Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pani dyrektor.

1. Usiadła na stoliku.

 

Kilka razy przeszła po gabinecie, nie wypowiadając ani słowa. Podpadłem i to bardzo. Bałem się powiedzieć cokolwiek. W  napięciu czekałem na pierwszy ruch.

Dyrektor, Anna Bartosiewicz, była bardzo atrakcyjną kobietą. Jako, że była rozwódką i wyglądała na dość łatwą, nie jeden pracownik próbował ją już poderwać. Niestety, niejeden także sparzył już sobie na tym łapki.

Jej wygląd i sposób bycia były bardzo zwodnicze. Kilkakrotnie byłem już świadkiem, dość ciekawych zajść. Kilku z moich bardziej przystojnych i wygadanych kolegów, licząc na miłe towarzystwo, a może i coś więcej, zdobyło się w stosunku do niej na niedwuznaczne propozycje. Później, kiedy odpaliła odpowiednio dobranymi epitetami a na dodatek uziemiła ich przy pomocy regulaminu służbowego, cały zakład się z nich śmiał.

Przyznam, że mnie także bardzo się podobała, ale nigdy nie wyszedłem poza szablon savoir vivre'u. Teraz znajdowałem się w bardzo nieciekawej sytuacji. Popełniłem poważny błąd przy realizacji priorytetowego projektu i na dodatek próbowałem to ukryć. Kiedy wszystko się wydało, mogłem liczyć tylko i wyłącznie na jej dobrą wolę.

Nie wiedziałem, ile miała lat. Myślę że nikt tego w firmie nie wiedział. Niemniej, tak na oko, zbliżała się do czterdziestki. Była wysoka i szczupła. Miała jasne długie włosy swobodnie opadające na ramiona oraz błękitne, przenikliwe oczy. Czarna garsonka i obcisła spódnica tuż za kolana, leżała na niej idealnie.  Przyjemnie było patrzeć jak się porusza. Niestety, cała przyjemność na tym się kończyła. Byłem przekonany, że wylecę z roboty.

-Panie Stanisławie, jak długo pan u nas pracuje? - zadała standardowe pytanie.

-Sześć lat, - odpowiedziałem krótko.

Zatrzymała się przy metalowym segregatorze na dokumenty i, pochylając głowę, zmierzyła mnie swoim, uważnym spojrzeniem.

“No, to koniec. Za chwilę się dowiem, że już nie pracuję, - pomyślałem.

Czułem, że zaczynam się pocić, a moje ręce drżą. Chciałem, żeby to wszystko, jak najszybciej, się skończyło. Każda kolejna minuta w jej gabinecie, była coraz bardziej nieprzyjemna.

-I co ja mam teraz z panem zrobić? - zadała kolejne pytanie, kładąc dłonie na biodrach.

W moim umyśle zapaliła się iskierka nadziei. “Może jednak szuka rozwiązania polubownego? Gdyby chciała mnie wywalić, nie mówiła by w ten sposób.” Pewności mieć jednak nie mogłem. Miałem wrażenie, że patrzy na mnie jakoś inaczej, ale chyba było to tylko samo wrażenie.

W następnym momencie stało się coś, co kompletnie zwaliło mnie z nóg. Czułem się, jak mucha przykryta słoikiem. Rozglądałem się na boki, rozpaczliwie próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Moje serce waliło jak młot pneumatyczny, a oddech stał się szybki i urwany.

Usiadła na stoliku, na którym znajdował się fax i delikatnie uniosła kolano. Jako, że siedziałem po drugiej stronie pomieszczenia, na dość niskim krześle, bez trudu, mogłem zobaczyć jej majtki.

“O Jezu!” - pomyślałem.

Prędzej spodziewałbym się zobaczyć w tym miejscu czarne, wrzynające się w cipkę stringi, niż żółte, niczym nie wyróżniające się figi. Czas, jednak płynął, a sytuacja się nie zmieniała. Wciąż widziałem to samo: brzoskwiniowe majtki.

Zachowywała się jak modliszka, ale cały czas trzymała fason. Bawiła się moim zmieszaniem i, zdaje się, była w tym rewelacyjna. Najgorsze, że wyglądało na to, iż nie zamierza zmienić pozycji. Siedziała tak dalej, a ja nie mogłem oderwać wzroku. To miejsce między jej nogami, było jak magnes.  

Odchyliła głowę do tyłu, położyła palec na uchylonych ustach i nie spuszczała ze mnie wzroku. Byłem kompletnie bezbronny. W ogóle nie wiedziałem, jak się zachować.


 

2. Zboczona cipa.

 

Zastanawiałem się, co zamierza zrobić: dać mi wypowiedzenie, czy rozebrać i zgwałcić, zerżnąć w tym gabinecie, jak przerażonego nastolatka? A może jedno i drugie? Tak, czy inaczej, byłem w szoku. Uczucie niepewności, skrępowania i lęku, mieszało się z, gwałtownie narastającym, podnieceniem.

-Nie wiem, pani dyrektor, - zacząłem tłumaczyć się drżącym głosem, - to, co zrobiłem, jest niedopuszczalne ale…

-Panie Stasiu, - przerwała mi, - jak pan myśli, te drzwi są otwarte, czy zamknięte?

W tym momencie mnie zastrzeliła. “O co jej chodzi? Co znowu z tymi drzwiami? Żartuje sobie, czy mówi poważnie?”

-Eeee… pani Aniu, jak wchodziłem, były otwarte. Tylko, czemu pani o to pyta?

