Dla Pani Agi
W salonie unosił się zapach jaśminu. Siedziała na aksamitnej sofie, owinięta w srebrzyste futro, które podkreślało jej delikatną, alabastrową skórę. Jej oczy, ciemne i pełne tajemnicy, patrzyły na niego z wyraźnym chłodem, który przypominał mu lód na tafli jeziora. Był na kolanach przed nią, skulony, z głową pochyloną nisko, jak gdyby pragnął zniknąć pod jej spojrzeniem.
„Czy wiesz, dlaczego tu jesteś?” – zapytała, jej głos był cichy, ale niósł w sobie ciężar niewzruszonej pewności siebie.
Skinął głową, ledwo oddychając. Czuł, jak serce mu wali, jakby miało wyskoczyć z piersi. Jego ciało drżało, nie z zimna, lecz z mieszaniny strachu i pragnienia. Przed nią czuł się niczym więcej niż pyłek na wietrze, gotów na każde jej polecenie.
„Podnieś wzrok” – rozkazała, a on, niepewnie, wykonał polecenie. Jej twarz była piękna, ale w tej chwili była jak maska, nieprzenikniona, bezlitosna. Przyglądała mu się z wyższością, która go rozbrajała, pozbawiała go wszelkiej dumy, którą mógł jeszcze posiadać.
„Podejdź bliżej” – szepnęła, a on zbliżył się na tyle, że czuł chłód futra, które dotykało jego policzka. Pragnął jej dotknąć, ale wiedział, że to byłoby niedopuszczalne bez jej pozwolenia. Jej dłoń uniosła się powoli, a on wstrzymał oddech, gdy jej palce delikatnie przesunęły się po jego włosach, jakby badała coś cennego, ale też kruchego.
„Jesteś moim dziełem, rozumiesz?” – zapytała, a on przytaknął.
Jej dłoń zatrzymała się na jego karku, chwytając mocniej, czując, jak jego ciało reaguje na ten dotyk. Czuł, jak ciepło jej skóry przenika przez futro, docierając do niego niczym prąd elektryczny. Był jak figura z gliny, którą kształtowała według swojej woli, a on pragnął być przez nią uformowany.
„Nie masz żadnych praw, tylko obowiązki wobec mnie” – powiedziała, a on wiedział, że to nie była tylko gra słów. W tych słowach była cała esencja ich relacji. Jej dominacja była absolutna, niepodważalna, a jego rola była jasna – być narzędziem jej woli, jej rozkazów.
Podniosła się z sofy, jej ruchy były płynne i pełne gracji, jakby tańczyła na linie między surowością a elegancją. Patrzył na nią z oddaniem, jak na boginię, której nie można się sprzeciwić. Zbliżyła się do okna, patrząc na padający za nim śnieg, który tworzył na zewnątrz zimową krainę.
„Podążaj za mną” – powiedziała, a on bez wahania podniósł się i ruszył za nią, czując, że każdy krok przybliża go do tego, co nieuchronne.
Wyszli na taras, gdzie śnieg skrzypiał pod ich stopami. Spojrzała na niego przez ramię, jej spojrzenie było chłodne jak zimowy wiatr. „Klęknij” – poleciła, a on bez wahania padł na kolana, czując chłód śniegu przez cienki materiał spodni.
Pochyliła się nad nim, jej futro opadło na jego ramiona, jak lodowaty całun. Czuł, jak jego ciało reaguje na jej bliskość, na dominację, którą roztaczała wokół siebie jak aurę. Jej dłoń ponownie spoczęła na jego karku, zmuszając go, by spojrzał jej w oczy.
„Czy jesteś gotów na wszystko, co cię czeka?” – zapytała.
„Tak, Pani” – odpowiedział szeptem, choć jego głos drżał.
Uśmiechnęła się lekko, ale w tym uśmiechu było coś zimnego, coś, co przypominało lodowaty wiatr. Jej usta zbliżyły się do jego ucha, a on poczuł ciepło jej oddechu.
„Dobrze” – szepnęła. „Bo dzisiaj zaczynamy prawdziwą lekcję pokory.”
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
opowiadanie naapisane dla Pani Agi
Komentarze
krótsze niz mój penis