Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Blanka, cz. 4.

Część 4.

Peron był już pusty. Właśnie mijał mnie jakiś niemiecki kolejarz. Zatrzymał się i zapytał, czy może w czymś pomóc. Wskazał na bagaż. Uśmiechnęłam się, podziękowałam i trochę zaskoczona jego życzliwością wydukałam, że czekam na znajomego. On również uśmiechnął się, skinął głową i odszedł.

– Trudno, odpocznę u ciotki i ruszę w miasto na „zakupy”. Tyle przygotowań poszło na marne! – westchnęłam ciężko. Miałam kanapki, więc łatwiej zniosę ten dzień. – Moje długi... Długi! – na myśl o zaległościach finansowych i oszuście, przez którego tkwiłam na pustym peronie, łzy napłynęły mi do oczu. Jeszcze raz rozejrzałam się i znowu nic. Usiadłam na ławce. Westchnęłam, pokiwałam głową i patrząc pod nogi uznałam, że bilet powrotny kupię, jak wyjdę od ciotki do miasta.

Na sąsiedni peron wjechała żółto-czerwona kolejka S-Bahn. Z zazdrością i rosnącą irytacją patrzyłam na tych dobrze ubranych, zabieganych ludzi, którzy nawet nie spojrzeli w moim kierunku.

– Dzień dobry, możemy w czymś pomóc?

Gwałtownie odwróciłam się. Przede mną stało dwóch policjantów. Ale się przestraszyłam! Przyjaźnie patrzył na mnie tylko jeden, ten młodszy. Drugi, znacznie starszy i z brzuchem piwosza, był wyraźnie zirytowany. Stał nieco z boku, manipulował przy swoim zegarku. Podziękowałam i znowu wydukałam, teraz płynniej, że jeszcze czekam na znajomego.

Policjant wskazał na sąsiedni peron i mówiąc powoli, poinformował mnie, że tam kursuje metro oraz kolejka miejska, a informacja i automaty biletowe są w podziemiu stacji. Powtórzył to po angielsku. Pożegnali się i poszli dalej wzdłuż peronu. Ukradkiem obserwowałam ich, aż schodami zaczęli schodzić z peronu. Zajęci zegarkiem kolegi, więcej nie spojrzeli w moim kierunku.

– Czyli najpierw telefon do ciotki, kupno całodziennego biletu, potem jazda kolejką, umyję ręce, wypiję herbatę i wyruszę „na zakupy”. Wtedy kupię bilet powrotny – wyliczałam pod nosem. Po męczącej podróży z godzinnym postojem na granicy, miałam ochotę na długą drzemkę i prysznic, ale przecież o tyle nie odważę się poprosić ciotki!

Jakaś para przeszła po peronie głośno kłócąc się po niemiecku. I on, i ona trzymali otwarte butelki z piwem. Z tyłu trudno było odróżnić płeć. Ubrani w skórzane kurtki i spodnie, z licznymi zamkami i napami. Na nogach glany. Długie włosy, jego dłuższe niż jej, jej czerwone i sterczące...

Po chwili oszołomienia takim obrazkiem, wróciłam do przerwanych rozważań.

– Czyli przyjechałam na zakupy i powiem ciotce, że najpierw idę spać? Wolne żarty! – żachnęłam się. – Nawet mąż ciotki w to nie uwierzy – mamrotałam pod nosem. Na wszelki wypadek rozejrzałam się. Nikt nie przechodził. Głupio tak siedzieć na ławce z bagażem i mówić do siebie. Postawiłam torbę, rozpięłam i zaczęłam szukać, a potem wydobywać portmonetkę z markami. Znowu zbierało mi się na płacz.

*

– Schuldigung! – usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się gwałtownie. Przede mną zatrzymał się jakiś zdyszany i uśmiechnięty facet.

– Spier... Nie jestem informacją! – zirytowana porażką, chciałam odpowiedzieć po polsku.

– Blanka? – wysapał, a potem przetarł i założył okulary. Z grymasem na twarzy ucisnął bok.

Teraz go poznałam! Kiedy założył okulary! Zdjęcie było prawie aktualne. Zgolił wąsy.  

– Przyjechał! Przyjechał po mnie! Jest! – głęboko odetchnęłam. – Co za ulga! Ludzie! – Chciałam wykrzyczeć moją ulgę i radość. Niewiele brakowało, a bym się rozryczała ze szczęścia! Potakująco kiwnęłam głową i z trudem się powstrzymałam przed rzuceniem się, jak by nie było, obcemu mężczyźnie na szyję.

Sapnął z ulgą. Uśmiechnął się i głośno wypuścił powietrze. Poprawił włosy rozrzucone przez wiatr. 

Wzięłam głęboki oddech, uśmiechnęłam się. Zapytałam go o imię. Kiedy potwierdził, że on to Stephan, od razu zaczął przepraszać za spóźnienie. Wyrzucił z siebie potok słów. Za szybki dla mnie, ale zrozumiałam, że wczoraj nie zatankował. Dzisiaj rano przypomniał sobie, ale dopiero kiedy wsiadł do auta. Pojechał na stację benzynową, inaczej nawet nie dojechałby na dworzec. Do ‘swojej’ stacji miał kawałek, więc w rezultacie spóźnił się. Był zdyszany, bo biegł na peron, a nie jest przyzwyczajony do biegania. Pod dworcem nie było wolnych miejsc, więc musiał pojechać nieco dalej. Nie lubi spóźniać się, raz jeszcze przeprasza. Kiedy wyjaśniliśmy wszystko, wziął moją torbę i ruszyliśmy do wyjścia z peronu. Pytał o podróż, odpowiadałam jak potrafiłam.  

Świat znowu nabierał kolorów...

*

Po prysznicu siadłam w szlafroku i klapkach na krześle. Byłam pod wrażeniem. Najpierw z samochodu zobaczyłam inny kawałek Berlina Zachodniego. Teraz jego mieszkanie. Wystrój znacznie bardziej nowoczesny niż u ciotki. Moje krajowe klapki tutaj nie pasowały, ale co tam!

– Trzeba kupić sandałki na szpilce – zanotowałam w pamięci.

– Szlafrok jest dla ciebie – uśmiechnął się, kiedy wyszłam w nim z łazienki. Zaskoczona, w porę zreflektowałam się. Za prezent podziękowałam uśmiechem i dygnięciem. Ciemnoniebieska frotte, w delikatne białe i zielone prążki. Materiał był taki gęsty i puszysty... Nasze ręczniki frotte były jednak inne. Postawiłam kołnierz i wtuliłam się w materiał. Na stole postawił przede mną herbatę, cukier. Herbata miała bardzo przyjemny zapach. Widocznie zauważył moje zainteresowanie, bo podał jej nazwę. Nie zapamiętałam. Zaproponował kanapki. Podziękowałam i wyjęłam swoje. Z uśmiechem skinął głową i przyniósł talerzyk. W ogóle był taki pogodny. Emanował spokojem. Wyjaśniłam, że w pociągu nie byłam głodna.

– Przecież nie przyznam się, w jakim stresie jechałam. Z trudem przełknęłam kilka łyków herbaty – myślałam, uśmiechając się do niego. – Ale teraz jestem bardzo głodna, więc nadrobię zaległości – powiedziałam głośno.

Jemu podobałam się w takim okryciu. Siedział na kanapie i patrzył na mnie, siedzącą na krześle. Niby to przypadkiem, jedząc kanapkę, odchyliłam nieco połę szlafroka, założyłam nogę na nogę już bez klapka. Teraz widział nogę aż po udo. Stopa zadbana, paznokcie pokryte lakierem. Włosy w kroczu przystrzygłam. Wiem, kobiety tego nie robią, ale gdzieś czytałam, że na Zachodzie nawet golą sobie łono do skóry, więc na początek zrobiłam krótką fryzurkę. Mnie się podobała, a nikomu nie chwaliłam się. 

*

Uśmiechnął się:

– Wieczorem możemy iść do jakiejś restauracji i na spacer, jeżeli będziesz miała ochotę – zawiesił głos. – A teraz, jak odpoczniesz, to chciałbym zobaczyć ten zapowiadany striptiz.  

– Oczywiście, przecież dotrzymuję słowa – kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Zauważyłam, że brakuje mi słów albo właściwe przychodzą z opóźnieniem, więc gestykulacją lub mimiką staram się uzupełnić odpowiedź. Miałam wystarczającą motywację do nauki tego języka. Przypomniałam, że chcę zadzwonić i spotkać się z ciotką. Już wcześniej uzgodniliśmy, że będę miała na to dwie godziny. Pozwolił mi zadzwonić ze swojego telefonu w przedpokoju. Kiedy wybierałam numer, taktownie wycofał się.

Rozmawiałyśmy krótko i po polsku. Ciotka zaprosiła na herbatę i kanapki:

– Jeżeli będziesz miała czas – zaznaczyła. Ucieszyła się z mojego telefonu, ale chyba wyczułam sztuczny entuzjazm w jej głosie. Teraz nie przejmowałam się takimi niuansami. Znacznie później pomyślałam, że ciotka nie wpadłaby w depresję, gdybym zrezygnowała z zaproszenia.

– Ciociu, chętnie wpadnę na jakieś pół godziny późnym popołudniem. Dzisiaj wracamy – przypomniałam.

– Jeżeli chcesz, to możemy spotkać się gdzieś w mieście – ożywiła się.

– Nie, nie! Dziękuję. Wolałabym u cioci, bo ciocia ma takie ładne i zadbane mieszkanie. Zawsze chętnie je obejrzę – dodałam. Przecież nie mogłam podać jej prawdziwego powodu.

Ucieszyła się z komplementu i coś mówiła o kobiecej ręce i jej ciągłych staraniach, żeby ładnie wyglądało. O staraniach, których nie doceniał nawet jej mąż. W końcu zdołałam jej przerwać, wyjaśniając, że koleżanki czekają.

*

W gościnnym pokoju zdrzemnęłam się. Obudził mnie, potrząsając za ramię. Najpierw nie wiedziałam, gdzie jestem. Kiedy zobaczyłam jego twarz, wszystko wróciło do normy.

– Miałam spać godzinę – burknęłam żałośnie. Chciałam trochę wypocząć przed pracą, a ten...

– Spałaś ponad dwie godziny – uśmiechnął się.

– Co?! Ile?! – Już siedziałam na tapczanie.

Bez słowa, ale z uśmiechem pokazał mi zegarek.

– Stephan, daj mi kwadrans! I włącz muzykę! Wiesz jaką?

Potakująco kiwnął głową. Nie macał mnie. Nie włożył dłoni pod kołdrę.

– I wyjdź! Eee, usiądź w salonie na kanapie i czekaj! Kwadrans!

Kiwnął głową. Był zaskoczony i chyba rozbawiony moją determinacją.

Byłam szybka. A co! Jak człowiek zaspał w tygodniu, to też potrafił umyć się, ubrać w kwadrans, zrobić makijaż i zbiec w pantofelkach z drugiego piętra. I zdążyć na wykłady! Chłopacy ponoć byli jeszcze szybsi, ale oni nie robili makijażu. I nie myli się. To oczywiste.

Czasami ktoś litościwy podzielił się kanapką między wykładami. Ewentualnie kupiło się kanapkę z salcesonem albo pasztetową w „chlewiku”, czyli uczelnianym bufecie. Co bardziej wybredni albo dobrze poinformowani twierdzili, że tylko desperaci kupują kanapki z białym salcesonem.

– Jeszcze może zakwiczeć. Gdyby miał raciczki, to pocwałowałby z kanapki! – żartował nasz kolega z roku, Robert. Panie sprzedające w „chlewiku” nie podzielały studenckiego poczucia humoru. One w ogóle nie miały humoru! Jednak ‘najśmieszniej’ było, gdy ktoś znalazł w swoim plasterku salcesonu świńską szczecinę. – Tyle czeka na spożycie, że świnka zdążyła zarosnąć? – żart Roberta wywołał wybuch śmiechu, który sponiewierał panie w bufecie. Pogłowie zwolenników kanapek z bufetu też malało. Taniej było samemu przygotować śniadanie.

Ktoś jednak doniósł o krytycznych głosach dziekanowi. Robert został wezwany. Ponoć był tam obecny jeszcze jakiś nieznany pan. Po tym spotkaniu nasz kolega w ogóle rzadko pokazywał się w ”chlewiku”. I nie wypowiadał się głośno na temat jakości oferowanych potraw. W ogóle uspokoił się.

*

Stephan wyszedł i po dłuższej chwili usłyszałam muzykę.

– Rzeczywiście świetne tło do striptizu – mnie się spodobał jego wybór.

Wtedy już wyszłam z łazienki. Wracając, zauważyłam, że w salonie przygasił światło, a jedna lampa oświetlała węższą ścianę.

– Ta będzie tłem mojego występu – domyśliłam  się.

Wracałam boso, ale w moim cudnym szlafroku. Odświeżyłam się błyskawicznie. Skorzystałam też z płynu do ust. Miał fajny zapach i był łagodny w działaniu. Powoli wkładałam czarne pończochy, potem czarne szpilki. Tutaj nie wydały mi się już takie eleganckie. Założyłam czarną spódniczkę. Delikatne, ażurowe majteczki. Białą bluzkę z długimi rękawami zapięłam aż pod szyję i założyłam granatowy krawat. Kupiłam najtańszy. Akurat był w takim kolorze. Były też czerwone. Tanie jak barszcz, ale z wyszytym napisem i emblematem ZSMP. Zrezygnowałam. Uznałam, że to już byłaby perwersja. Zapięłam granatową kamizelkę. Zabrałam tacie, który już się w nią nie mieścił, a mnie pasowała do różnych strojów.

Z pokoju wyszłam bez zapowiedzi i bezszelestnie. Zaskoczyłam go, bo zobaczył mnie, kiedy stałam prawie na środku salonu. Podniósł głowę, bo usłyszał szmer. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się. Mój wygląd musiał zrobić na nim wrażenie. Spoważniał, a teraz uśmiechnął się jeszcze raz, ale dlatego, że docenił mój wygląd. Podniecił się.

*

Zanim zrobiłam striptiz pokazał mi pieniądze i odłożył na półkę. 

– Odbierzesz jutro – dodał z uśmiechem. To nie był test na moją uczciwość. Pokazał, że jest uczciwy i ma przygotowaną kwotę.

Wzmocnił dźwięk, rozsiadł się w fotelu z kieliszkiem wina w dłoni i patrzył. Zaczęłam tańczyć. Prawie cały czas patrzyłam mu w oczy. Obracałam się, rozpięłam kilka guzików bluzki, ale w końcu ściągnęłam krawat i rzuciłam w jego kierunku. Zdejmowałam majteczki, raz stojąc prawym, a raz lewym bokiem do niego. Błysnęło nagie udo. Stałam przodem i ściągałam majtki, pochylając się w jego kierunku. Musiał dobrze widzieć moje piersi. Fajnie wyglądały na tle białej bluzki. Podeszłam, stanęłam za fotelem i zdjęłam majtki. Rzuciłam je na kanapę. Wydawał się rozczarowany. Kiedy bluzka była zapięta na jeden guzik, zdjęłam i odrzuciłam kamizelkę.

Nadal nie widział piersi. Wypinałam się w tańcu, ale rozpięłam i zdjęłam spódniczkę, złączone nogi uginając w kolanach. Pomagałam sobie, kręcąc pupą. Stanęłam tyłem w dynamicznym rozkroku, rozpięłam bluzkę i maksymalnie odchyliłam jej poły. Kiedy odwróciłam się, zasłoniłam biust. Pokazałam go na chwilę, szeroko rozchylając bluzkę i znowu zasłoniłam. Powtórzyłam ruch. Zawsze energiczny, szybki ruch. Kontrastujący z muzyką. Zawsze miał zostawiać niedosyt u patrzącego. Odwróciłam się plecami do niego i dopiero zdjęłam bluzkę.

Zostałam w samych pończochach i szpilkach. W rytm muzyki stanęłam przodem. Z uśmiechem patrzył na mnie, kiedy poruszałam biodrami i podniosłam ręce do włosów. Wyrzuciłam ręce w górę. Piersi zakołysały się. Patrzyłam mu w oczy, mrugnęłam i powoli, w rytm muzyki, znowu odwróciłam się tyłem.

Stanęłam w szerokim rozkroku. Schyliłam się i wypięłam pupę. Głowę miałam na wysokości kolan. Sięgnęłam dłońmi do pośladków. Chwyciłam je i powoli rozciągnęłam. Pozwoliłam mu popatrzeć na wejście do pochwy. Puściłam jeden pośladek, nawilżyłam palec, a potem potarłam nim wejście do pochwy. Powtórzyłam tę czynność. Znowu mocno rozchyliłam pośladki. Prowokująco poruszałam pupą w rytm muzyki.

Wyprostowałam się, odwróciłam, podeszłam do niego i z uśmiechem siadłam mu na kolanach. Sięgnęłam i łyknęłam wina z jego kieliszka. Kazał mi położyć się na kanapie. Był zadowolony z pokazu.

*

Położyłam się na wznak. Rozebrał się i wszedł we mnie tak niecierpliwie... Gwałtownie, jakby czekał na ten seks od miesięcy.

– O! – mimo woli zareagowałam tak szczerze. Zaskoczył mnie swoimi ‘parametrami’.

Uśmiechnął się, kiedy wszedł, ale był chyba speszony. Pewnie obawiał się, czy sprawdzi się jako kochanek. Skoro płacił, to w ogóle nie powinien zawracać sobie tym głowy.

Jednak po wszystkim byłam pewna, że jego gwałtowność wynikała raczej z troski o to, by dobrze wypaść przede mną! To był bardzo udany seks i trwał pół godziny. Żadnej agresji, brutalności. A tak się tego bałam! Oczywiście, wszystko uzgodniliśmy, ale podniecony i mający nade mną władzę człowiek mógł..., mógł wszystko! Dopiero wtedy w pełni zdałam sobie sprawę jaka jestem bezbronna! Kiedy to sobie uświadomiłam, przez moment leżałam jak sparaliżowana!

A ja... Ja? Cieszyłam się i chciałam kochać, bo wszystko dobrze się skończyło!

Wszedł we mnie z taką łatwością. Byłam mokra! Przyjęłam go z radością. Objęłam nogami. Spodobała mu się taka pozycja. Stres już dawno minął, teraz zależało mi tylko na tym, żeby on był zadowolony. Spółkowaliśmy w tej pozycji, aż położył mnie na boku, uniósł moją nogę, wszedł do końca i dalej rżnął, leżąc na mnie. Rytmicznie uderzał biodrami. W końcu i ja, uspokojona, podnieciłam się.

Spółkował i traktował mnie tak delikatnie, jakby to jemu zależało na mojej satysfakcji.

– A może oczekuje mojej akceptacji? Komplementu? – myślałam gorączkowo. – A jest tak wyposażony...

*

Ułożył się za mną i dalej spółkowaliśmy. Uderzał mocniej niż na początku. Przytrzymywał mnie, obejmował. Byłam mokra, więc nie było żadnego problemu z tarciem. Raczej czułam, że śluz wycieka ze mnie. Ale miał taki gruby członek! Sam rozmiar mnie podniecał! W końcu klęczałam na czworakach, a on rżnął mnie od tyłu. Głośno jęczałam. Inaczej już nie mogłam wytrzymać. Miał siłę! Na chwilę zatrzymał się. Zamilkłam. A on stanął za mną i ruchał mnie na stojąco. Momentami szarpał mnie za biodra. Aż podrywał z kolan! Wbijał penisa do końca. Uderzał w dno pochwy, drażnił macicę. Aż mi pociemniało w oczach... I nagle! Ciepło po ciele rozeszło się jak silna fala! Wyłam w poduszkę. Miałam orgazm! Drżałam nabita na jego penisa, coś bełkotałam, a on dalej walił mnie!

W końcu uderzył biodrami po raz ostatni. Upadłam twarzą na poduszkę. Wyszedł ze mnie i masował penisa. Mimo wszystko... Mimo pieszczot, czułości, udanego seksu, leżałam spięta. Chciałam wypaść jak najlepiej! Przecież wszystko właśnie po to przygotowywałam! I tak wiele zależało od tego spotkania... Szybko ułożyłam się w ponętnej pozie na plecach, ugięłam nogę w kolanie, uśmiechnęłam do niego. Przestał masować penisa. Pochylił się i spuścił na mój brzuch. To był obfity wytrysk! Lepką ciecz powoli wcierałam w skórę.  

Sądziłam, że to koniec, a on ukląkł na mnie, penisa wsadził między piersi i intensywnie masował go nimi. Leżałam na plecach i patrzyłam, jak rytmicznie porusza piersiami. Teraz, w zasadzie, były jego własnością. Kupił moje usługi. Kupił mnie. Brodawki były grube i twarde. Sutki już wcześniej pociemniały. Byłam podniecona. Na koniec masażu jeszcze wystrzelił kropelkami spermy na moją twarz.

– Następnym razem ty mnie tak wymasujesz – zaznaczył, drażniąc sutek paznokciem. Znowu był odprężony, uśmiechnięty.

– Oczywiście! – potwierdziłam od razu. Musiałam być dyspozycyjna. Tego oczekiwał ode mnie.

Prawie siedział na mnie, a ja wiedziałam, co będzie dalej. Przesunął się jeszcze wyżej, wodził penisem po mojej twarzy i w końcu wsunął go do ust. Pieściłam najlepiej, jak potrafiłam. Bardzo się starałam. W pewnym momencie, chyba podniecony pieszczotami, wepchnął penisa głęboko w usta. Aż po nasadę! Gwałtownie zareagowałam, bo bałam się, że zwymiotuję. Był naprawdę gruby i dość długi, a teraz wciskał go aż za migdałki! Na szczęście szybko wycofał się. Głowę ścisnął mi udami i położył się na boku. Też położyłam się na boku. Wtedy zaczął rżnąć mnie w usta. Ciągle mu stał! Dalej pieściłam go językiem, a dłonią delikatnie masowałam jądra. Trochę to trwało, aż zdecydował, że na razie zrobimy przerwę. Ulżyło mi!

Leżeliśmy dłuższą chwilę w milczeniu. Przyznał, że miał ochotę wytrysnąć znacznie wcześniej. Potem rozmawialiśmy o tym, jak spędzimy resztę dnia oraz wieczór.

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach