Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





W cieniu celibatu.

Rok 1209 był przełomowym dla młodego dominikanina z Tuluzy.  Młodzieniec dokładnie miesiąc temu przyjął święcenia zakonne. Do tego czasu, to jest do jego siedemnastych urodzin, pieczę nad wykształceniem oraz wychowaniem chłopca sprawował franciszkanin, Roberto di Tollo. Niestety italczyk zachorował poważnie pół roku temu i oddał duszę Panu. Młodzieniec, jakoby ten bezpański pies, trafił do niedawno uformowanego zakonu dominikańskiego gdzie, wedle starej znajomości opata z Roberto, został przyjęty oraz wyświęcony. 

Młody zakon potrzebował młodzieńców, wykształconych, energicznych, zdolnych, by się rozwijać. Zwłaszcza w niespokojnych czasach jakie nastały w tej części Francji. Świerzo upieczony brat Raul (bo tak się zwie nasz bohater), został przydzielony jako wsparcie dla Gotfreya z Paryża, któremu powierzono działalność duszpasterską na terenach objętych krucjatą. Wioską przeznaczenia było Issel. Mnisi wyjechali wozem ze stolicy hrabstwa raczej w milczeniu. Młodzieniec nie odzywał się z przyzwoitości a starszy mnich, człowiek już wieku słusznego przyglądał mu się z mieszanymi uczuciami. Wiedział wcześniej o planowanym wyjeździe - miał jechać sam. Cieszył się na ów wyjazd bardzo - wiedział, ze okolice Issel są przerażone działalnością hrabiego Rajmunda. Nie mógł wprost doczekać się władzy jaką będzie sprawował. Będzie tam jedynym duchownym - poprzedni postanowił wesprzeć ruch heretycki z Carcassone i opuścił swoich wiernych. Młodzieniec nie miał pojęcia, jakie myśliczają się w głowie nowego opiekuna. Ten z kolei marzył, zamykając oczy, o tych wszystkich podległych mu chłopkach, które będą gotowe na wiele by uzyskać odspust. Domyślał się też, że sołtys będzie zabiegał o to, by dominikański raport mający ocenić czy wieś przystała do buntowników, był dlań korzystny. Martwił się jedynie młodym Raulem - kto to jest? Kim był jego mistrz? Wiedział tylko, że bliskim przyjacielem opata, a to przecież niewiele. Musiał wymyślić coś by wybadać tego "chłystka". Bał się w duszy, że będzie gotów go wydać, jeśli okaże się mniej wrażliwy na wdzięki kobiecego ciała, za którym Gotfrey dosłownie przepadał. 

Podróż trwała w ciszy. Gdy miała już dobiec końca starszy zakonnik odezwał się do kompana:

- Jak przyjedziemy, przysposobisz nam komnaty. Osobne. Rozejrzysz się po kościele, spisz wszystko co zginęło. Dokładnie. Wierzę, braciszku, że będzie się nam układało. Wiem, ze nie dorównam twojemu mistrzowi, który z pewnością był dobrym czlowiekiem, ale będę się starał.

- Jeśli taka twoja wola, ojcze- rzekł lekko zaskoczony Raul. Nie sądził, że będzie miał usługiwać starszemu, ale może od tego trzeba było zacząć? Franciszkanie nauczają o skromności oraz czerpaniu radości z życia. Tak też młodzieniec nie protestował. 

- Nadto, nakażesz służbie nagotować wody na kąpiel oraz zarządzisz wieczerzę. Zjemy wraz z końcielnymi, chcę ich poznać.

Milczeli dalej gdy za oknami wozu ukazały się skromne zabudowania brodzące w wieczornym półmroku. Chaty były niewielkie, drewniane, pokryte strzechami. Było ciepłe lato. Z kominów nie unosił się dym, za to wszędzie czuć było smród zwierzęcych bądź ludzkich odchodów. Zajechali na dziedziniec niewielkiego kościółka. Młodzieniec szybko zajął się wypełnianiem woli brata Gotfreya, on zaś powędrował do zagrody sołtysa i zniknął za ogrodzeniem. 

Raul zapoznał się ze służbą kościoła. Należała do niej stara już, dość wychudła kobieta o imieniu Grace, jej mąż Louis oraz posługaczka Edwige. Małżeństo było już na prawdę zaawansowane wiekiem. Ich pomocnica, jak Raul się dowiedział, była wdową po chłopie. Była to kobieta spracowana, zaniedbana, ale wciąż młoda. Z trudem można było dostrzec urodę pośród posklejanych kosmyków ciemnych włosów, które przylegały do jej twarzy. Spojrzenie miała zmęczone, lękliwe. Było w nim jednak coś przyjemnego. Raul nie miał dotychczas wielu styczności z kobietami. Mistrz raczej od nich stronił. "Bardziej gorzka od śmierci jest kobieta" - mawiał. Raul został ugoszczony, dopilnował także wszystkich nakazów ojca Gotfreya. Długo czekano, aż powróci on od sołtysa. Raul poczuł senność i udał się na spoczynek.

Ze snu wyrwała go gwałtowna potrzeba fizjologiczna. Szybko odział się whabit i ruszył do wskazanego przez gospodarzy miejsca. Znajdował się teraz na parterze przybuduwek kościelnych. Gdy skończył, chwycił świeczkę z zamiarem powrotu do łóżka. Coś jednak odwróciło uwagę młodzieńca. Z natury był ciekawy więc pomknął na palcach pod drzwi do stajni, gdzie tliło się skromne światło świecy. Przylgnął do ścian zbitych z grubych dech. Nie były ułożone dokładnie. Niereguralne prześwity pozwalały na swobodną obserwację wnętrza budynku. Ku zdziwieniu młodzieńca dostrzegł tam, w pewnej odległości od zwierząt, brata Gotfreya i służkę. Gorączkowo rozmawiali. Mimo emocji, jakie widać było po ich gestykulacjach mówili na tyle cicho, że chłoapk nic nie słyszał. Zmienił więc miejsce, podszedł bliżej, od innej strony stajni...

- ...ale sama powiedziałaś, że kontaktował się z ludźmi z Carcassone! Pewnie nie bez powodu.

- Miał tam rodzinę, nie był heretykiem. Poza tym zarżnęli go -dodała ze łzami w oczach oraz wyraźną niepewnością.

- Nie o niego idzie. Ty, dziewko, musisz zdać z tego sprawę w raporcie, przyjdziesz jutro, spiszemy zeznania - rzekł sucho, beznamiętnie

- Nie, proszę! - rzuciła się na kolana obejmując stopy odziane w lekkie trzewiki - oni mnie zabiją, ja nic nie zrobiłam!

 - Jeśli nic nie zrobiłaś to czemu się boisz, nasz Pan patrzy, na pewno cię ocali.

- Nie, proszę. Ja zrobię co każesz, ojcze. Będę twoimi oczami i uszami, powiem wszystko, wszystko!

- Hm.. - zamyślił się - jesteś pewna?

- Tak, jestem. Chcę byc zbawiona.. i bezpieczna.

- Dobrze. - zgodził się. Dostrzegł jednak, że kobieta podniosła się i szykuje do wyjścia. - czekaj. To nie wszystko. Muszę być cię pewien, dziewko. - Po czym pomógł jej wstać, spojrzał w pytające,  wciąż przelęknione oczy Edwigi.

- Mam przysiac?

- Wiesz, że woda oczyszcza? Widzisz ten cebr? - zapytał wskazując na duże drewniane naczynie wypełnione wodą. - Wejdź do niego, zdejmij odzienie, gdy będziesz wewnątrz.

- Ojcze, to woda na rano, dla koni... - rzekła ze zdziwieniem oraz niepewnością.

- Nie bądź glupia! - podniósł lekko głos ojciec Gotfrey. - Jest lato, woda nie moze być za zimna. Poza tym sądzę, że koniom będzie wszystko jedno.

Raul patrzył z przerażeniem na to co działo się w stajni. Chciał wejść tam, przerwać ten proceder. Podświadomie czuł, że prowadzi do czegoś niedobrego. Tymbardziej nie wiedział jaka niezrozumiała siła przykuła go wtenczas do ziemi. Był młodzieńcem oczytanym, znał ciało człowieka na tyle, na ile pozwalała wiedza mistrzów. Nie znał jednak tego przemożnego uczucia, podniecenia seksualnego. Jakże wielką jest przepaść między dziełem pisanym a przeżyciem zmysłowym.

Gdy Raul starał się opanowac swoje grzeszne ciało oraz coraz bardziej śmiałe myśli Edwiga wstąpiła lekko do chłodnej wody. Z wolna zanurzyła się w niej. Srarszy mnich podszedł z wolna sycąc oczy. Dziewka z wolna zsuwać poczęła z ramion suknię zszytą z wielorakich szmat. Chłopek nie było stać na nic piękniejszego. W większości ubierały to co same zrobiły. Oczom obu mężczyzn ukazały się krągłe, szare od brudu ramiona młodej wciąż kobiety. Szata zatrzymała się na sutkach, które pod wpływem temperatury wody zesztywniały. Kucała do pasa w cebrze, napięta była jak struna, czuła za sobą obecność ojca Gotfreya. Położył ręce na jej ramionach i uwolnił piersi z uścisku sukni. Oczom skrytego za ścianą Raula ukazały się dwie okrągłe, symetryczne kobiece piersi. Do tej pory jedynie o nich czytał. Mistrz przestrzegał go, że kobieta potrafi być bardziej niebezpieczna od armii przysposobionej do ataku. Czuł teraz owo niebezpieczeństwo, groźbę, tym razem jawną dla jego przekonań, ślubów, święceń... Nie mógł jednakże nic zrobić. Piersi ukazały mu się w momencie, gdy zebrał się w sobie by przerazć starszemu mnichowi i odebrały jakąkolwiek wolę działania. Teraz pragjnął jedynie patrzeć... Gotfrey, w tym czasie, położył swoje sękate, spracowane dłunie na owych cudach natury. Kobieta jęknęła. Nie obchodziło go, czy z przestrachu, rozkoszy czy z bólu. Ujął je w dłonie stojąc za Edwigą i szepnął:

- Woda oczyści cię z grzechów, uczyni sługą moim z woli Boga. Badź mi posłuszną i wierną a wszystkie twoje obawy znikną...

Kobieta nic nie rzekła. Jej twarz widziana przez Raula przybierała rozliczne grymasy. Odraza mieszała się ze strachem i uległością, dało się dostrzec także determinację. Raul z przestrachem nie dostrzegł w jej oczach cięci opory. Mnich sięgnął jedną ręką pod powierzchnię wody a drugą przy pomocy stojącego obok naczynia zwilżył głowę i włosy dziewczyny. Położył usta na jej karku i całował. Ona porwana namiętnością, bądź sam Szatan wie czym, odgięła się w tył rozsuwając jeszcze bardziej jędrne uda. Ręka między nimi zagłębiła się bardziej w światynię kobiecości, której Raul nie widział. Gotfery nie przestawał. Gotów był sycić się ciałem Edwigi długo. Gdy poczęła miarowo pojękiwać, prawą ręką zatkał jej usta i wysyczał:

- Ciiszej! Masz w tajemnicy służyć, jak to bedize wyglądało, poskrom swe żądze, podła istoto, kobieto z puchu i błota..

Zmilkła więc i w ciszy oraz z rozkoszą znosiła tortury jakie zadawał jej wnętrzu. Starała się wyrzucić z pamięci podobne temu chwile jakie spędzała z mężem. W jej mniemaniu sama myśl o tym była nieczysta. Odzienie zupełnie niemalże spadło z jej ciała. Trzymało się jedynie na biodrach oraz linii wodyl Ojciec wstał i spojrzał na nią z góry. Szybkim ruchem nie pozwolił jej na powstanie. Zzanadrza płasza wyjął swój nabrzmiały człownek i wymierzył w kobietę. Raul zasłaniał rękami twarz, ale podglądał przez palce. Nie wiedział sam dlaczego jedna z jego rąk pomknęła w dół, do pasa, i poczęła uwalniać z krępujacego uścisku ubrań ten organ który zawsze do tej pory mieścił się w nich spokojnie. Gotfery wsuną w rozwarte usta Edwigi swój narząd. Nie zdziwił się zbyt gdy dostrzegł, że kobieta wie co ma robić. Delikatnie poruszała głową drażniąc główkę. Obejmowała ją jezykiem sycąc podstarzałego mnicha tym, co jak sądził, już dawno zaznać pownien.

- Grzeszyłaś więc, ladacznico! - jęknął

- A teraz nie grzeszę, ojcze - odpowiedziała przestając na chwilę, po czym na jej lewy polik spadł dosć dolidny cioc.

- Jak śmiesz! Nie znasz się na sposobach przesłuchań, spójrz, nie wiele potrzebowałem by odkryć twoje zdrożne praktyki!

- Przepraszam, ja nie chciałam,ja tylko z mężem...- rzekła, już mniej pewna, ale nie dane było jej dokończyć bo rozochocony mniech silnie pchnął ja w gardło.

Kobieta krztusiła się ale nie przestawała. Po kilku minutach Gotfrey nakazał jejoparcie się o misę z wodą. Oczom obu okazały się obnażone nogi, do połowy ud wciaż przykryte przylegającą do nicch tkaniną. Edwiga miała szerokie bioda a jej nogi w tym stanie jedynie zapraszały. Krew wrzała w obu. Młodzieniec cały czas usiłował ułożyć swojego penisa w przepasce, ale nijak nie pasował. Samo poruszanie nim sprawiało mu grzeszną przyjemność, której nie mógł się oprzeć. Stary lekko począł odsłaniac rumiane pośladki służki. Jego łakomym oczom ukazała się ona, w całej dskonałości stworzenia bożego. Nie była może nastolatką, jakie zdarzyło mu sie już smakować, ale mieściła się zakresie piękna, jakie musiało zostać skosztowane. Począł dotykać pupę dziewczyny jedną ręką, drugiej z kolei zostawił zaróżowione od temperatury i sytuacji łono. Zatapiał w nim chciwe palce rozkoszując się zapachem i smakiem oraz świadomością, że Edwiga chyba zupełnnie odpłynęła w granice zmysłowego raju. Przerwał grałtownie tą zabawę, gdy poczuł, że jego penis domagać się zaczął konkretów. Ujął ją więc za biodra i szybkim ruchem posiadł. Dziewczyna jęknęła lekko. Brała go w siebie z całą uległością jaką mogła z siebie wykrzesać.  Zwierzęce chucie zakonnika były sycone z każdym sztosem. Bez opamiętania kosztował jej kobiecości. Czuł wtrakcie, iż jest odpowiednio wilgodna. Niecierpliwymi dłońmi odszukał piersi, bądące pierwszym zdobytym przyczułkiem jej ciała. Chwycił je ponownie. Były w tym miejscu jaky celowo, jakby opatrzność boża stworzyła kobiecie podobne miejsce by łatwiej było ją brać. Nie załował sobie ojczulek. Siłą podniecenia wydostał Edwigę z wody i posadził na stołku obok. Teraz wchodził w nią patrząc jej w oczy. Nie był sobą. Widziała w nim zwierzę sycące się jej wdziękami. Czuła, ze takowe przesłuchanie mogło być nadużyciem... jakże miała jednak to powiedzieć, on jest wykształcony, wie wszystko a ona? Jest jedynie kobietą, która musi służyć. Poczuła znajome uczucie. Mnich skończył. W jej wnętrzu rozlała się ciepła ciecz, gtóra szybko zaczęła wyciekać po jej udach. Jak ogniem rażona wskoczyła do misy i obmyła się.

- Ojcze, będą ślady, to ze mnie cieknie! - szepnęła przerażona.

- A kto miałby je znaleźć, twoi starzy pracodawcy? - uspokoił zmęczonym, spokojnym tonem. Patrzył dalej jak kobieta myje nogi. Robiła to tym razem zupełnie bez zkrępowania. Wiedziała, że już ją miał, że poznał jej kobiece tajemnice. On z kolei patrzył z dumą na swoją nową zdobycz. - Teraz jestem cię pewny, dziewko.

- Starałam się - odrzekła

- Widziałem. Teraz nie będziesz zadawała pytań. Nie chcę też, by ktoś nieczysty służył mojej sprawie...

- Nieczysty? Przecież my...

- Nie o to chodzi. To się nie liczy, jestem duchownym, czy to jasne?! 

-  Tak, przepraszam.

- Będziesz musiała się spowiadać. Co drugi dzień..

Raul poczuł grzeszną przyjemność a jego przepaska biodrowa była mokra jak niegdyś, gdy przestawał być chłopcem. Nie cłuchał dalej. Puścił się biegiem do swojego pokoju. Padł na kolana i złożył ręce do modlitwy...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Chudy-Literat

Zaczynam dopiero. Piszcie szczerze. Nie chcę się błaźnić. Opowiadania ( i jego dalsze cześci, jeśli sobie ich życzycie) jest osadzone w realnej historii średniowiecza - taki mój konik. Dziękuję za szczerą ocenę. Przepraszam takze za literówki.. nie było czasu 


Komentarze

Ave16/03/2019 Odpowiedz

Ładnie napisane, ciekawe, pisz pan(i) dalej!

Maja16/03/2019 Odpowiedz

Pisz. W końcu opowiadanie, które przykuło moją uwagę. Podoba mi się.

Kres18/03/2019 Odpowiedz

Naprawdę dobre opowiadanie - czekamy na kontynuację.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach