Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wyuzdana Dominika, cz. 2/2.

Część 2. Dokończenie.

– No, nie opieraj się... – Antek mruczał słowa zachęty do ucha atrakcyjnej szatynki, która tuliła się do niego. Teraz słowa zastąpił językiem. Muskał ucho, szeptał, chuchał, lizał, kąsał, pocierał nosem. Pieszczoty były udane, bo dziewczyna mruczała, uroczo wyginając się. On cały czas mocował się z jej „kakaowym oczkiem”, systematycznie nawilżając je lubrykantem i rozpychając.

– Wejdź – wyszeptała, nie otwierając oczu.

Nie pierwszy raz bawili się w ten sposób, ale wejście w odbyt kobieta zawsze poprzedzała długim przekomarzaniem się. Antek przetoczył kochankę na wznak, położył się na niej i powoli wsuwał penisa do odbytu. Atrakcyjna szatynka podniosła ugięte nogi. Pojękiwała zawczasu, obawiając się bólu, ale wchodził płynnie. Powoli i płynnie. Antek dobrze ją przygotował. Pod sobą widział dwie spore piersi, których ciemne brodawki sterczały. Wszedł do połowy i trochę wycofał się. Znowu natarł i wepchnął głębiej penisa. Zaczął uderzać biodrami.  

– Oooch, tyyy – wydarł z jej ust. Kobieta nie potrafiła zdobyć się na więcej. Patrzył na jej twarz, którą wykrzywiał grymas. Tak przeżywała duże podniecenie. Nieco przyśpieszył. Jęknęła, wszedł głębiej i poruszał się bardziej energicznie. Szerzej rozłożyła nogi i jeszcze bardziej ugięła w kolanach.

Złapał ją za nadgarstki i trzymał szeroko rozłożone ręce. Szamotała się, rzucała głową na boki.

– Puść! Proszę, puuuuść! No, puuuść!! – jęczała coraz głośniej.

Nie słuchał i silnie rżnął partnerkę w odbyt. Czekał aż wzrośnie jej podniecenie. To była część ich seksualnych igraszek.

– Proszę, puść! – rzuciła biodrami. – Błagam! Błagam!!

Dzisiaj puścił prawą dłoń. Szybko sięgnęła do łechtaczki. Pocierała ją mocno, wciskając dwa palce do pochwy aż wydarła przeciągły krzyk z gardła. Napięte ciało, wygięte w łuk, powoli wiotczało, by po chwili opaść na jedwabną, szarą pościel. Eksplodował w niej. Ciężko oddychał. Głośno westchnął i przycisnął ją swoim ciałem. Lubił czuć ciepło jej ciała, przykrywać jej piersi. Drżała, przeżywając orgazm. Nie chciał wychodzić, jeszcze ruszał się w niej. Ona nadal trzymała palce w pochwie i powoli, rytmicznie poruszała nimi. Leżał na niej, ona objęła go nogami, wolną dłonią głaskała jego plecy, pośladki. Wiedział, że będzie sięgać do moszny. Penis i jądra stanowiły jej fetysz.

Lubiła uprawiać seks u niego. Duża sypialnia, elegancka pościel. Gruby, puszysty dywan. Zasłony na oknach. To ją dodatkowo podniecało. Czuła się tutaj komfortowo. A mieli tyle pomysłów! Swoim zachowaniem w sypialni zniewalał ją. Lubiła oddawać się temu zadbanemu, spokojnemu mężczyźnie, który w sypialni odgrywał rolę, jakiej często potrzebowała. Dominował nad nią, poniżał ją. Miała wówczas takie odjazdy...

#

Ruchem bioder dała mu znak, żeby zszedł z niej. Wyszedł i położył się na boku.

– Chcę go wylizać – wyjaśniła i chwyciła penisa. Zmieniła pozycję, leżała głową przy jego kroczu. Mężczyzna uśmiechał się i patrzył, z jaką pasją szatynka pochłania i pieści penisa. Jednocześnie delikatnie głaskała i miętosiła jądra. Dotykał jej łechtaczki, warg, sięgnął do odbytu. Na palcach pojawiła się sperma. Czysta.

– Czyli przyszła przygotowana na anal – uśmiechnął się do swoich myśli.

Czuł jak palcami wyciska ostatnie krople spermy. Połykała je i wylizywała członek. Tak samo delikatnie lizała mosznę i sięgnęła języczkiem do odbytu. Lekko uniosła nogę i lizała go. Bodźce dopływające stamtąd podnieciły go. Zauważyła to i szybko przysunęła się, unosząc nogę. Wszedł do pochwy i po kilku energicznych minutach wytrysnął do pochwy. Dla niego efekt był niewielki, ale ona wyglądała, jakby przeżyła tsunami. Teraz prawie nie jęczała, ustami poruszała bezgłośnie i znowu pieściła łechtaczkę palcami. Kiedyś próbował ją zastąpić, ale odtrącała dłoń. Kiedy brutalnie wetknął palce do odbytu, zakwiczała i posłusznie czekała aż skończy. Potem wylizała palce i podziękowała mu. Dzisiaj spółkowali w odbycie, więc nie było potrzeby powtarzać zabawy palcami.  

Kiedy zapytał ją o pieszczoty łechtaczki dłonią, twierdziła, że zrobi to lepiej niż mężczyzna.

– A dwóch mężczyzn?

– Też nie są lepsi – odpowiedziała bez namysłu.

Uśmiechnął się, bo podejrzewał ją o różne doświadczenia. Jemu też proponowała. Aby go udobruchać, po tym wyznaniu zaproponowała swoją koleżankę. Czasami spotykali się we troje. Był pewien, że seks z koleżanką to dla niej dodatek, bo nawet chciała zamieszkać z nim. Jednak on nie był gotowy na tak poważny związek, ale seks przynosił im obojgu sporo satysfakcji.

Po prysznicu leżeli oboje na plecach i oglądali sufit. Kobieta miętosiła penisa i zlizywała lepką ciecz, która pokrywała jej palce w trakcie pieszczot. Nie pozwoliła mu oddać moczu. Chciała sama wszystko wycisnąć.

– Bianka, co nowego u was słychać? – leniwie zagadnął Antoni. Głaskał pierś szatynki. Pod palcami czuł twardą brodawkę. Kobieta jeszcze była podniecona, a zaliczyła trzy orgazmy.

– Aaa, po staremu, czyli ktoś kopie dołki pod nielubianym kolegą z innego działu.

– Co ty nie powiesz – zdziwił się beznamiętnie.

– Daj mi twoją dziurkę – zażądała.

– Więcej nie wyciśniesz – uśmiechnął się.

– Daj mi. Chcę, żeby jeszcze stał.

– Litości! Już nie dam rady, kochanie!

– Nie szkodzi. Dobijesz mnie palcami, dłonią albo wepchniesz wibrator. Dawaj pupę! – nieco później wysunięty język zaczął energicznie głaskać odbyt mężczyzny.

Po jakimś czasie penis drgnął po raz pierwszy i zaczął sztywnieć. Kobieca dłoń znowu dotknęła łechtaczki.

#

Ta myśl kiełkowała w niej, wreszcie pewnie osadziła się i rozkwitła na dobre. Ostatecznie Gabrysia uznała, że musi odegrać się na Antku. Upokorzyć go! Straciła z nim półtora roku, a może nawet więcej. Teraz okazuje się, że ich zerwanie zniósł znacznie lepiej i kolejne lata na robienie kariery wykorzystał bardziej efektywnie niż ona. Zdecydowanie! Właśnie doszła do wniosku, że swoim zachowaniem zachęcił ją do rozstania, bo miał już inną kobietę. Pokiwała głową:  

– To typowe dla niego. Udawać bezradnego, niewinnego i „w białych rękawiczkach” pozbyć się niechcianej osoby. Czyli mnie! A teraz czerpie z życia pełnymi garściami! Ma wszystko! – westchnęła głośno i pokręciła głową rozgoryczona swoją porażką. – Według mężczyzn: „W życiu są trzy ważne rzeczy: pieniądze, władza i kobiety. Jeżeli posiadasz dwie z nich, to trzecia sama się pojawi” – zacytowała znane powiedzenie. Westchnęła i podniosła głowę, uśmiechając się złowrogo: – Ja ci się, kurwa, „pojawię”...

Podstawowy problem Gabrysi polegał na tym, że nie dopuszczała myśli, aby ktoś mógł być lepszy od niej. Szczególnie, jeżeli ten ktoś był jej znajomym. Musiał być gorszym od niej. Również Antek. Szczególnie on!  

– Nawet, jeżeli trzeba będzie zmusić go do błędu – pomyślała mściwie. Zmrużyła oczy, usta wykrzywił ponury uśmiech.

Zastanawiała się, jak upokorzyć tego chłopaka z prowincji... Na przyjaciółki nie mogła zbytnio liczyć. Bowiem zdawała sobie sprawę, że takie ‘przyjaciółki’ straci od razu, kiedy sama straci stanowisko albo zmieni pracę. Dziewczyny po prostu wiedziały z kim warto utrzymywać dobre kontakty towarzyskie, aby czuć się bezpiecznie w pracy.

– Wazeliniary, dupowłazy i dupolizy – pogardliwie prychnęła Gabrysia, myśląc o przyjaciółkach.

#

Mrok mieszkania rozjaśniał tylko ekran włączonego telewizora. Półnaga Gabrysia siedziała nad kolejną szklanką koniaku. Na nogach miała różowe klapki na szpilce. Różowa podomka, niezbyt mocno związana paskiem, rozchyliła się i aktorzy z ekranu telewizora właśnie spoglądali na jej opalone, nagie ciało. Sięgnęła po butelkę, piersi wysunęły się z podomki i zakołysały. Podomka zsunęła się z jednego ramienia. Kobieta wstała i wyszła na balkon. Patrzyła w mrok spowijający miasto, który rozjaśniały reklamy, światła w oknach mieszkań i jadących samochodów. Niczego nie dostrzegała. Nie przeszkadzał jej biust wystający z podomki, ani głośna impreza piętro niżej, ani tym bardziej pies ujadający od dobrego kwadransa dwa balkony dalej. Normalnie zadzwoniłaby po ochronę. Ale dzisiaj... Podniosła butelkę i pociągnęła łyk. I jeszcze jeden. Walnęła butelką o poręcz balkonu. Uderzyła szpilką w posadzkę.

– Kurwa... Kurwa! – westchnęła. – Kurwa!! – wydarła się na cały głos, niebezpiecznie wychylając z balkonu. Nagie piersi wypadły z podomki i po chwili dotknęły chłodnego metalu balustrady. Chłód, który przeniknął do rozgrzanego ciała, trochę ją otrzeźwił. Wzdrygnęła się, odetchnęła głęboko i weszła do mieszkania.

– Przepraszamy! Postaramy się być trochę ciszej! – obiecał męski głos z balkonu piętro niżej.

– Pies cieee jjeebał – mruknęła pod nosem, moszcząc się na kanapie. Nie było wiadomo, czy komentarz był skierowany do sąsiada czy do Antka, który stanowił tak bolesną, otwartą i ropiejącą ranę! Czknęła głośno, patrząc w ekran.

Z dołu dobiegało rytmiczne dudnienie. Sąsiedzi mieli solidne kolumny. Wszyscy razem ryczeli życzenia na cześć solenizantki. Pies przestał szczekać i zaczął wyć. W mieszkaniu nad nią płakało dziecko.

– A teraz jeszcze ta pizda! – rzuciła wściekłym tonem do aktorów, którzy spojrzeli z ekranu w jej stronę. – Ma taką wyuzdaną dupę, tę Dominikę, to mnie już nie zechce! Kur-waaaa! A tak mogłam się urządzić!! – załkała do szklanki.  

Gabrysia nawet przed sobą nie chciała przyznać się do jednego. Porzuciła kiedyś partnera z czysto materialnych powodów i teraz bardzo bolał ją ten błąd. Nie przewidziała sukcesu Antka, czyli tego wszystkiego, do czego dążyła ze znacznie mniejszym skutkiem. Przede wszystkim zaskoczyło ją, że ten nieborak z małego miasteczka w ogóle odniósł sukces. Właśnie! To nie był przypadek, zrządzenie losu ani łut szczęścia. Co gorsza, kiedy uświadomiła sobie skalę jego dokonań, aż usiadła z wrażenia. Była przygnębiona, a alkohol nie pomagał jej... W dającej się przewidzieć perspektywie nie widziała szansy dorównania mu.   

– Prowincjonalne zachowanie też nie dodawało mu uroku, ale z tego wyrósł, niestety – smętnie pokiwała głową.

Chłopak ubierał się marnie, ale to mogła zmienić. Przecież miał pieniądze. Ból potęgowała dziewczyna, która była teraz z Antkiem i tym samym wydatnie ograniczyła jej szansę na ponowne zdobycie „tego prowincjusza”, jak nazywała go na własny użytek. Starała się nie używać wulgarnych określeń. Przecież była kobietą na poziomie. Cieszyła się powodzeniem wśród mężczyzn.

– Chłoptaś z ludu, prowincjonalny dupek – cedziła przez zęby kolejne przyzwoite epitety, którymi go prywatnie obdarzała.

Nie mogła pogodzić się z tym, że przed laty była aż tak niecierpliwa! Jeszcze kilka lat z nim i wyszliby na prostą!

– Ale kto wtedy mógł to przewidzieć?! – uderzyła dłonią w kanapę.

Uważała, że szybkie zerwanie to okazja do nawiązania nowych, korzystniejszych znajomości i szansa rozpoczęcia prawdziwej kariery. Bez partnera, który mało zarabiał, dużo pracował, coraz rzadziej akceptował jej zainteresowania i nie spełniał jej oczekiwań w łóżku. Wtedy właśnie nawiązała ostry romans z facetem z obecnej firmy. Generalnie, związek z Antkiem nie przeszkadzał jej w odważnych flirtach z innymi mężczyznami. Tamten facet pomógł jej zdobyć pracę w obecnej firmie. On już w niej nie pracował, bo żona zaczęła coś podejrzewać, z kolei Gabriela nadal mozolnie pięła się po kolejnych szczeblach kariery.

#

Słowo „wyuzdana” w stosunku do partnerki Antoniego nie było na wyrost. Przynajmniej w jej odczuciu. Widziała ich razem już kilkakrotnie, najczęściej w piątki. A to w kawiarni, albo w „chlewiku”, albo siedzieli gdzieś na ławce na piętrze „rekreacyjnym” i szczebiotali radośnie.

Kiedyś, mimo protestów sekretarki, wtargnęła do jego gabinetu. Dominika akurat stała przy oknie i, jeżeli dobrze widziała, pośpiesznie zapinała bluzkę. I tak zostawiała spory dekolt, więc można było zobaczyć sporą część jej pełnych piersi. Tam patrzyła Gabrysia, natomiast zaskoczony Antek na przemian spoglądał na nią i zdenerwowaną sekretarkę. Ta druga w końcu cicho zamknęła drzwi.

– Kurwi się u niego w pracy! – zdumiała się Gabrysia. Potem wytłumaczyła, że pilnie potrzebuje jakichś dokumentów, więc przechodząc, sama podeszła do niego.  

Po wyjściu kobiety para przez chwilę patrzyła na siebie w milczeniu. Dominika podeszła i siadła na jego biurku z szelmowskim uśmiechem. Wzruszyła ramionami.

– Ależ ty masz refleks! Dziewczyno! – Antek był zdumiony i rozbawiony zachowaniem Dominiki.

– A co! Może w końcu docenisz, jaki masz skarb – uśmiechnęła się łagodnie, mrugnęła porozumiewawczo, a potem dodała krytycznym tonem: – A ty też mógłbyś chociaż koszulę poprawić albo zapiąć rozporek.

Gwałtownie cofnął głowę. Patrzył na nią zaskoczony, siedział z otwartymi ustami. W rewanżu uśmiechała się, przechylając głowę na bok.  

– Wiesz, ja to chyba z innej szkoły jestem – wystękał.

– Ech, dzieciaku... – lekceważąco machnęła ręką, zsunęła się z biurka i ucałowała go w czoło.

#

Inne pary w biurowcu też potrafiły okazywać sobie publicznie czułość, ale Gabrysi aktualnie nie interesowały inne pary. Tylko ta jedna. A szczególnie wkurwiające było to, że nie potrafiła namierzyć tej jego niby partnerki, kochanki, dupodajki, puszczalskiej. Była przekonana, że kobieta widzi w nim dość pokaźną stertę banknotów i... i nic więcej. Wiedziała, że czasami spędza z nim noce, ale nikt nie znał jej nazwiska, ani nie wiedział, gdzie mieszka. Spod biura zawsze odjeżdżali jego samochodem.

Kiedyś polowała pod drzwiami jego sekretariatu i natknęła się na Dominikę. Znowu duży dekolt, cycki skakały jej w przezroczystym staniku pod ażurową bluzką, a spódniczka zasłaniała zdecydowanie za mało. Kobieta zobaczyła Gabrysię w ostatniej chwili i pośpiesznie zaczęła poprawiać włosy. Przywitały się.

– Słuchaj, nie mam za bardzo potarganych włosów? – spytała Dominika przyciszonym głosem.

„Moja firma” bez słowa przecząco pokręciła głową.  

– Wiesz, Antoś bywa taki porywczy. Czasami boję się, że zerwie ze mnie majtki. Ale co mam zrobić? Takie z niego ciacho, że... Ach! – na wspomnienie partnera aż zakręciła biodrami, zaciskając dłonie w pięści i przymykając oczy. – Dzięki za pomoc. Pa!

Gabrysia odprowadziła ją takim wzrokiem, że gdyby oczy mogły ziać ogniem, z dziewczyny nie zostałaby nawet garstka popiołu.  

– Dwa pierdolone skowronki – warknęła, przypominając sobie scenę, kiedy ona głaskała go po policzku, coś tłumacząc z uśmiechem, a on, rozpromieniony, spoglądał w jej oczy. – W ogóle nie kryją się ze swoim niby szczęściem! – drwiła z nich.

Para rzeczywiście zachowywała się dość ostentacyjnie, ale widywana w biurowcu dość rzadko, równie sporadycznie stanowiła pożywkę dla plotkarek. Było tyle niedyskretnych par w biurowcu...

Ich związkowi smaczku dodawał jeszcze jeden szczegół, który nie umknął uwadze Gabrysi.  

#

Już dawno było po ustalonych godzinach pracy, ale Antek wiedział, że w innych firmach też dłużej pracują. Jurek*, z firmy trzy piętra niżej, miał 38 lat i objął chyba najbardziej sfeminizowany dział w ich firmie. U niego opinie o pracowniczkach miały swoją cenę. Upajał się tą myślą i korzystał ze swojego stanowiska. Jak i kiedy tylko potrafił. Do wszystkich współpracowniczek zwracał się po imieniu. Alina, jego sekretarka, dzisiaj wyszła punktualnie, więc sam odebrał telefon.

– Cześć, tu Antek. Mogę wpaść? Mam mały problem – znajomość już trochę trwała; ich firmy czasami współpracowały.

– Cześć, jasne, ale tak za pół godzinki – uśmiechnął się do dziewczyny, która siedziała naprzeciwko niego.

– Dzięki, na razie – odłożył słuchawkę, spojrzał na zegar i ponownie zagłębił się w wyliczeniach i datach ich nadsyłania.

Jurek pokiwał palcem, więc Jagoda* z wdziękiem podniosła się i uśmiechnięta podeszła do niego. Blondynka liczyła już 28 lat i ciągle inwestowała w siebie. W siebie, czyli w ciuchy, buty, kosmetyki, wizyty u fryzjera, w solarium, w spa... Na tym polegało jej życie. Wraz z panią Krystyną* pracowały w sekretariacie głównego szefa ich firmy.

Jurek swobodnie rozparł się w fotelu, więc Jagoda siadła okrakiem na jego kolanach, przodem do niego. Dół spódniczki podjechał bardzo wysoko. Objął ją jedną ręką, drugą głaskał po opalonym, nagim udzie. Przyglądał się sterczącym piersiom, dobrze widocznym w odważnie rozpiętej bluzce. Przesunął w górę krawędź spódniczki i wsunął dłoń między nogi dziewczyny.  

– Ooo! – uśmiechnął się z zadowoleniem. – Słyszałem, że jesteś szybka, ale teraz wiem, że również potrafisz być przewidująca – dłoń poruszała się powoli, ale rytmicznie. 

#

Jagoda uśmiechnęła się i westchnęła namiętnie. Przymknęła oczy, dłonie oparła na jego ramionach. Po wyjściu szefa została jeszcze trochę i zeszła do gabinetu Jerzego, kiedy został sam. Przed wyjściem zdjęła majteczki. Wiedziała, że sprawi mu miłą niespodziankę. Teraz sprawiał jej tyle przyjemności... Lubiła jego pieszczoty. Gdyby nie lubiła, to udawałaby, a miała sprawę do załatwienia.

Dłoń rytmicznie rozcierała wilgoć po wargach i łechtaczce. Teraz jeszcze po udach. Uciekał z łechtaczki, przerywając głaskanie, ale gdy wracał, doznania były jeszcze silniejsze. Lubił droczyć się z dziewczyną, zmieniać natężenie pieszczot, kierunek ruchów dłoni, obserwować jej reakcje i w końcu wzmagać pieszczoty i doznania aż swobodnie zacznie jęczeć.

– Rozepnij – szepnął do niej.

– Yhm – w odpowiedzi wręcz rzuciła się na jego rozporek.

Nieco rozbawiony obserwował jej niecierpliwe ruchy, ale rozumiał podnieconą kobietę, która chyba wszystko zrobi dla kariery. Guzik po guziku rozpinał bluzkę. Potem jednym ruchem rozpiął stanik i przełożył za głowę kobiety.

– Łał! – stęknęła zadowolona, kiedy wyjęła sterczącego penisa ze spodni.

Jurek nieco uniósł się i zsunął spodnie z majtkami aż za kolana. Uważał, żeby dziewczyna nie straciła równowagi. Siedziała i masowała twardego penisa. Mężczyzna wysunął biodra. Nie krępowała go taka sytuacja. Był dumny ze swojej potencji i właśnie przyglądał się jej piersiom.

– No, siadaj na niego – polecił miękkim głosem. Chrząknął.

Spojrzała na niego z uśmiechem, dłonią nawilżoną śliną bez pośpiechu przesunęła po penisie. Nieco uniosła się, zagryzła wargi i z pogodnym wyrazem twarzy, patrząc mu w oczy, usiadła na członek.

– Oooch... – westchnęła, przymykając oczy.

– Jeeest! – stęknął kochanek. Zaczął poruszać biodrami. Bez pośpiechu. Obserwował kobietę, która odrzuciła głowę do tyłu, otworzyła usta, oparła dłonie na jego kolanach i odchyliła się. Wypinając biodra wnikał w nią, siadając, wychodził. Powtarzał tę czynność i obserwował jej bezgłośnie poruszające się usta. Najpierw dotknął piersi, potem ud. Delikatna skóra, opalona, zadbane, kuszące młodością ciało. Muskając opuszkami palców jej brzuch i wystające żebra, patrzył jak drży przy każdym dotyku. Czasami opuszki zamieniał na paznokcie. Albo język. W końcu dotarł do piersi. Przyciągnął kobietę, polizał sutek i brodawkę lewej piersi. Wtedy gwałtownie pochyliła się, a potem włożyła dłonie pod koszulę i oparła o jego ramiona.

Kilkoma zdecydowanymi szarpnięciami ściągnął z niej bluzkę i stanik.

– Nie! Proszę – protestuje, zaskoczona jego gwałtownością. Spłoszona zakrywa piersi.

– Bo co? To mój gabinet!

– Nie chcę, żeby ktoś nas zobaczył – wyjaśnia podniecona seksem i jego zdecydowaniem.

– Daj spokój! Tylko mnie mogłoby to zaszkodzić – prychnął lekceważąco i objął ją wpół. Uciskiem dłoni skłonił kochankę do odchylenia się. Kiedy pewniej siadła mu na kolanach, głębiej nabijając się na penisa, westchnęła rozkosznie, a on z uśmiechem zdobywcy podziwiał jej młode, opalone ciało i pełne, sterczące piersi. Z wyczuciem i pewnością siebie poruszał biodrami, wydobywając ciche jęki z jej ust. Znowu przymknęła oczy. Bawił się jej podnieceniem.

Kiedy był gotowy, wytrysnął w nią. Krzyknęła i sama chwilę później przeżyła rozkosz. Wreszcie opanowała się. Z uśmiechem pomógł jej zejść z penisa.

– Obciągaj! – polecił i skłonił ją do klęknięcia między nogami. Bawił się jej włosami, kiedy lizała członek. Na początku jeszcze poruchał ją w usta. Próbowała oponować, ale przytrzymał ją. Już była posłuszna. Po wszystkim zebrała swoje rzeczy i szybko poszła do jego łazienki.

#

Antek przeszedł przez pusty sekretariat, zapukał do drzwi szefa i wszedł.

– Nie zamknęłaś drzwi? – zdziwiony Jurek spojrzał na blondynkę. Nie speszyła go obecność kolegi. – No, zmykaj. Innym razem dokończymy – siedząc, porządkował swoją garderobę.

Dziewczyna szybko wyszła. Nie patrzyła w stronę mężczyzn.

Antek patrzył na Jurka obojętnym wzrokiem. To, co myślał, nie był już obojętne. Trochę słyszał o pozazawodowej aktywności kolegi.

– Eee, taka tam... Efektowna cichodajka – sapnął lekceważąco Jurek, zapinając spodnie. – Nic ważnego, ale w zasięgu fiuta, pełnoletnia i przyjemność spora – machnął ręką w kierunku drzwi i krótko zarechotał. Gościowi szerokim gestem wskazał fotel i spojrzał na zegar.

– Dziękuję – Antek kiwnął głową i usiadł.

– Miało być pół godziny, Antek. Czasami niepotrzebnie spieszysz się... No, ale dość o obowiązkach szefa! – bezgłośnie uderzył dłonią w blat biurka. – W czym problem, drogi kolego?

#

– Nocujesz u mnie? – Antoni starał się być miły.

– Niech ci będzie – westchnęła, jakby usłyszała, że ma posprzątać mieszkanie. – Ale ty robisz kolację.

– Żaden problem – wzruszył ramionami. – Chyba jakieś parówki zalegają w lodówce. I piwo.

– I to ma być upojny wieczór we dwoje? – niezadowolona pokręciła głową. – Potrafisz zawrócić kobiecie w głowie...

– Eee, jakaś zapachowa świeczka też się znajdzie, skoro tak ci zależy. Jakaś walała się w szafie. Gdyby twój mąż wiedział u kogo nocujesz, dopiero miałabyś ‘upojny wieczór’ – parsknął śmiechem. – To co, zamówić pizzę? Chcesz?

– Phi, i tak mu powiem. W ogóle nie jesteś dla niego rywalem – wzruszyła ramionami. – A poza tym jest tolerancyjny. Bo tak w ogóle, to mam wspaniałego męża – wydawała się rozbawiona własnymi słowami.

– No, domyślam się – przyznał rozweselony. – Ej, nie zachwalaj go tak, bo jeszcze któraś skusi się na takiego supermena.

– Zamów pizzę z szynką, drugą z salami. Na jednej może być podwójny ser. I dla mnie sałatkę. 

Po chwili spojrzeli na siebie i równocześnie zachichotali.

W końcu podnieśli się z foteli i ruszyli do windy. Zza ozdobnej kolumny wyłoniła się Gabrysia z plikiem papierów w ręce. Przypadek sprawił, że dostrzegła ich w porę i niezauważona podeszła z drugiej strony.

Mężczyzna właśnie wierzchem dłoni klepnął kobietę w gołe udo, tuż poniżej krótkiej spódniczki. Ona spojrzała na niego, z uśmiechem chwyciła go za palce i położyła głowę na ramieniu. Objął ją, a Dominika pogłaskała go po pośladkach. Czekali na windę.

Gabrysia już wcześniej zauważyła, że kobieta nosi obrączkę.

– Sądzisz, że słyszała naszą rozmowę? – zapytał Antek, przybliżając usta do ucha Dominiki.

– Na pewno! Stała obok od początku, a nikt normalny nie rozmawia tak głośno jak my – rozbawiona wyszeptała półgębkiem. – Słyszałeś, jak klapała tymi szpilkami? Jakby koń chwalił się nowymi podkowami! Kobieta jeszcze nie słyszała słowa: dyskrecja.

Chichotali pochyleni ku sobie.

#

Siedziała na kanapie z szeroko rozchylonymi nogami. Niewidzącymi oczyma patrzyła w ekran telewizora. Puściła sobie jakiś ulubiony film, ale już wyłączyła dźwięk. Nie chciała go oglądać, a w głowie szumiało od alkoholu. Wolną dłonią sięgnęła do krocza. Płynnym ruchem odnalazła łechtaczkę. Delikatnie potarła ją. Zawadziła palcem o wejście do pochwy i wepchnęła w nią palec. Było mokro.

– Ech... – westchnęła przeciągle.

Tak, dość dawno nie kochała się. Przynajmniej tydzień, a miała swoje potrzeby. Rozsmarowała śluz po wargach sromowych...

– Gdybym przewidziała, że Antek tak się rozwinie i złapie taką pracę, to przemęczyłaby się z nim te kilka lat! Aż do teraz – pokiwała głową, nie mogąc ukryć rozgoryczenia. – Przecież ten prowincjonalny dupek w kwartał będzie zarabiał tyle, co ja w ciągu roku! Albo jeszcze więcej! – bliska płaczu machinalnie rozsmarowała śluz po nodze.

Z cierpienia zmrużyła oczy. Jakiś wyjątkowo wredny troll ubrany w buty z ołowianymi okuciami dreptał... Nie! Już maszerował w jej czaszce! Teraz napieprzał tymi butami i sterczącym kutasem w ściany czaszki.

– Co za wredny skurwiel – jęknęła, nie panując nad bólem. W odpowiedzi usłyszała jego rechot. Właśnie twardym kutasem pisał jakieś słowo na ścianie. Skurwiel śmiał się, bo kutas skrobał to słowo. I okropnie skrzypiał! Nie mogła skupić się, żeby je odczytać. Rechot wzmagał się. Głowa pękała z bólu! Ruszyła do kuchni po tabletki.

#

– Miśka, chyba już starczy tych pieszczot – Antek uśmiechnął się do dziewczyny. Znowu siedzieli w biurowcu w kawiarni. Tak się złożyło, że Gabrysia siedziała przy oszklonej ścianie i popijała kawę. Czekała na swojego szefa. Miała dla niego propozycję. Zauważyła ich od razu, gdy tylko stanęli w wejściu. Antek, jak zwykle, ubrany w dżinsy, dzisiaj grafitowe, czarne buty sportowe i jasnoszarą koszulkę polo z wyhaftowanym zielonym krokodylem, logo francuskiej firmy.

– No, przynajmniej koszulkę ma przyzwoitej jakości, Antoś z prowincji – Gabrysia wydęła wargi, dyskretnie obserwując ich.

Była w dobrym humorze, bo jej intryga zaczęła odnosić skutek. Już dwukrotnie Antek był wzywany do przełożonego, bo jego dział spóźnił się kolejny raz z wynikami analiz. Gabrysia wiedziała, o ile godzin za późno wysłać sprawozdania i z iloma błędami, a te zdarzały się dość często, żeby jego dział nie zdążył z podsumowaniami na poniedziałek. Do innego działu też wysłała materiały z błędami, więc odesłano je do Gabrysi i dział Antka nerwowo czekał na brakujące materiały. A zwierzchnicy warczeli głównie na ostatnie ogniwo, czyli właśnie jego dział.  

– Niech sobie szukają – uśmiechnęła się mściwie. – I niech czytają...

Nieco wcześniej do centrali w Stanach wysłała na niego anonimowy donos. A właściwie dwa. Drugi do przełożonych tutaj, na miejscu. Szefowie dwukrotnie rozmawiali z nim. Treść rozmowy nie dotarła do innych, jednak można było domyślać się ich przebiegu. Nie wiedziała o tym, ale rownolegle dyskretnie podjęto pewne kroki, aby zweryfikować treść donosów. Przyszłość Antoniego w tej firmie zdawała się nieuchronnie dobiegać końca.

Antek i dziewczyna weszli, trzymając się splecionymi palcami. Rozmawiali na tyle głośno, że musiała ich zauważyć. Ona wyglądała przy nim olśniewająco. Rozpuszczone proste blond włosy zostały rozjaśnione i wyraźnie skrócone w asymetryczną fryzurę z podgolonymi bokami. Już dzięki fryzurze spoglądało za nią wielu mężczyzn. Okulary przeciwsłoneczne tylko zyskiwały tkwiąc na jej włosach. Lekki, błękitny kostium i granatowy T-Shirt świetnie wyglądały na tle szarości jej partnera. Kobieta założyła niebieskie sandałki na szpilce, z zapięciem na zamek błyskawiczny z tyłu, na wysokiej cholewce. Przód sandałków był mocno wycięty i składał się z kilku cienkich, przeplatanych pasków. Ładnie eksponowały stopę. Widok niebieskich pasków sandałków okalających opalone, zadbane stopy z paznokciami pomalowanymi na perłowo na pewno wywierał wrażenie na fetyszystach tej części kobiecego ciała. Można było odnieść wrażenie, że i w kawiarni było ich kilku.

– No masz! Kurwa, tylko bukiecika polnych kwiatów jej brakuje! Co za pizdy dwie! Wszędzie zepsują mi dzień – jęknęła do siebie Gabrysia i odwróciła się prawie tyłem do pary właśnie siadającej kilka stolików dalej. Nie chciała spotkać się z nimi. A szczególnie z tą...

#

– Cześć, Bianka! – Antek uśmiechnął się.

– Cześć! – uśmiechnięta, atrakcyjna szatynka wychodziła właśnie z kawiarni. Szła do swojego pokoju. Przy stoliku zostawiła samą Gabrysię. W jej zespole odpowiadała za jeden z projektów.

Antek był po rozmowie z dyrektorem. Zobaczył i przeczytał donosy, które przełożony chwilę później wrzucił do niszczarki. Sprawę uznano za zamkniętą. Domyślał się, kto napisał te anonimy.

– Wiesz, ona chyba ma już dość. Bo ja na pewno! – powiedział Antek, wsypując cukier do kawy. Weszli tutaj, bo dostrzegli Gabrysię. Jednak od wejścia nawet nie zerknęli w jej kierunku.

– No, nareszcie, chłopaku! Mnie już też znudziła ta zabawa – ucieszyła się siostra Antka. – To przytulanie się, łażenie za rączkę i jeszcze odwiedzanie ciebie w pracy. Całe szczęście, że w piątek wcześniej kończymy. A te kretyńskie dialogi... – pokręciła głową. – Brat, ale stawiam warunek.

– Misia, nie ma sprawy! A jaki? – mimo gorliwego zapewnienia, patrzył na nią uważnie.

– Właśnie! Przestań mi ‘misiować’. Nawet mąż tego nie robi! Jeżeli rodzice chcą, trudno! Niech mają, jakoś to zniosę! A ty zwracaj się do mnie po imieniu: Dominika. Przeliteruję tobie: D-O-M-I-N-I-K-A. Jeszcze raz? Proszę, mogę nawet wolniej: D – jak drapieżnik, O – jak...

– Nie, nie! Jasne – brat ze zmęczonym uśmiechem odchylił się na krześle i wystawił w jej kierunku wewnętrzne strony dłoni. – Obiecuję, zapamiętam! – westchnął z ulgą. – No to jak mam ciebie nazywać?

– Zawsze z „D” na początku!

– OK! Eee, Demi, ale zjemy po ciastku? Obiecałem przecież! – mężczyzna wyraźnie nie przejął się problemem imienia siostry. Perspektywa zjedzenia ciastka wydawała się całkowicie zaprzątać jego umysł.

Potakująco kiwnęła głową. Antek zamówił ciastka. Siostrze kawałek sernika, dla siebie kawałek tortu. Poprosił o podwójną porcję. Dominika spojrzała z dezaprobatą. Obojętnie wzruszył ramionami:

– W ciąży nie będę, więc chociaż objem się. Jakoś muszę zapracować na brzuszek.

Wzniesieniem oczu w górę i pokręceniem głową zbyła jego argument. Zawsze był szczuplejszy od niej. Fakt, uprawiał jogging. Nawet próbował pływać, nurkować. Tylko ona wiedziała o jego pasji i szaleństwach podczas wczasów. Podwodne polowania z aparatem fotograficznym. Generalnie w pracy praktycznie nic nie wiedziano o jego życiu prywatnym. Poza tym, że „zdobyła” go ta Dominika. – Ta atrakcyjna Dominika – dodała w myślach. I uśmiechnęła się. Mężowi też podobała się jej fryzura i ubrania. Twierdził, że prowokują go do seksu. Nie narzekała, ale bratu nie pochwali się.  

Kelnerka przyniosła ciastka. Antek jadł tort jak kanapkę. Patrzyła na niego, jakby chciała skarcić go wzrokiem, ale on ignorował ją, koncentrując się na zawartości talerzyka. Westchnęła i wróciła do głównego tematu:

– Na koniec dam ci nawet buziaka. A ta zazdrosna pinda niech obleje się kawą! – oboje wybuchli cichym śmiechem, nachylając się do siebie. Szeptali przez chwilę. Blondynka poufale musnęła policzek mężczyzny, potem kątem oka spojrzała w kierunku kobiety, która siedziała tyłem do nich i od dłuższego czasu przeglądała się w lusterku. Z trudem powstrzymała ochotę odwrócenia się do byłej brata i pomachania ręką.

Antek nagle spoważniał. Złożył ręce jak do modlitwy i nachylił się do siostry:

– Donka, tylko proszę, nic nie mów rodzicom! Nigdy! Nawet po alkoholu. Byliby zniesmaczeni moją zemstą – szeptał nerwowo. – Kurde, ile musiałbym się nasłuchać! Sama dobrze wiesz. Jak mama zacznie... – pokręcił głową, nie kończąc zdania. – A potem jeszcze ojciec dorzuci swoje... Przez rok będą... Gdzie tam! Kilka lat będą narzekać.

– No, a potem? Kiedy się dowiedzą, jaka to ja jestem wyuzdana... Łoł!

– I mężowi też lepiej nie mów.

– Krzysiek już dawno wie – wydęte usta i lekceważące machnięcie ręki.

– O! I co? – zatroskane spojrzenie.

– Hm, nigdy nie sądził, że potrafię być tak perfidna. I że ty też! – oskarżycielski palec wskazujący, ozdobiony paznokciem pomalowanym na czerwono, prawie wbił się w twarz Antka.

– Ale ja przecież... – speszony rozłożył dłonie, nie potrafiąc znaleźć słów.

– Spoko, twierdzi, że to ja mam zły wpływ na ciebie. Głupi są ci faceci, nie?

Ich poważne spojrzenia spotkały się i po chwili znowu parsknęli śmiechem.

– Ty, podziel się tortem z siostrą!

– Spadaj, kobieto! To jest porcja dla kierownika. Masz swoją.

– Zawsze byłeś chytry!

– Tylko wobec ciebie!

– Słucham?!

– Tak, bo mi wyjadałaś cukierki, kiedy byłem mały! A mama równo dzieliła. I wiesz co? Twój mąż jednak ma rację – masz zły wpływ na mnie.

K O N I E C




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

* – Więcej o nim/o niej w opowiadaniu: „Biurowiec”.


Komentarze

Staleu18/08/2019 Odpowiedz

Będzie kontynuacja serii \"Maturzystka\"? Bardzo na to liczę

Tomnick19/08/2019 Odpowiedz

To nie wydawnictwo, więc dowolnie wysyłam części poszczególnych opowiadań :)
Oczywiście, będzie. Kolejna część już czeka na opublikowanie.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach