Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wyspa szczescia - 1.

Część 1.

– Obóz sportowy? To ma być, kurwa, obóz sportowy?! Chyba koncentracyjny! – mruczała wściekła Majka, stojąc u szczytu schodów, a długie ciemnoblond kręcone włosy podskakiwały co chwila, kiedy gwałtownie odreagowywała właśnie przekazaną decyzję trenera o braku zgody na opuszczanie terenu Ośrodka Wypoczynkowego. – Co za jebany janusz się z niego zrobił – dodała mściwie.

Milcząca Natalia polizała odpakowanego lizaka i bezradnie rozłożyła ręce. Tylko powtórzyła decyzję trenera. Też nie była entuzjastką takiego rygoru.

– I co? – Dorota z Roksaną wybierały się do centrum miasteczka, więc profilaktycznie wolały poznać decyzję trenera.

– I nic, ...jego mać! – warknęła zdegustowana Majka. – Tylko trener wydaje zgody, więc na razie wszystkie wstrzymał! Zaplanował po trzy treningi dziennie i, jak to ujął: Nie należy marnować czasu i sił na spacery! Przynajmniej przez pierwszy tydzień. Możesz powtórzyć dziewczynom – wszystkie informacje przekazywała podniesionym głosem. Wściekła z bezsilności dreptała w miejscu. – Siedzimy jak w obozie koncentracyjnym! Ty! – odezwała się zaczepnym tonem do koleżanek. – A może jeszcze apele będzie nam robił?! Listy do rodziców o naszym zachowaniu też wyśle?! – Gorzki uśmiech zatuszował przekleństwa wymamrotane pod nosem.

– Ciągle mamy siebie oglądać?! – Dorota już była naburmuszona. Świadomość, że większość lipca i sierpnia spędzą tylko w swoim towarzystwie nie nastrajała zbyt optymistycznie. Przynajmniej w sierpniu trenują w domu i jadą na sparingi, bo we wrześniu rusza liga. Super!

Podeszły do nich Alki. Tak nazywali w sekcji dwie Alicje. Rzadziej: „siostry”, częściej „Numer jeden” i „Numer dwa”. Drobne, szczupłe, pogodne blondynki. Jedna energiczna, druga z pokładami empatii wystarczającymi dla obydwu. Zawsze o czymś rozmawiały. Jedna przegadywała drugą. I nigdy nie gubiły wątku! Strzygły się podobnie, „na chłopaka”, ale z dłuższą grzywką. Liczyły po 17 wiosen, ale fryzury jeszcze odejmowały im lat. Nie przejmowały się docinkami. To samo imię, ten sam pokój na zgrupowaniach, te same zainteresowania. Zaczynały podobnie ubierać się. W klubie, na zawodach i zgrupowaniach nierozłączne. Spotykały się także po treningach. Nikt nigdy nie widział, żeby kłóciły się. Teraz z uwagą słuchały koleżanek.

– No... A w tym ośrodku atrakcji w bród! – ironizowała Roksana. – Aż szkoda marnować czas na treningi. Kurde, robi się drugi "Big Brother"! Tylko kamer brakuje...

Wściekła Majka popatrzyła na koleżanki, a potem w głąb korytarza. Właśnie energicznym krokiem nadchodziła jej 'współspaczka' na obozie – Celina, brunetka, 21 lat, posiadaczka wielu adoratorów. Uroda w typie młodej Demi Moore, więc koleżanki na co dzień nazywały ją imieniem aktorki. Dziewczyna nie protestowała. Charakter jak u bohaterki sztuki "Poskromienie złośnicy".

– No! Istna wyspa szczęścia! Pieprzyć takie pomysły! Coś trzeba będzie wymyślić... – zirytowana Dorota stukała szpilką. – Nic tylko zakochać się w koleżankach – westchnęła z rezygnacją. Jeszcze nie wpadła na pomysł, jak ominąć trenerskie zakazy. Oczywiście, pamiętała, że klub pomógł przy maturze, zagwarantował klubowe stypendium od początku ligi, więc teraz oczekiwał rewanżu.

– Spoko! Obok jest boisko i tam jest zgrupowanie piłkarzy czy jakichś innych lekkoatletów – Natalia próbowała łagodzić emocje i wiedziała, co zainteresuje dziewczyny. Ona wzięła tablet, parę książek i miała dostęp do Internetu. Uważała, że koleżanki trochę przesadzają.

Spojrzały na nią z nagłym zainteresowaniem i nadzieją.

– Chłopaki są głównie w naszym wieku. Będzie z kim pogadać i wyskoczyć do miasteczka – dodała z łagodnym uśmiechem, widząc ożywienie w spojrzeniach koleżanek.

– Dziewczyny, coś musimy wykombinować, bo w przeciwnym razie więcej atrakcji spotka nas na bezludnej wyspie – stwierdziła wzburzona Dorota. Obok stanęła ruda Jolka.

– Jasne, kombinuj. Kombinuj! – Potrząsnęła głową, zaciskając dłonie w pięści i tupiąc. – Trener i lista kar tylko na to czekają – Jolce też udzieliła się irytacja koleżanek, ale nie miała złudzeń. Trener zawsze był konsekwentny.

– Trzeba będzie pomyśleć. Coś załatwimy. Trenera też można nakłonić do zmiany decyzji – Celina była pewna swego. Jak zwykle.

– Pierdolić trenera – wzruszyła ramionami Majka. – Wieczorem urwę się, choćby na krótko. Na pewno są tutaj jakieś knajpy, nie? Która wyskoczy ze mną na piwo? O nie, lepiej na wino! 

– Piwo? Majka, ocipiałaś?! Na razie jest  Z A K A Z  picia napojów alkoholowych! Mam przeliterować to słowo czy wyjaśnić jego znaczenie? Przecież podpisywałaś zobowiązanie! – przypomniała poirytowana Weronika, podchodząc do nich.

Obok niej bez słowa szła Edyta. Wyniosła. Jak zwykle. Jej twarz wyrażała lekkie zirytowanie koniecznością rozmowy z młodszymi szczypiornistkami. Zawodniczka była już po 30. Atrakcyjna, zadbana blondynka z długimi prostymi włosami. Na ulicy robiła wrażenie na każdym mężczyźnie, niezależnie od wieku. Chociaż nie na każdym pozytywne. Wiedziała o tym, ale dbała o swój wygląd, który traktowała jak inwestycję, która zwróci się.

– I to z odsetkami. To inwestycja na długie lata spokojnego życia bez trosk o pieniądze – mawiała do koleżanki spoza drużyny, która starała się korzystać z jej rad. Może ze względu na swoją atrakcyjność była taka wyniosła, nieprzystępna, pewna siebie? Może. W każdym razie zawsze zachowywała się tak, jakby młodsze koleżanki stanowiły równie interesujące elementy otoczenia jak kamienie czy drzewa. W rewanżu ‘młode’ chętnie ją omijały. Na szczęście na parkiecie ta reguła ulegała zatarciu.

– To nie jest bajzel jak u piłkarzy! Jak oni mają problemy z alkoholem, a mają, to ich kłopot i ich lekarza. Chcesz, żeby reszta cierpiała przez twoje pomysły?! Przecież nie pierwszy raz wyjeżdżasz na zgrupowanie! – Weronika podniesionym głosem tłumaczyła dziewczynie oczywiste sprawy. Zamilkła, popatrzyła wymownie i... nie doczekała się żadnej reakcji. Jeszcze raz powiodła wzrokiem po wszystkich dziewczynach, machnęła lekceważąco ręką i zirytowana ruszyła do wyjścia. Obok szła milcząca i niewzruszona Edyta. Efektownie wyglądała w różowych sandałkach na szpilce, krótkich białych szortach i białej bluzce na ramiączkach. Nie założyła stanika. Kolor ubrania podkreślał jej opaleniznę. Usta pomalowała różową szminką. Myślami była gdzieś daleko.

Dwóch głośno rozmawiających mężczyzn, wychodząc z ośrodka, szybko minęło kobiety, ale zamilkli na widok Edyty. Po chwili podjęli przerwaną rozmowę. Kiedy wyszli za bramę ośrodka, zwolnili i ponownie spojrzeli na nią. Właśnie siadała na ławeczce obok Weroniki.

Inne dziewczyny uważnie popatrzyły na Majkę. Żadna nie odezwała się.

– Będą kłopoty! – wyraz twarzy Doroty jednoznacznie wyrażał jej niewypowiedzianą opinię. Twarze pozostałych dziewczyn przybrały podobny wyraz.

Majka też przybrała surową minę, pozę kapitan ich drużyny i machnęła ręką, przedrzeźniając Weronikę. Jednak żadna nie zaśmiała się.  

*

– Tylko pamiętaj, że jak zostaniesz złapana, to pokrywasz część kosztów obozu – skwapliwie i bez sensu przypomniała przejęta Natka. Wszystkie znały wachlarz kar na pamięć.

Majka lekceważąco wzruszyła ramionami. Mama, a tym bardziej ona sama, nie byłaby w stanie opłacić nawet jednej kary! Co innego taka Natalia. Dla jej rodziców to żaden problem. Nawet nie zauważyliby opłaty za kilka kar. Ba! Na upartego mogliby sfinansować im cały obóz.

– Po co ona w ogóle trenuje, skoro rodzice są tacy zamożni? – dziewczyna z niechęcią myślała o koleżance.

Majka nie pałała już taką miłością do sportu jak przed kilkoma laty, ale... Ale życie zmusiło ją do kontynuowania treningów. Dzięki klubowemu stypendium i ona nieco wspierała bardzo ubogi, domowy budżet. Miała jeszcze dwoje młodszego rodzeństwa w wieku szkolnym i starszą siostrę, która studiowała, a popołudniami, wieczorami i, naturalnie, w weekendy pracowała. Mama, po wypadku, otrzymywała jedynie rentę, a trzeba było jeść i płacić czynsz. I kupować leki. Drogie leki. Ponieważ ojciec rzadko pracował, przynajmniej oficjalnie, więc nie przysyłał alimentów, a pieniądze z Funduszu nie wystarczały na wiele. Już przed wypadkiem mamy było krucho z pieniędzmi, więc teraz rezygnacja z treningów nie wchodziła w rachubę. Akcja „500+” w ich przypadku nie była, jak w piosence, „lekiem na całe zło”. Liczyła się naprawdę każda złotówka, więc trenowała. Gdyby, w ramach kary, przeniesioną ją do drugiej drużyny, to automatycznie straciłaby stypendium. Nawet nie brała pod uwagę takiej możliwości.  

– Jebany faszysta – pomyślała z należną czułością o trenerze. Nie zamierzała słuchać jego zakazów. Ma ochotę, więc pójdzie wieczorem na piwo.

*

Weronika, obok Edyty, należała do najstarszych w grupie i pozostałe liczyły się z jej opinią. Musiały liczyć się z jej opinią. Przecież była kapitanem drużyny. Poza parkietem również. Kruczoczarne włosy do ramion, śniada, opalona cera, okrągła twarz o delikatnych i łagodnych rysach. Duże, zielone oczy, białe zęby i dołeczki w policzkach, kiedy śmiała się. Nieco wystające kości policzkowe podkreślały jej urodę i seksapil. Dość spory, kształtny biust i długie nogi dopełniały figurę brunetki. Może nie miss drużyny, ale na pewno jej sympatyczny „duch”, potrafiąca poderwać dziewczyny do walki, występująca w ich imieniu wobec trenera czy kierownika sekcji. Do niej przychodziły inne zawodniczki, jeżeli potrzebowały pomocy. Dlatego przylgnęła do niej nieco ironiczna ksywka „Matka”, ale Weronika w ogóle jej nie akceptowała. Podkreślała bowiem jej wiek i zbliżający się koniec kariery, a o tym nie lubiła myśleć. Zawsze spokojna, lekko uśmiechnięta, pogodna, umiała rozmawiać z każdym. I uzyskać to, na czym jej zależało. Pochodziła z biednej rodziny, więc na co dzień twardo stąpała po ziemi.

Trener, pełen dobrej woli, zażartował kiedyś, że gdyby grała w męskim zespole, to bramkarz przeciwników puszczałby strzały za sam jej uśmiech, a w żeńskim, bramkarka broniłby jeszcze bardziej zażarcie – tylko z zazdrości o urodę. Jednak tym nieprzemyślanym komentarzem trener nie zyskał ani zrozumienia, ani popularności u pozostałych dziewczyn w drużynie.

Również Edyta należała do najstarszych zawodniczek. Przed kilkoma miesiącami skończyła 31 lat. Była atrakcyjną, zadbaną, szczupłą, ładnie zbudowaną blondynką z długimi prostymi włosami, które na mecze i treningi wiązała w koński ogon. Jej uroda była nieco wyzywająca, co jeszcze podkreślała odpowiednim, delikatnym makijażem. I może dlatego cieszyła się tak dużym powodzeniem wśród mężczyzn. Bardzo dbała o swój wygląd. Trener nigdy tego nie powiedział głośno, ale uważał, że bardziej troszczyła się o wygląd niż o formę i wynik na boisku. Na razie na swój użytek zachowywał opinię o jej przydatności dla drużyny, ale uważał, że jest przeceniana i przepłacana. Jednak miała jakieś wsparcie we władzach sekcji albo klubu i musiał ją trzymać w wyjściowym składzie. Nie miał pojęcia, o co chodzi. Zżymał się, ale dla własnego spokoju nie pytał nikogo. A plotek nie chciał wysłuchiwać. Z racji wieku, Edyta chętnie utrzymywała kontakt z Weroniką i ignorowała najmłodsze zawodniczki. Na co dzień dość chimeryczna, prawie zawsze z czegoś niezadowolona. Patrząc tylko na nią po meczu trudno byłoby odpowiedzieć na pytanie: Jej drużyna wygrała czy przegrała?  

Jej nieco wyniosłe zachowanie wobec młodszych koleżanek miało też swoje uzasadnienie. One były traktowane jako grupa zawodniczek, a Edyta zawsze była dostrzegana przez każdego mężczyznę pracującego w klubie i witana jak przystało na atrakcyjną kobietę. Niejeden z pracowników, po dłuższym czasie obcowania z nią na co dzień w klubie, mijania się na klubowych korytarzach, decydował się na „przypadkową” pogawędkę albo nawet dłuższą rozmowę, w końcu zapraszając do klubowej kawiarni na kawę albo na kolację w restauracji. Na ogół nie odmawiała. Mężczyźni zadowoleni z małego „sukcesu” liczyli na więcej i... rozczarowywali się.

Nieoficjalnie mówiło się, że prezes klubu i kierownik sekcji są z nią w najlepszych relacjach, a reszta facetów może ją tylko pooglądać.

*

– Wychodzi na to, że dzisiejsze opalanie się przed obiadem to ostatnia atrakcja w tym tygodniu – podsumowała rozmowę Natalia. – Po południu mamy „techniczny” i jakieś „plenery”.

– Co?! „Techniczny” to rozumiem, ale "plenery"?!

– Może w wolnych chwilach będziemy startować w przełajach? – padł ironiczny komentarz. Żadna nie zaśmiała się.

– To niech jeszcze dołoży nam triathlon!

– Przestań, bo usłyszy i uzna pomysł za świetny!

– Niech ta cholera od razu kupi czołg, to jeszcze postrzelamy! Do niego!

– Co jest grane? Będziemy biegać jak konie w zaprzęgu? W takiej temperaturze?! – podeszła do nich Aldona, znana z niewyparzonego języka i swobodnego zachowania. Wysoka, z lekką nadwagą, w zasadzie nie przejmowała się figurą. Na boisku wyróżniała się solidnym rzutem, a w obronie, ze względu na parametry i charakter, trudna do sforsowania. Nie byłoby więc rozsądne, rezygnować z niej. I tak od lat stanowiła pewny punkt drużyny. Teraz była ubrana w skąpy strój kąpielowym w lamparcie cętki. Na nogach miała czerwone klapki na szpilce. No, jakżeby inaczej... Paznokcie miała pomalowane zielonym i fioletowym lakierem. Jej ulubione kolory. Ręcznik niosła na ramieniu. Różowego iPhone’a i paczkę chipsów trzymała w ręku. W staniku tkwił, oprócz jędrnego i dość obfitego biustu, olejek do opalania. Nad skąpymi majteczkami widniał wałeczek tłuszczu. Bujny biust ledwie mieścił się w staniku, chyba o jeden numer za małym. Właściwie biust bardziej wylewał się ze stanika niż mieścił w nim. Dziewczyny nawet nie zwróciły na to uwagi. Już przyzwyczaiły się do stylu koleżanki, która kiedyś po treningu krótko opisała swój wzór mężczyzny: „Może być bez ręki, bez nogi, ale nie może być inwalidą”.

– Jebać trenera! Mam już plany na wieczór – dodała hardym tonem.

– A, właśnie! Zapomniałabym. I do tego biegamy w pasach z ołowiem – kontynuując wiadomości, Natalia uniosła brwi, pokiwała głową, nagle skupiona na uważnym oglądaniu swoich sandałków. Skarpetki w biało-różowe prążki i lizak w ręku potęgowały wrażenie konwersacji z dziewczynką "z dobrego domu".

Grupa na chwilę zamilkła zaskoczona skalą rosnących obostrzeń i obciążeń.

– Po ile kilogramów? – niezależnie od sytuacji, Roksana była konkretna.

– Czy jest tu lekarz? – Alicja nr 1 próbowała złagodzić zły humor koleżanek.

– Co ty mówisz?! – Dorota odzyskała głos. – Może jeszcze cegły w plecakach?! Kurde, dziewczyny, to naprawdę robi się obóz koncentracyjny!

– Kuźwa, ale facet ma chyba pistolet albo chociaż pejcz, żeby nas zachęcić?! – Ala nr 2 nie wytrzymała. Ala nr 1 pokręciła głową z dezaprobatą.

Kiedy Natalia podniosła głowę, wszystkie patrzyły na nią z nieukrywaną wściekłością.  

– Czego chcecie ode mnie?! Nie zabija się posłańca, który przynosi złe wieści – bezradnie wzruszyła ramionami, rozglądając się po koleżankach. – Też nie lubię biegać...

– Kurwa, a może jeszcze trenera weźmiemy za fiuta i na plecy?! – Aldona zawsze była szczera. – Wiecie, kiedyś miałam takiego jednego...

– Chuj nie trener – Majka skojarzyła sugestię i dorównała koleżance w szczerości.

– Chuja to ma kierownik – spokojnie stwierdziła Natalia.

– Co?!! – Zaskoczone komentarzem Natki, nagle wszystkie wybuchły głośnym śmiechem.

– Nacia, tak się nie wyrażają panienki z dobrego domu!

– Natka! Ty cipko! Do sedna!

– Nasza mała Natalii! No kto by pomyślał, no, no...

– Nacia! To klasztor już nieaktualny?

– Przeleciał ciebie?!

– Nacia, ty suczko jebana! – Aldona w swoim „soczystym” stylu wyraziła słowa uznania dla młodszej koleżanki.

– Natka, kwadrans szczerości! Ale w pięć minut!

– I ze szczegółami!

– No, niczego nie pomijaj! Ty mała diablico!

– Tylko nie „jebana”! Spokojnie! – Natka mężnie przetrzymała huraganowy napór ciekawości i wulgaryzmów koleżanek. – Byłam u masażysty i ze stołu zlazł kierownik drużyny. Zobaczył mnie, jemu spadł ręcznik i zobaczyłam jego fiuta. Noo, ma. Sporego. I to w zwisie! I tyle – lekceważąco wydęła wargi, popatrzyła na koleżanki i wzruszyła ramionami.

– Jasne, sam ręcznik mu spadł przed tobą. Chyba z wrażenia fiut mu go zrzucił, kiedy ciebie zobaczył w ręczniku. A może bez? To pies na baby. I tyle! – Aldona wiedziała swoje.

– Aldi, a ty skąd tyle o nim wiesz?

– Ech, dziewczyny, długo opowiadać – westchnęła. – Może kiedyś. Idę poopalać cycki. Idziecie?

Ruszyły wszystkie. Wyznanie Natalii rozczarowało dziewczyny. Rozmawiając, zeszły po schodach i wyszły przed budynek, żeby opalać się i wspólnie kontynuować narzekanie na trenera i jego pomysły.

– Kurde, skąd biorą się tacy ludzie jak ten nasz trener? – mruczała pod nosem Roksana, podążając za grupką niezadowolonych koleżanek. Nikt jej nie słyszał. – Kaczki nimi srają czy jak?

Rozgorączkowane zakazami, już nie słyszały, jak chwilę później trener zamknął drzwi, pod którymi nieopatrznie komentowały decyzję o zakazie opuszczania ośrodka. Zmartwiona Natalia, pospiesznie wychodząc od trenera ze złą wiadomością, nie zauważyła, że nie zamknęła drzwi. Drugi trener i kierownik drużyny mieszkali w sąsiednich pokojach. Drzwi do nich nie były wygłuszone, więc też słyszeli całą rozmowę zawodniczek.

*

– Dorota, pozwól do mnie! – trener zawołał zawodniczkę, kiedy po obiedzie grupa wracała do swoich pokoi.

– Podpadłaś – szepnęła jedna z grupki. Dziewczyna odłączyła się od koleżanek, podeszła do uchylonych drzwi pokoju trenera i zapukała.

– Proszę! – kiedy usłyszała zaproszenie, weszła, zamknęła drzwi za sobą i przez króciutki korytarzyk dostała się do pokoju. Spojrzała i zamurowało ją. Trener stał odwrócony do niej plecami, ale bez koszulki i przyrządzał sobie jakiś napój. W końcu odwrócił się. Czuła się nieswojo. Był naprawdę barczysty, wysoki, dobrze zbudowany, jeszcze bez brzuszka, ale po ich treningach uprawiał jogging i dość regularnie chodził do klubowej siłowni, więc na razie wygrywał z alkoholem.

– Co? Nie widziałaś mężczyzny bez koszuli? – Dorota nie zaprzeczyła. Czuła się niepewnie.

– Mogę? – wskazała na tapczan.

– Proszę, siadaj – polecił. Usiadła. Wiedziała, po co ją wezwał. Rozejrzała się. Jednak jego pokój był znacznie bardziej przytulny niż te, w których mieszkały dziewczyny. Dywan, narzuta na wersalce, roślinki na parapecie.

– No, mów – ponaglił dziewczynę.

– Więc... – znowu patrzyła na jego nagi tors i nie mogła skupić się. – Dziewczynom nie podoba się ograniczenie wyjść. Wieczorami mogą próbować uciekać na spacery, do miasteczka.

– Dobrze, jak tylko dojdzie do takiej sytuacji, dasz mi znać – pokiwał głową.

– Jolka zerwała z chłopakiem. Aldi też chce urwać się wieczorem. No i, ci lekkoatleci, piłkarze umawiają się z nami na jakiś wieczór – wyliczała Dorota.

Trener uważnie słuchał. Zaczął coś notować.

– Możemy dzisiaj kupić jakąś wodę, owoce, ciastka? 

– OK. Jasne, ale przed kolacją. Jakiś kwadrans wcześniej wyjdziemy na zakupy. Kiedy ograniczymy treningi do dwóch, dostaniecie wolne. Pewnie macie ochotę? – spytał.

– Jasne, trenerze – rozpromieniła się dziewczyna.

– Tylko pamiętajcie: zabierać ze sobą kondomy, bo nie zamierzam tłumaczyć się przed rodzicami. Bronić też was nie będę. Najmłodsza ma 16 lat, a najstarsza już yyy... A najstarsze przekroczyły 30., więc ja nie zamierzam, i nie będę, waszą niańką. Przyjechałyście na ciężkie treningi, naprawdę ciężkie. Warunki dostałyście na piśmie, więc zabawa będzie dopiero po turniejach – zamilkł na chwilę i uważnie patrzył na dziewczynę.

Dorota siedziała, słuchając trenera i milczała. Jej to dotyczyło w niewielkim stopniu. Będzie odprawa, trener powtórzy wszystko jeszcze raz.

– Chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać. Mam pewną propozycję. Jutro wieczorem, po kolacji? Powiedzmy o 21. Tutaj. Pasuje ci?

– Oczywiście – potaknęła skwapliwie. Z trenerem lepiej być w dobrych układach. Wtedy nawet na treningu będzie mniej wymagający. Albo przynajmniej nie zruga przy grupie.

– Tylko nie przychodź do mniej w dresach. Ubierz się normalnie – przerwał jej rozmyślania.

Przed godziną 20. trener wyszedł wspólnie z kierownikiem drużyny. W ośrodku został drugi trener i masażysta. Mieli o czym porozmawiać, ale nie mieli ochoty na omawianie ważnego tematu tuż przy zawodniczkach. Wiadomo: „ściany mają uszy”. Siedzieli więc w jakiejś knajpie, popijali piwo i uzgadniali szczegóły. Potem kupili spory zapas alkoholu w sklepie, jakieś słodycze, soki i tak obładowani wrócili do ośrodka.

*

Majka nie poszła na piwo. To znaczy poszła, ale jej wyprawa zakończyła się znacznie szybciej, niż by sobie życzyła. Już przy ogrodzeniu. Wydelegowane dziewczyny solidarnie i dosłownie ściągnęły ją z płotu, który desperacko i przewidująco próbowała sforsować za głównym budynkiem Ośrodka, z dala od wścibskich oczu. Potem zaprowadziły Majkę do pokoju. Następnego dnia czekała ją rozmowa z kapitan i Radą Drużyny. Zdegustowana koleżanka przez cały wieczór nie odzywała się do niej. Wydelegowane regularnie zmieniały się na dyżurze na korytarzu. Też były przewidujące.

*

Dorota przyszła punktualnie o 21., ubrana w bluzkę, spódniczkę i klapki na szpilce. Machnęła ręką na stanik. Było zbyt ciepło. Nawet zrobiła lekki makijaż, kiedy koleżanki nie było w pokoju. Wszystkie paznokcie pomalowała przed wyjazdem na obóz. Trener lubił kobiety i jeszcze był w miarę młody. Żony nie miał, jakiejś dochodzącej też chyba nie. Przynajmniej dziewczyny nic o tym nie wiedziały, więc jak ją pomaca, to żaden kłopot. Nikt nie będzie widział, a może coś ugra dla siebie.

Trener, znowu bez koszulki, tylko w dżinsowych spodenkach, leżał na tapczanie ze szklanką w dłoni i wpatrywał się w ekran telewizora.

– Było, nie było, to jest super facet przy tych oblechach... – popatrzyła na mężczyznę i z odrazą pomyślała o nachalnych działaczach klubowych z nadmiarem tłuszczu na brzuchach, ale za to z ubytkami w kulturze. Inni faceci, którzy zaczepiali dziewczyny, kiedy na przykład razem siedziały w kawiarni albo w pubie, też nie stanowili wystarczającej przeciwwagi dla trenera. – Przynajmniej na razie – z niechęcią bowiem wspominała sytuacje, gdy intensywne próby znalezienia prywatnego sponsora kończyły się rozczarowaniem, a czasami wręcz ucieczką ze spotkania.

Usiadła we wskazanym fotelu. Ku jej zaskoczeniu, na stoliku i pod nim stało sporo butelek różnych alkoholi. Część była już wyraźnie naruszona.

– Łoł, niezły zapas, panie Włodku! – szczerze wyznała, oglądając baterię butelek. – To wszystko tylko na dzisiaj, co? – Poczuła sie swobodniej. Kątem oka podziwiała jego szeroki tors. Facet nadal miał sportową sylwetkę.

– Chcesz czegoś napić się? – spytał bez skrępowania. Zatkało ją! Ale tylko w pierwszej chwili.

– Taak – potwierdziła niepewnie. Nie wiadomo, z czym trener wyskoczy za chwilę. Zaryzykowała: – Mam ochotę na żubrówkę. Chyba, że trener ma piwo?

– Wyszło – leniwie machnął dłonią. – Marny zapas mieli w sklepie. Nalej sobie, śmiało – zachęcił zawodniczkę. Dorota chętnie sięgnęła po szklankę.

*

Pół godziny później i po kolejnych drinkach, siedzieli na wersalce jak stara, zużyta para. Dorocie zaczynało się kręcić w głowie. Zmęczenie po intensywnym dniu też zrobiło swoje. Od alkoholu miała zaróżowione policzki. Było jej gorąco, więc rozpięła kolejny guziczek bluzki. Nieświadomie, bardzo odważnie prezentowała biust. Szklankę trzymała na szerokim podłokietniku, bose stopy położyła na siedzisku, a głowę oparła na ramieniu trenera. Włodzimierz obejmował ją ramieniem i czasami zerkał w dekolt zawodniczki. Naprawdę prezentowała się efektownie. Nie wszystko, o czym mówił trener, docierało do dziewczyny.

– ...zatem chyba rozumiesz, że teraz nadarza się okazja do ciekawszego układu między nami. W końcu znamy się już parę lat. – Mężczyzna wolną dłonią bawił się jej włosami. Jeszcze coś tłumaczył, a dłoń łagodnie spłynęła na pierś. Dziewczyna usztywniła się nieco, zadrżała, ale trener nadal głaskał pierś, którą okrywał tylko cienki materiał bluzeczki. Nie dostrzegł albo nie chciał dostrzec jej reakcji.

– A co ja będę miała z tego układu? – spytała całkiem trzeźwo.

– Na przykład większe stypendium – tłumaczył trener.

– Panie Włodku! W jaki sposób? – Dorota aż wyprostowała się i spojrzała na trenera. Była szczerze rozbawiona. Niewiele brakowało, a wybuchłaby śmiechem. Mimo wypitego alkoholu, od razu potrafiła dostrzec abstrakcyjność argumentu. – Jaja sobie ze mnie robi, bo nie potrafi przejść do konkretów? – pomyślała.

– Zwyczajnie. Ty będziesz dla mnie miła, – przyciągnął ją i znowu głaskał po piersi. Pod palcami czuł twardniejącą brodawkę. – ...a ja złożę wniosek do kierownika sekcji o przyznanie tobie stałego dodatku na 6 miesięcy za wkład w rozwój drużyny. Rozumiesz? Pozytywna motywacja, dobry 'duch' drużyny, integracja zespołu, karność, wzór dla koleżanek. Takie tam – machnął dłonią, na chwilę uwalniając jej pierś. – Mam taką pulę dla drużyny. Kierownik tylko zatwierdza. Mogę przyznać, ale nie muszę. Niewiele tego, fakt, ledwie parę setek miesięcznie, ale zawsze dodatkowe pieniądze. I to w ramach stypendium. Jeżeli dalej będziemy współpracować, to złożę kolejny wniosek po pół roku. No więc?

Dorota słuchając, znowu oparła głowę o ramię trenera. Propozycja brzmiała realnie. Oczyma wyobraźni już widziała wyższe stypendium. Fajny widok...

– A co w zamian miałabym robić? – chyba wiedziała, co usłyszy, ale chciała to usłyszeć od niego, a potem porozmawiać o szczegółach. 

– Byłabyś dla mnie miła. I bardzo dyskretna. – Czuła jak dłoń na piersi zaciska się i otwiera. Teraz dłoń robiła kółka na sutku albo palec muskał brodawkę. Bardzo miłe uczucie. Momentami mimowolnie napinała całe ciało. Brodawka sterczała, uciskając materiał bluzki.

– Dobrze, zgadzam się – szepnęła podniecona po dłuższej chwili milczenia.

– Świetnie. Byłem przekonany, że postąpisz rozsądnie – trener przyjął jej deklarację ze spokojem. Nigdy nie podnosił głosu. Tylko na treningu. – To może zaczniemy się integrować? – pytaniu towarzyszyło nachalne macanie piersi. Sygnał był jednoznaczny.

– Chętnie – szepnęła. Była podniecona tym, co może wydarzyć się. Jak skok w nieznane. I trener, znacznie od niej starszy, decydujących o ich treningach, surowy, wymagający. Nie potrafiłaby odmówić. – Co mam robić? – spytała posłusznie. Trener zabrał szklankę z jej dłoni i obie odstawił na stolik.

– Ubierz szpilki – polecił. Zaskoczona, opuściła nogi na podłogę i założyła szpilki. Pytająco spojrzała na trenera.

– Stań tam – wskazał środek pokoju i zaczął majstrować przy laptopie stojącym na stoliku obok wersalki. Bez słowa wstała, zrobiła dwa kroki, odwróciła się. 

– Dobrze? – patrzyła wyczekująco na trenera. Za chwilę z laptopa popłynęła wolna, zmysłowa muzyka. Mężczyzna kiwnął głową.

– Pewnie wiesz, na czym polega striptiz?  

– Coo? – Oczy i usta szeroko otworzyła ze zdziwienia.

– Rozbierz się. Ładnie, powoli, zmysłowo – polecił z uśmiechem, sadowiąc się wygodnie. Ramiona szeroko rozłożył na oparciu wersalki. Komórka stała na stoliku.

Kiwnęła głową. Polecenie jednak przestraszyło ją.

– Rozebrać się przed obcym facetem?! – Dopiero teraz do niej dotarło. – A co potem? – Alkohol i emocje "kłębiły się" w młodym organizmie, ale zamiar wypełnienia umowy i realna możliwość podwyższenia klubowego wsparcia, czyli głównie chęć zysku, wzięła górę.

– No, śmiało...

– Mam się rozebrać? – upewniła się szeptem, który wyrażał jej obawę o "potem", kiedy patrzyła na trenera. Ten starał się dodać jej otuchy:

– Myśl o podwyżce stypendium – uśmiechnął się ciepło.

Powoli zaczęła kołysać biodrami. Odchyliła głowę. Słuchała muzyki. Zmysłowym ruchem uniosła ręce. Czuła wilgoć w kroczu. Wyobrażała sobie mężczyznę, dla którego tak tańczy. I myślała o podwyżce stypendium...

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach