Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





A moze by tak na zmiane?

Ledwo zatrzasnęły się za nami drzwi schowka, Cornelius złapał mnie za ramiona i zaczął się ze mną siłować. Oplótł mnie ciasno rękoma i przyparł całym swoim ciężarem do jednej z szafek, która aż zahuśtała się pod wpływem naszego uderzenia. Na ziemię spadło jakieś małe ustrojstwo. Coś stuknęło i pokulało się po podłodze.

Ten nasz radosny choć bezcelowy zwyczaj… Przepychanki „dla zasady”, jakby któryś z nas miał udowodnić, że ma więcej siły. Zawsze tak to się zaczynało i zawsze też tak samo się kończyło – ze mną na „przegranej” pozycji. Nie, żeby mi to jakoś wybitnie przeszkadzało, ale w sumie, miałem już ochotę na coś innego dla samej odmiany. Tym razem nie chciałem oddać tej „bitwy” walkowerem, ale i z każdym kolejnym razem, zaczynało mi się to powoli nudzić.

Kiedy tylko przymknął oczy, położyłem mu dłonie na twarzy. Cały czas całując jego usta, usiłowałem przestąpić krok w bok, ale niestety moja gracja nie pozwalała mi na wiele. Nieopatrznie go nadepnąłem.

- Przepraszam. – wyszeptałem, a potem zaśmiałem się niemo, widząc jego minę. Chociaż tyle z tego byłe, że nie miał mi tego za złe.

Blondyn tylko wzruszył ramionami i na powrót rzucił się ku moim ustom. Zarzuciłem mu ręce na kark i zacząłem ostrożnie łaskotać jego skórę palcami. Zamruczał mi w usta. Nie spodziewał się po mnie, że mogłem zrobić to tylko po to, aby owinąć sobie jego długi kucyk wokół dłoni. Zdecydowanym ruchem pociągnąłem go za włosy. Blackwood aż syknął.

- Sukinsynu… - zmarszczył brwi nieco, a ja odpowiedziałem mu uśmiechem. – Grasz nieczysto. – poskarżył się zaraz.

Wzruszyłem ramionami.

- Uczę się od najlepszych. – westchnąłem tylko i szybko zamknąłem mu usta pocałunkiem, bo zapewne zaraz spróbowałby się jakoś kąśliwie odszczeknąć.

Przesunął łapczywie rękoma po moim ciele. Uwielbiałem, gdy był aż tak wytęskniony fizycznej bliskości. Szybko zaczął krążyć rękoma w okolicy moich bioder. Gorące dreszcze przeszły mi po plecach. Wykorzystał tę krótką chwilę mojego rozkojarzenia, aby odpłacić mi się pięknym za nadobne. Wplótł mi palce we włosy i zacisnął dłoń w pięść. Jęknąłem niekontrolowanie – na pół z bólu, ale i z przedziwnej przyjemności, jaką powodowało gorące mrowienie rozchodzące się po skórze. Powoli też zaczynała się przebudzać mniej skromna okolica mojego ciała.

Jak ja to kurwa zakryję? – myślałem, gdy zaczął przygryzać moją szyję, nie było wątpliwości, że niemal do krwi. Najchętniej oddałbym się tej pieszczocie zupełnie bezmyślnie, ale tym razem nie chciałem, jak zazwyczaj, ale to byłoby równoznaczne z poddaniem się. Nie chciałem wylądować na klęczkach. Nie bez czegoś w zamian, na pewno. Może nie byłem jakimś wielkim „altruistą”, zdecydowanie wolałem dzielić się pracą i przyjemnością z Corneliusem pół-na-pół.

Westchnąłem, gdy przypieczętował kilka swoich ukąszeń, przesuwając delikatnie czubkiem języka po mocno zaczerwienionych śladach. Wiedziałem, że następny tydzień będę zmuszony paradować po szkole w szaliku, żeby uniknąć niewygodnych pytań i dziwnych spojrzeń ze strony innych dzieciaków i nauczycieli. Przymknąłem powieki i drżącą ręką błądziłem w poszukiwaniu jego krocza, jak jeszcze muskał ustami moją szyję. Gdy miałem pewność, że prześlizgnąłem się w poszukiwane miejsce, ścisnąłem palce. Bingo! – pomyślałem, gdy usłyszałem cichy pomruk blondyna. Z każdą chwilą, gdy coraz intensywniej go masowałem, wszelkie pogryzanie i pocałunki słabły. Męskość chłopaka wyraźnie puchnęła pod ciemnym materiałem spodni. Wreszcie jego szczupłe palce wysunęły się z moich włosów i powędrowały w dolne okolice moich pleców. …ale bzykanie się w schowku raczej odpadało. Wystarczyło już, że któryś raz świntuszyliśmy gdziekolwiek poza dormitorium. I tak istniało duże ryzyko, że ktoś nas złapie – z każdym wybrykiem coraz większe – ale seks w schowku totalnie odpadał. Nie było na to mowy.

W sumie, jestem ciekaw czy od razu by nas za to wyrzucili ze szkoły czy tylko zawieszono w prawach do jej ukończenia… Może lepiej, że żaden z nas tego nie wiedział i oby dowiedzieć się nie miał.

Jak tylko Blackwood przestał stawiać opór, pchnąłem go na ścianę naprzeciw. Spojrzał na mnie, niby zdziwiony, spod długich jasnych rzęs. Podszedłem doń bliżej, przesunąłem dłonią po klamrze jego paska. Powoli i niespiesznie bawiłem się nią, jakbym się wahał czy rozpiąć mu spodnie czy też nie. Chciałem się z nim trochę podroczyć, przynajmniej tyle, na ile pozwalał nam czas. Wreszcie spróbowałem zrobić najbardziej rozkoszną minę, jaką tylko potrafiłem i bezwstydnie spojrzałem mu w twarz.

- Dzisiaj to ty będziesz klęczał. – oznajmiłem mu.

Widziałem jak ramiona lekko mu zadrżały. Chyba muszę częściej być bardziej stanowczy. Jego reakcja podniosła mi przyjemnie ciśnienie. Pochylił się nieco i oparł podbródek na moim ramieniu.

- A może by tak na zmianę…? – zaproponował. Nie chciał odpuścić.

Westchnąłem i pokręciłem głową.

- Po to, żebyś potem już nie miał siły…? – „cmoknąłem” językiem z dezaprobatą. – Nie widzi mi się to…

- To może ty pierwszy…? – tu odsunął się trochę i posłał mi uśmiech. Oparł mi ręce na ramionach i zaczął powoli zsuwać dłonie coraz niżej i niżej.

Pokręciłem głową z niepewnością.

- No, nie wiem… Ty to tak lubisz dużo obiecywać i się przechwalać, a potem co…?

Blondyn przymknął oczy i pokręcił głową, po czym starał się uśmiechnąć przepraszająco.

- Ja wiem, ja wiem… Ale zobaczysz, że ci się spodoba. – obiecywał.

Złapałem ostrożnie jego dłoń i bezceremonialnie przesunąłem ją na swój rozporek.

- Jeśli tym razem mogę liczyć na pierwszeństwo, to w porządku.

Widziałem ten błysk w jego oku. Nie musiał nic mówić.

To jest coś, czego po prostu nie da się opisać… W jego stalowo-błękitnych oczach jakby zapalił się ogień. Lodowate tęczówki nabrały jakiegoś takiego cieplejszego wyrazu. Ba, jego spojrzenie niemal parzyło. Właściwie, fizycznie czułem gdzie wędrowały jego oczy. Z moich oczu na usta, potem prześlizgnęły się na tors przez ślady po szyi, jakie mi zostawił. Zaraz znalazły się w okolicy pępka i aż poczułem delikatne łaskotanie w okolicy podbrzusza.

Pospiesznie rozpiął mi spodnie. Przesunąłem się trochę w bok, by oprzeć się nieco o jedną z szafek w pobliżu. Ta zaraz obok wydawała się być największa, a przede wszystkim najbardziej załadowana, więc powinna być w miarę stabilna. Może obejdzie się bez robienia większego bałaganu, a przynajmniej taką miałem nadzieję.

Blackwood zsunął mi spodnie wraz z bielizną do kostek. Natychmiastowe uczucie chłodu sprawiło, że zadrżałem nieco.
Przykucnął, przesunął łapczywie ręką po moim udzie i spojrzał mi w twarz, jakby mimowolnie wciąż szukając pozwolenia na to, co miał zaraz zrobić. Uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem dłoń w stronę jego twarzy. Ostrożnie przesunąłem opuszkami palców po jego policzku. Przymknął oczy i zamruczał, po czym ukradkiem zwilżył nieco wargi. Ah, gdybyśmy mieli więcej czasu, żeby się trochę ociągać!

- Chcesz się spieszyć czy wolisz powoli…? – dopytał, zatrzymując wargi tuż przed moim wygłodniałym pieszczot kroczem. Jego gorący oddech drażnił moją męskość.

- Szybko. – powiedziałem półgłosem. – Nie mamy za dużo czasu, a jeszcze ty… - nie dał mi dokończyć i złapał mnie łapczywie w usta.

Chciałem mu łaskawie przypomnieć, że przerwa nie trwała aż tyle, ale cóż… Są prawy ważne i ważniejsze. Jak widać.

Chciałbym móc po prostu zamknąć oczy, poczuć jego gładkie włosy w dłoni i cieszyć się rozkoszą, ale nie było na to czasu. Mieliśmy teraz najwyżej dziesięć minut do następnego dzwonka. Wtedy mogłoby się zrobić nieprzyjemnie… Zwłaszcza, gdyby któremuś z nauczycieli nagle się przypomniało, że przed lekcją muszą jeszcze coś zabrać ze schowka. Słabo by tak było zostać przyłapanym na ssaniu fiuta w szkole prze jednego z profesorów. Nie wspominając nawet o słabej miejscówce, jaką sobie pospiesznie wybraliśmy.

Zacisnął wargi naokoło mojego członka i złapał mnie rękoma za biodra. Niewiele brakowało, żeby po prostu całego mnie połknął. Mocno przyciskał język do mojej rozgrzanej już męskości. Aż kolana mi zmiękły, tak mi było dobrze.
Pierwsze kilka „haustów” wykonał raczej leniwie i powoli, potem miarowo przyspieszył, w ogóle nie wypuszczając mnie z ust. W pewnym momencie przestał i objął moje przyrodzenie ręką. Pieścił mnie tak przez chwilę, jednocześnie lubieżnie oblizując dwa palce prawej dłoni i bezczelnie patrząc mi w oczy.

- Przestań… - mruknąłem, wiedząc na co się szykował. Tego byłoby dla mnie za dużo.

Uniósł brew, nadal ssąc palce. Zaraz potem przesunął palcami w okolicy moich pośladków. Ślina spływała mu z opuszków palców i z po brodzie.

Wzruszył ramionami.

- Chciałeś szybko – skwitował, uśmiechając się lekko. Znowu pojawił się ten błysk w jego oczach. – Zaraz będziesz miał szybko. – to mówiąc, poczułem jak palcem zaczął gładzić mnie w innym miejscu. Prawie pisnąłem.

- Nie! – syknąłem na niego. – Nawet nie próbuj...!

Ale znowu tylko wzruszył ramionami i powoli, leniwie zaczął dogrzebywać się palcem do wejścia. Zanim zdążyłem cokolwiek jeszcze powiedzieć, znów objął mojego penisa ustami.

Nogi prawie się pode mną ugięły i słyszałem szum w uszach, gdy krew w żyłach zaczęła mi szybciej krążyć. Z każdą kolejną chwilą, gdy tak leniwie mnie dotykał, byłem coraz bliżej. Zaraz zanim doszedłem, złapałem go za ramiona.

- Cornel… odsuń się... – poprosiłem w szepcie, ale na pewno mnie usłyszał. Po prostu mnie zignorował.

Być może da się lubić ten smak. Ja nie wiem. Nie byłem fanem czegoś takiego i nie bardzo wiedziałem czy Blackwood’owi mogłoby się to podobać. Ciężko, żeby coś wyprodukowanego przez ludzkie ciało smakowało jak panna cotta, więc miałem cichą nadzieję, że oszczędzę mu nasienia spływającego po brodzie i kapiącego z nosa. Niestety mi się to już parę razy zdarzyło i nie należało do przyjemności ale… Ale może Cornelius byłby bardziej „wytrzymały”? Skoro tak „nalegał”.

- Cornelius! – syknąłem, ale on tylko coś mruknął, cały czas pieszcząc mnie ustami.

Wibracje, jakie poczułem, gdy wydał z siebie bliżej nieokreślony pomruk były już zbyt przyjemnym bodźcem, aby się w jakikolwiek sposób opanować. Zacisnąłem palce na jego ramieniu i zagryzłem wargi, starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Było ciężko… W końcu odsunął się ode mnie. Jeszcze przez chwilę, musiałem wziąć parę głębszych oddechów i dopiero potem byłem w stanie na niego spojrzeć i w ogóle ogarnąć co działo się dokoła mnie.

Uśmiechał się. Cały czas… Cholerny dziwak.

Połknął? Przeżył? Nie zwymiotował?

- Widzę, że się podobało. – zamruczał, a przy podnoszeniu się z klęczków, uchwycił materiał moich spodni i bielizny i pomógł mi podsunąć rzeczy w górę, żeby uniknąć niepotrzebnych wygibasów. Starałem się zapiąć pasek drżącymi rękoma, wtedy złapał mnie za ramię.

- Teraz twoja kolej.

Nic nie mówiłem.

Bezceremonialnie rozpiąłem mu pasek, chwilę pomęczyłem się  z guzikiem jego spodni i, tak samo jak on wcześniej ze mną, odsłoniłem pożądane miejsce, na raz zsuwając czarny materiał spodni i bielizny blondyna. Przyklęknąłem przed nim i przez chwilę myślałem jak miałem sobie poradzić… Kurwa, jakbym to robił pierwszy raz… Czyżby presja czasu? Poza tym, wiedziałem, że będę się krztusił. Nie dało rady. Nie umiałem tak, jak on, ani też nie miałem ku temu warunków… Małe usta, duży kutas – co poradzić? Ale legenda głosiła, że praktyka czyni mistrza.

Pomogłem sobie lewą ręką, złapałem jego penisa stanowczo i dość ciasno oplotłem go palcami. Już w tym momencie wyczułem jak drgnął mięsień jego uda. Spojrzałem w górę. Patrzył na mnie. Cały czas. Poczułem jak moją twarz uderza fala gorąca. Ten moment, gdy jego ciało choć raz drgnęło niekontrolowanie, było jednym z największych komplementów i najlepszą wskazówką. Zwilżyłem nieco wargi i złapałem główkę jego członka ustami, po prostu skubnąłem sam czubek. Potem przesunąłem się niżej i oblizałem go na całej długości, wyraźnie czując językiem jak powoli robi się coraz twardszy.

To chyba była moja ulubiona część. Najpierw musiałem go trochę nawilżyć, obadać po całej długości, napatrzeć na jego zadowoloną twarz z dołu. Chociaż przez krótką chwilę… Dopiero potem mogłem sobie pozwolić na wsunięcie go głębiej w usta. Dłonią posuwałem w rytm ssania. Starałem się docisnąć tak palce, by móc zsunąć nieco napletek, bo to rajcowało go najbardziej. Gdy na powrót, główka jego penisa była odsłonięta, oblizywałem ją lubieżnie. W tym momencie przeważnie lekko dygotał. Wreszcie zrobił się bardziej śliski. Poczułem jak coś parzy mnie w język, a zaraz później słonawy smak w ustach. Był coraz bliżej spełnienia, bo w tym samym momencie wtopił swoje długie, zwinne palce w moje włosy. Gładził mnie po głowie, czasem przypadkowo pociągnął jakiś niesforny, wywijający się kosmyk, zahaczył opuszkiem o mój policzek. W tym momencie byłbym w stanie „wybaczyć” mu wszystko. Nawet, gdybym się zakrztusił, nawet gdyby koniecznie chciał dojść w moich ustach.

Przymknąłem powieki i spróbowałem szybciej poruszać głową, mocniej zacisnąłem wargi, a on palce na moich włosach. Nie było już miejsca na to, abym jakkolwiek pomógł sobie ręką. Cornel właściwie wpychał mi już penisa do gardła. W pewnym momencie poczułem pieczenie w nosogardzieli, a gdy następny raz uderzył w moje usta, kaszlnąłem w jego podbrzusze. Część preejakulatu spłynęła mi do nosa, a w kącikach oczu zamajaczyły mi niechciane łzy.

Natychmiast puścił moją głowę i przestał poruszać biodrami. Złapałem jego przyrodzenie w rękę i odwróciłem się na chwilę. Odkaszlnąłem porządnie. Łza spłynęła mi po policzku.

- Wszystko okej? – spytał.

- Tak… - mruknąłem i odkrząknąłem raz jeszcze. – Nie przestawaj.

Ponownie objąłem jego penisa ustami i starałem się, na tyle ile mogłem, wspomóc się ręką, miarowo przyspieszając swoje ruchy. Znowu zadrżał, tym razem mocniej.

- Leo… - jęknął.

Spojrzałem na niego z dołu. Twarz miał lekko rumianą, usta całe napuchnięte. Jego penis był tak twardy, że miałem wrażenie, że w ustach trzymałem kamień. Gdybym tylko mógł w tym momencie go dosiąść… Uwielbiałem, gdy był tak twardy.

- Chcę dojść ci w usta. – wysapał, po czym musiał wziąć dwa głębsze wdechy.

Jeszcze próbował powstrzymać się przed dojściem, żeby mnie przygotować. 
Kochane z jego strony. Chyba tylko dlatego mu na to pozwalałem. Dlatego i dla jego dłoni, które z najgorętszych momentach natychmiast podążały ku mojej twarzy lub ku moim włosom i czule mnie gładziły.

Mruknąłem tylko na znak zgody i zacisnąłem powieki, nie przestawiając ssać i jednocześnie „dopieszczając” go ręką. W pewnym momencie złapał mnie za nadgarstek i zmusił abym oparł rękę o jego biodro. Zacisnąłem palce na jego skórze. Drobne sińce miał gwarantowane i chyba nawet nie czuł, jak moje paznokcie wbijały mu się w ciało. Przytrzymał mnie za włosy i pchnął kilka razy biodrami w moją stronę. Starał się nie wchodzić zbyt głęboko w moje usta, ale gorący strumień nasienia i tak uderzył w sam tył mojego gardła.

Parę razy jeszcze przesunąłem ustami po całej długości jego penisa, wstrzymując na moment oddech. Próbowałem „wyzbierać” jakiekolwiek resztki jego nasienia. Szkoda byłoby zrobić bałagan, szkoda, by się zmarnowało… Wreszcie jakoś to przełknąłem i kaszlnąłem kilka razy.

Natychmiast przycupnął, by założyć na siebie rzeczy i zakryć swą nagość. Potem złapał mnie pod ramię.

- Przecież to chyba nie taka tortura dla ciebie, co nie? – to mówiąc, puścił mi oczko, bezczelny.

Wzruszyłem ramionami.

- Tortura nie – westchnąłem – ale powoli robi się to nudne. – przyznałem, wycierając palcami kąciki ust.

Uniósł jedną brew i uśmiechnął się zadziornie.

- A co? Masz ochotę „przejść do rzeczy”?

Pokręciłem głową, poprawiając jeszcze pasek od spodni, który (jak się okazało) źle zapiąłem i gdy się znowu podniosłem, spodnie prawie zjechały mi z tyłka.
„Przejść do rzeczy?” Jasne. Ale może nie tutaj i nie natychmiast. Lepiej zostać zruganym przez innych uczniów za hałas i trochę ich nastraszyć by trzymali gęby na kłódkę, niż świecić oczami przed nauczycielami.

- Choć, bo jeszcze nas ktoś złapie… - westchnąłem i pociągnąłem go za rękę na korytarz.

Drzwi schowka zamknęły się za nami z hukiem, ale zgłuszył go głośny dzwonek oznaczający początek następnej lekcji.

- Ej! – zawołał za mną.

Chociaż w tym miałem nad nim przewagę. Biegałem zdecydowanie szybciej niż on, mimo, że był znacznie wyższy i – legenda głosi – lepiej zbudowany.

- Ej! A może po zajęciach w dormitorium…? – jeszcze mówił. Niestety zbyt głośno i parę głów obróciło się za nami. Zapewne ci biedni ludzie nie wiedzieli o co, chodzi, ale za każdym razem, gdy tak wybiegaliśmy z różnych dziwnych kryjówek, człowiek czuł się jakby na czole miał napisane „właśnie ssałem, właśnie robiłem palcówkę”.

- Może być – odpowiedziałem, cały czas ciągnąć go po korytarzu – ale kurwa ścisz trochę z tonu…

- Hawkthorn! – usłyszałem swoje nazwisko. Jak zawsze, miałem nieziemskie szczęście natrafić na najgorszą sucz w całej szkole. – Minus pięćdziesiąt dla Slytherinu!




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Danny Crowe

¯\_(ツ)_/¯ 


Komentarze

Sebastian31/03/2019 Odpowiedz

Mam nadzieję, że poczytamy o nich jeszcze podczas seksu analnego.
Super tekst, świetna parka

napalony25/09/2023 Odpowiedz

dobra historia. też czekam na anal !


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach