Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Niesmialy chlopiec i kolezanki 1/2

Nareszcie wybiła piętnasta i skończył się ostatni, nudny wykład. Spakowałem się, wstałem i zacząłem zmierzać w stronę wyjścia. Był piątek, w perspektywie miałem więc dwa dni wolnego, a także dzisiejszy wieczór, który zamierzałem przyjemnie spędzić przed komputerem. W ten sposób zresztą spędzałem prawie każdą wolną chwilę. Opuściłem budynek uczelni i zobaczyłem stojącą nieopodal grupkę chłopaków z mojej grupy. Palili papierosy i też mnie dostrzegli, bo na ich gębach pojawiły się drwiące uśmiechy. Zestresowałem się, bo wiedziałem, że będę musiał koło nich przejść. Znowu pewnie będą gadać do mnie jakieś głupoty, a ja jak zwykle nie będę wiedział co odpowiedzieć i spalę buraka. Szedłem jednak twardo przed siebie, z zaciśniętymi zębami i czekałem tylko, aż „koledzy” zaczną się ze mnie śmiać. Zawsze znajdowali jakiś powód, żeby mnie wyśmiać – nawet, kiedy nie robiłem nic śmiesznego, to i tak byłem obiektem drwin. Tak działo się od zawsze, już od czasów podstawówki.

- Nara, Ludek! – krzyknął do mnie wesoło jeden z chłopaków.

Ja oczywiście słyszałem w jego głosie drwinę, jakby odezwał się do mnie tylko po to, żeby sprowokować mnie do zrobienia lub powiedzenia czegoś głupiego. Zestresowałem się jeszcze bardziej i moja twarz zrobiła się gorąca. Zastanawiałem się gorączkowo, czy odpowiedzieć mu „cześć”, czy może minąć grupkę, nic do nich nie mówiąc. Z tych nerwów zapomniałem patrzeć pod nogi i nie zauważyłem kilku schodków, po których trzeba było zejść, opuszczając teren uczelni. Potknąłem się, przewróciłem i w ostatniej chwili zdążyłem zamortyzować upadek dłońmi. Nic mi się nie stało, ale już wiedziałem, co zaraz usłyszę. Nie myliłem się – koło mnie rozległ się donośny śmiech chłopaków z mojej grupy. Nie tylko ich, bo śmiali się wszyscy, którzy akurat znajdowali się w pobliżu.

- Ale fujara, po schodach nawet nie umie zejść!

- Haha, co za ciota!

Takie i inne podobne obelgi dolatywały do moich uszu. Wiedziałem, że wiele par oczu mnie teraz obserwuje i każda z nich tylko czeka, aż popełnię kolejny błąd, by móc wyśmiać mnie jeszcze bardziej. Bezzwłocznie wstałem i szybko ruszyłem przed siebie, chcąc jak najprędzej zniknąć z zasięgu ich wzroku. Jak się oddalałem, to śmiechy za mną powoli cichły, aż w końcu umilkły zupełnie. Echh, czy musiałem pod koniec tygodnia znowu zrobić z siebie pośmiewisko? Nieważne, teraz liczyło się tylko to, że mam przed sobą cały weekend spokoju i nikt mi przez ten czas nie będzie dokuczał.

 

Wracając do domu wstąpiłem do sklepu, żeby kupić sobie dwa piwka, które pomogą mi się odprężyć w to piątkowe popołudnie. Podszedłem do lady, za którą siedziała młoda sprzedawczyni i uśmiechała się do mnie, co oczywiście było dla mnie peszące.

- Proszę dwa Lechy w butelce – rzekłem nieśmiało.

Dziewczyna podała mi piwa, ja zapłaciłem, a kiedy liczyła otrzymane pieniądze, mi rzuciło się w oczy, że ma dość głęboko wycięty dekolt w swojej sukience. Oczywiście zacząłem się w niego wpatrywać i czułem, jak w spodniach momentalnie twardnieje mi fiut. Widziałem na żywo wystającą spod materiału górną część ściśniętych piersi i ciemną szczelinkę pomiędzy nimi! Zanim pani przeliczyła pieniądze, miałem w majtkach już całkiem sztywno.

- Dziękuję – powiedziała kasjerka, patrząc się na mnie i wydając resztę.

- Dziękuję – bąknąłem, czerwieniąc się na twarzy, bo chyba dostrzegła, że patrzyłem na jej dekolt. Schowałem piwa do plecaka i zażenowany wyszedłem ze sklepu. Już nie mogłem się doczekać, aż znajdę się w domu, sam na sam ze swoim fiutem, komputerem, pornosami i browarami. Zapowiadało się naprawdę cudowne popołudnie, spędzone na masturbacji i piciu piwa. Piękno tej sytuacji potęgował jeszcze fakt, że nie onanizowałem się już od kilku dni, więc nazbierało mi się w jądrach całkiem dużo spermy i byłem nabuzowany jak cholera. Podniecało mnie teraz prawie wszystko – choćby sam fakt, że mijam na ulicy jakąś kobietę, powodował przyjemne mrowienie w kroku. Zazwyczaj dawałem upust swojemu wiecznemu podnieceniu przynajmniej raz dziennie, ale kilka dni temu postanowiłem sprawdzić, ile uda mi się wytrzymać bez masturbacji i wytrwałem do dzisiaj, jednak brakowało mi już silnej woli, by móc przedłużyć to jeszcze choćby o dzień.

 

W końcu dotarłem na przystanek i usiadłem na ławce, oczekując autobusu jadącego w stronę mojej wioski. Niestety, miałem z uczelni daleko do domu, ale na szczęście mogłem dojeżdżać autobusem i nie musiałem zamieszkać w akademiku, bo nie zniósłbym życia z kilkoma osobami w jednym pokoju – zwłaszcza, że zapewne byłbym przez nie jak zwykle szykanowany.

 

Nareszcie znalazłem się u siebie. Włączyłem kompa i czekając, aż się uruchomi, rzuciłem się na fotel i odetchnąwszy z ulgą, otworzyłem piwo i wziąłem parę łapczywych łyków. Kiedy tylko pomyślałem sobie, że zaraz włączę mojego ulubionego pornosa, znów zabuzowało mi w majtkach. Pornografia była moim zamiłowaniem. Na dysku miałem kilkadziesiąt gigabajtów filmów oraz zdjęć porno. Od kiedy odkryłem, jak można ściągać pornole z internetu, poświęcałem temu zajęciu mnóstwo czasu. Wszystkie filmiki i fotki dokładnie opisywałem i segregowałem. Dzięki pornosom moje życie seksualne stało się o wiele bogatsze niż wtedy, kiedy jeszcze masturbowałem się jedynie wyobrażając sobie różne erotyczne sceny. Prawdziwego stosunku, z realną kobietą, nie odbyłem jeszcze nigdy i nawet nie łudziłem się, by kiedyś mogło spotkać mnie takie szczęście. Byłem zbyt zakompleksiony, nieśmiały i ofermowaty, żeby jakakolwiek dziewczyna mogła zwrócić na mnie uwagę. Czasami jednak udawało mi się podglądnąć – przez służące jako wywietrznik dziurki, znajdujące się u dołu drzwi do łazienki – moją młodszą siostrę, kiedy rozbierała się przed wejściem pod prysznic. W takich wypadkach widok jej ciała zaprzątał moją głowę przez kilka kolejnych dni, bo to było naprawdę coś wspaniałego – zobaczyć nagie piersi i pupkę na żywo. Raz widziałem nawet cipkę siostry, ale była tak zarośnięta, że zapamiętałem tylko kłębiące się po całym jej kroczu włosy.

 

Aktualnie oprócz mnie w domu nie było nikogo, więc kiedy komputer już się uruchomił, podsunąłem fotel do biurka i popijając piwko włączyłem pornola. Wyjąłem na wpół wzwiedzionego fiuta na wierzch i zacząłem go delikatnie ugniatać. Dziewczyna na ekranie całowała się soczyście ze swoim partnerem. Po chwili mój członek był zupełnie sztywny. Mimo, iż tego dnia miałem zamiar zwalić sobie kilka razy, to nie chciałem zbyt szybko kończyć pierwszej masturbacji. Dlatego gładziłem się po fiucie powoli i delikatnie, patrząc, jak parka na monitorze – obmacując się łapczywie i namiętnie się całując – pozbywa się swoich ubrań. Dziewczyna została w samych czarnych pończochach i zaczęła masować kolanem penisa swojego partnera. Wyobrażałem sobie, że to moja siostra mnie tak masuje nogą po jądrach. Mój penis był już czerwony jak burak i niewiele dzieliło go od wytrysku, kiedy zadzwoniła moja komórka. Oderwałem się od swojego zajęcia, myśląc sobie, że nawet dobrze się składa, bo kutas mi trochę ochłonie i będę mógł całą zabawę zacząć od początku. Spojrzałem na ekran telefonu i z nerwów serce zaczęło mi bić szybciej. To dzwoniła moja koleżanka – Beata. Odebrałem.

- Halo? – spytałem drżącym ze zdenerwowania głosem. Każda rozmowa, nawet telefoniczna, powodowała u mnie stres.

- Siemka Ludek! – powiedziała wesoło i beztrosko Beata. – Co robisz?

Chwilę się zastanowiłem, bo nie mogłem przecież przyznać się do tego, co naprawdę robię, i wymyśliłem tylko:

- A, nic, tak sobie siedzę i nudzę się przy komputerze.

- Nudzisz się? To dobrze się składa, bo mam propozycję. Może wpadłbyś do mnie? Siedzimy sobie właśnie z Dagmarą, pijemy wino i tak sobie pomyślałam, że może byś zechciał też wpaść?

- Tak, chętnie. – Mówiąc to siliłem się na obojętny ton, ale trochę z radości, a trochę z nerwów, mój głos był dyszący. Aż się zapowietrzyłem.

- No to fajnie, to czekamy. Tylko weź kup nam po drodze jakieś wino, bo nasze się już kończy.

- Ok – zakończyłem połączenie.

Zatarłem ręce z uciechy, że zostałem zaproszony do Beaty. Z jednej strony każde spotkanie towarzyskie bardzo mnie stresowało, z drugiej jednak lubiłem od czasu do czasu z kimś się spotkać. Wizyty takie nie sprawiały mi przyjemności samej w sobie, ponieważ i tak – ze strachu przed wyśmianiem – prawie się na nich nie odzywałem, tylko uśmiechałem się głupkowato i przysłuchiwałem się rozmowie reszty. Będąc jednak przez kogoś zaproszonym miałem złudzenie, że jestem przez tą osobę lubiany, a takiego poczucia w życiu bardzo mi brakowało. Od dziecka bowiem wszyscy rówieśnicy zawsze dawali mi do zrozumienia, że jestem odmieńcem i nie chcą się ze mną zadawać – no chyba że jedynie po to, by mi podokuczać. Nikt mnie nigdy nie lubił, zresztą nie mogłem nawet wymagać, żeby inni mnie lubili, skoro ja sam siebie nie lubiłem. Nienawidziłem ani swojego ciapowatego i wstydliwego charakteru, ani dziwacznego wyglądu, ani też tego wstrętnego imienia, którym pokarali mnie rodzice. Jak mogli nazwać mnie Ludomił – przecież tego imienia nie używa się już chyba od wieku, a jedyne, co może ono przywodzić na myśl, to jakiegoś starego dziadka. Znajomi zwracali się do mnie zdrobnieniem „Ludek”, co było po prostu żenujące, ale chyba lepsze, niż gdyby mieli mówić do mnie pełnym imieniem…

 

Nie dokończyłem przerwanej masturbacji. Schowałem rozgrzanego penisa do gaci, odstawiłem na wpół wypite piwo i zmieniłem bluzę na bardziej elegancką. Postanowiłem bezzwłocznie iść do Beaty, a konia zwalić sobie po powrocie. Podczas wizyty u koleżanki będę mógł popatrzeć sobie na Beatę i Dagmarę, czym podniecę się jeszcze bardziej, więc i masturbacja będzie potem przyjemniejsza.

 

Wyszedłem z domu – bardzo wysoki, bardzo chudy i bardzo pryszczaty okularnik, idący nieporadnym i sztywnym krokiem, cały spięty i wstydzący się zbyt mocno wymachiwać rękami podczas marszu. Pół piwa, które wypiłem, rozluźniło mnie jednak na tyle, iż mogłem sobie myśleć, jaki to ja jestem fajny, że zaprosiły mnie dwie całkiem ładne dziewczyny. Idąc niezdarnie, uśmiechałem się sam do siebie. Wstąpiłem do sklepu i kupiłem dwa wina – jedno dla dziewczyn, a drugie dla siebie. Zbliżałem się już powoli do bloku Beaty.

 

Beatkę znałem z gimnazjum – była w mojej klasie jedną z niewielu osób, które mi nie dokuczały. Wtedy traktowała mnie po prostu obojętnie. Zakolegowała się ze mną dopiero wówczas, gdy skończyliśmy już gimnazjum. Przeprowadziła się wtedy ze swoimi rodzicami na wioskę, na której mieszkałem też ja, i byłem jej jedynym znajomym w tym rejonie. Prawdopodobnie dlatego – z braku innych możliwości – zakolegowała się akurat ze mną, żeby kiedy naprawdę nie będzie miała totalnie nic do roboty, mieć się z kim spotkać. Byłem zaszczycony znajomością z Beatą, ponieważ była ona naprawdę fajną i śliczną dziewczyną. Zawsze bardzo mi się podobała i do tej pory podkochiwałem się w niej. Nieraz także baraszkowałem z nią w moich erotycznych fantazjach. Ona jednak traktowała mnie bardziej jak swoją koleżankę, bądź jako „kolegę-geja” któremu może się wyżalić i pogadać mu o babskich sprawach.

 

Dagmara także chodziła ze mną i z Beatą do jednej klasy w gimnazjum. Ona jednak zawsze mi dokuczała. Do tej pory – kiedy czasami gdzieś się spotykaliśmy – to albo ostentacyjnie mnie ignorowała, albo uprzykrzała mi życie jak tylko mogła. Nienawidziłem jej. Z drugiej strony jednak trochę mi imponowała, bo mimo swojego opryskliwego zachowania i skłonności do obrażania się na wszystkich i o wszystko, była towarzyska, wygadana i miała wielu znajomych. Miała więc to, czego ja pragnąłem.

 

Z każdym krokiem serce waliło mi coraz mocniej. Denerwowałem się na myśl, jak wypadnie nasze spotkanie. W głowie układałem sobie plan, o czym rozmawiać z Beatą, żeby znowu nie przesiedzieć całego spotkania milcząc. Mój stres potęgowała jeszcze świadomość, że u Beaty jest Dagmara, która zapewne zrobi wszystko, żeby jak najbardziej uprzykrzyć mi tą wizytę. W końcu stanąłem pod klatką i drżącą ręką nacisnąłem domofon. Po jakimś czasie usłyszałem wesoły głos Beaty:

- Kto tam?

- Ja – bąknąłem.

Wpuściła mnie i z trzęsącymi się nogami ruszyłem po schodach. Stanąłem pod drzwiami i kilka razy odetchnąłem głęboko, żeby nieco się uspokoić. Zapukałem. Drzwi się otwarły i uśmiechnięta Beata wpuściła mnie do mieszkania.

- Siema Ludek! – klepnęła mnie w ramię. – Co tam?

- Nic… – wydusiłem cicho.

Na sam widok Beaty zabuzowało mi w majtkach. Miała na sobie elegancką sukienkę na ramiączkach, z dość głębokim dekoltem, krótszą niż do połowy uda. Na nogach piękne, szare, grube rajstopy, błyszczące od zdobiącego je brokatu. Była bez kapci. Już wiedziałem, że całą wizytę będę się jej przyglądał. W ogóle zawsze wyglądała bardzo ładnie – śliczna twarz, kasztanowe włosy za ramiona, średniego wzrostu i raczej szczupła dziewczyna – ale ten ubiór czynił ją jeszcze kilkukrotnie atrakcyjniejszą. Poprowadziła mnie do kuchni, skąd cicho rozbrzmiewała muzyka disco-polo. Na środku stołu stała pusta butelka po winie, a przy brzegach szklanki dziewczyn. Na jednym z krzeseł siedziała Dagmara, wypuszczająca właśnie z ust papierosowy dym. Była to niska, czarnowłosa, krzykliwa dziewucha, trochę puszysta, choć i tak dużo schudła od czasów gimnazjum i jej tusza nie rzucała się już zbytnio w oczy. Twarz miała ładnie umalowaną i wyglądała całkiem pociągająco.

- Cześć – powiedziałem do niej.

- Kupiłeś wino?! – spytała swoim napastliwym tonem.

Kiwnąłem głową.

- To dawaj.

Wyjąłem dwie butelki i postawiłem na stole. Beata podała Dagmarze korkociąg, a ta otworzyła nim wino.

- Sorry, Ludek, ale nie mam trzeciego krzesła. Zaraz przyniosę ci pufę – powiedziała Beata.

- Dobrze – zgodziłem się pokornie.

Po chwili dziewczyna przyciągnęła niską pufę i postawiła ją przy stole. Usiadłem. Nie było zbyt wygodnie – siedziałem tak nisko, że moje ramiona ledwo wystawały ponad blat. Dostałem od Beaty szklankę, a Dagmara polała wino. Oczywiście nalała tylko sobie i Beacie, żeby pokazać, jak bardzo mnie lekceważy. Polała mi za to Beata, bo ja sam wstydziłem się sięgnąć po butelkę.

- I co tam na uczelni? – spytała mnie Beata.

- W porządku – uśmiechnąłem się. – a u ciebie? – postanowiłem także okazać koleżance zainteresowanie.

- U mnie chujnia. Tyle nauki że masakra. Nie wiem, czy to w ogóle pozaliczam.

Nie wiedziałem, co mam na to odpowiedzieć, więc tylko uśmiechnąłem się głupio. Zresztą nie musiałem nic odpowiadać, bo Dagmara – której ewidentnie nie pasowało to, że Beata poświęca mi uwagę – brutalnie wtrąciła się w naszą rozmowę, zupełnie zmieniając jej temat.

- Czemu Beti nie chcesz założyć na imprezę swojej nowej sukienki? – spytała.

- Bo ona jakaś taka… za ciasna na mnie. – Beata, jakby zawstydzona, spuściła wzrok. – Muszę schudnąć parę kilo, żebym w niej dobrze wyglądała.

- Aaa. Szkoda, bo nawet cię w niej nie widziałam. Może ubierzesz ją i mi pokażesz?

- Spoko, ale to już nie dzisiaj. Jak już jestem ubrana do wyjścia to nie będę się teraz przebierać.

- Ok, to jutro może, przecież i tak do ciebie wracam po imprezie.

Przyszło mi do głowy pytanie, które mógłbym teraz zadać – przynajmniej miałbym okazję zabrać głos w dyskusji. Zacisnąłem pięści, próbując przełamać tremę przed odezwaniem się, nabrałem tchu i wyrzuciłem:

- Idziecie dzisiaj na imprezę?

Dagmara popatrzyła na mnie trochę zdziwiona, a trochę jakby oburzona, że w ogóle się odezwałem. Beata jednak normalnie mi odpowiedziała:

- Tak, wieczorem jedziemy do miasta, do tego nowego klubu, „Dilsa”, żeby obadać, czy jest fajnie. Ale najpierw chcemy się trochę wstawić z Dagą. Mam dzisiaj wolną chatę, więc się u mnie spotkałyśmy.

- Aha – kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się.

- A co, chcesz jechać z nami? – zaproponowała zawadiackim tonem Beata, uśmiechając się kącikiem ust, jakby i tak była pewna, że nie skorzystam z oferty. Zresztą gdyby była jakakolwiek szansa, że zdecyduję się z nimi wybrać, to na pewno nie proponowałaby mi tego, nie chcąc psuć sobie zabawy moją obecnością.

- Co ty, głupia? Nawet mu nie proponuj, po co nam taka ciota?! – Dagmara skarciła koleżankę.

Beata pokręciła tylko głową, udając rezygnację.

 

Minęła godzina. W tym czasie zdążyłem zauważyć, że Dagmara też jest odstrojona na imprezę. Miała na sobie niebieską sukienkę, niestety z niewielkim dekoltem, ale za to bardzo krótką. Miałem więc prawdziwy raj, mogłem sobie do woli oglądać koleżanki, musiałem uważać jedynie, by nie przyłapały mnie na tym obserwowaniu. Były jednak pochłonięte rozmową między sobą i nie za bardzo zwracały na mnie uwagę, zatem dużego ryzyka nie było. Mój członek był tak wyprężony, że aż mnie bolał, ale całe to podniecenie było bardzo przyjemne. Najwięcej atrakcji zapewniała mi Dagmara, która próbując znaleźć sobie jak najwygodniejszą pozycję, zadarła nogi i postawiła stopy na krześle, koło swojej pupy, a kolana znalazły się wtedy na wysokości jej brody. Sukienka obsunęła się wówczas z jej ud, ukazując mi je niemal w całej okazałości. Widoczna była nawet ciemniejsza część majteczkowa rajstop, która zaczynała się prawie przy samej pupie! Myślałem, że oszaleję… W dodatku Dagmara co jakiś czas wierciła się w krześle tak, że patrząc się wtedy pod jej spódnicę, mogłem dojrzeć różowiące się tam majteczki dziewczyny. Przeszła jednak samą siebie, kiedy – jak gdyby była sama i we własnym domu – położyła nogi na stole. Moje ciało wtedy zapłonęło, a serce nie wyrabiało z pompowaniem krwi. Jej sukienka obsunęła się jeszcze bardziej, a kiedy Dagmara przesunęła pupę na krześle lekko w przód, żeby wygodniej się opierać, to materiał sukienki wyśliznął się spod jej tyłka i zwisał luźno za plecami dziewczyny. Jedynie przód sukienki opadał na krocze Dagmary, zasłaniając je, ale patrząc się wprost na jej pupkę, można było bez trudu dojrzeć majtki. Do tego dziewczyna kręciła znajdującymi się na blacie stopami i poruszała ich palcami w rytm lecącej cicho muzyki. Myślałem, że dostanę orgazmu nawet bez dotykania fiuta – sam ucisk majtek mógł mnie doprowadzić do szczytowania. Otarłem dłonią pot z czoła i spod byka patrzyłem na nogi Dagmary, które teraz, prawdopodobnie bez świadomości ich właścicielki, znalazły się w samym centrum uwagi. Dagmara, chyba zapominając w ogóle o mojej obecności, do tego czerwona na twarzy od zbyt dużej ilości wina, mówiła zapamiętale do Beaty:

- Ale dzisiaj mam zamiar się ruchać… Już od kilku tygodni nikogo nie zaliczyłam, normalnie mam taką chcicę, że już się nie mogę doczekać. – Mówiąc to, przesuwała tyłkiem po krześle w przód i w tył, symulując ruchy wykonywane przez kobietę podczas stosunku. – Na pewno dzisiaj kogoś w klubie wyrwę. A ty, Beti, będziesz się dziś ruchać?

- Nie wiem, zobaczę – zbyła ją zawstydzona nieco Beata, która wciąż pamiętała, że słucham ich rozmowy.

Poczułem się tutaj niepotrzebny. Przeze mnie dziewczyny nie mogły sobie spokojnie porozmawiać o czym chciały. Przynajmniej Beata, bo Dagmary wcale nie krępowała moja obecność. Miałem wrażenie, że tylko czekają, aż sobie pójdę. Do tego w ogóle się nie odzywałem, więc nic nie wnosiłem do tego spotkania. Pomyślałem sobie, że może pora zbierać się do domu. Napatrzyłem się, a teraz do siebie i w końcu sobie ulżyć. To, co tutaj widziałem i słyszałem, w połączeniu z kilkudniową przerwą w masturbacji, czyniło mnie podnieconym tak, jak nie byłem jeszcze nigdy. Przestraszyłem się, że rzeczywiście mogę się spuścić od samego ucisku majtek. Wprawdzie osiągnięcie orgazmu w obecności dwóch dziewczyn, które nie byłyby nawet świadome tego, co dzieje się w moich gaciach, mogłoby być interesującym przeżyciem, ale orgazm, podczas którego nie mógłbym ręką pieścić swojego członka, na pewno nie dostarczyłby tyle rozkoszy co zwykły, masturbacyjny rytuał odprawiony w domowym zaciszu. Przed powrotem do domu postanowiłem jeszcze odwiedzić toaletę, gdyż mój pęcherz był już pełen. Podniosłem się więc z pufy i wtedy zdarzył się wypadek, który diametralnie zmienił dzisiejsze losy wszystkich obecnych. Przez swoją wrodzoną niezdarność i niezgrabną posturę, wstając zahaczyłem łokciem o blat. Stół był lekki, więc jeden jego koniec podskoczył, powodując, że znajdująca się na środku butelka z winem przewróciła się… Szyjką w stronę Dagmary. Całe wino momentalnie wyciekło i poleciało na Dagmarę, zalewając jej sukienkę i rajstopy. Jak oparzona odchyliła się wtedy z całym krzesłem do tyłu, zdjęła nogi ze stołu i szybko wstała. Jakby nie wierząc w to, co się stało, przyglądała się chwilę swojemu mokremu ubraniu z rozchylonymi ustami. Ze strachu nie mogłem oddychać. Dziewczyna powoli podniosła wzrok i spojrzała mi z nienawiścią w oczy.

- Popierdoliło cię?! – krzyknęła. – Pojebany jesteś?! Co ty kurwa zrobiłeś, debilu zjebany!

Chciałem powiedzieć „przepraszam”, ale tak się zapowietrzyłem, że nie mogłem nic wydusić. Dagmara następnie odwróciła się do Beaty, która patrzyła na nią przepraszająco.

- I po chuj go musiałaś tu zapraszać?! – krzyknęła na koleżankę. – On zawsze musi coś odjebać, po co tu w ogóle przyłaził?!

- Przepraszam – wybełkotałem, gdy w końcu odzyskałem głos.

Dagmara znów popatrzyła na mnie swoim nienawistnym spojrzeniem i krzyknęła:

- I co mi kurwa po twoim przepraszam?!  Mam zniszczoną kieckę!

- Oddam ci za nią pieniądze…

- Oczywiście, że oddasz, baranie.

- Daga, chyba trzeba to szybko zaprać, może uda się uratować jeszcze tą sukienkę… - rzekła Beata.

Dagmara, która nieco już ochłonęła, powiedziała smutno:

- To sobie poszłam na tą imprezę. Przecież w brudnej i mokrej kiecy nie pójdę, a do siebie już nie zdążę wrócić, żeby się przebrać…

- To może ode mnie jakiś ciuch pożyczysz? – spytała Beata.

- Ta, kurwa, uważaj, bo się zmieszczę w coś twojego…

Rzeczywiście - nie było szans, żeby Dagmara wcisnęła się w jakiekolwiek ubranie Beaty, a nawet gdyby, to wyglądałaby głupio, bo Beata była od niej wyższa i jej ubrania byłyby za długie na Dagmarze.

- No trudno, najwyżej sobie dziś odpuścimy tą imprezę… - powiedziała zrezygnowana Beata. – Wyskakuj z tej sukienki, zapierzemy ją.

 Ja, korzystając z zamieszania, wyśliznąłem się z kuchni i poleciałem do łazienki, bo pęcherz naprawdę ledwo mi już wytrzymywał. Wyciągnąłem fiuta z majtek i popatrzyłem na niego z żalem. Wciąż sterczał i celował główką prosto w moją brodę. Naprawdę ciężko jest w takim stanie oddać mocz trafiając prosto do muszli. Miałem wprawdzie na to swoją metodę, wyuczoną podczas licznych porannych wzwodów, ale nie była ona perfekcyjna, bo często trochę moczu i tak nie trafiało do celu. Zastanowiłem się, czy by sobie najpierw nie ulżyć, a dopiero potem się wysikać. Mógłbym to zrobić raz dwa - czułem, że wystarczyłoby kilka szybkich ruchów ręki i byłoby po sprawie. Zaraz się jednak rozmyśliłem, bo przecież ta masturbacja miała być pięknym aktem, a nie takim zaspokojeniem się na szybko w cudzej toalecie. Zdecydowałem się jednak sikać ze sterczącym fiutem, a potem powycierać to, co ewentualnie uronię. Zsunąłem do kolan spodnie wraz z majtkami, zgiąłem się wpół i odchyliłem fiuta jak najbardziej mogłem w dół. Nie dałem jednak rady wycelować w muszlę, więc odszedłem jakieś dwa metry od sedesu, żeby mocz po pokonaniu tej odległości zaczął opadać z powodu grawitacji. Miałem to już obcykane. Napiąłem się i zacząłem sikać. Pierwsze krople trafiły na podniesioną deskę, ale manewrując fiutem kolejną porcję moczu skierowałem do celu. Odciążając pęcherz, odetchnąłem z ulgą. Niewiele mi już brakowało do końca, kiedy nagle drzwi łazienki otwarły się zamaszyście. Ze strachu aż podskoczyłem. Podświadomie czując, w jak śmiesznej pozycji się znajduję, automatycznie się wyprostowałem. Niestety wraz z moim tułowiem do góry poszedł także mój penis i mocny strumień moczu prysnął wprost na ścianę. Nim udało mi się zupełnie zahamować strugę, usłyszałem okrzyk zdziwienia Dagmary – to właśnie ona wtargnęła do łazienki, zapomniawszy zapewne, że ja mogę się tu znajdować. Na sobie miała tylko różowy stanik, kuse majtki i rajstopy, a przez zgięty łokieć miała przewieszoną sukienkę – tą, którą jej zalałem winem. Wybałuszyła oczy i z niedowierzaniem patrzyła na mnie – stojącego ze sterczącym fiutem w ręku. Szybko podciągnąłem majtki i również patrzyłem na nią, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę przyłapała mnie w takiej sytuacji. Najchętniej teraz zapadłbym się pod ziemię. Dagmara następnie spojrzała na ścianę, po której spływał mój mocz. Kiedy już dotarło do niej, co widziała, wolnym krokiem ruszyła w moim kierunku, odwracając się przy tym, by krzyknąć do Beaty:

- Beti, chodź tu! wiesz, co twój koleżka robi u ciebie w kiblu?! Wali se konia i sika po ścianach!

Chciałem wybiec z tego domu i nie pokazywać się więcej na oczy ani Dagmarze, ani Beacie. Dagmara podeszła do mnie i popatrzyła na mnie jak na znienawidzonego psa.

- Jesteś po-je-ba-ny – wycedziła mi w twarz, mówiąc wolno jak do kogoś niespełna rozumu. Była w porównaniu do mnie tak niska, że musiała mocno zadzierać głowę, żeby patrzeć mi w oczy.

Ja cały czas nie mogłem nic powiedzieć. Coś tam bełkotałem pod nosem, ale sam nie wiedziałem co. Nagle aż się wygiąłem. Coś ścisnęło i mocno wykręciło mojego sterczącego fiuta. Spojrzałem w dół. Jego duża część wystawała spod gumki majtek, zbyt krótkich, by zakryć go w całości. Na jego trzonie zaciskała się dłoń Dagmary. Dziewczyna patrzyła mi z nienawiścią w oczy i ściskała mojego członka, co chwilę zwalniając uścisk, by zaraz znowu go ścisnąć. Patrzyłem na nią z przerażeniem i bałem się, co zaraz może zrobić. Do łazienki weszła Beata. Miała ironiczną minę, jakby nie wierzyła w to, co jej przed chwilą powiedziała Dagmara. Kiedy jednak spojrzała na nas – mnie z zakłopotaną miną i purpurową twarzą oraz Dagmarę, trzymającą mnie za wzwiedzionego fiuta – zdziwiła się tak samo jak Dagmara w chwili, kiedy tu weszła.

- Czaisz, Beti, wchodzę do łazienki, żeby zaprać tą sukienkę, i co widzę? Ludomił stoi w tym miejscu – Dagmara wskazała na mnie, znajdującego się wciąż jakieś dwa metry od sedesu. – Trzyma się za stojącego kutasa i leje po ścianie!

Mówiła to takim zszokowanym tonem, jakby opowiadała o tym, że porwali ją kosmici. Beata spojrzała na ścianę, po której spływał mój mocz, tworząc w miejscu, gdzie ściana stykała się z podłogą niewielką kałużę. Ja z kolei czułem coraz intensywniejsze ciepło rozchodzące się od krocza po całym moim ciele. Dagmara wciąż ściskała mego członka.

- Nie wiem, co on cholera robił, ale na pewno nie jest normalny… - ciągnęła Dagmara, zsuwając mi majtki i mocno ściskając moje jądra.

Aż się wygiąłem z bólu. Następnie jej dłoń wróciła na penisa.

- Wiesz co – odezwała się w końcu Beata. – Trzymałaś giry na stole, sukienka ci się podwinęła, to Ludek mógł się podniecić… Chyba się mu nie dziwisz. Więc przyszedł sobie ulżyć… - popatrzyła na mnie wymownie. – Ale nie musiałeś sikać na ścianę… - dodała z wyrzutem.

- Przepraszam… - bąknąłem. – Ale to nie tak… Nie onanizowałem się… Po prostu chciało mi się siku, a fiut mi stał – spuściłem wzrok. – A wiesz, ciężko jest się wysikać ze sterczącym… Dlatego…

- Dobra, spoko – ucięła Beata, nie chcąc mnie dłużej zawstydzać. – Daj, Daga, pomogę ci zaprać tą sukienkę.

Dagmara oddała jej sukienkę, jednak nie zamierzała mi odpuścić tak łatwo, jak jej koleżanka. Patrząc mi w oczy, mówiła:

- Pojebany jesteś, co? Pojebany? Konia se trzepiesz po cudzych domach? Co, przyszedłeś się tu napatrzeć i zwalić konia, zboczku?

Przy tym wciąż masowała mnie po penisie. Wiedziałem, że długo tak nie wytrzymam – nakumulowane podniecenie będzie musiało się w końcu zmaterializować w postaci spermy. Beata odkręciła wodę i zaczęła prać sukienkę Dagmary. Musiałem coś zrobić, żeby Dagmara wypuściła z ręki mojego fiuta. I to szybko, bo zaraz będzie za późno! Ale byłby wstyd, gdybym się spuścił przy dziewczynach… Po co Dagmara mi to robiła? Czyżby z premedytacją chciała doprowadzić mnie do orgazmu po to, żeby mnie upokorzyć? Od finału dzieliły mnie już tylko sekundy, a nie mogłem nic wymyślić. Dagmara teraz palcami ściskała główkę mojego penisa, naciągając na nią napletek.

- Dagmara, nie…- wyjęczałem.

Popatrzyła mi w oczy, a ja spojrzałem na nią. Widziałem z góry jej duże piersi, częściowo okryte prześwitującym stanikiem… Spojrzałem na jej krocze – na różowe majtki, których kolor był lekko rozmyty przez pokrywające je cieliste rajstopy. Małe paluszki dziewczyny zwinnie zaciskały się na główce mojego penisa. Zamknąłem oczy, bo ten widok przeważył o wszystkim…

- Co „nie”?! – spytała agresywnie Dagmara, ściskając mocno mego fiuta.

I wtedy to się stało. Fala potężnego orgazmu rozlała się po moim ciele. Aż zachwiałem się na nogach i jęknąłem mimowolnie. Zacisnąłem mocno powieki i czułem, jakby wszystko wokół mnie wirowało. Jak z jakiegoś innego świata słyszałem głos i śmiech Dagmary:

- Hahaha, Beti, zoba na to, szybko!

Potem chichot Beaty i dalsze „zachwyty” Dagmary:

- Ludomił się spuszcza, o kurwa, spuszcza mi się na brzuch! Widzisz to?! Chwilkę go podotykałam i już się spuszcza!

- No co, biedny Ludek… Ale mocno tryska, chyba dawno sobie nie robił dobrze…

I powoli wracałem do rzeczywistości. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że to się stało. Żebym tak mógł teraz zniknąć, po prostu się rozpłynąć... Orgazm zawsze uważałem za coś, co powinno przeżywać się w samotności i bez niczyjej wiedzy, a teraz dostałem go przy dwóch dziewczynach. Wstyd! Najgorsze, że wszystko widziała Beata. Pewnie już nie będzie się chciała ze mną zadawać… Zresztą tym lepiej – wstydziłbym się z nią jeszcze spotykać po tym, co tu zaszło. Żebym tak tylko mógł się stąd jakoś ulotnić. Powoli otworzyłem oczy. Oddychając ciężko spróbowałem ogarnąć sytuację. Dagmara stała przede mną roześmiana, wciąż trzymając mojego fiuta, a obok nas stała Beata i patrzyła z politowaniem na mojego wiotczejącego powoli w ręku Dagmary penisa...

 

CDN




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Walenty Gruszka

DOBRYWIECZÓR


Komentarze

Fajne napisz w końcu 2cz !


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach