Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pozegnanie lata - 1.

Część 1/2.

Zdarzyło się to przed wieloma laty.

O komórkach nikt wtedy nawet nie myślał, „wybrańcy” posiadali telefony stacjonarne i wydarzeniem było, jeżeli ktoś kupił drogi czarno-biały telewizor. Kolorowe to była dopiero odległa przyszłość, którą w ogóle trudno było sobie wyobrazić.

To była druga połowa sierpnia, upalnie. Wówczas najchętniej biegałem na basen albo w większej grupie pakowaliśmy się do autobusu i nad jezioro za miastem! To była wyprawa. Wszyscy po 16, 17 lub 18 lat. Tworzyliśmy raczej luźną grupę znajomych, znaliśmy się ze szkoły, bądź z bloku, z rzadko organizowanych prywatek, ale w tym przypadku chętnie spędzaliśmy ze sobą wolny czas. Przecież podczas roku szkolnego było go znacznie mniej. Tak się złożyło, że było w niej 6 dziewczyn i tyle samo chłopaków, a w tym gronie sześcioro tworzyło 3 pary. 

Na zakończenie wakacji, a jakże, kara, czyli urlop rodziców! Wyjazd do ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem z rodzicami. Dzisiaj taka sytuacja nie byłaby już możliwa, ale wówczas... Większość jechała, bo otrzymała skierowania z naszego zakładu pracy, chociaż z różnych powodów. Ten zakład to był główny pracodawca w naszym regionie i mieście, więc większość pracujących mieszkańców naszego miasta była tam zatrudniona. Inni wykupili sobie taki turnus. Rodzice Anki i Andrzeja pracowali w innym zakładzie, a też dostali skierowanie do tego samego ośrodka. Taki był wybór! Ośrodek nie był przesadnie duży. Dwupiętrowy murowany budynek mieszkalny, takie „pudełko” bez balkonów, plus obszerna stołówka i to w zasadzie była cała infrastruktura. Jednorazowo budynek mieścił chyba około 120 osób w dwuosobowych pokojach. Na tamte czasy raczej luksusowe warunki. Część pokoi była tańsza, bo toaleta i prysznice były wspólne na piętrze.

*

Pogoda dopisała, więc sporo opalaliśmy się, pływaliśmy. Ale wszystko co piękne, też ma swój koniec. Ostatnia sobota w ośrodku, więc zabawa w stołówce. Wyjazd w poniedziałek po śniadaniu. Wiadomo, w niedzielę trzeba odespać imprezę. To zasada niezmienna od wieków i niezależna od ustroju. Wszyscy dorośli planowali udział w tej uroczystej pożegnalnej kolacji. Nasze mamy, i nie tylko nasze, szykowały się jakby to miał być zabawa sylwestrowa. Mieli wrócić sporo po północy albo raczej wczesnym rankiem. Ostatnia impreza podczas urlopu i okazja, żeby dobrze zabawić się. Ot, takie huczne pożegnanie z latem.

My solidarnie zostaliśmy. Zgodnie ustaliliśmy, że nie będziemy siedzieć w sali razem ze staruchami.

– Może jeszcze poloneza każą nam tańczyć? – zadrwiła Ania. Wszyscy odmówiliśmy, a rodzice, nieoczekiwanie, zgodzili się bez większych oporów.

Mieliśmy swoje plany. Chcieliśmy zrobić ognisko po drugiej stronie jeziora. Dostaliśmy zgodę, bo obiecaliśmy, że wrócimy najpóźniej o pierwszej w nocy. Komórek wtedy nie było, więc zakładaliśmy, że będziemy wracać nawet z zapalonymi latarkami, żeby na wodzie było nas już widać. Wypożyczając łódki, dostaliśmy lampy naftowe. Prowiant, saperki i drobiazgi zapakowaliśmy do kajaków, na rower wodny i popłynęliśmy. Oczywiście, można było dotrzeć tam pieszo, ale droga była znacznie dłuższa. Nie dość, że przez las i to dosyć daleko od brzegu, to jeszcze po piaszczystym i pagórkowatym terenie.

– Co to? Bieszczady? Konkurs na sprawność harcerską? – pierwsza zbuntowała się Blanka. – Będę chciała wędrować z bagażem po górach, to pojadę w Bieszczady z siostrzeńcami. I z plecakiem.

Chyba wszyscy byli jej wdzięczni za szczerość. Nikt nie miał ochoty na taką wędrówkę. No i z tym prowiantem, materacami, kocami? Popłynęliśmy i w dwadzieścia parę minut byliśmy na miejscu. Wędrówka zajęłaby nam około godziny. Jak dwa dni temu przeprawiliśmy się na drugą stronę jeziora, znaleźliśmy miejsce niedaleko brzegu, osłonięte z dwóch stron lasem, a od jeziora szerokim, ale niezbyt wysokim pagórkiem. Poszliśmy zapytać o możliwość rozpalenia ogniska, gospodarz zgodził się. Obiecaliśmy, że posprzątamy po sobie. Celowo wybraliśmy takie miejsce. Gdyby komuś z rodziców zachciało się nas odwiedzić w nocy, w co jednak wątpiliśmy, ogniska nie zobaczyłby od razu, więc nie wiedziałby, gdzie szukać nas. Rodzicom profilaktycznie nie podaliśmy zbyt dokładnej lokalizacji.

I zaczęliśmy przygotowania do imprezy. Chłopacy zabrali się do budowania ogniska. Stąd te saperki. Przynosili chrust, większe gałęzie łamali na miejscu, jeden nożem przycinał i ostrzył patyki, żeby mieć na co nabijać kiełbasę. Dziewczyny wyjęły jakieś kubki, pieczywo, ziemniaki, sól, musztardę, papierowe talerzyki, podzieliły kiełbasę. Andrzej zaczął, chyba dla żartów, obmacywać Mariolę. Ta urocza blondynka chichotała i nie protestowała! Miła niespodzianka. A wyglądała na taką nieprzystępną... Ale Boguś, jej brat, miał inne zdanie: 

– Na razie zostaw dziewczynę. Niech najpierw chociaż przygotuje szaszłyki – nie wyglądał na zazdrosnego o dobieranie się do uroków siostry.

Później zrozumieliśmy, że zwyczajnie żartowała sobie. Dziewczyny wbijały, co się dało, na zdobyte kawałki drutu... Andrzej przyniósł naręcze gałęzi i przy byle okazji obmacywał każdą, którą tylko mógł. A jeszcze nie pił! Gitara Grzesia stała z boku pod drzewem. Jej właściciel przytargał chrust i wlókł jakąś potężną gałąź. Potem wyjął małą siekierę z plecaka i zaczął rąbać gałąź. Anka z Kamą zaniosły do wody alkohol w siatce. To też był ważny powód, żeby wybrać lokalizację utrudniającą nieprzewidzianą, ale możliwą kontrolę rodziców. Był jeszcze jeden istotny powód, ale o tym rozmawialiśmy tylko my, chłopacy.  

*

Wokół ogniska dziewczyny rozłożyły koce i materace. Te trzy lampy naftowe okazały się wyjątkowo przydatne. Radek i Andrzej tak je ustawili za nami, że dawały trochę światła, ale nie rozświetlały całego terenu. Nie chcieliśmy rozpalać ogniska wielkiego jak na zrzut dla partyzantów.

Kiełbasę zjedliśmy, szaszłyki też. Porcje nie były duże. Wiadomo, kupno mięsa to było wyzwanie, a komu chciało się stać w długich kolejkach? Cierpliwie czekaliśmy więc na ziemniaki. Popijaliśmy alkohol i oranżadę. Wszyscy rozsiedli się, albo raczej rozłożyli wokół ogniska na materacach, kocach. Zrobiliśmy przerwę po opowiadaniu żartów. Grzesiek brzdąkał na gitarze, Irka tuliła się do niego. Widać, że alkohol zrobił swoje. Cały czas chyba była nim zainteresowana, ale przez dwa tygodnie trudno było nam zorientować się. Teraz już wiedzieliśmy. Grzesiek tolerował jej czułości.

Nagle Blanka poderwała się i klasnęła w dłonie: 

– To co? Idziemy popływać? – i klęcząc, rozejrzała się w poszukiwaniu entuzjastów swojego pomysłu.

– Świetny pomysł! – Kamila już mogła skakać do wody.

– A kto ma strój? – Radek, mój młodszy brat, był konkretny i flegmatyczny. Jak zwykle.

– A ty, co? Listę chcesz robić? – zapytałem.

– Wojtek, nie zrzędź – Kamila była zachwycona pomysłem. Od wypitego alkoholu świeciły się jej oczy. – Radziu, po co nam kostiumy? Jest ciemno! Nikt nic nie zauważy.

– Ja będę widział – Radek swoje. Jak zwykle.

– Ciebie to chyba nam w szpitalu podmienili – pokręciłem głową. Czasami zastanawiałem się, czy ta jego pedantyczność nie była sposobem, żeby innym dopiec? – Mały sadysta... – pomyślałem o nim, ale głośno nic nie powiedziałem. Radek, jak zwykle, milczeniem zbywał moje komentarze.

– Chłopaki! Rozbierać się! – Blanka pierwsza zdjęła szorty. Potem majtki i T-shirt. W świetle ogniska dobrze był widoczny jasny trójkąt nieopalonego ciała w kroczu i biała część sporego biustu. W jej przypadku nieopalone fragmenty jedynie podkreślały urodę dużych, pełnych piersi. W tej chwili chyba wszyscy gapili się na nią. Inne dziewczyny już szły w jej ślady. Alkohol dobrze wpływał na odwagę.

Dziewczyny wśród chichotów i żartów szybko rozebrały się, a potem z piskiem, potykając się na nierównościach, pobiegły do wody. Goły Andrzej pokłusował za nimi.  

– Chodźcie! – wołały, ochlapując się. – Woda jest taka ciepła!

– Chłopaki! Dawać! – krzyczał Andrzej.

Jako drugi potruchtał Grzesiek, ale przytomnie zabrał jedną lampę i ustawił ją ze dwa metry od linii wody. Andrzej kleił się do którejś z dziewczyn. Całowali się i razem zniknęli pod wodą. Zabrałem drugą lampę. Postawiłem jeszcze bliżej wody, kilka metrów w bok od pierwszej. Właśnie ruszałem do wody, ale zatrzymałem się i zawołałem do brata: 

– Te, analityk! Weź lampę i postaw nad brzegiem.

– Konkretnie, gdzie? – padło pytanie.

– W du... – westchnąłem ciężko. – Kurde! Sam zobacz, gdzie! Ustaw tak, żebyśmy wracając z wody nie wpadli w żaden dołek. Widziałeś, jak dziewczyny potykały się, biegnąc? Tak? No, to oświetl teren.

*

Wygłupialiśmy się w wodzie, nurkowaliśmy. Woda sięgała nam do klatki piersiowej. Andrzej z Mariolą odpłynęli znacznie dalej od nas. Potem my we trzech, splatając dłonie, tworzyliśmy „żywą” trampolinę i pozostali skakali z niej do wody. Wyrzut był bardzo dynamiczny. Skakaliśmy zawsze na głębszą wodę. Dziewczyny piszczały przy tym i śmiały się. My zmienialiśmy się w składzie „trampoliny” i skupialiśmy na oglądaniu wdzięków koleżanek.

– Ej, Blanka, ale ty masz biust... – westchnąłem z uznaniem, kiedy wynurzyła się. Dobrze obejrzałem go, kiedy wspinała się na nasze ręce. Żałowałem, że nie mogłem jej dotknąć. Jedyna dziewczyna, która wykonywała skok plecami do wody. I świetnie to robiła.

– Coś ci się nie podoba? – warknęła.

– No, skąd! Przecież chwalę! Poważnie! – gorąco zapewniłem. Wiedziałem, wszyscy wiedzieliśmy, że jest wrażliwa na tle swojej tuszy. Była grubokoścista, ale nie gruba. Solidne, na razie jeszcze smukłe uda, duże, okrągłe, jędrne cyce... Tylko brać! Musiałem pochwalić! Alkohol zachęcił mnie do szczerości. – Mogę popieścić, jeżeli pozwolisz! – już miałem ochotę pomacać, ale teraz najbardziej zależało mi, żeby nie popsuć klimatu spotkania. Liczyliśmy na znacznie więcej niż wspólna kąpiel.

– Trzymam za słowo – odpowiedziała spokojniej, udobruchana moimi zapewnieniami.

Chyba była najsympatyczniejszą dziewczyną w tej grupie. Chociaż były zgrabniejsze i szczuplejsze dziewczyny, w wodzie nie potrafiłem oderwać wzroku od jej kształtów. Dobrze, że ustawiłem lampę nad wodą.

– Blanka, zapraszamy na powtórkę. Masz gratis skok od nas. To znaczy: poza kolejką. Też muszę przyjrzeć się – Grzesiek naprawdę był ciekaw.

Blanka skoczyła.

– No i? – prychnęła wodą.

– No! Świetne cyce! Poważnie! Blanka, każdego faceta złapiesz na takie atrybuty.

– Widzisz, nie kłamałem! – musiałem bronić swoich dobrych intencji. 

– I jeszcze fajnie sterczą! – nadal komplementował Grzesiek.

– A wam sterczą?

– Sama sprawdź! – rzucił Zenek. Chyba nie sądził, że dziewczyna poważnie potraktuje pomysł. Chwilę później cienko pisnął.

– A ty co? – spojrzałem na niego zdziwiony.

– Blanka szarpie mojego fiuta! – parsknął śmiechem. – Aż się zdziwiłem!

– Nikogo nie łapię! – usłyszeliśmy Blankę parę metrów dalej. – Jeszcze nie...

– Co, przestraszyłeś się! – za plecami Zenka odezwała się Anka, prychając wodą.

– To ty?!

– Ktoś musiał sprawdzić. Ale nic wam nie sterczy – mruknęła rozczarowana.

Profilaktycznie zmniejszyłem rozkrok.

– To teraz Wojtek... – Anka rozpędzała się.

– Ale w tym celu nie musisz zanurzać się – stęknąłem, bo właśnie „odpaliliśmy” Różę. Kiedy zanurkowała, Kamila zaczęła wspinać się na nasze ręce.

– A Kamcia ma drobne piersi – Zenek, trzeci w naszej „trampolinie” zabrzmiał, jakby analizował widok pod szkłem mikroskopu. Bezskutecznie próbował złapać ustami sutek, kiedy wspinała się na nasze dłonie. – Za to cipkę masz sporą. O, naprawdę! – wyraźnie zrobiła na nim wrażenie.

– Ja też chcę! – Mariola szybko podpływała do nas.

– Skakać? Każdy może... – Zenuś był zdezorientowany.

– No, co ty! – prychnęła wodą. – Sprawdzić wasze pa-ra-metry! – zachichotała.

*

Anka stanęła przy mnie, pogłaskała mnie po plecach, przytuliła się i drugą ręką sięgnęła do krocza. Znalazła członek i zaczęła go masować. Przy tym uważnie patrzyła mi w oczy i uśmiechała się. Miałem splecione ręce, więc i tak nie mogłem nic zrobić. Gdybym chciał. Odwzajemniłem uśmiech. Od momentu jak przytuliła się i dotknęła penisa, czułem jak szybko twardnieje, chociaż po widokach Blanki już lekko sterczał.

– A wy, gdzie byliście? – Grzesiek spojrzał na Mariolkę.

– Aaa, o to chodzi? Andrzejkowi zachciało się macanka, więc popłynęliśmy trochę dalej – wyjaśniła Mariola, stojąc w półprzysiadzie na naszych dłoniach. Wyjaśnienia składała opierając dłonie na naszych ramionach. – Też masz ładną cipkę. Takie duże wargi... – zachwycił się Zenek.  

– Też? Zenuś, więc ty też masz cipkę? – rzuciła rozbawiona Mariola i skoczyła. Nie słyszała naszego wybuchu śmiechu.

– Niee, no co ty! Porównywałem z cipką Kamy – wyjaśniał zażenowany Zenek.

Nikt go nie słuchał. Andrzej wszedł na nasze dłonie, potem na moje ramiona i wyprostował się. Wybił się i jeszcze zrobił salto. Podpłynął Bogdan z Irenką.

– Wojtek, coś ty taki dziwny? – Boguś spojrzał na mnie podejrzliwie.

– Ja? Nieee – wzruszyłem ramionami. – Anka nadal mierzy długość mojego członka.

– Na razie jest niewielki – Anka uzupełniła moją wypowiedź. – Ale staram się.

– No, faktycznie. Niewielki. Nie ma na co patrzeć – z drugiej strony pojawiła się Róża, kiedy puściła moją mosznę. Była delikatna.

– Noo, dziękuję wam. Jeszcze trochę i będę sprzedawał bilety na to macanie genitaliów.

– A ja bym chętnie popatrzyła! – Blanka jako pierwsza głośno dała wyraz swoim zainteresowaniom.

– Oooo! – zabrzmiało w tle chóralne zainteresowanie pomysłem biuściastej brunetki.

– Ja też!

– I ja!

– My też!

Spojrzałem na Ankę.

– Pokażesz, co potrafisz?

– Ja pokażę – rzekła z filuternym uśmiechem – Tylko, czy ty będziesz miał co pokazać?

Popatrzyłem na nią ciężkim wzrokiem. Pogłaskałem nosem po piersi. Cofnęła się.

– No, teraz nie bój się. Chodźmy! – powiedziałem.

Radek właśnie przygotowywał się do wybicia. Nasz trójka rozplotła dłonie, a Radek, dynamicznie prostując się do wybicia, nagle stracił oparcie dla stóp. W nieskładnym półprzysiadzie, jak ropucha na sedesie, wylądował w wodzie. Parę osób głośno zaśmiewało się z tej sytuacji. Jednak znacznie bardziej niż jego skok, wszystkich interesował pokaz umiejętności Anki. Szybko wychodziliśmy na brzeg. Zabraliśmy lampy.

Z wody z parskaniem wynurzył się Radek:

– No, leć, leć! Szybko! Żebyś zdążył, zanim zacznie ci zwisać! – brat musiał jakoś odreagować nieudany skok. Zignorowałem go.

*

Pół leżałem na piasku. Ogień z ogniska i z trzech naftowych lamp wystarczająco nas oświetlał. Widzowie z kubkami albo butelkami w rękach usiedli przed nami. Grzesiek brzdąkał na gitarze jakiś modny motyw z Jamesa Bonda, ale któraś z dziewczyn pociągnęła go ostrzegawczo za długie włosy i od razu zagrał coś bardziej romantycznego.

Anka uklękła prostopadle do mnie, twarzą do grupy. Wzięła penisa do ręki i zaczęła go masować. Nikt się nie odzywał. Wszyscy patrzyli na ten teatrzyk. Spoglądałem na mokre ciało Anki. Osiadły na nim krople wody, które spływały albo spadały z ciała przy energicznych ruchach jej ręki. Spojrzałem na piersi. Okrągłe, jędrne i dużymi sutkami. Ich widok podniecił mnie. Jakaś w tym była zasługa oświetlenia. Mój członek rósł. Miałem już pełny wzwód.

– Ech, gdyby tak jeszcze dorwać cyce Blanki... – nierozważnie rozmarzyłem się.

Moje myśli przerwały głosy zachwytu widzów.

– Oooo, Anka!

– Noo, braa-woo!

– Bis!! Kto jeszcze?

Anka uśmiechnęła się, słysząc oklaski. Nawet pomachała dłonią, a potem nieoczekiwanie, jakby wsparta oklaskami, nachyliła się i wzięła penisa w usta! No, tego się nie spodziewałem! Czułem jak członek twardniał. Jeszcze jej włosy dotknęły uda. Ciepły oddech, delikatny dotyk ust, szorujący język... Nie! W tej chwili tego było za wiele! Dzisiejszego wieczoru i w nocy liczyłem na więcej wrażeń. Gwałtownie cofnąłem biodra. Zaskoczona Anka spojrzała na mnie.

– Dzięki Anka, ale na razie wystarczy! Za chwilę miałbym wytrysk – wyjaśniłem z rozbawieniem. Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie. Przekręciłem się na prawy bok. Przytuliła się, kładąc się za mną. Brodę oparła na moim ramieniu. Lewą ręką sięgnęła do przodu, odnalazła penisa i zaczęła głaskać go.

– Dzisiaj mam nadzieję na dłuższą zabawę. A wy? – zwróciłem się do widzów.

Odpowiedziały mi gwizdy i oklaski.

*

– Ale słuchajcie! Żeby potem nie było wątpliwości – spojrzałem na wszystkich. – Nie ma podziału na pary i pozostałych! Żadnych scen zazdrości i pretensji. Jasne? Czy są jakieś wątpliwości?

Widziałem jak Róża spojrzała na Radka, a Irenka na swojego Grześka. Kamila pokiwała radośnie głową. Już czekała na początek zabawy. Nawet nie spojrzała na Zenka. W końcu były to pary zawiązane na wczasach. I pewnie jedynie na czas turnusu. Skąd więc zazdrość?

– No, jak zabawa to zabawa! – Kamila klasnęła w dłonie i rozejrzała się. – Który potrafi zaspokoić kobietę?

Ożeż ty! Radek! Radek podniósł dwa palce! Szok! W życiu nie podejrzewałbym młodszego brata o takie umiejętności! A raczej o tak wysoką samoocenę. Kurde, domorosły ekspert! Naoglądał się „świerszczyków”, podsłuchiwał starszego brata i teraz... Dalej siedziałem zaskoczony jego zgłoszeniem.

– Ja! – krzyknął Bogdan i wstał.

Andrzej podnosił się, ale zaraz przysiadł, widząc entuzjazm kolegów.

– No, to czekam! – dzisiaj Kama nie należała do cierpliwych.

*

Kiedy zaczęły się tworzyć pary i wielokąty, Anka przetoczyła się przeze mnie i położyła się „na łyżeczkę”. Wypięła pupę. Spojrzałem na zdziwiony.  

– Musisz się tak pchać? – dziwił się mój wzrok.

– Właź, durniu – szepnęła.

O nic nie pytałem. Dłonią poszukałem cipki. Dotknąłem wejścia do pochwy. Było mokre. Mnie podnieciła, ale i jej niewiele brakowało. Trochę uniosłem jej nogę, zgiąłem w kolanie i wepchnąłem penisa. Wszedł płynnie. Po tylu pieszczotach...

– Aaach...! – wyjęczała i opuściła głowę na wyciągnięte ramię. Przymknęła oczy.

Parę razu lekko uderzyłem biodrami. Położyła się na boku, a dłonią przykryła wejście do pochwy. Kiedy wchodziłem albo wysuwałem penisa dotykała go, jakby chciała spotęgować moje wrażenia albo przedłużyć przyjemność obcowania z męskością we wzwodzie. Chyba upajała się dotykiem, bo zaczęła głośniej jęczeć, gdy przyspieszyłem. Wtedy mocniej dotykała penisa. Bałem się, że wytrysnę  i już do końca zabawy będę biernym obserwatorem.

*

Dn.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach