Szymon, szkolny dreczyciel
Za swoją szkołę średnią wybrałem technikum mechaniczne. Kiedy byłem w trzeciej klasie moi rodzice podjęli decyzję o przeprowadzce do innego miasta. Związało się to z tym, że musiałem zmienić szkołę. Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego byłem podekscytowany możliwością poznania nowych ludzi i zawarcia przyjaźni, jednak sprawy szybko przybrały nieoczekiwany obrót.
Przyszedłem do szkoły po wakacjach i początkowo wydawało mi się, że wszystko będzie takie samo. Ale było coś w powietrzu - coś niespokojnego, coś, co sprawiało, że moje kroki stawały się coraz bardziej niepewne, gdy zbliżałem się do bram technikum.
Trafiłem do klasy osiłków. W grupie nie było dziewczyn - sami chłopcy. Górowali w niej starzy znajomi i kolesie skupieni przede wszystkim na swoim własnym bicepsie. Tak to już bywa w tym wieku. Dane mi było doświadczyć jak zupełnie inaczej heteroseksualni rówieśnicy zachowują się, gdy w grupie jest przynajmniej jedna kobieta, kontra kiedy nie ma żadnej. Dążę do tego, że w nowej klasie kompletnie nie miałem z kim się dogadać. Każdy miał już swoje zamknięte grupki znajomych, a mi nie udało się w żadną wbić. Dodać do tego moją odmienną orientację i nieśmiałość, i mamy przepis na zostanie klasowym pośmiewiskiem.
Tak oto zostałem „tym jednym, który zawsze siedzi cicho i trzyma się u boku”. Podśmiewanie się ze mnie stało się nie tylko klasową codziennością, ale także obowiązkiem i przyjemnością.
Moje nadzieje na nowe przyjaźnie i pozytywne relacje szybko zostały zdmuchnięte przez wiatr plotek i kłamstw. Początkowo to tylko plotki szeptane za plecami, szydercze uśmieszki, wymalowane na twarzach moich kolegów. Ale szybko przekształciło się to w coś znacznie gorszego. Nie było jasne, skąd się wzięły te plotki ani dlaczego zaczęły krążyć wokół mnie jak wir. Być może ktoś wypuścił je na światło dzienne z zamiarem zniszczenia mojej reputacji, być może z czystej złośliwości.
Niezależnie od tego, co było prawdą, efekt był taki sam. Moi nowi koledzy zaczęli unikać mnie jak ognia. Odwracali się ode mnie z obrzydzeniem w oczach. Byłem jak przeklęty, zarażony czymś, co odrzucało innych. Nie mogłem uwierzyć, że tak szybko i tak łatwo mogłem stać się obiektem nienawiści, obiektem plotek i oszczerstw. Tylko dlaczego…?
Pierwsze oznaki czegoś złego zaczęły się pojawiać, gdy spojrzałem w górę i zobaczyłem, jak grupka moich kolegów ze szkoły zbiera się wokół Szymona.
Szymon. Ta nazwa brzmiała jak dzwonek ostrzegawczy dla każdego, kto znał go choć trochę. Był jak wulkan gotowy do wybuchu, zawsze gotowy na znalezienie kogoś, kto będzie jego nowym celem. Tym razem celem byłem... ja.
Ale to był Szymon - egoistyczny, narcystyczny, gotowy zrobić cokolwiek, by utrzymać swoją pozycję na szczycie. I ja, biedny naiwniak, stałem się jego łupem.
-----
Zaczęło się od szeptów, dyskretnych spojrzeń i wyciszonego pomrukiwania w korytarzach szkoły. Damian czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział, co dokładnie się dzieje. Przecież był tylko nowym uczniem, który starał się odnaleźć w nowym środowisku. Jednak atmosfera zaczęła gęstnieć, jakby elektryczne napięcie w powietrzu. Pierwszy raz zorientował się, że coś jest nie tak, gdy wychodząc ze szkoły, zauważył grupę swoich nowych "znajomych" – ludzi, których znał tylko z widzenia. Patrzyli na niego z wyraźnym zakłopotaniem, a niektórzy nawet szybko odwracali wzrok, gdy tylko spojrzał w ich stronę.
„Coś się dzieje”, pomyślał, ale próbował to zignorować. Był przecież samotnikiem, niezbyt zainteresowanym byciem w centrum uwagi. Jednak, gdy kolejne dni przynosiły więcej szmeru, w końcu nie mógł już udawać, że nic się nie dzieje.
Jednego dnia, gdy przechodził przez korytarz, usłyszał szept. "To on... słyszałeś, co mówią?" Rozmowa ucichła, gdy tylko zauważyli jego obecność, a ich spojrzenia zmieniły się w szybkie uniki.
Damian coraz częściej łapał takie migawki, fragmenty rozmów, które przestawały w milczeniu, gdy tylko on zbliżał się do rozmówców. Poczuł się jak obcy we własnej szkole. W pewnym momencie zrozumiał, że plotki krążą właśnie o nim. Nie wiedział, skąd się wzięły ani co dokładnie mówiono, ale widział, jak zmieniał się stosunek jego kolegów. Ci, których uważał za przyjaciół, zaczęli unikać kontaktu z nim, a niektórzy wręcz wyrażali swoje obrzydzenie. Nie mógł pojąć, dlaczego nagle stał się obiektem takiej nienawiści. W końcu był tylko zwykłym uczniem, który próbował znaleźć swoje miejsce w nowej szkole. Ale teraz czuł, że to miejsce stawało się coraz bardziej obce i wrogie.
Damian otworzył telefon, nieświadomy, co go czeka. Widział kilka nowych wiadomości, ale jedna z nich wyróżniała się na tle reszty. Była od nieznanego numeru, z tekstem krótkim i bezpośrednim:
"Ty pedale, już niedługo dostaniesz to, na co zasługujesz."
Zerwał się, przestraszony i zdezorientowany. Ktoś wiedział o jego orientacji seksualnej? Ale jak? Przecież nie udzielał się publicznie w tej kwestii. Czuł, jak strach zmienia się w gniew. Ktoś celowo chciał go zastraszyć, a to nie mógł być przypadek. Wiadomości stawały się coraz bardziej agresywne, wulgarniejsze i groźniejsze. Ale to nie był koniec. Gdy przechodził przez korytarze szkoły, zauważył, jak ludzie szeptali za jego plecami, a niektórzy nawet robiąc krok na bok, jakby się go bali.
Plotki krążyły szybciej niż dotąd. Ludzie, których ledwie znał, wskazywali na niego palcami, kpiąc i wyśmiewając. Mówiono, że ma chorobę, że jest niebezpieczny, że nie warto z nim mieć nic wspólnego.
Damian czuł się jakby tonął, próbując złapać oddech w toksycznej atmosferze, którą ktoś wyraźnie zaczął wokół niego formować. Ale nie wiedział, kto stoi za tym wszystkim.
W międzyczasie zaczęły się pojawić subtelne sugestie, że to Szymon mógł być odpowiedzialny za całe zamieszanie. Był popularny, wpływowy i zawsze znajdował się w centrum uwagi. Damian zaczynał łączyć kropki - Szymon mógł czuć się zagrożony przez jego obecność. Być może widział w nim konkurencję albo po prostu chciał go zniszczyć.
Dręczenie stało się jeszcze bardziej fizyczne. Damian znajdował swoje rzeczy zniszczone, a nawet raz dostał kijem w plecy, gdy wracał do domu. Nie wiedział, co było gorsze - fizyczny ból czy psychiczna udręka związana z wiedzą, że ktoś z całą pewnością chce mu zrobić krzywdę.
Codziennie był to dla niego coraz większy koszmar. Nie mógł uciec, ponieważ szkoła była miejscem, gdzie musiał być. A tam czaił się Szymon, jak cień, który nieustannie go gonił, chcąc go zniszczyć.
-----
Szymon patrzył na Damiana z ukrytego kąta, czując w sobie mieszankę wstrętu i fascynacji. Był przekonany, że jego homofobia była w pełni uzasadniona, że to, co czuł wobec tego chłopaka, było całkowicie normalne.
Od samego początku nie lubił Damiana. Był inny, dziwny, zawsze trzymał się z boku, nie pasując do reszty. Ale to, co go najbardziej irytowało, to to, że Damian był tak samoświadomy, z pewnością siebie, a jednocześnie zupełnie niezainteresowany byciem częścią ich światka. To nie mogło być tolerowane.
Nienawiść do Damiana była czymś więcej niż tylko prostą antypatią. To było jak źródło energii, które napędzało jego codzienne życie. Widzieć Damiana cierpiącego, odrzucanego, wyśmiewanego – to było jak oddech życia dla Szymona. Każdy kolejny krok, każde szeptane słowo, każda sugestia - to było jak karmienie własnego ego.
I choć potępienie homoseksualizmu było fundamentem jego zachowania, w głębi duszy Szymon zdawał sobie sprawę z własnych skrywanych pragnień. Kiedy widział Damiana, czuł dreszcze na plecach, ale nie potrafił zrozumieć, dlaczego. Chciał go zniszczyć, ale jednocześnie czuł dziwną atrakcję.
„To niemożliwe”, próbował się przekonywać, wypierając te myśli. „To jest tylko obrzydliwy pedał, który nie zasługuje na nic więcej niż na naszą pogardę.”
Ale w miarę jak nienawiść rosła, tak samo rosło w nim coś innego. Czym bardziej dręczył Damiana, tym bardziej odczuwał przyjemność. To było jak zakazany owoc, którego smak był jeszcze bardziej kuszący ze względu na jego zakazaną naturę.
Szymon nie mógł przestać. Musiał kontynuować, musiał sprawić, że Damian cierpiał jeszcze bardziej. I dopóki Damian pozostawał w jego zasięgu, dopóty nie miał zamiaru się zatrzymać.
-----
Był to zwykły wieczór, gdy Damian wracał ze szkoły do domu. Korytarze były już opuszczone, a ulica, którą szedł, była cicha i pusta - ale ciszę przerwał dźwięk kroków zbliżających się z tyłu. Damian instynktownie przyspieszył kroku, ale wiedział, że to nie wystarczy. Ktoś go gonił, a jego serce zaczęło bić szybciej, kiedy zrozumiał, że nie ma dokąd uciekać.
Nagle ktoś chwycił go za ramię, powalając na chodnik. Damian odwrócił się, widząc Szymona, który stał nad nim, pełen wyższości i złośliwego uśmiechu na twarzy.
"Słuchaj, ty chuju." Szymon zaczął, jego głos przepełniony nienawiścią. "Myślisz, że możesz spokojnie chodzić po naszej dzielnicy, po naszych ulicach?"
Damian był sparaliżowany. Nie wiedział, co Szymon miał na myśli, ale wiedział, że ta sytuacja może się skończyć źle.
"Nie mam pojęcia, o czym mówisz" starał się wytłumaczyć, ale jego głos drżał, a strach paraliżował go coraz bardziej.
"Nie udawaj głupka!" Szymon krzyknął, rzucając mu w twarz pogróżki. "Wszyscy wiedzą, czym jesteś. Jesteś cwelu, śmietnikiem społecznym, który zasługuje na to, co dostaje."
Damian czuł, jakby dusił go strach. Leżał bezradnie, patrząc w oczy Szymona, widząc w nich tylko czystą nienawiść. Nagle poczuł na twarzy wilgotny strzał, który sprawił, że odruchowo zamknął oczy.
Szymon splunął mu w twarz.
"Zejdź z mojej drogi i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy, bo inaczej będziesz żałował" Szymon wycedził między zębami, po czym odwrócił się i odszedł, pozostawiając Damiana leżącego na chodniku, drżącego z przerażenia i bezsilności.
Damian wstał powoli, czując ból fizyczny, ale to nic w porównaniu z bólem, który czuł w swoim wnętrzu. Wiedział, że ta noc pozostawi trwałe piętno na jego psychice.
-----
Po powrocie do domu, Szymon stanął przed drzwiami z uczuciem niepokoju. Wiedział, co go czeka – kolejna noc w toksycznej atmosferze domu, w którym panował chaos i nienawiść.
Otworzył drzwi i został przywitany przez zapach alkoholu mieszanego z dymem papierosowym. Matka, siedząc na kanapie, rzuciła na niego spojrzenie pełne dezaprobaty i pogardy.
"Szymon, dziecko, przynieś mi jeszcze jednego browara z lodówki," zawołała matka z chrypłym głosem. Szymon kiwnął tylko głową, wiedząc, że nie ma sensu dyskutować.
Szymon wziął głęboki oddech, czując się przygnębiony i zmęczony do szpiku kości. Znosił to już zbyt długo - opiekę nad matką, walkę z własnymi demonami i teraz walkę z Damianem. Czasami wydawało się, że wszystko się sypie.
"Oczywiście, mama", odpowiedział, choć jego głos brzmiał pusto i bez emocji. "Zaraz przyniosę."
Kiedy poszedł do kuchni, nie mógł się pozbyć uczucia wyrzutów sumienia. Był zazdrosny o swoich rówieśników, którzy mogli po prostu żyć swoim życiem, nie martwiąc się o przyszłość swoich rodziców. Ale jego matka była teraz całkowicie od niego zależna, a on musiał być silny dla nich obu.
Wrócił do pokoju matki z browarem i zatrzymał się na moment, obserwując jej ciało. W głębi duszy czuł się zraniony i zniszczony, nie tylko przez sytuację z Damianem, ale również przez to, jak wyglądało jego życie. Wszystko, co mógł zrobić, to pójść do swojego pokoju i próbować ukryć się przed goryczą, która stale towarzyszyła mu w domu.
Jego pokój był jego schronieniem, choć nawet tam nie mógł uciec od myśli i wyrzutów sumienia. Leżąc na łóżku, zaczął rozmyślać o swoich działaniach wobec Damiana. Czuł, jak ciężar winy zalega na jego sercu.
„Dlaczego to robię?” zastanawiał się, wciąż przypominając sobie cierpienie, które spowodował. „Czy to wszystko było tego warte?”
Jego myśli były przerywane przez głosy matki, krzyczącej na kogoś przez telefon w innym pokoju. Szymon przykrył głowę poduszką, próbując zagłuszyć hałas, ale w jego duszy nadal brzmiały słowa, które powiedział innemu człowiekowi.
Kiedy w końcu zapadła cisza, Szymon leżał na łóżku z mrocznymi myślami, nie wiedząc, jak długo potrwa ta noc. Każdy dzień przynosił mu tylko większe obciążenie i poczucie beznadziejności.
-----
Dla Szymona każdy dzień w szkole przypominał walkę z własnymi demonami. Kiedy spojrzał na Damiana, krew w jego żyłach kipiała z nienawiści. Widok tego chłopaka wywoływał w nim burzę emocji - gniew, frustrację, a jednocześnie coś innego, co nie mógł zrozumieć.
Jednakże, nawet w swoim gniewie, Szymon nie mógł oderwać od niego wzroku. Było coś w Damianie, co go intrygowało, co kusiło go do podjęcia ryzyka. I tak, mimo wewnętrznej walki, zaczęły pojawiać się subtelne gesty, gesty flirtu, które mieszane były z jadem jego słów. Podczas przerw, Szymon zaczął coraz częściej do niego podchodzić, kusząc go słowami, które mogłyby być interpretowane na wiele sposobów. Było to jak gra z ogniem - flirt wpleciony w nienawiść, słowa, które mogły być zarówno komplementem, jak i obelgą. Kiedy Damian przechodził obok niego w pustym korytarzu, Szymon machał mu lekko ręką, uśmiechając się ironicznie. To było jakby prowokowanie, jakby kuszenie losu - czy ten chłopak zdołałby złapać wędlinę, którą mu rzucał?
Kiedy tylko miał okazję, Szymon szukał pretekstu, by zagadać do Damiana. Podchodził do niego z uśmiechem, który mógłby przypominać żartobliwe zaloty, ale w jego oczach błyszczało coś więcej - coś mrocznego i niemalże przerażającego.
"Słyszałem, że ostatnio masz się źle. Wszyscy wiedzą o twoich... problemach," rzekł, starając się brzmieć wyrozumiale, ale podskórnie czuł dumę z tego, co powodowało cierpienie Damiana.
„Po co do mnie przychodzisz?” zapytał, starając się odkryć ukryte intencje chłopaka.
Szymon tylko się uśmiechnął, a jego spojrzenie było pełne złudzeń i ukrytych motywacji.
Damian patrzył na niego z mieszaniną złości i zdezorientowania. Nie wiedział, co ma myśleć o tej nowej postawie Szymona. Czy próbuje być miły? Czy to jakaś nowa forma dręczenia? Mimo to, był zaintrygowany. Był to jedyny kontakt, jaki miał z kimkolwiek w szkole, nawet jeśli był to Szymon - osoba, której nienawidził najbardziej.
-----
Damian w końcu zdecydował się wyjść ze znajomymi do klubu, chcąc na chwilę oderwać się od szkolnej rzeczywistości i zapomnieć o problemach. Kiedy dotarł na miejsce, muzyka huczała, tłum tańczył, a atmosfera była pełna życia. Jednakże, gdy spojrzał w kierunku baru, jego serce zabolało.
Tam, oparty o ladę, stał Szymon, otoczony grupą przyjaciół, z którymi upijał się wesoło. Damian nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Wszystko w Damianie krzyczało, żeby się odwrócił i uciekł, ale coś w nim nakazało mu podejść bliżej. Kiedy zbliżył się do baru, Szymon nagle go zauważył, jego wzrok wypełniony zaskoczeniem, a potem szyderstwem.
"Szukasz czegoś, pedale?" zadrwił, a jego słowa były pełne złośliwości.
Damian poczuł, jak czerwieni mu się twarz z wściekłości. Ale zanim zdążył odpowiedzieć, jego znajomi zainterweniowali, starając się uniknąć konfrontacji.
"W porządku, Damian, zostaw go," powiedział jeden z nich, próbując go powstrzymać.
Damian, odwracając się, postanowił odejść. Dalszą część wieczoru zamierzał spędzić ze swoimi znajomymi, nie martwiąc się o czyjekolwiek zdanie na swój temat. Ale w ostatniej chwili, spojrzał jeszcze raz w stronę Szymona. Ujrzał kpiący uśmiech i dumę w oczach.
-----
Damian pozwolił sobie na chwilę zapomnienia. Jego ciało poruszało się instynktownie, a myśli o szkole powoli rozpływały się w takt muzyki. Ale Szymon, przemykający się w cieniu przy barze, nie spuszczał z Damiana wzroku. Obserwował, jak chłopak, który na co dzień wydawał się taki niepewny, teraz tańczył z niezwykłą swobodą. Rysy twarzy chłopaka, zazwyczaj napięte i zamyślone, teraz były rozluźnione, a uśmiech grał na jego ustach.
W miarę upływu nocy Szymon nadal obserwował Damiana z daleka. W pierwszej chwili o tym nie myślał, jednak z biegiem czasu zaczął zauważać, ile Damian wypił.
Z każdym ruchem na parkiecie zdawał się być coraz bardziej swobodny i pewny siebie. Szymon dostrzegał w nim cechy, których nigdy wcześniej nie zauważył. Było coś magnetycznego w sposobie, w jaki Damian poruszał się w rytm muzyki. Rysy jego twarzy były ostre i kanciaste, z wydatnymi kośćmi policzkowymi i mocną linią szczęki. Jego tułów okrywał czarny T-shirt Adidasa.
„On jest taki miękki, zupełnie jak dziewczyna.”
Jednak nie tylko jego twarz przykuła uwagę Szymona. Za każdym razem, gdy Damian się odwracał, było coś nowego do podziwu – sposób, w jaki napinały się mięśnie jego pleców podczas tańca lub sposób, w jaki białe rurki przylegały do każdej krzywizny jego nóg.
Oraz, przede wszystkim, tyłka.
Damian miał szeroką, odstającą dupę. Lepszą niż Ania, była dziewczyna Szymona.
Szymon nie odrywał wzroku od dupy Damiana przez kilkanaście minut. Poczuł, jak w spodniach coś mu rośnie. Nie miał czasu na myślenie – o tym, że Damian jest obiektem jego drwin; że ostatnio splunął mu w twarz na ulicy, ani nawet o tym, że nienawidzi pedałów. W tej chwili jego myślami kierował alkohol krążący we krwi.
Nagle Szymon rzucił się do przodu. Przebił się przez roztańczone ciała i znalazł się w środku tłumu, obok niczego niespodziewającego się Damiana, którego chwycił za rękę. W ułamek sekundy nakierował jego dłoń na swoje krocze, prosto na powstałe tam wybrzuszenie.
Wzrok Damiana nagle zetknął się z oczami Szymona. Damian momentalnie wpadł w panikę – poczuł ścisk w żołądku i motyle wędrujące po gardle. Strach przejął pałeczkę i chłopak znieruchomiał. Jego dłoń była teraz trzymana w żelaznym uścisku na niebieskim, obdartym dżinsie tego, który zniszczył mu szkolne życie. Tego, którego się bał. Przecież pod tą warstwą materiału znajdował kutas największego szkolnego skurwysyna. Męskość homofoba. Pała Szymona wyraźnie stała na baczność.
Muzyka grała na tyle głośno i tłum był zbyt duży, aby ktokolwiek zauważył co jest grane. Szymon, który sam nosił swój typowy kpiący uśmiech, zobaczył strach w oczach Damiana. Widział, jak starał się utrzymać w całości, aby całkowicie się nie rozpaść. Damian instynktownie uścisnął uwypuklenie, które było tak wielkie i twarde, jakby wepchnąć kolesiowi do rozporka piłkę do tenisa.
Całość trwała może 5 sekund. Szymon przerwał kontakt wzrokowy i zniknął w zbiorowisku, pozostawiając przyczynę swojego wzwodu zszokowaną. Grał na jej uczuciach.
Damian stał nieruchomo, trzymając wciąż rękę w powietrzu – w tym samym miejscu, w którym chwilę temu znajdował się rozporek jego dręczyciela. Mrugnął kilka razy z niedowierzaniem, po czym machnął ręką. Doszedł do wniosku, że po takim czymś najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie pójść się napić, tak jakby jutra miało nie być.
Znajomi Damiana co chwilę gdzieś znikali i się pojawiali. Teraz chłopak pochłaniał kolejną kolejkę szotów przy barze. Po skonsumowaniu rozkosznej porcji alkoholu znowu zabrał się do tańca. Teraz zasuwał na parkiecie z dwójką nieznajomych.
Po kilku minutach do grupki dołączył się jego dręczyciel. Damian spojrzał się na niego dziwnie i przewrócił oczami, postanawiając go zignorować. Miał teraz za dużo szumu w głowie, aby na to zareagować. W pewnym momencie Szymon pociągnął Damiana za nadgarstek na bok, a ci znaleźli się koło baru, gdzie było nieco ciszej.
„Czego ty ode mnie chcesz?” – wycedził przez zęby zirytowany Damian.
„Chciałem tylko spytać, czy jak robisz laskę kolesiowi…” – na taki początek zdania Damian odwrócił się i zamierzał pewnym krokiem odejść. Szymon wybuchł śmiechem, po czym złapał za materiał jego T-shirtu, aby go zatrzymać.
„Nie! Poważnie pytam.” – zrobił minę pełną zaintrygowania – „Jestem ciekaw jak to wygląda wśród tych, no, pedałów. Czy jak robisz kolesiowi laskę, to, no wiesz… połykasz?”
Damian wziął głęboki oddech. Nabrał poczucia odpowiedzialności za wyjaśnienie procesu, po czym z pewnością siebie odpowiedział.
„Kiedy robię kolesiowi laskę, to przede wszystkim się upewniam, że ma na maksa odlot.”
„Więc to prawda, naprawdę masz w tym doświadczenie?!”
„Powiedzmy, że umiem zrobić zawodową laskę.”
Szymon spojrzał w oczy Damiana. Czy to było… pożądanie?
„Zawodową, oho… Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie.”
„Jakie?”
„Pytałem się ciebie, czy jak robisz kolesiowi laskę, to czy połykasz?”
Damian przytrzymał się na chwilę, aby zebrać myśli.
„Zawsze połykam. Większość facetów uwielbia, kiedy się to robi. Poza tym, łykanie spermy to niezła frajda. Czym jest obciąganie bez połyku? To tak jakbyś jadł ulubione lody, ale bez polewy. Hetero nigdy tego nie zrozumie.” Damian kontynuował. Jego tętno przyspieszyło znacznie, trochę ze strachu a trochę z dumy, że udało mu się skleić tak sensowną odpowiedź.
„Wiesz co? Mam pomysł” – wybełkotał pijacko Szymon – „Chodźmy w jakieś prywatne miejsce i posłusznie mi obciągniesz.”
Damiana zamurowało. Nie wiedział, jak zareagować ani co zrobić. W jego głowie brzmiał tylko alkoholowy szum.
„No dalej. Nie bądź taki dumny. Wiem, że tego pragniesz.” Wzrok zwracał to ku twarzy geja, a to w kierunku miejsca pomiędzy swoimi rozkraczonymi na barowym krześle nogami.
„Mówię” – kontynuował – „Pójdź ze mną do mojego domu. Chcę spróbować, czy faktycznie jesteś taki zawodowy, czy po prostu zachowujesz jak idiota, tak jak zwykle.”
Damian był pewien, że to tylko kolejne żarty, a Szymon zaraz zacznie się śmiać i wykrzyczy coś pokroju „I tu cię mam, pedale”.
Ale nic takiego się nie wydarzyło. Szymon stanął przed fotelem z oczekującym wzrokiem.
„No, dawaj. Skoro jesteś taki zajebisty, to opędzlujesz mi dziś kutasa? Tak czy nie. Więcej nie będę pytał.”
„Dobra. Zrobię to.”
Mężczyźni zaczęli zmierzać w kierunku wyjścia.
-----
Droga minęła w ciszy. Szymon nieźle się chwiał. Był znacznie bardziej wstawiony niż Damian, który musiał go prowadzić. W powietrzu czuć było pewność siebie jednego z nich, a nerwowość drugiego.
„Co ja kurwa robię,” pomyślał Damian, kiedy oboje wchodzili do domu. „Przecież ten chłopak zrobi ze mną co zechce.”
„Kwestia wyczucia partnera. Może trafić się taki który lubi na głębokie gardło i ostro, a może być taki któremu przyjemność sprawi delikatne lizanie.”
„Niezłe masz jaja opowiadając mi o tym wszystkim po całym tym zajściu ostatnio na ulicy.”
Nastąpiła chwila pauzy. Damian przypomniał sobie silne ciało Szymona przygniatające go na chodniku. Jego pełną agresji minę i degradujące słowa. Aż w końcu ślinę, którą ten facet wycharał mu prosto w twarz. Następnie pomyślał o dwuznacznych zalotach kiedy mijali się na korytarzu, aż w końcu o tym, jak został dziś wrobiony w dotykanie jego pulsującego krocza.
„Zamierzasz mnie za to przeprosić?”
Nastąpiła chwila grobowej ciszy, po czym Szymon wybuchł głośnym śmiechem.
„Ja mam ciebie za cokolwiek przepraszać? Nie bądź śmieszny. Jeśli cokolwiek, to ty powinieneś przeprosić mnie za to że muszę codziennie widzieć twój głupi ryj.”
Damian nie odzywał się. Czuł się na maksa poniżony.
„Właściwie to przeproś mnie teraz.” Szymon znienacka złapał Damiana za włosy, sprowadzając go do parteru. Damian jęknął kiedy przeszedł do pozycji klęczącej, ale dla Szymona było to za mało. Wlepił chłopakowi cios w ryj.
„Szymon, weź przestań, to zaszło za daleko.”
„Czy ty kiedykolwiek mi się postawisz? Jesteś nikim, tylko uległą suką.”
„Suka” klęczała teraz twarzą do podłogi, a jej głowa była dociskana butem do gleby.
„Przepraszaj kurwo. Mogłeś zatrzymać mnie w dowolnym momencie. Mogłeś odmówić przyjścia tutaj, albo powiedzieć mi stop. Niczego takiego nie zrobiłeś. Przez cały ten czas chciałeś być moją zabawką.”
W tej chwili Damiana zaczęło to wszystko ostro podniecać. Dla niego dotyk Szymona był czymś innym niż poznał do tej pory, od kogokolwiek innego. Z jednej strony ekstremalnie się go bał, a z drugiej prosił się o więcej. W głębi duszy wierzył w te wszystkie poniżające rzeczy, które stale słyszał od niedoszłego kolegi. Słowa Szymona naprawdę weszły na jego psychikę. Mężczyzna pokazał mu jego faktyczne miejsce. Udowodnił fakt, że Damian tak naprawdę lubi te wszystkie wyzwiska. Lubi przemoc, zarówno psychiczną i fizyczną. Lubi czuć nad sobą silną rękę i być w taki sposób pomiatany, przez dominującego samca, którym dla niego był Szymon.
Gdzieś z tyłu głowy znał te wszystkie zabawy w „Pana i niewolnika”, ale to co było między ich dwójką, to nie było to. No właśnie. Wszystko, co przelotnie kiedyś zobaczył w internecie i o czym czytał, było tylko tym. Zabawą. Na tym polega różnica między tym co widział w porno, a tym, co robił z nim Szymon.
Szymon naprawdę go nienawidził.
Nienawidził jego szczęścia i przyjemności. Teraz wykorzystywał go w swoim łóżku, dla własnej rozkoszy i z powodu zachcianki. Robił to, bo był jak niezaspokojone zwierzę, które potrzebowało tego wieczoru się wyżyć. Wiedział, że to co czuje Damian, to syndrom sztokholmski. Że zawsze odpowiada na jego teksty na korytarzu, mimo że jest przez niego dręczony, dlatego bo ma nadzieję na normalne relacje z kolegą. Nie ma nikogo innego w tej szkole. Szymon uważał to za żałosne.
„Przepraszam.”
„Przepraszasz za co?”
Po chwili pauzy:
„Przepraszam za to, że musisz oglądać mój żałosny ryj.”
Szymon zdjął buta z głowy swojego niewolnika, po czym rozwalił się na fotelu obok.
Damian wziął łapczywy oddech i odzyskał wzrok, do tej pory zakłócony przez mroczki. Powoli podniósł głowę, skupiając wzrok na stopach, kolanach, kroczu, twarzy, a następnie ponownie kroczu swojego Pana.
Ten siedział podparty łokciem - maksymalnie rozkroczony, ukazując wybrzuszenie w gaciach takie samo jak w klubie.
„Na co czekasz suko?”
Na te słowa w Damianie obudziła się nowa żądza. Żądza, aby zaspokoić tego skurwiela. Tego, który dominuje nad nim w każdym aspekcie życia. Na co dzień przez niego poniżany, teraz klęczał przed jego chujem. Mężczyzna miał zamiar wsadzić go do ryja niewolnika, na ostateczny znak swojej wyższości.
Szymon wsadził łapę w gacie i pomiętolił swojego kutasa, po czym wolnym ruchem wyjął go i położył na twarzy swojego niewolnika.
Poniżenie sięgnęło maksimum.
Cwel poczuł odór długiej, potężnej pały, po czym poniżony spojrzał swojemu Panu prosto w oczy. Żałosny kundel, z 19 centymetrową, na maksa spoconą maczugą na czole, wpatrujący się pokornie w oczy swojego Pana. Po prostu klęczał i czekał.
„Żałosny kundel.” – powiedział pod nosem Pan czując zamykające się na żołędziu kutasa ciepłe, wilgotne usta pedała. Ten zaczął fachowe obrabianie.
Czym innym jest lizanie kutasa drugiego faceta, a czym innym kiedy jesteś przymuszony do obciągania dużego, niemytego chuja, należącego do twojego największego dręczyciela. Dla mężczyzny nie ma nic bardziej poniżającego, niż konieczność wyssania chuja innego samca jak rasowa kurwa. Nieważne, że ocieka kilkudniowym potem. Nieważne, że śmierdzi.
Szymon bacznie obserwował poczynania swojego niewolnika. Ten dokładnie i mocno ssał petardę, jednocześnie liżąc językiem dookoła.
Nagle cwel wziął całego kutasa do gardła.
Szymon wydał z siebie jęk zadowolenia.
„Jebany, nawet się nie zakrztusił.” – pomyślał Pan.
Już niedługo wyraz twarzy Pana zamienił się w błogi. Ruszał biodrami w lewo i prawo w spazmach przyjemności. Suka brała kutasa w całości – w przód, w tył, w przód, w tył…
„O kurwa,” jęknął Szymon jeszcze raz, po czym wstał z fotela.
„Dobra kurwo. Teraz pokażę ci, jak prawdziwy samiec jebie.” Włożył drąga z powrotem do jego ryja i zaczął walić sobie konia łbem cwela.
Ten zaczął się krztusić. Szymon wyjął wtedy kutasa na dwie sekundy, i wjebał go z powrotem do końca. Pan powtórzył ten cykl jakieś 15 razy, aż cwel nie miał sił.
Damian miał dość. Chciał to skończyć i się umyć. Marzył o wzięciu prysznica.
Rozmyślania suki przerwał plaskacz zapodany w ryj.
Kutas ponownie wylądował na nosie i czole cwela, który zaczął łapczywie lizać jaja i spód drąga Pana. Z jego perspektywy chłopak wyglądał komicznie. Złamany, przepocony, poniżony. Ze łzami w oczach.
W tym widoku brakowało tylko jednego.
Pan od kilku minut gapił się w prowokacyjnie wypięte dupsko zabawki. Miał duże wątpliwości. Nie wiedział, czy chce wyruchać faceta. Poziom alkoholu we krwi i chęć zgnojenia chłopaka przejęła jednak pałeczkę.
Heteroseksualny samiec podszedł chwiejnym krokiem do tyłu chłopaka. Ten ostatnie co poczuł, to alkoholowy oddech na karku.
Następnie krzyknął na uczucie twardego bolca wciskanego w jego dupę. Odpłynął, po czym wybudził się z transu. Sam już nie ogarniał, co tu się do cholery dzieje.
„O kurwa, a co z kondomem?” – powiedział głośno Damian, ale jego usta zostały przytłumione ręką posuwającego go byczka.
Damian odwrócił się i zobaczył jego pijacki wyraz twarzy. Zwrócił uwagę na naprężone tricepsy i bicepsy, oraz dużą klatę. Ciemna karnacja i duże mięśnie nadawały posuwającemu go bykowi jeszcze większej atrakcyjności.
Dupsko cwela na ten widok rozluźniło się. Odrzucił myśli o prezerwatywach. W tym momencie obojętne stało się dla niego ryzyko, a liczyło się zaspokojenie żądzy samca.
Ten orał jego dziurę z czystej nienawiści.
Oddech Szymona przerywały ciche westchnienia. Ruchy stały się nierówne, wcale nie szybkie, a wyraz twarzy zrobił się błogi, z przymkniętymi oczami. Wyraźne grube brwi nadawały mu seksowności i męskości.
„Oo tak kurwo, po same jaja. Zapłodnię cię.” – skwitował, wjeżdżając co rusz kutasem w dupę swojego cwela. Głęboko i powoli – tak, aby penis dobijał do końca.
Pan nie wytrzymał zbyt długo. Wkrótce zasapał jak parowóz i napinając wszystkie mięśnie wbił się najmocniej do środka. Jęknął zwierzęco, a dupę niewolnika wypełniły obfite salwy gęstej, białej spermy.
Szymon wrócił do samoświadomości. Wyślizgnął kutasa na zewnątrz. Sperma wylała się potokiem z dziury jego niewolnika, zalewając pościel.
„O kurwa, co ja odjebałem.” Spojrzał na widok przed nim, po czym gwałtownie wstał z łóżka. Bez słowa zaczął się migiem ubierać.
Oszołomiony Damian nie ruszył się z miejsca.
„Na co czekasz? Ubierz się.” Usłyszał nagle. Odwrócił wzrok w stronę swojego niedoszłego kolegi z klasy. Ten ubierał się odwrócony tyłem i nie zwracał najmniejszej uwagi na Damiana.
Damian także zaczął się ubierać, a Szymon czekał z założonymi rękami. Przez dwie minuty nie zamienili ze sobą słowa.
Gospodarz zaprowadził gościa do drzwi.
„Dobrze się spisałeś. Wypierdalaj z mojego domu.” – rzucił cwelowi na odchodne, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Damian wiedział, że już zawsze będzie dla Szymona zwykłą szmatą.
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
Jak zawsze pozwalam na kopiowanie i rozpowszechnianie moich tekstów - róbta co chceta.
Wracam po latach z kolejnym gorącym opowiadaniem. Dajcie znać, czy się podobało.
Komentarze