując jakiś wewnętrzny opór pozwalasz także koszulce opaść na podłogę. Nie patrząc na mnie klękasz na czworaki wypinając się do mnie tyłem.

 - Ale nie pokazuj mi tych swoich obwisłych pomarszczonych pośladów, kurwa! Myślisz że mi stanie na ich widok? – Rozpinam rozporek, wyciągam lekko nabrzmiałego kutasa ze spodni. - Ciągnij najpierw druta, tylko się postaraj. Wiesz dobrze, że jesteś beznadziejna, ale trudno, nie ma nikogo innego pod ręką, to musisz zrobić to Ty.

Patrzę z drwiącym uśmieszkiem, jak na kolanach obracasz się nieporadnie w moją stronę i zbliżasz do niego głowę. Chwytam Cię za włosy, przekręcam ją tak że musisz mi spojrzeć w oczy, choć wiem, że jesteś już tak upokorzona, że pojawiają się w nich łzy. Syczę przez zaciśnięte zęby:

- Masz go brać tak głęboko, jak tylko mi się spodoba. I nie wypuścisz, dopóki Ci nie pozwolę. Obliż go teraz, od samych jaj po sam czubek. I mam widzieć na twojej twarzy rozkosz. Przekonaj mnie że Ci się to podoba.

Przeciągasz rozpłaszczonym językiem od nasady jąder po sam żołądź, ciągle trzymając Cię za włosy odrywam Twoją głowę na chwilę od niego.

- Smakuje Ci zdziro? Nie myślałaś chyba, że będę go dla Ciebie mył, co? To twoja robota, wyliż go do czysta.

Uderzam Cię nim między oczy dwa razy, a potem wciskam go w usta, dopychając Twoją głowę, aż schowa się cały, przytrzymuję przez chwilę, nie zwracając uwagi na charczenie i krztuszenie się.

- Dokładnie tyle ma się chować w twoich drętwych ustach. Zrozumiałaś? – pytam ale wciąż nie pozwalam go wyjąc – pytam czy zrozumiałaś?

Kiwasz gorączkowo głową bliska uduszenia. Dopiero wtedy Cię puszczam i włączam telewizor. Przypominam sobie o nalanej whisky, i sięgam po nią. Popijam małymi łykami skacząc po kanałach, zupełnie nie zwracając na Ciebie uwagi. Szukam czegoś, o czym wiem że nie znosisz, chcę Cię podręczyć z całą perfidną złośliwością, na jaką tylko dam radę się zdobyć. Trafiam wreszcie na jakiś durny teleturniej i pogłaśniam.

- Szybciej... – rzucam zniecierpliwionym głosem i kładąc Ci rękę na głowie zmuszam do szybszego i głębszego ruchu.

Gdy czuję, że dostosowałaś się do rytmu jaki Ci narzuciłem dodaję kolejną szpilę.

- Ssij, żesz kurwa, mocniej! To najgorsze odciąganie jakie w życiu miałem! Jesteś do niczego. Zostaw to, bo się nie nadajesz...

Odpycham Cię, tak że na moment tracisz równowagę. Patrzę, jak oddychasz szybko równie zmęczona co upokorzona.

- Brzydzę się Tobą! – wkładam w swój głos tyle jadu, na ile tylko mnie stać. – Jesteś obleśną, służalczą dziwką, która nawet nie potrafi mężczyźnie sprawić odrobiny przyjemności. Spójrz na siebie! Jesteś pokraką z cyckami jak dwa rodzynki, dupą jak orzeszek i nawet obciągnąć porządnie nie umiesz! Chodź tu! Załaduję swojego kutasa w Twoje parchate cipsko, bo w twojej drętwej japie to chyba nigdy nie dojdę. Siadaj na mnie, tylko tyłem, żebym nie musiał patrzeć w tą Twoją wytapetowaną jadaczkę.

Już nie dajesz rady ukrywać, jak bardzo czujesz się sponiewierana. Łkasz, ale mimo to posłusznie odwracasz się i nadziewasz. Dopycham Cię brutalnie za ramiona do samego końca i zmuszam, żebyś to Ty się ruszała w górę i w dół. Przekręcam się tak, żebyś musiała patrzeć w telewizor, na idiotyczny teleturniej.

- Pochyl się, bo mi zasłaniasz. – dorzucam ciesząc się, że na każdym kroku pojawia się okazja, żeby Cię dodatkowo zgnoić. Dolewam sobie jeszcze raz, i siorbię głośno, żebyś na pewno wiedziała, że zajmuję się wszystkim dookoła, tylko nie Tobą.

Pozwalam, żebyś przez dłuższą chwilę skakała na mnie, bez żadnego komentarza z mojej strony, tak jakbym w ogóle o Tobie zapomniał. Nagle chwytam Cię za włosy, gwałtownym ruchem pociągam w tył i wprost do Twojego ucha szepczę.

- Wiesz dlaczego Cię teraz posuwam? Tylko dlatego, że nie wyszło mi dziś spotkanie z dwiema suczkami. Po prostu muszę rozładować napięcie. Jesteś zwykłą szmatą, której nie ruszyłbym gdybym nie musiał. Zamiast zwalić sobie ręką, użyłem Ciebie. Ale lepiej by mi było, gdybym zrobił to jednak ręką, bo jesteś zerem, niczym... Dziwką, której nikt i tak by nie zapłacił, bo jesteś drętwa jak kloc zmurszałego drewna. A teraz złaź ze mnie, sam muszę to dokończyć, bo jak na Ciebie patrzę, to mi więdnie.

Przypatrujesz się zbolałym wzrokiem, jak zadowalam się sam, wzdrygnęłaś się lekko, gdy trysnąłem na Ciebie strumieniem gorącej spermy.

- A teraz wyliż go dokładnie, tak, żeby ani odrobina Twojego soku ani mojej spermy na nim nie została. Wyliż i się wynoś, bo chcę obejrzeć ten program w spokoju..

Upodlona do granic możliwości, beznamiętnie, raz za razem wylizujesz mojego zwiotczałego już kutasa, po czym drżącymi rękami zbierasz szlafrok i resztę swojej bielizny, i tuląc je do siebie wychodzisz bez słowa z pokoju...

- Tak... Prawdziwy Kutsujoku ze mnie...

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Shogoon Toranaga

Komentarze

beata16/03/2013 Odpowiedz

To jest straszne ! Jak można tak poniewierać kobietę. ?! Ten gościu jest pojeb... Masakra ...

suka24/04/2013 Odpowiedz

podniecajace opowiadanie
uwielbiam z chlopakiem odgrywac takie sceny,czesto i sluzalczo mu obciagam gdy on popija piwko i pali papierosa mowiac tylko: szybciej dziwko!
uwielbiam czasami byc tak traktowana...

iamyours30/04/2013 Odpowiedz

dobre! pisz więcej, bo mnie (uległą) niesamowicie to podnieciło!


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach