Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wlascicielka, vol 3: Potwory, Stwory, Ludzie

Zajął fotel. Jego sposób siedzenia, gdy trzyma na kolanach swój kask, na którym krzyżuje ręce, rozprostowane oparte plecy i wyciągnięte nogi kojarzy się jednoznacznie. Mama... Ona jak zawsze, wszelkie swoje emocje kryje w sobie. To jedna z jej sadystycznych sztuczek, lub sposób na radzenie sobie z stratą taty. Ase siedząca obok niej drży, co jakiś czas spoglądając w moją stronę. Cliford zabrał rozhisteryzowaną Sarę do cioci, na którą wszyscy czekamy.

- Może zaproponuj naszemu gościowi kawę? - pada wreszcie z jakby bardzo odległego miejsca w zaświatach głosem mamy – Lub herbatę...

- Kawa będzie dobra. - twardy, amerykański akcent w jego głosie jest denerwujący – Nie chciałem sprawiać problemów...

- Nie sprawia pan. - znów jej głos – Po prostu... Dawid miał swoje tajemnice, to prawda. Zawsze dla niego liczyło się jednak dobro córek, więc nie mówiliśmy o nich. Nie sądziłam jednak, że i przede mną mógł...

- Być może znam przyczynę. - przekłada ramię na podłokietnik – On i moja matka byli w związku tylko przez rok. W ciążę zaszła na kilka tygodni przed tym jak zniknął. Sam dowiedziałem się o fakcie jego istnienia dopiero kilka lat temu, a szukanie go zajęło cały ten czas do dnia dzisiejszego.

Ase wstaje i idzie do kuchni w milczeniu. Idę za nią. Wyciąga kubek z szafki i sypie kawę z puszki. Nie odzywa się, nie patrzy na mnie. To nie ja go tu sprowadziłam, sam przyjechał. Nie chce go nawet tutaj. Otwieram okno i siadam na szerokim parapecie, zapalając papierosa. Staje obok, wyglądając na ogród.

- Tata zabił naszego wujka. - mówi wreszcie, cicho – Bo ten chciał skrzywdzić Sarę.

- Wiem. - odpowiadam jej, patrząc na pustą huśtawkę – Liczyło się dobro córek, więc o tym nie mówił.. - powtarzam po mamie.

Otwieram szafkę za plecami wyciągając już nieco opróżnioną butelkę z czerwonawą zawartością opisaną jako „brandy cherry”. Odkręcam i sowicie pociągam. Podaje Ase, a ta przyjmuje i robi to samo. Nie słychać rozmowy w salonie. Chłodny wiatr owiewa mi twarz, gdy dym wraca do wnętrza. Kolejna porcja na dwie. Zabiera zalaną kawę do salonu, po czym wraca do mnie, znów opierając się o parapet.

- Prosiłaś Pierożka by pilnował Aiszy? Brakuje tylko, by głupia zleciała tu piszcząc w kneblu. - strzepuje część popiołu przez okno

- Chyba się polubiły. - uśmiecha się smętnie znów ciągnąc z butelki – Oszka włączyła jej te swoje bajki o kucykach i opowiadała. Ten twój kot wydawał się z tego zadowolony.

Wyrzucam niedopałek pstryknięciem, zamykając oczy i mocniej wtulając się w ogromną kurtkę. Zbroja do ochrony przed całym światem. Tylko nie przed tym, który samemu tworzył swoimi wszystkimi czynami. Głośniejsze poruszenie w salonie, więc pewnie cioteczka przyjechała. Nie widziałam jej tutaj bardzo długo. Do kuchni wchodzi jednak jej młodsza wersja, kochany Bubelek taty. Spogląda na nas, na butelkę i wyraźnie urażona, układa ręce na tali jak mała dziewczynka.

- Impreza bez mnie? - wydaje się urażona – Nie dość, że wujek zaczął się kurczyć, Sara znów leży zaćpana środkami na uspokojenie, to jeszcze pijecie bez mnie... Pff!

- Nikt nie ma nastroju do twoich żartów. - odpowiada jej Ase, odwracając się do niej plecami – Jak chcesz iść do krainy zabawy to idź do góry do Oszki. - Majka podchodzi jednak do nas, opierając się też o blat, ale nie komentuje pustej butelki – Co ty tutaj robisz?

- Przyjechałam z mamą. - przygląda mi się – Miałam jechać na obiad z wielokrotnym orgazmem u Mauren, ale to jest ciekawsze niż igraszki. - przekręca głowę – Młodzieńczy bunt?

- Majka, oszczędź. - odpowiadam jej zmęczona – Wiesz kim jest facet w salonie?

- Nie. - brzmi szczerze – A to nie jest karłowata wersja wujka? A nie, to wy nimi jesteście, ale bez tych śmiesznych ogonków między nogami. Podejrzewam, że ciocia miała w tym udział z nożyczkami.

- Majka! - Ase syczy przez zęby - On mówi, że jest jego synem!

- Macie brata? - unosi rudą brew w zdziwieniu – Fajnie, więcej rodzinki do kochania.

- Nie. - odpowiadam jej wyciągając kolejnego papierosa drżącymi palcami – Nie mamy brata. A przynajmniej ja nie chce. - wsuwam do ust i walczę z zapalniczką - Nie chce.

- Tali… - zaczyna Ase, kładąc mi rękę na udzie, ale to Majka otula mnie ramionami do siebie, gdy zaczynam czuć łzy na policzkach i narastającą gulę smutku gardle - On nie musi mówić prawdy. - po chwili i ona jest w ramionach rudzielca, szlochając - Tata by nam tego nie zrobił…

- Ale… Jeśli… - mówię przez łzy - To znaczy, że… - To znaczy, myślę, że tata w nas grzebał, jak w swoich innych eksperymentach, chociaż nie mam odwagi powiedzieć tego na głos

- Nic nie znaczy. - mówi Majka, jakby czytając mi w myślach - Powiedziałby wam, gdyby było inaczej. - przytula nas obie, spokojnie, troskliwie jakby była najstarszą z sióstr i w pewnym sensie jest nią, bo tata przecież ją zrobił - Ciocia i wujek was kochali najbardziej na świecie. Hemoroidów z zazdrości chyba dostawałyśmy z Sarą od tego. - to akurat jest zabawne, chociaż to śmiech przez łzy - On też zaczynał dzień od tego, gdy przychodziłam zjeść płatki. - wskazuje nosem butelkę - Wujek był wielki pod wieloma względami, ale największe to on miał serce.

Uspokoiłam się na tyle, by też móc przytulić się z Ase w jej ramionach. Chciałabym, by tu był. By spojrzał na tego mężczyznę i samemu powiedział prawdę. Tak jak o nim mówią wszyscy. Chociaż jeden raz, nie robiąc “dla dobra córek”.

- No, już smarkule. - mówi Majka, nadal nas trzymając - Idziemy go poznać? Mama pewnie będzie chciała nieco waszego DNA do porównania z nim. - zdejmuje ramiona - Trudno jest znaleźć grzebień łysego, by wyjąć z niego włos i mieć oryginał, więc muszą wystarczyć wasze puchate łoniaki jako córek.

- Miałam nakarmić Aiszę i Oszkę… - mówię pociągając nosem i wycierając oczy - Pewnie są głodne i…

- Aiszę? - znów ta brew - Oh, Tali ma koteczka! - mówi dziecięcym głosikiem - Mogę się z nim pobawić, mogę? Zrobimy mu z Oszką trójkącik dziewczęcy i zjemy sobie naleśniczki….

- Nie! - mówię z przerażeniem - Wystarczy, że mała ciągle dobierała mi się do majtek. - krzywię się - To dzika. Mama ją mi dała, bo “skoro chcesz być jak tata, to masz swoją Sarę”. - wygrzebuje z kieszeni oczko z kluczykiem - Jest od kłódeczki na kneblu. Nakarm ją i załóż jej z powrotem. Żadnych gwałtów i zachęcania Oszki do tego, bo wciąż myśli, że jest jak człowiek, a nie….

- Jasne. - uśmiecha się, wyrywając mi kluczyk - Słowo rudowłosej lesbijki, która miała się kochać przez całe popołudnie a zamiast tego pociesza napite waginosceptyczki.

- A tata zawsze mówił, że ciocia to nimfomanka, nie lekarz. - uśmiecha się kąśliwie Ase, gdy zeskakuje na podłogę i jeszcze raz mnie obejmuje ramieniem po siostrzanemu - Ale ona ma rację, Tali. Nic się nie zmieni. - kiwam głową, znów trąc oczy - To my zawsze się liczyliśmy, a on jest… Nikim ważnym.

Wracamy. Znów siadam na fotelu, a Ase z łatwością wciska się obok, tata lubił mieć szerokie meble. Nadal siedzi w ten sam sposób, ale teraz w jednej ręce trzyma kawę. Widzę jak Majka jeszcze się wychyla i pokazuje język trzymając w rękach miskę. Upięła włosy wysoko w sterczącą rudą palmę. Małpa. Mama nie wyraża żadnych emocji spoglądając na nas, ciocia za to trajkocze chętnie.

- Przykro mi, że stracił pan tyle czasu i pieniędzy na szukaniu Dawida by ostatecznie... - mówi po angielsku

- Proszę się nie przejmować. - mówi, prostując nogi w taki sam sposób jak tata, gdy stawy zaczynały mu dokuczać – Moja matka, Max, wychowała mnie samotnie, więc oswoiłem się z myślą o braku ojca w życiu. Chciałem mu tylko pokazać, że ja istnieje. Ponoć bał się mieć własne dzieci. Jednak, jak widzę, nie byłem wyjątkiem. - znów to spojrzenie, pierdol się, nie jestem twoją siostrą – Wiem, że to dość ciężkie pytanie, ale chciałbym wiedzieć jednak co go zabiło.

- Cukrzyca. - mówi cicho ciocia, jakby bojąc się powiedzieć prawdę – Miał atak hiperglikemii.

Znów zapada milczenie, gdy sięga po woreczki z pałeczkami do wymazów. Podchodzi do nas, pokazuje by otworzyć buzie. Kiedy pochyla się nad Ase, wykrzywia nieco nos, przy mnie to już mruży aż oczy.

- Jakby sytuacja była odwrotna, to nie musiałabym robić badań. - mówi zrozumiale tylko dla nas zaciskając powieki – Chociaż Dawid nie palił jak ty, to jak chuchał brandy mi w twarz, gdy próbowałam go otrzeźwić to można było samemu się upić. Myśl o próbie prowadzenia go do łóżka albo zawożenia Alicji, gdy nie był w stanie stać wciąż przyprawia mnie o ból pleców. - otwiera wolno powieki – No, ale nie miał rozmazanego tuszu na policzkach po tym jak płakał. - uśmiecha się serdecznie, zakręcając i wracając na angielski – Z pewnością za kilka dni będę miała wyniki, które potwierdzą pana przypuszczenia.

- Ma pan jakiś dowód na to, że mówimy o tym samym człowieku? - odzywam się wreszcie - Naszym – naciskam na to słowo, obejmując Ase – tacie? Pewnie już je przedstawił pan mamie i cioci, ale też chce zobaczyć.

- Tak. - sięga do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki – Jak mówiłem, ich związek trwał tylko rok, a mama zaszła w ciążę dopiero pod jego koniec, więc dowiedziała się o mnie, gdy już go nie było. - podaje mi zafoliowaną fotkę – Niemniej, miała o nim dobre zdanie.

Na długich, białych schodach siedzi młodsza wersja taty. Naprawdę są do siebie podobni. Nie da się go z kim pomylić. Ma na sobie tą samą kurtkę, wyciąga nogi na kilka stopni przed siebie, ręce trzyma na kolanach. Patrzy prosto w obiektyw z spokojną twarzą, ale ciężko zobaczyć jego oczy z tej odległości. Obok siedzi kobieta, wyraźnie młoda o czekoladowej skórze, gęstych długich czarnych jak węgiel włosach i rozbawiona, opierając głowę o jego bark, chociaż musi siedzieć wyżej od niego. Jest na swój dziwny sposób ładna, chociaż odmienna od naszej matki.

- I tyle? - spoglądam jeszcze raz na fotkę – To cały dowód na to, że ma być pan naszym bratem?

- Talita... - zaczyna ciocia – Zrobię badania, ale nie da się zaprzeczyć, że pan Salomon wygląda dokładnie tak jak Dawid w jego wieku i...

- Nie. - mówi mężczyzna, znów się uśmiechając, jak drapieżnik widzący strach – Nigdy nie chciałem być niczyim bratem. Chciałem tylko go zobaczyć. Dowiedzieć się czegoś o nim. Mama w opowieściach po morfinie przedstawiała go jako wybitną personę. Snuł przed nią niemal odrealnione opowieści. Wierzył w gatunkowość człowieka na tej samej zasadzie, co zróżnicowanych ras psów. Niektóre gatunki pełniłyby inne funkcje, rozwijały się w inny sposób wciąż pozostając człowiekiem. Mówił, że on ma zawsze o sobie za wysokie mniemanie, będąc jedynie inteligentnym zwierzęciem, ale gdy mu tą inteligencje się odbierze, zostaje tylko zwierzęciem.

Jasne. Dlatego są mleczarnie, ludzie trzymają w domach w postaci puppy swoje seks niewolnice, a u góry bawią się moje dwa koty. Chcesz zobaczyć? Tata podobno pracował nawet nad projektem manipulacji genetycznej wyższego stopnia. Nic specjalnego, chodziło o to, że jeśli komuś się zamarzy suka z naturalnie różową sierścią i białą jak mleko skórą to ją panu wyprodukujemy. Może nawet to jest w notesach.

- A pan wierzy w gadanie kobiety, która była nafaszerowana tak silnymi lekami? - prycham – Chce pan coś o nim wiedzieć? Proszę. - Ase czka cicho, podpita - Nas też w większości wychowała mama. Tata przyjeżdżał tylko lub ona przywoziła nas do niego tutaj. Miałyśmy swoje pokoje, zabawki i czas z nim, całkiem miły zresztą. Wydawało się, że on tylko chce pokazać jak nas kocha, odpychając od siebie całą resztę problemów. Gdy trzy lata temu zapytałam, czy mogę się tutaj wprowadzić, uważał, że to zły pomysł. Mimo to, mieszkaliśmy razem. Teraz jednak wiem czemu taki był. Okazuje się, że tata był strasznie aspołecznym typem, skrywającym wszystkie uczucia z jedynie rozwiniętym pragnieniem opieki, pod które kryło cały jego ból...

- Talita! - mówi wreszcie mama, ostro, a Ase unosi rękę i próbuje mi położyć na ustach, jak jej wierna córka – Nie mów czegoś, co możesz żałować! - ja już nie mam czego żałować

- Odpychał więc wszystkich, nawet tych, których zapewniał o swoich uczuciach, bo bał się, że ktoś to zobaczy. - odpycham rękę siostry - Mamę, moją siostrę i mnie. Myśli pan, że jakby tu się pojawił, przyjął z uśmiechem, objął ramieniem i wyjął piwo z lodówki, a potem byście rozmawiali jakby nigdy nic, bo ileś tam lat temu rzekomo zrobił dziecko czarnej amerykance?

- Trzydzieści cztery lata temu... - zaczyna, nie zważając, że mama i siostra przed chwilą mnie uciszyła i patrząc na mnie z tą fascynacją, taką z jaką tata patrzył na Sarę, nie pożądaniem, zaciekawieniem – Spotkali się na zachodnim wybrzeżu, gdzie się zresztą wychowałem. Zabawne, że nawet kurtka, którą ma pani na sobie jest tak stara.

- Co? - unoszę brew ze zdziwieniem

- Oh, to opowieść kobiety nafaszerowanej morfiną. - pauzuje po tym zdaniu - Zamówiła uszycie kurtki m65 na prezent, ponieważ nie mieścił się w normalnych ubraniach a szła zima. Nosił ją potem już zawsze i wszędzie, nawet gdy już nie było śniegu. - po czym palcem wskazuje na mnie - Podobno była tak duża, że sięgała jej poniżej kolan. Przypuszczalnie, jest pani podobnego do mamy wzrostu. Zgadując więc, że to ta sama.

Patrzę jeszcze przez chwilę na niego. Ten zasrany wzrok, ten ton, ta zadowolona z siebie mina. Widzi we mnie zabawną, pianą dziewczynkę, małego pieska skaczącego koło kostek. Wstaje bez słowa i wychodzę, wyprowadzona milczeniem. Wchodzę po schodach i dopiero pod drzwiami od kojca ścieram z twarzy kolejne łzy. Otwieram białe drzwi, milcząc wsuwam się do środka.

- Jak robimy łapki? No jak? - rozlega się rozbawiony głos Majki, która siedzi na łóżku między blondynką i brunetką, gdy ta druga unosi nadgarstki z kajdankami niczym prawdziwe kocie łapki – Ładnie. - karmi kotkę pociętym w ślimaki naleśnikiem, która wygląda na uszczęśliwioną – Pani się pewnie ucieszy, że tak grzecznie jesz.

- Nie ucieszy, bo wychodzi na to, że ona lubi wszystkich poza nią! - mówię opierając się ciężko o drzwi – A ja chyba zacznę na odwrót, nienawidzić wszystkich!

- Aż tak bolało usunięcie jednego włosa? - pyta ruda, a Aisza chowa się za nią na ile może przestraszona chyba tym, że krzyczę – Ja się regularnie depiluje i nie narzekam. - pozwala Aiszy schować głowę za swoimi plecami – Co znów się stało?

- Ja... - sama nie wiem – Nie chce go! Jest zły! I... - Oszka unosi nos, wstając z łóżka i drepcze ku mnie – On... - otula mnie łapkami w pasie i przytula swoją głowę do ciała – On patrzy! Tak! Patrzy na mnie jakbym miała mu być uległa! - stoi tak wtulona we mnie milcząc – Tata tak patrzał na Sarę! I....

- A czy Sara była uległa wujkowi?! - w jej odpowiedzi czuć złość – Weź zimny prysznic, może się obudzisz i przestaniesz wreszcie gadać te wszystkie głupoty. Każdego dnia mu powtarzałam, że przecież ją uratował. Dwa razy. Tak samo jak Esterę, gdy ją wziął do domu. - wykrzywia twarz i głaszcze biodro Aiszy, która drży - On nigdy na nią nie patrzał przez pryzmat pożądania, tylko troski. Oszka też tak na Ciebie patrzy, głupku, nawet teraz.

Przekręcam głowę i niebieskie oczka przerośniętej sześciolatki jak się zdaje czasem, rzeczywiście patrzą na mnie z odrobiną smutku, zatroskania. Nie. To coś innego. Ten wzrok wzbudza po prostu przyjemność, jego... Denerwuje. Jakby patrzeć na tłustego, wielkiego węża, który wie, że zaraz Cię zeżre. Ale czy to czuje wobec mnie Aisza? Przecież...

Pozwalam się Oszce prowadzić do łóżka i usadzić obok niej. Milcząco wraca na swoje miejsce przy boku Majki. Ta uśmiecha się i wręcza mi talerzyk, drapiąc odsłonięte udo Aiszy, która nieśmiało wygląda na mnie.

- Zjesz jeszcze troszkę? - pytam ją cicho, spokojniej, próbując pozbyć się myśli o gościu na dole – Pani nie krzyczała na Ciebie. - wysuwa się ostrożnie, patrząc na mnie badawczo – Po prostu trochę popiła i jej odbija. - siada wreszcie i robi łapki, otwierając buzię, a ja ostrożnie wkładam tam przecięty kawałek, przesuwając palcami po jej wargach – Jesteś ładna i mądra kicia, wiesz? - patrze jak je oblizuje – Tylko masz głupią panią.

- Jak na to wpadłaś? - pyta kąśliwie Majka, drapiąc ją po plecach – A teraz buzi na zgodę. Tylko nie chuchaj, bo padnie biedna. - posuwa jej głowę w moją stronę

- Majka! - pokazuje jej zęby – Nie przesadzaj.

Drzwi się otwierają i do środka ostrożnie wtacza się Ase. Widać, mocniej ją kopnęło. Albo mi się wydaje, że jestem trzeźwiejsza niż w rzeczywistości. W ręku trzyma pluszaka Oszki.

- Tapon! - krzyczy zadowolona blondynka – Zapomniałam o tobie! Pewnie chrapałeś pani Alicji i jest na nas zła? - podrywa się i przytula kucyka, nim siostra go puści – Będziemy musieli ją przeprosić przez Ciebie. - przyciska puchaty łepek do siebie

- Nie martw się, hik, mama nie umie być zła. Jedynie wzniecać poczucie bólu spojrzeniem, jak teraz, a potem jak masz obrożę to może wszystko. - mówi wolno – Ciocia pyta, czy zejdziecie się, hik, pożegnać, bo pan Salmon jedzie, hik. - zasłania wargi – Wiesz ziostra, że facet był w marines? Dziesięć lat! - jakby to było istotne – Ciocia próbowała ostrożnie wybadać, czy wie coś o... - wskazuje na Aiszę ręką – Ale on jest całkowicie z zewnątrz. W sensie to normalny. Hik. - znów zasłania usta – Tata by pewnie pękł z śmiechu, bo zawsze miał nadzieję, że my też od tego odejdziemy i zamiast trzymać w domu niewolniczo ludzi, będziemy odnosiły sukcesy w inny sposób. - zaczyna się śmiać

Majka wstaje i klepie Oszkę, po czym mówi jej coś po kociemu, a ta unosi twarz zdziwiona. Potem kiwa głową i siada z powrotem na łóżku, przytulając do siebie Aiszę, która wciąż wydaje się próbować zrozumieć co się dzieje i czy to znaczy, że ją ukarze.

- Tak, pójdziemy. - mówi Majka, wracając i łapiąc mnie za stopę i szarpiąc – Oszka, Aiszka pogryźcie Talitę co puści się łóżka... - nie chcę – Wuuujek, no chodź, pojedziemy do Sary i jej powiesz prawdę! - znów ten głupi dziecięcy głosik – Ciocia Alicja też się ucieszy. I mama. - ciągnie mocniej, ściągając mi nogawkę – Noo choodź! - łóżko odsuwa się lekko, ale po chwili spadam na miękki dywan, a Aisza patrzy ciekawie – Może nie wszystko z wyglądu, ale złe cechy charakteru te same. - mruczy i ciągnie mnie – Asenata, pomóż no i się nie posikaj. - siostra łapie za drugą stopę, którą nieudolnie próbuje kopnąć i też ciągnie do drzwi, a potem na korytarz – Zrzucimy ją ze schodów?

- A jak stanie się jej krzywda? - rozlega się z dołu głosem cioci – Skończcie się wygłupiać, jakbyście znów były malutkie. Jesteś od nich starsza, powinnaś być mądrzejsza.

- Mam to po mamie! - odkrzykuje i sadza mnie prosto – Pomachaj ładnie, panu, być może bracie.

Widzę go. Brzytwa by wystarczyła, by go upodobnić bardziej. Dalej tak patrzy. Uśmiecha się. Nie, to nie uśmiech. To jadowity grymas świadomości, że jestem tylko drobną, niegroźną dziewczynką, nic nie mogę mu zrobić. Mogę wszystko! Mogę Ci zabrać to co pewnie kochasz między swoimi nogami, a potem dalej się bawić twoim ciałem, aż będziesz lizał moje stopy błagając o litość. Będziesz tylko głupim zwierzątkiem po lobotomii, w pełni uległym na każde moje życzenie. Linijka genów nie czyni Cię moją rodziną. Mogłabym Cię zabić i odtwarzać kolejne razy w setkach kopii. Patrzeć, jak kolejne cierpią co rusz nowe śmierci lub gwałcą się w nieskończonym łańcuchu ciał. To ja jestem tygrysicą, głupia hieno łasząca się na resztki.

- Nie muszą schodzić. - mówi wreszcie – Sam pewnie też bym tak zrobił, gdyby nagle całe moje życie się zmieniło – oh, łaskawca – Niemniej, pani Alice i pani Susan, dziękuje. - no wystaw ten rozdwojony język, pokaż go – Może ojciec, czy też Dawid nie wyjąłby piwa z lodówki i zaczął ze mną wspominać matki. Nigdy nie chodziło o pieniądze czy cokolwiek. Widzę, że jego życie potoczyło się szczęśliwie. Mama w ostatnich dniach czasem wołała go po imieniu. Kiedy się nad nią pochylałem, myślała, że to on. Przepraszała, mówiła, że nie powinna, ale czuła jego brak. - pochyla głowę lekko – Chciałem mu właśnie to powiedzieć. Mama zawsze Cię kochała, ale ja nigdy Cię nie poznałem.

- Współczuje panu. - odzywa się mama a w jej tonie naprawdę przebrzmiewa dziwna nuta zatroskania – Myślę, że jednak ucieszyłby się z waszego spotkania mimo słów mojej córki. - kładzie mu rękę na ramieniu, mamo, zabierz ją – Chcieliśmy je wychować jak najlepiej, ale jak widać, dzieci zawsze dążą do nienawidzenia rodziców. - nawet nie patrzy na nas – Być może zbytnio je rozpieściliśmy. Patrząc na pana, myślę, że byłby dumny z takiego syna.

Unosi głowę i uśmiecha się do niej. Nawet ciocia, zerka na nas, a Majka schodzi obok mnie, jakby już było jej obojętnie co będzie dalej ze mną.

- Zostanę w Europie jeszcze około dwóch tygodni, a potem wracam do Kalifornii. - wyjmuje z innej kieszeni kartonik i wręcza cioteczce – Będę wdzięczny za kontakt. - odpowiada mu kiwnięciem głową – Jeszcze raz, miło było mi poznać najważniejsze kobiety w jego życiu, chociaż nie jego samego. - unosi znów ten swój wzrok na mnie, taki pozbawiony szacunku, niczym właściciel wybierający sobie nową sukę, po czym unosi dłoń i wskazuje mnie palcem – Do widzenia, pani...

- Talita. - odpowiadam mu sucho, sztywno – Tata miał fantazje do imion.

- Zabawne. - uśmiecha się znów, pełen jadu – Matka chciała podkreślić, że jestem synem Dawida nazywając mnie Salomon. Zawsze to powtarzała.

- Ale jego mądrości pan nie dostał. - odpowiadam mu równie jadowicie, wciąż zła – Wie pan, król Izraela, słynący z swej mądrości i inne takie...

- Albo też człowiek pokoju, mała dziewczynko. - skłania się lekko z śmiechem, po czym ściska dłoń mojej matki, cioteczki i na końcu Majka otula go swoimi łapskami przytulając, co wzbudza we mnie obrzydzenie, a jej rozbawienie – Do widzenia. - i wychodzi, a ciocia zamka za nim drzwi.

Mama nawet nie odwróciła przez cały ten czas swojej głowy, by na mnie spojrzeć. Kara, to zawsze są kary. Nie jesteśmy kundlami, które kulą się na sam jej widok, tylko jej dziećmi. Rozpieścił córki. Jasne. Bo chcemy mówić prawdę, tak jak zwykle kazał nam tata?

- Mamo... - zaczynam, podnosząc się z górnego stopnia – Przecież on...

- Odwieziesz mnie do domu? - pyta jedynie Majki, która kiwa pospiesznie głową – Asenata chyba nie jest w stanie, więc niech zostanie tutaj.

- Zabierzemy też małą do domu, Sara niedługo się obudzi. - mówi jej ciocia, zupełnie jakby nikt mnie nie słyszał, po czym znów zwraca się do mamy – Pewnie by nas za to znienawidził... Zadzwonię do Kellara, Dawid i jego ojciec się przyjaźnili mimo różnic w charakterze.

- Markus miał wpływy, Dawid wiedzę. - odpowiada jej mama, kiwając głową – Niech załatwi to cicho i szybko, jak za starych czasów. Młodzi dzisiaj nie rozumieją, jak było wtedy trudno. - wychodzi bez pożegnania.

Ciocia mówi coś Majce po kociemu, po czym dołącza do mamy, a kuzynka mija mnie patrząc na mnie z tym rozczarowaniem i złością, po czym znika w kojcu. Wraca z Oszką idącą z swoim pluszakiem pod ramieniem, a za nimi nieśmiało drepcze kotka dzwoniąc kajdankami. Oszka staje na chwile przed mną i mocno mnie przytula do siebie. Nadal nie jest to to samo, co wtedy, gdy wyżaliłam się Sarze. To jej zwykły, przesadny ścisk, odruchowy. Bo ją tego nauczono lub podpatrzyła u niej. Jest jedynie wzbierający się żal, kolejna fala smutku wzmagana alkoholem i rozczarowań, że rozkosz znika. Puszcza mnie i całuje leciutko w usta. Nie powinnam jej na to pozwalać. Aisza przygląda się temu, jakby zastanawiając.

- Majka mówiła, że mama też się bała tego złego pana. - mówi blondynka, patrząc mi prosto w oczy – A ona nie bała się nawet pana Dawida, więc ten musiał być straszny jak Discord! - uśmiecham się, nie rozumiejąc – Ale Fluttershy przekonała go, że przyjaźń jest ważna, więc stał się dobry. Może więc i my musimy mu to pokazać? - po czym kładzie głowę na mój biust – I nie krzycz dużo. - wskazuje kotkę, która pochyla głowę - Ona się wtedy boi i myśli, że zrobisz jej krzywdę. A to jest złe. - odsuwa się, całuje leciutko w usta. Nie powinnam jej na to pozwalać. - Pa pa Taly. - schodzi po schodach

- Widzisz? - dźga mnie łokciem ruda – Nie chodziła jak my do szkoły, ale miała najlepszego nauczyciela na świecie i jest mądrzejsza od nas. - wskazuje na plecy blondynki, która mimo osiemnastu lat wciąż wydaje się być malutką dziewczynką – W sumie, ciekawe ile ta ma lat. - wskazuje Aiszę – Nie wygląda na najbardziej dorosłą. - wzrusza ramionami, po czym po angielsku zwraca się bezpośrednio do niej – Aisza, przytul swoją panią i połóż się z nią spać, to się pewnie ucieszy, że ma tak mądrego kotka. - brunetka unosi głowę patrząc na nią, a ta drapie ją po brodzie i całuje w czoło – Słodki puszek jesteś, ale nawet najpiękniejszy ragdoll stanie się paskudą bez opieki, jak się o niego nie troszczą. - Aisza uśmiecha się do niej leciutko po czym znów spogląda na mnie i z obawą opuszcza wzrok, po czym posłusznie wycofuje się do pokoju – Ase zasnęła tam na łóżku, więc możesz próbować ją obudzić. - zaczyna schodzić po stopniach – Wyjaśnię cioci trochę dlaczego, ale wy najlepiej wiecie jaka ona jest.

- Majka... - nie zatrzymuje się, jak zrobiłaby normalna osoba – Jak ty to robisz?

- Nożycujemy się z dzwoneczkami albo uprawiamy seks oralny. - odwraca głowę i uśmiecha - Zawsze są też zabawki oraz inne pomysły.

- Nie. - uśmiecham się kwaśno – Gdy tata Ci powiedział, czym jesteś. Gdy wiesz, do czego się używa takich jak ty. Że ty i ciocia robicie to wszystko tak normalnie, spokojnie. Tata robił tak samo z Sarą, podczas gdy mama...

- A niby czym jestem? - unosi brew w zdziwieniu – Mama też się bała, gdy wujek mi powiedział prawdę. Czy to coś zmieniło? Przestałam być córką, siostrzenicą? Nie, tylko nigdy nie miałam prawdziwego taty jak ty. - opuszcza ją - Ciocia mówi, że dzisiaj jest łatwiej. To prawda, bo kiedyś bez problemu ktoś mógłby Cię wypatrzeć na uniwerku, pożądać i nie miałabyś żadnego wyboru. Wujek jednak zawsze miał kota. Takiego, który ma swój wybór. Wystarczy czasem pomyśleć, że mogłaś być na jej miejscu, a potem, że reszta twojego życia może być tylko przy właścicielu. - znów się odwraca tyłem – Jak zdechła Estera, byłaś malutka i pewnie nie pamiętasz. Ale Ase i Sara mocno to przeżyły. Wujek powiedział wtedy „była szczęśliwa, bo miała was”. On też umarł szczęśliwy, bo miał nas. Twój Puszek boi się Ciebie, bo nie wie wciąż co się dzieje i przez to jest nieszczęśliwy. Zagadką jest jednak dla mnie, co czyni Ciebie przerażoną, nieszczęśliwą i szarpiącą nieistniejące sznury, mając do dyspozycji więcej, niż wiele. Pomyśl o tym, jak wytrzeźwiejesz. - ostatni raz patrzy na mnie – Pa Tali, ucałuj tego słodkiego orzeszka od mnie. - ona też odchodzi.

Co Cię przeraża? Wracam do pokoju, Ase rzeczywiście rozwaliła się na łóżku, a kotka siedzi na dywanie oglądając bajkę. Skula się nieco na mój widok. Naprawdę jestem takim potworem w jej oczach? Kucam obok i wyciągam rękę, głaszcząc ją po buzi. Chce tylko, by słuchała. Nic więcej. Przekręca twarz w mojej dłoni, ale nie unosi wzroku.

- Ubierzemy piżamkę i obejrzymy sobie film? - pytam jej spokojnie, łagodnie – Dam Ci butelkę z mleczkiem i zdejmiemy te bransoletki. - stukam palcem o kajdanki – I będziemy spały razem w łóżku, co ty na to? - spogląda z namiastką uśmiechu – Mam na dole więcej bajek, jak je lubisz.

Wciśnięta więc w jednoczęściową piżamę, już bez kajdanek ale wolno pijąc mleko Aisza leży na kanapie. Wielokrotnie widziałam, jak Sara kładzie się na kanapie z głową opartą o brzuch taty, który po prostu ją głaszcze równocześnie z drugiej strony tuląc często mamę z Ase pośrodku, sama robiąc z Oszką z jego nóg wyciągniętych nóg i koca namiot, to teraz ja robię za poduszkę w ten sposób. Rysowanie linii jej ciała pod gładką tkaniną przy użyciu palców i dłoni, ciepły oddech przenikający lekko przez tkaninę na moją skórę, miękkie obnażone miejsca jej ciała, a nawet samo zabawne poczucie jej obecności przy oglądaniu „Bambie”. Chyba pierwszy raz jesteśmy nagle tak blisko siebie.

Przyjemne, kojące po całym tym zjebanym dniu. Ase schodzi w samych majtkach i koszulce rozczochrana, patrzy na nas mętnym wzrokiem. Wyraźnie nieco otrzeźwiała.

- Mama pojechała? - upewnia się patrząc na mnie – Zadzwonię do Cliforda, by mnie odebrał. Masz aspirynę?

- Zostań na noc. - odpowiadam jej, wsuwając palce za ucho kotki, która porusza się pod dłonią – Tabletki są w szafce za lustrem. - pozwalam jej się przekręcić na plecy i zaczynam drapać po brzuchu, robiąc palcem kółka dookoła pępka - Chyba jest na nas wściekła.

- To mama. - odpowiada przykładając dłoń nad powieką - Jedynie tata potrafił sprawić, że była zadowolona. Ewentualnie jej ukochana alfa dostaje kilka kolejnych medali. - znika w łazience i po chwili wraca siadając obok mnie – No i pojawienie się tego kolesia. Myślisz, że jej to nie zabolało?

- Sama nie wiem. - odpowiadam zgodnie z prawdą – Myślę, że ona i ciocia coś kombinują w związku z tym. Ale... Majka próbowała mi dać do zrozumienia, że źle do tego podchodzimy...

- Majka jest optymistką, a my realistkami. - odpowiada mocniej opierając plecy o oparcie – Talita, mama gdy zaczęłam jej pomagać powiedziała mi ważną rzecz. Ręka kierująca się po pas ma być straszniejsza, niż sam pas, wtedy wiesz, że masz władzę. Kabul, poprzednia alfa trzymał omegi w strachu gwałtami. Dopadał je, a one musiały posłusznie znosić bycie jebane przez prawie pięćdziesięcioletniego mieszańca. Nie był największy, był po prostu najbardziej dominujący, gdzie większość psów w stadzie to dwudziestu kilku latki. A potem przybył Cargo. Mama kazała mi patrzeć. Pomyśleć, że będzie kolejną słabą omegą. Młodziutki, zaledwie osiemnastoletni, słabo umięśniony, z rudymi włoskami na ciele. Kabul idzie ze spokojem na niego, pokazać mu swoją władzę przez wsadzenie kutasa do dupy. Ale Cargo atakuje go głową, powala i zaczyna tłuc. Z całej siły uderza go po całym ciele, obiema rękami, dociskając do ziemi i siedząc okrakiem na nim. Nikt go nie powstrzymuje, a on go cały czas bije. Potem schodzi. Nie gwałci, odchodzi. - uśmiecha się pod nosem - Kładzie się przy stopach mamy, która akurat tam weszła. Po prostu, siada obok niej jak jakiś doberman i nawet nie drgnie. Kabul zdechł z powodu pięknieć organów wewnętrznych, a Cargo został nową alfą.

- Jaki z tego morał? - pytam wyciągając spomiędzy łapek kotki i odstawiając na stół pustą butelkę, w momencie gdy kociak obraca się znów na brzuszek i wbija mi brodę w udo, więc drapie ją po dupce uśmiechając się do niej i mrugając – Seks nie buduje władzy?

- Nie. - uśmiecha się – Potęgi nie buduje się narzędziem, ale osobą.

- Czyli coś co wiedziałam. - Aisza ziewa, po czym przyciera się policzkiem o moje udo – Ojo, ktoś śpiący jest. - drapie ją jeszcze po plecach – Ja śpię w sypialni rodziców... - dawnej sypialni rodziców – Więc jak chcesz to...

- Prześpię się tutaj. - odpowiada siostra, przeciągając się, po czym odwraca twarz do mnie i znów napotykam te same brązowe oczy co u niego, ale pozbawione tych wszystkich wstrętnych rzeczy, które są widoczne w tamtych – Nauczyłyśmy się też czegoś ważniejszego. Fakt, że żyjesz nie musi znaczyć, że istniejesz. Zwłaszcza, gdy zajmujesz się tym konkretnym biznesem.

- Myślisz, że mogłybyśmy go poznać lepiej? - patrze na nią w tej samej pozie - Jeśli to naprawdę nasz brat? Tata i ciocia też byli przyrodnim rodzeństwem, ale byli mocno zżyci.

- Bo się wychowali razem. - odpowiada, przewracając oczami – Ale myślę, że tak. Po to tata i mama posłali nas do szkoły z internatem, żebyśmy miały jakąś perspektywę normalności, jak Majka. Z kilkoma koleżankami z czasów szkoły średniej na studiekompetanse wciąż utrzymuje kontakt, ale raczej na zasadzie „o, cześć, co u Ciebie, a ja wyszłam za mąż i mam dzieci, musimy się kiedyś spotkać na wino”, a nie „prowadzę klub dla gejów z skłonnościami sadystycznymi i razem z mamą prowadzę hodowlę male human puppy, co jest skrajnie nielegalne”. - uśmiecha się pod nosem - Ale skoro ty umiałaś sobie znaleźć chłopaka do jebania, co trudnego może być w rozmawianiu?

Zupełnie jak w dzieciństwie, układam głowę na jej ramieniu, jeszcze na chwile. Patrzę jak uciekające przez wodę jelenie spotykają się jako ciemne sylwetki na tle płonącej łuny, czule witają, a potem wspólnie ją obserwują. Pewnie Sara zabrała by śpiącą już Oszkę do kołyski, a tata przyszedł cicho do nas od tyłu, objął swoimi wielkimi ramionami i podniósł do góry, chociaż byśmy piszczały, a Ase narzekała, że jest już duża. I nie było zlituj się, ząbki umyć i do łóżeczka idziecie. Sara też idzie, nie kicia?

- Co tak chichoczesz? - pyta Ase, trzymając policzek na czubku głowy – Wiem, że koniec jest ładny, ale...

- Nic, idziemy umyć zęby z Aiszą i spać. - odpowiadam jej, wciąż chichocząc – Dobranoc, siostra.

Biorę kotkę pod ramię, otulając ją i prowadzę do łazienki. Pokazuje jej szczoteczkę i nakładam pastę. Wyciąga dłoń, ale pacam ją lekko. Pokazuje by otworzyła buzię. Nieco zdziwiona wykonuje polecenie i jak małemu dziecku szoruje jej ząbki, trzymając za brodę i patrząc cały czas w oczy. Podaje jej kubeczek z wodą, po czym sama zabieram się za swoje.

Po skończeniu, całuje ją leciutko w czoło z świeżym, miętowym oddechem i prowadzę do sypialni taty, gdzie popycham ją na łóżko i przykrywam niemal do nosa prześcieradłem. Wciąż na mnie patrzy, oczami nieco zdziwionymi, ale coś jest nowego poza tym lękiem. Skorupa zaczyna stawać się skórą, jak sądzę. Z wystającymi palcami i oczami patrzy, jak zdejmuje kurtkę i włażę tuż obok niej, po czym ją obejmuje, tuż poniżej pępka, przyciskając do siebie, jak Romeo Julie w zagrodzie. Przypomina mi się bajka, którą opowiadał nam tata. O panu, który znalazł kota w kartonie w czasie deszczu.

- Kot myśli, że odbiera się mu wolność. Tam mógł robić co chciał, polować na myszki i spać na śmieciach. - przesuwam dłoń w górę, dotykając jej jędrnego biustu i przyciskając twarz do czubka głowy – Ale kot ma teraz dom. Będzie miał kosz, gdzie może spać, zabawki, miskę z jedzeniem i rękę, do której będzie mógł się przytulać. - kręcę palcem kółeczko dookoła jej sutka – Pewnie, będzie gryzł i drapał, nie wiedząc, jakie to dla niego dobre. Ale nie można go za to uderzyć. - cofam palce w dół jej ciała – Trzeba być cierpliwym. Pewnego dnia bowiem, gdy otworzy się drzwi by mógł odejść, czmychnie z powrotem do środka i schowa pod łóżkiem. Wie, że tu jest jego dom. - całuje ją w czubek uszka, po czym już od siebie dodaje – A Pani zawsze na niego czeka, bo kotkowi krzywda stać się nie ma.

Obraca się lekko pod moim ramieniem, przodem, przytulając swoje ciepłe ciało ku mnie. Bliskość. Nie ważne jak wiele dawała mi jej Oszka próbując manifestować swoje uczucia wobec mnie, ta wydaje się prawdziwsza. Czy to przez te stopy sunące po łydkach, czy ciepły oddech w piersiach, a może jej urocza niepewność jaką emanuje w tej konkretnej chwili, będąc w mojej kontroli. Naiwnie myślałam, że ją mam, ale teraz ją czuje naprawdę. Może to chciała mi przekazać mama?

Ase wygląda lepiej niż wieczorem. Ubrana w swoje stare ciuchy, które pewnie zostały u taty z czasów jak jeszcze przyjeżdżałyśmy na wakacje, uczesana i jak zawsze pachnąca silnie różami przesuwa w moją stronę kubek parującej kawy.

Wykąpana i ubrana w białą bluzeczkę oraz jedne z pożyczonych z szuflady Oszki majtki i skarpetki Aisza ma ładnie rozczesaną sierść. Nieśmiało, patrząc na blat, siada na krzesełku. Rozgryzienie przepisów taty by wreszcie sprawdzić jak robił te wszystkie kosmetyki dla nas będzie kluczowe przy szukaniu jej zapachu. Póki co, pachnie jak ja, marcepanem.

- Mleczko? - pyta jej siostra, opierając brodę na nadgarstku – I puszeczka dla kotka?

- Ej, to moja kwestia. - dźgam ją łokciem i podciągając wyżej rękawy kurtki – Z puszki to je się tylko tuńczyka do kanapek. - wykrzywiam twarz na smak smoły identycznej jak ta, którą dała mi mama – Chyba jednak wolę...

- Oj, zrobić kakao dla małej dziewczynki? - pokazuje kły w rozbawieniu – I wafle z dżemikiem?

- Jędza! - pokazuje jej język w odpowiedzi – Wystarczy coś prostszego, mam cały stos przepisów, ale nie umiem ich przeczytać.

- Notatniki taty? - wyciąga z lodówki kolejne rzeczy i stawia na blacie – Podejrzewam, że ma to związek z tym, że tatuś w przeciwieństwie do cioci i Sary nie chciał nas uczyć Polskiego, bo to jeden z najtrudniejszych języków świata.

- Oh, to tylko koci język, Zajączku, zupełnie niepotrzebny. Znasz przecież Norweski i Angielski, po co Ci więcej? - kładę czoło na blacie - Nie wiem, może bym mogła czytać co napisał.

- Majka zna cztery języki. Norweski, angielski, francuski i właśnie polski, tak jak tata. - miesza w misce ciasto – Pamiętam, jak mieszkali razem w Francji. Jeździłyśmy tam z mamą, była tam taka zabawna jałóweczka Estera, ale tata zawsze wtedy był smutny A potem jak miałam z pięć lat pojawiła się Sara i ty, a rodzinka przeprowadziła. - wygrzebuje gofrownicę z szafki i podłącza do prądu – Przeprowadzkami zaznaczał różne okresy swojego życia.

Aisza ssie mleko z butelki, wciąż na mnie patrząc. Nie, to jeszcze jest ubranie. Powoli zaczyna czuć rolę, ale jeszcze ją odrzuca. Kiedy wręczam jej posmarowanego gofra, je go powoli, małymi gryzami, ale ostatecznie zjada cztery duże kwiatki i oblizując wargi z dżemu i bitej śmietany. W nagrodę głaskałam ją po brzuszku, uśmiechając się do niej.

Po przeniesieniu się na kanapę i przyniesieniu kartonu z notesami, znów przyjęła tą samą co wczoraj pozycję do leżenia mi na brzuchu, oglądając jeden z filmów o supernowych w kosmosie. Ase, czekając na swojego narzeczonego, przeglądała ze mną niezrozumiałe zapiski, które później pewnie spróbuje przepuścić przez jakiś AI Translator, by dowiedzieć się czegokolwiek.

- Ej... - mówi trzymając kolejny – To album. Wiesz, taki z drukowanymi zdjęciami, tata je lubił. - kładzie go między nami, bym też mogła zobaczyć.

Jedno z najpiękniejszych przedstawia, jak siedzi pośrodku obejmując mamę, która się śmieje jakby ją łaskotał. Ja i Ase siedzimy mu na kolanach, strojąc głupie miny przez rozciąganie sobie oczu i wytykanie języków. Koło jego nóg siedzi Sara rozpromieniona, trzymająca Oszkę z smoczkiem w buzi i pieluszce wyciągającą łapki do przodu. Ciocia Zuzia siedzi obok niego uśmiechnięta, a za jej plecami stoi szczerząc się i opierając ręce na jej barkach Maja.

Kolejne zdjęcia to głównie scenki rodzinne. Jest mama z wielkim brzuchem grożąca palcem do obiektywu, “ani się waż zrobić tego zdjęcia” i Ase stojącą przy jej boku, trzymając za nogę z rozbawioną miną. Jest śpiąca na fotelu Sara, karmiąca swojego maluszka małą piersią. Majka, bujająca mnie na huśtawce. Ase i ja z króliczymi uszkami, obok Sary i Oszki z kocimi przy malutkim stoliczku, gdzie bawimy się w herbatkę. Młodsza Majka w okularach czytająca grubą książkę z zdziwioną miną. Fotografie urodzinowe z kolorowymi tortami, gdzie jest różna liczba świeczek. Potem kilka pustych kartek. Kolejne. Młodsi mama i tata, gdy ją podnosi jak pannę młodą na tle jakiegoś domu. Ciocia, która wygląda jak Majka teraz, z jakąś kobietą. Tata rozmawiający z kilkoma mężczyznami w garniturach odwracając głowę, jakby został zawołany, jak zawsze ubrany w swoją kurtkę, trzyma na ramionach młodą wtedy Sarę w sukience, przytula się do niego jak dziecko. Dookoła kręcą się różne puppy na smyczach, nagie i pozbawione jej uroku. Potem jeszcze kilka zdjęć Sary ładnie prezentuje się nago lub ubrana, takie z zmysłem artystycznym. Na samym końcu jednak to.

- To samo. - stukam fotografię na schodach – To samo cholerne zdjęcie co jego.

Ase wyciąga je ostrożnie z foli, przyglądając mu się bliżej. Odwraca. Po angielsku czarnym piórem, pochylonym, kobiecym pismem napisano.

- „Największym dokonaniem naszej współpracy, była możliwość poznać Ciebie, David. Max Grimery, Los Angeles.” - odczytuje na głos – Dziwnie to brzmi. - chowa je z powrotem – Grimery... Coś mi mówi to nazwisko...

Aisza przekręca głowę, więc drapie ją po karku odruchowo. Siada i przytula się do mnie mocniej swoim ciałem, układając głowę mi na ramieniu i chowając twarz w szyi.

- Ooo, jak słodko. - mówi Jędza po angielsku, uśmiechając się – Zacznij chodzić z dwustronnym dildo w kieszeni, to będziesz mogła się jak Majka, gdy znów się zbierze wam na amory.

- Ona nie jest od tego. - odpowiadam jej zgryźliwie – Prawda, kotek? - spoglądam przytulam brodę do jej skroni – Nawet nie lubiłam jak Oszka mi próbowała dogadzać. Pewnie zobaczyła, że jak się tam pociera, to jej przyjemnie i postanowiła, że mi też będzie.

- Więc zabawiałaś się z facetem, który miał małego. - odpowiada zgryźliwie – Oj, Tali, Tali, niby dorosła a mała dziewczynka jak Oszka. Zapytam Cliforda, może ma jakiś wolnych kolegów, co chociaż Ci szpara między nogami nie zarośnie. - wyciąga rękę i też głaszcze Aisze po boku – A tobie potrzeba drugiej samiczki czy wystarczy wibrator?

- Pierożek będzie nas odwiedzał, polubiły się, więc jak będą chciały to im pozwolę się pobawić. Zresztą, sądzę, że Majka nasze kociątko edukuje bardziej, niż nam się zdaje. - odpowiadam jej, wciąż czując łaskotki z oddechu – A ja poczekam na kogoś wyjątkowego. Kogoś, kto będzie mój. Po prostu, chyba, naiwnie się pospieszyłam. Teraz to wiem.

- Wolniej, wolniej, siostra. - śmieje się – Od takiego napływu mądrości ciemnieje skóra i się gwałtownie rośnie.

Dźwięk samochodu zwiastuje przybycie Cliforda. Ase żegna się ze mną równie wylewnie, co z nim wita wieszając mu na szyi i całując, jakby zamiast jednej nocy nie widzieli się tydzień lub więcej. Machają nam jeszcze długo wyjeżdżając. Wracamy do środka, siadam na kanapie sięgając po papierośnicę. Aisza jednak kładzie się na mnie całym ciężarem ciała, tak, że jej brzuch leży mi na miednicy i wyciąga ją ustami z mojej dłoni i odkłada na kanapę. Robi smutną minkę i uderza palcami o moje, gdy próbuje podnieść..

- Nie mam palić? - drapie jej pośladek, który wysunął się z majteczek i je poprawiam palcem – Wiesz, Puszku, mama ma rację. Czas dorosnąć, choćby do tej kurtki. Może nie powinnam iść na skróty, chcieć tego co on robiąc to co ona. To tak nie działa. - rysuje paznokciem przez tkaninę wzorek na skórze - I patrząc na to, czuje po prostu żal do samej siebie, że próbowałam w ten sposób, zamiast znaleźć własnego. - przekładam dłoń między jej łopatki, kładąc łokieć wzdłuż kręgosłupa - Ale teraz już będzie dobrze. Przeproszę mamę, spróbuje go zrozumieć i… Będę twoją właścicielką.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Konrad Milewicz

Była przerwa, posypuje sobie głowe popiołem, ale miałem straszny syndrom Georga R. R. Martina - pisanie szło opornie. To co prawdopodobnie już przeczytaliście, to czwarta wersja (trzy poprzednie miały całkowicie inną wymowę, rozwój postaci i charakter). 
Chciałem jednak odróżnić Talitę, jak to sama przedstawia, dopiero dorastającą do kurtki ojca rozpieszczoną tygrysicę od pokornej swojemu panu Sary i zaprezentować nieco istotną w kolejnych częściach postać męską. 
Zaznaczę, że vol 4 też może powstać dłuższy moment, ale postaram się przygotować chodzace od dłuższego czasu w mojej głowie opowiadanie, również quasi-pornografię, więc obserwujcie stronę - nie martwcie się, póki mam na alkohol mogę pisać wszystko.
Koniecznie zostawcie też komentarz, czy odpowiada wam taki styl, czy może jednak chcielibyście więcej scen erotycznych z odczuciami lub choćby o czym jeszcze poczytać.  


Komentarze

Opowiadania są świetne...
Mam pytanie... w takim razie mala Majka zostala \"stworzona\" jako zabawka dla Zuzi ?

Wielokrotnie nad tym się zastanawiałem, jak poprawnie to ubrać w opowiadaniu.
Majka, chociaż posiada 100% DNA Zuzi (czyli jest jej klonem), przyszła na świat w sposób normalny - urodziła się, została wychowana i była cały czas traktowana jak normalne dziecko, które inaczej postrzegało reguły human puppy (vol 3 Kota).
Stąd też, gdy mówi Talicie \"gdy wujek mi powiedział\" (domyślnie - że jest kopią matki genetyczną), ona nie postrzega siebie jako czegoś gorszego. Matka i wujek kochali ją równie mocno, jakby była normalnym dzieckiem z przygodnego seksu, ale dla Zuzi stanowiła coś więcej niż \"moja własność\", \"moja mniejsza kopia\", ale właśnie \"córka\". Podobnie jak Oszka dla Sary (tutaj jednak sprawa wygląda inaczej, ale nie spoilerujmy) - rodzi się ona przecież cztery lata po powrocie kota do domu (Oszka ma 18 lat, a wydarzenia z Właścicielki dzieją się 22 lata od zdarzeń z Kota). W vol 4 ta kwestia będzie pewnie rozszerzona. Warto jednak zauważyć, że Ase mówi do Tali \"Majka jest optymistką, my realistkami\" - stąd reakcja Tality na fakt, że jej rzekomy przyrodni brat jest czarnoskóry (mam nadzieje, że czytelnicy nie zapomnieli z vol 1 Kota, iż Dawid był mulatem), a ona biała jak cioteczka czy kuzynka - \"czy tata we mnie grzebał, tak jak w innych swoich eksperymentach\" - co można odczytać \"czy chciał mieć idealne dzieci\".
Dużo zresztą zdradzają tytuły kolejnych woluminów - \"Potwory\" - odnosi się do tego jak Talita czuje się wobec faktu, że ma brata i źle traktowała Aiszę, \"Stwory\" - tego, że Sara czy Aisza były kiedyś takie jak ona, ale zostały wepchnięte do roli \"domowego kota\", ale jednocześnie też Majki i jej tożsamości, \"Ludzie\" - to sama Talita i jej rodzina, jak widzą siebie jako osoby będące i posiadające human puppy.
Niemniej, cieszy mnie, że się ta dziwna seria podoba.

Mao12/11/2018 Odpowiedz

Salamandro
Majka jest klonem Zuzi, została stworzona jako jej córka, ponieważ Zuzia jest lesbijką.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach