Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Maz i wladca

Obudziłam się dosyć wcześnie. Usiadłam na swoim łóżku z baldachimem i powoli planowałam swój dzień, rozglądając się po komnacie. Podeszłam do okna prowadzącego na balkon. Widok, codziennie ten sam, ale zawsze zapierał dech w piersi. Wysokie drzewa, strumyk, polana i kawałek muru obronnego. Przyglądałam się chwilę temu widokowi po czym ruszyłam w stronę toaletki. Usiadłam na miękkim krześle i patrząc w lustro sięgałam po grzebień. Powoli przeczesywałam długie włosy, gdy nagle do pokoju wbiegła młodsza siostra Michelle.

-Evelyn wiesz co się stało?!- spojrzałam na nią z uśmiechem. Miała zaledwie 9 lat. Wyglądała jak moja wierna kopia. Duże zielone oczy, falowane blond włosy, blada cera i malinowe usta. Nikt, kto na nas spojrzał nie wątpił, że jesteśmy siostrami, chociaż dzieliło nas 10 lat.

-Słucham słoneczko.

-Przyjechali jacyś goście do taty, podobno posłańcy króla z Canavar, ale nie wiem po co. Mama powiedziała, że to są "dorosłe sprawy".

-Ciekawe, ale pewnie to nic ważnego- powiedziałam tak tylko, żeby skończyć temat. Nie mieszałam się w politykę, nie była ona zbyt ciekawa. Jednak ostatnio zbyt często pojawiają się w naszym królestwie tacy goście.- Poczekaj chwilę, przebiorę się i pójdziemy zjeść śniadanie.

Nie zjadłam za dużo, korciło mnie, aby spytać matkę po co przyjechali goście, jednak to by było wbrew sobie. Jestem ciekawska, ale staram się powstrzymywać, kiedy tylko mogę. Teoretycznie, skoro to są "dorosłe sprawy" to mogłabym chociaż wiedzieć czego dotyczą, szczegóły zapewne nie są ważne, przynajmniej dla mnie. Wróciłam na chwilę do swojej komnaty, wzięłam koszyk, w którym znajdowało się kilka książek i owoców i ruszyłam w stronę czytelni. Znajdowała się ona praktycznie na drugim końcu zamku, ale nigdy mi to nie przeszkadzało, uwielbiałam ruch. Mój ojciec zawsze powtarzał, że kobieta powinna sobie umieć poradzić w niebezpieczeństwie (mimo, że za jej bezpieczeństwo odpowiadał jej mężczyzna, ale tak na wszelki wypadek), dlatego też od małego wysyłał mnie na różne zajęcia fizyczne, aby ćwiczyć samoobronę i atak. Pomimo tego, że byłam córką króla, nigdy nie dostawałam taryfy ulgowej. Często wracałam posiniaczona lub z zakrwawionym ubraniem. Jednak nigdy nie miałam tego za złe, wiedziałam, że to dla mojego dobra.

Mijając jeden z pokoików usłyszałam poddenerwowane głosy dobiegające zza drzwi. Przystanęłam i rozglądnęłam się, żeby nikt nie przyłapał mnie na podsłuchiwaniu. Usłyszałam głos ojca, jednak nie mogłam rozszyfrować o czym mówi, ponieważ bardzo się spieszył. Coraz bardziej zamyślona ruszyłam dalej. W korytarzach widziałam sporo twarzy, głównie był to personel zamku, ale także goście. Wyróżniali się swoim całkowicie odmiennym ubiorem. Gdy przechodziłam, patrzyli na mnie z zaciekawieniem. W czytelni odłożyłam koszyk na stolik, wzięłam z niego przeczytane już przeze mnie książki i zaczęłam wędrówkę wśród półek. Szybko je odłożyłam i zaczęłam szukać czegoś nowego. Pomieszczenie było ogromne, znajdowało się tu sporo lektur, jak i wydzielone miejsce, w którym spokojnie można było oddać się przyjemności czytania. Po krótkim spacerze znalazłam ciekawy tytuł, więc stojąc przy regale przystąpiłam do czytania pierwszych stron. Byłam w połowie 2 strony, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś na mnie patrzy. Delikatnie odwróciłam głowę w prawo i spostrzegłam mężczyznę, opierającego się o regał i przyglądającemu mi się z zainteresowaniem.

-Mogę w czymś pomóc? A może mam się przesunąć?

-Spokojnie, tylko się przyglądam.

-Bez urazy, ale na zamku jest sporo osób, którym można się przyglądać.

-Owszem, ale oni na to nie zasługują- odpowiedział śmiejąc się. Odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał na około 25 lat, miał delikatny zarost i dłuższe, brązowe włosy. Gdy się śmiał, odsłonił śnieżnobiałe zęby. Ale największą uwagę przykuły jego duże, jasnoniebieskie oczy. Zrobił krok w moją stronę, był wysoki i dobrze zbudowany.- Pewnie słyszysz komplementy co chwilę, ale muszę przyznać, że jesteś niesamowicie piękna.

-Hmm dziękuję. Coś jeszcze chce pan dodać, bo jestem troszkę zajęta?

-Zajęta i nieuprzejma- uśmiechnął się.- Przyjechałem do twojego ojca w interesach, więc mogłabyś choć trochę poudawać przed gośćmi, że jesteś tak miła jak o tobie mówią.

-Wiem, że pan do niego przyjechał, nie wiem w jakim celu i wątpię żeby moje zachowanie miało jakiekolwiek znaczenie w waszych rozmowach czy negocjacjach. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem do końca uprzejma, ale proszę spojrzeć na siebie. Nie raczył się pan nawet przedstawić. I niech pan sobie nie myśli, że ta pewność siebie robi jakieś większe wrażenie na mnie. Może w swoim kraju ma pan cały klub wielbicielek, ale tutaj lepiej na to nie liczyć, bo można się spotkać ze sporym zawodem- kłamałam, robił na mnie wrażenie, szczególnie gdy tak dokładnie się przyglądał. Jednak nigdy nie pozwalałam, żeby takie emocje były widoczne na mojej twarzy. Podszedł jeszcze bliżej, tak że praktycznie dzieliła nas tylko trzymana przeze mnie książka. Długo na mnie patrzył aż w końcu się odezwał.

-Moje imię nie ma tu znaczenia. Przyjmijmy, że jestem "Jakiś posłaniec". A twoje zachowanie jednak ma znaczenie ślicznotko- uśmiechnął się szeroko i przysunął się jeszcze bliżej, tak że opierałam się o regał. Ręce ułożył wzdłuż moich ramion i nachylił się do mojego ucha.- Więc radzę ci się zachowywać grzeczniej, bo jeszcze nie raz się spotkamy, tylko że wtedy ja będę rozdawał karty.- Pomyślałam, że facet ma niezły tupet, przyjeżdża jako posłaniec i zachowuje się na cudzym dworze jak u siebie.- Do zobaczenia mała- odsunął się i ruszył w kierunku wyjścia.

Wróciłam do swojej komnaty i zamknęłam za sobą drzwi. Nie minęła długa chwila, gdy do pokoju wparowała przyjaciółka Lucy. Usiadłyśmy na balkonie i siedząc w słońcu oddałyśmy się cudownej czynności plotkowania.

-Widziałaś tych posłańców? Niezłe sztuki z nich- powiedziała śmiejąc się.

-Można tak powiedzieć, ale chyba zbyt aroganccy.

-No co ty, zawsze kręcili cię tacy pewni siebie faceci.

-Tak, to fakt. Jednak ten, którego poznałam, wydawał się podejrzanie zbyt pewny.

-Oj blondi nie przesadzaj- uwielbiałam z nią rozmawiać. Jedna z niewielu osób na dworze, z którą można było porozmawiać dosłownie o wszystkim. Była w moim wieku a jej ojciec pełnił jedną z ważniejszych funkcji na naszym dworze, co zdecydowanie ułatwiało nam kontakt. Nie minęła może godzina a w pokoju zjawiła się matka.

-Lucy, muszę cię poprosić, abyś na chwilę wyszła- przyjaciółka niechętnie oddaliła się zamykając za sobą drzwi.

-Coś się stało?- spytałam.

-Nie kochanie. To znaczy tak, ale nie w złym sensie. Ale to też zależy od perspektywy- widziałam, że nie wie jak się wysłowić, co jest nowością. Zawsze była błyskotliwa i każdy uwielbiał jej słuchać. Miała dar do przemawiania.- Jak pewnie wiesz przyjechali posłańcy z Canavar. Z racji tego, że masz już 19 lat powinnaś wyjść za mąż. Od jakiegoś czasu były składane różne propozycje, ale nie za bardzo korzystne. Jednak ta dzisiejsza przekonała twojego ojca.- Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co, siedziałam i milczałam a matka widząc, że się nie odezwę, kontynuowała.- Wiem, że to dla ciebie trudna nowina, tym bardziej, że nie masz wyboru, ale taka jest wola króla.- Więc skończyło się beztroskie życie, z przyjaciółmi i rodziną. Będę musiała się z tym pogodzić i opuścić ukochaną krainę, Avandię.

-Dobrze. Innej odpowiedzi i tak byście nie uznali. Powiedz mi tylko co się z tym wiąże- zdziwiłam samą siebie tą odpowiedzią. Zawsze, gdy mi coś nie pasowało, sprzeciwiałam się lub chociaż próbowałam coś wynegocjować.

-Ślub i wesele odbędzie się za 5 dni w twoim, już nowym zamku. Możesz zabrać trochę swoich rzeczy, wszystkie nie będą ci potrzebne. Jednak w ich królestwie są nieco inne zasady niż w naszym i do czasu ślubu nie będziesz mogła widzieć sie ze swoim przyszłym mężem. Suknię ślubną będziesz miała uszytą na miejscu.

-Fantastycznie- odpowiedziałam w pełni sarkastycznie. Matka zauważyła to, jednak jej odpowiedzią było jedynie zaciśnięcie ust.- A dowiem się chociaż coś na jego temat?

-Ma na imię Casper, ma ma 38 lat i tyle wiemy na jego temat, posłańcy nie byli zbyt słowni.

-Jeszcze lepiej. Mówiąc, że ta oferta ślubu jest korzystna to co miałaś na myśli?

-Kochanie wiem, że ci ciężko, ale będzie dobrze, zobaczysz. Ojcu zależy żebyś znalazła się w dobrym miejscu. Co prawda nie utrzymywaliśmy z tym krajem jakiś wybitnych stosunków dyplomatycznych, ale może ten ślub to zmieni. Rozumiem, że uważasz te działania za egoistyczne, ale wiesz dobrze, że cię kochamy.

-Łatwo ci mówić, nie jesteś na moim miejscu. Masz męża, którego kochasz, nie musisz nikogo opuszczać i nie jesteś zmuszona do ślubu z mężczyzną, którego nie znasz, i który dodatkowo jest dwa razy starszy. Nie mówiąc już o tym, jak daleko jest ten kraj.

Nie wdawałam się w dalsze dyskusje, bo wiedziałam, że i tak nie mam szans. Przez dwa dni panował na zamku kontrolowany chaos. Każdy przejmował się ślubem, ja tylko chodziłam z kąta w kąt. Pod wieczór siedziałam już w jednej z karoc. Jechałam razem z matką, siostra jechała z ojcem w innej karecie. Pozostałe zostały wypełnione przez ochronę, służbę oraz bagaże. Matka siedziała naprzeciwko mnie i starała się mnie rozweselić. W pewnym momencie spoważniała.

-Musimy porozmawiać o czymś ważnym- wyjęła z worka leżącego obok niej niedużą książkę.- Za dwa dni będziesz już w pełni kobietą a to się wiąże z pewnymi obowiązkami. Wiesz chyba co mam na myśli- spojrzała na mnie bez cienia uśmiechu.

-Oczywiście- tylko nie sądziłam, że dojdzie między nami do takiej rozmowy. Temat stosunków między kobietą a mężczyzną był mi dobrze znany. Często pojawiał się ten temat w książkach, które czytałam. Rozmawiałam o tym także z Lucy. Obydwie nie byłyśmy w tej kwestii doświadczone, wiadomo trzeba było czekać do ślubu, jednak rozmowa dużo dawała. Jednak przed matką wolałam udawać, że jestem w tej kwestii całkowicie nieobeznana.

-Weź tą książkę, lubisz czytać, więc nie powinno ci sprawić problemu szybkie jej przeczytanie. W razie pytań nie krępuj się.

Normalnie była by to dziwna sytuacja, ale w świetle ostatnich wydarzeń wzięłam się za czytanie bez zbędnych komentarzy. Przeglądałam strony z wielkim zaciekawieniem, było w niej (w moim mniemaniu) wszytko co powinno się wiedzieć. Była to po prostu encyklopedia. Znajdowały się tam obrazki, przedstawiające różne pozycje oraz instrukcje, jak zadowolić mężczyznę. Kiedy skończyłam czytać oddałam ją matce.

-Nie kochanie, zatrzymaj ją sobie. Drugą już mam przygotowaną do Michelle.

Wolałam nawet sobie tego nie wyobrażać. Siedzi sobie z ojcem w karecie i zapewne sobie grają karty i nie zdaje sobie sprawy, że za parę lat też będzie zmuszona do ślubu z jakimś obcym facetem, z którym będzie musiała uprawiać seks. Zrobiło mi się jej żal. Nawet nie będę mogła jej wesprzeć.

 Do zamku dotarliśmy dzień przed ślubem. Budynek był przeogromny. Dużo większy od naszego zamku. Na murach znajdowało się pełno wieżyczek oświetlonych pochodniami i latarniami. Wszędzie było widać strażników uzbrojonych po zęby. Każdemu z nas została przydzielona komnata. Nie zdążyłam nawet usiąść, bo już zostałam zabrana przez krawcową, która miała uszyć dla mnie sukienkę.

-Czy ma pani jakieś szczególne życzenia, co do sukienki?- zapytała z uśmiechem.

-Wszytko mi jedno jak ona będzie wyglądać.

-Rozumiem pani obojętność, ale to nie stoi na przeszkodzie aby olśnić wszystkich wyglądem. Chociaż patrząc na panią, to nawet w brzydkiej kreacji była by pani najpiękniejsza. Ale koniec gadania, trzeba panią zmierzyć- uśmiechnęła się i poleciła mi zdjąć ubrania. Zostałam w samej bieliźnie i zaczęłam wysłuchiwać o tym jak to "jestem bardzo chuda, ale biust i pupa już nie takie chude". Przyznać trzeba, że ta miła kobietka poprawiła mi humor. Wracając do komnaty byłam odprowadzana przez służącą, która zrobiła mi herbatę. Nie wiele myśląc wypiłam i momentalnie zasnęłam.

Nazajutrz zostałam wcześnie obudzona przez kilka kobiet, które miały się "mną zająć". Układały mi włosy, wcierały w ciało różne olejki i dobierały biżuterię. Gdy krawcowa przyniosła suknię byłam w szoku. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie uszyje tak piękną kreację. Gdy byłam już całkowicie gotowa spojrzałam w lustro. Za chwilę będę już mężatką, pogodziłam się z tym, jednak po przeczytaniu książki od matki nie wyobrażałam sobie, że będę musiała przez tak cudowną czynność przechodzić z jakimś starym facetem i w dodatku takim, którego znam zaledwie chwilę. Zgodnie z tradycją do ołtarza miał mnie zaprowadzić ojciec. Welon zasłaniał mi twarz, ale doskonale widziałam jego zmieszaną minę.

-Długo odwlekałem wydanie cię za mąż, nie miej mi tego za złe, wiesz że cię kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej.

Nic nie odpowiedziałam. Nie byłam na niego zła, bo wiedziałam, że taki dzień nadejdzie. Jednak stało się to zbyt szybko. Gdy zostałam odprowadzona pod ołtarz patrzyłam na kapłana. Najzwyczajniej w świecie bałam się spojrzeć na przyszłego małżonka, chociaż staliśmy bardzo blisko siebie. Cała ceremonia trwała dosyć długo, ale niestety nadszedł moment pierwszego małżeńskiego pocałunku. Całowałam się kiedyś z chłopakiem, który mi się podobał, jednak to było zupełnie co innego. Nie trzeba było tego nawet tłumaczyć. Odwracając się zamknęłam powoli oczy. Poczułam jak welon podnosi się z twarzy i ląduje na plecach.

-Spójrz na mnie- usłyszałam nie prośbę, tylko rozkaz. Jednocześnie zostałam chwycona w tali i przybliżona. Otworzyłam oczy i nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Duże jasnoniebieskie oczy przeszywały mnie na wylot. Byłam zbyt zaskoczona żeby cokolwiek zrobić, więc mój mąż nachylił się i złożył dosyć mocny pocałunek. W kaplicy rozległy się brawa i wiwaty a ja zostałam chwycona za rękę i prowadzona w kierunku sali balowej.

-Ładne kłamstwo posłańcu- rzuciłam krótko.

-Ja cię okłamałem, ty byłaś niemiła.

-Przecież według waszej tradycji kobieta nie może widzieć przyszłego męża przed ślubem.

-Nie widziałaś przyszłego męża, tylko posłańca- powiedział z delikatnym zadziornym uśmiechem. Był widocznie zadowolony z tego, że nie byłam niczego świadoma.

Nie odpowiedziałam na to, tylko przewróciłam oczami, co nie uszło jego uwadze. Dotarliśmy do sali, która była ogromna. Znajdowało się tam sporo stołów, zastawionych po brzegi jedzeniem i trunkami, było miejsce dla muzyków i spora część sali wyznaczona do tańczenia. Na ścianach znajdowały się kosze z kwiatami i zawieszone małe latarnie. Pierwszy małżeński taniec minął dosyć szybko. Podczas tańca nie odzywałam się, bo byłam zwyczajnie zła, że dałam się tak podejść. Obydwoje dostaliśmy identyczne kieliszki z czerwonym napojem, który mieliśmy wypić jak najszybciej a następnie pocałować się. Nie był to alkohol, miał słodki smak podobny do maliny wymieszanej z truskawką. Gdy obydwoje mieliśmy już opróżnione kieliszki Casper chwycił mnie mocno i zaczął całować długo i stanowczo. Tłum zaczął krzyczeć i każdy ruszył do stołu. Alkohol lał się bez przerwy, więc po jakieś godzinie każdy był już wstawiony. Ja jednak nie piłam zbyt dużo, wolałam zachować w miarę trzeźwy umysł.

-Rozluźnij się ślicznotko, to twoje wesele.

-Cały czas będziesz mnie tak nazywać? Czy po prostu nie wiesz jak mam na imię?

-Masz bardzo ładne imię, Evelyn. Nie bądź taka spięta, twoi nowi poddani na ciebie patrzą. Chodź zatańczymy.

Szybko wstał i chwycił moją dłoń. Musiałam przyznać, że tańczył dobrze, pewnie i z charyzmą. Prawą rękę trzymał na mojej tali i mocno dociskał mnie do siebie, tak, że po chwili poczułam ucisk jego penisa na moim brzuchu. Zsunął swoją dłoń na mój pośladek na krótką chwilę a następnie odsunął się i pociągnął za sobą do wyjścia z sali.

-Gdzie idziesz, zostawiasz swoich gości?

-Dadzą sobie radę.

Nie spieszyłam się, bo dobrze wiedziałam co za chwilę nastąpi. Nie był on obleśnym typem faceta (tak jak jeszcze jakiś czas temu myślałam, że mój mąż będzie wyglądał), pociągał mnie, jednak to nie uspokajało mnie. Weszliśmy do jakiegoś pokoju na piętrze. Upewnił się, że nikogo nie ma i zamknął drzwi na klucz a następnie podszedł do mnie, chwycił twarz w dłonie i zaczął namiętnie całować jednocześnie przesuwając w stronę łóżka. Po chwili czułam się już rozluźniona i mocno podniecona, więc zaczęłam rozpinać jego spodnie. On jednak chwycił mnie za nadgarstki i uśmiechnął się. Odwrócił mnie i zaczął zdejmować suknię. Miał szorstkie dłonie, co powodowało ciarki, jednak byłam też przez to bardziej pobudzona. Czułam się trochę skrępowana. Nie wstydziłam się nagości, lubiłam swoje ciało, ale to zupełnie inna sytuacja niż chodzenie sobie bez ubrań po swojej komnacie. Gdy już skończył mnie rozbierać, kazał mi położyć się na łóżku na plecach. Dokładnie obejrzał moje ciało od góry do dołu jednocześnie pozbywając się swojej zbroi i ubrań. Zdejmując koszulę zauważyłam umięśnioną klatę pokrytą licznymi bliznami. Leżałam coraz bardziej podniecona i niespokojna, jednak on nie spieszył się, cały czas na mnie patrząc. Gdy był już całkowicie nagi skupiłam wzrok na jego penisie, nie był w pełnym wzwodzie a i tak już wydawał mi się za duży. Rozsunął moje nogi i zaczął powoli na mnie wchodzić jednocześnie sunąć dłonią po moim ciele aż znalazła się na szyi. Szybko pocałował mnie w usta i zaczął schodzić niżej. Rękę przeniósł między moje nogi i zaczął masować łechtaczkę. Ustami znajdował się już na moich piersiach, które całował i ugniatał drugą dłonią. W tym samym czasie 2 palce zaczął powoli wsuwać we mnie. Nagle, mimo coraz większej przyjemności poczułam delikatny ból. Wysunął je i przestał mnie całować a jego twarz znalazła się na wysokości mojej.

-Hmm dziewica. Postaram się wyjątkowo łagodnie cię dzisiaj potraktować, ale i tak troszkę zaboli.

Zaczęłam się wiercić, więc chwycił moje ręce i trzymając za nadgarstki jedną ręką docisnął je do łóżka. Nogi miałam rozsunięte, więc nic nie mogłam zrobić.

-Szarpanie się ci nie pomoże moja droga. Zachowaj się jak na żonę przystało i bądź grzeczna.

Nie wiedziałam co powiedzieć, oddech mi przyspieszył a on chwycił penisa i zaczął go nakierowywać na moją ciasną dziurkę. Cały czas patrzył mi prosto w oczy. Powoli wchodził we mnie a gdy poczuł opór  zatrzymał się. Wolną ręką zasłonił mi usta i pchnął biodrami. Zabolało, chciałam krzyknąć, ale skutecznie mi to uniemożliwiał. Wchodził dalej nie zwalniając uścisku. Czułam, że jestem na niego za ciasna. Wycofał się i ponownie wszedł we mnie, tym razem szybciej i głębiej. Chciałam się wyrwać a on czując to, dociskał mnie mocniej do łóżka. Jego ruchy stały się coraz bardziej rytmiczne. Po pewnym czasie ból ustąpił i zaczęłam od nowa odczuwać przyjemność. Rozszerzyłam bardziej nogi przez co zdjął po chwili rekę z ust i chwycił mocno za tyłek. Zaczęłam cicho pojękiwać a on delikatnie przygryzał mi skórę na szyi. Przeniósł dłoń z tyłka na łechtaczkę i szybko poruszał palcami wokół niej. Mój oddech przyspieszył jeszcze bardziej, czułam, że zaraz dojdę a on widząc to wchodził we mnie jeszcze szybciej. Przycisnął swoje usta do moich, gdy akurat osiągnęłam orgazm. Pchał jeszcze chwilę a później wyszedł ze mnie i skończył na moim brzuchu. Uwolnił moje ręce, ale nie przestawał całować. Jedną ręką chwycił mnie za pierś a drugą dał mocnego klapsa w tyłek. Po tym zszedł ze mnie i ruszył w stronę komody. Wytarł swojego penisa z krwi a następnie wytarł mój brzuch. Pomógł mi ubrać sukienkę i sam szybko założył swoje rzeczy. Wróciliśmy niespiesznie na salę, gdzie zabawa cały czas trwała. Usiedliśmy przy stole, żeby trochę nadrobić straconą energię. W międzyczasie spostrzegłam matkę, która spoglądała na mnie i się uśmiechała.

-To było faktycznie łagodne traktowanie, czy zapomniałeś się w trakcie?- zapytałam.

-Pytasz poważnie?- nie musiałam nawet odpowiadać, moja mina wyrażała wszytko.- Ehh mała, musisz się jeszcze dużo nauczyć. Potraktowałem cię tak łagodnie, jak tylko mogłem, więc lepiej staraj się mi nie podpaść, bo bacznie cię obserwuję.

-O czym ty mówisz?

-Porozmawiamy o tym jutro, dzisiaj się baw.

Dużo się nie dowiedziałam, ale wolałam nie wdawać się w dalszą dyskusję. Impreza cały czas trwała a ja poczułam się zmęczona. Casper widząc to, zaproponował mi, żebym poszła już spać. Nie zdążyłam nawet kiwnąć głową a on chwycił mnie za dłoń i pomógł wstać. Droga do jego sypialni, a właściwie już naszej, była dosyć długa. Poczułam ogromną ulgę, gdy zobaczyłam łóżko. Zdjęłam buty i podjęłam próbę zdjęcia sukienki.

-Mógłbyś mi pomóc?- zapytałam sennie.

-Jednak umiesz być miła- rzucił i ruszył w moim kierunku uśmiechając się.- Szkoda, że tylko wtedy, gdy coś chcesz.

Rozpiął guziki i sukienka opadła na podłogę. Chwycił mnie delikatnie za ramiona i lekko pocałował mnie w kark. Prawą rękę położył na moim kroczu i zaczął delikatnie przesuwać palcami. Mimo zmęczenia nabrałam ochoty jednak on wycofał rękę i delikatnie klepnął w pośladek.

-Idź spać. Ja niedługo przyjdę. Służąca zrobiła herbatę, wypij ją.

Położyłam się i wypiłam herbatę o smaku mięty. Ułożyłam się na wznak i zasnęłam.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Nie Ważne

Komentarze

Sy 25/01/2019 Odpowiedz

Będzie więcej? Bardzo fajne


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach