Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wspomnienia z dziecinstwa - Nowe otoczenie cz.2

 Oczywiście, że się zgodziłem.

 Możliwość gry na nowym sprzęcie i obietnica Emilki zrobiła swoje. Po pierwszej próbie okazało się, że nie tylko jestem najmłodszym członkiem zespołu, ale jako jedyny znam wszystkie znaki na pięciolinii. Jak zwróciłem uwagę, dlaczego grają o pół tonu za nisko i czy nie widzą krzyżyka, patrzyli na mnie jakbym uciekł z wariatkowa. Odliczyłem tempo do czterech i zagrałem poprawnie cały utwór. Kiedy skończyłem nastąpiła grobowa cisza. Spojrzałem na chór. Teraz nie tylko Emilka patrzyła "maślanymi oczami", ale większość dziewczyn. A było ich sześć.

 - No i tak panowie ma to brzmieć - usłyszałem za plecami głos. Ksiądz był bardzo zadowolony.

 - Ty, skąd go wytrzasnęłaś? - usłyszałem szept jednej z dziewcząt. - Jest z twojego osiedla? - wyszeptała druga.

 W czasie, gdy ksiądz tłumaczył jak zespół ma się zgrać, dziewczyny zbiły się w ciasną grupkę wokół koleżanki i szeptały gorączkowo spoglądając co chwila na mnie. Po próbie przyszły z Emilką jej trzy koleżanki.

 - Cześć, jestem Kaśka! - przedstawiła się pierwsza.

 - A ja Agnieszka!

  - Ania! - ściskałem delikatnie po kolei każdą wyciągniętą dłoń. Kiedy puściłem ostatnią, ta przytrzymała mnie chwilę dłużej. Kiedy spojrzałem na nią, patrzyła mi głęboko w oczy bez zażenowania.

 - Widziałam cię wcześniej na próbach, ale nie wiedziałam, że jesteś znajomym Emi.

 - Mówiła, że nie dawno się przeprowadziłeś - wtrąciła Kaśka.

 - Świetnie grasz, chodzisz do szkoły muzycznej? - zapytała Agnieszka.

 Szczebiotały jedna przez drugą, zadając pytania i nie czekały na odpowiedź. Przyglądałem się, lekko speszony, gdyż pierwszy raz ktoś zachwycał się moją osobą.

   Muszę nadmienić, że nie byłem brzydki. "Elvisem" też nie, raczej przeciętnym chłopakiem jakich wielu. Później dowiedziałem się, że dziewczyny nie patrzyły tylko czy chłopak jest przystojny, ale na jego umiejętności. W szkole zawsze powodzenie mieli świetni sportowcy, wokaliści, w sumie każdy, kto wyróżniał się z tłumu. Bardziej były zachwycone moją grą niż mną.

 Patrzyłem na Emilkę, która w tym czasie była "w siódmym niebie". Ale głupiutka nie zauważyła, że wszystkie ze mną flirtowały.

 - Jeśli nie znasz miasta, chętnie ci pokażę fajne miejsca - powiedziała Kaśka.

 - Emi mówiła, że lubisz rock, mam kilka fajnych płyt, wpadnij do mnie to posłuchamy - Agnieszka uśmiechała się zachęcająco.

 - Chciałabym grać na gitarze, dałbyś mi kilka lekcji? - Anka nadal wpatrywała się we mnie uporczywie.

 - Ty na gitarze?? Chyba na flecie! - walnęła Kaśka i wszystkie trzy zachichotały, oprócz Emilki. Nie zrozumiała żartu.

 - Żeby znaleźć na wszystko czas musiałbym się roztroić, ale nie mówię nie.

 - Ekstra, musimy spadać, ale pogadamy na następnej próbie, cześć.

 Odeszły rozmawiając i gestykulując między sobą.

 - Fajne są co? - spytała Emilka - teraz w chórze jest tylko jeden temat.

 - Jaki?

 - Ty! Chcą wiedzieć wszystko o tobie! A ja tak naprawdę to niewiele wiem. Nigdy nie opowiadałeś mi o sobie.

 - Bo nie ma o czym - odpowiedziałem, ale zdałem sobie wtedy sprawę, że nigdy nie byłem zbyt wylewny, jeśli chodzi o zwierzenia. Idąc do domu opowiadała mi o koleżankach. Zrozumiałem, że są całkiem inne niż ona. Obyte w miastowych imprezach, w towarzystwie, nie są ukierunkowane tylko na religię i kościół.  Podejrzewałem, że Emilka też byłaby inna, gdyby nie jej matka.  Jak zwykle zarzucała mnie informacjami bez przerwy. Ale ja myślami byłem już gdzie indziej.

 - Wejdziesz do mnie? - przerwałem jej trajkotanie - rodzice wrócą późno, będziemy sami.

 Milczała przez chwilę, wiedziała co chcę dzisiaj robić.

 - Nie chcesz? - spytałem, bo miała trochę strapioną minę.

 - Chcę..tylko..to nie może się wydać..to co robimy..nie możesz powiedzieć nikomu, rozumiesz?

 - Jasne.

 - A jak się wygadasz niechcący? Znasz teraz moje koleżanki, a one są bardzo ciekawskie.

 - Nie ma mowy.

 - Przysięgnij!

 - Co?

 - Przysięgnij, że nikomu nie powiesz!

 - Przysięgam.

 Odetchnęła z ulgą i na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.  Po wejściu do pokoju Emilka od razu rozebrała się do naga, bez jakiegokolwiek wstydu. Wstyd - dziwne uczucie. Kiedy pierwszy raz rozbieramy się przed kimś obcym, bardzo się wstydzimy. Za drugim razem, wstydu jest połowę mniej. Za trzecim, czy czwartym razem, po wstydzie nie ma śladu. Emi zachowywała się, jakby była sama. Usiadła na materacu rozkładając nogi i wygładzała włoski na łonie. Powiedziała mi kiedyś, że trzeba wyglądać porządnie w każdym miejscu i nie będę oglądał jej "tam" rozczochranej :). Po chwili, również goły usiadłem obok niej. Wzięła członka do ręki i zsuwając napletek przyglądała mu się intensywnie. Wreszcie pochyliła głowę i zaczęła pieszczoty ustami. Niestety nie wiedziała nic o seksie oralnym. Obejmowała główkę palcami i całowała trzon. Zjeżdżała wargami aż na jądra, jednak takie muskanie bardziej mnie łaskotało niż podniecało. Cmokała przy tym jak dziecko całujące ciocię na pożegnanie.

  - Emilka..musisz pieścić trochę inaczej..

 - Przecież chciałeś żebym całowała - uniosła głowę zdziwiona.

 - No..ale to nazwa umowna.

 - To jak??

 - Musisz lizać główkę.. 

- Tak jak ty mi cipkę?

 - Właśnie i ssać.

 Spoglądała zdezorientowana na członka, którego ciągle trzymała w rączce, i na mnie.

 - Ssać???

 - Musisz go włożyć do buzi i ssać - powiedziałem zniecierpliwionym tonem. Masa pytań na które musiałem odpowiadać, męczyła mnie. Usłyszała irytację w moim głosie, bo przestała pytać, tylko wpatrywała się w penisa i przetwarzała informacje. Przeszła do poprzedniej pozycji i trzymając głowę nad członkiem zsuwała powolutku skórkę. Wreszcie ściągnęła ją, zamknęła oczy, otworzyła usta i objęła prącie wargami. Przez kilka sekund nie działo się nic. Otworzyła tylko oczy rozglądając się na boki. Po chwili uniosła głowę i zaczęła głośno oddychać. Okazało się, że wstrzymywała przez cały czas powietrze. Zrobiła parę wdechów i znów się pochyliła.

 - Dobrze? - zapytała za kolejnym razem.

 - Nie do końca - odpowiedziałem, gdyż nie chciałem jej ganić. Naprawdę się starała, tylko jej nie wychodziło. Zrobiła smutną minę spuszczając głowę.

    Wtedy wpadłem na pomysł, jak ją przeszkolić.

 - Daj rękę - powiedziałem unosząc jej dłoń. Zacisnąłem jej pięść, pozostawiając wyprostowany tylko palec wskazujący. Następnie włożyłem go w usta i zacząłem ssać, lizać, ciągnąć wargami, wszystko to, co chciałem żeby robiła z moim penisem. Przyglądała się uważnie z szeroko otwartymi oczami.

 - Tak trzeba pieścić.

 - To jest..przyjemne.

 - Mnie będzie sto razy przyjemniej jak zrobisz to na nim - kiwnąłem głową w dół.

 - I nie musisz wstrzymywać powietrza, oddychaj nosem - dodałem.

 Ułożyła się między moimi nogami kładąc się na brzuchu i od razu przeszła do rzeczy. Zmiana była ogromna. Ssała cudownie, z dużą siłą zaciskając wargi.  Wyjmowała go z buzi tylko po to, żeby lizać go całą powierzchnią języka. Miała tylko kwaśną minę - widziałem, że trochę się brzydzi.

 - Tylko nie tryskaj mi w buzi, proszę cię - wtrąciła między pieszczotami.

 - Obiecuję - westchnąłem, gdyż moje podniecenie było już bardzo duże. Po kilku minutach wiedziałem, że eksploduję.

 - Zaraz..dojdę - ledwo wyjęczałem. Uniosła głowę w ostatniej chwili - potężna salwa wytrysła do góry ochlapując jej policzek. Odchyliła twarz nie przestając ruszać rączką. Takiej fontanny nie miałem od dawna. Emilka przyglądała się zaskoczona, pierwszy raz widziała taki wytrysk. Strzelałem regularnie mocząc sobie brzuch, a jej dłoń. Kiedy źródełko przestało bić, leżałem jak nieżywy. Puściła członka i suchą ręką zaczęła grzebać za materacem. Znalazła ręcznik i wycierając się patrzyła na pobojowisko.

 - Chyba było ci dobrze. Takie to fajne?

 - Cudowne. Dawno tak się nie czułem.

Położyła się obok, rzucając na mnie ręcznik. Gdy doprowadzałem się do porządku, patrzyła na mnie podniecona.

 - Możesz.. mnie też possać?

 - Spróbuję - odpowiedziałem.

 Rozłożyła szeroko nogi, a ja kładąc się pośrodku, przyglądałem się cipce. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Włosy łonowe rzadkie na podbrzuszu, gęstniały i schodziły się do środka, by przerodzić się w gąszcz tuż nad łechtaczką. Wargi sromowe okalające cudowne, kobiece wejście, nie miały już tak bujnego zarostu jak wzgórek. Łechtaczka, wyłaniająca się leciutko spod napletka, aż prosiła się, by przyłożyć do niej usta. Wilgoć w dolnej części informowała o gotowości do pieszczot. No i zapach. Oszałamiający, nęcący, odurzający, z lekką domieszką potu, przyprawiał mnie o zawrót głowy. Poruszałem nią w różne strony wchłaniając wszystko jak drapieżnik, który węszy za swoją ofiarą. Namierzyłem ośrodek przyjemności, rozszerzyłem wargi palcami i złożyłem pierwszy pocałunek. Zadrżała wciągając głośno powietrze. Muskałem delikatnie językiem wargi mniejsze, wjeżdżając nim aż na szczyt. Po kilku minutach takiej zabawy nabrzmiały srom był w pełnej gotowości. Wtedy wciągnąłem w usta wszystko co wystawało i zacząłem delikatnie ssać. Dół wyślizgnął mi się, więc otworzyłem usta szerzej i znów wciągnąłem wszystko do środka. Jak zaczynało się wyślizgiwać, powtarzałem czynność ciągnąc coraz mocniej. Oparłem ręce o materac, wciskając głowę jak najgłębiej. Ciało Emilki nie zostawało bez odzewu. Czułem, jak jej mięśnie napinają się, słyszałem jej szybki oddech, biodra zaczynały wykonywać okrężne ruchy. Jedną reką szukała po omacku poduszki, wiedziałem co za chwilę nastąpi. Przystąpiłem do szturmu. Ssałem, lizałem, żułem jej cipkę bez opamiętania. Widziałem jak przyciska sobie poduszkę do twarzy.

 Ale zapomniałem o jednym.

  Wraz z pierwszym jękiem jej uda zatrzasnęły się na mojej głowie jak pułapka na łbie niedźwiedzia. Oplotła mnie nogami, przyciągając do siebie, a biodra wysuwała co chwila w szalonych drgawkach. Ogłuszyła mnie, bo zaczęło dzwonić mi w uszach. Całą twarz miałem przyciśniętą do jej krocza. Uniosłem się na rękach, ale niewiele to dało. Biodra Emilki uniesione w górze drgały wraz z moją głową. Musiało to dziwnie wyglądać. Szamoczący się chłopak i dziewczyna gwałcąca go w usta.

 - YmMmyemm - tylko tyle wybulgotałem z ustami przyklejonymi do jej cipki, jak glonojad do ścianki akwarium. Złapałem za kolana i rozchyliłem na tyle jej uda, aby opuścić głowę i zaczerpnąć powietrza. Natychmiast przylgnęła do mnie z powrotem i teraz mój nos zanurzył się w jej.. szparce. Na szczęście miałem wolne usta i mogłem oddychać.

 - Emilka! Dusisz mnie! - krzyknąłem.

 Natychmiast zwolniła uścisk. Leżała, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Dyszeliśmy głośno obydwoje - ona, bo miała pierwszy raz taki orgazm - a ja pierwszy raz tak zmęczyłem się pieszczotami oralnymi. Twarz miałem mokrą, czułem, że jej śluz mam nawet w nosie, uszy mnie piekły, język jakby trochę spuchł, a usta robiły się spierzchnięte. Opadłem na materac obok Emi. Odpoczywając pomyślałem, że gdybym miał długi nos, mógłbym ją dzisiaj rozdziewiczyć. Zaśmiałem się w duchu, że chyba byłbym pierwszym chłopakiem, który zrobił to nosem.

  Leżałem zupełnie bez sił. Nie chciało mi się nawet ruszyć palcem, więc leżałem jak kłoda.

 - Chcę jeszcze raz!

 - Co?? - myślałem, że się przesłyszałem.

 - Jeszcze raz! Proszę! - błagała.

 Prawie zemdlałem.

   Po tym spotkaniu Emilka stała się fanką seksu oralnego. Swoje umiejętności szlifowała na moim członku, i - muszę ją tu pochwalić - była coraz lepsza. Zauważyłem, że zaczęła się w niej budzić kobiecość uśpiona tyle lat przez matkę. Zaczęła się gustowniej ubierać, ładniej czesać, a nawet zmieniła okulary. Jej potrzeby też były większe niż na początku znajomości. Chciała się częściej pieścić, niestety, nie było gdzie.

   Pewnego razu po próbie powiedziała żebym zaczekał, bo musi coś załatwić. Porozmawiałem chwilę z koleżankami, które chciały się ze mną umówić na różne sposoby. Oczywiście obiecałem "złote góry" jak będę miał wolny czas, po czym zostałem w kościele sam. Zacząłem się już niecierpliwić, ale wtedy usłyszałem szept.

 - Pssst! Tutaj! - odwróciłem się i zobaczyłem Emilkę, która stała w małych bocznych drzwiach. Wpuściła mnie do środka zamykając je cicho.

 - Gdzie jesteśmy? - zapytałem rozglądając się.

 - To magazynek na stare graty. Przychodziłam tu czasami, jak chciałam być sama. Nikt tu nie zagląda.

Stały tu ogromne, zakurzone świeczniki, jakieś ławki, krzesła. Na stole stojącym pod maleńkim okienkiem leżały chyba zasłony albo dywany. Pod ścianą stał oparty wielki, prawie dwumetrowy obraz.

 - Siadaj tu - powiedziała wskazując na duże krzesło. Przypominało mi tron. Kiedy usiadłem, uklękła przy mnie, rozpinając mi rozporek.

 - Tutaj?? - byłem trochę w szoku.

 - Cicho! Nie mów głośno, bo ktoś nas usłyszy.

Nie wiem czemu, ale groźba przyłapania podziałała na mnie mocno. Członek w sekundę zesztywniał, zanim zdążyła dobrać się do niego Emilka. Nie musiała długo pieścić. Podniecenie powiązane z lekkim strachem dało bardzo dobry efekt. Nie wiedziałem tylko gdzie tryskać, ale Emi była przygotowana. Wyciągnęła husteczki higieniczne i jak zacząłem szczytować przycisnęła je do główki. Po krótkim odpoczynku chciałem się zamienić miejscami, ale ona miała inny plan. Rozłożyła zasłonę na stole, ściągnęła majtki i siadając na nim podciagnęła kolana do góry odchylając je jednocześnie na boki. Pochyliła się do tyłu opierając plecy o ścianę, co jeszcze bardziej ułatwiło mi dostęp do cipki. Była mocno podniecona. Byłem ciekaw, jak poradzi sobie z orgazmem, żeby być cicho. Kiedy mój język rozkręcił się na dobre, jej ciało zaczęło falować. Trzymałem kolana zabezpieczając się przed "uściskiem śmierci", a wtedy Emilka uniosła rękę i zagryzła zęby na rękawie koszuli. Oczywiście pisku nie dało się całkiem wyeliminować, ale był cichutki. Po zabawie siedziała jeszcze chwilę na stole machając nogami i uśmiechając się.

 - Pierwszy raz widzę, żebyś się bał.

 - Bo nie chcę, żeby ksiądz nas przyłapał. Lepiej chodźmy, bo jak mu wytłumaczymy co tu robiliśmy?

 - Tu wchodzi tylko pan, który pomaga w pracach porządkowych, ale go teraz nie ma.

 - W porządku, ale chodźmy.

 Zeskoczyła ze stołu, założyła majtki, po czym cichutko otworzyła drzwi robiąc szparkę i po upewnieniu się, że nikogo nie ma, wyszliśmy z kościoła.

   Po tym wydarzeniu mieliśmy już dwa miejsca na naszą zabawę - mój pokój i magazynek w kościele. Jeśli nie miałem wolnej chaty, szliśmy się "pomodlić" nawet w środku tygodnia. Rodzice mi pozwalali, bo mówiłem że mam próby w zespole. Pamiętam, że w jakąś niedzielę przyszli nawet nas posłuchać i ojcu się spodobało. Dlatego nie mieli nic przeciwko, abym częściej chodził ćwiczyć grę. Wiernym też podobała się zmiana, jaka zaszła po moim dołączeniu do zespołu. Na mszy, gdzie dawaliśmy popis naszych umiejętności, były największe tłumy. Ludzie stali aż na zewnątrz i słuchali nas z głośników. Ksiądz był bardzo zadowolony. Chwalił nie tylko mnie, ale i Emilkę, że przyprowadziła mnie do niego.

W ogóle zauważyłem wcześniej, że ją faworyzował. Dostawała zawsze partie solowe, chociaż inne dziewczyny też śpiewały dobrze. Częściej się do niej zwracał, częściej pomagał, zachęcał, głaskał po plecach i głowie. W głowie zaświtała mi pewna myśl i postanowiłem się przyjrzeć temu uważniej.

   Pewnego razu zabawiając się w najlepsze w magazynku usłyszeliśmy kroki. Odbijały się szerokim echem w pustym kościele, więc było je słychać z daleka. Emilka, która siedziała rozkraczona na stole, uniosła głowę i otworzyła oczy. Znieruchomiałem z językiem na jej cipce. Dźwięk kroków stawał się coraz głośniejszy - ktoś szedł prosto w naszą stronę. Uniosłem się i zbliżyłem powoli do drzwi. Kroki były już bardzo blisko i słychać było nawet głosy.

 - Na pewno tam są, sam je tam stawiałem - usłyszałem męski głos.

 W odruchu paniki przycisnąłem ręce do drzwi i zaparłem się całym ciałem. W ostatnim momencie, gdyż klamka opadła w dół i ktoś próbował je otworzyć. Trzymałem tak mocno, że aż zatrzeszczały. Klamka poruszyła się kilka razy.

 - Dziwne - usłyszałem - zamykał ksiądz na klucz?

 - Nie przypominam sobie, ale mam klucze w zakrystii, proszę chwilę poczekać.

 Usłyszałem oddalające się kroki, ale pojedyncze. Ktoś stał za drzwiami i czekał. Zdjąłem delikatnie ręce i odwróciłem się do Emilki. Siedziała nadal na stole z szeroko otwartymi oczami. Uniosła dłonie w geście przerażenia. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.

 - "Co powiedzieć jak wejdą? Co tu robiliśmy? Jak się dostaliśmy skoro drzwi są zamkniete? - myśli przelatywały mi z prędkością światła.

 - "Nie wymigamy się" - myślałem rozpaczliwie. Słyszałem kroki powrotne księdza, widziałem już oczami wyobraźni aferę w kościele, w szkole, w domu, na mieście.

 - "Myśl do cholery" - zganiłem się w duchu.

 Pomysł jak piorun przemknął przez moją głowę. Podszedłem cicho do stołu, złapałem Emilkę i delikatnie postawiłem ją na podłodze. Następnie przyłożyłem palec pionowo do ust nakazując milczenie, wziąłem ją za rękę i przyciągnąłem do ściany. Złapałem za obraz oparty po tej stronie próbując go odchylić. Ależ był ciężki. Gruba, drewniana rama ważyła chyba ze sto kilo. Udało mi się go przesunąć, ale za mało. Dziewczyna przyszła mi z pomocą i obydwoje zrobiliśmy szczelinę na tyle dużą, by się tam wcisnąć. Słyszałem jak klucz zgrzyta w zamku.

 - Nie w tą stronę, bo teraz ksiądz zamyka - usłyszałem.

Wcisnąłem się za Emilką i przylgnąłem do ściany. Usłyszałem otwierające się drzwi.

 - O, puściły! Chyba były otwarte, tylko się zacięły - powiedział ksiądz.

 - No proszę, tu są!

Wstrzymałem powietrze spoglądając na Emi. Zakrywała ręką usta, żeby się nie zdradzić.

 - Dobrze, że się znalazły! Przyjdzie pan po nie pojutrze i wyczyści. Mają być gotowe na sobotę.

Powolutku wychyliłem głowę, patrząc co się dzieje. Na środku, bokiem do nas stał ksiądz z jakimś facetem. Przyglądali się dużym metalowym stojakom.

 - Panna młoda prosiła, żeby było dużo świec, więc się przydadzą.

 - Cóż, ślub ma się tylko raz w życiu, to czego będziemy młodym żałować - powiedział facet.

Ja spojrzałem w tym czasie za obie postacie i zimny pot oblał moje czoło. Na stole leżały majtki Emilki. W pośpiechu zapomniała o nich. Były częściowo widoczne, bo dziewczyna w chwilach uniesienia ruszała mocno pupcią i pościągała zasłonę rozłożoną na blacie, ale dla mnie wyglądały jak flaga powiewająca triumfalnie na środku pobojowiska. Panowie rozprawiali jeszcze chwilę nad odrestaurowaniem świeczników, a ja w tym czasie wzywałem wszystkie moce, żeby nie zobaczyli majtek. Wreszcie obydwoje odwrócili się i wyszli z pomieszczenia. Usłyszałem zamykające się drzwi i wypuściłem głośno powietrze.

  Wtedy usłyszałem chrobotanie klucza w zamku.

 - "O nie! Tylko nie to! Chyba nas tu nie zamknie!" - myślałem, że ten koszmar nigdy się nie skończy. - "Przecież nie będziemy tu siedzieć dwa dni, aż gość przyjdzie po stojaki".

 - Niech ksiądz nie zamyka, bo znowu się zatną - usłyszałem głos faceta.

 - No racja, ale jak będzie pan miał czas, proszę przesmarować zamek.

Słyszałem oddalajace się echo rozmów, poczym nastała cisza. Nie ruszaliśmy się z naszej kryjówki jeszcze z pięć minut. Po wyjściu z kościoła dopadła mnie złość.

 - "Nikt tu przychodzi" - naśladowałem jej głos - "tylko jeden pan, ale teraz go nie ma". - Wiesz jakie bym miał kłopoty, gdyby nas przyłapali?? Zdajesz sobie w ogóle sprawę?? Czy w tym maleńkim móżdżku włącza się myślenie??

 - A wiesz co by stało się ze mną? Pomyślałeś o mnie? - nerwy dopadły też Emilkę. Zaczęła trząść się na całym ciele. Miała rację. Chłopak to chłopak, ale dziewczyna to ma dopiero przechlapane. W dodatku z taką matką. Nie wybaczyłaby jej do końca życia.

  - Przepraszam - powiedziałem już spokojnie.

  - Nie gniewam się - odpowiedziała. - A wiesz, że za tym obrazem o mało się nie posikałam?

 - Nie.

 - Naprawdę. Ale kucałam bez majtek i bałam się, że będzie słychać jak spada na podłogę.

 Zaczęła się śmiać, a ja jej zawtórowałem. Zeszły z nas całkowicie nerwy i śmialiśmy się jak szaleni.

 - Przestań już, bo teraz się zesikam.

 - Wal śmiało! Teraz masz już majtki, nie będzie słychać!

 - Hi,hi,hi - piszczała Emilka łapiąc sie obiema rękami za cipkę, żeby naprawdę nie popuścić.

Zatrzymaliśmy się dopiero pod jej blokiem.

 - Wiesz? Ja już tam więcej nie wejdę - powiedziałem - musimy znaleźć inne miejsce.

 - Wiem co zrobimy! - powiedziała po chwili - przedstawię cię mamie.

 - Po co?

 - Żebyś mógł przychodzić do mnie.

 - A pozwoli?

  - No pewnie, przecież widziała cię tyle razy w kościele. Pytała nawet co to za miły chłopiec gra na gitarze.

 - I myślisz, że u ciebie będziemy mogli się bawić?

 - Tak. Mamy nie ma często do późna, więc mam wolną chatę.

 - To dlaczego nie zaprosiłaś mnie wcześniej? Twoja mama by nic nie wiedziała.

 - Coo? Ona ma wszędzie szpiegów. Wypytuje sąsiadki kto wchodzi, o której, czy tylko koleżanki, czy może koledzy, czy ja wychodzę, jeśli tak to ile mnie nie ma i tak dalej. Muszę się potem spowiadać matce z każdej minuty.

 - Hm. A nic nie powie, jak będę u ciebie podczas jej nieobecności?

 - Na początku nie pozwoli, ale jak cię prześwietli to pozwoli. Powiem, że uczysz mnie nut i dlatego będę lepiej śpiewać. Ona ma fijoła na punkcie mojego śpiewu, więc pozwoli na wszystko, żebym była najlepsza.

 - To może się udać - powiedziałem w zamyśleniu.

  - Uda się. Przyjdziesz jutro?

 - No dobra. Mam się jakoś ubrać odświętnie?

 - Długie spodnie, długie rękawy, zero golizny.

 - Rozumiem. Mogę być o piętnastej?

 - Tak, powiem mamie, cześć.

    Następnego dnia zjawiłem się o umówionej porze przed drzwiami jej mieszkania. Sprawdziłem jeszcze raz numer i nacisnąłem dzwonek. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyły się natychmiast. Stała w nich na oko czterdziestoletnia kobieta, lekko przy tuszy z miłym, trochę sztucznym uśmiechem. Ale jej wzrok był bardzo przenikliwy.

 - Jesteś bardzo punktualny! Proszę, wejdź!

Przez ułamek sekundy zawahałem się. Czułem jakbym wchodził do legowiska lwa. To zaproszenie brzmiało tak, jakbym nigdy miał już stąd nie wyjść. Gdy przekroczyłem próg poczułem dziwny zapach. Na ścianach w przedpokoju były obrazy świętych i...

 - Droga krzyżowa - powiedziałem ze zdumieniem na głos.

 - Oo, widzę, że znasz religię - powiedziała dumnie prezentując swoje dewocjonalia. Zaczęła opowiadać skąd który obraz przyjechał, kogo przedstawia, kto go święcił, lub kto go miał w rękach. Rozglądałem się z prawdziwą ciekawością, gdyż tyle obrazów w jednym miejscu widziałem tylko w muzeum. Moją uwagę przykuła postać anioła trzymająca w ręku miecz. Jedną nogą deptał leżącego szatana.

  - A to..

 - Archanioł Michał - dokończyłem za nią. - Strąca Lucyfera do piekła.

 - Taak! - zawołała z radością. - Widzę, że Emilia miała rację co do ciebie. Myślę, że będziesz dla niej odpowiednim kolegą - Emilio!

 Emilka wyszła z pokoju z uśmiechem.

 - Cześć!

 - No, nie stój tak, zaproś kolegę do salonu!

 Weszliśmy do dużego pokoju i moim oczom ukazał się..ołtarz. No, nie dosłownie. Przy ścianie stało coś w rodzaju komody, na niej świeczniki z palącymi się świecami, figurki świętych i kwiaty. Nad nią wisiał olbrzymi obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, a po bokach krzyże. Podszedłem z Emilką do obrazu, wtedy ona uklękła pokazując mi oczami,że mam zrobić to samo. Przeżegnaliśmy się i wstaliśmy z powrotem. Matka przyglądała się wszystkiemu.

 - Siadajcie do stołu, zaraz podam herbatę!

 Kiedy dołączyła do nas pytaniom nie było końca. Już wiedziałem po kim Emilka miała to trajkotanie. Oprócz tego zauważyłem, że ciągle strofowała córkę.

"Łokcie ze stołu, nie garb się, nie śmiej się głupio, nie odzywaj się nie pytana" - i tak w kółko. Dziwiłem się, że dziewczyna to wytrzymuje. Patrzyłem z coraz większą złością na dewotkę, jeszcze chwila i zaraz jej coś powiem. Emilka widziała co się dzieje i ze strachem w oczach pokręciła głową na "nie". Dzielnie znosiłem to "prześwietlenie". Na pytania odpowiadałem rzeczowo, krótko i to co chciała usłyszeć, a nie to, co myślałem naprawdę. Religię znałem dlatego, że uwielbiałem czytać. Czytałem wszystko, nawet biblię. Znałem opowieści o świętych, apostołach, aniołach i diabłach, ale traktowałem ich na równi z Herkulesem, Prometeuszem czy Odynem. Były dla mnie postaciami mitycznymi.

  - Teraz już wiem, dlaczego Emilia cię tak chwaliła - mówiła rozpromieniona matka.

Nigdy nie używała zdrobnienia wobec córki. Nie czułem w ogóle żadnego ciepła w relacji matka - córka. O Emilce mówiła jak o przedmiocie.

 - No dobrze, możecie iść do pokoju! - stwierdziła.

Pokój dziewczyny był urządzony bardzo surowo. Oprócz łóżka, szafy, krzesła i stolika nie było nic. Na ścianie tylko krzyż, zero obrazów, figurek. Przypominało to bardziej celę klasztorną, a nie pokój nastolatki.

  - Zamkniesz drzwi? - wyszeptałem.

 - Nie mogę - odpowiedziała tak samo cicho - nigdy nie zamykam.

 Czułem współczucie dla tej dziewczyny.

 - Emilka..tak nie można żyć. Musisz powiedzieć matce, że też jesteś człowiekiem, kobietą, że też masz uczucia.

 - Nie ma sensu. Raz powiedziałam mamie, że chcę iść na tańce do szkoły, że wszystkie koleżanki z klasy idą. Powiedziała, że wszystkie koleżanki to dziwki i nigdzie nie pójdę. Postawiłam się i powiedziałam że pójdę, wtedy zamknęła drzwi na klucz i zaczęła mnie bić rzemieniem. Przez tydzień miałam pręgi na plecach.

  - Nie wytrzymam! - powiedziałem na głos.

 - Ćśśś! Uspokój się. Jeśli jej się nie spodobasz, to zrobi wszystko, żebyśmy się nie spotkali. A nasze pieszczoty to jedyne co mogę robić miłego. Kiedy mam orgazm to czuję się..jak nigdy dotąd. I chcę... - spojrzała za mnie i umilkła.

W drzwiach stał Cerber i przyglądał się podejrzliwie.

 - Co tu tak cicho, nie uczysz jej muzyki?

 - Tak, oczywiście, tylko.. muszę mieć zeszyt do nut, wie pani, żeby zapisywać poszczególne dźwięki i.. - wymyślałem na poczekaniu.

 - Nie przyniosłeś? Co za bezmyślność! Następnym razem przynieś, żegnam!

 Po wyjściu z mieszkania złapałem głęboki wdech. Kręciło mi się w głowie.

 - "Czy to możliwe, żeby w tych czasach byli jeszcze tacy ludzie?". Przypominały mi się książki o średniowieczu, inkwizycji, paleniu ludzi na stosach. Zacofanie i ciemnogród. Mroczne dzieje kościoła. Pomyślałem żeby porozmawiać ze swoją mamą na ten temat, ale odłożyłem to na później.

   Emilka poinformowała mnie kiedy jej matki nie ma w domu i przy następnym spotkaniu powiedziałem, że tylko wtedy mam czas na korepetycje. Kręciła nosem niezadowolona, ale zgodziła się na moje wizyty.

 - Wierzę, że tak uroczy chłopiec będzie pilnował, żeby Emilii nic złego się nie stało - powiedziała protekcjonalnie, kładąc nacisk na "złego".

 - Oczywiście, proszę pani.

 Kiedy wyszła obydwoje wypuściliśmy głośno powietrze.

  - Teraz siadaj i mnie ucz!

 - Poważnie?

 - Tak, bo ona zaraz wróci!

 Nie minęło nawet pięć minut, jak usłyszałem delikatnie otwierany zamek. Po chwili stała już w drzwiach od pokoju wodząc wzrokiem jak skanerem. Ja siedziałem na krześle przy stoliku i wypełniałem pięciolinię, a Emilka na łóżku nuciła coś pod nosem. Udałem, że dopiero ją zauważyłem i odkręciłem głowę w stronę wejścia.

 - Zapomniałam..kluczy - powiedziała trzymając je w ręku. Kiwnąłem głową i wróciłem do pisania. Popatrzyła jeszcze sekundę i zadowolona wyszła.

   Śmiać mi się chciało z tych podchodów. Sądziła, że takim zachowaniem upilnuje córkę. Cóż za głupota. Nastolatkom nie można nic zakazywać, jedynie tłumaczyć i przestrzegać. Zakazy w tym wieku są po to, żeby je łamać. To co nieznane i zakazane smakuje najlepiej. Mam koleżankę, która wygadała się na imprezie, że dziewictwo straciła w szkolnej łazience. Mówiła, że nie była pierwsza, ani ostatnia. To co mają robić rodzice? Nie puszczać dzieci do szkoły, nie pracować tylko siedzieć z potomkami? A może zamurować wejście do pokoju i podawać jedzenie oknem :)? Nie tędy droga. Nie upilnujecie ich. Możecie tylko szczerze rozmawiać. U nastolatek występuje często pierwsza miłość. Są gotowe oddać wszystko dla miłości. Nie wiedzą, że najczęściej pierwsza miłość szybko przemija, szczególnie u chłopców, więc jeśli uzmysłowicie to córkom, to nie zrobią nic, czego później by żałowały.

  A Emilka nie żałowała ani chwili spędzonej ze mną. Spotykaliśmy się raz u niej, raz u mnie. Oczywiście u niej musieliśmy się pilnować, gdyż jej matka nie zrezygnowała z inwigilacji. Pewnego razu wpadła jak wicher sąsiadka otwierając drzwi "swoim kluczem" z zadaniem podlania kwiatów - jak stwierdziła - bo młodzież zapomina o takich rzeczach. Emilka znała wszystkie zagrywki swojej rodzicielki, więc byliśmy przygotowani na takie okoliczności. Nie rozbieraliśmy się do naga. Ja wyjmowałem członka przez rozporek, a ona była zawsze w sukience, tyle że bez majtek. Kiedy słyszeliśmy zgrzyt zamka, chowałem penisa i siadałem tyłem do wejścia przy stoliku. Emi przykrywała nogi sukienką i tak przyjmowaliśmy naszych "strażników". Nieraz naprawdę się uczyliśmy, gdyż lubiliśmy muzykę i pociągała nas bardziej niż pieszczoty. "Nieraz" to znaczy bardzo rzadko :).

   Matka była jednak podejrzliwa, bo Emilka zaczęła rozkwitać. Częściej się uśmiechała, rozmawiała z matką bez strachu w głosie, ubierała się bardziej kolorowo, a na próbach nie stała już z boku z opuszczoną głową, tylko wypowiadała swoje zdanie na dany temat. Jej matce nie przyszło oczywiście na myśl, że moglibyśmy uprawiać seks, myślała, że Emilka się zakochała. Zresztą, nie tylko ona. Koleżanki też przyglądały nam się z ciekawością, nawet ksiądz wiedział, że coś jest na rzeczy, ale jemu oczywiście ze wszystkiego spowiadała się matka. Najbardziej wścibska i prostolinijna była Anka.

 - Chodzicie ze sobą? - zapytała pewnego razu.

 - Nie! - odpowiedziała natychmiast Emilka lekko się czerwieniąc - uczy mnie muzyki, to wszystko.

 - Spoko - powiedziała drwiąco Ania - twoja mama mówiła, że robisz duże postępy i powiedziała, że też mogłybyśmy pobierać lekcje.

 - Nie mam czasu - wypowiedziałem standardowy tekst.

 - Nie musisz, będę przychodzić do Emilki i będziesz uczył dwie naraz.

 Natychmiast się domyśliłem, że to pomysł matki. Jednak nie mogła przeżyć, że zostawia córkę samą z chłopcem. Trudno mi było znaleźć powód, żeby nie przychodziła. Spojrzałem na Emilkę, która stała się markotna.

 - Jeśli chcesz - powiedziała cicho.

  Znów straciliśmy miejsce do pieszczot. Anka nie była zainterewowana nauką. Jak zobaczyła, że naprawdę ćwiczymy, zrobiła kwaśną minę i poszła zwiedzać mieszkanie. Nie wiem na co się nastawiła, ale na pewno nie na muzykę.

 - Boże, jak można tak mieszkać! - stwierdziła rzucając się na łóżko, obok Emilki. Włożyła ręce pod głowę i przyglądała nam się, jak ćwiczymy gamę.

 - Wy naprawdę się uczycie?? - nie mogła uwierzyć.

 - Yhmm.

 Nie mając wyjścia, poszła w ślady koleżanki, ale widać było że jest zawiedziona. Po kilku spotkaniach chciała chyba zrezygnować, ale obiecała coś matce Emilki i przychodziła nadal.

   Pewnego dnia będąc w domu usłyszałem dzwonek. Otworzyła mama, a następnie zapukała do mojego pokoju.

 - Do ciebie! - krzyknęła przez drzwi.

 Kiedy wyszedłem zobaczyłem Ankę.

 - Cześć, masz chwilę?

 - Tak - powiedziałem zdezorientowany, bo nie spodziewałem się takiej wizyty. Pierszy raz widziałem ją poza kościołem i mieszkaniem Emi. Ubrana była w cieniutką koszulkę, przez którą prześwitywał staniczek i spódniczkę mini. Wspaniale wyeksponowane nogi kusiły swoją gładkością.

 - Mogę wejść? - wytrąciła mnie z zamyślenia.

 - Tak, pewnie - powiedziałem szybko.

Przepuściłem ją i pokazałem kierunek dłonią. Kiedy weszła rozejrzała się z ciekawością. Zamknąłem drzwi, a ona obróciła się dookoła.

 - Fajnie tutaj. Widzę, że interesujesz się sportem. Uprawiasz coś?

 - Uwielbiam pływanie i jestem fanem piłki nożnej.

 - No tak, piłka - powiedziała ironicznie, uśmiechając się drwiąco.

 - Po co przyszłaś? - rzuciłem trochę za ostro. Wchodzenie do kogoś i wyśmiewanie jego pasji trochę mnie wkurzyło. - I skąd znasz mój adres?

 - Wyciągnęłam od Emilki. Mówiłeś, że nauczysz mnie grać na gitarze, więc jestem.

 - Mówiłem, że jak będę miał czas.

  - Tylko parę minut, proszę.

 - No dobra - powiedziałem po chwili - mogę ci pokazać parę akordów.

 Usiadła na materacu rozchylając lekko nogi, wtedy zauważyłem błękitne majteczki, mocno dopasowane, gdyż na nich rysował się rowek między wargami. Spuściłem wzrok i przełknąłem ślinę. Kurde, była bardzo atrakcyjna. Mój członek potwierdzał to, robiąc się coraz większy. Wyobraźnia jak zwykle podpowiadała, co znajduje się pod bielizną i ciało zaczęło reagować w znany dla mnie sposób. Szybko usiadłem koło niej i zakryłem krocze gitarą. Chyba widziała mój wzwód, bo jej kąciki ust lekko drgały, ale zachowała powagę. Kiedy zacząłem tłumaczyć jej podstawy, podniecenie obniżyło się i mogłem oddać jej gitarę. Szło jej bardzo słabo. W sumie to nie przykładała sie w ogóle. Przysunąłem się do niej, złapałem za prawą rękę, by pokazać jej bicie. Gdy nasze dłonie się zetknęły, poczułem, że jest gorąca. Spojrzałem jej w twarz i zobaczyłem jej lśniące oczy, lekko spocone czoło i zaczerwienione policzki. Oddychała głęboko, ale niespokojnie. Wiedziałem już po co przyszła. Zanim zdążyłem zareagować, odłożyła gitarę za siebie, złapała mnie za szyję i zaczęła całować. Zaskoczony, poczułem jak jej język wślizguje się w moje usta. Po chwili bezczynności oddałem pocałunek. Natychmiast przylgnęła do mnie. Całowaliśmy się mocno, gorąco, jakby długo skrywane podniecenie znalazło teraz ujście. Odepchnęła mnie lekko i opadła na materac. Kładąc się walnęła głową w gitarę, która wydała głuchy dźwięk. Zachichotała i zaczęła rozcierać bolące miejsce. Następnie podciągnęła spódniczkę na brzuch i patrząc mi w oczy uniosła pupcię ściągając majteczki. Odrzuciła je na bok, po czym powoli rozłożyła nogi. Moim oczom ukazał się cudowny widok. Jej cipka była częściowo wygolona, to znaczy na wargach nie było ani jednego włoska, a na wzgórku zobaczyłem mały trójkąt wycięty w ten sposób, że jeden z wierzchołków dotykał początku rowka, tuż nad łechtaczką. Wargi mniejsze błyszczały już od śluzu, a między nimi ukazała się cieniutka szparka rozciągnięta ku górze. Byłem tak podniecony, że aż się trząsłem. Jednak rozsądek podpowiadał mi o niebezpieczeństwie. Od rodzica dzielą nas tylko cienkie drzwi, co będzie jak wejdzie? Spoglądałem na drzwi i na tą cudowną, gorącą i wilgotną cipkę. Anka pokazała mi że mam być cicho i przyciągnęła mnie do siebie. Położyłem się na niej, a ona zaczęła dobierać się do moich spodenek. Uwolniłem się z nich i przytknąłem gołego, nabrzmiałego członka do jej łechtaczki. Bałem się też z innego powodu, mianowicie nigdy nie miałem stosunku z dziewczyną bez zabezpieczenia. Aneta zawsze miała prezerwatywy w pogotowiu. Ja nie załatwiałem, bo z Emilką nie były mi potrzebne. W tamtych czasach kondomy można było kupić w kiosku "Ruchu", ale jak byłeś pełnoletni. Nastolatków pani przeganiała i kazała brać się za naukę. Najczęsciej wtedy takie rzeczy załatwiał starszy brat, lub starszy kolega, niestety nie miałem ani jednego, ani drugiego. Teraz zastanawiałem się co robić. Jeździłem członkiem po rozgrzanej cipce w górę i w dół, myśląc czy na tym nie zakończyć pieszczot. Ania nie miała takich dylematów. Złapała za penisa i przystawiła go do otworu. Zastanawiałem się ułamek sekundy, po czym przycisnąłem do niej biodra. Podniecenie zawładnęło mną całkowicie. Nie mogłem opanować drżenia. Wszedłem w nią bez żadnego problemu. Doznania były niesamowite. Członek reagował na każdy ruch wysyłając impulsy do reszty ciała. Czułem jej pochwę całą powierzchnią. Wbijałem sie w nią coraz mocniej i głębiej. Obejmowała mnie nogami, próbując dopasować ruchy bioder do moich. Gdy pchałem już rytmicznie, głowa Anki zaczęła stukać w gitarę. Jej dźwięki nie przeszkadzały nam, byliśmy zbyt zajęci sobą. Pierwszy raz wbijałem się tak szybko i mocno, prawie brutalnie. Opanowała mnie dzika żądza, która chciała więcej i więcej. Nie zważałem nawet na ciche jęki dziewczyny, które przecież mogła usłyszeć mama. Czułem już, że zbliża się wytrysk. Wiedziałem, co to stosunek przerywany i że powinienem go wyciągnąć, ale jakaś siła kazała mi wbijać się mocniej i mocniej. W ostatniej chwili wyskoczyłem i przycisnąłem członka do jej brzucha. Strużki nasienia co chwila odbijały się od naszych ciał, mocząc nas obficie. Pociemniało mi w oczach. Takiej rozkoszy nie czułem od bardzo dawna. Leżałem na Ani całym ciężarem. Zaczęła się wiercić i zrozumiałem, że nie czuje się zbyt komfortowo. Uniosłem się, siadając na materacu. Spojrzałem na jej brzuch, gdzie jej spódniczka i część koszulki była cała w spermie. Wyjąłem ręcznik i bez słowa wyciągnąłem w jej kierunku. Wycierając się, spoglądała na mnie z ironicznym uśmieszkiem.

 - Trochę za szybko skończyłeś.. lekcję, ale było super.

 Dopiero teraz zauważyłem, że nie miała orgazmu. Pomyślałem, czy nie popieścić jej łechtaczki, ale ona założyła majtki i szykowała się do wyjścia.

 - To kiedy mogę przyjść na następną? - spytała zalotnie.

 - Aniu.. nie wiem.. czy chcę cię uczyć. Nie zrozum mnie źle, było cudownie, ale wiesz.. spotykam się z Emilką i..

 - Przecież nie jesteście parą, sama mi powiedziała.

 - No tak.. ale może by było jej przykro, jakby się dowiedziała.

- Nie bój się, nikt się nie dowie.

 - Nie boję się.. tylko.. nie wiem co mnie naszło, to był impuls..lubię cię..ale nic więcej.

  Nie chciałem jej sprawiać przykrości, ale chciałem wyjaśnić sprawę, w dodatku czułem się trochę nie fair w stosunku do Emilki. Była już przy drzwiach, odwróciła się i spojrzała z uśmieszkiem.

 - Nie szkodzi, ja też cię lubię. A ten twój impuls to było to.

 Uniosła spódniczkę i odchyliła majtki pokazując gołą cipkę. Zachichotała, poprawiła ciuchy i wyszła do przedpokoju. Kiedy zamykałem drzwi wejściowe, zdążyła jeszcze przesłać mi buziaka. Trochę czułem się nie swojo, ale seks z Anką był wyśmienity. Widać było, że to jej nie pierwszy raz i zna się na rzeczy. W dodatku chciała więcej. Musiałem to przemyśleć.

Po pewnym czasie poszedłem do kuchni, zajrzeć do lodówki, bo zgłodniałem. Mama kręciła się po kuchni, coś tam gotując.

 - Widzę, że odwiedza cię coraz więcej koleżanek.

 - To Anka, przyjaciółka Emilki z chóru.

 - Aha.

 - Chce się nauczyć grać na gitarze, dlatego przyszła.

 - Bardzo ładna.

 - Noo..nie wiem. Chyba tak.

Zacząłem czuć, że ta rozmowa schodzi na inne tory.

 - Nie podoba ci się?

 - Podoba..jest fajna.

 - Więc będziesz ją uczył?

 - Jeszcze nie wiem.. pewnie tak.

 - Hmm - chrząknęła mama - aa.. podczas nauki.. zabezpieczacie się?

 - Coo???

 - Pytam, czy zabezpieczasz się podczas kontaktów z dziewczynami? - spytała już bez ogródek.

 - Ja..nie..my..co ty, mama! - zaskoczony zrobiłem się czerwony jak burak.

 - Zapytam wprost. Masz prezerwatywy?

 - My nigdy..nie..

 - Dobrze, wy nigdy, masz czy nie??

 - Nie..

Podeszła do swojej torebki, pogrzebała chwilę i wyciągając rekę zwróciła się do mnie:

 - Masz.

 Na jej dłoni leżało kilka torebeczek. Wstydziłem się okropnie.

 - Trzymaj, kupiłam specjalnie dla ciebie, będę spała spokojniej.

 Wziąłem gumki nie patrząc na mamę. Odwróciłem się z opuszczoną głową, kierując się do swojego pokoju. Po chwili zatrzymałem się.

 - Dzięki mamo.

 Spojrzała na mnie i pokiwała głową.

 - A twoja koleżanka, to nie ma talentu do gry. Rytm nawet trzyma, ale strasznie brzdąka.

 Uśmiechnęła się i puściła do mnie oko. Uciekłem do pokoju.

 - "Boże, słyszała jak Anka waliła głową, pewnie jej jęki też" - pomyślałem. Jak ja teraz będę patrzył jej w twarz. Zapadnę się pod ziemię. Ale mama jakby zapomniała o sprawie. Wieczorem nic nie powiedziała ojcu, w ogóle nie poruszała tematu dziewczyn ani seksu. Zacząłem wtedy rozumieć, że traktowała mnie jak dojrzałą osobę. Wiedziała, że się wstydzę, bo w późniejszym okresie nie dawała mi otwarcie gumek, tylko znajdowałem je w swoim pokoju w szufladzie z upraną bielizną.

   A więc musiałem zdecydować, czy utrzymywać kontakty z dwoma dziewczynami, czy może zrezygnować z jednej. Może więcej nie spotykać się z Anką? Emilkę znałem dłużej i bardzo ją lubiłem. Ale Emi nie da mi tego co Ania. Jak przypomniałem sobie nasze zbliżenie, zadrżałem. Może powiedzieć jej o mnie i Ance? Niee. Pogniewa się i będzie jej przykro. Więc może spotykać się po cichu raz z jedną, raz z drugą? Kurczę, co robić?

   Jeśli chcecie wiedzieć, jak rozwinęły się moje kontakty z koleżankami - piszcie w komentarzach :).

  Ps. Drodzy Czytelnicy! Wiele osób pisze, żebym częściej wstawiał swoje opowiadania. Wcześniej pisałem, że ze względu na mój zawód, często wyjeżdżam. Obiecałem sobie na początku, że nie będę podawał faktów z mojego życia codziennego, gdyż wszystko co tu opisuję jest prawdą. Dlatego nie chcę, żeby ktoś przez przypadek powiązał mnie na przykład ze swoją obecną żoną. Ale wytłumaczę dlaczego tak rzadko wstawiam odcinki. Jestem kierowcą ciężarówki, pospolicie nazywaną "tirem". Jestem praktycznie cały czas w trasie. Spanie w samochodzie, w motelach, aby tylko zdążyć na czas. Na spisywanie wspomnień nie mam wtedy absolutnie czasu. Potrafię po trzech tygodniach pojawić się w domu na jeden, dwa dni, żeby znów wyruszyć w trasę. Taki zawód. Nie narzekam. Ale musicie uzbroić się w cierpliwość, gdyż mam jeszcze kilka ciekawych wspomnień :).

  Ps2. Czytelnik "Ktoś" napisał, żebym ograniczył wzywanie świętych podczas szczytowania Emilki. Zapewniam cię, że ograniczyłem do minimum :P. Było tego, jak dobrze pamiętam o wiele, wiele więcej. Połowy świętych nawet nie znałem :). 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Venom

Komentarze

Alcatras 12/12/2018 Odpowiedz

Po latach, więcej przerw i żeby dziad Cię nie wykorzystywał, pozdrawiam. :p

Marta 12/12/2018 Odpowiedz

Każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego.Czekam na kolejną cześć

Emilka25/12/2018 Odpowiedz

Świetne opowiadanie. Emilka to moja imienniczka :p. To prawdziwe imię, czy zmieniłeś?

sussy2/06/2023 Odpowiedz

i to niby jest prawdziwe?
chlopie lecz sie


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach