Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Blanka, cz. 1.

Część 1.

Marzec 1975 roku.  

Starałam się nie krzyczeć. Leżeliśmy nago na łóżku Andrzeja, a on pieścił mnie tak, że już nie wytrzymywałam. Podniecenie było tak silne, że w końcu złapałam poduszkę i wcisnęłam w nią twarz. Wówczas z ulgą zaczęłam głośno  jęczeć. Reagowałam dość gwałtownie na nadchodzącą rozkosz. Andrzej puścił pierś, głośno cmoknął, wypuszczając sutek z ust, odsunął dłoń z łechtaczki. To było dziwne uczucie, gdy w jednej chwili zniknęły wszystkie bodźce budzące takie namiętności. Zaskoczona otworzyłam oczy i wtedy... płynnie wszedł we mnie. Byłam tak podniecona, że poczułam tylko olbrzymią przyjemność. Olbrzymią! Żadnego bólu.

– Ależ jesteś mokra – szepnął mi do ucha. Zdaje się, że nawet był rozbawiony.

Jeszcze bardziej rozsunęłam nogi. Chciałam poczuć go całego. Do końca. Gwałtownie uderzył penisem w ściankę pochwy i opanowała mnie taka ekstaza, że chyba na chwilę straciłam przytomność. Odpłynęłam.

Po chwili wszystko wróciło do normy. Leżał na mnie i uderzał biodrami, a członek wypełniał pochwę. Było mi przyjemnie, ciągle napinałam mięśnie nóg i bezwiednie próbowałam głaskać jego nogi podeszwami stóp. Andrzejowi podobała się i podniecała go taka pieszczota, a u mnie prowokowała jakieś dodatkowe albo silniejsze doznania przy penetracji pochwy. Kiedyś wyznał, że naga stopa, pomalowane paznokcie wyglądają bardzo seksownie. Szczególnie, gdy stopa jest obciągnięta, a nie zadarta. Ta uwaga zapadła mi w pamięć i kiedy leżałam naga na tapczanie, czekając na niego, odpowiednio eksponowałam stopy. Nigdy nie zapomniałam o pomalowaniu paznokci.  

*

Kopulowaliśmy w jego ulubionym rytmie. Kilka szybszych, kilka wolniejszych uderzeń członka. Wolniejszych było więcej, ale po pierwszy szybszym ruchu, te były również silniejsze, moje doznania wzmagały się. Lubił patrzeć na moją twarz, która nie ukrywała ani podniecenia, ani rozkoszy. Teraz podciągnął moją prawą nogę i przetoczył się na lewy bok. Pociągnął mnie za sobą. Leżałam na prawym boku i nadal spółkowaliśmy. Całował mnie po szyi. Kiedy skończył tę pieszczotę, patrzyliśmy na siebie, a on wręcz walił biodrami!

Nie wytrzymałam długo. Przymknęłam oczy. Zacisnęłam dłonie, usztywniłam się, otworzyłam usta i zaczęłam głośno oddychać. Nadchodził orgazm. Coś mówił mi do ucha, ale nie rozumiałam. Nie byłam w stanie skupić się na jego słowach. Wiedziałam, że jedną ręką trzyma mnie za włosy i odchyla głowę do tyłu. Aż bolał mnie kark! Drugą szarpie biodro. Twardy penis wbijał się w pochwę i każde uderzenie to nowa eksplozja rozkoszy. Tak to odbierałam. I wtedy trafił w dno pochwy. Podrażnił macicę. Po ciele rozpłynęła się fala ciepłej przyjemności. Już nie musiał ciągnąć mnie za włosy. Sama wyginałam się w łuk. Mój krzyk stłumił pocałunkiem, dłoń z biodra zsunęła się, a palec trafił w odbyt. Przyjęłam go bez najmniejszego oporu. Czułam jak wsuwa się coraz głębiej. Jeszcze kilka ruchów w pochwie i wysunął penisa. Otworzyłam oczy, chciałam to zobaczyć. Andrzej nieco odsunął się ode mnie. W ręku trzymał sterczący członek. Napletek był odkryty, przekrwiony. Szybko masował penisa i po kilku ruchach trysnął na moje piersi i brzuch. Kilka kropel spermy spadło na policzek. Mój chłopak ciężko oddychał, jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała. Dotykałam go.

– No, teraz weź – wysapał zadowolony. Uśmiechał się. Raczej z udanego stosunki i wytrysku niż do mnie. Posłusznie szeroko otworzyłam usta. Lubił taki widok. Lubił pieszczoty po stosunku. Lubił też wytryskiwać w usta, ale dzisiaj był tak podniecony, że wytrysnął już na mnie. Ciągle twardym członkiem zgarnął spermę na moim brzuchu, na piersiach i kiedy przeniósł się nieco wyżej, wsunął go w moje usta. Głaskałam twardego penisa języczkiem. Oblizywałam. Ogrzewałam ciepłym oddechem.

– O! Świetnie, maleńka. Potrafisz zaspokoić potrzeby mężczyzny.

Tak mnie nazywał, bo był ode mnie dwa lata starszy. Skończył technikum, pracował, bo załatwił sobie odroczenie służby wojskowej, ale kiedy rok później WKU przypomniała sobie o nim, zdał na uniwersytet.

*

Kiedy wziął mnie pierwszy raz, obiecał, że wyszkoli mnie tak, żebym wiedziała, czego oczekuje i jak sprawiać mu przyjemność. Byłam pojętną i posłuszną uczennicą. Dlaczego? Bo był ode mnie starszy i dlatego w naturalny sposób słuchałam go. Kolega z tej samej miejscowości. Mieszkaliśmy niedaleko siebie. Widywaliśmy się praktycznie codziennie. Teraz mieszkałam w akademiku i odkrywałam zalety dorosłego życia. I miałam ochotę na seks. Chociaż nie byłam nastawiona na takie ekstrawagancje jak on.

Kiedyś w styczniu kończyłam późno ćwiczenia, więc przyszedł po mnie. Było już ciemno, wszyscy od razu ruszyli do szatni po kurtki i płaszcze, a on zaciągnął mnie do damskiej ubikacji. W budynku pracowały już tylko sprzątaczki. Po namiętnych pieszczotach nieoczekiwanie chwycił i szarpnął majtki z rajstopami w dół. Miał w dłoniach mój goły tyłek. Mimo mojego oporu wszedł we mnie!

Byłam zmęczona po zajęciach. Pieszczoty bardzo mnie pobudziły. Miejsce stresowało, ale on był taki pewny siebie i zaborczy. Uległam. Byłam zaskoczona reakcją organizmu. Bardzo przeżywałam stosunek w toalecie. Bardziej niż inne nasze zbliżenia. Zmęczenie wyostrzyło zmysły? A może strach przed wejściem innej osoby? Nie wiem. Miałam silny orgazm. Potem jeszcze długo kopulowaliśmy, aż wreszcie wyszedł ze mnie i kazał mi otworzyć usta. Nie rozumiałam, ale posłuchałam. Nadal byłam silnie podniecona. Wtedy mocno pchnął mnie w dół i wytrysnął w usta! I na twarz. Prawie udławiłam się, zaskoczona tym, co zrobił. Zmusił mnie, żebym wszystko połknęła, a potem jeszcze pieściła go.

Na koniec popieścił łechtaczkę. Bawiło go, kiedy rosło moje podniecenie, wiłam się, ściskałam go, ale nie mogłam ani krzyknąć, ani jęczeć, bo zdradziłabym, co robimy. Tułowiem i udem przycisnął mnie do ściany. Mocno uciskał łechtaczkę dwoma palcami i z uśmiechem obserwował moje reakcje. Byłam bardzo podniecona, ale bezwolna i posłuszna. Drugą dłonią obmacywał mi piersi. W końcu dał mi spokój. Roztrzęsiona po seksie, ale bardzo ożywiona, szybko myłam się i ubierałam.

Wracaliśmy, trzymając się za ręce. Byłam taka radosna i pełna energii! Zmęczenie chwilowo zniknęło. W akademiku mieszkałam w pokoju dwuosobowym, a ponieważ koleżanka jeszcze miała zajęcia, więc znowu zaczął mnie pieścić i doprowadził do orgazmu samymi palcami. Drzwi zamknięte, leżałam na łóżku prawie naga, on siedział obok ubrany w kurtkę i z uśmiechem patrzył, jak dochodzę. ‘W rewanżu’ musiałam mu obciągnąć. Znowu miał wytrysk, ale znacznie mniejszy.

*

Półmrok. Mały pokój wynajmowany przez Andrzeja. Leżymy nadzy po zbliżeniu. Zniknęły miłe wspomnienia z niedalekiej przeszłości. Powoli wracam do rzeczywistości. Nawet nie spodziewam się, jaka za chwilę czeka mnie niespodzianka.

– Świetna byłaś – delikatnie głaszcze mnie po udzie.

Było intensywnie, dość długo szaleliśmy, więc teraz leżymy zmęczeni, próbujemy rozmawiać, popijamy herbatę z jednej szklanki i zagryzamy herbatnikami, bo Andrzej zapomniał o cukrze, a sklepy już dawno są zamknięte. Jeszcze jesteśmy nadzy, jeszcze przytulamy się. Za chwilę muszę zbierać się, bo właścicielka mieszkania wymaga, żeby goście przebywali w wynajmowanym pokoju tylko do godziny 20.

I tak szczęście, że są dni, kiedy wraca tak późno. Korzystamy wówczas z pokoju bez obaw, że coś usłyszy. Gdyby dowiedziała się... Andrzej musiałby poszukać nowej stancji. Teraz włącza swój mały telewizorek i „jednym okiem” oglądamy dziennik telewizyjny. Właściwie to dobiega końca. Jeszcze sport i pogoda. Sport. Właśnie pokazują migawki z wyścigu kolarskiego w Holandii. W marcu! A komentator informuje, że ledwie co trzeci zawodnik dojechał do mety. I wtedy Andrzej radośnie wyznał:  

– Latem jadę z bratem do Holandii. Załatwił nam robotę u jakiegoś rolnika.

– Rolnika? W Holandii? – trochę mnie rozbawił tym nazewnictwem. W końcu dzięki rodzicom co nieco wiedziałam na temat rolnictwa w Europie.

– Na długo? – dotarł do mnie sens przekazu. Zmartwiłam się, że wyjeżdża. I zepsuł mi humor.

– Na pewno na dwa miesiące. Jeżeli uda się, to na trzy. Jak najszybciej załatwić zaliczenia i egzaminy, a potem wwuu... – wykonuje ruch ręką, naśladujący start i lot samolotu.

– Od kiedy wiesz?

– O wyjeździe? Od kilku dni.

– I dopiero teraz mi mówisz? – w moim głosie brzmi wyraźny wyrzut.

– W czym problem, kochanie? – dziwi się. Widzi moją minę, więc całuje mnie w sutek i klepie po udzie.

– W czym? Nie będziemy się widzieć dwa miesiące – odeszła mi nawet ochota na wspólny spacer.

– No i co z tego? – wzrusza ramionami. – Zarobię trochę kasy, kupię ci jakąś fajną bluzkę. Będę miał dość pieniędzy, żeby spokojnie wynająć pokój na cały rok. A może nawet małe mieszkanie! I żyć lepiej niż teraz. Nie chciałabyś zamieszkać ze mną?

– Gdyby moi rodzice dowiedzieli się o tym... – kręcę głową.

– To nie mów – uśmiecha się beztrosko. Przytula się do mnie i dłonią nakrywa krocze. – Chodź tu. Mam ochotę jeszcze popieścić tę cipulkę.

– Daj spokój. Straciłam ochotę – po takiej nieoczekiwanej wiadomości stałam się drażliwa. Andrzej nadal uśmiecha się beztrosko.

Nie pokłóciliśmy się, ale sama wracałam do akademika. Czekało mnie sporo nauki. I byłam smutna. Inaczej wyobrażałam sobie wakacje. Namiot, my dwoje i wędrówka po górach albo wypad nad morze. Albo tu i tu, gdyby starczyło nam pieniędzy.

– Albo nigdzie – mówię przez zęby. Jestem wściekła. Moje wakacyjne plany właśnie stały się nieaktualne. – Całe wakacje bez mojego chłopaka – prawie mam łzy w oczach. – Bluzką chce mi zrekompensować dwumiesięczne rozstanie! Kretyn bez empatii!

*

1975, czerwiec.

Pierwszy list Andrzeja. Zachwycony pisał o wszystkim, co działo się w podróży pociągiem do Holandii i opisywał wrażenia z pobytu. Kiedy zaczął pracę, listy pisał dłużej i wysyłał znacznie rzadziej. Tłumaczył, że jest zmęczony i nie chce wydawać zbyt dużo na znaczki.  

1975, wrzesień.

Kolejny list od Andrzeja: „Jest super! Nie wracamy w tym roku, mamy załatwioną robotę w firmie od września. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, kiedy brat przyniósł taką wiadomość! Moje oszczędności systematycznie rosną. Do uniwerku wysłałem pismo z prośbą o dziekankę. A jak mi nie dadzą urlopu, to najwyżej mnie wyleją. Powinienem przyjechać w przyszłym roku. Sporo zarobię i zaoszczędzę. Może wtedy kupię mieszkanie?” 

1976, kwiecień

Wieści od Andrzej nie napawają optymizmem: „Blanka, nici z powrotu w tym roku. Jeżeli wrócę, to długo nie dostanę paszportu. To po co? Nie chcę wracać. Mój brat poznał fajną dziewczynę i zamieszkal z nią, ale dla mnie nie ma już miejsca. Szukam sobie nowej pracy i od maja jakiegoś dachu nad głową.”

1976, czerwiec.

Nieoczekiwana odmiana: „Jest super! Już miesiąc pracuję u tego samego farmera, co przed rokiem. Pracy jest sporo, nieźle zarabiam, ale po pracy nie mam siły pisać. Blanka, nie wrócę. Nie opłaca się. U tego farmera zostanę na cały rok. Jakoś ustawię się. Są i inne możliwości.”

To był zarazem pożegnalny list. Później już nie odpowiedział na żaden z moich. Może zmienił adres? Raczej mój wyrzucił. Zostałam sama.

*

1976, sierpień.

Jest coraz gorzej, chociaż z gazet ciągle wynika, że jest coraz lepiej. Na mieszkanie czeka się około 20 lat, jeżeli książeczkę mieszkaniową założyłeś zaraz po uzyskaniu dowodu osobistego. Za kilka lat to nadal będzie 20 lat albo i więcej. Ot, ‘specyfika’ polskiego budownictwa. „Przejściowe trudności” powodują, że coraz trudniej kupić wędlinę. Sprzęt AGD i meble też stanowią towar trzeciej potrzeby. Głównie stoi się w kolejkach po żywność. Poluje na papier toaletowy i kosmetyki. I jeżeli stać nas, to stoi się w kolejkach po lodówkę czy pralkę. Właśnie pojawiły się bony na cukier. I żarty o bonach do Pewex-u. W sieci tych sklepów kupowano za dolary albo ich zamienniki w bonach, ważnych tylko w tych sklepach. W czerwcu pisano o „nieuzasadnionych przestojach” w kilku zakładach, o radomskich protestach, ale gazety uspokajały, że robotnicy już wrócili na swoje stanowiska pracy.

Niespecjalnie interesowałam się tymi sprawami. Studia i związane z nimi problemy przysłaniały mi cały świat.

– Niedługo buty będą na kartki – westchnęłam rozbawiona i spojrzałam na paszport. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mój żart już za kilka lat stanie się rzeczywistością. I nie będzie wielkiego wyboru.

Już nie chciałam myśleć o takich sprawach, bo długie lata rodzice intensywnie oszczędzali i teraz zrozumieli, że nie będą w stanie kupić samochodu. A planowali zakup „malucha”. Propaganda partii i rządu obiecywała, że będzie na kieszeń każdego, ale po dwóch latach okazało się, że rodziców jednak nie stać na taki wydatek. W zasadzie do kupienia był tylko na talony, bo w normalnej sprzedaży kosztował prawie dwukrotnie więcej i czekało się bardzo długo. Ale dostać talon też nie było łatwo... A posiadanie talonu też nie gwarantowało natychmiastowego zakupu.

Właśnie trzymam w ręku kartkę „bilet towarowy” na cukier, którą włożyłam do saszetki razem z paszportem. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, jak i kiedy wepchnęłam bon na cukier do paszportu.

– Cholera! Trzeba było zostawić rodzicom, a tak... Przepadły! – zmartwiłam się swoim odkryciem. Jeszcze nikomu nie zwierzyłam się. Nawet rodzicom. Wtedy by mnie nie puścili i nie zapłacili za bilety. Nikt o tym nie wiedział. Już nie zamierzałam wrócić do kraju. Chciałam zostać na Zachodzie!

W pociągu od razu poczułam, że wpadłam w inny świat. Wszyscy jakby lepiej ubrani niż osoby, które widywałam na co dzień. Kobieta, która sprawdzała bilety, też była jakby bardziej uprzejma i uśmiechnięta. Ładnie ubrana pracowniczka „Wars-u” sprzedawała herbatę i kawę. Kobieta siedząca pod oknem zażyczyła sobie kawę. Kiedy usłyszałam cenę, zrobiło mi się gorąco. Całe szczęście, że zgodziłam się na termos z herbatą przygotowany przez mamę. Wagon też był chyba czystszy niż te, którymi jeździła w kraju. Cztery osoby, 30–40-letnie, szybko zgadały się i rozmawiały tylko o tym, co i gdzie można najkorzystniej sprzedać w Berlinie. Zaaferowane tematem, ciągle weryfikowały atrakcyjność przewożonych przez siebie towarów i dyskutowały o terminach wyprzedaży. Dla nich inni pasażerowie nie istnieli. Szybko znudziłam się ich gadaniną. Elegancka pani, która siedziała naprzeciwko mnie przy oknie przez całą podróż nie odezwała się ani słowem. Drzemała albo patrzyła w okno, albo uważnie kartkowała katalog odzieży. Co jakiś czas ukradkiem spoglądałam na kobietę. Zazdrościłam jej takich ciuchów.

*

Podekscytowana, zdenerwowana i zarazem radosna patrzyłam w okno pociągu. Wszystko było nowe, ale i jedną wielką niewiadomą. Tyle nadziei wiązałam z tą podróżą! Krajobraz migał za oknem. Jechałam do RFN! Na razie do Berlina Zachodniego. Do rodziny. Dalekiej rodziny. Kiedy otworzyła się taka możliwość, na początku nie potrafiłam nawet skojarzyć ciotki, która odezwała się do mamy, ale w końcu liczyła się możliwość wyjazdu. Rodzice nie bardzo mieli ochotę jechać. Nie rozumiałam ich. Ja od razu mogłabym się pakować! W końcu rodzice z oporem zgodzili się na mój wyjazd. Wówczas dowiedziałam się, że mama od lat utrzymywała z byłą żoną brata luźny, listowny kontakt. Nie potrafiłam ich zrozumieć.

Żyłam tym wyjazdem już od wielu tygodni, ale teraz, kiedy siedziałam w pociągu, uwierzyłam, że już niedługo zobaczę ten mityczny Zachód. Nareszcie! Na co dzień znałam go tylko z opowiadań tych, którzy tam bywali, grubych katalogów mody, pożyczanych od innych i przeglądanych dziesiątki razy. Niektóre strony znałam na pamięć. Widziałam w nich ceny ciuchów i nie wierzyłam, że odzież w RFN może być aż tak droga.  

– No, ale tam zarabiają znacznie więcej niż u nas – uspokajałam siebie.

*

Teraz w milczeniu patrzyłam w okno pociągu. Nie ruszyłam się od pół godziny. Wracałam do kraju. Chciałam jeszcze pooglądać ten kraj. Nie tak wyobrażałam sobie wyjazd. Byłam rozczarowana. Taka porażka... Liczyłam, że znajdę jakąś pracę i zarobię trochę marek.

Ale te sklepy! Wszystkiego można dotknąć, przymierzyć. Każda sprzedawczyni taka skłonna do pomocy... Galeria Kaufhof, C&A, Karstadt... Pół dnia straciłam z ciotką, zwiedzając potężne galerie. Część odzieży wisiała na wieszakach przed sklepami. To było spore zaskoczenie. Dodatki sprzedawano nawet po kilka sztuk i taniej. I nikt nie rzucał się na towar! Kręciłam głową z niedowierzaniem, kiedy po raz pierwszy stanęłam przed sklepami.

– U nas nie zdążyliby wystawić tego przed sklepem, a już by zniknęły – uśmiechnęłam się do siebie. Byłam w McDonaldzie, i w chińskiej restauracji, i we włoskiej, a potem w arabskiej. I jeszcze w greckiej. Ciotka była zmęczona bieganiem po Ku-dammie i miała swoje obowiązki zawodowe. Dostałam od ciotki trzysta marek w prezencie i przez trzy dni biegałam sama po Berlinie, rozważając, co kupić sobie i rodzicom za te pieniądze. Z trudem powstrzymywałam się przed ich szybkim wydaniem. Chętnie  korzystałam z metra i kolejki miejskiej. Ciotka kupiła mi "sieciówkę". Z dnia na dzień przekonałam się do tych środków transportu, a z mapką w kieszeni podróżowałam bez obaw. Tylko nie zbliżałam się do wschodniej części Berlina. Nie chciałam.

– Tamtej rzeczywistości mam dość na co dzień – tłumaczyłam sobie i ciotce, która chciała mi pokazać mur, wartownie i platformę obserwacyjną. Po tym komentarzu więcej nie wracałyśmy do tematu.

Z zazdrością patrzyłam na samochody berlińczyków. Na ich ubrania. Moje wydawały się teraz takie.. siermiężne. Ciotka w prezencie kupiła mi kilka dobrej jakości T-shirtów, więc codziennie ubierałam inny. Na ulicach tak czysto. I tyle zieleni w mieście. Z ciotką byłam u jej znajomych, więc podziwiałam metraż i wyposażenie mieszkań. Pojechaliśmy również do Ikei, ale tylko zwiedzać, bo mąż ciotki wyjaśnił, że tutaj kupują ludzie na dorobku, a nie stabilni zawodowo i zamożni. Oszołomiła mnie możliwość wyboru. I kolorystyka. W zasadzie wszystko mi się podobało. I tyle rzeczy chciałabym od razu kupić! Z tego samego powodu omijaliśmy sklepy „Aldi”. Ciotka robiła zakupy w innych sieciach. Im się naprawdę dobrze wiodło, nawet jak na niemieckie standardy.

*

Z goryczą uświadomiłam sobie, że tutaj kilka miesięcy pracy wystarcza do kupna używanego samochodu. W kraju z dwutygodniowym zarobkiem w markach „na czarno” byłabym ustawiona przynajmniej na kilka miesięcy.

Ciotka szybko zdewastowała moje zamiary. Nawet nie chciała słyszeć o szukaniu jakiejkolwiek pracy „na czarno”. Jej mąż, Niemiec, urzędnik z niesmakiem reagował na moje pytania i próby poszukiwania nielegalnej pracy. Sama za późno zorientowałam się, gdzie należy szukać takiej pracy.

Z drugiej strony nie bardzo miałam ochotę na zamieszkiwanie u ciotki. Jej mąż nie okazał się tak zasadniczy, kiedy zostaliśmy sami w mieszkaniu. Ciotka była w pracy, a on poczęstował mnie herbatą, potem drinkiem. Siedzieliśmy w pokoju i rozmawialiśmy o wszystkim. Mój niemiecki nie był zbyt dobry, ale potrafiliśmy porozumieć się. Znacznie więcej rozumiałam niż potrafiłam powiedzieć.

*

Z kolei jego sugestie dotyczące seksu zrozumiałaby każda. Pogłaskał mnie po udzie. Usztywniłam się. Pogłaskał mnie po ramieniu i sięgnął do piersi. Zaskoczona, nie potrafiłam wykonać ruchu. Macał przez chwilę. Był zadowolony z oględzin. Zaproponował określoną kwotę. Sięgnął do krocza. Szok! Byłam zaskoczona, przestraszona. Teraz byłam przerażona! Oczywiście, odmówiłam i uciekłam do swojego pokoju.

Na szczęście nie ruszył za mną. Zależało mi na kontakcie z ciotką, więc nie walczyłabym, gdyby poszedł za mną. Ale on tylko posprzątał kieliszki, schował alkohol. W nocy, kiedy jeszcze przeżywałam tę rozmowę, prawie popłakałam się. Niewiele spałam. Chciałam porozmawiać z ciotką. Rano ciotka dała mi do zrozumienia, żebym wyjechała wcześniej niż planowałam. Od razu domyśliłam się, że niezaspokojony mąż wywarł na ciotce skuteczną presję.

– A co jej o mnie naopowiadał? – przestraszona propozycją i zdenerwowana wolałam nie drążyć tematu.

Następnego dnia po rozmowie z ciotką rozgoryczona i rozczarowana, ale też z ulgą wsiadłam do ekspresu Warszawa-Berlin. Przed wyjazdem kupiłam jeszcze cukier. W przeliczenia z marek na złotówki bardzo drogi, ale...

– Raz się żyje – uśmiecham się smutno i znowu patrzę w okno.

Dopiero w trakcie jazdy dotarło do mnie, że mąż ciotki zaproponował mi sporą kwotę za seks. Dla mnie to były naprawdę duże pieniądze. Pociąg jechał i jechał, a ja jeszcze długo rozważałam, co kupiłabym za to.

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach