Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Cos sie konczy, cos sie zaczyna

 - Utraciłem ją. Utraciłem ją. - powtarzał w kółko Akin. Czy ona musiała odpłynąć Dlaczego porzuciła cały swój świat dla jakiejś mrzonki Jak mogła mi to zrobić
 Wszystko zaczęło się od staruchy. To ona stwierdziła, że Aleana "ma potencjał". To ona namówiła ją by skupiła się na rozwoju swojego Ducha. Potem sprawy poszły szybko i nagle okazało się, że ją straciłem. Oddaliliśmy się od siebie. Zresztą nic dziwnego, ścieżka, na którą weszła wymagała wielkich wyrzeczeń.
 Ale przysięgała. Oboje sobie przysięgaliśmy. Teraz zostały tylko wspomnienia. Te chwile spędzone na jachcie. Wiatr w jej srebrzystych włosach, targający jej zwiewną szatą. Czerwone zachody słońca i namiętne pocałunki. Wieczory na plaży, spanie w hamaku. To wszystko odeszło.
 Gdyby chociaż została. Byłaby nadzieja. To fakt, że znajdowałaby się w zupełnie innej części kontynentu, ale istniałaby namiastka nadziei.
 Ale odpłynęła za Wielkie Morze. Skąd nikt nigdy nie wrócił. Pisała coś w listach o wielkiej tajemnicy, którą zamierza rozwikłać. Że to konieczne, dla dobra całej planety, cywilizacji, nas wszystkich. Że żal jej porzucać tak piękne uczucia, ale nie ma wyboru. Pisała też, że pewnego dnia wróci i mnóstwo innych bzdur, w które ciężko uwierzyć. Prawda jest taka, że tutaj wśród cywilizacji, w Wielkich Miastach, wszyscy twardo stąpają po ziemi. Na wyspach było inaczej...
 - Utraciłem ją. - Nie czuł złości. Gdzieś głęboko czuł, że ta Aleana, którą znał nie zrobiłaby tego wszystkiego, jeśli nie byłoby w tym wyższego celu. Wierzył, że dla niej taka decyzja nie była łatwa. Miast złości, żal i tęsknota wypełniały całe jego jestestwo. Legł na swoje łoże i zapłakał cicho.

 Nepher otworzyła bezszelestnie drzwi do komnaty Akina. Nigdy nie pukała. Czy królowe pukają Od kilkudziesięciu lat była niepodzielną władczynią Wielkich Miast. Chodzą legendy o tych, którzy jej się przeciwstawili. Żadna z nich nie kończy się szczęśliwie.
 Despotka, choć sprawuje zwierzchnictwo wiele, wiele lat wygląda, jakby czas zatrzymał się dla niej dawno temu.
 Surowa, pociągła twarz z wydatnymi kośćmi policzkowymi o śnieżnobiałej cerze czystej jak łzy, których nigdy na jej twarzy nie widziano. Zmysłowe, pełne usta, raz to zaciśnięte we władczej determinacji, raz to kusząco rozchylone w głębokiej zadumie.
 Odgarnęła z dostojeństwem srebrzystobiały kosmyk włosów, odsłaniając tym ruchem błękitne oczy. Burza jej gęstych włosów schodziła niżej, zalewając sztormowymi falami idealną krzywiznę jej pleców, sięgając aż do krągłych i jędrnych pośladków.
 Królowa Nepher zamknęła za sobą drzwi i obróciła się przodem do Akina. W półmroku pokoju wydawała się świetlistą panią niebios. Afrodytą, która zeszła z Olimpu i władczym wzrokiem ogarnia przynależne jej ziemie. Była nieziemsko piękna, nieziemsko zniewalająca i nieziemsko kusząca. Gdy stała przodem można było w pełni podziwiać jej smukłą sylwetkę i Akin, mimo załamania jakie przeżywał, westchnął cicho z zachwytu, znalazł się w jej mocy. Miała na sobie długą srebrzystą tunikę, jej piersi wyeksponowane w dekolcie bujały się lekko i igrały z falami włosów, gdy powoli i dumnie szła przez pokój. W hipnotyzującym rytmie, każdy takt wybrzmiewał delikatnymi zarysami sutków przebijających gładki materiał.
  - Witaj, Akinie. - odezwała się miękkim, władczym głosem. - Nie przychodzę do ciebie dziś jako twoja władczyni, lecz ze współczuciem, jako twoja przyjaciółka.
 Spojrzała na chłopaka. Leżał na szerokim łożu w rozpaczy. Przyszła dać mu, i sobie, ukojenie. Jak wielu wyspiarzy, miał zwyczaj paradowania bez koszulki. Męsko rzeźbiona sylwetka dodawała mu charakteru i dojrzałości. Wszystkie mięśnie torsu wyraźnie zaznaczone, przy każdym ruchu skręcały się i wiły w niemym tańcu. Obrócił głowę w jej stronę zmieniając ułożenie nigdy nieokiełznanej czupryny swoich włosów.
 Poruszyła się, srebrzysta szata zafalowała na jej torsie, każąc się domyślać zmysłowych kształtów brzucha, żeber, talii. Naturalną drogą wzrok wędrował coraz niżej, do miejsca, gdzie tunika się zwężała i ciasno obejmowała miednicę, tyłeczek. Tam, nieco niżej, srebrzysty materiał nagle się kończył zostawiając oczom nagie, nieskazitelne piękno nóg. Jej zgrabne stopy, okolone kształtnymi kostkami boso nurzały się w miękkim dywanie.
 Akin patrzył zahipnotyzowany.
 Stanęła przed półleżącym na łóżku młodzieńcem. Rozchyliła pełne wargi w zamyśleniu. Wiedziała, co się stało. Wieści o odejściu Aleany doszły do niej dużo wcześniej. Ona wszystko wie pierwsza. Zresztą to nie tylko jego strata. Rzec by można, że dla niej była ona jeszcze większa.
 Chłopak otrząsnął się i już miał wstać złożyć pokłon przed swoją panią, ale ta powstrzymała go gestem. Była taka podobna do Aleany... Są sprawy, których lepiej nie drążyć.
 - Siedź. Przychodzę dzisiaj do Ciebie nie jako Pani, lecz jako towarzyszka w cierpieniu. - powtórzyła i siadła na krawędzi łóżka. Ręce złożyła na udach.
 - Ale skąd wiesz, że ja i Aleana...
 - Jesteś tutaj tyle czasu, a wciąż pytasz, skąd wiem różne rzeczy Jestem najpotężniejszą osobą w znanym nam świecie. - ciągnęła swobodnym głosem. - Jestem władczynią Wielkich Miast, Królową Zimy, Panią Wody Życia. Ale to wszystko na nic. I tak nie udało mi się powstrzymać jej przed wypłynięciem za Wielkie Morze. - dodała z goryczą wodząc wzrokiem po pomieszczeniu. Po chwili, nagle spojrzała prosto w oczy chłopaka. Nie mógł uciec spod jej spojrzenia.
 - Zastanawia Cię pewnie od początku. - rzekła z przeciągając sylaby i mrużąc lekko powieki. Przechyliła z głowę na bok, włosy odsłoniły przy tym kości obojczyków i delikatnej szyi. - Kim ona może dla mnie być.
 Akin tylko skinął głową. W jego wnętrzu toczyła się bitwa dwóch nastrojów. Żalu i smutku po stracie ukochanej i pełnego pożądania podziwu dla piękna swojej królowej. Wielokrotnie bywał z nią w intymnych chwilach, które bez wątpienia inscenizowała, ale nigdy nie odczuwał do niej takiego pociągu. Zawsze trzymała go w ryzach myśl o tej jedynej, dla której do niedawna gotów był skoczyć w ogień. Teraz wahał się, czy miast tego, nie zatracić się w ogniu pożądania.
 - Nie musisz wiedzieć dokładnie, ale była dla mnie kimś bardzo, bardzo bliskim. Bliższym nawet niż dla ciebie. - każdy bezpośredni zwrot do siebie powodował w Akinie wzburzenie krwi i szybsze bicie serca.
 Nepher zastanawiała się, czy powiedzieć mu całą prawdę. Aleana była kopią, klonem Nepher. Królowa ją stworzyła, miała ona być kluczem do jej wiecznego panowania i uzyskania nieograniczonej mocy, ale wymknęła się. Jej szpiedzy znaleźli niegdyś Akina tarzającego się po społecznym dnie. Wyciągnęła go stamtąd i wzięła we władanie jego życie. Chłopak miał w sobie coś, co ją przyciągało. Nie potrafiła tego do końca uchwycić. Prowadziło ją także ogromne zaciekawienie młodzieńcem, którego wybrała sobie jej "córka". Niejednokrotnie inscenizowała jednoznaczne sytuacje, by go uwieść, ale za każdym razem udawało mu się wykręcić. Lecz nie tym razem. Królowa Zimy zawsze dostaje to, czego pragnie.
 - Bardzo mi jej brakuje. Straciłem ją. - powiedział załamany półszeptem.
 - Nie straciłeś. Spójrz na mnie. - Wyprostowała się wypinając duże, krągłe piersi przed siebie. - Jestem do niej bardzo podobna prawda - zniżyła głos do szeptu. Założyła nogę na nogę, przy czym odkryła jeszcze większą część uda. Akinowi krew zawrotnie szumiała w uszach. - Jestem taka jak ona, mogę być nią dla Ciebie. - Nachyliła się, jej piersi zabujały mu się przed oczami. Ich uda się teraz stykały. Założyła jego pukiel włosów za ucho, delikatnie je przy tym muskając. Zadrżał. Zrobiła to identycznym ruchem jak niegdyś Aleana.
 - Nie musisz nic mówić. Widzę, jak na Ciebie działam. - Rozchyliła namiętne usta w pełnym uśmiechu ukazującym idealnie równe, białe zęby. Położyła rękę na jego kroczu i zaczęła powoli masować. - Nic nie mów, oddaj się temu. Bądź mój!
 Ich wzrok spotkał się i Akin nie mógł się sprzeciwić. Nigdy nikogo bardziej nie pożądał. Całe jego wnętrze, każda komórka jego ciała krzyczała, by spełnić swoje żądze. Przyciągnął ją porywczo do siebie, chcąc zatracić się w rozkoszy. Ale to ona jest panią. Powstrzymała go jednym stanowczym gestem, przyciągnęła jego twarz do swojej i zatopili się w namiętnym pocałunku. Dalej wciąż masowała przez spodnie krocze chłopaka.
 Przerzuciła drugą nogę nad jego nogami, tak by obie znajodwały się po dwóch jego bokach, wyprostowała się i w takiej pozycji wdusiła jego twarz w swoje wielkie, jędrne piersi. Szalał z pożądania. Starając się złapać oddech między jej piersiami, wijąc się i szarpiąc próbował ściągnąć z niej tunikę, ale popchnęła go do pozycji leżącej. Przez dekolt wychyliła jeden swój cycek i położyła się na nim, ponownie przygniatając jego usta i nos. Całował, ssał i lizał całą pierś, w szczególności sutek, który robił się coraz twardszy. Przetoczył ją na bok, samemu się oswabadzając.
 W tym momencie nie istniało dla niego nic na świecie, poza tym jednym, pięknym ciałem. W jego oczach Nepher widziała dzikość i szał, na jej twarzy zagościł uśmiech satysfakcji i błysk żądzy zagrał w jej oczach. Szybkim ruchem podwinęła tunikę do góry ukazując blade, wygolone podbrzusze, światło świec zatańczyło na jej kościach biodrowych i wartkim nurtem spływało niżej, między jej uda. Rozchyliła nogi i przyciągnęła Akina za czuprynę do swojego wilgotnego żaru. Jedną ręką przyciskała jego głowę do źródła największej rozkoszy, a druga tarmosiła swoją pierś przez błyszczący materiał. Położyła nogi na jego ramionach, ścisnęła udami głowę. Akin zagłębiał się językiem coraz bardziej i coraz szaleniej w jej rozkosz. Zaczęła stękać. Przyśpieszył. Jedną ręką ściskał jej zgrabny tyłek. Drugą wodził po udzie. Wilgotny żar wylewał się z niej coraz obficiej. Zaczęła jęczeć. Od jęków przeszła do krzyków. Jego język w dzikim, namiętnym szale wirował w jej wilgoci. Zaczęła się rzucać, rwać jego włosy. Jego to tylko bardziej podniecało. Z jej ust wydobywał się w żądzy jeden przeciągły krzyk. W tym momencie odepchnęła jego głowę, odsunęła kopnięciem w nagi, umięśniony tors. On zrzucił z siebie spodnie, ona podniosła się nieco i chwyciła go łapczywie za penisa, z rubieżnym uśmiechem zaczęła szybko pieścić go w górę i w dół. Po chwili odepchnął ją, a ona pociągnęła go za sobą.
 Tak opadli i starli się ze sobą. Żądza kontra żądza. Broń pożądania przeciwko twierdzy rozkoszy. Kochali się jak szaleńcy. On dzikimi rucham szturmował jej ciało. Ona zamknęła go w swojej rozkosznej pułapce. Mokrzy od potu tarzali się w pościeli. On całował, lizał, szarpał jej piersi. Ona biła go po wydatnych mięśniach torsu. On miętosił jej pośladki, wciskając jak najgłębiej swoją rozkosz w jej ciało. Ona drapała go po plecach wyjąc w szalonym podnieceniu. Ona na górze. Ona na dole. Była wszędzie. Była rozkoszą, szczytem przyjemności. Seks z nią był wyżyną spełnienia. Najwyższym celem. Nie było innego powodu do życia.
 W pewny momencie jego ruchy weszły w rytm. Jej jęki w wyższy dźwięk. Zalała go fala gorąca, wystrzelił, jakby już nigdy więcej miało go to nie spotkać. Oczy zamknęły się samoistnie w kolejnych przypływach uniesienia. Ona w tym samym momencie poczuła jak płonie, jak jej krocze spala się w namiętności na popiół, by odrodzić się i znów spalić. Uczucie to rozeszło się przez całe jej ciało, zatoczyło kręgi i chwilowo rozluźniło jej ciało przygotowując do najwyższego spełnienia. Po ułamku sekundy jego kolejny strzał stał się dla niej jak piorun, wygiął ją w łuk, napinając wszystkie mięśnie do granic, przeorał całe jej jestestwo porażeniem ekstazy orgazmu.
 Opadli oboje na łoże, wciąż spleceni, jak jedno ciało, zasnęli.



Arosz, pozdrawiam.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Arosz

Tym oto opowiadaniem się z Wami przywitam.
Jeśli się spodoba, mogę piać ciąg dalszy. :)

Zgodnie z wszelkim istniejącym prawem zastrzegam sobie prawo publikacji mojego opowiadania na innych stronach. Za wyjątek uznaję sytuację, kiedy w widocznym miejscu zostanie umieszczony mój nick, jako autora: "Arosz" oraz mój mail.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach