Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Ewa z raju.

1. Obfite piersi.

 

Uśmiechała się i uważnie mi się przyglądała, zbyt uważnie, zbyt poufale. Poczułem się trochę niezręcznie. Przez chwilę nie widziałem nic innego poza jej twarzą. Bez wątpienia była piękna, a jej typ urody... no właśnie trudno było mi ją zaszufladkować.

Na pewno miała coś z latynoski: oliwkową skórę, ciemne, kasztanowe, prawie czarne, włosy. Były z jaśniejszymi smugami, być może po farbowaniu. Jej oczy były tak samo intensywnie brązowe, jak włosy, jednak nieco skośne, oprawione w ciemne rzęsy i szerokie brwi. Nos miała odrobinę garbaty, ale ładny, dość szeroki, a usta, karminowe, pokryte białym, przezroczystym błyszczykiem. Pokrój twarzy był trójkątny, z wystającymi kościami policzkowymi i spiczastym podbródkiem. Tak, na pewno była piękna. Podobała mi się.

-Witaj, masz na imię Dawid, tak? - odezwała się ciepłym, aksamitnym głosem.

-Przepraszam, że nachodzę o tej porze, ale pani mąż prosił, żeby te dokumenty dostała pani jeszcze dziś, - zacząłem, wyciągając w jej kierunku rękę z cienką, niebieską teczką.

-Hm... dokumenty... to nic ważnego. Chodź, rozgość się. Konrad sporo mi o tobie opowiadał. Podobno jesteś najlepszym menedżerem w firmie, - mówiła, poruszając samymi ustami i patrząc na mnie tak, jakby miała mi do przekazania coś bardzo ważnego.

Kiedy przekroczyłem próg, zrozumiałem, w jak niezręcznej i niestosownej sytuacji się znalazłem. Była w samej bieliźnie... i to jakiej. W pierwszej chwili oblała mnie fala gorąca. To było takie przyjemne ciepło, które promieniało ze mnie od wewnątrz. Jakiś impuls kazał mi się odprężyć, wyluzować, a przede wszystkim nigdzie stąd już nie ruszać. Jakby miała w sobie jakąś dziwną hipnotyczną moc.

Była półnaga, pod delikatnym, wręcz subtelnym koronkowym kostiumikiem majaczyły dwie potężne, dorodne i obfite piersi. Nie znam się na rozmiarach, ale na pewno był to jeden z tych największych. Jak patrzysz na takie cycki, to czujesz się kompletnie rozłożony na łopatki.

Piersi zawsze były dla mnie fetyszem, ale ten egzemplarz sprawiał, że wirowało mi w głowie. Nieco workowate, spływające do dołu pod własnym ciężarem, niczym dwie krople gęstej lepkiej substancji. I na dodatek te ogromne brodawki wyzierające spod półprzezroczystego materiału.

Góra kostiumu połączona była w jedno z takimi samymi, koronkowymi majtkami. Dobrze, że chociaż w miejscu, gdzie znajdowała się cipka nie było koronki, a jedynie zwykły biały materiał, bo chyba kompletnie bym zwariował na jej punkcie.

Poddałem się, to był chwyt poniżej pasa. Kobiety, szczególnie, żony szefów nie powinny ubierać się w ten sposób, a już na pewno nie wtedy, kiedy ma do nich przyjść pracownik, by przynieść zwykłe dokumenty. Tak, to było nie fair... a może to był test, taka swoista próba, na którą mój własny szef mnie wystawił? Wszak wkrótce miałem otrzymać awans i jeszcze bardziej intratną posadę.

Nie miałem pojęcia, co kryło się pod tą, ewidentną, grą. Rozsądek nakazywał, by po prostu dać jej tą kopertę i wyjść, ale nie, ja postąpiłem inaczej. Zamiast rozumu posłuchałem własnego kutasa, a ten za każdym razem pchał mnie w coraz większe kłopoty. Byłem przekonany, że i tym razem może być tak samo.

Mogła mieć trzydzieści lat, pozostałe jej kształty były tak samo pełne i tak samo obfite, jak jej piersi. Kostium nie zakrywał brzucha, a w miejscu gdzie znajdował się głęboko wklęsły pępek, zwisała tasiemka, wiążąca dwie połówki.

 

2. Pachniała kwiatami.

 

Ta kobieta oszałamiała mnie, ale jednocześnie sam jej widok sprawiał, że w jakiś dziwny, niepojęty sposób czułem się jak u siebie, jak w domu, zupełnie tak, jakbym znał ją od lat, jakbym w tej chwili, po prostu, wpadł do niej na popołudniową herbatkę.

-No wchodź, nie będziesz chyba cały czas stał w progu, - powiedziała tak ciepło, że nie mogłem podjąć innej decyzji, jak tylko wejść do środka.

Odwróciła się do mnie bokiem, wciąż nie miałem pojęcia o co jej chodzi, na czym polega ta gra. Zrobiła krok do przodu, Boże jakie ona miała nogi. Długie, zgrabnie łydki, gładka skóra i jędrne obfite uda przyprawiały mnie o zawrót głowy.

O co jej, do jasnej cholery chodziło, jeżeli nie o seks?! Stała tak w niewielkim wykroku, jakby celowo prezentując swoje wdzięki, a ja coraz dobitniej czułem, że mój fiut domaga się swojego.

-Widzę, że jesteś trochę skrępowany. Usiądź, zrobię ci drinka i wszystko wyjaśnię, - powiedziała, wpatrując się we mnie, jak drapieżnik, któremu wcale nie chodziło o wyjaśnienie czegokolwiek, ale o to, by mnie z tego holu już nie wypuścić.

Po moich przebiegł dreszcz i trudno było mi ocenić, czy był to dreszcz podniecenia, czy czy niepokoju. Może miało być to coś zupełnie innego?

Położyła dłonie na swoim pulchnym brzuchu, w taki sposób, że kciukami pieściła własny pępek. Wszedłem na środek gustownie urządzonego pomieszczenia i zatrzymałem się nie odrywając od niej wzroku. W ręku wciąż trzymałem papierową aktówkę, nie bardzo wiedząc, co mam z nią zrobić.

-Mój mąż nie powiedział ci, w jakim celu tutaj ciebie przysłał? - odezwała się, pochylając głowę w taki sposób, że jej bujne włosy zakryły połowę jej twarzy.

-Eeeee... a co miałby mi niby powiedzieć? - wydukałem.

Jej cycki aż prosiły się, by wyjąć je spod tego delikatnego wdzianka i ugniatać, ugniatać, a później włożyć między nie, szarpiącego się z podniecenia, kutasa i trysnąć aż pod samą brodę.

Podszedłem, i zatrzymałem się tuż obok jej prawego ramienia. Wyciągnęła rękę tak, jakby chciała mnie objąć i przytulić, a po moich plecach jeszcze raz przebiegł przyjemny dreszcz.

-Boisz się mnie, Dawid? - zapytała cicho.

-Nie, - odpowiedziałem, drżąc, ale nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy.

Pachniała kwiatami, konwalią, jaśminem, może trochę wanilią... nie wiem, nie jestem ekspertem od perfum. Miałem niesamowitą ochotę, wziąć ją w ramiona. Cholera jasna, chciałem już się rozebrać i wtulić twarzą w te jej wielkie balony, ale nie miałem odwagi.

-Jesteś przystojnym facetem, podobasz mi się, - zaczęła, - od dłuższego czasu obserwujemy cię z Konradem i wydaje się nam, że spełniasz wszelkie wymagania...

-Wymagania? Nie rozumiem...

-Nie musisz, Dawid, zapewniam cię, że nie musisz wszystkiego rozumieć...

Czułem się dziwnie, coraz bardziej dziwnie, bardzo mi się podobała, podniecała mnie jak żadna inna kobieta, była cukierkowa, łagodna, a jednocześnie miała w sobie coś bardzo dzikiego, nieobliczalnego.

-Ależ, pani Jelińska, ja miałem tylko dostarczyć pani te dokumenty... Może ja już sobie pójdę?

-Zapewniam cię, że nie masz najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić, - odezwała się z takim przekonaniem, że odeszła mi ochota na dalsze przekomarzanie się.

Przykucnęła. Właściwie nie wiem czemu to zrobiła, chyba tylko po to, by jeszcze bardziej zwiększyć moje podniecenie.

 

3. Jesteś prawie naga.

 

Bawiła się ze mną, uwodziła, a ja czułem, że coraz bardziej rozpływam się we własnych wyobrażeniach o jej ciele, o tym, co i w jaki sposób mógłbym z nim robić. Było mi z tym cholernie dobrze, nie żałowałem, żadnej myśli, żadnego obrazu który tworzył się w mojej głowie.

-Pani Jelińska... proszę... - wydyszałem, nie całkiem świadomie.

-Ewa... mam na imię Ewa i chcę żebyś tak się do mnie zwracał, - odezwała się, obserwując moje reakcje.

Boże, jakaż ona była piękna. Z każdą minutą coraz bardziej mi się podobała, z każdą minutą odkrywałem w niej coraz więcej szczegółów podkreślających jej urodę.

-Ewa... tak, jak ta pierwsza Ewa, z raju?

Uśmiechnęła się i pokiwała głową.

-Tak, tak jak ta pierwsza... tak którą skusił wąż.

Od tej chwili coś się zmieniło, byłem już jej, niezależnie co bym powiedział i co zrobił.

-Dobrze, Ewa, niech tak będzie... - stwierdziłem, czując, że rozluźniam się coraz bardziej.

Siedziała na własnych piętach z wyprostowanymi plecami i wypiętymi do przodu wielkimi cyckami. Rozrzuciła włosy po swoich ramionach w taki sposób, że część znajdowała się z przodu a część z tyłu.

-Widzę, że wciąż cię krępuję, Dawidku.

-Dziwisz się? Jesteś żoną mojego szefa, jestem u was w domu, a ty jesteś prawie naga...

Przerwała mi.

-Zapewniam cię, że nic ci ze strony mojego męża nie grozi.

-Tak, tylko wciąż nie mam pojęcia, co to wszystko ma znaczyć, może mi to wyjaśnisz... w końcu...

Nic nie dopowiedziała, miałem wrażenie, że wpadła w jakiś dziwny trans. Wciąż siedząc w kuckach, odchyliła głowę do tyłu tak bardzo, że cała jej bujna fryzura spłynęła po plecach. Miała prześliczne, gęste, układające się w fale, włosy, a pasemek i refleksów było dużo więcej, niż mi się na początku zdawało. Zamknęła oczy. Stałem tak blisko, że mogłem obserwować każdy, nawet najdrobniejszy, szczegół jej urody. Coraz bardziej byłem przekonany, że byłaby doskonałą kochanką. Wzbudzała we mnie pokłady najdziwniejszych, nieznanych mi dotąd uczuć. Patrzyłem na jej delikatnie zarysowane czoło, subtelne usta, odsłonięty podbródek i szyję. Drżałem.

-Ewo, powiesz mi? - zapytałem, bardziej niepokojąc się o jej stan, niż oczekując rzeczywistej odpowiedzi.

Milczała. Położyła odwróconą, otwartą dłoń na na dużych jędrnych pośladkach, jakby chciała zwrócić na nie moją uwagę, jakby chciała powiedzieć, że mam ją tam dotknąć.

Wreszcie na mnie spojrzała, ale jak! W jej wzroku było pożądanie... nie, to nie było zwykłe pożądanie. Wystraszyłem się. Chociaż... właściwe trudno to nazwać strachem... to było coś innego, coś bardziej głębokiego i pierwotnego... sam nie wiem. Patrzyła na mnie, jak na ofiarę, jakby miała zamiar zrobić ze mną dużo, dużo więcej, niż byłbym sobie to w stanie kiedykolwiek wyobrazić.

-Ewo, dlaczego tak patrzysz? - powiedziałem na jednym wydechu.

Nie odpowiedziała. Kosmyk jej włosów opadł na czoło, zakrywając jedno oko. W tej chwili bardziej przypominała Azjatkę, niż Latynoskę.

-Ewo, przestań, - powtórzyłem drżącym głosem.

Odwróciła się do mnie przodem, a właściwie, to ja przeszedłem bardziej z drugiej strony.

Bardzo powoli, nie używając dłoni, ruchami samych ramion zsuwała z siebie górę koronkowego kostiumu. Stopniowo, krok po kroku odsłaniała cudowne, ogromne, baloniaste piersi. Czubkami palców lewej dłoni dotknęła dekoltu.

Z moich ust wyrwało się coś w rodzaju protestu, chociaż nie wiem, czym dokładnie był ten rodzaj mojego zawodzenia.

 

4. Uwodziła.

 

-Boże... Ewo... pani Jelińska, co pani robi?!

Byłem w coraz większym szoku. Wciąż patrząc na mnie w ten sam dziki, nieokiełznany sposób, jednym pociągnięciem, tej samej lewej dłoni rozsupłała kokardę między swoimi cyckami. Kiedy zobaczyłem je w całej okazałości, zacząłem drżeć jak galareta. Patrzyłem, patrzyłem i nie mogłem przestać. Dygotałem.

-Dawidzie, - odezwała się w końcu, - chcę zaprosić cię dziś do elitarnej grupy naszego stowarzyszenia.

-Słucham? Nie rozumiem... - jęknąłem, ale to już nie był protest, to nie było już nawet pytanie, to był jęk zwierzęcia prowadzonego na rzeź.

Moje oczy błądziły między jej twarzą, cyckami, by w końcu zatrzymać się na głęboko wciętym pępku.

-Podobam ci się? Chcesz się ze mną kochać? Chcesz wziąć w posiadanie moje ciało? - zadawała pytanie po pytaniu, a ja na każde, w myślach odpowiadałem: tak.

Patrzyłem na nią i myślałem, że od samego patrzenia spuszczę się w gacie. Nie powinna była tak na mnie patrzeć, kiedy tak wpatrywała się w moją twarz, czułem, że przejmuje całkowitą kontrolę nad moim ciałem, nad moim umysłem. Przyciągała, mamiła, uwodziła, podniecała, powoli subtelnie, a ja byłem coraz słabszy. To znaczy moja wola oporu i przyzwoitości była coraz słabsza. Natomiast kutas w moich spodniach rwał się i szalał, jak wściekły burek na łańcuchu w momencie kiedy na podwórko wszedł listonosz.

-Chcesz włożyć swojego ptaka między moje piersi? - zapytała, wiedząc, że nie usłyszy innej odpowiedzi jak: tak.

Jej dwa wielkie balony uśmiechały się do mnie ciemnymi brodawkami.

-Boże, Ewo... nie... och tak, tak... chcę... - jąkałem się, jak uczniak przy tablicy.

-Rozepnij rozporek, zdejmij spodnie i chodź do mnie, po prostu chodź i włóż go, - powiedziała, nie odrywając ode mnie wzroku.

-Ewo...

-Nie walcz, Dawid, po prostu poddaj się temu, nie myśl, nie walcz...

Patrzyłem na nią, patrzyłem na jej piękną twarz, patrzyłem na jej niesamowite cycki, a moje dłonie same powędrowały w kierunku rozporka.

-O widzisz, już lepiej, tak trzymaj, a teraz do dołu, pociągnij za suwak...

Rozsunąłem zamek błyskawiczny.

-O tak, właśnie tak, dobry chłopczyk, właśnie tak, nie krępuj się, rozepnij rozporek, - mówiła spokojnym, hipnotycznym głosem.

Rozpiąłem guzik, poluzowałem pasek, a moje spodnie same zjechały do dołu.

-O tak, tak... nie daj się prosić... jeszcze slipy...

Czekała i patrzyła. Powoli ściągnąłem slipy uwalniając sztywnego i grubego fiuta.

-O widzisz, tak trzeba, jaki on ładny, och daj mi go...

Stałem nago ze spodniami spuszczonymi do samej ziemi i odczuwałem coraz mniejsze skrępowanie. Wszystko, co się działo, wydawało mi się coraz bardziej naturalne. Przykląkłem przy niej, pochyliłem się, i zbliżyłem swoją twarz do jej twarzy. Poczułem jej oddech, ciepły i jeszcze bardziej podniecający. Patrzyła. Położyłem dłoń na jej szyi i rozchylając usta złożyłem na jej wargach czuły i delikatny pocałunek. To działo się samo, było silniejsze ode mnie. Drugi pocałunek złożyłem w dołku powyżej obojczyka, trzeci na ramieniu, czwarty na dekolcie, piąty jeszcze niżej. W końcu, jeszcze bardziej zginając kark musnąłem językiem jej sztywny i szorstki sutek. Później drażniłem ustami wielkie, ciemne kółka wokół niego. Jeszcze później zacząłem ssać, robiłem to zachłannie, tak, jakbym bał się, że za chwilę ktoś odbierze mi te wielkie, niesamowite cyce.

 

5. Koronkowe majteczki.

 

-Ewo, dziewczyno, - zacząłem, - skąd ty jesteś, z piekła czy z nieba?

Uśmiechnęła się ciepło.

-Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą, ale jesteś blisko Dawid, jesteś bardzo blisko, - odpowiedziała cicho.

-Ewo...

Położyła palec na moich ustach.

-Nie mów nic, nie mów nic... chcę się z tobą kochać, tutaj i teraz.

Po tych słowach zdjąłem z siebie resztę ubrania, stanąłem przed nią kompletnie nagi i gotowy zrobić wszystko, co tylko powie.

Wciąż klęczała, ale unionista się nieco na kolanach i, jakby mnie unikając, odwróciła się do mnie tyłem. Myślałem, że zwariuję. Jedną dłoń położyła na ramieniu, tam, gdzie ją przed chwilą pocałowałem, drugą na biodrach i skręcając tułów odwróciła się do mnie.

-Dawid... - powiedziała.

-Ewo... Boże jakaś ty piękna, dziewczyno...

Zbliżyłem się i jeszcze raz musnąłem jej wargi swoimi ustami. Przejechałem dłonią po jej policzku, czując, jak bardzo jest gładki i ciepły. Utkwiła we mnie swoje ciemne, prawie czarne oczy i przeszywała mnie na wylot spojrzeniem.

Przykląkłem, z tej pozycji, z tej odległości jej pierś wydawała się jeszcze bardziej nieziemska i niesamowita. Była jak wulkan kipiący gorącem i energią. Sutek znajdujący się na wierzchołku był jej zwieńczeniem i ukoronowaniem, a ogromna brązowa brodawka przyprawiała mnie o zawrót głowy.

Wciąż miała na sobie te koronkowe majteczki spięte z tyłu jakimiś tasiemkami i nie wiem, czy w tej chwili chciała je zatrzymać na miejscu, czy też zsunąć do dołu.

Przytuliłem się do jej pleców i przez chwilę bawiłem swobodnie opadającymi do tyłu bujnymi falami włosów. Po chwili zacząłem całować łopatki, ledwie muskałem zbierając jej zapach i smak. Patrzyła, wciąż na mnie patrzyła.

Musnąłem jej policzek i sam kącik ust. Drżała, a tak przynajmniej mi się zdawało. W końcu ogarnąłem ramiona wokół jej miękkiego, podniecającego ciała, czule i mocno przytulając do siebie. I nagle chwyciłem ją za piersi, za te jej wielkie balony. Były tak wielkie, że nawet dwoma dłońmi nie byłbym w stanie objąć jednej z nich. Były miękkie, sprężyste, a mimo to w jakiś dziwny sposób rozpływały się między moimi palcami. Przywarłem podbrzuszem do jej pośladków. Mój penis znalazłszy się w ciepłym, ciemnym miejscu szarpnął się w silnym skurczu. Pociemniało mi przed oczami.

Pochyliła się. Boże ona w tej chwili się pochyliła wystawiając w moją stronę swój obfity zgrabny tyłeczek. Nie wiedziałem co się dzieje, powoli traciłem panowanie nad wszystkim co następowało. Jej piersi zjechały do dołu i w tym momencie wyglądały chyba najcudowniej. Były jak dwa wielkie napełnione wodą kondomy. Kołysały się przy każdym ruchu jej ciała: raz w lewo, raz w prawo. Te wielkie brązowe brodawki zajmowały mniej więcej jedną czwartą ich całkowitej powierzchni.

-Matko kochana Ewo, Ewuniu, co robisz... - jęczałem tak, jakbym już w tej chwili się na nią spuszczał.

Opadła bardzo nisko, opierała się na łokciach, odwróciła głowę i wciąż starała się obserwować moją twarz.

-Przyjrzyj mi się uważnie, chcę abyś nigdy nie zapomniał tego widoku, - powiedziała szeptem.

-Ewo...

-Od tej chwili, będziesz potrzebował już tylko mnie, tylko mnie rozumiesz?

Nic nie rozumiałem, chociaż bardzo się starałem. Gnany ślepym instynktem, chwyciłem szarpiącego się kutasa i nakierowałem wprost między jej pośladki.

-Ewo, Ewo... co się ze mną dzieje?! - mamrotałem półprzytomnie.

Zawładnęła mną, nie miałem już sił, chciałem się tylko kochać, kochać z nią, tylko z nią. Nie pragnąłem żadnej innej kobiety, żadnej... pragnąłem jej, tylko jej.

 

6. Nimfa.

 

Kiedy miałem zamiar zerwać z niej te jej koronkowe majteczki, szybko odwróciła się do mnie przodem. Zbyt szybko, jak na normalnego człowieka.

Nie widziałem wcześniej, żeby ktoś tak szybko mógł się odwrócić. Popchnęła mnie tak mocno, że potoczyłem się, jak lalka po podłodze, ale w tamtej chwili było mi wszystko jedno, w ogóle nie zdawałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa, nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się ze mną dzieje. Po prostu odczuwałem i reagowałem, i to było dla mnie najważniejsze. Zachowywałem się już bardziej jak zwierzę, niż jak rozumny człowiek.

Leżałem na plecach na tej podłodze, a ona powolutku, na czworakach jak drapieżnik zbliżała się do mnie. Boże, jaka ona była śliczna, ten uśmiech, dokładnie pamiętam ten jej słodki, kuszący uśmiech i tą pewność we wzroku, pewność, że jestem jej, że należę do niej, że nic już zrobić nie mogę. Zupełnie, jakbym był rzeczą, przedmiotem, martwą zabawką, albo ofiarą.

-Odpręż się, rozluźnij i nie walcz... dam ci rozkosz, o jakiej nie śniłeś, dam ci orgazm, jakiego nigdy nie da ci żadna kobieta, żadna ziemska kobieta...

Pochyliła się nade mną, a ja leżałem bezwolny, nagi i patrzyłem.

-Odpręż się i poczuj, jak pochłaniam cię każdą moją komórką, jak pochłaniam twoją energię, będziesz coraz słabszy, ale nie bój się, tak powinno być, tak jest dobrze, będzie ci coraz lepiej...

Rzeczywiście, chociaż nie miałem siły się ruszyć, czułem się tak, jakbym prowadzony był wprost do raju, prowadzony przez najpiękniejszego, najwspanialszego anioła we wszechświecie. Patrzyłem, jak jej wielkie piersi kołyszą się na boki i chciałem, żeby mnie dosiadła, chciałem rozpłynąć się w niej, zniknąć i oddać jej wszystko co mam.

Wstała pochyliła głowę i spojrzała na mnie z politowaniem. Dopiero w tej chwili wyglądała naprawdę pięknie. Była jak nimfa, boska doskonała, o pełnych, obfitych kształtach, szerokich biodrach, okrągłym, delikatnie wypukłym, a jednak jędrnym brzuchu, głęboko wklęsłym pępku i zgrabnych udach. I te cycki, Boże jakie ona miała cycki.

-I co Dawid, podoba ci się? Myślę, że tak. Wiedziałam, wiedziałam, trochę się teraz boisz, ale przyznasz że, tak naprawdę, sam tego chciałeś?

Patrzyłem na nią i szeptałem:

-Ewo, proszę, pocałuj mnie, proszę...

Wiedziałem, że za chwilę podejdzie do mnie, ściągnie z siebie te koronkowe majteczki i będziemy się kochać do samego rana, do całkowitej utraty sił... moich sił.

Zaskakiwała mnie z każdym krokiem, niby wiedziałem, co może za chwilę nastąpić, niby przewidzenie tego nie było takie trudne, ale mimo to, każdy jej ruch, każdy gest był dla mnie zaskoczeniem.

Odwróciła się do mnie tyłem ściągnęła majtki do kolan i pochyliła do przodu. Przy okazji dość szeroko rozstawiła nogi, a między jej udami pojawiła się cudowna ciemno bordowa cipeczka. Jej płatki wyglądały jak grube plasterki szynki wystające z dobrze wyrośniętej bułki.

-No wstań wreszcie z tej podłogi i wsadź mi tego swojego, dorodnego fiuta, - powiedziała uśmiechając się i potrząsając głową tak, że jej włosy spadły kaskadą do dołu.

Podszedłem do niej, chwyciłem w garść twardego, jak stal penisa, i ostrożnie, tak jakbym się bał, że nie dam rady tam wejść, samym czubkiem musnąłem te wspaniałe, ciemne, wystające pofałdowania.

 

7. Nad przepaścią.

 

-Nie, ja śnię, to nie dzieje się naprawdę... Ewo, powiedz mi... jesteś tu, jesteś prawdziwa? - wzdychałem jak lunatyk.

Uśmiechała się zachęcająco.

-Jesteś słodki Dawidku. Mówiłam, rozsuń te płatki i wsuń go do środka... jestem już mokra...

Jeszcze raz przejechałem do góry i do dołu drażniąc jej szparkę samym łbem, a po chwili ująłem ją za biodra i zacząłem dociskać, dociskać, aż w końcu, sam nie wiem jak, znalazłem się w jej ciasnym, gorącym i wilgotnym wnętrzu. Wykonałem kilka szybkich, nerwowych oddechów, mając nieodparte wrażenie, że początek tej nieziemskiej zabawy, będzie także już jej końcem.

-Doskonale Dawid, Doskonale... on jest taki gruby, - westchnęła, uśmiechając się do mnie słodko.

Powoli wchodziłem w nią coraz głębiej i głębiej, aż dotarłem do samego końca. Była doskonała, boska, niesamowita. Czułem się jak niewolnik właściwie można powiedzieć, że nie tylko tak się czułem, ale byłem nim naprawdę. W głowie mi wirowało, przed oczami tańczyły kolorowe kółeczka, a w uszach słyszałem jednostajny ogłuszający szum.

Chciałem w nią trysnąć, nawet już się nie opierałem, ale mimo wszystko, mimo takiego mojego stanu, będąc na skraju, stojąc nad przepaścią, nie mogłem w nią skoczyć. Wciąż nie doznawałem orgazmu, wciąż nie mogłem skończyć, by doświadczyć ulgi, jakiejkolwiek ulgi. To był koszmar, a jednocześnie najdoskonalsze, najwspanialsze uniesienie, jakiegokolwiek kiedykolwiek mogłem doświadczyć.

Wchodziłem i wychodziłem wchodziłem i wychodziłem, a ona patrzyła na mnie z nieskrywaną satysfakcją.

W końcu to ona sama stwierdziła, że mam dość. Odsunęła się, zmuszając mnie, bym wyjął kutasa z jej kosmicznej norki i usiadła, a właściwie przykucnęła, trzymając w dłoniach swoje majteczki tak, jakby stanowiły dla niej dużą wartość. Wciąż znajdowały się na jej kostkach i przez chwilę miałem wrażenie, że zamierza je ściągnąć, ale ona tylko je trzymała, tak bardzo mocno ściskała i patrzyła na mnie.

-I jak ci się podobało? - spytała szeptem.

Dyszałem, nie mogłem się uspokoić. Patrzyła na mnie spod delikatnie zmarszczonych brwi, a jednocześnie uśmiechała się, uśmiechała się jedną połową ust. Trudno było mi ustalić, czy to przekora, zadziorność, a może wyrafinowanie, czy nawet wyrachowanie. Mimo to, mimo wszystko była śliczna, cudowna i bardzo hipnotyczna. Czułem się tak, jakbyśmy znali się od lat, czułem to, coraz bardziej czułem to całym sobą.

-Ewo, wariatko jedna, co ty ze mną robisz? Przecież tak nie można, nie można, rozumiesz?! Jesteś żoną mojego szefa. Co my właściwie najlepszego wyprawiamy?! Z moich ust wyrwał się ostatni rozpaczliwy protest.

-Mówiłam ci, że mój mąż nie będzie miał nic przeciwko temu... jesteś moim najlepszym... - przerwała.

Nie skończyła, a ja domyślałem się, czy chciała wstawić słowo kochanek, przyjaciel, czy może jeszcze jakieś inne. Nie miałem pojęcia. Patrzyłem na jej wspaniałe, cudowne piersi, które tak bardzo mnie oszałamiały, które doprowadzały mnie do obłędu, wiedziałem, że nie będę potrafił już bez nich się obejść, wiedziałem, że nie będę potrafił już bez nich żyć. Chciałem je mieć zawsze przy sobie, już nigdy się z nimi nie rozstawać. Chciałem, pragnąłem tak bardzo włożyć między nie swojego, spragnionego, nienasyconego członka, poczuć ich uścisk na żołędzi, ciepło na jądrach i strzelić gorącym, spienionym nasieniem wprost na jej uśmiechniętą twarz.

-No zrób to, - powiedziała jedno, krótkie zdanie i był to dla mnie impuls do kaskady kolejnych zdarzeń, do grzechu i rozpusty, jak mi się wtedy zdawało, a jednocześnie do niewyobrażalnej przyjemności.

 

8. Słodki błogostan.

 

Podszedłem do niej podszedłem bardzo blisko, stanąłem w rozkroku, odejmując jej uda i nagle moje przyrodzenie zamiast między cyckami, znalazło się na wysokości jej ust tak blisko że, wzdrygnąłem się z podniecenia. Mój kutas falował, unosiły się wokół niego opary mojego podniecenia. I w pewnym momencie dotknąłem jądrami jej nosa, a po chwili policzków. Muskałem, sam nie wiem jak to się stało. Dziwne, niesamowite i subtelnie podniecające, ale było mi coraz lepiej, coraz pewniej czułem się w tej roli, w roli kochanka, ofiary, zwycięzcy i pokonanego.

Wysunęła język i zaczęła lizać od spodu. Robiła to bardzo delikatnie. Czułem się tak, jakby to motyl muskał mnie swoimi skrzydłami. Myślałem, że zacznie go ssać i ciągnąć, ale nie ona czekała, aż przykucnę i wsunę go między jej piersi.

Zniżyłem się trochę i tak zostałem. Mój wielki worek samym owłosieniem drażnił jej skórę. Rozhuśtałem go, najpierw do góry i do dołu, a później na boki. Po chwili opadłem jeszcze niżej, pozwalając mu osiąść między nimi.

W końcu mój drąg wylądował w samym środku najcudowniejszej szczeliny na świecie. Nie musiała nic robić, nie musiała mi pomagać, nie musiała nawet ich dotykać. Jedyne co czułem, to wszechogarniający, słodki błogostan. Nie chciałem nic więcej, nie pragnąłem nic więcej, jedyne co chciałem zatrzymać, to może tą chwilę, by trwała wiecznie, by czas się zatrzymał.

I w tym momencie stało się to, o czym marzyłem. Strzeliłem niesieniem na jej twarz, na jej słodką buzię. Nie krzyknąłem, nie jęknąłem, po prostu poleciało ze mnie samo.

Po sekundzie poczułem, że wpadam w głęboką studnię bez dna. Moja sperma zachlapała jej oczy, usta i nos, spływała na dekolt, a ja czułem, że tracę przytomność. W żaden sposób nie mogłem utrzymać się na nogach, ale to było najcudowniejsze, najwspanialsze doświadczenie jakiego doświadczyłem w swoim życiu.

Ocknąłem się z głową między jej szerokimi, obfitymi udami. Pachniała przecudnie. Widziałem jej pobrudzone cycki, przecudowny, miękki brzuszek i ciemno czerwoną jaskinię miłości. Wciąż nie miałem pojęcia, co się ze mną właściwie stało. Patrzyła na mnie i uśmiechała się tak samo słodko i ciepło jak przedtem.

W końcu wstała. Nie miała już na sobie nic. Była naga tak, jak ją Pan Bóg stworzył, naga jak pierwsza kobieta w raju. Moje wyobrażenie seksu, erotyzmu, synonim piękna kobiecego. Pełna krągłości, wypukłości, cudownych, wspaniałych zakamarków, a jednak nie otyła. Wąska talia i szerokie biodra, miękki, wypukły nieco brzuch, ale bez grama zbędnego, zwisającego tłuszczu, o niesamowicie głębokim dołeczku pępka. Miała wspaniałe, długie nogi, zgrabne, od ziemi do samego nieba i dokładnie wydepilowaną, pulchną, miękką cipeczkę. Bez jednego włoska, nawet bez ich śladu.

Jej jaskinia w tej chwili była szczelnie zamknięta i przypomniała przeciętą kajzerkę. Byliśmy w tym samym holu, gustownie urządzonym, ale skromnym, a mnie się zdawało, że jesteśmy w raju.

Była dla mnie niczym bogini, niczym afrodyta, wyłaniająca się z morskiej piany, słodka nieprzeciętna, uwodząca i wciąż, w jakiś sposób, niebezpieczna. Choć całym sobą czułem, że jednak moja.

Leżałem na podłodze na wznak, płasko i patrzyłem na nią, patrzyłem na jej niesamowite, piękne ciało. Nie chciałem wstać nie miałem siły i ochoty. Tak jak było było mi dobrze.

Jedną dłoń założyła na głowę a drugą podtrzymywała pierś

-Dawidzie witaj wśród swoich, - powiedziała cicho.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Ron Himeros

Komentarze

Naked17/05/2019 Odpowiedz

Brawo!!!


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach