Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Halloween

Zbliżało się halloween, a co za tym idzie, dwudzieste urodziny Marcina. Nie planował on jednak świętować tego dnia w jakiś szczególny sposób. Jako świeżo upieczony student socjologii, daleko od swojej rodzinnej mieściny, nie mógł się odnaleźć w nowym miejscu. Żył w sowim małym pokoiku unikając współlokatorów, całe dnie spędzając na uczelni, lub przed komputerem. Nie miał znajomych, ani dziewczyny. Właściwie nigdy nie był w związku, ale nie przeszkadzało mu to. Świat pornografii potrafił skutecznie zabić uczucie potrzeby drugiej połówki. Mimo to sama masturbacja do oglądanych filmów już mu nie wystarczała. Marcin w swojej skromnej kolekcji posiadał pięć drogich masturbatorów, na które wydawał każdy odłożony grosz. Wśród klasycznych „fleshlightów” wyróżniały się dwa finezyjne marki Meiki. Były one stosunkowo małymi figurkami kobiet, odlanymi z gumowego materiału. Dwudziestolatek szczególnie uwielbiał Milenę, jak pieszczotliwie nazywał jedną z nich. Mielna leżała brzuchem na skale, do której przykuta była wszystkimi kończynami w pozycji na czworaka. Wypięte pośladki zachęcały do penetracji tego, co między nimi. Podobnie usta, odlane w szerokim rozwarciu, prosiły o to, po co zostały stworzone. Całość dopełniały przymknięte oczy, sprawiające wrażenie, iż Mielna tkwi w permanentnym stanie ekstazy. To właśnie przez te oczy Marcin rzadko kiedy odmawiał sobie korzystania ze swojej ulubionej zabawki. Niemal codziennie chodził z nią pod prysznic. Tego wieczoru jednak nie ona była przedmiotem pożądania młodego studenta. Trafił on na film, który momentalnie spowodował erekcję w jego bokserkach. Nawet po zaspokojeniu się, nie mógł przestać myśleć, to tym, co zobaczył. Nie zasnął, póki sam nie obiecał sobie, że jutro też tego spróbuje.

Wstał wcześnie rano podekscytowany tym, czego dziś doświadczy. Niestety plan zajęć wskazywał na to, że do późnego wieczora będzie siedzieć na wykładach. Teraz miał jednak trochę czasu, aby się przygotować. Zabrał więc parę maszynek do golenia i ruszył pod prysznic. Zużył wszystkie goląc nie tylko przyrodzenie, ale całą resztę ciała. To był jego fetysz. Uwielbiał gdy jego skóra była gładka, jak przed dojrzewaniem. Po zakończonej higienie stał przed lustrem przyglądając się sobie z narcystycznym podziwem. Drąg między nogami aż prosił się o pieszczoty. Nie mógł się opanować. Jęknął cicho ściągając napletek i głaszcząc się po gładkim brzuchu. Był już tak blisko. Finał przerwał głos współlokatorki.

- Marcin, siedzisz tam już godzinę! Nie jesteś tu sam!

Ubrał się w pośpiechu bez słowa, a wychodząc z łazienki spiorunował główną najemczyni mieszkania oskarżycielskim spojrzeniem. Z bólem stwierdził, że nie zaspokojony wzwód będzie musiał poczekać do wieczora. Niełatwo było jednak dotrwać do końca wykładów. Ciągle miał przed oczami to, co będzie robił po zajęciach. Kamieniejąc co chwilę pod ławką, z trudem dotarł do końca zajęć.

 

Pani Bożena kończyła zmianę w żabce, z upragnieniem wyglądając dwudziestej trzeciej na zegarku. Prowadzenie sklepu stanowiło większą część życia czterdziestosiedmioletniej rozwódki. Starała się aktywnie spędzać czas wolny. Chodziła na aerobik, próbując zbić nadwagę, ale późne wieczory przesiadywała przed ekranem laptopa, obżerając się czymś niezdrowym. Wpatrzona w ogłoszenia na portalach randkowych, ciągle czekała, aż na jej skrzynkę pocztową spłynie upragniona wiadomość od jakiegoś amanta. Bożena nie miała wygórowanych wymagań, choć serce biło jej szybciej, kiedy odwiedzała profile o połowę młodszych od siebie chłopców. Koniec końców, żadna wiadomość nie przychodziła, a ona zamykała komputer z myślą, że to niemożliwe, że każdy z nich mógłby być jej synem. Zegar wskazywał za piętnaście, a ruch w sklepie tylko rósł. Młodzież, jak i dzieci w dziwnych strojach. Jedni po alkohol, drudzy po słodycze. W końcu to halloween. Kiedy ostatnia para wyszła ze sklepu, z ostatnią dynią z półki, do jedenastej brakowały ledwie dwie minuty. Pani Bożena westchnęła z ulgą, podchodząc do drzwi, aby je zamknąć. Wtem do sklepu wszedł spóźniony klient. Nie zauważywszy sklepikarki, wpadł na nią, kiedy ta wyciągała już klucz. Odruchowo złapała młodzieńca w ramiona, chroniąc go przed upadkiem. Dopiero wtedy ich spojrzenia spotkały się. Bożena nawet nie zdała sobie sprawy, że stali w objęciu dłuższą chwilę. Twarz chłopaka wydawał jej się, jak wycięta z obrazka. Niemal utonęła w jego niebieskich oczach, a kędziorek blond grzywki, która spadała mu na skroń, tylko dodawał uroku.

- Prze-przepraszam…

- Ojej, ależ to ja pana przepraszam.

- Zamyka już pani?

W jego głosie było coś takiego, co sprawiło, że sklep mógł jeszcze zostać otwarty. Specjalnie dla niego. Pani Bożena wróciła za ladę wpatrując się w jej klienta, żywcem wyjętego z profili, do których wzdychała wieczorami. Z każdą sekundą chłopak wydawał się jej coraz piękniejszy. Niemal zakręciło jej się w głowie. Rodziły się w niej odważne pomysły. Obserwowała jego wypięty tyłek, kiedy ten schylał się nad regałem z warzywami. Podejdzie i zapyta, obiecała sobie. Zapyta, czy nie odprowadziłby jej do domu. Po drodze opowie jakąś historyjkę o zepsutym laptopie. Jest młody, na pewno się zna na komputerach. Wstąpi na późną kolację…

- Nie ma dyni?

- Słucham? – Głos blondyna wyrwał Bożenkę z zamyślenia.

- Nie ma dyni? Skończyły się?

Rozczarowanie w jego głosie sprawiło, że nawet gdyby nie miała dyni w sklepie, byłaby gotowa iść do innego i mu ją przynieść. Na szczęście na zapleczu czekała nieprzyjęta dostawa.

- Choć za mną, mam jeszcze parę sztuk. Nie będę ich teraz przynosić na sklep, bo właściwie już nieczynne.

Na jego twarzy wymalowała się radość, co bardzo ją ucieszyło. Wprowadziła go do niewielkiego pokoiku zastawionego paletami towarów. Wśród nich znajdowała się skrzynia z ogromnymi, pomarańczowymi kulami, którymi od razu zainteresował się chłopak. Bożena stanęła w progu i oparta o framugę obserwowała, jak jej klient przebierał w warzywach, aż w końcu wyciągnął jedno z nich i postawił na rant pojemnika. Serce zabiło jej mocniej kiedy zobaczyła, jak przybliża się kroczem do dyni. Niby nie chcący, jednak chwilę później przejechał po tym miejscu kciukiem, jakby kreślił miejsce, w którym wytnie dziurę. Poczuła między nogami coś, czego już dawno nie czuła. Zdecydowała, teraz albo nigdy.

 

Marcin czuł na karku wzrok starej sklepikarki, jednak mimo to nie mógł się opanować. Wykonał jedno próbne pchnięcie, aby dać sobie przedsmak tego, co będzie robił dzisiejszej nocy. Dotknął palcem dyni, w miejscy, w którym wytnie dziurę. Materiał spodni mocno spęczniał. Raptownie przeszedł go zimny dreszcz. Poczuł dłoń mocno łapiącą jego pośladek i ciepły oddech na szyi.

- Zaraz przyniosę nóż. – Szepnęła mu sprzedawczyni do ucha.

Ze strachu skurczyły mu się jaja. Przejrzała go i… chciała zabić? Grzeszne intencje względem warzywa wyleciały Marcinowi z głowy. Na oko pięćdziesięcioletnia babcia wyszła z zaplecza. Poświata lamp ze sklepu zgasła. Gdyby nie słaba jarzeniówka, zapanowałby mrok. Ciężko przełknął ślinę słysząc dźwięk zamykanych drzwi na klucz. Słyszał zbliżające się kroki. Drżącą ręką wyciągnął telefon. Nie zdążył jednak wybrać sto dwanaście.

- Jestem kochaneczku.

Wyciągnęła w jego stronę drobny nożyk do obierana jabłek. Wziął go od niej, nie rozumiejąc co się dzieje. Chował komórkę do kieszeni, a to czego oczekiwała od niego starsza pani, zaczęło powoli do niego dochodzić.

- No wycinaj. – Zachęciła go uśmiechem.

- Kiedy jaaa… - Przełknął ślinę, gdy załapała go stanowczo. Tym razem za krocze.

- Nie daj się prosić. Przecież widzę co planujesz zrobić z tą dynią. – Szeptała mu do ucha, budząc jego penisa do życia ciepłą dłonią. – Nie zaprzeczysz, a teraz wycinaj otworek, a ja sobie popatrzę, dobrze?

- Yhym.. – odparł uległym głosem.

Całkowicie zdominowała go tym dotykiem. Pierwszy raz w życiu czuł dotyk drugiej osoby. Ta osoba w dodatku chciała popatrzeć jak będzie gwałcił dynię. Teraz był gotów zrobić dla niej wszystko. Sklepikarka oparła się o blat niewielkiego biurka i obserwowała z pożądaniem w oczach, jak wykrawa otwór w twardej, pomarańczowej skorupie, jak wybiera nieco miąższu i pestek. Tuż przed ściągnięciem spodni Marcin zawahał się. Na moment dotarło do niego w jakiej scenie weźmie zaraz udział. Stara baba będzie patrzeć, jak penetruje halloweenowe warzywo. Nie tak wyobrażał sobie spędzić to święto. Bolesny wzwód w spodniach nie pozwolił mu jednak długo rozważać słuszności swoich czynów. Obnażył się przed nią z lekkim wstydem, ściągając spodnie i majtki aż do kostek. Nakierował czerwoną główkę w nieco za wąski otwór. Rozprowadził po nim preejakulat i ze ślizgiem wbił się w głąb. Namiar miąższu mocno zacisnął się na prąciu. Część z mlaśnięciem wyciekła z dyni wprost na jego gładkie jaja. Usłyszał tylko jęknięcie pełne rozkoszy. Zerknął na chwilę w kierunku biurka. Sprzedawczyni rozłożyła mocno nogi, gładząc się po swojej norce przez ubranie. Jej oczy cały czas skupiały się na członku Marcina, który tkwił teraz po same kule w miękkim wnętrzu. To co widział i czuł podniecało go tak mocno, że dostał wypieków na twarzy. Uznał, że musi rozebrać się do naga. Obnażył się sprawnie nie wyciągając fiuta ze środka, także po chwili został w samych butach. Rozpoczął ostry galop, czując jak wypycha miękką papkę zmieszaną z twardymi pestkami w stronę otworu. W pomieszczeniu unosił się aromat dyni wymieszany z wonią soków sklepikarki. Poszła ona w ślady Marcina, prezentując mu swoją owłosioną cipkę w pełnej okazałości. Miętosiła łechtaczkę palcami prawej dłoni. Lewą sięgnęła do stojącej obok skrzynio-palety i wymacała w niej dorodnego ogórka. Zielone warzywo tonęło w niej do połowy, błyszcząc śluzem, który ciekł z niej obficie. Przez ten widok penis Marcina stwardniał aż do bólu, przez co czuł każde włókno, każdą pestkę ocierającą się o jego przyrodzenie. Przeszły go pierwsze spazmy. Czuł że zbliża się orgazm, jakiego jeszcze nie doświadczył. Pchał z całych sił stojąc w kałuży żółtej papki, która ciekła mu z moszny i ud. Zacisnął dłonie mocno na skorupie. Orgazm jeszcze nie nadszedł, ale już czuł salwy spermy wstrzykiwane w dynię. Przedwczesny wytrysk przyniósł za sobą długi, mocny orgazm, wypełniający zaplecze głośnym jękiem, przerywanym przy kolejnych, coraz wolniejszych pchnięciach. Świat zawirował wokół Marcina. Ledwo trzymał się na drżących nogach. W końcu, po paru minutach sapania, wyciągnął miękkiego fiuta z ciepłego otworu. Stał tak dysząc i spojrzawszy na brandzlującą się kobietę, zrozumiał czego się dopuścił. W tym momencie doszła i ona. Wiercący ją ogórek wypadł raptownie jej z ręki, a tuż za nim wystrzelił strumień oblewający nagie ciało chłopaka. To co się stało dotarło do niego po chwili. Ociekając moczem starej baby, zerknął na to co zostawił na podłodze. Spojrzał na dynię, z której wyciekało jego gęste nasienie, na miąższ i spermę, które oblepiały jego prącie i wór. Woń moczu gryzła w nozdrza. Zemdliło go. Nie wiedział nawet jak ma się zachować. Ona podniosła się biurka i legła przed nim na kolanach. Bez słowa pochłonęła jego krocze w całości, czyszcząc je językiem. Najpierw czuł obrzydzenie, ale tlące się na nowo pożądanie i fakt, że kobieta robi mu loda, sprawiły, że nie miał zamiaru przerwać. W końcu wyjęła jego przyrodzenie z ust, w połowicznym wzwodzie. Zsunęła napletek do końca. Marcin ze zgrozą zaobserwował, że pod skórą jego penis zmienił kolor na pomarańczowy. Włókna dyni mocno trzymały się jego przyjaciela.

- Nie schodzi? – Zapytał zmartwiony.

- Spokojnie, nie bój się. – Odparła z uśmiechem i ponownie połknęła jego męskość.

Nie wiedział ile to trwało. Nie miał pojęcia kiedy położył dłonie na jej głowie, kiedy zaczął szarpać ją za włosy i wbijać się głęboko w jej gardło. Nie wiedział, kiedy zaczęła się krztusić. Wyrwała się jednak z jego wnyków, tuż przed finałem. Chciał dokończyć ręcznie na jej twarz.

- Nie wolno. – Dostał po rękach. – Bądź grzeczny, to dostaniesz nagrodę. – Obiecała.

- Dobrze. – Odparł sfrustrowany.

Ponownie rozłożyła się na biurku, zapraszając go do swojego wnętrza. Marcinowi aż zadzwoniło w uszach, kiedy końcówką drągala muskał jej sromy. Przed wejściem wzbraniała go jedna myśl.

- A jak dojdę w środku?

- Jestem po menopauzie, kochaneczku, a teraz daj mi to, czego już dawno nie czułam. Tylko się nie śpiesz. Chce cię czuć tak długo, jak się da.

Marcin kiwnął głową. Nie był jednak w stanie dotrzymać tej obietnicy. Moment, w którym znalazł się w środku, sprawił że totalnie postradał zmysły. To nie przypominało żadnej z jego zabawek. Nawet Milena wypadała marnie. Dynia przy tym była jak papier ścierny. Pchał w nią dziko słysząc jej jęki i pukanie biurka o ścianę. Zerwała z siebie koszulę, niemal rozdarła stanik. Para piersi rozlała się po jej brzuchu. Złapał za nie bez namysłu, patrząc głęboko w oczy swojej partnerki. Ta podpierając się rękami o ścianę, jęczała z wyrazem dzikiej ekstazy. Jej usta starały się coś powiedzieć, ale brakowało jej tchu. W końcu odczytał przekaz: „skończ we mnie, proszę”. W jednej chwili dobił się do końca, zamarzając w tej pozycji, a jego jądra oddały wszystko w głąb sklepikarki. Poczuł jak jej wnętrze zaczyna pulsować. Przymknęła oczy niczym Milena, a on pchnął jeszcze parę razy, wypróżniając się z nasienia. Opadł na nią. Ich mokre od potu ciała połączyły się w jednym rytmie oddechu. Dotarł ustami do jej ust. Tkwili w namiętnym pocałunku. W końcu podniósł się i wyciągnął z niej fiuta. Z włochatego ciasteczka wypłynął stróżką biały krem. Ponownie wyczyściła go oralnie. Stali pośrodku zaplecza nadzy, w uścisku. Zmolestowany ogórek leżał między nogami. Wśród pocałunków zdecydowali się wreszcie na rozmowę.

- To… jak masz na imię? – Zapytała go pierwsza.

- Marcin. A ty?

- Bożena. Może chciałbyś do mnie pojechać Marcin, hm?

- Teraz? Na noc? – Totalnie zaskoczyła go ta propozycja.

- Pewnie. Tylko muszę tu trochę ogarnąć. To jak? – Odparła z uśmiechem Bożenka.

Nie musiał odpowiadać na głos. W jego oczach widziała, że tego pragnie. W końcu zamknęli za sobą sklep, szepcząc o tym jak głośno się zachowywali i czy ktoś ich nie usłyszał. Spędzili jeszcze piętnaście namiętnych minut w aucie. Oboje byli sobą nienasyceni. W końcu niebieski peugeot zabłysnął lampami i ruszył w stronę domu pani Bożeny, do którego Marcin wprowadził się tydzień później. Nigdy nie przypuszczał, że dostanie taki prezent urodzinowy. Od tej pory uwielbiał halloween.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Lord Fapkins

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach