Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Blanka, cz. 6.

Część 6.

Wracałam ostatnim niedzielnym ekspresem. Byłam zadowolona! I to jak!! Zarobiłam więcej niż uzgodniliśmy. Był ze mnie zadowolony, więc w przypływie radości jeszcze zaoferował mi ‘premię’ na dworcu. Wolałabym pieniądze, ale niech tam... „Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”, jak mówi stare porzekadło. Może cieszył się dlatego, że wyjeżdżałam? W każdym razie pamiętałam o szpileczkach i długu za spódniczkę. Było sporo czasu do odjazdu, więc w sklepach na dworcu bez pośpiechu zrobiliśmy zakupy.

Kupiłam żele pod prysznic, pasty do zębów, masę słodyczy i ładny, ale tani T-Shirt. To znaczy, ja wkładałam do koszyka, a on zapłacił i pomógł zapakować. Druga gwiazdka w roku! Hm, to jednak nie był taki zły pomysł. Przecież czekolady z orzechami przydawały się przy załatwianiu różnych spraw w kraju, a kupić takie było coraz trudniej. Jeszcze kupił mi wędlinę, ser i pieczywo, bo gdzie zrobiłabym zakupy w niedzielę wieczorem? Pierwszy raz widziałam tak zgrabnie pocięty razowy chleb z ziarnami i zapakowany w ładną folię. W życiu nie targałam takiej ciężkiej torby! Ani wcześniej, ani później! No, może później targałam cięższe, ale to z ciuchami i płytami na handel, a to się nie liczy. Nie potrafiłam oprzeć się zakupom!

Trochę przekroczyłam ‘premię’, ale dostał buziaka za hojność. Zresztą, chciałam zwrócić mu pieniądze, ale z uśmiechem odmówił. Miałam wrażenie, że cieszył się z naszego pożegnania i te trzydzieści kilka marek więcej w tej sytuacji nie stanowiło dla niego problemu. A może był mną zauroczony? Wtedy chciałam w to wierzyć.

W oczekiwaniu na pociąg w jednym z dworcowych barów usiedliśmy na kawę i kanapkę. Byłam zaskoczona ich wyglądem. To znaczy i barów, i kanapek. Ale najbardziej zaskoczyła mnie czystość na dworcu. Ruch tutaj znacznie większy niż na polskich dworcach, a jednak było czysto. A wybór kanapek i dań na ciepło w dworcowych barach! Od razu miałam ochotę kilku spróbować, chociaż nie byłam aż tak głodna. Sprzedawczynie też takie dyspozycyjne, cierpliwe i życzliwe. Na podróż kupił mi dwa kawałki pizzy w jednym ze stoisk dworcowych i zimną colę. Wszystko dość szybko zjadłam w przedziale, bo wspaniale pachniało.

W akademiku z koleżanką od razu zweryfikowałyśmy smak chleba razowego z ziarnami. Pycha! Taki razowy mogłabym jadać codziennie! A oni mają około ośmiuset rodzajów chleba...

Rozsądnie uznałam, że po powrocie nie będę opowiadać o moich wrażeniach ze sklepów, bo i tak mało kto mi uwierzy. Albo usłyszy ktoś, komu nie spodobają się moje zachwyty nad dostatnim życiem na Zachodzie. Zacznie się dopytywanie, po co pojechałam? Skąd miałam pieniądze na tyle rzeczy? Milczenie i ostrożność w wypowiadaniu opinii uznałam za obowiązkowe oraz gwarantujące, bez przeszkód, kolejne wyjazdy.

*

Na peronie berlińskiego dworca czekaliśmy na pociąg. Spojrzałam na mojego klienta:

– Stephan, nie będę ciebie zatrzymywać. Możesz już iść. Poradzę sobie z bagażem.

– Na pewno? Nie żartujesz? – upewnił się.

– Na pewno.

Ucieszył się z mojej odpowiedzi, z uśmiechem pożegnał, obiecując, że zadzwoni i ruszył w kierunku schodów. Nie obejrzał się. Zastanawiałam się, oglądając jego malejącą sylwetkę, czy jeszcze się spotkamy? Deklaracje to jedno, a fakty to już zupełnie inny świat. Miałam się o tym jeszcze dotkliwie przekonać.

Kiedy siedziałam w pociągu, rozpierała mnie radość! Mogłam tańczyć i śpiewać! Wreszcie schodził ze mnie cały ‘wyjazdowy’ stres. Nic mi się nie stało. Strach odpłynął... Byłam bogata! Bogata!! No, w każdym razie jeszcze nigdy nie posiadałam takiej kwoty! Odetchnęłam z ulgą:

– Zwrócę rodzicom pieniądze za telefon. I ostatecznie oddam dług koleżankom! I jeszcze mam TYLE pieniędzy dla siebie! A wakacje zapowiadały się obiecująco... Czyli bardzo opłacalnie – analizowałam na gorąco.

Kiedy nieco uspokoiłam się, minęło sprawdzanie biletów, przygnębiający przejazd przez wschodnią część Berlina, wówczas moja ekscytacja i radość z udanego wyjazdu i szczęśliwego powrotu przybrały bardziej racjonalne rozmiary. Jeszcze z uśmiechem patrzyłam w okno. Widoki w NRD bardzo przypominały nasze. Westchnęłam, wyjęłam książkę i zaczęłam powtarzać materiał obowiązujący na poniedziałkowych zajęciach. Przede mną było kilka godzin intensywnej nauki.

*

Aby atrakcyjnie wyglądać dla klientów, bardziej dbałam o siebie. U fryzjerki zamówiłam balejaż. Koszt naprawdę duży, ale mnie spodobała się ta zmiana. Mężczyźni byli zachwyceni moim wyglądem. Już dzięki temu zyskiwałam spore zainteresowanie. Widziałam to po kolejnych przesyłkach z listami. Zrobiłam i wysyłałam nowe zdjęcia. Stałam się bardziej wymagająca i ostrożna. W ogłoszeniu podałam wiek mężczyzny. Od razu odrzucałam wszelkich Turków i mężczyzn o śniadej karnacji. Tyle się o nich nasłuchałam, a w Berlinie widziałam, jak się zachowują.

*

Duży, elegancko urządzony pokój w zadbanym pałacyku pod lasem. Białe meble, fotele wyściełane czerwonym suknem. Podobne w kolorze ciężkie zasłony. Tkanina w czerwono-czarne prążki na ścianach sprawia wrażenie dyskretnej elegancji i luksusu. Gruby, gęsty dywan tłumi kroki. Można chodzić boso. Te lampy, kinkiety, abażury, kominek i łazienka! Aż trudno uwierzyć, że pokój, jak i pozostałe, były wykorzystywane tylko okazjonalnie.

Leżałam na szerokim łożu, wpatrzona w sufit, kiedy rżnął mnie starszy mężczyzna. Szeroko rozłożonymi nogami objęłam go i złapałam za pośladek. Stękał z wysiłku, jego biodra pracowały rytmicznie, ale wolno, a dość twardy penis poruszał się we mnie. Trudno podniecić się z takim partnerem. Cichutko stękałam. Chwycił mnie za pierś i mocno ścisnął. Zaskakująco mocno! Jęknęłam z bólu. Jednak starałam się, żeby jęk zabrzmiał, jakbym przeżywała rozkosz. Sporo kosztowało go nasze spotkanie, sporo miałam zarobić, więc zależało mi, żeby był zadowolony i nie zerwał znajomości.

Wreszcie wyszedł i w szerokim rozkroku stanął nad moim brzuchem. Gwałtownie szarpał penisa aż z głośnym stęknięciem spuścił się. Wiotczejącym penisem zgarnął krople spermy, które spadły na mój brzuch i piersi, a potem wepchnął mi go w usta. W ogóle podczas seksu był całkiem innym mężczyzną. Twardy, stanowczy, chwilami brutalny, wręcz groźny. Nie poznawałam go. Obciągałam posłusznie, wiedząc, że odmowa może spotkać się z agresją. Kto mi tutaj pomoże? Sama zgodziłam się na wspólny wyjazd. Wreszcie wysunął penisa z moich ust. Zszedł z naszego łoża i grzebał w eleganckiej torbie podróżnej. Ucieszyłam się, że to już koniec. Podniosłam się. 

– A ty dokąd? – chłodnym tonem zatrzymał mnie w pół kroku.

– Noo, do łazienki. Chciałam wziąć prysznic – stałam i wyglądałam jak przestraszona pensjonarka. Naga pensjonarka. Zawstydzona zatrzymałam się za krzesłem, chcąc zasłonić krocze, a kolanem prawej nogi przykryłam lewe. Piersi objęłam ręką.

– Wracaj. Jeszcze nie skończyłem – stwierdził sucho. – Teraz zacznie się fajniejsza część zabawy – tajemniczy uśmiech wykrzywił jego twarz.

Nie wiem dlaczego, ale wystraszyłam się. Cofnęłam się i położyłam w wyzywającej pozie. Tak, jak lubił. Tak lubił każdy mężczyzna. I każdy mój klient.

Chrząknął, a kiedy spojrzałam na niego, przywołał mnie niecierpliwym gestem dłoni.

*

Z szeroko rozstawionym nogami klęczałam ubrana w dziwaczny ‘strój’. Złote kółka, połączone paskami w tym samym kolorze, tworzyły łańcuch, który otaczał moje piersi i opierał się na karku jak stanik, a inna część na wysokości piersi otaczała plecy. Z piersi ‘strój’ rozchodził się dwoma łańcuchami na brzuchu, znikał w kroczu i na pośladkach rozchodził się na boki, żeby nad biodrami przyłączyć się do pasa-łańcucha otaczającego mnie na wysokości pępka. Później na zdjęciach zobaczyłam, że na opalonym ciele taki łańcuch daje niezły efekt. Założyłam duże okulary przeciwsłoneczne. Upięłam włosy w kok. Bardzo mocno, przesadnie umalowałam usta. Jerzy robił mi zdjęcia w różnych pozach. Pokazałam rozchyloną pochwę, odbyt. Leżałam na tapczanie, rozwalona siedziałam w fotelu, leżałam w nim, stałam przy oknie. Potem zupełnie naga w samych szpilkach ubrana w kilka szali boa pozowałam na tle okna, ściany. Przy niektórych ujęciach ustawiał aparat na statywie i podchodził do mnie. Wkładał penisa w usta i robił taką fotkę. Albo grzebał w moich dziurkach. Był bardzo podniecony, nie znosił sprzeciwu, a ja posłusznie wykonywałam jego polecenia.

Po dwóch godzinach pozowania siedziałam zmęczona na tapczanie i popijałam sok, herbatę, colę. Wszystko, co oferowali. Czekałam na koniec albo dalszy ciąg.

– Podejdź do mnie – polecił, kiedy przewinął filmy i odłożył aparaty.

– Czyli jednak dalszy ciąg – westchnęłam w myślach i ze śladami sztucznego uśmiechu na zmęczonej twarzy podeszłam do niego. Nauczyłam się tak uśmiechać, a mężczyźni na ogół nie dostrzegali różnicy. Coś zabrzęczało, zadzwoniło i zanim zorientowałam się, założył mi kajdanki! Spojrzałam na niego zaskoczona. Nic nie rozumiałam. Był podniecony i zadowolony. Nawet penis mu sterczał! W kajdankach trzymał mnie do rana. Nie pozwolił mi wyjść na kolację. Dostałam ją do pokoju. Bałam się. I to jak! A on, zadowolony z wrażenia jakie wywarł, bawił się moim strachem: 

– Wyobraź sobie, że tutaj obsługa jest naprawdę bardzo dobrze wyszkolona, dyspozycyjna i dyskretna. Może chciałabyś, żeby jeden z tych postawnych młodzieńców wyruchał ciebie? – uśmiechając się, patrzył na mnie i czekał na odpowiedź. – Nasi gospodarze zapewniają, że obsługa potrafi wywiązać się z każdego zadania. To jak, masz ochotę?

– Nie, nie chcę – odpowiedziałam cicho. Byłam ogłuszona jego zachowaniem. Paraliżował mnie strach. Jerzy rozczarował mnie. Sądziłam, że jednak nawiązała się między nami drobna nić sympatii, więc przynajmniej nie będzie mnie traktował tak przedmiotowo.

– Słucham?

– Nie chcę!

– Rozumiem, wolisz bawić się ze mną – jednak wyczułam nutę rozczarowania w jego głosie. Chyba liczył na bardziej zróżnicowaną rozrywkę moim kosztem. – Świetnie, skoro odpowiada ci taka formuła, to podejdź do mnie i uklęknij – poprawił się w fotelu.

Posłusznie spełniłam jego oczekiwanie.

*

Wtedy przechylił się, wyjął z torby jakiś przedmiot i usiadł wygodnie. To był sztuczny penis. Ale jakich rozmiarów!

– Poćwiczysz z nim. No, pokaż, jak obciągasz! – powiedział i wepchnął go w moje usta.

Nie chciałam. Odsunęłam się. Uderzył mnie w twarz. Zaniemówiłam! Szarpnął mnie za włosy i przyciągnął do siebie. Poruszałam się niezgrabnie. Nie co dzień jestem bita. Byłam zaszokowana jego zachowaniem. Nawet nie byłam w stanie zaprotestować!

– Uderzył mnie w twarz! On! – oddychałam nerwowo.

Chwycił pierś i szarpnął ponownie. Ależ zabolało! Przysunęłam się bliżej. Znowu uderzył mnie w twarz. Z obawy o kolejne razy już nie drgnęłam.

– Słuchaj poleceń! Chyba nie chcesz, żebym skatował ciebie za nieposłuszeństwo? – w pytaniu zabrzmiała nadzieja, że usłyszy odpowiedź „chcę”. Facet lubił bić kochanki. Albo tylko takie jak ja.

Nie odpowiedziałam na prowokacyjne pytanie. Nie miałam wyjścia. Pochłonęłam podstawionego sztucznego penisa i intensywnie pracowałam. On uśmiechał się, czasami śmiał, robił zdjęcia, obmacywał mnie. Bałam się. I to jak! W końcu z tym penisem w ustach pchnął mnie na fotel. Zaparłam się rękoma, a on na stojąco wszedł we mnie.

– O! Tak można ruchać! – był szczerze zadowolony. Od pieszczot, wyginania się, dotyku, pozowania w wyuzdanych pozach zrobiłam się wilgotna, więc korzystał...

Kiedy znieruchomiał, wyszedł ze mnie i spuścił się na twarz. Ledwie kilka kropel. Zaskakiwałam mnie tym, że tak długo mógł. Nie pytałam, co brał. Potem wepchnął mi w usta penisa. Ten sztuczny wypadł w trakcie seksu. Jemu jeszcze sterczał. Dokładnie wylizałam go, chociaż po plastikowym członku mój język tracił czucie. Nadrabiałam ruchami głowy. Zanim zaczęłam oral, sięgnął po aparat i teraz też robił zdjęcia. Nie miałam okularów, ale nie odważyłam się o nie poprosić. Bałam się.

– Chyba zaproszę kolegę, skoro tak dobrze bawimy się. A może wolisz parę albo małżeństwo? – ożywił się, zadając pytanie. Wyraźnie miał ochotę na dalszą perwersyjną zabawę.

Drgnęłam przestraszona jego propozycją. Nie chciałam myśleć o tym, czym zabawa może skończyć się i czy jeszcze zobaczę moje pieniądze. A tak mu ufałam, naiwna... Językiem wypchnęłam penisa. Zebrałam się w sobie i:

– Nie tak się umawialiśmy – powiedziałam twardym tonem, chociaż wewnątrz dygotałam ze strachu.

*

Moja spokojna i stanowcza reakcja wywarła na nim wrażenie. Zniknął uśmiech i więcej nie ponowił propozycji. W milczeniu wykonał kilka zdjęć. Kiedy chciałam odwrócić głowę, złapał i przytrzymał mnie za włosy. Jego twarz wykrzywiał grymas złości. Jeszcze takim nie widziałam go.

– Teraz spróbujemy czegoś nowego – zapowiedział i na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. Ale tak złowrogi, że bałam się zapytać o zapowiadaną nowość.

Uśmiech uzupełnił sztucznym penisem, który trzymał w ręku. Poruszał nim jako zapowiedź nowych wrażeń. Czekałam na wyjaśnienia.

– Siądź w fotelu i rozłóż nogi – polecenie wydał zaskakująco łagodnym tonem.

Usiadłam i rozstawiłam nogi. Głową wskazał na poręcze. Założyłam nogi na poręcze, dostęp do pochwy stał się jeszcze wygodniejszy. Ręce skute kajdankami trzymałam na brzuchu. Czekałam. Rozkuł ręce. Westchnęłam z ulgą. Szarpnął rękę do tyłu, potem drugą i skuł je za plecami.

– I po wolności! – pomyślałam smutno.

Stanął przede mną. Potem nad kostkami nóg założył mi szerokie pętle z czarnego, grubego materiału i przymocowany do nich sznurek przywiązał do nóg fotela. Już nie mogłam złączyć nóg. Miał swobodny dostęp do moich dziurek! Szarpanina była bezskuteczna. W ogóle nie reagował na prośby i krzyki.

– Teraz sprawdzimy, jak głęboko wejdzie w ciebie – sapnął, zaintrygowany wsuwaniem sztucznego penisa do pochwy. Jego penis też sterczał. Faceta ekscytował mój strach!

– On podnieca się przemocą! – przestraszyłam się. To zapowiadało cierpienie i ból. Jęknęłam ostrzegawczo. Penis był gruby i długi. Bałam się, że w ogóle nie wejdzie do pochwy!

– Dasz radę! – sapnął Jerzy, jakby czytał w moich myślach. Wpychał penisa krótkimi, energicznymi pchnięciami. Każdemu pchnięciu towarzyszył ból. Pojękiwałam, z obawą patrząc, jak rozpycha mi pochwę:

– Nie! Proszę, to zaczyna boleć! Przestań! Jerzy, słyszysz?! – protestowałam coraz głośniej.

– Za dużo gadasz. Nie za to zapłaciłem – stęknął zirytowany i podniósł się.

Penis tkwił może czwartą częścią we mnie, a ja czułam jedynie ból i skurcz napiętych mięśni. Byłam bliska histerii. Obserwowałam go.

Właśnie zapiął torbę i przyniósł jakiś przedmiot. Zanim zdążyłam zapytać, stanął przy mnie i coś owinął mi wokół głowy. Mimo mojego oporu wcisnął twardą część w usta.

– To knebel – wyjaśnił, kiedy zapinał go z tyłu głowy. – Teraz możesz jęczeć bez ograniczeń – powiedział usatysfakcjonowany i zapiął otwór usytuowany na ustach. Chwilę później znowu wbijał potężnego penisa do pochwy.

Już nie jęczałam. Teraz wyłam! Ślina ciekła mi z ust, po brodzie i kapała na dywan. Tak samo łzy. Nogi poruszały się jak w konwulsjach.

Jerzy był bardzo podniecony. Czasami wstawał i uderzał mnie członkiem po twarzy, wycierał mokrego penisa o piersi, szarpał i wykręcał sutki albo ściskał szczypcami brodawki aż z bólu podrygiwałam w fotelu. Jemu bardzo podobał się mój rozpaczliwy ‘taniec’. Zrobił kilka zdjęć. Znowu wykorzystywał dwa aparaty.

Znacznie później dowiedziałam się, dlaczego.

*

Niedzielne przedpołudnie spędziłam sama w lesie. Nie potrafiłam iść zbyt daleko. Ból podbrzusza był niesamowity, a nie chciałam przebywać w pokoju z Jerzym. Od obsługi dostałam tabletkę przeciwbólową, która trochę stępiła ból. Nie miałam ochoty na herbatę i pogawędki z paniami. Część plotkowała o erotycznych pokazach minionego wieczoru i seksie w większym gronie.

– Czyli jednak seks grupowy... – pomyślałam, dyskretnie odsuwając się od grupy. Podeszłam do drugiej grupki. Kobiety również rozmawiały o pikantnych szczegółach wieczoru. W ich przypadku zabawy miały inny charakter, ale były równie wyuzdane. Chichotały, opisując rozmiary penisów i zwyczaje mężczyzn. Potem wymieniały nazwy zabaw, ich reguły i zwycięzców rywalizacji. Zniknęłam, kiedy zaczęły opisywać drugą z nich. Nikt nie zwracał na mnie uwagi.

Przesiedziałam w lesie trzy godziny. Ładna pogoda, cisza i wszechobecna zieleń działały na mnie kojąco. Nie byłam głodna i najchętniej zostałabym jeszcze dłużej w lesie, ale punktualnie wróciłam na obiad. Zdążyłam przebrać się. Po wystawnym obiedzie i krótkim odpoczynku, spakowałam się. Sama. Jerzy, zaabsorbowany jakimiś sprawami, całe przedpołudnie spędził w towarzystwie kolegów. Po obiedzie wpadał dwa razy po jakieś dokumenty. Był bardzo zmęczony, zaintrygowany jakąś sprawą, ale w dobrym humorze. Przeprosił mnie, że miał dzisiaj tak mało czasu dla mnie.

– Akurat nie żałuję – odpowiedziałam uszczypliwie.

Spojrzał zdziwiony. Jakby zapomniał, co zrobił wczoraj! Wyjaśniłam prędko, jak pięknie było na spacerze w lesie. Nie chciałam tracić tak zamożnego klienta. Rysy jego twarzy złagodniały. Przed wyjazdem wzięłam jeszcze jedną tabletkę i poprosiłam o kolejne na następny dzień. Dopiero wieczorem wróciliśmy do miasta. Pożegnałam go dość chłodno. Jerzy zdawał się nie zwracać uwagi na mój stan. Był bardzo zadowolony.  

Prywatnie poszłam do ginekologa. Widok moich piersi zrobił na nim wrażenie. Wyjaśniłam, że mój partner lubi takie zabawy. Potem obejrzał pochwę. Nie był zadowolony. Zalecił kompresy i przepisał mi maść do wcierania w obolałe i posiniaczone piersi, polecił też inne, mocniejsze tabletki przeciwbólowe. I kazał pojawić się za dziesięć dni, jeżeli dolegliwość nie zmniejszy się wyraźnie. Na szczęście maść okazała się skuteczna.

*

Robiłam zakupy w domu towarowym w Poznaniu. Bardziej oglądałam niż kupowałam. W kraju nie mogłam dostać wielu rzeczy, więc wolałam oszczędzać pieniądze i coś z ciuchów kupić sobie na wyprzedażach w Berlinie. Tak cenione przez mężczyzn oryginalne "Adidasy" i odzież tej firmy w Polsce były nie do kupienia w państwowyc sklepach, ale bardzo poszukiwane. Czasami można było kupić w komisach.

Kiedy wyjeżdżałam do klientów, to jednocześnie tak umawiałam terminy, żeby trafić na wyprzedaże: letnią lub zimową. Dzięki temu zawsze udawało mi się kupić trochę markowych rzeczy za niższe ceny. Zresztą, zawsze było do kupienia coś przecenionego i markowego. W kraju przywiezioną odzież, firmowe dresy i sportowe buty sprzedawałam ze sporym zyskiem i to wręcz „od ręki”. Nawet nie musiałam chodzić na rynek. Zdarzały się sytuacje, chociaż brzmi to anegdotycznie, że niecierpliwy klient czekał na dworcu, żeby zapłacić i odebrać zamówione adidasy.

W trakcie oglądania odzieży w domu towarowym potrącił mnie jakiś szpakowaty mężczyzna. Wypadła mi torebka, byłam w szpilkach, więc prawie upadłam. Podtrzymał mnie w ostatniej chwili.

– Najmocniej panią przepraszam – wyglądał na zdeprymowanego sytuacją, jaką wywołał. – To moja wina. Proszę pozwolić sobie pomóc.

– Dałam się potrącić starszemu facetowi. Emeryt mnie „znokautował” – tak myślałam o zdarzeniu. Byłam wściekła, bo zrobiłam z siebie widowisko i jeszcze lekko skręciłam nogę. Na szczęście nie puchła, ale bolała. Sporo osób przyglądało się scence z moim udziałem.

Mężczyzna nie przestawał mnie przepraszać. Pomógł pozbierać torebkę i reklamówkę z drobnymi  zakupami ze sklepu spożywczego. Nie podniosłam głowy, nie rozglądałam się, bo czułam wzrok ludzie na plecach:

– I to przy takiej widowni – jęknęłam w duchu. – Do pełni ‘szczęścia’ brakuje, żeby koleżanki mnie zobaczyły. 

Wyszliśmy z domu towarowego i mężczyzna, speszony zdarzeniem, podprowadził mnie do kawiarni:

– Pani wybaczy, ale zwykle w sposób mniej gwałtowny udaje mi się zwrócić uwagę atrakcyjnej kobiety. Może chociaż zrewanżuję się zaproszeniem do kawiarni, a pani ochłonie przy kawie?

*

Usiedliśmy, bo musiałam usiąść. Noga za bardzo bolała. Wysłuchał mojego zamówienia. W końcu podeszła kelnerka. Głośno rozważaliśmy zamówienie. Była lekko odpychająca, spieszyła się.

– Inni klienci czekają – burknęła.

Z uśmiechem złożył zamówienie. Zignorowała jego uprzejmość i kiedy odchodziła, z pogodnym uśmiechem, przepraszając za nachalność, zatrzymał ją i jeszcze uzupełnił zamówienie. Nadal była odporna na jego uprzejmość. On udawał, że nie widzi jej irytacji.

– Urocza ta kelnerka, prawda? – zapytał mnie z tym samym pogodnym uśmiechem, kiedy już odeszła, a on przestał oglądać się za nią. Nie byłam zazdrosna.   

Ochłonęłam i dopiero przyjrzałam się uważnie mężczyźnie. Na pewno miał więcej niż czterdzieści lat. Może nawet pięćdziesiąt. Szpakowaty, szczupły, zadbany. Nie był typem sportowca, raczej większą uwagę zwracał na swój wygląd niż muskulaturę. Od razu zauważyłam, że marynarka była szyta na miarę. Sweterek, koszula i spodnie były zagraniczne. Rzeczy dobrane kolorystycznie, stonowane, dobrej jakości. Ich właściciel miał dobry gust.  

Zaczęliśmy rozmawiać. W trakcie rozmowy przedstawił się imieniem:

– Jerzy.

– Zofia – z miłym uśmiechem zrewanżowałam się kłamstwem.

Jerzy trochę mówił o sobie. Pytał mnie o studia, kiedy dowiedział się, że jestem na stomatologii. I tak od słowa o słowa, zaczęliśmy spotykać się na kawę. Podczas drugiego spotkania zaproponował mówienie po imieniu. Spotkania zawsze trwały godzinę albo nawet nieco dłużej. Było miło, nie nudziłam się. Spotykaliśmy się mniej więcej co trzy tygodnie.

Co ciekawe, nigdy nie przedstawił się nazwiskiem. O moje też nie pytał. Dobrze czułam się w jego towarzystwie, chociaż wolałam, żeby nikt z roku nie zobaczył nas razem. Przy czwartym spotkaniu zapytał, czy nie chciałabym towarzyszyć mu podczas prywatnego wyjazdu. Odpłatnie, oczywiście. Podał kwotę. Zaniemówiłam, a potem popełniłam prozaiczny błąd. Źle oceniłam go. Po chwili namysłu wyraziłam zgodę i poprosiłam o szczegóły.

Zależało mu, aby wypaść efektownie i uznał, że młoda, atrakcyjna kobieta będzie świetnym ‘uzupełnieniem’, jak sam określił, podczas takiego niezobowiązującego, ale jednak dla niego istotnego spotkania. Nocleg we wspólnym pokoju. Seks za dopłatą, jeżeli wyrażę zgodę. 

– No, tak... – westchnęłam w myślach, kiedy to usłyszałam. Złudzenia rozwiały się. Zrobiło mi się gorąco, ale nie zareagowałam zbyt żywiołowo. Jednak zauważył, że na propozycję seksu i dopłaty za tę ‘usługę’ zareagowałam, ale nic nie powiedział.

– Wyjazd w piątek, a powrót w niedzielę po obiedzie lub wieczorem, jeżeli będziemy mieli ochotę nacieszyć się urokami okolicy – kontynuował, cały czas obserwując mnie. – Tym razem spotyka się kilkanaście par. Panowie w sobotę ruszają na polowanie, a po obiedzie mamy ważne zebranie. Panie, cóż..., zależy od zainteresowań: jogging, spacery, gra w tenisa, brydż, sauna, pływanie, w ostateczności zakupy w pobliskim miasteczku. Obsługa zadba o wszystko, a wieczór należy już do nas – niby uśmiechał się beztrosko, ale jednocześnie bacznie przyglądał się mojej reakcji.

A ja siedziałam wpatrzona w niego i udawałam, że pochłaniam każde słowo. Dla mnie liczyła się głównie odpowiedź na jedno pytanie: za ile?

– Nie obawiaj się, nie spotykamy się dla grupowego seksu, chociaż są tam zwolennicy i takich zabaw. To spotkanie biznesowe, ale w wybranym gronie – kontynuował. – Tam będziesz wyłącznie moją partnerką. Nikt nie będzie ciebie wypytywał o charakter naszych kontaktów. Zresztą, to nieważne – zapewnił Jerzy z jowialnym uśmiechem. – Możesz odmówić. Naturalnie, bez żadnych konsekwencji dla naszej znajomości.

Propozycja zrobiła na mnie spore wrażenie. Widział to. Nie mogłam odmówić. Oferował zbyt wiele. I dobrze płacił. Za wyrażenie zgody w prezencie otrzymałam elegancką sukienkę. Domyśliłam się, że traktuje ten wydatek jako inwestycję wielokrotnego użytku. Zakupy robiliśmy razem, więc uwzględniłam jego sugestie dotyczące dodatków.

A potem ten niezapomniany, chociaż świetnie płatny weekend ze starszym panem w pałacyku... Tam poznałam jego drugą twarz.

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach