Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Garsoniera - Alina, cz. 4.

 Część 4.

Nasz spacer trwał prawie godzinę. Mój pociąg odjeżdżał o siódmej rano, czyli musiałem wstać o szóstej. Spacer na dworzec zajmie mi, góra, dwadzieścia minut. Blisko. Było już po drugiej, więc pospiesznie pakowałem się, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi: 

– Wpuść mnie, ogierze – usłyszałem rozbawiony głos Aliny. Rozejrzałem się bezradnie po pokoju. Leciał film w telewizorze, świeciło się światło, byłem w koszuli i krawacie.

– A, co tam – rozejrzałem się po bałaganie w pokoju. Było mi wszystko jedno i miałem dość wrażeń jak na tę noc. Otworzyłem drzwi. Weszła w eleganckim białym szlafroku i w klapkach na szpilkach. W ręku trzymała butelkę piwa i puszkę coli.

– Podaj szklanki, ogierze. Cola dla ogiera, który zgwałcił koleżankę w nocy.  

Po ostatnich słowach przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Gwałtownie rosło mi ciśnienie. Już wiedziałem, że popełniłem błąd. Z trudem przełknąłem ślinę. Zrozumiałem, że oszukała mnie. Znowu byłem przerażony. Oczyma wyobraźni już widziałem konsekwencje.  

– Alina, przede wszystkim przestań mnie tak nazywać. Pakuję się przed podróżą. Chcę jeszcze zdrzemnąć się przed wyjazdem. I nie chcę więcej rozmawiać o tamtym wieczorze! – podniosłem głos, a drżące dłonie zacisnąłem na oparciu krzesła.

– Ja też nie, ogierze – rzekła sztucznym, przesadnie namiętnym tonem. Wyglądała na rozbawioną i pewną siebie. Nieproszona usiadła, założyła nogę na nogę i nalewała piwo do szklanki.

*

– W takim razie o co chodzi? – nic nie rozumiałem.

– Stefciu, przyszłam przeprosić ciebie za ten żart. – W tej chwili szlafroczek odkrył ogoloną cipkę. Jakoś Alinie to nie przeszkadzało. Mnie również. Koncentrowałem się na jej wypowiedzi.

– Jak to „żart”?! To wszystko było tylko żartem?! – nie wierzyłem własnym uszom.

– Nie krzycz – podniosła palec do ust. – A co? Żałujesz? – z rozbawieniem kołysała klapkiem na stopie. Szpilka połyskiwała w świetle lampy. Przeciągnęła się, wyciągając ramiona w bok. Szlafrok rozchylił się, więc mogłem oglądać jej piersi. Wyglądały na dość duże, pełne, ze sporymi, ciemnymi sutkami.

Spojrzałem mimo woli. Zdawałem sobie sprawę, że zrobiła to z premedytacją.

– Bardzo mnie zdenerwowałaś. To eufemizm! – zaznaczyłem, podnosząc palec. Nic więcej nie potrafiłem powiedzieć spokojnym tonem. Nie zamierzałem przyznawać się do tego, co przeżywałem przez ostatnie dni. Teraz nie miałem ochoty oglądać jej wdzięków. Cieszyłem się w duchu, że sprawa przybrała taki obrót. I miałem ochotę jebnąć pakowaną torbą w ten uśmiechnięty pysk!

– Już następnego wieczora przyszłam, żeby wszystko wyjaśnić, ale nie chciałeś mi otworzyć. Później też mnie unikałeś. Miałam za tobą krzyczeć? W pracy? – wzruszyła ramionami. – Za każdym razem kiedy tu przychodziłam wieczorem, chciałam wyjaśnić to nieporozumienie. Ale szczerze przyznaję, twój niepokój bawił mnie. Fajne uczucie – poprawiła się na krześle, uśmiechnięta upiła łyk piwa i nadal z premedytacją prezentowała obnażoną cipkę.

– Nieporozumienie?! Niepokój?!! Odjebało tobie?!! Przez ciebie prawie nie żyłem ze strachu! Zanim sprawa trafiłaby do sądu, straciłbym pracę! Gdzie z taką opinią znalazłbym kolejną?! Słowo „debil” to komplement dla ciebie!! I ubliżam upośledzonym! – wrzeszczałem w duchu. Patrzyłem na nią wściekłym wzrokiem. Dla własnego dobra już dawno powinna opuścić pokój. Ledwo panowałem nad sobą.

– Moja wina – uderzyła się w pierś, dostrzegając wyraz mojej twarzy. Była zaniepokojona.

– Słuchaj, wszystko ci widać. Nie możesz jakoś okryć się? – wreszcie spytałem przesadnie spokojnym tonem.

– O, Stefcio nie lubi ładnych kobiet? – na chwilę zrobiła poważną minę, ale nawet nie drgnęła. Już uśmiechała się prowokacyjnie.

– Lubię. Ładne lubię – westchnąłem ciężko.

Nie złapała aluzji. Dobrze bawiła się. Założyła jedną nogę na drugą, rozchylając je przy tym przesadnie. I jeszcze ten prowokacyjny uśmiech.

– No, Sharon Stone to ty nie jesteś – pomyślałem z ironią o jej pokazie.

– I to nawet bardzo lubię ładne kobiety, ale twój żart na długo wytrącił mnie z równowagi – kontynuowałem. – Szczerze mówiąc, marny żart. To zwykła intryga. Nie wypada tak igrać z ludzkimi nerwami – rzekłem zniecierpliwiony i spojrzałem na zegarek.  

– Stefan, przepraszam. Wiem, że to zaszło za daleko. Nie tak wyobrażałam sobie konsekwencje. Przyznaję, że dobrze bawiłam się i nawet chciałam dłużej to ciągnąć, ale widziałam jak bardzo przeżywasz i dlatego już wieczorem miałam to zakończyć, ale nie pozwalałeś sobie nic wyjaśnić.

– Jasne, wszystko rozumiem, a teraz idź już. Muszę przespać się.

– Sam? – filuterny uśmiech.

– Nie, z torbą i budzikiem – burknąłem. – Nie zawodzą mnie.

– Stefan, w ramach przeprosin oferuję moje ciałko. Chyba warto skorzystać? – wstała i kiedy okręcała się, szlafrok spłynął do jej stóp. Stała przodem naga, świeża, uśmiechnięta z wypiętymi biodrami. Uniosła ręce i rozstawiła szerzej nogi. – Jestem do wzięcia – szepnęła z prowokacyjnym uśmiechem.

– No, tylko brakuje, żeby szef chciał teraz zwiedzić mój pokój – wściekłem się na tę głupią cipę.

Przyznam, że zszokowała mnie swoją propozycją, ale byłem zdenerwowany, zmęczony i jednak mocno pobudzony jej wyznaniem prawdy. W ogóle nie zareagowałem na tę nachalną ofertę. Teraz wcale mnie nie pociągała. Była mi obojętna. Była obrzydliwa.

– Alina, chętnie skorzystam, ale nie dzisiaj i nie tutaj. Odpowiada ci spotkanie u mnie? – spytałem rzeczowo, podnosząc jej szlafrok. Musiałem przemyśleć pewne sprawy i pozbyć się tej...  

– O tak, ogierze. A teraz nie żartujesz sobie ze mnie? – spytała z niepewnym uśmiechem, zakładając szlafrok.

– Nie żartuję. Zerżnę cię tak, że jeszcze podziękujesz i poprosisz o powtórkę. Ale jeszcze raz powiedz do mnie „ogier”, a dostaniesz w pysk – wypaliłem.

– Dobrze, trzymam za słowo. Odezwę się w firmie – zatrzymała się w przedpokoju. – Ogier, ogier! – otworzyła szybko drzwi. – Należy mi się dwa razy – z zawadiackim uśmiechem mrugnęła do mnie i zamknęła drzwi za sobą.

*

Ela klęczała w kabinie w hotelowej łazience i zamykała oczy przed strumieniem moczu Tadeusza. Usta miała lekko otwarte. Drżała z podniecenia, kiedy zalewał jej twarz i piersi. Kiedy skończył, pocierała przez chwilę łechtaczkę i nagle głośno westchnęła. Zamarła z uśmiechem na półotwartych ustach i dłonią na łechtaczce. Drżąc, przeczekała ekstazę. Właśnie przeżyła coś nowego i dla niej niezwykle ekscytującego. Mężczyzna przypadkowo pomógł jej ujawnić nowe źródło rozkoszy. Była zaskoczona siłą orgazmu spowodowanego pissingiem i podrażnieniem łechtaczki. Alkohol wyzwolił ją z obaw i niepewności. Chciała więcej i więcej. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się promiennie.

Zosia przyglądała się w milczeniu, a potem pochyliła i wylizała penisa Tadeusza. Jurek skorzystał z okazji i wszedł w nią od tyłu. Od razu w odbyt! Ela brała szybki prysznic. Nie chciała tracić nic z tej niezwykłej nocy.

Teraz Zosia czuła wielkość penisa Jurka. Z podniecenia drżały jej nogi. Nie potrafiła zapanować nad tą reakcją. I było jej to obojętne. Jurek wyprostował ją i drobnymi kroczkami wyprowadził z łazienki. Tadeusz ruszył za nim. Zatrzymali się w pokoju. Ruchana stała w rozkroku, prawie wyprostowana i stękała. Spod wpółprzymkniętych powiek obserwowała swoich kochanków. Właśnie Tadeusz podszedł z przodu, przystawił do jej ust butelkę z alkoholem i przechylił. Łapczywie pociągnęła trzy łyki. Wtedy odstawił butelkę, chwycił ją pod udem i uniósł prawą nogę odchylając na zewnątrz. Pomógł sobie drugą ręką i energicznym ruchem próbował wcisnąć żołądź penisa do pochwy. Wszedł aż do połowy. Błogość, jaka ogarnęła Zofię po wbiciu penisa, sprawiła, że przymknęła oczy, a z ust wyrwało się głośne westchnienie. Fala rozkoszy przetoczyła się przez jej ciało. Kobieta uśmiechnęła się, a jej druga noga ugięła. Obydwaj mężczyźni w porę podtrzymali ją. Zofia przeżywała orgazm. Może niezbyt silny, ale przy takim zmęczeniu wyraźnie odczuwalny. Kiedy doszła do siebie, mężczyźni rytmicznie ruchali ją. Zarzuciła ręce na szyję Tadeusza, głowę oparła o jego ramię. Nie potrafiłaby opisać satysfakcji, jakiej doznawała w tym „trójkącie”. Mężczyzna patrzył na energicznie kołyszące się piersi. Z trudem sięgnął wolną ręką i złapał pierś. Podniósł nieco i wziął w usta. Po chwili w zębach trzymał sutek. Kobieta otworzyła oczy, spojrzała i uśmiechnęła się. Tadeusz nie gryzł sutka, ale językiem lizał brodawkę. Zofia doceniała tę pieszczotę. Jeszcze nigdy tak nie spółkowała. Ich penisy wbijały się w nią, ich ciała uderzały o nią. Bez końca mogła tkwić między nimi...

Jurek przywołał Elę gestem dłoni. Sięgnął po butelkę, pociągnął łyk, a kiedy stanęła z boku, pociągnął głębszy łyk i przystawił butelkę do jej ust. Z ochotą połykała alkohol. Była spragniona. Strużka płynu spływała po brodzie i kapała na piersi i brzuch. Jurek odstawił butelkę, a Ela chwyciła koleżankę za pierś, całując Jurka. Mężczyzna przytrzymał jej głowę, oddał pocałunek, jednocześnie przelewając w jej usta zgromadzony alkohol. Drgnęła zaskoczona, ale przyjęła płyn i połknęła. Podniecona pomysłem, namiętnie całowała go. Języczkiem penetrowała jego usta. On w tym samym rytmie ruchał podnieconą Zosię. Przerwał pocałunek i szepnął:

– Klęknij za mną i liż mnie! – polecił Elżbiecie. Uklękła za nim i delikatnie chwyciła mosznę. W końcu puściła, rozciągnęła nieco pośladki i lizała odbyt. Jurek aż krzyknął, zaskoczony taką pieszczotą. Bodziec był na tyle silny, że poczuł bliskie szczytowanie.

*

Elżbieta i Zofia resztę nocy przespały nago na jednym tapczanie. W zasadzie od razu przytuliły się i nawet jeszcze pieściły. Nie czuły się skrępowane okazywaniem swoich preferencji. Przecież tyle wydarzyło się tej nocy... Kiedy ich przygodni partnerzy doszli, odpoczęli, ubrali się i pożegnali. Zostawili numery telefonów.

Sąsiedni tapczan zajmował druga para. Naga Małgosia spała wtulona w Sebastiana. Zdjęła pończochy, ale zasnęła trzymając jego penisa. Chłopak jednak zdołał usnąć. Wobec niego Małgosia już wcale nie kryła się ze swoimi potrzebami. Nie chciała wracać do pokoju, w którym nocowała koleżanka, nieświadoma jej seksualnych przeżyć. Wczesnym rankiem pożegnała chłopaka pocałunkiem i pytaniem:

– Spotkamy się po obiedzie? 

Jako tako ubrana, chwyciła torebkę i poszła do swojego pokoju. Rozebrała się i od razu weszła pod prysznic. Po porannej toalecie w innym kostiumie pojawiła się na śniadaniu. Przed godziną 10. była w firmie z ostatnimi dokumentami. Czekało ją jeszcze kilka godzin pracy. Późnym popołudniem albo wieczorem zamierzała wrócić do stolicy.

*

Koleżanka Małgosi od godziny jechała pociągiem. Po powrocie do hotelowego pokoju Małgosia odczytała smsa od niej i zadzwoniła do Sebastiana. Już miała odkładać telefon, kiedy odebrał.

– Tak?

– Gdzie jesteś?

– W pokoju.

– Sam?

– Tak. Pakuję się.

– To zapraszam do mnie. 515.

– A ty sama jesteś?

– Inaczej bym nie zapraszała – uśmiechnęła się lekko. – Moja koleżanka jest dość pruderyjna.  

– O której masz pociąg?

– Jeszcze nie wiem, ale jest kilka.

– Daj mi kwadrans.

– Czekam – rozłączyła się.

*

Kiedy zapukał po ośmiu minutach, tylko uchyliła drzwi. Upewniła się, że jest sam i dopiero wówczas otworzyła na całą szerokość. Stała ubrana jedynie w szpilki i szare, samonośne pończochy. I zapraszający uśmiech. Pończochy połyskiwały, podkreślając kształt nóg.

W zasadzie od razu stanął mu na taki widok. Wszedł i przekręcił klucz w zamku. Chwilę później siedział na łóżku, a kobieta klęczała między jego nogami i pieściła penisa. Zdążył jedynie rozpiąć rozporek. Była szybsza od niego. Kiedy uznała, że wystarczy pieszczot, szybko wstała i zaraz usiadła na sterczącego penisa. Wszedł bez oporu. Sebastian był mile zaskoczony. Była przygotowana! Nieco odchylona, skakała na nim intensywnie, z lekkim uśmiechem, trzymając jego ramionach. Z przyjemnością patrzył na jej nagie, zadbane ciało, bezskutecznie próbując ustami złapać pierś. Zanim się zorientował, doszła! Głośno krzyknęła, znieruchomiała na chwilę, opadła i położyła głowę na ramieniu Seby. Głęboko oddychała i mocno ściskała jego ramiona. Kiedy uścisk zelżał, zaczął poruszać penisem w pochwie. Początkowo nie reagowała. Kiedy wreszcie otrząsnęła się z przeżytej rozkoszy i ucieszona wyprostowała do dalszej jazdy, przechylił ją i spółkując na boku, zdjął spodnie, slipy i buty. Uderzał w nią penisem, jednocześnie liżąc sutek. W końcu ukląkł, podniósł jej nogę i wcisnął żołądź członka do odbytu.

– Och, nie! Proszę... – spojrzała na niego przestraszona.

– Spoko, nie zrobię ci krzywdy – wysapał, z uporem wpychając penisa. I, ku swojemu zaskoczeniu, wszedł bez większego trudu. – Przygotowała się! Obie dziurki wysmarowała lubrykantem – pomyślał z zadowoleniem. Cieszyła go taka zapobiegliwość kochanki. Pozbył się skarpetek i zaczął ją ruchać. Nogę kobiety położył sobie na ramieniu. Stękała przy każdym uderzeniu penisem i wepchnęła twarz w poduszkę. Zadowolony uderzał coraz mocniej.

W pewnym momencie wyszedł i od razu wepchnął członek do pochwy. Przyjęła go z westchnieniem. Patrzył jak twardy penis znika w pochwie i wysuwa się, a jednocześnie delikatnie masował różowe wargi o ciemnoszarych obrzeżach. Kobieta stękała głośno, odbierając tak różne bodźce. Wyraz satysfakcji nie schodził z jej twarzy. Przyciskała policzek do pościeli, trzymała pierś i próbowała polizać sutek. W końcu Sebastian przesunął palce i pieścił napletek łechtaczki, a potem samą łechtaczkę. Najpierw delikatnie, powoli, potem coraz mocniej i energiczniej. Kobieta była bliska kolejnego szczytowania! Przyspieszył, a za chwilę już nie uderzał. Walił z całych sił! Ładna babka, bez wymagań i dochodziła, jak tylko wsadził. Nagle zawyła i wcisnęła twarz w pościel. Wyjął penisa, przesunął się na kolanach i wytrysnął na skroń i włosy. Przyłożył członek do jej ust i padł obok kochanki.

*

– W Warszawie liczę na więcej z twojej strony – zapowiedziała z uśmiechem, bawiąc się wiotczejącym członkiem.

– A konkretnie?

– Wszystko zależy od ciebie...

– Wszystko?

– Tak, wszystko...

Był przekonany, że zrozumiał aluzję. Pokiwał głową.

W końcu razem poszli pod prysznic. Nie mogła opanować się i jeszcze mu obciągnęła. W rewanżu palcami wyruchał jej odbyt. Kwiliła z radości. Chciała znowu obciągnąć, ale dostała dwa klapsy i uspokoiła się. Przed wyjściem zaproponował wspólny weekend. Z radości zrobiła mu „malinkę” na podbrzuszu. Kiedy Seba ubierał się, zmywała spermę z włosów i zastanawiała się, kiedy mąż wyjeżdża do pracy. I tak nie miał ochoty na seks z nią.

*

‘Przypadkowo’ spotkali się w holu hotelu. Chwilę później przy recepcji pojawiły się dwie panie z firmy: Elżbieta i Zofia. Sebastian zaproponował wspólną taksówkę. Na dworcu Sebastian stanął w kolejce i kupił bilety dla całej czwórki. Kiedy informował koleżanki o numerze wagonu i miejscach, na dworzec dotarli dwaj koledzy Seby. Dostali bilety w innym wagonie. Chłopak zrezygnował z przesiadki. Ponad dwie godziny podróży pendolino minęły w miłej atmosferze. Wagon był bezprzedziałowy, więc nikt nie czynił aluzji do wspólnej nocy, chociaż parę razy wspominali stresującą pracę i konieczność odreagowania. Tylko pani Małgosia czasami uśmiechała się, a nawet puściła oczko do ich kolegi. Pozostałe panie również wydawały się zadowolone z obecności młodszego kolegi. Rozmowa nie kleiła się, zatem Sebastian jako pierwszy zaproponował lekturę, wyjmując gazety. Wszystkie chętnie zgodziły się i sięgnęły po książki.

*

Przekręciłem klucz w zamku i z ulgą rzuciłem się na łóżko. Leżąc nieruchomo, patrzyłem w sufit i w milczeniu cieszyłem się wiadomością o ‘udanym żarcie’ koleżanki z pracy. Nerwowo drzemałem do szóstej. Po szóstej wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i cicho opuściłem pokój. Do dworca dotarłem prawie kwadrans przed odjazdem pociągu. W pociągu spokojnie drzemałem. Przecież wszystko było tylko żartem...

W domu zjadłem obfite śniadanie z resztek, które znalazłem w lodówce, potem prysznic, świeże ciuchy i sruuu... Zdążyłem do pracy na opieprz od jednego z szefów: „mogłeś być wcześniej”! Co, kuźwa, miałem pendolino pchać?! Chciałem warknąć, ale tylko stałem i kiwałem głową. Poinformował mnie, że zostałem ‘wypożyczony’ do innego działu i już mam masę zaległej pracy. Z powagą kiwałem głową i nawet nie próbowałem czegokolwiek tłumaczyć. Chwilę później beształ jedną z pracowniczek. Co za facet... Za mało seksu z żoną czy kochance spóźnia się okres? A może jedno i drugie?

*

O Alinie mówiło się, że jest wyuzdaną nimfomanką.

– Nimfomanka to rozumiem. Nadmiernie pobudzona, lubi seks, w dużych ilościach. A wyuzdana? – kiedyś spytałem doświadczonego kolegę. Właśnie obserwowaliśmy ją, jak odchodzi, kręcąc zalotnie pupą i pozwalając podziwiać długie nogi ledwie osłonięte krótką spódniczką, a podkreślone eleganckimi, „biurowymi” szpilkami.

– To znaczy, że wybiera tylko tych, z którymi jej się opłaci uprawiać seks – wyjaśnił półgłosem, nie odrywając wzroku od jej pupy.

Nie wiem, nigdy tego nie sprawdziłem, bo nie była w zasięgu moich możliwości. I to w żadnej z wcześniej wymienionych kategorii. I szczerze mówiąc, nie odpowiadała mi ‘mentalnie’. Powtarzam tylko plotki zasłyszane w firmie, ale zdarzyło mi się parę razy widywać ją w mieście z naszymi szefami. Prywatnie. Na wszelki wypadek odwracałem się. Bywała też zapraszana na sporadyczne, okolicznościowe kolacje, które kierownictwo firmy organizowało tylko w wąskim gronie. Nazywano je: dla wybranych. Fakt, brzydkich dziewczyn tam nie zapraszano. Alina w ogóle olewała średni personel, czyli takich jak ja, stojących zaledwie szczebel wyżej niż ona w hierarchii firmy. Sobie równych i niższy szczebel traktowała jak fatamorganę. Ot, „pragmatyczka”. To chyba jakoś tłumaczy mój ostrożny stosunek do niej, prawda? Ale postanowiłem nieco zmienić nasze relacje.

*

Elżbieta i Zofia wracały do Warszawy wieczorem, ale stawiły się na śniadaniu. Wróciły do swojego pokoju. Zabrały niezbędne dokumenty i przed godziną 10. były w firmie. Drobne, finalne rozliczenia i już około południa, po pożegnaniu, wracały do hotelu. Nie rozmawiały o minionej nocy. Spakowały się i jeszcze zdrzemnęły przed wyjazdem.

W firmie nie wracały do upojnej nocy w hotelowym pokoju, chociaż niedomówienia ciążyły im. W wolnych chwilach poruszały inne tematy. Także pani Małgosia nigdy nie próbowała nawiązać do tej nocy. Sebastian, nie przechwalał się wśród kolegów swoim sukcesem. Jedynie Stefan coś wiedział o przebiegu tego wieczoru, ale nigdy nie zapytał o szczegóły.

Nieco zmieniły się relacje między Sebastianem i trzema paniami, ale w firmie jedynie dobrze poinformowany i bardzo bystry albo podejrzliwy obserwator mógł dostrzec jakąś różnicę w ich zachowaniu. Wszyscy pozostali dyskretni. Z czasem Seba może stał się nieco bardziej wylewny i serdeczny wobec trzech starszych koleżanek niż powinno to wynikać z zależności służbowej. Może, ale skoro sporo osób zabiegało o względy przełożonych, więc takie zachowanie nikogo specjalnie nie dziwiło.

Elżbieta i Zofia, po wielu miesiącach, siedząc we dwie w kawiarni, wróciły wspomnieniami do wydarzeń z hotelu. Nie potrafiły zapomnieć tamtych wrażeń i nie chciały. Po jakimś czasie we dwie próbowały znaleźć kogoś do intymnych spotkań o podobnym charakterze. I znalazły.

*

Po przyjeździe do firmy spotkałem Alinę już pierwszego dnia, niestety. Byłem zmęczony i bardzo zajęty, więc umówiliśmy się na sobotę wieczorem. To znaczy, ona wtedy miały wolny czas, więc dopasowałem się. Zostały mi trzy dni dla siebie, to znaczy na spokojną pracę oraz na aktywny wypoczynek: siłownia, jogging, pływanie. Z tym, że siłownię ograniczyłem do dźwigania kolejnych chipsów przed telewizorem, jogging – do przeczytania obszernej relacji z jakiegoś maratonu w tygodniku, a pływanie... Hm, któż nie lubi taplać się w wannie w pianie?

Miałem też czas na przetrawienie reprymendy bezpośredniego szefa. On chyba zapomniał, że tacy jak ja też czasami muszą odpoczywać i spać. Na zakończenie narzekania dorzucił informację o nowych obowiązkach w naszym dziale. Po zmianach kadrowych. Wychodziłem pod wrażeniem tej ostatniej wiadomości. Będzie się działo od przyszłego miesiąca! Ale na razie nie myślałem o tym.

*

W piątek odwiedziłem kolegę w sklepie. Pokazałem mu listę życzeń. Spojrzał na mnie z uśmiechem, potem na listę i uśmiech zniknął.

– A ty co? W Warszawie szykuje się jakaś grubsza afera ze Stefciem w roli głównej? A może zacząłeś współpracę z FBI? 

– Jeszcze nie. Na razie jestem poważnym kandydatem. Jeżeli dostanę wizę, to pojadę na staż. Tyle razy oglądałem filmy Walta D., że jestem pierwszy na liście – gorliwie pokiwałem głową.

Roześmiał się i nadal przyglądał kartce.

– Hm, ale z tym lustrem to będzie kłopot. Nie da rady... – spojrzał na mnie z marsową miną i pokręcił głową.

– Jurek, wiem, że masz takie. W obudowie. Tylko pożyczę. Oddam najpóźniej w poniedziałek rano.

– Nie! Nie! Rano śpię. Przyjedź w niedzielę wieczorem do mnie do domu. Dasz znać telefonicznie, to wyjdę i odbiorę. Mam mieć rozrywkowe towarzystwo, więc... będę czuwał.

– Ile to będzie kosztować? – przerwałem mu, bo jak Jurek zacznie gadać o swoich seksualnych planach, to przez kilka godzin mogę stać w sklepie.

– Stary, to będzie naprawdę drogo. Będzie ciebie stać? – zapytał, szybko podliczając. Podał kwotę.

– No, nie – kwota rzeczywiście robiła wrażenie. Starałem się wyglądać na bardzo zmartwionego. – Wiesz, nie sądziłem, że to aż tyle kosztuje. Ty, Jurek, a ile zapłaciłbym za wypożyczenie tego wszystkiego?

No, tym razem podana kwota jak najbardziej była w moim zasięgu. Zgodziłem się. On też. Gratis dorzucił mi długie kable.

– Od razu całość podłączysz do komputera – wyjaśnił.

W domu, zaraz po przyjściu, zacząłem montować całość. Obawiałem się, że będę musiał korzystać z jego pomocy, ale zdołałem sobie poradzić bez wsparcia kolegi. Sprawdziłem w laptopie. Działało! Naprawdę byłem z siebie dumny. Jak po samodzielnym złożeniu całego zestawu „Lego. Technic” dla 12-latków! Potem szybka kolacja, prasowanie koszuli, brudna bielizna do kosza, prysznic i spać. Zapowiadał się ekscytujący dzień!  

*

Dn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach