Zapobiegliwa zonka
– Będę już uciekał, kochanie! – stwierdziłem, kończąc kawę i wstając od kuchennego stołu.
– Masz wszystko? – spytała moja żona Laura, również wstając.
Z nerwowym uśmiechem skinąłem jej głową i poklepałem swój neseser, który wziąłem z krzesła obok. Nie mogłem o nim zapomnieć.
– Jak najbardziej!
– Jesteś pewny?
Uniosła pytająco brwi i nagle zdałem sobie sprawę, że tak łatwo stąd nie wyjdę. Może i ma filigranową figurę i metr sześćdziesiąt wzrostu (w szpilkach), ale nawet ubrana tylko w różowy szlafrok potrafiła mi pokazać, kto rządził w naszym domu.
– Jak w banku – potwierdziłem, tracąc pewność siebie.
Ze swoimi ulizanymi, brązowymi włosami, okularami, ogolonymi policzkami, ze świeżo wyprasowaną koszulą i spodniami wyglądałem dokładnie na tego, kim byłem; kujona i prymusa, który wyrósł na skrupulatnego pracownika średniego szczebla oraz podnóżek swojej żony. Nie byłem pantoflem, nasz układ miał swoją specyfikę i pasował nam obu. Guzik mnie obchodziło, co gadali inni.
– Spieszę się, mam dziś ważne spotkanie.
– Ciągle powtarzasz, że wcale nie dzieje się na nich nic ważnego – mruknęła, niby od niechcenia bawiąc się swoimi spiętymi w kucyk włosami w kolorze słomy.
– Prowadzę dziś prezentację – przypomniałem jej.
Nie zrobiło to na niej wrażenia. Oczami wierciła mój neseser. Otwarłem go z westchnieniem.
– Zobaczmy – stwierdziłem wobec jej nieustępliwości. – Teczka z dokumentami, identyfikator, moje ulubione kanapki z szynką i serem, termos z kawą... moja prezentacja!
Zapomniałem swojego pendrive'a. Laura wyciągnęła go z kieszeni szlafroka z tryumfalną miną. Już wcześniej musiała zobaczyć go na biurku, ale postanowiła poczekać do ostatniego momentu, żeby mi pokazać, jaki jestem niezapominalski.
– Dziękuję... Ale teraz naprawdę muszę jechać.
Cofnęła dłoń z pendrivem. Więcej, zabrała ode mnie neseser, schowała w nim pendrive i odłożyła go z powrotem na krzesło. Przełknąłem ślinę. Laura spojrzała mi wyzywająco w oczy.
– Raczej nie zaczną bez ciebie. Jeszcze jedną rzecz musimy sprawdzić.
Z rezygnacją rozpiąłem pasek, rozporek i zdąłem spodnie razem z bokserkami, opuszczając je na kolana. Laura przeniosła wzrok na mojego członka, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Po chwili złapała za niego, wodząc po nim od nasady aż po żołądź, jakby go badając.
– Naprawdę chciałbym zdążyć na to spotkanie – przyznałem słabo.
Wolną dłonią wymierzyła mi siarczysty policzek. Pojąłem, że dalsze protesty jedynie pogorszą moją sytuację. Najgorsze, że mój penis zaczął nabrzmiewać pod jej dotykiem. Uniosła go teraz do góry, chwyciła za mosznę i przerzucała między palcami jądra. Szansa na punktualne wyjście oddalała się z każdą chwilą.
– Chyba cieszy się na mój widok – stwierdziła Laura, której nigdzie się nie spieszyło.
– To normalne, jesteś piękną kobietą i kocham cię ponad życie...
– I nie cieszyłby się na widok, dajmy na to, Marleny?
– Marleny? – spytałem głupio.
Poczułem, jak jej dłoń zaciska się na moich jądrach. Na razie tylko lekko, ostrzegawczo. Laura wydęła kpiąco usta.
– Tej Marlenki z twojego zespołu, z wielkim tyłkiem i cyckami, która ma spódniczkę napiętą jak rozporek nastolatka przed pierwszym razem i koszule, w których nie zapinają się górne guziki.
– Nic nas nie łączy! – zaprotestowałem. – Ona ma narzeczonego, a ja...
– A ty masz żonę – skończyła za mnie. – A moim, żony obowiązkiem, jest zadbać, byś miał pełny żołądek oraz puste jądra.
– I tak jest! Dlatego w życiu bym cię nie zdradził. Naprawdę muszę już jechać!
Zerknąłem ukradkiem na ścienny zegar. O tej porze miałem już dawno stać w korku na obwodnicy. Już chciałem wyzwolić się z jej uścisku, gdy wzmocniła go, jej drobna dłoń z pomalowanymi na czerwono paznokciami zamieniła się w żelazne obcęgi zaciśnięte na moich jądrach. Skrzywiłem się z bólu, co Laura obserwowała z satysfakcją.
Za nic w świecie nie śmiałbym się wyrwać z uścisku tej malutkiej, delikatnej jak laleczka kobiety o twarzy aniołka. Bo wiedziałem, jak silna wolna tkwi za jej wesołymi, modrymi oczami. Bo była moją żoną, moją panią. I pozostawałem jej wierny nawet wtedy, gdy poniżała mnie i znęcała się nade mną.
– Nigdy cię nie zdradziłem! – stwierdziłem z wyrzutem.
Sapnąłem, kiedy puściła. Zaraz zaczęła gładzić dłonią penisa, pieścić go miarowymi ruchami w górę i w dół. Zrobił się już twardy i sterczał uniesiony.
– Oczywiście, że nigdy mnie nie zdradziłeś – powtórzyła Laura. – Dobrze to wiem, moja ty sieroto, i ja już zadbam, żeby tak zostało.
– Możemy to zrobić wieczorem!
– Cśśś! Zobacz, jak się cieszy. – Zaczęła obciągać go obiema dłońmi, spoglądając mi w oczy. Fakt, że musiała zadzierać głowę, wcale nie ujmował jej władczości. – I chcesz z taką nabrzmiałą kuśką iść na ważne spotkanie, wygłaszać prezentację przed ludźmi? Hm?
Uniosła brwi i zachichotała. Przemilczałem to, że przed momentem tkwił w moich spodniach w spoczynku, bez wzwodu. Laura pieściła go dalej, dobrze się bawiąc moim zakłopotaniem. O tej porze powinieniem odbijać kartę przy wejściu, wymieniać grzecznościowe uwagi z ochroniarzem i recepcjonistką, a nie stać w kuchni z opuszczonymi spodniami, ze stwardniałym członkiem w dłoniach mojej żony.
– I nie chcesz sobie ulżyć? – ciągnęła słodkim tonem. – Wolałbyś tak chodzić cały dzień, nie myśleć trzeźwo? Mógłbyś poczuć pokusę. Pokusę związaną z niejaką Marleną i jej kształtnym tyłkiem, który w porównaniu z moją malusią pupą jest wielki jak dynia.
– Wolę twoją pupę. Chociaż – dodałem dyplomatycznie, boleśnie świadom faktu, że spóźnienie i tak miałem już gwarantowane – nie zaszkodzi pozbyć się tego napięcia.
Wspięła się na palcach i cmoknęła moje usta.
– Rozbierz się do naga.
Nie tolerowała ubrania w czasie jej zabaw. Przynajmniej na mnie, bo sama stała z założynymi rękoma, gdy odkładałem na krzesło koszulę, zegarek, spodnie i bokserki. Wystarczyło, by rozsunęła poły szlafroka, ale na razie skąpiła mi swych wdzięków, nie zasłużyłem na nie w jej oczach.
– Skarpteki! – warknęła, przewracając oczami.
Pozbyłem się ich posłusznie. Jej zdaniem psuły klimat. Nie przeszkadzało jej za to, że staliśmy w kuchni. Poprowadziła mnie stronę lodówki, popędzając klapsem w pośladek. Sięgnęła do kieszeni szlafroka i zanim zdążyłem się spostrzec, przykuła kajdankami mój prawy nadgarstek do drzwiczek lodówki.
Przekręciła kluczyk i rzuciła go na blat, poza zasięg mojej wolnej ręki. Kajdanki, które zabrała ze sobą zawczasu, miały co prawda różowy puszek, ale oprócz tego były w pełni funkcjonalnymi kajdankami, a nie żadną tam tandentą zabawką z sex-shopu. Szarpiąc, otworzyłem jedynie lodówkę. Laura z trzaskiem zamknęła drzwiczki z powrotem.
– Obróć się tyłem i wypnij.
Zaplanowała to sobie, może nawet celowo schowała mój pendrive z prezentacją. W takim przypadku nie mogłem zrobić innego, jak poddać się jej woli. Grzecznie wypiąłem pośladki. Słyszałem, jak wyjmuje pasek z moich spodni.
Spuściłem głowę, patrząc na swojego sterczącego penisa. Nie śmiałem sięgać do niego wolną dłonią; Laura dostałaby szału, gdybym spróbował czegoś takiego bez jej pozwolenia.
– Ukrywałeś przede mną swoje podniecenie – stwierdziła Laura cierpkim głosem, na razie paskiem lekko uderzając w swoją otwartą dłoń. – Wykręcałeś się, peszyłeś jak dziecko, gdy wspominałam Marlenę.
– Zasługuję na karę – podsumowałem.
Nie odpowiedziała. Po prostu trzasnęła pasem w moje pośladki. Sama kupiła mi go na urodziny, był twardy, wykonany z prawdziwej skóry. Kolejny trzask. Laura, choć drobna, potrafiła uderzać z niemałą siłą. Moje pośladki zapiekły boleśny. Robiła to z prawdziwą pasją, wkładając całe serce w dyscyplinowanie swojego męża. Jeszcze jeden trzask i z moich ust wydobył się żałosny jęk.
– Boli, co? – zagadnęła i uderzyła znów, gdy otwarłem usta do odpowiedzi.
– Aaa!
– I ma boleć!
Stałem potulnie, wpatrzony we własną erekcję, podczas gdy Laura tłukła mój tyłek. Będę miał problem z siadaniem przez najbliższe kilka, ale ona była moją panią, mogła robić, co chciała. Prezentacja w pracy, czy też praca w ogóle, schodziła na dalszy plan.
Syknąłem, zaciskając zęby przy szczególnie silnym trafieniu.
– Wystarczy! Błagam!
– Błagaj sobie, ile wlezie.
Kolejne uderzenia spadały na mój tyłek, do tego czasu już pewnie czerwony i opuchnięty. Laura lubiła mnie lać, słuchać mojego cierpienia. A ja nie pomogłem zmienić tego, jak mnie to podniecało; mój penis stał na baczność bez żadnej stymulacji.
Wreszcie odpuściła. Odrzuciła pasek i podeszła do mnie. Sięgnęła od tyłu między nogi. Złapała za mosznę i ścisnęła z całej siły, wbijając w nią paznokcie i miażdżąc jądra.
– Podoba ci się to, sukinsynu?!
– Podoba, kochanie! – potwierdziłem skwapliwie, choć do oczu napływały mi łzy.
Zajrzała mi przez ramię na członka w pełnym wzwodzie. Mruknęła z uznaniem, chyba dla własnego sadyzmu, i zachichotała, nie kryjąc rozbawienia.
– No popatrz, naprawdę ci się podoba. Dobrze, odwróć się.
Z tymi słowy puściła mnie i przeszła na drugą stronę kuchni. Ujrzałem, jak rozwiązuje szlafrok, pozwala mu opaść na kafelki. Posłała mi zalotny uśmiech.
– To też ci się podoba, prawda? Bardziej niż ta wstrętna Marlena i jej ogromne cycki? – Przebiegła dłońmi po swoim drobnym biuście, złapała sutki między palce, naciągając je.
– Tak, kochanie – przyznałem skwapliwie, ciesząc oczy jej negliżem.
Laura wiła się poza zasięgiem moich rąk. Bawiła się sutkami, wypinała tyłek, wreszcie usiadła przede mną na krześle. Rozchyliła uda, ukazując wygolone łono, i zaczęła pieścić swoją różowiutką waginę palcami. Patrzyła mi przy tym w oczy.
Tymczasem mój penis sterczał, na końcu zebrała się kropelka preejakulatu. Bolały pośladki i jądra, ale chciałem już tylko jednego. Tej drobnej, nagiej blondyneczki, której oddałem władzę nad swoim życiem. Patrzyłem, jak zabawia się ze sobą, i marzyłem, by móc ścisnąć jej kształty.
– Ja...
– Tak? – spytała, przerywając palcówkę.
Stanęła przede mną. Ujęła moją lewą rękę i położyła sobie na piersi. Przymknąłem oczy, ciesząc się dotykiem jej krągłości, wyczuwając twardy, różowy sutek pod palcami.
– Tak, mój ptysiu? Czego sobie życzysz? – spytała słodkim głosikiem.
Owszem, była moją panią, musiała czasem ustawić do mnie pionu, ale nadal pozostawała moją żoną. Zapobiegliwą żoną, która nie zamierzała pozwolić, by chuć przeszkodziła mi w karierze.
– Muszę pozbyć się tego napięcia.
Nie męczyła mnie dłużej. I tak już czekało mnie spóźnienie. Objęła mnie i pocałowała soczyście, po swojemu wpychając mi język do ust. Dłonią chwyciłem za jej pośladek, ściskając go mocno. Zaraz też Laura wysunęła się z moich objęć, opadła na kolana.
Mój członek znalazł się tuż przy jej drobnej twarzyczce. Zaczęła od jąder, unosząc najpierw penisa do góry i liżąc mosznę, jakby w przeprosinach za wcześniejsze traktowanie. Delikatnym, pieszczotliwym tylko ugryzieniem zaznaczyła jednak swój charakter.
Westchnąłem z rozkoszą, gdy językiem przejechała od jąder aż po czubek penisa, zlizując z niego preejakulat. Obciągnęła skórkę i, patrząc mi w oczy, lizała żołądź. Dłonią masowała mosznę, już bez bólu. Nie śmiałem łapać za jej włosy. Bądź co bądź, to ona tu rządziła, choć klęczała naga z moim penisem w ustach.
Objęła go wargmi, ssając namiętnie, pozwalając, by wchodził do jej ust. Nie spuszczała ze mnie oczu. Poruszała rytmicznie głową. Pokazywała mi, dlaczego warto się dla niej starać, znosić jej humorki, bicie i poniżanie. Na godnych takiej pani czekała nagroda.
Potrafiła włożyć go całego do ust, wargami niemal dotykając moszny, mając czubek penisa gdzieś głęboko w gardle. Nie puszczała, nawet gdy zaczynała się dławić i wybałuszała oczy. Wypuściła go w ostatnim momencie. Głośno wciągnęła powietrze i oblizała wargi.
I zaraz wróciła do ssania. Coraz szybciej i szybciej. Rękoma ucapiła moje obolałe pośladki, drapała je paznokciami. Ból nie miał teraz znaczenia. Wpychała go sobie głęboko, jakby nie potrzebowała powietrza.
W końcu przyszedł koniec, prędzej, niżbym chciał. Z cichym jękiem skończyłem w jej ustach, część nasienia wylała się na twarz, gdy go wyjęła, i ściekała po jej policzkach oraz brodzie. Laura wstała. Ani nie połknęła, ani nie wypluła spermy.
Po kącikach zamkniętych ust pełgał złośliwy uśmiech. Ze mnie schodziło już podniecenie, ale ją to mało obchodziło. Zmusiła mnie do pocałunku, wypluła mój wytrysk wprost do moich własnych ust. Połknąłem to grzecznie, krzywiąc się z odrazą.
To jej nie wystarczyło. Musiałem wylizać jej obspermioną twarz, następne kilka glutów zlizać z jej piersi, aż nie uznała, że jest wystarczająco czysta. Zadowolona z siebie przeszła przez kuchnię, nie kwapiąc się z podnoszeniem szlafroka. Ale mi już nawet jej kołyszące się w rytm kroków pośladki nie sprawiały takiej radości.
Rzuciła mi kluczyk do kajdanek. Oswobodziłem się czym prędzej, z zażenowaniem przypominając sobie o pracy, spotkaniu i prezentacji. Po orgazmie mój umysł robił się jasny i skupiony. Laura doskonale o tym wiedziała.
– Ubierz się i czekaj na mnie w samochodzie – poleciła, nim wyszła z kuchni. – Zawiozę cię.
– Nie trzeba...
– Tak będzie szybciej. Ty jeździsz jak ciota.
– Ale...
– Bez dyskusji – ucięła. – W porze lunchowej wyślesz mi zdjęcie, czy znów nie stoi. Jeśli tak, to chcę również filmik, jak spuszczasz z siebie napięcie. Masz jeszcze zapisane moje gołe fotki? Zresztą i tak wyślę ci nowe.
Machnęła ręką i naga ruszyła do sypialni, żeby się ubrać. Z westchnieniem zacząłem zbierać własną odzież, z niejakim żalem patrząc na skurczonego i pomarszczonego penisa. Wątpiłem, by takim pozostał do lunchu.
*
Prezentacja, mimo delikatnego poślizgu, przebiegła świetnie. Nie peszyły mnie uporczywe pytania ani wtręty wścibskich ludzi. Niewzruszony pozostałem na znaczące spojrzenie Marleny, której znów rozpięła się koszula, oraz Elizy, długonogiej i rudowłosej asystentki dyrektora, o której Laura na szczęście jeszcze nie wiedziała.
Marlena zatrzymała mnie na korytarzu i zapytała, czemu nie pojawiam się na ich koleżeńskich spotkaniach po pracy.
– Dobrze by było, żebyś zintegrował się z nami w piątek – mówiła z uśmiechem. – Jest taki miły bar w okolicy, mają tam świetne drinki.
– Przykro mi, obiecałem żonie kino i kolację w restauracji – odparłem bez żalu.
Ani razu nie zerknąłem w jej dekolt. Przeprosiłem ją i ruszyłem prędkim krokiem do toalety. Może Laura zdążyła już nadesłać nowe zdjęcia.
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
Komentarze