Nagle wstała, a ja odetchnąłem z ulgą. “Może to już koniec i nic więcej nie będzie.” To co przed chwilą się stało, było bardzo krępujące. Gdyby była to któraś z moich koleżanek, powiedzmy Kasia, albo Bożenka, pewnie dawno byłoby już pozamiatane. Jednak wiedziałem, że te progi są dla mnie za wysokie. Wydawało się, że pani dyrektor po prostu się zapomniała.

Moja radość nie trwała, jednak, zbyt długo. Usiadła ponownie. Tym razem na niewielkim, czerwonym, obrotowym fotelu. Pomyślałem sobie: “Boże, czemu ona to robi? Czemu? Czemu akurat mnie? Nie może mnie po prostu normalnie zwolnić?!”

Czekałem w napięciu, ale tym razem grzecznie złączyła kolana. Przynajmniej na krótką chwilę. W jej oczach było jednak coś, co nie dawało mi spokoju. Czułem, że zbyt szybko nie opuszczę jej biura.

Chwyciła za dolną krawędź w swojej czarnej, ciasnej, obcisłej spódnicy i oburącz podciągnęła ją powyżej kolan. Po kilku sekundach zaczęła rozsuwać swoje nogi.

Poddałem się. Wiedziałem, że nie zdołam wyjść z tego pokoju bez gorącej konfrontacji. Zadawałem sobie tylko pytanie, co z tego wyniknie i czy zachowam swój stołek?

“Kurczę” - pomyślałem, - “gdyby tylko miało się na tym seksie skończyć, a sprawa nie rozeszła by się dalej, niech już by było. Może nawet jakoś moja żona się o tym nie dowie. Trudno, trzeba wypić piwo, którego się nawarzyło.”

-Panie Stasiu, może jednak, najpierw wyświadczy mi pan niewielką przysługę… - zaczęła dość niepewnie.

W mojej głowie powstawały już różne scenariusze, ale tego nie byłem w stanie przewidzieć.

“Aha, zaczyna się. Tak to się teraz nazywa. No dobra, niech będzie.”

-Słucham Pani Aniu.

-Zdaje się, że wtyczka od faksu wypadła z gniazdka. Czy mógłby pan…

“Ale małpa” - ledwie trzymałem się w kupie, - “i co, ona teraz myśli… że co? że jak? że wlezę pod ten stół? tak przy niej?”

Siedziała i czekała, raczej, nie brała pod uwagę innej możliwości, jak tylko tą, w której robię tak, jak ona chce. No i wpadłem jak śliwka w kompot. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że to moment krytyczny. Byłem tylko naiwny, mając nadzieję, że jakoś z tego wybrnę.

Wstałem z krzesła, zrobiłem dwa kroki, a później, na czworakach, starałem się wsunąć pod, dość niski, stolik. Siedziała nadal, nie ruszyła się miejsca. Jak pies śledczy, parłem do przodu, nie rozglądając się na boki. Błagałem w duchu, żeby nie ulec pokusie i nie spojrzeć do góry. Faks rzeczywiście był wyłączony. Kiedy to naprawiłem i zacząłem się cofać, zrozumiałem, że jestem na straconej pozycji. Coś zagrażało mi drogę. Odwróciłem głowę. To była jej noga.

“Boże, co za zboczona cipa!” - przebiegło mi przez myśl.

Dopiero po kilkunastu sekundach zrozumiałem, że trafiłem na tylko jedną jej nogę. Zastanawiałem się, gdzie znajduje się druga. Po chwili już wiedziałem. Druga noga leżała na stoliku.

 

 

3. Chcę cię wykorzystać.

 

Wysunąłem się ostrożnie i powoli odwróciłem głowę. Znajdowałem się dokładnie pośrodku. Modliłem się tylko, żeby na mnie nie siadła. Cholera wie, co mogłaby zrobić. To byłoby już całkowite upokorzenie. Czułem się, jak robak pełzający po podłodze.

Kiedy zobaczyłem jej oczy, wiedziałem, że nie będzie łatwo przebrnąć przez tą sytuację.

-Dziękuję, panie Stasiu. Niech pan usiądzie, - usłyszałem jej głos.

Zrobiłem co chciała.

-Nie tam. Tutaj, bliżej, - pokazała mi krzesło obok siebie.

Usiadłem i czekałem. Ustanowiła się na biurku sekretarki. Tak samo jak wcześniej. Nie próbowała  już nawet udawać, że chodzi o coś innego. Pochyliła się na jeden bok, oparła dłonią o blat i, ustawiając jedną stopę na jego powierzchni, szeroko rozchyliła uda.

Czarna, obcisła spódnica była już tylko dodatkiem, świadczącym o tym, że kiedyś spełniała swoją funkcję. Widziałem tylko jej majtki. Chociaż nie tylko. Pod delikatną półprzezroczystą bluzeczką znajdował się biustonosz w identycznym kolorze.

-Pani dyrektor…  nie… - zaprotestowałem.

Spojrzała na mnie spod opuszczonych powiek.

-Dlaczego?

Próbowałem zapanować nad oddechem i łomoczącym sercem.

-Bo… - zacząłem.

-Bo?! - zapytała stanowczo.

-Jestem tylko pracownikiem… - wiłem się jak piskorz.

- I… - znacząco zawiesiła głos.

Nie bardzo wiedziałem, o co jej chodzi.

-Słucham?

-I co z tego? - przyparła mnie do muru.

Chciałem, by zrozumiała moje położenie, dlatego starałem się jak mogłem.

-Ale…

-Tak?

-Mam żonę.

-Aha… a chcesz pracować?! - odezwała się jeszcze dobitniej.

Przełknąłem ślinę.

-Oczywiście, - zgodziłem się.

-Więc nie gadaj tyle, tylko zabieraj się do roboty.

To był koniec. Wszystko jasne, wyłożyła karty na stół.

Oczywiście, nie ma co się oszukiwać, byłem facetem i wiedziałem dokładnie w czym rzecz. Wiedziałem, jak mam się zachować. Tyle tylko, że ciężko było mi się przełamać. Ona była, jednak, moją bezpośrednią przełożoną. Na dodatek, było coś jeszcze.

Co, jeżeli to była podpucha? Co to wtedy? To ona mogła oskarżyć mnie o gwałt. Czy rzeczywiście tak by się stało? W tamtej chwili tego nie wiedziałem. Wiedziałem tylko, że była bardzo atrakcyjna i niesamowicie mi się podobała.  

Zmieniła pozycję. Usiadła teraz w miarę normalnie. Nawet założyła nogę na nogę. Tyle tylko, że zrobiła to w taki sposób, abym wciąż mógł patrzeć na jej majtki. Na dodatek, powoli zaczęła rozpinać swoją bluzkę.

-Chcesz zobaczyć moje cycki? - powiedziała wprost.

Co to za pytanie? Jasne, że chciałem. Chciałem zobaczyć nie tylko cycki. Chciałem nie tylko patrzeć, ale czy mogłem mówić o tym od tak, wprost? Hmm… no cóż. Wychodziło na to, że mogłem. Mało tego: ona tego ode mnie oczekiwała.

-Pani Aniu… - zacząłem i nie skończyłem.

Spojrzała na mnie w taki sposób, że po moich plecach przebiegł dreszcz.

-Chodź do mnie! - odezwała się stanowczo.

Wstałem z krzesła i zbliżyłem się.

-Posłuchaj, nie będę owijała w bawełnę. Pozostałym pracownikom dałam wolne na popołudnie. Jesteśmy sami i chcę cię wykorzystać. Co ty na to?

Patrzyłem na jej delikatne, drżące usta, pociągnięte przezroczystą pomadką, na te błękitne, świdrujące oczy i nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa.

-Aha… i nie mów do mnie pani Aniu.

-A jak?

-Anka.

Uśmiechnęła się ciepło.

-No co, stres cię zjadł?! - rzuciła pytanie, które miało rozładować atmosferę.

-Nie, nie… skądże tylko… - chciałem powiedzieć o mojej wpadce, dzięki której zostałem to wezwany, ale ugryzłem się w język.

 

 

4. Co masz w rozporku?

 

Usiadła na wprost ze spuszczonymi nogami i szeroko rozsunęła kolana. Następnie do końca rozpięła bluzkę. Wrażenie, jakie na mnie zrobiła, było tak silne, że, o mały włos, nie dostałem czkawki.

-Boże, Anka! Aniu, co ty robisz?!

Uśmiechnęła się słodko.

-Nie chcesz?!

-Nie! Tak, tak… Boże, ale z ciebie dupa! - wyrwało się z moich ust.

Roześmiała się w głos, a później stanęła naprzeciw mnie w samym staniku. To znaczy, miała jeszcze na sobie dolną część garderoby, ale ja już i tak tego nie widziałem. Jedną dłoń położyła na biodrze, a palcami drugiej znów dotknęła swoich ust. Przeciągnęła się jak kotka.

-Wiesz, jak dawno nie miałam faceta?

Pokręciłem głową. “No to teraz naprawdę się wpakowałem” - pomyślałem z niepokojem, - “to wygłodniała wilczyca, która pożre mnie żywcem.”

Nie dała mi nawet dobrze przemyśleć tego, co akurat się działo, bo już po chwili, jakby przypadkiem, odwróciła się do mnie tyłem i rozsunęła zamek błyskawiczny na swoich pośladkach. Boże jaka ona była atrakcyjna. Cały płonąłem z pożądania.

-Jaki lubisz seks? oralny? analny? a pozycje? hmm… na jeźdźca, czy po bożemu? No mów, jestem otwarta na wszelkie propozycje.

Szczęka mi opadła do samej ziemi. Po prostu mnie zatkało. Jeszcze żadna kobieta tak otwarcie nie powiedziała mi wprost, czego chce, a tu proszę, moja szefowa, taka groźna i niebezpieczna… Coś musiało w tym być.

-Tylko nie mów, że nie lubisz się bzykać, bo w to nie uwierzę.

Myślałem, że się na nią rzucę. Kutas o mało nie rozerwał mi spodni.

-Ale… - wyjąkałem.

-No co, - puściła do mnie oczko.

-Dlaczego ja?

Znów zaczęła się śmiać.

-I ty mi to mówisz?! - westchnęła zaczepnie.

-Co?!

Patrzyła na mnie. Między nami iskrzyło tak, że myślałem, iż pokój za chwilę się zapali. Przez głowę przebiegła mi tylko jedna myśl: “zaraz mnie zgwałci”.

-Widziałam, co masz w rozporku… - rzuciła pewnym i stanowczym głosem.

No tak. Koniec dyskusji. Jej argumentacja rozłożyła mnie na łopatki.

-Rozumiem, kiedy? - powiedziałem dość spokojnie.

Przejechała językiem po ustach.

-Jakiś czas temu.

-Z kim? - spytałem.

-Ola, - odpowiedziała.

Wiedziałem o kogo chodzi.

-Aha… ta asystentka?

Pokiwała głową.

-W łazience. Tuż obok twojego gabinetu, - przypomniałem sobie na głos, - Dwa miesiące temu. Była rewelacyjna. Szkoda, że już nie pracuje.

-No tak… miałam przyjemność podziwiania, jak używasz tego, co masz między nogami i, powiem szczerze, skłoniło mnie to do zaproszenia cię tu dziś.

Jej spódnica znajdowała się na kostkach. Znów usiadła na biurku. Oprócz kremowego biustonosza i majtek, miała też na sobie czarne pończochy z podwiązkami oraz piękne, delikatne szpilki.

-Będziesz tak siedział, czy także pozbędziesz się kilku ciuchów?

Rozejrzałem się nerwowo po pomieszczeniu. Nie przywykłem do rozbierania się w biurze. Cały czas miałem wrażenie, że ktoś na nas patrzy. Tak, czy inaczej, ona bardzo tego chciała i, najwidoczniej, nie zamierzała przerywać tej gry.

-Spokojnie, nikogo nie ma. Jeśli zerżniesz mnie porządnie, zapomnę o twojej wpadce.

Przełknąłem ślinę, a ona mówiła dalej:

-Jeżeli się bardzo postarasz i moja cipka będzie zadowolona, dostaniesz ekstra premię.

-Rozumiem, - stęknąłem.

-Mogę też zaprosić cię na obiad do jakiejś fajnej knajpy. Co ty na to?

Po kolejnych dwóch minutach nie miała już na sobie kompletnie nic. Nie przypominała już tej ostrej i niedostępnej szefowej, którą była jeszcze pół godziny temu.

 

 

5. Drażniła wędzidło.

 

Wyglądała jak anioł, który zstąpił wprost z nieba. Była szczupła, zgrabna, miała nie za duże, ładnie uformowane piersi i, idealnie wygoloną, gładką, cipkę. Patrzyła na mnie z czułością i podnieceniem.

-Wiesz co, - mruknęła, - nie będziemy tego robić tutaj. Tu jest zbyt niewygodnie.

Pociągnęła mnie za rękę. Ruszyłem jak wierny pies. Otworzyła drzwi, które, jak mi się cały czas wydawało, prowadziły do szafy. Tymczasem znajdował się tam malutki, ale ładnie urządzony pokoik. Na dodatek, nie był pusty.

Stało tu szerokie, wygodne łóżko. Widać było, że przygotowała się na tą okoliczność w najdrobniejszych szczegółach. Świeża, pachnąca pościel oraz dwa kieliszki szampana, świadczyły o tym, że był to skrupulatny plan.

-I jak ci się podoba? - spytała uśmiechem.

-Fajnie, - wyszczerzyłem zęby.

-No to jak, zaczynamy zabawę? - usłyszałem jej głos.

Trochę zmieszany, ale bardzo podniecony, postanowiłem rzucić się na głęboką wodę. Miałem już dość myślenia w kategoriach: co by było, gdyby. Chciałem odrzucić niepewność i puścić wodze fantazji. Nie miałem przed sobą diabła, tylko kobietę z krwi i kości, kobietę piękną i bardzo podnieconą. Chciałem po prostu wziąć ją w ramiona.

Jak się okazało, wcale nie było to takie trudne. Wystarczyło, że usiadłem na brzegu łóżka, a już poczułem jej ciężar na swoim kolanie. Była naga i pachniała seksem.

Objąłem ją w pół i zacząłem lizać jej sutki. Najpierw jeden, później drugi. Spokojnie bez pośpiechu drażniłem chropowate brodawki. Lód, który jeszcze przed chwilą między nami był, błyskawicznie zaczął topnieć, a my stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy czekali na to cały czas.

Z niezwykłym sprytem rozpięła mój rozporek i wyłuskała, sztywnego jak rakieta, fiuta. Pociągnęła do dołu skórę odzierając głowicę z napletka. Naprężyłem się i westchnąłem głośno, oczekując na dalsze, bardziej i zuchwałe pieszczoty.

Zabawa toczyła się spontanicznie, bez zbędnych słów. Po chwili obydwoje staliśmy obok posłania. Odwróciła się do mnie tyłem, ale wciąż trzymała rękę w rozporku, bawiąc się workiem z moimi jajami.

Całowałem jej szyję i kark. Mój język pozostawiał na jej skórze wilgotny ślad. Przymknęła powieki i, wzdychając coraz głośniej, drugą dłonią pieściła swoją brzoskwinkę.

Kiedy uwolniła już mojego tyrana z materiału slipów, westchnęła:

-Och Boże, przecież to istne cudo!

Rezygnując z pozostałych pieszczot, usiadła na brzegu łóżka i oburącz przyciągnęła mnie do siebie. Jej zachowanie bardzo mi się podobało. Na kilometr było widać, że jej podniecenie jest na krawędzi wybuchu.

Zdążyłem tylko spostrzec, jak się pochyla, a już mój gruby zaganiacz siedział w jej ustach. Żeby go objąć, musiała otworzyć je bardzo szeroko.

Poczułem niesamowicie gorący, wilgotny i mocny uścisk, bez śladu zębów. Zawirowało mi w głowie. Miałem wrażenie, że nie zdołam utrzymać się na nogach. Rozstawiłem szerszej stopy, aby zachować równowagę.

Uniosła wzrok i uważnie spojrzała na moją twarz. Chciała mieć pewność, że zdołam wytrzymać do końca tej gry. Objęła od góry w korzeń mojego grzyba, a w jej ustach znalazł się jedynie czubek kapelusza. Wysunęła język i od spodu drażniła wędzidło. Przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe kółeczka.

Po jakimś czasie, na moment przerwała. Uniosła głowę i odrobinę się wyprostowała. Wciąż trzymała w dłoni mojego fiuta. Moje uda były jak z waty, kołysały się w na wszystkie strony.

 

 

6. Uklękła przede mną.

 

Zgiąłem kark tak, jakbym chciał ją pocałować, ale była za daleko.

-Och Staszku, czemu ja cię wcześniej nie zaprosiłam do mojego biura?! - jęknęła z przejęciem.

Usiadłem obok niej. Właściwie, to posadziłem zadek na samej krawędzi posłania, zacisnąłem uda i drżałem z podniecenia. Ona tymczasem, bez pośpiechu i z uwagą pozbawiała mnie dolnej części garderoby.

Rozpięła do końca pasek, rozsunęła połówki spodni i, krok po kroku, ściągała je z moich pośladków. Nawet na moment nie spuszczała wzroku z mojej lagi, która przewracała się z boku na bok, jakby domagając się, aby gorące usta mojej kochanki, znów się nią zajęły.

Pieprzyłem się z moją panią dyrektor i to było czymś najcudowniejszym na świecie. Mimo swojego stanowiska i pozycji, zachowywała się jak wytrawna kurtyzana. Była piękna, delikatna, subtelna a jednocześnie tak wyuzdana i bezpośrednia, że czułem się jak szczeniak z podstawówki, który nagle trafił w ramiona starszej koleżanki. Co tu dużo mówić, chciałem tego. Chciałem z nią to robić. Chciałem bawić się jej piersiami, jej słodkim ciałem, a jednocześnie czułem się tak, jakbym robił coś zakazanego.

W pewnym momencie, kiedy moje spodnie znajdowały się już na podłodze, a jaja zwisały swobodnie niczym dwa dzwony, odwróciłem się w jej stronę. Jeszcze nie do końca wiedziałem, co chcę zrobić, ale przysunąłem się bardzo blisko i położyłem moje dłonie na jej delikatnych rękach, przyciskając mocno do mojego przyrodzenia.

-Czujesz to? Czujesz, jaki jest wielki? Czujesz, jak bardzo jestem podniecony? - szepnąłem prosto w jej twarz.

Odpowiedziała samym spojrzeniem, ale wyrażało ono wszystko. Nie trzeba było więcej słów, nadawaliśmy na tej samej fali.

Siedzieliśmy zwróceni do siebie przodem. Wciąż trzymała dłonie w moim kroczu, ale moje ręce powędrowały już wyżej, w kierunku jej cudownych, jędrnych piersi.

Zacząłem gładzić je, bardzo delikatnie dotykać, muskać czubkami palców ze wszystkich stron. Robiłem to tak, jakby były częścią antycznej Wenus, posągu z marmuru, a ona mi na to pozwalała. Przyglądała się spod opuszczonych powiek, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.

W mojej głowie tworzyła się coraz większa rozterka. Kobieta była tak piękna, tak cudowna i podniecająca, że byłem jak ten osiołek z fraszki, któremu dano i siano i owies. Nie mogłem się zdecydować na konkretny rodzaj pieszczot, czy zabawy. Wszystkiego chciałem spróbować jednocześnie.

Świadomość, żeby nie uronić choć kropelki z tego cudownego nektaru, była przerażająca. Chciałem ją mieć w całości, teraz, w jednej chwili. Trudno było mi rozłożyć tą zabawę na poszczególne etapy, jednak wiedziałem, że muszę się na coś zdecydować.

W końcu rozpostarłem dłonie na jej niesamowitych balonach i kciukami wykonywałem kółeczka wokół sutków. Uchyliła usta i cicho dyszała.

Później zsunęła się z łóżka na podłogę i uklękła przede mną, jakby prosząc o moją buławę. Nie czekając na reakcję, sama ją sobie wzięła. Zdążyłem tylko westchnąć, gdy poczułem jej dłoń u samej podstawy. W następnej sekundzie, już wjeżdżałem w jej wilgotne usta.

Ssała samą głowicę, ale robiła to z taką zaciętością, z taką energią, że myślałem, iż wyzionę ducha. Trudno było mi złapać oddech. Myślałem, że moje serce wyskoczy mi z piersi.

Po kilku minutach tej gonitwy przerwała i trzymając mnie za drąga tuż za żyłą, spojrzała mi w oczy. Po jej brodzie płynęły strużki śliny i kapały na piersi.

-Chcę twojego fiuta w mojej cipce, - odezwała się cicho, ale bardzo stanowczo.

 

 

7. Posuwałem moją szefową.

 

Ja też tego chciałem, może nawet bardziej, niż ona. No i stało się. W następnej sekundzie leżała już na łóżku, a dokładnie, w poprzek, wielkim zadkiem w kierunku jego krawędzi, z nogami zadartymi aż za głowę. Wystawiała w moją stronę podnieconą do granic możliwości kobiecość.

To była chwila kulminacyjna. Myślałem, że unoszę się nad ziemią. Zbliżyłem się do niej na szeroko rozstawionych stopach. Odrobinę przykucnąłem, a ona ujęła mnie za kutasa. Pewnym, sprawnym chwytem i przyciągnęła do siebie. To było coś niesamowitego.

Zbliżałem się wprost do jej cipki. Miałem wrażenie, że moja rakieta za chwilę eksploduje. Moja szefowa ciągnęła mnie za banana wprost do swojej ciasnej, wilgotnej i gorącej jamki. W mojej głowie były już tylko fajerwerki.

Im bliżej celu, tym ruch w jej stronę był wolniejszy. W końcu podniecony do granic możliwości, twardy łeb dotknął miękkich warg, rozchylił je bardzo powoli i, z głośnym mlaśnięciem, wsunął się na dwa centymetry.

Rozjechały się na boki niczym naleśniki i tak zostały. Moim ciałem zaczęły targać niebezpieczne, zwiastujące wytrysk, konwulsje. Za wszelką cenę chciałem je powstrzymać. Drżałem, dygotałem, ale nie byłem w stanie zapanować nad tym, co się działo. Byłem w siódmym niebie.

Pani dyrektor, nawet na jotę, mi tego nie ułatwiała. Robiła to, na co miała ochotę w tej chwili. Nie za bardzo interesowały ją moje reakcje. Tak mi się zdawało. Chociaż, może ona także chciała, aby stało się to właśnie teraz, w takiej chwili.

Trudno było mi to stwierdzić. Trzymając mocno za trzon przesuwała nim w jedną i w drugą stronę orząc swoją szparkę jak radłem. Po moim ciele biegały zimne i gorące dreszcze. Zacząłem wzdychać, jęczeć i stękać jak niewolnik na torturach. Czekałem tylko na moment, kiedy pozwoli mi w siebie wejść.

W końcu, zwolniła uścisk na moim prąciu. Pozostawiła go samego sobie, a ja odetchnąłem z ulgą. Trwaliśmy tak przez kilka, może kilkanaście sekund. Decyzja należała do mnie. Znajdowałem się w jej przedsionku. Wielka, lśniąca głowica, czekała tylko na pozwolenie, aby móc wtargnąć w jej wnętrze do samego końca.

W ostatnim momencie zdołałem zerknąć na twarz mojej pani. Jej usta były rozchylone, oczy zmrużone, a na policzkach malowało się podniecenie. Czekała.

W końcu spojrzała na mnie.

-Boże, o tak! Wejdź we mnie. Chcę tego, - westchnęła.

Zgięła nogi w kolanach, a ja oparłszy się na jej łydkach, pochyliłem się do przodu. Następnie, bardzo powoli, wjechałem w jej wnętrze.

Nie mogłem się spieszyć. Byłem już na granicy orgazmu. Bardzo zależało mi na tym, żeby razem z nią, bawić się jeszcze przez długi czas.

Cudowna, słodka zabawa trwała dalej. Podparłem się na materacu łóżka, a ona objęła mnie łydkami za biodra i zacisnęła się niczym kleszcz. Po chwili, nasze usta spotkały się w gorącym, namiętnym pocałunku, a moje pośladki zaczęły wykonywać dynamiczne, płynne ruchy w jedną i w drugą stronę.

Dałem radę! Byłem królem, byłem panem sytuacji. Posuwałem moją szefową. Robiłem to równo, sprawnie i konkretnie. Lepiej nie mógłbym sobie już tego wyobrazić.

Wiedziałem, że zbyt długo to nie potrwa, że w ten sposób nie da mi się grzmocić. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że sytuacja będzie zmieniała się w sposób dynamiczny i mało przewidywalny.

 

 

8. Jezioro białej, gęstej spermy.

 

Wydostała się z pode mnie w sposób tak zwinny i błyskawiczny, że prawie w tego nie zauważyłem. W pewnym momencie stwierdziłem, po prostu, że na mnie i siedzi.

O tak… była nadziana na mojego fiuta do samego końca. Pochylona do przodu, opuszczała i podnosiła swoje biodra w takim tempie, że mogłem tylko błagać w duchu, abym mógł wytrzymać przynajmniej z pięć minut.

Później przygniotła mnie swoim słodkim, podniecającym ciężarem. Ledwie chwytałem powietrze. Czułem tylko jej niesamowite cycki na swojej klatce piersiowej. Czułem, jak kołysze biodrami, jak porusza się płynnie, jak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób reaguje moje i jej ciało. To była orgia subtelnych, doskonałych, wszechogarniających odczuć.

Po jakimś czasie postanowiła poprawić pozycję. Wyprostowała się, przeniosła ciężar ciała z kolan na stopy i chwyciła dłońmi za pośladki rozsuwając je maksymalnie na boki. Poruszała się w górę i w dół a mój kutas wnikał w nią do samego końca.

Chwyciłem ją za łydki, zacisnąłem zęby i podziwiałem ten spektakl. Góra-dół, góra-dół, góra-dół… szybko, płynnie, bezbłędnie.

Miała idealnie wyrzeźbioną sylwetkę piękne, jędrne piersi oraz gładką, aksamitną cerę. Wyglądało na to, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Jechała na mnie, jak na dzikim ogierze, zaciskając cipkę tak mocno, że traciłem zmysły. Teraz zaczynałem, naprawdę, wierzyć w to, że była, rzeczywiście, bardzo mocno wyposzczona.

-No i jak… jak… podoba ci się? - dyszała, patrząc mi w oczy.

Znów wyszczerzyłem zęby.

-Kurwa, Anka, zaraz mnie wykończysz! - jęknąłem ledwie żywy.

Roześmiała się w głos.

-No co ty?! Nie żartuj. Ja dopiero się rozgrzewam, - wyrzuciła na jednym wydechu.

Zacząłem obawiać się, że będę miał problem z zaspokojeniem jej wybujałych ambicji seksualnych. Nie miej, z drugiej strony, czułem się jak ktoś, kto dostał super prezent. Mogłem sobie używać do woli z niesamowitą laską i na dodatek zapowiadało się, że zjemy razem smaczny obiad.

Poruszała się na mnie tak szybko, że na chwilę straciła równowagę i opadła na jedno kolano. Wcale się tym nie przejęła. Oparła się na moich udach i galopowała dalej. To było niesamowite, miałem wrażenie, że stoję na progu mamuciej skoczni. Wystarczyło tylko, dać się ponieść rozkoszy, a poszybowałbym ma daleko, daleko…

Chwyciłem ją za cycki jak za poręcze, mając nadzieję, że w ten sposób uda mi się przedłużyć ten akt. To było złudne. Westchnęła tylko głęboko i jeszcze mocniej zacisnęła mięśnie swojej pizdeczki.

Eksplozja przyszła tak nagle, że, w momencie, kiedy sobie to uświadomiłem, było już za późno na cokolwiek. Zdaje się, że wykonała kilka głębszych i bardziej gwałtownych ruchów na moim fiucie. Wbiła się na mnie, jak na średniowieczny pal. Poczułem tylko, że ogarnia mnie niesamowite, błogie gorąco.

Kiedy oddałem pierwszy strzał, pobudzona pizdeczka, zaczęła odstawiać dzikie harce. Miałem wrażenie, że zaciska się na mnie jakaś hydrauliczna maszyna.

Pani dyrektor wyprężyła się jak struna. Odchylając głowę do tyłu i patrząc w sufit, jęknęła na całe gardło:

-Uuuuuuuuaaaaaaahhhh!!!

O mało nie spadła na podłogę, ale trzymając się garściami wszystkiego, cokolwiek w nie wpadło, wciąż dzielnie walczyła. Nie przerywała, nie zwalniała. Mój tłok, wygięty w lewą stronę, poruszał się w niej pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Przyprawiało mnie to o niebiańskie dreszcze. Ściskałem jej piersi tak mocno, że myślałem, iż za moment zacznie krzyczeć z bólu.

Oddałem trzy porządne serie, po czym, z błogim uczuciem zadowolenia, wypuściłem powietrze z płuc. Zakręciło mi się w głowie, a przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe kółeczka. Nie wiem, czy tego ode mnie oczekiwała, ale mój wąż wypełnił jej norkę jeziorem białej, gęstej spermy, która teraz powoli wypływała ze wszystkich stron, zalewając moje krocze i pościel między moimi udami lepką mazią.

 

 

9. Niebyt rozkoszy.

 

Wydawało mi się, że, w tym momencie, nastąpi, choć kilka minut przerwy, na zaczerpnięcie oddechu. Byłem w błędzie. Nie dała mi szans na leniuchowanie i zastanawianie się nad tym, czy mój kutas na nowo podniesie się do walki. Była zajebista, a jej uśmiech i spojrzenie wyrażały wszystko.

Powoli uniosła się do góry, pozwalając mojemu zaganiaczowi wysunąć się z jej szparki. Był gruby jak kawał solidnej kaszanki, ale stracił nieco na sprężystości. Opadł bezwładnie między moimi udami, czubkiem dotykając prześcieradła. Moja pani z wielką radością ułożyła się obok moich bioder. Bez namysłu chwyciła go swoją garścią i uniosła do góry.

Przez moje ciało przebiegł słodki dreszcz rozkoszy. Byłem już pewien, że postawienie go do pionu, nie będzie stanowiło dla niej i najmniejszego problemu.

Zaciskała i rozluźniała swoje palce, a ja czułem się tak, jakbym w ogóle tego dzisiaj jeszcze nie robił. Podstawiła drugą dłoń, aby resztki spermy, które znajdowały się w moim wężu spłynęły na jej powierzchnię. Spojrzała na moją twarz i odezwała się z uśmiechem:

-Widzisz, widzisz to?! Tego właśnie było mi trzeba.

Kiedy zaciskała palce, kilkakrotnie szarpnąłem się w słodkim skurczu, obejmującym całe moje ciało.

-Boże, Anka! Nie dam rady. Zamęczysz mnie na śmierć! - jęknąłem błagalnym głosem.

Roześmiała się jeszcze serdeczniej.

-Spokojnie. Zaufaj mi. Wiem, co robię. Nie będziesz żałował, - odpowiedziała w końcu.

Po tych słowach zrobiła coś, co kompletnie pozbawiło mnie zdrowego rozsądku, a mój penis wyprężył się w takim tempie, że byłem kompletnie zaskoczony. Rękę, na której znajdowało się nasienie uniosła do ust, wysunęła daleko język i, jednym, porządnym pociągnięciem, zebrała wszystko z jej powierzchni.

Cały czas mierzyliśmy się uważnym spojrzeniem. Zwariowałem na jej punkcie. Chciałem tego, chciałem jeszcze raz. Byłem gotowy w stu procentach na ponowne zbliżenie. Byłem zafascynowany tym, jak zlizuje mój budyń, nie spuszczając ze mnie wzroku. W tej chwili chciałem spuścić się jeszcze raz tylko po to, aby widzieć, jak delektuje się tym, to z siebie wyrzuciłem.

-Anka, ty stara kurwo, wepchnę ci tego fiuta w dupę, zobaczysz! - warknąłem przez zaciśnięte zęby.

-Na to liczę, Stachu, na to liczę, - usłyszałem odpowiedź.

I znów podjęła błyskawiczną inicjatywę. Kazała mi wstać i zająć miejsce na niskiej pufie znajdującej się pod ścianą. Zrobiłem to z wielką radością, nie do końca wiedząc, co zamierza. Kazała mi wygodnie się oprzeć i szeroko rozsunąć nogi. Później, nie zważając na moje i zdziwione spojrzenie, siadła na mnie, przyciskając mnie gorącym, spoconym ciałem.

Zdołałem tylko zapleść ramiona na jej słodkich podniecających biodrach i mocno przycisnąć do siebie. Wszedłem w nią do samego końca, tak głęboko, jak tylko się dało i jęknąłem z rozkoszy. Znów była bosko ciasna mokra i podniecająca.

Odwzajemniła się takim samym mocnym uściskiem. Trwaliśmy tak przez długą chwilę, nie wykonując żadnego ruchu. Tylko jej cipka tańczyła na moim fiucie. Nie wiem, co to było: breakdance, taniec klasyczny czy lambada… nieważne. Ważne było tylko to, że nie zamieniłbym tego doznania na nic innego. W ciągu, zaledwie kilku minut, byłem na skraju ponownego orgazmu.

-Och Boże! Boże, Aniu, Anka… och! Och, jak mi dobrze! - dyszałem w jej twarz.

Miałem wrażenie, że świat się zatrzymał, a mamy kołyszemy się na malutkiej łupince na środku oceanu, odpływałem w niebyt rozkoszy.

 

 

10. Grzeczny chłopiec.

 

Całowała mnie, kiedy się w nią spuszczałem. Chwyciła mnie mocno za szyję i zatopiła swoje sprężyste, delikatne usta w moich spierzchniętych wargach. Musiałem podzielić uwagę na dwie części. U góry mój język penetrował jej gardło, a na dole gruba laga, drugi już raz, wdzierała się do samego końca, by zostawić gorącą śmietanę w jej wnętrzu.

Zapomniałem o bożym świecie. Nie było istotne, gdzie się znajduję i z kim to robię. Ważne było tylko to, że jestem w najcudowniejszym stanie z najpiękniejszą i najbardziej spektakularną kochanką, jaką do tej pory miałem.

Teraz dopiero pozwoliła mi trochę odpocząć. Zmęczeni, nadzy i wciąż mocno podnieceni, leżeliśmy obok siebie, przyglądając się sobie nawzajem. Gładziłem jej piersi wierzchem dłoni, ledwie muskając skórę. Dotykałem brodawek i sutków w sposób delikatny i subtelny. Chciałem dać jej odczuć że jest dla mnie ważna, że doceniam to co zrobiła.

-Masz ochotę na jeszcze? - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.

Prawdę mówiąc, byłem już kompletnie wypompowany. Nie wiedziałem, czy dam radę. Raczej łatwiej było mi uwierzyć, że, za trzecim razem, moja fujara, po prostu, odmówi posłuszeństwa.

-A ty? - spytałem, mając nadzieję że powie “nie”.

Nie spuszczając ze mnie wzroku, skinęła samymi powiekami. W jej oczach było coś, co sprawiało, że, mimo wszystko, chciałem spróbować jeszcze raz.

Była taka fotogeniczna, jej twarz zmieniała się z każdą chwilą. Jej oczy błyszczały blaskiem zadowolenia, a usta drżały w kokieteryjnym uśmiechu. Na dodatek była tak blisko, tak bardzo moja. Przyznam szczerze, że gdyby nie relacje zawodowe, powiedzmy, gdybym spotkał ją na ulicy jako zwykłą dziewczynę, byłbym w stanie się w niej zakochać od pierwszego wejrzenia.

-Jeżeli chcesz, możemy dać sobie trochę czasu, - powiedziała w końcu bardzo cicho.

-Co masz na myśli? - spytałem, patrząc jej w oczy.

-Zadzwoń do domu i powiedz żonie, że nie wrócisz na noc, bo masz bardzo ważny projekt do skończenia na jutro.

Zbliżyłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

-Nie za dużo pani ode mnie wymaga, pani Aniu? - spytałem z uśmiechem.

Chwyciła mnie za szyję i wcisnęła moją twarz między swoje piersi.

-Myślę, że zapomniałeś, jaka jest twoja rola w tym układzie, - powiedziała miłym, ale stanowczym głosem, przywołując mnie do porządku.

Oczywiście, nie zapomniałem i chciałem jak najlepiej wybrnąć z tej niekorzystnej dla mnie sytuacji zawodowej. Chciałem spłacić swój dług wobec niej i miałem nadzieję, że da mi spokój. Chociaż, czy tak naprawdę?

Kiedy cofnęła dłoń, moja twarz wciąż pozostawała między jej cyckami. Boże, jak ona pachniała! Jaka była gorąca! Moje podniecenie znów zaczęło narastać. Czułem, jak penis, który przed chwilą sprawdził się po raz drugi, zaczyna pęcznieć i prężyć się.

Miała nie. Kompletnie mnie uwikłała. Nie potrafiłem odmówić. Kiedy wreszcie uwolniłem się ze sprężystego, gorącego uścisku jej balonów powiedziałem:

-Poczekaj chwilę, muszę znaleźć telefon.

-Grzeczny chłopiec, - rzekła, głaszcząc mnie po głowie.

Poczułem się, co najmniej, dziwnie. Z jednej strony świadomość, że w słodki sposób, ale jednak, jestem do czegoś zmuszany, nie była zbyt przyjemna, ale z drugiej cała ta sprawa była tak zakręcona i tak podświadomie podniecająca, że moje ciało instynktownie drżało, kiedy o tym myślałem.



KONIEC


 













Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Ron Himeros

Komentarze

Janek4/06/2019 Odpowiedz

Ja pierdole takie arcydzieło a 0 komentarzy. A jakieś inne patałachy mają za byle co więcej. Ludzie...

Lidson2/07/2019 Odpowiedz

Prosimy o kolejną część


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach