Motor jest jak kobieta i przyjaciel
Uwielbiam mój motor. To Yamaha V-Max 1200. Kupiłem ją nówkę w salonie w 2008 roku. Ciułałem długo by ją mieć. Poczuć się jak gdyby nie było grawitacji. To był motor dla mnie. Gdy siadałem na nią, stawałem się jednością z żelazem i plastikiem pode mną. Pokurwiałem po naszym miasteczku jak cień.
A gdy nie było co robić jechałem przed siebie, by tylko być na niej. Podkręcałem obroty tak, by podczas jazdy mieć na niej orgazm. Nie przeszkadzały mi mokre gacie. A może nawet to lubię... .Pokochałem ten motor jak kobietę, którą w moim wieku, każdy kumpel miał. Ja miałem Yamahę. Czyściłem ją i polerowałem. Podniecała mnie jej piękna sylwetka.
Gdy w domu nie było nikogo, rozbierałem się do naga, brałem paczkę prezerwatyw i szedłem do garażu. Po umyciu mojego motoru nakładałem prezerwatywę i kopulowałem z nią. Najpierw rura wydechowa. Potem inne zakamarki. Na koniec, po dwóch spustach siadałem na siedzeniu i odpalałem silnik. Kutas obleczony w świeżą gumę dociskany był do baku. Jego drgania powodowały większy wzwód. Potem odpowiednie obroty podkręcały mnie na wyższy le-vel. Siedziałem okrakiem dotykając jajami i prostatą do baku. Ten przenosił drgania na moje ciało. Dobierałem odpowiednio obroty i za chwilę moja Yamaha dawała mi trzeci orgazm. Kochałem ją za to.
Czy jestem gejem? Chyba nie. Czy jestem heterykiem? Chyba nie. Nie umiałem tego określić. Nie miałem nigdy dziewczyny, więc w rodzinie byłem uważany trochę za dziwaka. Jednak dzięki mojej Yamaha, byłem szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy.
Podczas nowego sezonu, będąc jej posiadaczem od kilku lat postanowiłem zwiedzić okolice. Jadąc trasą szukałem knajpy, którą wielu polecało. Nie podam jej nazwy, bo teraz podają tam trutkę a nie jedzenie. Lepiej, nie reklamować. Wjeżdżając na parking zauważyłem taką samą Yamahę jak moja. Identyczne kolory. No różniły się, obce oko by nie zauważyło różnicy. Ja jednak rozpoznał bym swoją. Z premedytacją postawiłem swoją obok tej, która stała. Czułem od niej ciepło. Musiała stanąć tu przed chwilą.
Wszedłem do baru i zobaczyłem młodego chłopaka w wieku pewnie 19 lat w kombinezonie. To on jest jej właścicielem, pomyślałem.
Siadłem tak by widzieć go kątem oka. Kelnerka podeszła i zamówiłem jedzenie. On dostał puszkę koli i szklankę. Znaczy, że się nie pomyliłem. Dopiero przyjechał. Gdy dostałem jedzenie wessałem je. Chciałem poznać tego, kto miał mój wymarzony motor. Chciałem wiedzieć czy jest zadowolony. Jak się sprawuje itp.
Skończyliśmy jeść razem. Razem się podnieśliśmy i wyszliśmy. Stanęliśmy obok naszych motorów i staliśmy się przyjaciółmi. Na całe życie. Okazało się, że obaj kochamy masze motory. Nie będę opisywał dalej naszej przyjaźni, bo to w końcu jest pornos do czytania. A wstęp i tak ciut za długi. Ale zboczeńcy tak mają. Przepraszam za ciut za długi wstęp.
Arczi rzeczywiście miał 19 lat. Ja 24. On szczuplutki 70 kg i 180cm. Ja 90 kg i 198. Miałem ksywkę paker. Zapytał, czy moglibyśmy pojechać na piwo do Pragi. Zgodziłem się. Ustaliłem w pracy że idę na urlop i pojechaliśmy. A przez ten czas ciągle rozmawialiśmy o naszych Yamahach. Nie było innych tematów. Szanowałem go za wiedzę. Uczyliśmy się nawzajem naszych maszyn. To był cudowny czas.
Nastał dzień wyjazdu. Spotkaliśmy się w umówionym miejscu i ustaliliśmy zasady. Jak się poruszać. Sygnały. Miejsca postoju. Zasady wyprzedzania, omijania i wszystko, co motocyklista wiedzieć powinien. Albo powinien ustalić.
Zapierdalaliśmy tak, że byliśmy na miejscu trzy godziny przed czasem. Czułem podniecenie. Jarałem się drogą powrotną. Mieliśmy zamówiony hotel. Pokój dwójkę. Śniadanie. Chlaliśmy do późna. Patrzyłem na niego i kutas mi stawał. Miał piękną twarz. W kombinezonie motocyklisty wyglądał zajebiście podniecająco. A gdy wystąpił przede mną w bokserkach, szczęka mi opadła. Jego kutas wychodził z nogawki bokserek. Do tego szczuplutkie męskie nabite ciało. Piękne harmonijne ruchy do muzyki, która dolatywała z za okna. Wkładał dżinsy i jakoś tak mi się smutno zrobiło, że zakrył taką fajną część ciała. Potem Tiszert, buty i wyszliśmy na piwo. Chlaliśmy jak studnie. Musiałem się iść odlać. Chwiałem się na nogach. Wyjąłem kutasa i leję. Ktoś stanął obok. Wyciągnął rękę do mnie i od spodu mnie poniział po kutasie. Podnoszę głowę a to on. Spoglądam a tam kutas chowa się w czeluściach pisuaru. Nie widać końca ani początku. Ale skoro on się uśmiecha to też go od spodu pogłaskałem. Ale raczej to były jaja.
Wróciliśmy do stolika. I sprawy potoczyły się nie tak jak chciałem. Dotykał moich dłoni. Gładził mnie i gdy zamówił jakiś mocny alkohol wlał go nam do kufli, to wyluzowałem zupełnie. Czułem jego dłoń na moim kroczu. Bo teraz siedział obok mnie. Potem za paskiem i w gaciach. A potem było rano.
Obudziłem się w łóżku z nim. Byliśmy nadzy. Gdy zacząłem dawać znaki życia, obudził się i chwycił dłonią mojego kutasa. Jasne, że mi stał. Komu rano nie stoi?
Nim doszedłem do siebie był w połowie robienia mi dobrego loda. Na pewno był dobry. Nie mam porównania, bo to było moje pierwsze spotkanie z kimkolwiek na seksie. Wcześniej było jedynie samozaspokajanie i kontakt fizyczny z Yamahą. Orgazm miałem nieziemski. Patrzyłem na jego piękną twarz pochłaniającą mojego chuja. A gdy otwierał oczy i patrzył na mnie podczas wsysania kutasa, to mógłbym oddać co mam, bez cienia żalu. Zrozumiałem, że nikt mnie nie rozumie jak ON. Gdy odpocząłem nieco, wypiął się i poprosił, bym go wyruchał, wydymał i zlał w nim swoją spermę.
Było to nieco krępujące, bo nigdy wcześniej nie pokonywałem wrót odbytnicy innego mężczyzny, ani kobiet. Ani nawet jak przystało na mężczyznę w moim wieku z kobietą. Nigdy nie dymałem cipki kobiety! Jeno otwarte otworki mojej Yamahy. Postanowiłem stanąć na wysokości zadania i wsadziłem mu swojego kutasa. Było to bardzo przyjemne doznanie. Ciasnść otworu. Wilgotność. Uczucie otulenia. Ciepło. Dla niego również. Jak on to przeżywał. Jak jęczał. Jak on namiętnie stękał. A ja nie mogłem się oprzeć pokusie by go nie ruchać coraz mocniej. Złapałem za tę bujną grzywę obiema rękoma i jebałem jak rasowy ogier. A gdy przyparłem jajami do jego dupy lałem w niego swoją spermę ciesząc się z takiego obrotu sprawy.
I oto stałem się dla niego ogierem. Już nie traciliśmy czasu na zwiedzanie. Kazał się dymać, dymać, dymać.
Co jest fajnego w tym, że ci wkładam kutasa, dopytywałem. Czuję się taki dopieszczony i spełniony- odpowiadał.
Poprosiłem zatem, by i on mnie wydymał.
Gdy wchodził we mnie czułem ból. Nie rezygnowałem. Gdy w końcu wszedł i posuwał mnie, zrozumiałem, że są dwie strony tej przyjemności. Tak jak ja czułem radość i spełnienie po wytrysku w otworze mojej Yamahy, tak teraz, czułem coś podobnego, gdy on z drgawkami wtryskiwał we mnie swoje nasienie.
Od tej pory spotykaliśmy się, by zaspokoić się seksualnie. Każdy dymał każdego. Czasem robiliśmy to sobie ustami, a czasem dawaliśmy sobie dupy. Staliśmy się bardzo dobrymi przyjaciółmi. Wspólne wypady na motorach i wspólny namiot. Nocą wspólne zaspokajanie potrzeb. Wspólne walenie. Wiadomo zęby trzeba umyć. Spermę spuścić. Rano pomocna dłoń, żeby szybciej dojść. Byliśmy perfekcyjni.
Gdy pojechaliśmy na zlot, było jasne, że nie da się ukryć tego co robimy pod namiotem.
Arczi przyprowadził dwie koleżanki. One Też miały motory. Kto zgadnie jakie? Yamaha V-Max 1200. Tyle że one nie były zainteresowane facetami. One zaspokajały siebie nawzajem. A my siebie. Uzgodniliśmy zatem, że ja i Ela jesteśmy niby parą. I Arczi i Ewa, też parą. Aby sprawdzić czy to się uda, pojechaliśmy w jakąś dzicz nad jezioro. W sumie to były bagna.
Eksperyment się udał. Wyruchaliśmy obie laski. Może raczej one nas. W każdym razie stwierdziłem, że cipka jest równie dobra do dymania, jak dupa Arcziego. Od tej pory ustaliliśmy, że jesteśmy dwiema parami pod dużym namiotem. I podczas, gdy my z Arczim dawaliśmy sobie upust pod naszym wspólnym 4 osobowym namiotem, nasze koleżanki zaspokajały się tuż obok. Niby był to czworokąt. Niby normalni heterycy.
Prawda była taka, że na nas nikt nie zwracał uwagi. Można było robić co się chce.
Moja znajomość z Arczim trwała kolejny rok. I wciąż trzymał się mnie. Lubiłem jego ciało. Super ssał mi kutasa i spijał do ostatniej kropli.
Jechaliśmy grupą. Były ustalone zasady. Podział na grupy jak zawsze. Ja byłem w ostatniej czwartej. Arczi w drugiej. Nagle korek. Stoimy. Motory się przeciskają. Blokada. Zostawiamy motory i idziemy zobaczyć co się stało. Widzę motor Arcziego. Arczi nie odbiera telefonu.
Dowiaduję się, że on też leży w szpitalu. Jadę do szpitala. Znajduję go. Sytuacja beznadziejna. Jakaś dziewczyna stojąca przy jego łóżku mówi mi, że Ma obumarły pień mózgu. Jest poobijany o ciężarówkę. Podobno mimo zasad, próbował jechać i się nie zmieścił w szczelinę między samochodami. Wszystkie kości ma połamane. Mózg nie działa. Możliwe, że zostanie dawcą organów.
Od tej chwili jestem przy nim przynajmniej 8 godzin dziennie. Przedstawiam się w szpitalu jako jego kolega. Opiekuję się nim. To puste słowa, bo nic nie da się zrobić. Po prostu jestem koło niego 8 do 12 godzin dziennie. A w sobotę i niedzielę całe dnie i noce. Personel mnie toleruje. Mogą iść się zdrzemnąć, gdy ja czuwam. Na sali jest 4 osoby. Wszyscy nieprzytomni. Co jakiś czas, ktoś umiera i znów zmiana. Arczi, nadal żyje. Którejś nocy pielęgniarka przychodzi do mnie i mówi, że źle się czuje i chce się przespać. Prosi, bym ją obudził, gdy któryś aparat zacznie dawać znać. Jasne, że się zgadzam.
Wkładam dłoń pod kołdrę Arcziego. Docieram do jego kutasa. Jest flakiem z rurką. Obejmuję go dłonią i posuwam. Chciałbym ci postawić kutasa na baczność - mówię do jego ucha. Żebyś poczuł radość. Ile czasu nie trzepałeś sobie Arczi?
Posuwam ręką i czuję że kutas Arcziego się robi grubszy.
Ściągam okrycie i widzę go nagiego. Nachylam się i liżę mu suta. Robię to w tak perwersyjny sposób, by to poczuł. Nie puszczam kutasa, z ręki, który wyraźnie rośnie. Więc robię mu loda. Rurka mi przeszkadzacza, ale po dwóch minutach widzę oznaki orgazmu. Gdy mu ssę trzęsie nim jakby miał wstrząs. To dobra oznaka.
Następnego dnia uspokajam pielęgniarkę i zabieram się do dzieła. znów robię lodzika kumplowi.
Po którymś lodziku, zauważam, że jego ciało się zmienia. Na lepsze.
Pielęgniarka mówi mi, że nie ma szans, by po tylu dniach wrócił jako normalny, żywy facet. Albo będzie rośliną, albo dawcą organów.
Pytam ją, czy może pozostawić go bez tych rurek i cewników na jedną dobę. Ja będę się nim opiekował i mył go. Bo chciałbym, by poczuł się jak zdrowy facet. Zgadza się.
Rano wkładam jego kutasa w kaczkę. ( to taki nocnik dla faceta na jedynkę)
Odruch normalny wypróżnia się. Za dwie godziny znów wkładam jego kutasa w kaczkę i znów się opróżnia.
Czyli mózg działa. Czekam do nocy. Pielęgniarka idzie spać a ja czuwam.
Nachylam się do jego ucha i mówię:
Jesteś zajebistym facetem. Jarasz mnie swoim ciałem.. Wiem, że słyszysz mnie, bo twój kutas reaguje jak go ssę. Teraz zrobię ci loda. Będę ci ssał, dotąd, aż wejdzie pielęgniarka, albo ty mi się spuścisz. Jak ona wejdzie przed twoim spustem, to pewnie już nie będę mógł do ciebie przychodzić na odwiedziny. Więc, obudź się proszę. Bo inaczej pokroją cię na części. A ja wolałbym mieś cię w jednym kawałku. więc skup się i wylej we mnie całą swą skumulowaną spermę.
Ssanie przynosiło mi radość. Jego wielki kutas łechtał moje struny głosowe. Czułem go mocno. Musiał mieć świadomość, skoro tak mu stanął. A spust spermy był ogromny. Łykałem ją z przyjemnością. Pieściłem jego brzuch, podbrzusze i sutki. Miałem wrażenie, że jego świadomość wraca. No i byłem po obiedzie.
Następnego dnia powtórka Gdy tylko zostałem sam na sali natychmiast zabrałem się do roboty. Najpierw kaczka, potem ssanie. Odessanie spermy i kaczka. Odruch po kilku minutach oddanie moczu.
I gdy następnego dnia przyszedłem do szpitala łóżko zajmował inny pacjent. Pielęgniarka powiedziała mi, że Arczi jest na innej sali. Szybko tam poszedłem i okazało się, że żyje.
Reagował. Był słaby ale odpowiadał na pytania.
Po kilku dniach miał sporo sił i zapytał mnie, czy mogę mu zrobić loda, jak przed tym, gdy się wybudził. Jasne! Zgodziłem się. Zaprowadziłem go do łazienki i z wielką troską zrobiłem loda z połykiem.
Kolejne trzy dni polegały na robieniu mu loda dwa razy dziennie. Czwartego dnia wyszedł ze szpitala.
Powiedział mi po wyjściu, że gdybym nie przychodził mu robić dobrze, to wybrałby tamto życie. Ale, skoro miał tu kogoś do wsparcia, to wrócił.
I jesteśmy nadal razem w 2024 roku.
Ela, Ewa. Arczi i ja, czyli Radek.
Arczi w cudowny sposób poskładał się sam. Nie wymagał wielkiej rehabilitacji. Wystarczył sex z nietypowymi pozycjami.
Kilka sesji z naszą pielęgniarką, która nie wierzyła, że polak może mieć takiego wielkiego kutasa. No niby go masowała, ale raczej on ją dymał. Tak mi relacjonował.
Kupiliśmy sobie cztery mieszkania na jednej klatce. Niby każdy mieszka sam. Ale czasem robimy takie ruchańce, że .....
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
To historia jednego z moich kolegów. Opowiadał mi ją podczas naszego spotkania po latach. Nadal żyje w komunie z Arczim i dziewczynami. Ale jak wypiliśmy, nie obyło się bez seksu między nami. A zaczęło się niewinnie od piwa.....
Komentarze
Uśmiałem się z tej początkowej części opowiadania.
Też lubię motocykle, ale nie znałem do tej pory nikogo kto by z nimi kopulował :-)
Dalej nie czytałem z uwagi na tematykę.
Chociaż przypomniało mi się jak kiedyś jechałem z dziewczyną na swoim HD, który z racji silnika v twin, generuje przyjemne i dość intensywne drgania. Kiedy dojechaliśmy do celu, powiedziała, że musi zmienić majtki, nie wiedziałem dlaczego, przecież zatrzymywaliśmy się na siku. Powiedziała, że miała mocny orgazm od tych wibracji na siedzeniu :-)
Ps. Co było jedzone w tej knajpie?
Skoro proponujesz, to ja poproszę o napisanie opowiadania o tematyce hetero, o 30-letnim samotniku, który jedzie na weekendową wycieczkę motocyklową w jakieś fajne miejsce w Polsce (sam zdecyduj jakie) i poznaje tam (sam wybierz w jaki sposób) ładną i nieśmiałą dziewczynę w licealnym wieku, z którą potem robi różne fajne rzeczy w łóżku i na łonie natury. Ogólnie romantycznie, bez nadmiernej wulgarności, ale pikantnie. Coś w tym stylu. Podoba mi się Twój styl pisania, więc na pewno coś ciekawego uda Ci się stworzyć.
Będę zaglądał regularnie na Twój profil :-)