Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Fotograf cz2

Od autora: technicznie kategorią powinien być seks oralny, ale że brak... Dla zachowania kontekstu dorzucam ostatni akapit z pierwszej części.

 

(...)Ona w ostatnich chwilach tej przejażdżki wyglądała, że chce go rozsmarować na ścianie, ale w momencie kiedy ją objął zaczęła się cała trząść konwulsyjnie i pewnie upadłaby na podłogę. Utrzymała się jedynie dzięki uchwytowi i być może dodatkowej stabilizacji od tyłu.

 

--------

 

Wygrała ten zakład, faktycznie. Tylko jak ja się tu znalazłem? Czy to ona leży w łóżku? Muszę trochę chłodniejszą wodę puścić, mózg mi się gotuje.

...

Są tu jakieś nie-babskie żele?

 

--------




  • Zadowolona?

  • Żebyś wiedział! Bierz aparat i torbę, idziemy!

  • Ale gdzie, czekaj! Dokąd?

  • No chodź! - Ana przekrzyczała muzykę będąc już dobre kilka kroków w stronę wyjścia na klatkę schodową.

Wybiegłem tam za nią, z torbą przerzuconą byle jak przez ramię i aparatem dyndającym i obijającym się o brzuch. Na klatce było ciszej i sporo chłodniej niż w części tanecznej. Właściwie nikogo tu nie było, bo wszyscy kursowali tylko na parkiet i podwórze, ewentualnie do przeciwnego skrzydła, gdzie były toalety i jakieś termosy z żarciem. Czekała na mnie na półpiętrze w górę, gdzie musiała się przecisnąć jakimś cudem przez wyglądające dosyć solidnie zabezpieczenie z dykty.

  • Jak ty tam przelazłaś tak szybko?

  • To nie takie trudne, tą dyktę da się odsunąć, widzisz?

  • Faktycznie. No, to pająk potworze, gdzie mnie wleczesz?

Uśmiechnęła się. Raz jeden głowa zaśmiecona debilnymi dowcipami wysupłała coś na temat!

  • Oni musieli wejść tędy, nie ma innego dojścia w tamtą część domu. Chcę ich przyłapać!

Weszliśmy na pełne piętro i skręciliśmy w skrzydło do którego należało obserwowane wcześniej okno. Zdążyliśmy przejść jedne drzwi, kiedy wpadliśmy prosto na spoconego jak mysz kelnera z rozbieganym spanikowanym wzrokiem i podążającą za nim, rozanieloną rudą.

  • Proszę Państwa, to nie jest miejsce dla gości, proszę za mną!

  • A Pan tu, przepraszam, co robi? - spytałem tak rzeczowo jak pozwalał mi poprawiający się z sekundy na sekundę nastrój.

  • Ja, eee… ja zbieram turystów. Tak. I gapowiczów. I sprowadzam na dół.

  • To nicponie, niesfory jedne. Gałgany wręcz! Trzeba koniecznie wyłapać, prawda Gosiu? - Ana włączyła się do rozmowy z zupełnie poważną miną, chociaż zmarszczki mimiczne przy kącikach oczu zdradzały, że tylko usta się nie śmieją.

Gosia wyglądała na zdezorientowaną emocjonalnie. Widać było w jej spojrzeniu, że wie. Została przyłapana jakimś cudem. Teraz biło się w niej poczucie wstydu i podniecenie, wynikające z ekshibicjonistycznych ciągot.

  • Dobra, musimy wracać. Wszyscy. - powiedział kelner z naciskiem, patrząc po kolei po pozostałej trójce.

  • Szanowny kolego. Obaj jesteśmy tutaj w pracy. Pan łapiesz urwipołciów, ja fotografuję co lepsze kawałki imprezy. Z dołu widziałem super pokoik z oknem na dziedziniec w tej części. Myślę że byłyby stamtąd świetne zdjęcia. Mogę pójść poszukać menadżerki imprezy i wyprosić dostęp, ale może się jakoś dogadamy.

Facet chwilę mierzył mnie wzrokiem, być może kalkulując jak cała sytuacja może się dla niego skończyć. W końcu pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej wyglądający dosyć zabytkowo podłużny, płaski kluczyk, taki z “motylkiem” na końcu.

  • Masz. To jest klucz do całej oficyny, reszta drzwi za tymi będzie otwarta. Zamknijcie tylko za sobą. I ani słowa o jakimkolwiek zwiedzaniu, jasne? Klucz zostawcie w donicy na parterze, tej pełnej świecących, plastikowych kamieni.

  • Oczywiście. Powodzenia w łapaniu tych, no, hultajów! - powiedziała Ana, a ja nie wytrzymałem i parsknąłem pod nosem, próbując bezskutecznie obrócić to w kichnięcie.

Kelner zabrał rudą pod ramię, a my zostaliśmy patrząc na siebie w półmroku. Blondynka uśmiechnęła się do mnie i skinęła na korytarz z którego przyszli.

Wyposażony w klucz ruszyłem przodem, szybko stając przed wysokimi drzwiami, obitymi zielonym, pikowanym skajem. Dziurek na klucze było z siedem, ale po kształcie wyszło że nasz pasuje tylko do jednych.

Otworzyłem, by znaleźć się w kolejnym długim korytarzu, z którego wzdłuż prawej ściany bylo kilka kolejnych, zamkniętych skrzyde drzwiowychł. Za dwoma pierwszymi były składowiska nieprawdopodobnie obskurnych, zniszczonych mebli. Przeglądaliśmy je razem, w ciszy obserwując niesamowite artefakty dawniejszych czasów i gestami pokazując sobie co ciekawsze eksponaty.   Zwalone na kupę leżały tam stare kanapy, stoły, krzesełka z podłokietnikami i bez, taborety, pufy, rozczłonkowane tapczany. Te, które nie były nakryte prześcieradłami pokazywały przekrój przez ostatnie 50-70 lat mebli dostępnych w Polsce. Zdecydowana większość była doszczętnie zrujnowana i zupełnie niewarta poświęcania uwagi. Anie udało się wypatrzeć zupełnie ześniadziałą, niezwykle bogato zdobioną blaszaną tacę, być może nawet posrebrzoną sądząc po specyficznym zbrązowieniu. Z uśmiechem i palcem na ustach wzięła ją pod pachę i wymaszerowała z pokoju.

Dotarliśmy do ostatniego pomieszczenia w korytarzu w korytarzu, które okazało się być poszukiwaną przez nas łazienką. Podobnie jak w poprzednich pokojach, zaraz za drzwiami znajdował się czarny obrotowy włącznik na wysokości głowy, od którego biegł gruby czarny przewód w kierunku sufitu.

Pomieszczenie było zupełnie wyrwane z innej epoki. Wszystkie ściany, niemal do samego wysokiego na dobrze ponad 3 metry sufitu, były wyłożone białymi płytkami które prawie nie miały fug, ani tzw.faz,ściętych krawędzi. Wyglądały jak duży kawałek błyszczącej glazury nacięty nożykiem w regularną mijankę na długość dłoni. Wypukle narożniki przy WC miały specjalne płytki z łukowym zakończeniem, które zachodziło naprzemiennie raz z jednej, raz z drugiej strony.

Podobnie misternie układaną ceramiką wykończone było całe okno, w tym również niski, za to bardzo głęboki parapet.

Blisko okna stała stara wanna, w całości ceramiczna jak wielka, glazurowana donica, stojąca na błyszczących porcelanowo lwich łapach.

W czasie kiedy ja zachwycałem się przedwojennym kunsztem rzemieślniczym, moja partnerka stanęła na środku pomieszczenia, wzięła głęboki wdech i powiedziała.

  • matko, ale tu śmierdzi seksem! Poszaleli, widzisz tą kałużę? Uważaj, zaraz w nią wleziesz! O, tu! By było, nie wiem co byś do domu przyniósł... Poczęstujesz mnie papierosem?

Dziewczyna usiadła na parapecie, uchylając wcześniej zabytkowe okno i poklepała pozostałe obok niej miejsce, zachęcając do dołączenia.

Siedząc pół bokiem, z założonymi nogą na nogę w krótkich spodenkach, które w tej perspektywie stanowiły tylko cieniutki niebieski akcent podkreślający pupę, wyglądała zjawiskowo. Przy siadaniu sztywna koszula marszczyła się w długie załamania, rozchylając jeszcze bardziej dekolt i ukazując kształtne piersi ukryte w pół prześwitującym koronkowym staniku.

Wyciągnąłem paczkę z kieszeni i usiadłem, odkładając obok torbę, a na nią aparat z wciąż zamontowanym teleobiektywem. Podsunąłem jej lekko skapciałą paczkę, po czym sam wyjąłem jednego i prężąc się niemiłosiernie, żeby wciąż siedząc jednak trochę wyprostować nogę, wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę. Przypaliłem nam kolejno, osłaniając ogień od przeciągu i zaciągnąłem się głęboko.

Ona, trzymając między palcami papierosa przeczesała włosy i ściągnęła je sobie bardziej na jeden policzek. Wciągnęła nogę na parapet i oparła ramię na zgiętym kolanie, popatrując parę pięter w dół, na bawiące się towarzystwo.

  • Czym się zajmujesz, kiedy nie przyłapujesz współlokatorek na przygodnym seksie?

  • “Byłych” współlokatorek. To istotne, bo rozstałyśmy przez faceta.

Uniosłem pytająco brwi. Zamachała ręką nad głową, trochę jakby opędzając się od komara.

  • Nieważne, facet był mój, ona jest ładna i była wariatką. Facet wybrał ładną wariatkę, o czym dowiedziałam się wracając wcześniej z pracy, znajdując go z jej nogami na ramionach. Oni się wynieśli, ja też musiałam zmienić mieszkanie bo nie mogłam znaleźć nikogo na zmianę, a brakło mi kasy na całość. Po miesiącu wydzwaniał i błagał o wybaczenie. Ot, proza życia.

  • No tak, nic przyjemnego. Dobrze się poczułaś, fundując jej to trochę wstydu?

  • Ja na koniec nawet nie byłam na nią zła, facet był dupkiem, pomogła zauważyć… W sumie chciałam ją złapać, bo jestem prawie pewna ,że przez to zaczęła szukać kolejnej ofiary. Strasznie ją jara potencjał wpadki.- Zamyśliła się na chwilę, mrużąc oczy. Wypuściła dym z płuc i kontynuowała - Pytałeś o zajęcie. Projektuję i szyję ciuchy, jakoś idzie z tego wyżyć w końcu po paru latach.

  • O, nieźle! Znajdę kogoś ubranego w twoją kreację tutaj? - zapytałem, zerkając wymownie na podwórko pod nami.

  • No ba, widzisz tamte dwie laski? Te co z nimi przyszłam? Stałe klientki. O i tamta, koło koksownika, co robi maślane oczy do koleżanki. Ma moją bluzkę. No i solenizantka ma zrobić wielkie wejście, właściwie dlatego tutaj jestem.

  • Specjalne zamówienie?

  • Tak. Udała mi się, zobaczysz, jak nie pośniemy do północy, wtedy ma się przebrać.

Faktycznie, zrobiło się trochę sennie. Paczka fajek leżała między nami, w razie czego miałem jeszcze dwie w torbie, ale przydałoby się coś dla podtrzymania tempa, które po ewakuacji z dołu jakoś spadło.

Zacząłem rozglądać się po naszym małym azylu i wypatrzyłem w rogu, za wanną, że coś się szkli jakoś tak podejrzanie czysto jak na panujące wokół warunki. Wstałem i sięgnąłem w szczelinę, znajdując za nią prawie nie napoczętą i jeszcze całkiem nieźle zmrożoną flaszkę śliwowicy podbeskidzkiej. Uniosłem butelkę z triumfalnym uśmiechem i wróciłem na swoją miejscówkę na parapecie.

  • Patrzcie państwo, twoja koleżanka z ogierem zaopatrzyli się, ale byli zbyt zajęci inną konsumpcją. Reflektujesz?

  • Ile to ma?

  • Czekaj, zaraz znajdę. - zacząłem obracać butelką - 50%, niezła siekiera…

  • Dawaj, nie wiem jak ty, ale ja jutro do pracy wstawać nie muszę.

Uznając, że w tym wypadku jakimś rodzajem kurtuazji będzie najpierw samemu sprawdzić, czy nie trująca, pociągnąłem ostrożnie z butelki. Natychmiast się rozkaszlałem, a oczy mi się zeszkliły tak, że przestałem cokolwiek widzieć.

  • Uuuuuh… aż zatyka, co za diabelstwo.

  • Daj, nie umiesz. Pokażę ci. Takiego mocnego nie możesz pić na wdechu, bo pójdzie w płuca, pali gardło. Jak potrzebujesz ćwiczebnie, to zrób tak.

Ana zaciągnęła się papierosem, wstrzymała dym w płucach i pociągnęła łyk z butelki, szybko podnosząc ją i opuszczając. Następnie wypuściła z ust długim wydechem siną smugę. Nawet się nie zarumieniła, miała wprawę, skubana.

Spróbowałem powtórzyć po niej. Poszło lepiej, nie zaksztusiłem się tym razem. Przynajmniej nie tak bardzo. Poczułem za to, że trzeba trochę wolniej pić, bo wieczór zapowiada się naprawdę ciekawie, a śliwowica szybko wchodzi do głowy.

  • To przejdźmy do mojej nagrody za zakład. Piwo zamieniłeś na mocniejszy trunek, co szanuję, ale wisisz mi jeszcze zdjęcie.

  • Jasne, tylko wiesz, taka praca, mam nadzieję że nie masz pretensji? Zdjęcia mają być atrakcyjne, więc szukam oryginalnych i pięknych kobiet, stylizacji, scenek rodzajowych.

  • a-ha , a mnie fotografowałeś w charakterze…? Scenki rodzajowej?

  • Ciebie fotografowałem prywatnie.

  • No to pokaż co tam masz w tym pudełeczku.

Wziąłem do ręki aparat, włączyłem podgląd i z nią zaglądającą przez ramię zacząłem powoli przewijać zdjęcia wstecz, rozpoczynając od spotkanej przed chwilą pary w oknie.

Ana oglądała je z zaciekawieniem. Niektóre kwitowała szczerymi wybuchami perlistego śmiechu, przy innych miała kilka ciekawostek do powiedzenia na temat modelu. Dobrze nam się rozmawiało, a jej, widać, podobał się mój nienachalny styl fotografii i zręczność w łapaniu ludzi w komicznych sytuacjach.

W końcu wstrzymałem się z dalszym przełączaniem i przekazałem jej cały aparat, pilnie przyglądając się wyrazowi jej twarzy.

Podwinęła jedną nogę pod siebie, drugą zwiesiła na podłogę i przysuęła twarz do wyświetlacza. Oglądała zdjęcie w skupieniu, przybliżała je trochę, potem znowu oddalała, obracając przy tym odrobinę głową, jakby usiłowała coś dojrzeć przez zmianę kąta. W końcu poderwała głowę znad ekranu i przyjrzała mi się.

  • Jest inne niż pozostałe.

  • Mówiłem ci, robiłem je prywatnie.

  • Jest zupełnie jak portret, ale taki do reklamy kosmetyków, czy innych perfum. Fajne. Naturalne. Ładnie wyszłam. Widziałeś jak mi rozświetliło nogę ? Jak cienie liści fajnie przejechały po dekolcie?

  • Tak...widziałem. Dobra pora dnia. I modelka bezbłędna, jeśli można.

  • Można, można.  

Kobieta uśmiechnęła się. Jej spojrzenie było pełne wesołych iskierek. Widziałem że jej też śliwowica poprawiła humor. Zresztą oboje zaczynaliśmy już odrobinę bełkotać.

  • Nie potrzebujesz jeszcze popracować?

  • Właściwie to nie, za chwilę przyjdzie solenizantka, myślę że stąd zrobię kilka fajnych zdjęć, w drodze na dół może strzelę jeszcze kilka jak towarzystwo będzie już dobrze podpierać ściany… tu mi dobrze. Co myślisz?

  • Myślę, że świetnie. Usiądź szerzej, ściana jest zimna, chciałabym oprzeć plecy.

Zgodnie z prośbą, postawiłem nogę na parapecie, usiadłem szerzej i wpuściłem ją, żeby  mogła oprzeć się o mnie.

Wtuliła się. Była gorąca, a mi mimo bardzo ciepłego wieczoru to absolutnie nie przeszkadzało. Było zupełnie surrealistycznie.

Siedzieliśmy tak, paląc i pijąc, ona opierała łokieć na moim kolanie, a tył głowy na ścianie, tak że momentami drapała się o mój dwudniowy zarost.

Rozmawialiśmy leniwie o mieszkaniu w warszawie, o tym jak durne są niektóre celebrytki i jak puści celebryci. Gadaliśmy o pracy, o byłych związkach. Czas płynął. A my byliśmy coraz bardziej pijani.

Gdzieś w miedzyczasie dał się słyszeć hałas podniecenia na dole. Sięgnąłem po aparat i trzymając go w cztery ręce, celując na pół-ślepo z użyciem ekraniku podglądu usiłowaliśmy zrobić jakiekolwiek nadające się zdjęcie.

  • No, dawaj, prawie dobrze! Teraz ja wyciągnę obiektyw, a ty naciskaj wyzwalacz.

  • Pffff...wyciągniesz obiektyw? Mnie ten obiektyw grzeje w plecy od dobrej godziny…

  • No weź, to poniżej pasa.

  • Wiem! - uśmiech -

  • Nie w tym sensie... Z taką pięknością i po wódce nie idzie się pilnować bez przerwy. Szczególnie że miło grzejesz.

  • Haha! Jak kot co?

  • Dokładnie. O, patrz! Jest w kadrze! Czy ta sukienka.. Co ona, opalizuje? Wow, zmienia kolor. Dlaczego zmienia kolor?

  • Taki materiał. Widziałeś takie lakiery samochodowe, co polane wodą robią się tęczowe? Podobna zasada. Inne nici reagują na parę wodną, inne na ultrafiolet. I krój mi się nawet udał.

  • Udał się to prawda.

I pocałowałem ją. Zupełnie nie wiem jak. Sam byłem chyba bardziej zaskoczony od niej. Rozmawialiśmy, zwróciła się do mnie, jej usta były tak blisko i jakoś tak... wyszło. Jakbym był z nią od miesięcy i całował na gratulacje. Dobra robota kochanie! Zrobiłaś świetny ciuch, ludzie nie posiadają się z euforii. Co mi strzeliło do głowy?

  • Mmm, miło. To na pocieszenie?

  • Nie, na dowód uznania kunsztu!

  • A hahaha, wybrnąłeś! Fajnie całujesz…

I siedzieliśmy tak dalej, czas płynął, impreza na dole rozbujała się na dobre, a my się upijaliśmy, jakimś cudem nie wypadając przez otwarte okno.

Robiliśmy więcej wspólnych zdjęć. To była niezła zabawa, chociaż groziła zabiciem kogoś na dole zrzuconym sprzętem. Próbowaliśmy też zrobić kilka fotek sobie, ale długi obiektyw z wielokrotnym zoomem pozwalał zrobić co najwyżej rozmyte piegi na nosie Any.

Przynajmniej było z tego sporo śmiechu. Aparat musiał w końcu pójść w odstawkę, bo nasze usta jakoś niby przypadkiem ciąglę do siebie wracały i trzymany przedmiot zaczął po prostu wadzić.

Odłożyliśmy go na podłogę i popłynęliśmy zupełnie.

Dobrze całowała. Trzymała mi jedną dłoń na policzku, drugą na kolanie. Zaczęło się delikatnie, powolnymi całusami, ale wezbrane gdzieś wzajemne pożądanie szukało ujścia. W kilka chwil przylgnęliśmy mocno do siebie, siłując się językami i podgryzając w żartach. Jej ręka z policzka powędrowała ciasnym okręgiem za moją głowę. Ja, wcześniej trzymając w miarę grzecznie dłonie na biodrach, teraz objąłem ją i zacząłem błądzić od talii w górę, zatrzymując się na szyi i dekolcie. Czułem pod palcami jak się rozgrzewa i przyspiesza jej oddech, mnie samego zaś wręcz rozpierało podniecenie.

Kiedy zacząłem wędrówkę wzdłuż koronki stanika, od ramiączka w dół, zatrzymała się na chwilę i łapiąc oddech, z uśmiechem powiedziała.

  • Ja nie jestem taką wariatką jak Gośka. Tu jest brudno.

  • Straszna szkoda - odpowiedziałem, również wyrównując oddech i na szybko myśląc co dalej.

  • Żadna szkoda. Zbieraj zabawki i dzwoń po taksówkę, a ja spróbuję się jakoś doprowadzić do porządku przed tym mikrolusterkiem. Zmywamy się stąd i jedziemy do mnie.

 

---------------

 

No tak. Już wszystko pamiętam. A przynajmniej większość. Chociaż wiem jak się tu znalazłem.

Aj, co to takie lodowate!

  • Dzień dobry! Przyłączę się, co? Mi też prysznic dobrze zrobi na kaca. A oprócz tego chętnie sobie ocieplę dłonie o tego małego. Zresztą już nie taki mały, chyba mu się te zimne łapki spodobały. Może ogrzeje coś jeszcze?

  • Co tylko będziesz chciała moja droga.

Plask! Plask!

  • Teraz na przykład ciepłe łapki grzeją milutkie krągłości.

  • Pffff, hahaha! Błagam cię, “milutkie krągłości”? Do tego jeszcze wrócimy, pamiętasz co mi obiecałeś wczoraj?

  • Mmm….

 

--------

 

Nie pamiętam trudniejszej podróży taksówką, chyba w całym swoim życiu.

Z imprezy nawet nie do końca zarejestrowałem jak wyszliśmy, ochroniarz coś krzyczał za nami, a ja biegłem do taksówki ciągnąc Anę za sobą do samochodu. Musiałem, bo strasznie lało, nie chciałem żeby zmokła. I chciałem ją mieć.

 

W taryfie moja piękna blondynka zdążyła tylko podać adres i kilka szczegółów którędy jechać, a potem aż pod drzwi klatki zajmowałem ją pocałunkami. Strasznie próbowałem ją rozebrać, ona też błądziła rękami po udach i brzuchu, szukając jakiejś szczeliny żeby wsunąć się pod koszulę, lub w inny sposób mnie rozpakować. Pierwotne, zwierzęce pożądanie zwielokrotnione alkoholem walczyło w nas z resztkami przyzwoitości, która nakazywała oszczędzić taksiarzowi darmowej uciechy.

W końcu dojechaliśmy. Budynek okazał się być nową, schludną mieszkaniówką. Całkiem ładny, z porządnymi drewnianymi drzwiami do klatki , dobrej jakości płytkami na korytarzach i fajnie wymyślonymi numerami lokali z kwasówki. Nie pamiętam z tego za wiele, bo winda jechała jakoś powoli, nie chcieliśmy na nią czekać i pobiegliśmy do schodów.

Gdy tylko przekroczyliśmy prób mieszkania, przylgnęliśmy do siebie, zdzierając już ubrania bez pamięci.

Wejście nie zdążyło się za nami zatrzasnąć, a obie nasze koszule uboższe o przynajmniej kilka guzików leżały już na podłodze. Chwilę później dołączyły do nich buty, szpilki, skarpetki, pasek od spodni… Ślad upuszczanych kolejno ciuchów wiódł do ciemnego salonu, rozświetlonego jedynie wpadającym przez okna światłem latarni ulicznej.

Bez obcasów była tylko troszkę niższa ode mnie. W pół pocałunku obróciła się do mnie plecami, zostawiając dosłownie kilka sekund na rozpięcie stanika ,po czym wpadła tyłem w moje ramiona i bez zastanowienia chwyciła moje dłonie i położyła prosto na piersiach. Te były niewielkie, ale niesamowicie jędrne i kształtne, z twardymi od podniecenia sutkami, które ścisnąłem lekko zaraz po objęciu biustu.

To wywołało u niej pomruk zadowolenia. Naparła pupą na moje podbrzusze i odkręciła głowę, rozpoczynając kolejny długi i namiętny pocałunek.

Staliśmy tak na środku pokoju, niedaleko zaobserwowanej kątem oka kanapy. Przyciskałem ją mocno do siebie, skupiając dłonie na brzuchu, piersiach i szyi, wodząc między nimi jak opętany, podczas gdy ona po krótkiej kompulsywnej walce rozpięła guzik szortów i szybko ściągnęła je w dół. Spodenki pofrunęły w dół po udach, ciągnąc ze sobą zupełnie mokre, czarne koronkowe braziliany. Pomyślałem w krótkim przebłysku przytomności, że chciałbym ją w nich zobaczyć na spokojniej i przy świetle.

Ana po rozprawieniu się z ciuchami stała w moich objęciach zupełnie naga, na lekko przygiętych kolanach i wciąż napierając na mnie pośladkami.

Zaczęła szukać po omacku otwarcia moich spodni i kiedy już zamierzała się poddać i jednak odwrócić do mnie przodem, przytrzymałem ją i zdecydowanie doprowadziłem na brzeg kanapy.

Dziewczyna oparła się najpierw kolanami, a potem rękami i w efekcie stanęła na niej na czworaka z intencją obrócenia się na plecy. Nie dałem jej zmienić pozycji. Sam przyklęknąłem, chwyciłem od tyłu za wierzchy jej ud tuż poniżej bioder i przyciągnąłem mocno wypiętą pupę do twarzy.

Kiedy poczuła co się dzieje, wyprężyła plecy jak rozciągająca się kotka.

  • Oj, tak…nie przestawaj…

Poruszała trochę biodrami na boki a ja śledziłem ten ruch. Myślałem, że szukała wygodnej pozycji, albo broda ją kłuła, ale prawda była prostsza. Sięgała po włącznik lampki kanapowej.

  • Nie lubię po ciemku - roześmiała się, zakręcając figlarnie bokami i mrucząc głęboko, kiedy wróciłem do przerwanej na chwilę czynności.

Całowałem wszystko. Wodziłem ustami po pośladkach, wewnętrznej stronie ud, lśniących wargach. Droczyłem się z nią, podgryzając pupę, by zaraz potem przejechać rozpłaszczonym językiem bez odrywania, od twardniejącego z każdą chwilą guziczka, przez piękną, błyszczącą od wilgoci kobiecość i między pośladkami aż po kość ogonową.

Im szybciej oddychała i im stawała się głośniejsza, tym więcej uwagi poświęcałem jej gorącej łechtaczce.

Nie wiele brakowało jej do szczytu, zatrzymałem się więc zupełnie i zacząłem przesuwać językiem znowu od początku, zaczynając od spojenia pośladków. Tym razem naciskałem językiem bardziej zdecydowanie, za to przesuwałem go bardzo, bardzo powoli. Na drodze zatrzymałem się przy kurczącej się z każdym ruchem aureolce, którą okrążyłem kilkukrotnie, dokładnie wyczuwając fakturę i rytm reakcji.

  • Jezu, co.. co ty…robisz… uf...nie przestawaj!

Nie przestawałem. Zatrzymałem się w tym miejscu i w czasie kiedy robiłem powolne, pieczołowite kółka językiem, przesunąłem dłońmi w górę wzdłuż ud. Jedną zatrzymałem ułożoną płasko na łechtaczce, którą zacząłem delikatnie masować, drugą umieściłem dwoma palcami u gorącego wejścia.

Przy masażu przestała właściwie wydawać dźwięki, a kiedy dołączyłem palce, poczułem silne, wzbierające skurcze. Czułem drganie mięśni ud. Gdybym oderwał się na chwilę od krągłych, wypiętych pośladków, zobaczyłbym fizyczne drżenie całych nóg. W pewnym momencie opadła twarzą w kanapę i sięgnęła własną dłonią do łona. NIe miała dostępu, więc po prostu przycisnęła ją mocno do mojej ręki.

Skierowałem palce opuszkami w dół wewnątrz niej i rozpocząłem mocny, rytmiczny masaż, jednocześnie zwiększając nacisk językiem i masującą dłonią, teraz dodatkowo dociskaną przez nią. Po dosłownie chwili poczułem jak przechodzi przez granicę bez odwrotu. Najpierw uderzyły silne skurcze które poczułem na palcach, zaraz po nich poczułem też stężenie przy języku, oba błyskawicznie przechodzące w staccato, niemal wibrację kolejnych uścisków.

I w końcu wybuchła.

Gwałtownie zrobiła się tak mokra, że poczułem cieknący płyn po łokciu na kanapę i podłogę. W sekundę później musiałem się oderwać i chwycić ją w biodrach, w obawie że rozbije głowę o abażur. Albo podłogę. Albo stolik kawowy.

  • Jezuuu…..

Miotała się bez opamiętania, naprzemiennie kuląc się i rozprężając. Tak długo jak to było możliwe starałem się nie zabierać z niej palców, żeby przedłużyć tą piękną agonię, ale w końcu wyrwała się i padła wstrząsana dreszczami, wyczerpana na kanapę.

  • Nie…ufff...nie wiedziałam...co..

  • Co, Ana? Czego?

  • Co dodałeś do śliwowicy? - Zamknięte oczy, czoło oparte o siedzisko, szeroki uśmiech.

  • Nic, no coś ty.- po namyśle dodałęm - Nie spytam czy ci się podobało. Powiem tylko że kanapę masz niestety do prania.

  • Nie.

  • Jak to nie?

  • Będzie do prania, jak skończę z tobą.

 

-------


 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Szary

Wiem, że wstęp jest długi. Rozumiem, szczególnie czytając w sumie większość opowiadań tutaj, że akcja jest wszystkim.

Ja robię po swojemu, mam poczucie że sama akcja bez atmosfery i otoczki jest tylko kolejnym bezmyślnym pornosem z gatunku casting couch. Fajniej móc się wczuć.

Dlatego przepraszam czytelników za potężny blok tekstu, a jednocześnie mam nadzieję że jako całość się broni.

Zapraszam do lektury!


Komentarze

Pisatiel26/06/2019 Odpowiedz

Powiem tak, takie opowiadania są najlepsze na świecie. Trochę fabuły i erotyczny wątek, nawet gdyby do tego nie zmierzało i tak by mi się podobało. Chętnie poczytam resztę, jeśli masz jakiegoś wattpada to Podeślij, chętnie wbije.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach