Lesna sciezka
Jdziesz ze mną przez las.
Ścieżką.
Dotykam dłonią kory drzewa.
Uczepiona dłonią robię pół obrotu .
Jestem za pniem.
Wychylam głowę i patrzę na Ciebie.
Czuję jak kora przesuwa mi się pod palcami.
Wyobrażam sobie że to ogromny penis.
Przywieram do niego całym ciałem.
Te wiktoriańskie suknie .
Moje ciało przykryte, skrępowane warstwami materiału.
W środku ciała-żądza.
Stłumiona przez długi czas.
Narastająca.
Przywołuję cię palcami.
Stajesz za mną.
Rozpinasz mój gorset.
Zdejmujesz suknie.
Jestem w samej halce.
Wiosenny wietrzyk marszczy ją na moim brzuchu.
Na piersiach.
Pieści mnie.
Opieram się o pień.
Wczepiam w niego paznokcie.
Czuję te pulsującą żyłę.
Tę nieprzejednaną twardość.
Stajesz przede mną.
Rozum mnie odchodzi.
Same zmysły-bez myślenia.
Całujesz mnie nieprzejednanie.
Nieustępliwie.
Bezdech.
Krew pulsuje w skroni.
Przez cienką tkaninę pieścisz moje pośladki.
Jestem rozpalona.
Otwieram się.
Na klęczkach.
Gorączkowo .
Rozpinam twój rozporek.
Z całęj siły ściągam spodnie.
Nie wiem co robię .
Pragnienie mną kieruje.
Zatapiam w ustach twoją męskość.
Przechodzi mnie dreszcz.
Dalej sobie dopowiedz co tylko chcesz....
Kochana czytelniczko....
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
Emily Dickinson
Komentarze