Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Ibiza Rozdzial 47 Sznureczki

Dziewczyna, z którą tańczę, jest naga. Prawie. Cycki, a właściwie same sutki którymi trąca w tańcu mój tors, zakryte są mikroskopijnej wielkości trójkątami materiału utrzymywanymi w tej pozycji dzięki uprzęży ze sznureczków. Podobne sznureczki napotykam przesuwając dłonie z pleców dziewczyny na pośladki. Dwa z nich okalają biodra dziewczyny, trzeci wysnuwa się z rowka, a w miejscu ich połączenia odnajduję podobną kokardkę, jak na plecach.

- Po co ci te wszystkie sznureczki?

- Och, same w sobie po nic. Ale przytrzymują te wszystkie szmatki w tych strategicznych miejscach.

Moja dłoń podąża śladem tego trzeciego sznureczka

- A te kokardki?

- Ułatwiają pozbycie się tych wszystkich szmatek.

- Na przykład tej?

Podążając śladem sznureczka dotarłem właśnie do kolejnego strategicznego miejsca okrytego skąpą trójkątną szmatką. Wilgotną szmatką, co stwierdzam z satysfakcją. Pośladki dziewczyny zaciskają się na moim nadgarstku, gdy ją pocieram.

- Nie raz pozbawiałem dziewczyny podobnych szmatek i nigdy nie było to trudne.

- W tańcu też?

- W tańcu też.

- I żadna nie potknęła się o własne majtki?

- A wiesz… rzeczywiście, miałem taki przypadek.

- Czyli pojmujesz ideę kokardek?

- Na razie tylko teoretycznie. Moglibyśmy to przećwiczyć?

- Zacznij od tej kokardki na dole. Tam się schodzą tylko trzy sznureczki, jest mniejsza szansa, że coś poplączesz.

- Jak to zrobimy?

- Na początek zabierz łapę z mojej cipki, jeszcze się nią nacieszysz!

- Okay…

Wycofuję się tą samą drogą na z góry upatrzone pozycje. Powolutku, bo w rowku jest ciepło, wilgotno i przyjemnie ciasno.

- Teraz odwrócę się, złapiesz któryś ze sznureczków za jego koniec a ja sobie pójdę.

- Pójdziesz sobie?

- Och, tylko trochę sobie pójdę, akurat tyle, żebyś  został z tym sznureczkiem  i tą szmatką w ręku.

- Okay, jestem gotów.

Dziewczyna zerka jeszcze w dół i uśmiecha się leciutko, rzeczywiście jestem gotów. Odwracając się, trąca mnie biodrem, maszt się chybocze.

- Złapałeś za sznureczek?

- Na razie gapię się na twój tyłek. Masz boski tyłek.

- Dziękuję, ale skup się!

- Skupiam na nim wzrok.

- Łap ten sznurek!

- Już, już… trzymam mocno.

Dziewczyna odchodzi, jej majtki zostają ze mną. Genialne!

- Genialne!

- Co w tym genialnego – pyta, nie odwracając głowy.

- Myślę o tych wszystkich biednych dziewczynach, które muszą pamiętać, by najpierw założyć pończoszki i podwiązki a dopiero na koniec majteczki. Inaczej nie mogłyby zdjąć tych ostatnich jako pierwszych.

W odpowiedzi potrząsa tyłeczkiem.

- Co wy chłopcy w nim widzicie?

- Najchętniej, to swojego penisa.

Śmieje się i odwraca do mnie, jej majtki, choć trudno rozpoznać majtki w tym trójkątnym skrawku materiału z doszytymi sznureczkami, leżą na parkiecie.

- Miałeś je trzymać, głuptasie!

- Eee… Co mówiłaś?

Z trudem odrywam wzrok od jej krocza, tak ślicznie zarośnięta muszelka…

- Dlaczego je upuściłeś?

- Żebyś je podniosła – mówię, zachodząc ją z flanki – taka taktyczna zagrywka pozwalająca przyjrzeć się twemu strategicznemu miejscu z nowej perspektywy.

- Hahaha… i boże broń przykucnąć?

Dziewczyna schyla się po te sznureczki i szmateczki na wyprostowanych, lekko rozstawionych nogach. Wykręca ku mnie głowę, jej długie włosy zamiatają parkiet. Jednak mnie całkowicie pochłaniają te drugie włosy – psotna kępka wychylająca się spomiędzy wypiętych pośladków.

- Zadowolony?

- Właściwie…

- Właściwie, to ja też lubię tę pozycję. Ale mamy czas.

Z trudem porzucam myśl o wbiciu się w ten tyłeczek tu i teraz. Zresztą już za późno, dziewczyna się prostuje. Dalej odwrócona, mówi:

- Teraz trudniejsze zadanie, dwie szmatki i cztery sznureczki. Pociągnij za właściwy.

- Łatwizna.

- To ci utrudnię. Nie ruszaj się.

Wrzuca wsteczny i cofa, aż zadziała czujnik zbliżeniowy. A konkretnie, aż mój kutas nie wtuli się między pośladki. Lekko się pochyla i mocno je rozchyla. Napiera. Dłonie zabiera. Tyłek się zwiera. I znów mówi coś o sznureczkach. A ja uwięziony miedzy tymi jędrnymi półdupkami i coraz mi lepiej.

- No dobra, sznureczki. Za który pociągnąć?

Tym razem nigdzie sobie nie idzie, nie zostawia mnie z tymi sznureczkami. Tym razem tylko porusza spoconą, więc śliską dupcią.

W górę i w dół.

W górę i w dół…

W górę i…

Sięgam aż do jej szyi. Spermą sięgam.

Nie jest rozczarowana, wręcz przeciwnie.

- To też było zagranie taktyczne, chcę jeszcze potańczyć, niekoniecznie na twoim członku.

- Obserwuję, jak sperma ścieka jej wzdłuż kręgosłupa. Zaraz dotrze między pośladki.

- Rozsmaruj ją, to dobrze robi na cerę.

Uznaję, że najpierw zadam o cerę na jej cyckach. Później brzuszek…

- Szyja, nie zapomnij o szyi.

Wkrótce i szyja się błyszczy, chciałbym posunąć się dalej, czyli wyżej, ale…

Dziewczyna zamyka oczy, odchyla głowę, już nic nie mówi. Nie musi. Oblizuje się tylko, gdy wodzę palcem po jej wargach.

- Bo braknie!
- Nie sądzę.

Ma rację. Starcza jeszcze na wewnętrzną stronę ud, a tym co spłynęło między pośladki namaszczam, a jakże – pośladki. Przyciągam ją do siebie za te pośladki, śliski, wciąż nabrzmiały chuj jeździ po jej brzuszku a jej stwardniałe, dobrze zwilżone spermą sutki po moim torsie. Wykorzystujemy też nasze języki, ale bynajmniej nie do pogawędki.  Taki taniec, to ja lubię.

Obraca się w moich ramionach i znów mam penisa między jej pośladkami. Moje ręce jakoś tak same z siebie wędrują w jej strategiczne rejony.

- Co robisz?

Chronię twe strategiczne miejsca przed kurzem, czuję się za nie odpowiedzialny, bo pozbawiłem je osłony – odpowiadam, starając się ogarnąć oba pagórki cycków jedną dłonią. Drugą penetruję uroczą szczelinkę w gęstym buszu.

- Jeszcze się nie zdarzyło, żeby się zdążyła zakurzyć, mówi dziewczyna poruszając biodrami, a co za tym idzie - cipką w mojej dłoni.

- A gdybym dzisiaj tylko na nią patrzył?

- Nie wytrzymasz.

Ma rację. Ledwo to mówi, klękam przed nią. Najpierw tylko obwąchuję.

- Dlaczego nie liżesz? – pyta, rozstawiając szerzej nogi.

- Napawam się słodkim zapachem twojej pizdy.

I wreszcie zanurzam język w lepiej bruździe. Picze kłaczki łaskoczą mnie w policzki. To też lubię. I jeszcze, gdy dziewczyna wsuwa mi palce we włosy dociskając głowę do swego krocza. Nawet nie muszę jej przytrzymywać za tyłek. Ale i tak trzymam. I liżę, wybieram miodzik z ula, nazbierało się go…

Słodkie chwile zakłóca nam donośny dźwięk gongu.

* * *

Tak wiele dziewcząt, tyluż chłopaków na parkiecie u Antonia. A każde z kotylionem zwieszonym u nadgarstka. A na tym kotylionie numerki, po jednej stron własny, po drugiej – kolejnych partnerów/partnerek. Jako pierwszą wylosowałem właśnie ją. A teraz muszę odnaleźć następną. Tak zostało ustalone. Można wszystko, ale tylko w parach. To wszak wieczorek zapoznawczy. Natka, jak to Natka chciała większej swobody – Jak ktoś nie będzie miał pary, to zawsze może popatrzeć.

- I będzie tak stał, jak ten chuj na weselu?

- Zawsze może sobie zmarszczyć mariana. Albo grzebnąć bruzdę – poparła ją Majka, jak zawsze niewyparzona w gębie. Ale poparcie nie pomogło i stanęło na zabawie w heteroseksualnych parach.

Wokół pełno tych par w różnym stopniu negliżu i zaawansowania wzajemnych pieszczot. Parę dziewcząt podnosi się z kolan, kołyszą się niedopieszczone penisy, śliskie i błyszczące od śliny. Albo i piczych soczków, byli tacy, co zdążyli zamoczyć…

Nim dziewczyna zniknie mi z oczu, pytam ją o imię.

- Już myślałam, że nigdy nie zapytasz.

- A na imię miałaś właśnie…

- Beata.

- Żartujesz?!

- Nie, poważnie mówię.

I, zerkając na moje przyrodzenie dodaje – a teraz poszukam czegoś twardszego.

- Och, pieprz się!

- Nie omieszkam. Ale tobie też nie odpuszczę.

- I znika w tłumie. Beata… Z Albatrosa…

* * *

Muszę się przyznać, że ustawiliśmy to losowanie. Ale tylko trochę – „stara ekipa” losowała partnerów/partnerki spośród „nowych”.

Wiśkę, jej  kuzynkę i brata zaliczyliśmy do tych ostatnich i teraz właśnie Wiśka mi się trafia. Cała spocona, rozczochrana i rozochocona.

- Zostało coś kisielku?

- Tego nigdy nie braknie.

Ale zamiast cipki proponuje mi lizaka, już rozpakowanego.

- Jaki to smak?

- Mojej cipy.

- Wolałbym sam rozpakować…

Dziewczę staje w rozkroku, rozchyla wargi i wsuwa sobie lizaka do pochwy, po chwili wystaje tylko patyczek.

- Tak lepiej?

- Zdecydowanie!

Pojękuje cichutko, gdy chwytam za wystający z pizdy patyk i posuwam ja tym lizakiem. Gdy go wyciągam, bacząc by nie wysunął się całkowicie, wargi sromowe wokół niego tworzą idealne kółeczko. Gdy wsuwa głębiej, zamykają  się szybko, zwilżają mi czubki palców. Zostawiam lizaka głęboko w jej cipie i oblizuję te palce.

- Słodziutka jesteś.

- Dla faceta z takim wielkim chujem wszystko.

Zerkam w dół, faktycznie, już mi stanął.

- Wyjmę lizaka, włożę kutasa, co na to powiesz?

- Powiem, że lubię się pieprzyć – Wiśka, już na czworakach, wypina tyłek.

- Kto mówi o pieprzeniu? Tylko włożę i zaraz wyjmę.

Jak mówię, tak robię, z lizakiem w ustach delektuję się smakiem jej cipeczki, a ta, ciasna jak to u młodej dziewczyny zaciska się miłośnie na mym członku.

- Już cię nie puszczę.

- Musisz sobie zasłużyć na moją spermę.

Tyłek mnie atakuje. Nasuwa się i zsuwa w szybkim tempie.

- Przyznaj się, miałaś w sobie jakiegoś kutasa, gdy gong wam przerwał?

- I właśnie, kurde, dochodziłam!

- Teraz rozumiem, dlaczego jesteś taka napalona, ktoś tu wykonał kawał dobrej roboty.

Chwytam ją za biodra i zsuwam z dyszla. Wiśka protestuje, ale mam inne plany.

- Najpierw mi obciągniesz, obróć się.

- No dobrze… Ale jak nie dojdę przed kolejnym gongiem, to cię zabiję!

Czyli muszę się postarać.

Kładę się na parkiecie, Wiśka nachodzi na mnie rakiem. Fascynujący jest widok jej warg sromowych przesuwających się względem siebie, gdy tak… kroczy.

Czuję, jak mnie liże, potem nasuwa na mnie usta. Jest w tym dobra, języczek wibruje na główce penisa, artystka. Zakonotowuję sobie w pamięci, by spytać, gdzie, a raczej z kim, się tego nauczyła.

Tylko to czuję, widok mam przesłonięty jej kroczem. Gładko wygolonym, z zaczerwienionymi jeszcze od pieprzenia z moim poprzednikiem, lekko rozchylonymi wargami sromowymi.

Mam je coraz bliżej ust. Jeśli myśli, że będę jej lizał cipę, to się myli. Obróciłem już lizaka, trzymam go teraz mocno w zębach, za patyczek. Gdy dziewczyna nakrywa mi twarz spragnionym pieszczoty kroczem, lizak trafia między jej rozchylone wargi.

- Cwane – mówi, oderwawszy na moment od mojego penisa. Dobra jest, nie muszę dźwigać głowy, sama się pieprzy tym lizakiem. Pilnuje, by się z niego nie zsunąć, natomiast w drugą stronę… Za każdym sztosem jej lepkie wargi wklejają się w moje, rozpłaszczają na moich policzkach zostawiając tam swój wilgotny ślad.

Coraz to więcej tej wilgoci, coraz szybsze całusy, jest nadzieja…

Uff! Będę żył! Wiśka dochodzi. Składa cipą ostatni pocałunek na mych ustach, bardzo długi i mokry. Właściwie, to przerywa go dopiero kolejny gong.

- Lizaka zostaw – prosi. Rozwieram zaciśnięte na patyczku zęby. Schodzi ze mnie tak, jak weszła, jeszcze przez chwilę mam przed oczyma kiwający się na boki patyczek.

Zanim wstanę, zerkam na kotylion, sprawdzam kolejny numer. Czas na kolejny numerek.

* * *

Dziewczyna tańczy. Kusi zgrabnym, nagim ciałkiem prezentując je z każdej, równie apetycznej strony. Potrząsa wypiętym w naszą stronę tyłeczkiem, podskakuje sprawiając, że nie możemy oderwać oczu od podrygujących w szalonym rytmie cycuszków, a te ruchy bioder…

- Nie lepiej poćwiczyć na którymś z nas? – wołam, przekrzykując muzykę.

Dziewczyna prześlizguje się wzrokiem po naszych wzniesionych, gotowych jej usłużyć penisach, podrygujących w takt muzyki.

- Kiedy nie wiem, na którego się zdecydować.

Impreza dogasa, już tylko niedobitki kręcą się na parkiecie. Paru chłopaków, którzy chyba nazbyt się oszczędzali, w tym ja. I ona, nasza ostania nadzieja. Po przedwczesnym wytrysku za sprawą Beaty, nie zdążyłem dojść w ustach Wiśki, a potem wziąłem na wstrzymanie i oszczędzałem siły na finał. Oby był ten finał…

* * *

Znów piruet. Tym razem wyciągnięta ręka dziewczyny potrąca nasze chuje wprawiając je w kołysanie. I jeszcze raz. I jeszcze… Za każdym obrotem dziewczyna powraca do nich wzrokiem, roześmiana od ucha do ucha.

- Dawno się tak nie bawiłam!

- Jak dawno?

- Właściwie… to nigdy. Nigdy aż tak.

Dobrze ją rozumiem. Nie pierwszy raz jestem świadkiem, jak pozornie nieśmiałej dziewczynie puszczają wszelkie hamulce, gdy już wpada w nasze towarzystwo.

Nieoczekiwanie pojawia się moja dziewczyna. Ma w ręce swoją nową zabawkę. Bjőrn niby się wzbrania, ale sądząc po stanie jego członka, podoba mu się, że Ala nie wypuszcza go z dłoni. Uśmiecha się do mnie nieśmiało, jakby przepraszająco. Myślałem, że już dawno śpią. 

- Ala, obciągnij panu. Widzisz, że się nie może doczekać – mówię, żeby go ośmielić i pokazać, że może śmiało podokazywać z moją dziewczyną. Również w mojej obecności.

Ale Ala ma inne plany.

- Tylko mi nie opadnij – mówi puszczając Bjőrna i biorąc od niego pojemnik z żelem. Nabiera go obficie w dłoń i tak samo obficie nakłada na nasze kutasy. A potem na cycki i tyłek zaskoczonej dziewczyny.

- Cipkę pomijam, bo pewnie i tak już masz mokrą – woła, znów bierze zwalistego Szweda w dłoń i znika równie momentalnie, jak się pojawiła.

- Co to było? – pyta jeden z moich towarzyszy.

- Nie wiem, ale bardzo przyjemne – odpowiada inny.

- To była moja dziewczyna – odpowiadam ja.

- Nikt z was nie fantazjował o swojej dziewczynie pieprzącej się z innym na waszych oczach? Cóż, ja nie muszę fantazjować, mam to na co dzień. Oczywiście nigdy nie przyglądam się bezczynnie…

- Lubisz trójkąty?

- Powiedzmy, że wielokąty.

- Ty i ta cała twoja załoga… czyli pieprzycie się  wszyscy ze sobą! – odkrywa Amerykę jeden z chłopaków.

- A wy właśnie dostaliście zaproszenie na taka imprezkę. Ty też – mówię już wprost do dziewczyny – masz ochotę na seks grupowy?

- Hmmm… - zastanawia się, czy tylko udaje?

- Jakby tu rzec… nigdy nie wyszłam poza trójkącik, ale te wszystkie wasze sterczące pały… kuszą. Aż mnie ssie w cipie.

Czuję znajomy dreszcz w lędźwiach, jak zawsze gdy już mam pewność, że zamoczę. Uwielbiam takie rozmowy.

- Masz ją wystarczająco mokrą? – pytam, wywołując rumieńce na jej policzkach. Może sprawdzisz?

- Nie muszę, ale sprawdzę, specjalnie dla was, chłopaki.

Nie przerywając tańca, bo wszyscy cały czas podrygujemy w kółeczku z nią w środku, wkłada sobie paluszek. Gdy go wyjmuje, jest cały błyszczący. A uszy czerwone. Założę się, że robi takie rzeczy pierwszy raz w życiu.

- Mogę spróbować?

Rumieniec się pogłębia. Ale chęć na lubieżną zabawę również. Po chwili zlizuję smakowity śluz z jej paluszka.

- Oni też chętnie spróbują…

Paluszek znów znika cały w cipce, po czym, obficie zwilżony, w kolejnych męskich ustach. I tak siedem razy… Nasze pragnienie, by ją zerżnąć sięga zenitu. A ona jest aż nadto chętna i gotowa. Krocze ma równie śliskie, jak wysmarowane żelem piersi i pośladki. Wiem, bo sprawdzam po kolei. Wszyscy sprawdzamy. Intensywnie obmacywana w tańcu dziewczyna drży i pojękuje z rozkoszy, gdy co bardziej natarczywe dłonie wsuwają się miedzy jej pośladki, śliskie palce napierają na odbyt, wślizgują się do pochwy i masują nabrzmiałą łechtaczkę. I nie zapominamy o cycuszkach. A żel sprawia, że jej dłonie na naszych jądrach i penisach przywodzą nas na skraj szaleństwa.

Wreszcie dziewczyna nie wytrzymuje. Kładzie się wprost na parkiecie i rozkłada szeroko nogi. Ruchamy ją po kolei. Właściwie, to ona nas. Mnie też to spotyka, gdy tylko się nad nią pochylam, chwyta mnie za kutasa, wsuwa sobie do pizdy i zaczyna w szaleńczym tempie poruszać biodrami. Ja tylko wiszę nad nią, wsparty na dłoniach i umieram z rozkoszy. Szybko umieram. Ona też dochodzi, jest tak podniecona, że niewiele jej trzeba. Zgania mnie z siebie, ledwie ustają rytmiczne skurcze głęboko w jej pochwie, już kusi wypiętą cipą następnego. Na mój gust szczytuje za każdym razem. A może to jeden nieustający orgazm, Zmieniamy się w niej tak szybko…

Gdy schodzi z niej ostatni, leży tak, dalej z szeroko rozsuniętymi nogami. Spomiędzy rozchylonych warg sromowych wypływa strumień spermy i rozlewa się w małą kałużę na parkiecie. Otwiera oczy. I znów ten uroczy rumieniec na widok wpatrzonych w nią i w jej cipę dziesiątek oczu. Odruchowo zaciska uda. Klękam przy jej głowie, szepcę do uszka:

- Nie zepsuj tego. Nie czas na fałszywą skromność teraz, gdy okazałaś się taka bezwstydnicą.

- To co mam jeszcze zrobić?

- Daj spektakl. Zatańcz w parterze. Wytarzaj się w naszej spermie!

Długo się nie zastanawia.

- Jeśli ma ci od tego znowu stanąć, to chętnie – odpowiada, gładząc mego przywiędłego chuja. A potem przewraca się na brzuch i podciąga nogi pod siebie. Jej tyłek wędruje w górę, głowa w dół. Nie wiem, gdzie patrzeć – na jej języczek już prawie dotykający spermy na podłodze, czy na błyszczącą od tejże spermy cipę rozciągniętą w szerokim uśmiechu między wypiętymi pośladkami. Biała strużka spływająca jej między pośladkami zawraca,, trochę zostaje wejścia do odbytu, reszta skapuje z cipy na podłogę, tworząc nową plamę. Nie zdzierżę!

W śliską od spermy i własnych soczków, świeżo rozepchaną przez parę kutasów cipę wchodzę jak w masełko. Przygotowany na może nie jakiś specjalny, ale na jakikolwiek opór, dobijam mocno i… Ups! Dziewczyna, która zapewne chciała tylko trochę liznąć spermy, wpada w nią całą buzią. Podrywa gwałtownie głowę, ale już za późno, Puszcza bańki nosem, krztusi się, przeciera oczy, sperma jest wszędzie.

- Całkiem dobry początek! – chwalę, nie przestając jej posuwać. Dosłownie – posuwać, bo z każdym pchnięciem przemieszczam ją trochę do przodu.

 - Daj cycki niżej – majtające się w takt moich pchnięć piersi posłusznie opadają. Najpierw same sutki rozgarniają spermę w tył i w przód, potem całe cycuszki lądują w tym bogatym w  białko koktajlu.

- Teraz brzuszek.

Dziewczyna rozsuwa, a potem prostuje nogi, kładzie się w spermie. Trudniej mi się ją rucha w tej pozycji, ale daję radę. Pomaga, rozkładając szeroko uda.

- Chcę na górę, chcę się nadziewać na twojego kutasa!

Wysuwam się z niej, przewracam na plecy. Już jest na mnie, cała śliska. Przymierza się cipą do czubka penisa i nasuwa na niego sprawnie. Już mnie ma.

- Zrób sobie dobrze, ja popatrzę – mówię, zakładając ręce pod głowę.

Dziewczyna zdaje się tego nie słyszeć, skupiona na swoich odczuciach, na sprawianiu sobie rozkoszy, kręci tyłeczkiem na wszystkie strony, mało nie łamiąc mi członka. Jej śliskie od spermy uda ślizgają się po moich, gdy nasuwa się na mnie w szybkim rytmie.

- Świetnie ci idzie - stwierdzam oderwawszy na moment wzrok od jej zachłannej cipy i pogrążającego się w niej miarowo członka.

- Dużo ćwiczę – zastyga w miejscu, przytrzymując chuja samymi wargami sromowymi. Zagląda pod siebie, uśmiecha się bezwstydnie.

- Głównie na krótszych drążkach – dodaje.

To by wyjaśniało, czemu przynajmniej od czasu do czasu  z niej nie wypadam. Precyzja ruchów jej bioder robi wrażenie. Żałuję tylko, że nie mogę podziwiać jej tyłka przy pracy…

- A mogłabyś się obrócić?

- Prędzej czy później każdy chce oglądać moją dupę w ruchu – śmieje się dziewczyna i obraca się nie zsuwając z chuja. Znów pełna precyzja.

- Chciałaś rzec – podziwiać.

I rzeczywiście – podziwiam. Wypięta w moją stronę dupcia żyje własnym, intensywnym życiem, rozchylone pośladki nie skrywają żadnych tajemnic, słońce zagląda tam, gdzie zwykle nie zagląda, a urocza rozetka odbytu raz po raz mruga do mnie różowym oczkiem. Kontrastujący z opalonymi pośladkami rowek spływa potem, zlizywałbym ten pot. Z tego rowka i tej uroczej dziurki w dupie, gdzie trochę tego potu się zbiera, podczas gdy reszta spływa do cipki. Taka mała retencja.

Dodawszy do tego penisa znikającego pod często zmienianym kątem między wydatnymi wargami pizdy – jestem w niebie. Staram się, na ile mogę, odwlekać moment ostateczny, ale co ja mogę? Tylko sobie leżę.

To ta cudowna dupa odwala całą robotę. A zna się na niej doskonale.

- Sperma z drugiego tłoczenia – mówię. Wtłaczam jej tę spermę głęboko w pochwę i zalegam w tej pochwie szybko mięknącym chujem. Bo ileż można…

Na szczęście ona też ma dość.

Nogi rozjeżdżają jej się na boki na śliskim od spermy parkiecie. Dziewczyna leży na mnie, mój całkiem już miękki członek wyciśnięty z pochwy, niczym korek od szampana, leży bezwładny między jej udami.

- Może poszukalibyśmy sobie wygodniejszego miejsca do spania?

- Okay… Ale już nie mam siły na nic, nawet na prysznic.

- Nie szkodzi, rano jakoś się od siebie odkleimy.

Biorę ją na ręce i szukam wolnego materaca. Gdy ją na nim układam, już twardo śpi. Wtulam się w to lepkie, gorące ciało. Jak ma na imię, dowiem się rano. I jeszcze spytać o te jej ćwiczenia na drążkach, mówiła, że dużo ćwiczy, okazała się nie być taką grzeczną dziewczynką, za jaką ją miałem. Z tą myślą zasypiam.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze

Caryca11/02/2019 Odpowiedz

Witam , wspaniała seria , gratuluje pióra i fantazji , pozdrawiam


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach