Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Tak juz macie, suczki.

Można powiedzieć, że tutaj zaczyna się łzawa historyjka miłosna.

Bo ktoś mnie dostrzega, przez chwilę intensywnie myśli, wyraźnie próbując wydobyć odpowiednie wspomnienie, skanując moją twarz, a potem robi wielkie oczy (zielone, zdecydowane spojrzenie), widzę w nich błysk zrozumienia, i do mnie podchodzi. Za chwilę okaże się, a jakże, że jest gejem, że mu się podobam, że coś z tego będzie.
Ale to za chwilę. Póki co, stoję przy ladzie i czekam aż barman łaskawie zwróci na mnie uwagę, bo woli obsługiwać wytapetowane dupy zamawiające fikuśne drinki. Za każdym razem, gdy skończy ubijać, mieszać i ozdabiać kolejną szklaneczkę, gapię się zrozpaczony w jego profesjonalne barmańskie lico, ale jego wzrok tylko niechętnie ślizga się po mojej twarzy żeby wylądować na kolejnej sztuni. Nikt tak dobrze nie sprowadzi cię do parteru, jak chujowy barman.
I nagle po drugiej stronie lady pojawia się typ, wykonuje jakiś nieokreślony, nienachalny gest ręką, uśmiecha się, nawet z mojego miejsca widzę że ma dołeczki, i barman, jak zaczarowany, spieszy żeby mu dogodzić. Ot tak.
No kurwa.
Tłumaczę sobie, że to pewnie jakiś jego kumpel, może nawet drugi barman, tylko że już po pracy. Ale nie, nie wyglądają jakby się znali. Po prostu typ przyciągnął go tą swoją charyzmą, czy czymś takim. I właśnie ta charyzma, odważne spojrzenie i ta absolutna pewność, że barman go zauważy, sprawiły że coś we mnie drgnęło. W głowie odezwało się jakieś mętne wspomnienie, dawno zakopane pod gromadzącym się od lat kurzem. Dosłownie czułem jak neurony przybijają piątkę, kiedy zrozumiałem, na kogo patrzę.
Daniel.
Gdy spotykasz kogoś, kogo nie widziałeś od lat, to pierwsza myśl próbuje ustalić, ile czasu minęło. W moim przypadku jakieś dziesięć lat. Miejsce i okoliczności? Ciężko powiedzieć, ale chyba piliśmy piwo z całą starą paczką w piwnicy, dawno temu w innym mieście i innej rzeczywistości.
I tutaj zalała mnie całą fala niepotrzebnych analiz. Kiedy ostatni raz widziałem Daniela, nie miałem jeszcze smartfona. Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, żaden z nas nie miał stałego łącza, wciąż chodziliśmy do szkoły, a ja nawet nie wiedziałem co będę studiował i robił w dorosłym życiu, a do tego byłem prawiczkiem i średnio ogarniałem własną seksualność. Ile miałem wtedy lat? 15? Mniej.
A teraz był tak blisko, ten sam, choć doroślejszy, jakby prawdziwszy, ale z identyczną powagą w oczach, widoczną nawet z daleka. Spotkaliśmy się po tylu latach, 500 km od naszego rodzinnego miasteczka. Właściwie to spotkanie starego znajomego nie jest takim znowu wielkim przeżyciem, ale jeśli jest to akurat stary znajomy, który był moją nieodwzajemnioną szczenięcą miłością, to trochę zmienia sprawę. Kochałem go, na tyle na ile potrafi kochać taki dzieciak. Niezliczoną ilość razy trzepałem konia, wyobrażając sobie choćby jedno czułe słowo i dotyk z jego strony. Oczywiście nigdy nic takiego nie dostałem. Na zawsze pozostał w strefie marzeń. Nieosiągalny.
No i tak – Daniel mnie dostrzega. Zaczyna myśleć, zamiera, wygląda jak piękny manekin dla zabawy postawiony przy barze. A kiedy mnie rozpoznaje, wykwita uśmiech. Naprawdę się cieszy.
Bingo.
Podszedł do mnie, z łatwością przeciskając się przez tłum i wskazał palcem w nieokreślonym kierunku. Chciał, żebym poszedł za nim. Poszedłem.
Na zewnątrz uderzył mnie przyjemny chłód i przyjemne, rześkie powietrze. Ludzie palili papierosy i kiepowali na chodnik, gapiąc się na rozpędzone samochody.
Daniel też zapalił. To była nowość. Wyciągnął skądś wymiętą paczkę i odpalił, zaoferował też mi. Wziąłem.
- Co za spotkanie – powiedział, po raz pierwszy od wielu lat usłyszałem znów ten głos. Nic się nie zmienił. Mówił szybko i dziwnie oschle, jakby zależało mu wyłącznie na przekazaniu informacji, a nie robieniu wrażenia.
- Mały świat – mruknąłem głupio, wciąż trochę speszony całą jego osobą. Bo Daniel od zawsze mnie onieśmielał. Nagle znowu czułem się jak dzieciak, patrzyłem na niego ze skrywanym podziwem i pożądaniem. Był wspaniały – krótko ścięte rude włosy, usiana piegami gładka twarz bez zarostu, zielone oczy, dołeczki, smukła szyja i idealnie proporcjonalna sylwetka. Był ode mnie nieco wyższy. Nosił zwykłą bluzę z kapturem i przylegające jeansy. Łydki nadal miał pięknie zbudowane, pewnie wciąż obsesyjnie grał w nogę albo uprawiał jakieś inne sporty.
- Jestem na weekend – przyznał między jednym buchem, a drugim, trochę łamiąc mi serce. A więc to tylko jednorazowe, przypadkowe spotkanie. Wypijemy piwo, powspominamy tzw. „stare dobre czasy” i tyle. Albo aż tyle.
Ale przy Danielu nic nie było oczywiste, nic nie szło zgodnie z jakimś utartym schematem i miałem się o tym szybko przekonać.
- Jesteś ładniejszy niż zapamiętałem – wypalił. Neurony zapłonęły żywym ogniem, bo zacząłem natychmiast oceniać, czy on właśnie próbuje mnie poderwać, czy tylko się zgrywa. Dawniej lubił pedalskie żarciki.
- Ty jesteś dokładnie taki ładny, jak pamiętam – odparłem jakoś dziwnie cicho, jakbym się spodziewał ciosu.
Zaśmiał się krótko, dołeczki pojawiły się by zaraz zniknąć. Wypuścił dym przez nos.
- Ale niektóre rzeczy się zmieniły – odparł.
- Co na przykład? – czułem już, że kroczymy po ścieżce flirtu. Tego napięcia w powietrzu nie da się pomylić.
- Przecież wiesz – parsknął i rzucił kiepem o ziemię. A potem bez najmniejszego wysiłku splunął dokładnie na niego, żeby zgasić. Niezły cel. Bo Daniel, odkąd pamiętałem, zawsze spluwał. Jeśli postałeś z nim wystarczająco długo w jednym miejscu, chodnik u jego stóp był pełen niewielkich mokrych plam.
- Wiem? – bałem się odsłonić.
Ale wiedziałem. On mi właśnie powiedział, że teraz rucha kolesi. Bo dawniej zawsze miał nakręconą jakąś dziewczynę, którą zresztą traktował z przesadnym szacunkiem i jakimś dziwnym dystansem.
- Tak w skrócie, to wolę kolesi – wyjaśnił krótko, po żołniersku, jak to on.
I nastała cisza, bo nie wiedziałem co mam na to odpowiedzieć. Ta rozmowa mogła się dalej potoczyć bardzo różnie.
- I wpadłeś do miasta na weekend, żeby coś wyrwać? – zdobyłem się na żart.
- Tak – przyznał i spojrzał mi w oczy z uśmieszkiem, który można było zinterpretować tylko w jeden sposób – I właśnie wyrwałem.
Mogłem się tego spodziewać. Daniel nie podrywał. On po prostu oświadczał kolesiowi, że właśnie został poderwany i właściwie to nie ma o czym dyskutować. Stało się i już.
- Szybki jesteś – przyznałem z podziwem.
- Na boisku i poza nim – zgodził się.
- W łóżku też? – powiedziałem szybciej, niż pomyślałem.
- Zależy – zupełnie nie zrobiło to na nim wrażenia.
- Od chłopaka, czy twojej zachcianki? – drążyłem. Właściwie lubię sobie tak popierdolić, wybadać, trochę się nakręcić gadką.
- Jak ci ktoś dobrze poda piłkę, to strzelisz w siatę, a jak nie, to szukasz innego pomocnika.
- Terminologia piłkarska ze mną to bardzo zły pomysł – uprzedziłem.
- A ja myślę, że pasuje. Ty jesteś bramkarzem.
- I co to znaczy?
- Że mogę strzelać w światło bramki, albo w ciebie.
Zastanawiało mnie, czy celowo rzucił taką aluzję. Chciał we mnie strzelić ładunkiem spermy?
- Byłoby spoko, gdybyś strzelił we mnie.
Wtedy Daniel uważnie mi się przyjrzał. Niby nic, ale czułem, że dzieje się coś ważnego. Podejmował decyzję. Czytał mnie i bardzo mnie ciekawiło co odkrył.
- Chodź – rzucił po prostu.
***
Poszliśmy do supermarketu. Tłumaczył mi, że musi zrobić zakupy na śniadanie i coś mi mówiło, że będziemy jeść razem. Nie przyznał tego bezpośrednio, ale zaproszenie wisiało w powietrzu i czułem że lada chwila wpadnie mi w ręce.
Daniel spacerował między półkami i wybierał kolejne rzeczy, a ja latałem za nim z wózkiem i nie mogłem uwierzyć swojemu szczęściu. Przez jeansy widziałem, że ma spoko kształtny tyłek. Nawet przez bluzę widać było, że ramiona ma silne, a bary szerokie. Pewnie te tysiące pompek w czasach liceum się opłaciły.
Oglądałem sobie innych klientów, na przykład dwójkę studentek zupełnie jawnie obczajających Daniela, za to mnie zupełnie zignorowały. Wiedziały co dobre. Miałem ochotę je zbluzgać, bo to ja miałem karmić oczy moim towarzyszem, już go sobie w głowie zarezerwowałem, choć póki co nie miało to większego sensu.
Daniel szybko załadował mi (!) do wózka chleb, masło, żółty ser i cytryny, ale kiedy dotarliśmy na dział płatków śniadaniowych zaczął się poważnie zastanawiać.
- Te, czy te? – pokazał mi dwa prawie identyczne pudełka prawie identycznych płatków. To nie był żaden dylemat, to taki wybór z dupy, żeby sobie można potem powiedzieć w lustrze: dbam o sobie, wybieram tylko dobre produkty.
- Te w lewej ręce – zdecydowałem.
I wtedy zrobiło się dziwnie.
Wybrana przeze mnie paczka wylądowała na kafelkach z niespodziewanie głośnym hukiem. Upuścił ją ot tak, celowo, a drugą starannie odłożył na półkę.
- Podniesiesz? – zapytał cicho beznamiętnym głosem.
Czy podniosę mu tę paczkę? Pojebało go? Mam być jego chłopcem na posyłki?
- Sam sobie podnieś – parsknąłem.
- Jesteś pewien?
Zielone oczy przewiercały mnie na wylot, a w kącikach ust czaił się uśmieszek. Przeszły mnie dreszcze, bo skumałem do czego zmierza Daniel. Ustawiał hierarchię.
- Naprawdę? – mruknąłem i obaj wiedzieliśmy co się dzieje.
- Naprawdę – potwierdził.
Nagle stałem się świadom każdego oddechu, mrugnięcia, każdego ruchu ręką i grymasu na twarzy. Obserwował mnie tak czujnie, że żaden gest nie był już tylko mój. To nie był Daniel, jakiego pamiętałem. Zawsze był nieco arogancki i bardzo pewny siebie, ale to… to było coś nowego.
- No dobrze.
Stanąłem tuż przed nim, mierząc się z jego wzrokiem, przykucnąłem i podniosłem pudełko. Przy okazji przyjrzałem się z bliska jego najaczom. Biało-czerwone, śliczne i raczej znoszone. Chyba poczułem nawet lekki zapaszek.
Potem podałem mu paczkę, powoli, jakbym karmił lwa przez pręty klatki.
W drodze do kasy, uświadomiłem sobie, że on od zawsze traktował mnie trochę dziwnie. Kiedy byłem nieco grubym dzieciakiem, śmiał się ze mnie, kiedy się upijałem, podkładał mi nogę, a kiedy próbowałem zabłysnąć jakąś ciekawostką albo dowcipem, spoglądał z politowaniem i mówił zawsze to samo: nie bądź śmieszny.
W zasadzie, od zawsze był dla mnie chujem. A ja i tak go lubiłem. I tak mi imponował, i tak się nim jarałem. I chyba nic się od tamtego czasu nie zmieniło.
***
Zdziwiło mnie, że wracamy do domu autem. Daniel tłumaczył, że wypił tylko jednego piwo i nie ma powodu, żebym zachowywał się jak pizda. Użył właśnie tych słów: nie bądź pizda.
Wzruszyłem ramionami, pomogłem mu wsadzić zakupy do bagażnika i usiadłem z przodu po stronie pasażera. Nie znam się na samochodach, ale wiedziałem tyle, że to jakiś drogi sedan i skrzynię ma w automacie. Nawet zwróciłem na to uwagę, żeby jakoś wypełnić ciszę w pojeździe.
- Na chuj mi sprzęgło – wyjaśnił krótko.
Im dłużej z nim byłem, tym mniej przypominał dawnego siebie. Na wierzch wyłaziło coś innego i doskonale wiedziałem co. Alfa. Czy to możliwe, że z „heteryka” Daniel płynnie wszedł w rolę dominatora? Czy tak widział siebie jako geja? Chciał cisnąć pedałów? Czułem, że należy to dobrze i szybko przemyśleć, bo silnik zamruczał jak głaskany kot i gładko ruszyliśmy z miejsca. Wiózł mnie do siebie, gdziekolwiek to było. I raczej nie zamierzał pić kawy. A ja, choć znałem typa, choć mieliśmy też wspólnych znajomych, choć był Danielem, ja się go bałem. Po raz pierwszy w życiu czułem autentyczny strach przed drugim facetem. Dlatego nie odzywałem się niepytany, a Daniel wcale nie zamierzał o nic pytać.
- Masz chłopaka? – jednak w końcu się mną zainteresował, gdy stanęliśmy na skrzyżowaniu.
- Nie – odparłem zgodnie z prawdą.
- Szkoda – żachnął się, rozczarowany, sam nie wiem czym.
Za szybami widziałem podpitych ludzi wesoło gnających z jednego baru do drugiego, widziałem uśmiechy i wpierdalanie kebabów, picie piwa w ogródkach. A ja siedziałem cicho w aucie, zamknięty, przestraszony, ale i dziwnie podniecony. Mógłbym wysiąś. Ale nie wysiadłem, bo kutas już teraz stał mi na maksa. Uznałem, że wie lepiej.
- Wiesz jak to się stało, że teraz kręcę z facetami? – zagaił nagle, przyjaźnie.
- Jestem bardzo ciekaw.
Wykonał ledwie dostrzegalny gest ręką i szyba po jego stronie płynnie osunęła się w dół, wpuszczając chłodne powietrze i spaliny. Wyciągnął fajki i zapalił. Mi nie zaoferował.
- Zamieszkałem z dziewczyną. Świetna była. Mądra, ładna, ambitna, wszystko jak lubię. I seks był ciekawy. Ciągle chciała próbować nowych rzeczy, namawiała tak długo, aż się godziłem. Urabiała mnie tak kilka miesięcy, aż dałem się namówić na trójkąt. Przyprowadziła jakąś koleżankę, może miała ją namówioną już od dawna i tylko czekała na mnie. Ta koleżanka, Weronika, przyszła wieczorem na kolację, wypiliśmy wino, potem drugie. W końcu wszyscy wylądowaliśmy na kanapie.
Silnik zawył i ruszyliśmy dalej. Powoli oddalaliśmy się od centrum, a ja powoli ładowałem się testosteronem. Siedzenie po ciemku w aucie i słuchanie tej historii wydawało mi się szalenie intymne.
- Moja dziewczyna zaczęła jakieś wspominki o naszych dawnych randkach i zaczęliśmy się całować. Dziwne to było, kiedy ta Weronika siedziała po mojej drugiej stronie i wszystko oglądała. W końcu położyła rękę na moim udzie, a dalej to chyba wiesz co się stało.
To nagłe urwanie historii podziałało jak kopniak. A gdzie soczyste detale? Co zrobili potem?
- No ale gdzie tu wątek gejowski? – przypomniałem sobie co jest priorytetem.
Daniel wyrzucił kiepa przez okno i zasunął szybę. Zrobiło się ciszej więc i on powiedział cicho:
- Rozepnij mi spodnie.
Myślałem, że się przesłyszałem, ale nie. Wiedziałem, że tak powiedział. Czyli zaczyna się, pomyślałem.
Sięgnąłem ręką trochę sztywno i ostrożnie, jakbym miał dotknąć drutu kolczastego. Poczułem pod palcami ciepły materiał jeansów, niepewnie odnalazłem guzik i po chwili szamotania udało mi się go odpiąć. Potem bardzo ostrożnie rozsunąłem rozporek. Bałem się, że jeśli nie zrobię tego wystarczająco delikatnie, Daniel będzie niezadowolony. Może się zatrzyma z piskiem opon i każe mi wypierdalać? Koleś był zagadką. Nie wiedziałem, czego się spodziewać.
Daniel nadal prowadził jedną ręką, a drugą trzymał na siedzeniu. Jakby nie zauważył, że dobieram mu się do krocza.
- Dalej – polecił chłodno. Paradoksalnie, ta obojętność tylko bardziej mnie podjarała. Penisa na pewno miałem już całego mokrego.
Położyłem łapę na jego ciemnych bokserkach. Były gorące i zdecydowanie wypełniał je twardy, wielki kutas. Ostrożnie ścisnąłem go w dłoni. Drgnął.
- Po tym wieczorze z Weroniką, mojej dziewczynie na dobre odbiło. Stwierdziła, że czas na kolejny etap. Tym razem trójkąt z innym facetem. Nie chciałem się w to pakować, ale mnie namówiła. Umiała mnie urabiać.
Dziewczyna owijająca sobie Daniela wokół palca? Ciekawe, jak silny musiała mieć charakter. Przecież on od zawsze był szalenie asertywny. Chyba nigdy nie widziałem, żeby ktoś go na coś namówił. Daniel odpowiadał na propozycję „tak” lub „nie”, a potem się tego trzymał.
- I ten facet ci się spodobał? – pociągałem go za język, przy okazji ugniatając mu kutasa pod bokserkami. Zrozumiałem, że potrzebuje tego żeby lepiej opowiedzieć swoją historię.
- Przyszedł godzinę spóźniony więc już mnie wkurwił na samym wstępie. To był jakiś jej znajomy z pracy, czy tam uczelni, bez znaczenia. Młody blondas, zniewieściały. Dziwiło mnie, że ją kręci, bo ewidentnie wyglądał na pedała.
- Podobał ci się?
- Poszliśmy do łóżka, ale jak ona się nim zajmowała, to patrzył tylko na mnie. Ją ignorował, jakby była tylko ceną do zapłacenia, żeby dotrzeć do mnie. Ona robiła mu laskę, a on wyciągnął rękę do mnie, żeby mnie zmacać.
- Dałeś się? – zaryzykowałem i wsunąłem dłoń pod bokserki. Pierwszy raz w życiu trzymałem kutasa Daniela. Spełnienie marzeń, pewnie dlatego drżał mi głos.
- Nie. Trochę się spiąłem i zepsułem zabawę. Powiedziałem mu, żeby wypierdalał.
- Uuuu – syknąłem.
- Dwa dni później już nie miałem dziewczyny. Nie podobała jej się moja reakcja i że nie chcę przeprosić. Chyba ją pojebało, że tego oczekiwała. Zresztą, co za laska zaprasza do trójkąta geja?
- Może zrobiła to dla ciebie?
- To się przejechała – zaśmiał się. Był całkowicie skupiony na drodze, ale jednocześnie snuł opowieść i zagryzał usta, gdy zaczynałem nieco konkretniej macać mu kutasa. Gdy objąłem jaja, syknął zadowolony. Wnętrze samochodu wypełniło się już zapachem fiuta i spermy. Czułem, że zwariuję, jeśli zaraz nie dotrzemy na miejsce. Albo zwalę mu szybko konia, albo sam strzelę w bokserki. Już nie mogłem. Chciałem mieć go w ustach. Wylizać z czubeczka pyszny słony precum. Ale ta pierdolona przejażdżka nie chciała się skończyć.
- No i co dalej? Jednak po czasie uznałeś, że ten koleś ci się podobał?
- Przyszedł do mnie trzy dni później, moja dziewczyna zdążyła się wyprowadzić. Przyszedł przeprosić, tak twierdził. A tak naprawdę to widział mnie nago i mu się spodobałem. Chciał spróbować.
- I mu się udało? – zgadłem.
Daniel długo szukał słów.
- Dostał czego chciał.
Coś w tym stwierdzeniu zamknęło mi usta. Wątek się urwał. Nie chciałem dopytywać, co dokładnie dostał blondas. Za to moja dłoń wcale nie przestała go zadowalać.
- Daleko jeszcze? – zapytałem z nadzieją.
Zaśmiał się.
- Tak ci się spieszy?
- Trochę – przyznałem już bez cienia wstydu. Trzymałem w ręku kutasa, czas na hamowanie się minął.
- Do czego? – zapytał już zupełnie poważnie.
- Do… no chcę ci obciągnąć – palnąłem. Już samo mówienie tego posłało w mojego własnego penisa silny impuls.
Daniel w końcu zaszczycił mnie spojrzeniem. Zimna zieleń oczu i twarz jak wyciosana z kamienia.
- Dojeżdżamy.
***
Lata temu, kiedy po raz ostatni widziałem tamtą dawną wersję Daniela, to było nad rzeką, na wsi.
Zebraliśmy się w siedmiu lub ośmiu, rozpaliliśmy ognisko w bezpiecznej odległości od namiotów i wyciągnęliśmy wódę. Nie umieliśmy pić, byliśmy gówniarzami i nie wpadliśmy na to, że chlanie przy buchającym żarze ogniska spotęguje efekt. A efekt był taki, że się najebałem. Kiedy chciałem iść w krzaki, żeby się wysikać, musieli mnie na zmianę prowadzić. W końcu mieli dość i poszedł ze mną Daniel. Był prawie trzeźwy, trzymał mnie mocno za rękę i w milczeniu eskortował do zarośli. A potem się przewróciłem, choć byłem pewien, że mnie pchnął. Może i najebany, ale wiedziałem swoje.
- Co ty robisz? – zawołałem z ziemi.
- Uważaj jak chodzisz – zakpił i splunął. Ślina wylądowała tuż obok mnie.
Zerknąłem na odległy blask ognia, nie słyszałem stąd rozmów. Czyli tamci też nie słyszeli nas dwóch.
- Popchnąłeś mnie, chuju – oskarżyłem go płaczliwie.
- Nie bądź śmieszny. Lepiej wstawaj, bo też muszę się wysikać.
Nie zdążyłem zareagować, a strumień szczyn już zaczął lądować na trawie obok mnie. Powoli się zbliżał. Z każdym oddechem byłem bliższy byciu oszczanym przez Daniela. Zerwałem się, a raczej potoczyłem po trawie i uniknąłem najgorszego.
- Ale z ciebie cwel – zaśmiał się i tak po prostu sobie poszedł. Zostawił mnie tam. Widziałem jak trawa leciutko paruje w miejscu, w którym lądował jego mocz.
Decyzją opatrzności, mimo najebaństwa, dobrze zapamiętałem tamtą scenę. Oczywiście nigdy nie rozmawiałem o tym z Danielem. Wydawało mi się to tylko kumpelskim dogryzaniem, może trochę zbyt chamskim, ale jednak niewinnym. Teraz nie było już tak niewinnie. Siedziałem w jego aucie i macałem mu kutasa, nie bardzo wiedząc ile to jeszcze potrwa. Chciałem go obciągnąć, wyssać fiuta mojej dawnej miłości.
W końcu, Daniel zwolnił i skręcił w stronę nowego osiedla. Podtoczyliśmy się pod garaż podziemny, drzwi powoli się podniosły i zjechaliśmy w dół, w ciemność.
Parking był spory i wypchany drogimi autami, od razu dało się zauważyć. Kiedy silnik zgasł, Daniel odtrącił moją rękę jak denerwującego komara i kazał mi wysiadać.
Wysiadłem i otuliło mnie chłodne, wilgotne powietrze. Każdy krok odbijał się echem od betonowego sufitu i posadzek. Daniel nacisnął pilot, auto zapiszczało wdzięcznie i poszło spać.
- Nie bierzemy zakupów? – wypomniałem mu z uśmiechem.
- No dobra, to je wyjmij – westchnął.
- To otwórz bagażnik – zakpiłem.
- Tak ci się chce jeść, pedale? – zapytał niby beznamiętnie, ale to „pedale” było dokładnie takie, jak można się spodziewać w podobnej sytuacji. Pogardliwe.
- Rany, chciałem tylko…
- No to wpierdalaj – warknął i z hukiem rzucił mnie na drzwi. Przycisnął mi twarz do szyby.
- Masz swoje żarcie. Liż – wyszeptał mi prosto do ucha.
Próbowałem się wyrwać, ale był dużo silniejszy. Trzymał mi ręce za plecami i przyciskał mordę do szyby. Co tu się odpierdalało? Skąd w nim taka nienawiść? Kim kurwa był ten typ?!
- Liż!
Wrzasnął tak, że od razu odeszła mi ochota na walkę. Nic nie mówiąc, wysunąłem język i zacząłem dotykać szyby. Smakowała dymem i benzyną.
- Smakuje ci, pedale? – zaśmiał się i zaczął mnie obmacywać po dupie. Już się nie wyrywałem więc miał więcej swobody. Nagle tuż obok mojej twarzy wylądowała porcja śliny. Zaczęła spływać po szybie.
- Czyść – nakazał i boleśnie ścisnął mi pośladki.
Nie zliczę ile razy gapiłem się na Daniela plującego na chodnik i miałem ochotę klęknąć i zlizywać te plamki z chodnika. Marzyła mi się taka zabawa i właśnie ją dostałem. Zebrałem językiem potężną porcję. Smakowała miętą i była lekko kwaśna.
- Pyszna – powiedziałem nie wiedzieć po co.
Zaraz pojawiły się kolejne dwie porcje ściekające po szybie. I znowu docisnął mi do niej ryja i znowu musiałem wylizywać śmierdzący brud. Daniel tymczasem rozpiął mi spodnie i wepchnął mi w dupę palca, żadnego przygotowania. Po prostu zademonstrował, że moja dupa jest jego własnością.
- Wiesz co tu masz? – zapytał, grzebiąc we mnie tym palcem.
- Co? – jęknąłem.
- Pizdę.
W odpowiedzi wydałem z siebie tylko przeciągły pisk i nadziałem się głębiej na palucha. Rozpierdoliło mnie to jego nagłe przeistoczenie w psychopatę. Zacząłem polerować szybę jak pies, a on zapakował mi następnego palca i znowu zawyłem. Kutas boleśnie napierał na mokre bokserki, ale nie było czasu na zadowalanie siebie. Teraz liczyła się przyjemność Daniela.
- Pójdziemy na górę i zobaczymy, na co cię stać.. Co ty na to, pedałku?
- Taaak, poproszę – wymruczałem, a jego palce leniwie badały wnętrze mojej dupy.
- To już – nagle mnie puścił. Stałem oparty o samochód i dopiero po chwili odważyłem się na niego spojrzeć. Oddychał szybko, w oczach miał jakiś dziwny zapał, którego nigdy wcześniej tam nie widziałem. Wyglądał, jakby miał się z kimś bić.
- Chodź, szmato – zawołał i ruszył w stronę windy.
Z wahaniem poszedłem za nim.
- Co ty robisz? – zdziwił się, gdy to zobaczył – Na kolana.
Klęknąłem, to nie była kwestia wyboru. On jakby naciskał guziki w mojej głowie i wywoływał pożądany efekt.
- A teraz idziesz za mną na czworaka, jak pies.
- Jak pies? – powtórzyłem tępo.
- No, dobrze słyszysz.
Podszedł do mnie, stanął i spojrzał z góry. Ledwie otworzył usta, a na mojej twarzy wylądowała porcja śliny.
- Psy nie noszą ubrań – zauważył.
- Mam się…
Plaskacz w twarz przerwał mi wypowiedź, ale nie zerwałem się z kolan i nie uciekłem. Nie mogłem, bo zielone oczy trzymały mnie w ryzach.
- Chcesz, żebym się…
Kolejny cios, mocniejszy. Zapiekło, po policzku spłynęła łza. Dalej patrzyłem mu prosto w oczy. A potem zacząłem się rozbierać. Bluza, koszulka, spodnie, a na końcu, z ociąganiem, bokserki. Klęczałem przed nim nagi, a zimny beton nieprzyjemnie kłuł w kolana.
- Daj te szmaty, zaniosę ci – zebrał moje ubrania, i zagwizdał z wrażenia, kiedy zobaczył jak mokre są moje bokserki.
- Zawsze wiedziałem, że jak cię spotkam, to właśnie taki będziesz.
- Jaki?
Zaśmiał się i poklepał się po kolanie. Ruszyłem za nim na czworakach, prosto do winy, pułapki z której już nie ucieknę, nawet jeśli będę chciał.
- Wstawaj.
Z ulgą się podniosłem. Jeszcze nie myślałem o tym, że ktoś może zaraz wejść do tej naszej windy i zobaczy mojego stojącego kutasa i czerwony ślad na twarzy.
I dostałem kolejny strzał w pysk. A potem jeszcze jeden. Patrzył na mnie i wymierzał mi leniwe liście, jakby czekał aż się zbuntuję. Ale ja trzymałem się prosto, pociągałem nosem i udawałem, że wszystko jest spoko. Nie mogłem nic zrobić, jak sarna patrząca w reflektory nadjeżdżającego auta.
Zawiedziony, uderzył mocniej. Huknąłem głową w panel windy i – o dziwo – ruszyła. A ja zasłoniłem się rękami i padłem na kolana. Już nie mogłem. Nie byłem w stanie mówić, więc po prostu czekałem.
Zamiast znowu mi przyjebać, Daniel pogłaskał mnie po głowie.
- Nie zrobię ci krzywdy – zapewnił takim głosem, że od razu uwierzyłem. Czyli nie był psycholem. Po prostu był… sobą? Ale co to oznaczało? Skoro masakruje mnie w windzie, to co zrobi w mieszkaniu, za zamkniętymi drzwiami, gdzie nikt nie wejdzie i mu nie przeszkodzi?
- Boisz się? – zapytał celnie.
- Trochę – przyznałem niechętnie, bo tak naprawdę byłem kurewsko przerażony. Tylko czemu w takim razie nadal stał mi kutas? Czy on wiedział coś, czego ja nie wiem?
- Bo jesteś pedałem i umawiałeś się z pedałami, jak ty. Takie ciepłe kluchy nie potrafią się nawzajem zadowolić. Trzeba wam faceta.
- I ty jesteś tym facetem? – trochę mnie uspokoiła ta gadka.
- Masz jakieś wątpliwości, suko?
Pokręciłem głową, w niemym podziwie. Z pozycji na klęczkach, Daniel wyglądał jak bóg. Decydował o moim losie z łatwością, z jaką ja wybieram piwo w sklepie. Po prostu brał, co swoje.
- Nigdy nie robiłem czegoś takiego… - przyznałem szczerze. Wiedziałem, że są kolesie, którzy lubią mały role-play, dominowanie i uleganie, trochę jak w teatrze. Ale Daniel nie pochodził ze świata dresów-przebierańców, udawanych wilków i ostentacyjnie aroganckich alf. On po prostu był jaki był. Nie umiałem sobie tego lepiej wytłumaczyć. To wszystko było zbyt autentyczne. On NAPRAWDĘ uważał mnie za gorszego od siebie. Nie poświęcał temu ani myśli.
- Otwórz ryj – polecił i chętnie usłuchałem.
Rozpiął spodnie i wyciągnął twardego fiuta, załadował mi w gardło i pchnął aż wpadłem na ścianę.
- Otwieraj – warknął i wjechał po jaja. Zaczął mnie tak jebać, przyciskał mi głowę do ściany i pakował. Krztusiłem się i walczyłem o oddech, ale kutas był bezlitosny. Walące mi o brodę jaja szybko zrobiły się mokre od śliny, a ja znowu ryczałem, znowu leciały łzy.
Trwało to pewnie tylko chwilę, ale dla mnie było nieskończonością. Gdy mnie puścił, rozpłaszczyłem się na podłodze, brudnej od dziesiątek albo i setek butów, i tam już zostałem, ciężko oddychając.
- Po to masz mordę – wyjaśnił mi.
Winda stanęła, drzwi się rozsunęły i poczłapałem za nim po jasno oświetlonym korytarzu. Czy ktoś oglądał przez judasza co się dzieje? Ktoś widział, co odpierdalamy?
Chrobot klucza w zamku i drzwi stanęły otworem. Spojrzałem za próg, w jakieś obce mieszkanie i spróbowałem zgadnąć, co mnie czeka, jeśli tam wejdę. Jeszcze nie było za późno. Podniecał mnie szalenie, ale miałem trochę dość. Bałem się, że to tylko jego wersja gry wstępnej.
- Chyba wolę wrócić do siebie – powiedziałem wstając z kolan.
Zaśmiał się i pchnął mnie do środka. Grzmotnąłem na podłogę i obiłem sobie łokcie.
- Nie będziesz mi tu kurwo wymiękał. Zresztą, spodoba ci się – klucze wylądowały na szafce przy drzwiach – Powspominamy sobie stare, dobre czasy.
-Zawsze byłeś dla mnie chujem – oskarżyłem go, nadal rozwalony na podłodze.
- A ty na to leciałeś. I czym to się różni od obecnej sytuacji?
Zatkało mnie. W tej ślepej furii potrafił jak zwykle rzucać celne argumenty.
- No chodź – powiedział pieszczotliwie i znowu wyciągnął kutasa. Ostrożnie poczałapałem i spojrzałem w górę. Daniel tymczasem zsunął bluzę i rzucił ją w kąt. Potem zrobił to samo z podkoszulkiem. O kurwa.
- Zajebiste ciało – musiałem powiedzieć to głośno. Idealnie płaski brzuch z sześciopakiem, silne lapy, zero włosów, pomijając ścieżkę od pępka w dół. Naprawdę wyglądał jak grecki posąg, choć nie tak przesadnie przytyrany.
- Coś mi mówi, że długo czekałeś na ten moment – uśmiechnął się.
Miał rację. Wieeeele razy strzelałem sobie ładunkiem spermy na brzuch, wyobrażając sobie Daniela przed snem, jego penisa i to jak czochra mi włosy, kiedy go obrabiam. Ale w moich fantazjach Daniel był czuły, delikatny, cierpliwy. A ten stojący przede mną miał mnie za swoją sukę. I to była dużo lepsza opcja.
Najpierw ściągnąłem ręką napletek i oblizałem główkę, dokładnie i mocno. Potem jechałem językiem po całej długości kutasa i possałem jaja. Chciałem się pobawić sprzętem Daniela, zanim postanowi znowu mnie wyjebać. Pozwalał mi na to przez jakiś czas, ale w końcu jego ręka spoczęła mi na karku i zachęciła do nadziania się. Powoli, ale stanowczo zapychał mi gardło. Wychodził, dając mi złapać oddech, a potem znowu dobijał po same jaja i słuchał moich stłumionych jęków protestu.
- To najlepszy użytek jaki dziś zrobiłeś z tej mordy. Teraz będę odliczał i masz wytrzymać.
Wjechał po sam koniec i przycisnął mi głowę do krocza z całej siły. Kutas bezlitośnie mnie dusił, ale nie mogłem się wyrwać, mogłem tylko próbować.
- Trzy…
Wstrząsnął mną odruch wymiotny, ale droga była zablokowana. Łzy ciekły strumieniami.
- Dwa…
Próbowałem rękami odepchnąć się od jego nóg, ale trzymał mnie jak w imadle. Miałem w głowie takie ciśnienie, że mało nie wybuchłem.
- Jeden…
Próbowałem krzyczeć, skomleć, ale nic nie pomagało. Wbiłem paznokcie w materiał jeansów, ale to też nic nie dało.
I nagle wolność. Spazmatyczne szybkie oddechy i morze śliny lejące się po brodzie na klatkę i brzuch.
- To jeszcze raz – zawyrokował. Nie protestowałem, złapałem tylko kilka głębokich oddechów i pozwoliłem się dusić ociekającym śliną kutasem.
- Tak naprawdę, to kiedy byłem w trójkącie z tym typem, to było trochę inaczej.
Puścił mnie i znowu zawalczyłem o oddech.
- Jak? – wycedziłem w końcu.
- Zaczął mnie macać po sutkach, pozwoliłem mu. Ale potem przesunął rękę na moją dupę. Na to już nie miałem ochoty.
- Co zrobiłeś? – ledwie zapytałem, znowu wjechał we mnie kutas. Zaczął mnie ruchać, ale delikatniej, dając szansę na jakikolwiek opór. Połykałem mu tę bestię i wydawałem te wszystkie siorbiące dźwięki, opierdalałem jak w transie.
- Przypierdoliłem mu. Gość wylądował pod ścianą i pamiętam to jego spojrzenie. Nie wierzył. Głupi pedał. I uciekł, a moja dziewczyna mnie rzuciła. Tak to było.
Odwdzięczyłem się za tę opowieść, biorąc od ust oba jego jądra i delikatnie trącając językiem. Jebały potem i były pyszne.
- Najlepsze jest to, że on naprawdę wrócił. Jeszcze trzy dni potem miał pizdę pod okiem. I wiesz, co zrobił?
Przerwałem polerkę i spojrzałem w górę, w zielone oczy.
- Klęknął. Na samym wejściu, prawie w progu.
- Naprawdę?
- Tak mu wyjebałem ten ryj, że to co robię z tobą jest ledwie namiastką. Tak już macie, suczki. Lubicie samca w piździe.
- Lubimy – potwierdziłem, nie poznając własnego głosu.
- A propo pizdy…
Złapał mnie za szyję i podniósł, rzucił na ścianę przedpokoju i odwrócił tyłem. Ręka w stalowym uścisku na karku dociskała mnie do ściany.
- Wypinaj się kurwo, koniec pieszczot.
Rozłożyłem szerzej nogi i wyeksponowałem dupę najlepiej jak potrafię.
- Rozpierdolę ci to cipsko i jeszcze mi podziękujesz.
- Rozjeb mnie – zawyłem płaczliwie.
Napluł na rękę i wysmarował mi dziurę. Dzięki bogu, że przez lata tak dużo trenowałem z dildami i nie byłem ciasny. Ten kutas by mnie zaruchał.
- Waliłeś konia, myśląc o mnie? – zapytał.
- Tak, wiele razy.
- I tak to sobie wyobrażałeś?
- Nie… bardziej delikatnie i…
Wepchnął się we mnie szybkim, okrutnym ruchem. Wrzasnąłem, a on dobił do końca aż rzuciło mną o ścianę.
- Nie, nie tak…
Od razu zaczął mnie jebać. Żadnej rozgrzewki, tylko bezlitosne zapychanie cipy. Warczał i dociskał mi ryj jakby chciał mnie rozsmarować na tej ścianie. Pchał raz za razem i chuj go obchodziło moje wycie, a wyłem głośno. Ból był okropny, nagły, rozlewał się we mnie. Protestowałem, ale z gardła wychodziło mi tylko jakieś łkanie. Nagle druga ręka objęła mnie za szyję i zacisnęła się. Odcięcie tlenu.
- Tak wygląda seks z facetem, mała kurwo! Otwieraj cipsko.
Nie uciekałem dupą, wypinałem się i brałem, wiedząc że i tak nie da mi spokoju. Pierdolił mnie i dusił, a z mojego fiuta spływał na ścianę gęsty śluz.
- Zawsze była z ciebie pizda, ale teraz chociaż przydatna. Podoba ci się, pedale?
- Tak… - wystękałem, zasysając utęsknione powietrze.
Nie kłamałem. Rozjebany tyłek nadal piekł, ale kutas Daniela wiedział co robi i dawał coraz większą rozkosz. Łapy na karku i szyi właściwie dawały mi błogą wolność, bo już nic ode mnie nie zależało. Oddawałem się najlepszemu samcowi na świecie i mogłem jedynie dziękować. Każde pchnięcie kutasa wgłąb mojej cipy było maleńkim objawieniem. Stękałem już nie z bólu, ale wysiłku, bo zapierałem się żeby nie wylądować na ścianie.
- No i otworzyłeś pizdę, czuję – szepnął i złapał mnie za włosy. Musiałem odchylić głowę do tyłu, a wtedy on zaczął pierdolić mnie szybciej i znowu zacząłem się drzeć. Rozpierdalał mi dziurę i dopychał najgłębiej jak mógł, a ja dzielnie to znosiłem.
- Czas zalać pizdę – wycharczał, ciężko dysząc. Objął mnie obiema rękami w klacie, tak mocno że z trudem oddychałem i zaczął końcową rundę rozjebywania mi dupy. Mieszkanie wypełniał głuchy odgłos bicia jajami o moje spocone pośladki i oczywiście moje wycie. Jęczałem jak suka, zupełnie nie po męsku, a on tylko przyspieszał i syczał, czując jak zbliża się orgazm.
- Poproś!
- Zalej mnie, błagam!
Nie miałem już siły, obijałem się cały o ścianę z każdym pchnięciem, a kutasa miałem jak skałę. Ocieranie o tynk było zbyt przyjemne, nie mogłem tego powstrzymać i nagle stało się. Zacząłem zalewać ścianę spermą, leciała porcjami i spływała w dół, a ja piszczałem, bo on dalej pchał we mnie chuja i bił na odlew po karku i głowie.
- Mała pizda!
- Nakarm mi cipę – prosiłem, ledwo łapiąc oddechy, nadal strzelając na ścianę.
I nagle, niespodziewanie, znieruchomiał, wbił się we mnie tak mocno jakby chciał żeby jego sperma wyleciała mi ustami i zaczął mnie tłoczyć, wyjąc.
Wysunął się i mnie puścił, a ja odpadłem na podłogę. To nie był seks, to była jebana walka. I chyba obaj wygraliśmy, choć dupa bolała mnie koszmarnie. Czułem, że leciutko cieknie z niej sperma.
Daniel osunął się po ścianie naprzeciwko mnie i próbował uspokoić oddech. Między rozporkiem leżał jego wykończony wilgotny kutas.
Westchnął, złapał głębszy oddech i powiedział krótko:
- Wezmę prysznic, a ty czekaj. Zrobimy dogrywkę.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





zue rzeczy

Trochę fikcja, trochę prawda, jak to u mnie.


Komentarze

Shooy28/06/2019 Odpowiedz

Zajebiście napisane!!!

Zajarany30/06/2019 Odpowiedz

Zajebiste! Pisz dalej!

Zajarany8/07/2019 Odpowiedz

Kiedy kolejna część?

Świetne opowiadanie - bardzo... interesująca treść i genialnie dobrane słowa do zrodzonych w głowie myśli. Gratuluję i czekam na więcej (;

Czytelnik26/09/2019 Odpowiedz

Czekam na więcej

Jedno z najlepszych opowiadań tutaj.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach