Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Spelnienie - cz. III.

Część 3/8

Piękna pogoda skłoniła mnie do opalania się na balkonie. Było cicho, żadnych turystów na ścieżkach. Rozłożyłam leżak, nasmarowałam się olejkiem, założyłam okulary i położyłam się na leżaku. W końcu uznałam, że mogę opalać się bez kostiumu i zdjęłam górę, a potem dół.

– Czeeść – usłyszałam kobiecy głos. Podniosłam okulary i spojrzałam. Basia pozdrawiała mnie z sąsiedniego balkonu.

– Hej – odpowiedziałam i pomachałam dłonią.

Basia właśnie zdjęła górę i na leżaku zaczęła się opalać topless. Nie zdjęła majteczek, bo pewnie wstydziła się swojego brzuszka. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum drzew. Lekki wiaterek łagodził promienie słoneczne. Trochę drzemałam. Potem słyszałam jakiś ruch na sąsiednim balkonie. Nawet tam nie spojrzałam. Dopiero głośna rozmowa i śmiech turystów idących na plażę ścieżką pod naszym domkiem skłonił mnie do otwarcia oczu. Na balkonie nie było Basi. Teraz siedział tam Edek i opalał się, siedząc prawie przodem do mnie. Zrozumiałam, skąd to hałaśliwe zachowanie turystów. Przechodząc ścieżką, zauważyli mnie na balkonie i chyba komentowali mój wygląd, bo głowami wskazywali balkon. Przeszył mnie dreszcz. Zrobiło mi się tak miło. Ucieszyłam się, że ktoś docenił moją urodę. Edward zauważył, że podniosłam głowę:  

– Ładnie wyglądasz. Masz spory biust. No i jesteś fajnie wygolona – powiedział do mnie bez cienia podniecenia. Miło to brzmiało. Szczególnie, kiedy mężczyzna nie ślini się i nie wytrzeszcza oczu.

– Dziękuję – motylki już latały w moim brzuchu. Nie mogłam sprawdzić, ale byłam pewna, że po takich wrażeniach i komplemencie z pochwy już wypływa soczek. Byłam taka podekscytowana! Mój gęsty irokez nad łechtaczką spodobał się komuś! A Robert zawsze nakłaniał mnie, żebym całkowicie zgoliła owłosienie.

– Niestety, ja mam kłopoty z kręgosłupem i czasami nawet wstać z łóżka nie mogę, a co dopiero spróbować pływać czy chociaż spacerować. To też muszę ograniczać według zaleceń rehabilitanta. Stąd taki rezultat – tłumaczył i z niezadowoleniem poklepał się po wystającym brzuszku.

Mówił coś jeszcze, potakiwałam, ale bardziej sprawiało mi przyjemność, kiedy turyści dostrzegali moją nagość i reagowali ożywieniem. Taką samą przyjemność sprawiała mi obecność Edka. Nawet specjalnie przesunęłam leżak, żeby stał bardziej przodem do poręczy balkonu. Kiedy ich nie było, wzrok Edka był wystarczająco silnym bodźcem. Siedziałam w napięciu, podekscytowana, spływał po mnie pot i byłam coraz bardziej pobudzona. Jeszcze Edek dorzucił komplement o podniecającym widoku. Wypłynęło ze mnie trochę śluzu, więc musiałam zacisnąć uda. To było takie piękne przedpołudnie... Potem brałam prysznic i znowu wepchnęłam cztery palce! Byłam nawet dość brutalna! Wspomnienia scen przed hotelowym lustrem nadal mnie podniecały.

*

Mąż nie podzielał mojej opinii dotyczącej opalania sauté.

– Szukasz sobie kandydatów do ruchania?! – wrzeszczał szeptem. Był wściekły. Zobaczył mnie nagą na balkonie, kiedy wracał z nurkowania z Grzegorzem i ten, w dobrej wierze, skomplementował moją figurę.

Kłóciliśmy się szeptem, żeby sąsiedzi nic nie usłyszeli. Moje tłumaczenia nie zdały się na wiele. Jakoś wyjątkowo szybko to po mnie spłynęło. W końcu wyszłam na balkon z książką, żeby zakończyć kłótnię. Coś jeszcze warknął, ale już dał mi spokój. Zwyczajnie nużyły mnie jego pretensje. Byłam przecież bezpieczna, ponadto siedziałam w dużych przeciwsłonecznych okularach, nazwiska na czole też nie miałam wypisanego, na balkonie nie wisiała biało-czerwona flaga z napisem: Warszawa, więc o co chodzi? Za to doznałam wówczas tak ekscytujących wrażeń, że przysłoniły one problem, z jakim borykał się mój małżonek. Ale tego mu nie powiem! Za żadne ciastka!

Na razie tylko na własny użytek uznałam, że będzie musiał przyzwyczaić się. A w ogóle to już myślałam o tym, jak jutro zaprezentować się na leżaku na balkonie? Może wplotę chustkę we włosy? Co czeka mnie na plaży z Zośką? Taka kolosalna różnica w jej zachowaniu: u nas spokojna, gderliwa, złośliwa wobec męża, a tutaj: pełna temperamentu, swobodna seksualnie, momentami wyuzdana. I taka czuła i namiętna wobec mnie... Już, w tej chwili chciałam z nią rozmawiać. Może jeszcze coś mi pokaże? Ba, już mogłabym rezerwować miejsce na plaży! Krótko: super urlop! Gdyby tylko jeszcze ten mój markotny mąż... Też tak kiedyś miałyście?

Znacznie później dotarło do mnie, że Robuś był o mnie zazdrosny. Rozczuliłam się.

Kochany Robuś. Po tylu latach... Ale przecież wówczas nie miał żadnego powodu!

Jeszcze nie.

*

Następnego dnia poznałam czwartą parę, która zamieszkiwała w naszym segmencie pensjonatu. Sympatyczna, atrakcyjna, chociaż już starsza para. Podeszli do nas na plaży i przywitali się.  

Marta już dawno przekroczyła pięćdziesiątkę, raczej niewiele brakowało jej do sześćdziesiątki, ale na swój wiek wyglądała efektownie. Opalona, o ładnej skórze, domyślałam się, że systematycznie ćwiczy. Jednak było widać tłuszczyk na biodrach i brzuszku. No i zwisające, pełne piersi. Dość ciasny stanik od kostiumu utrzymywał je wysoko, więc wyglądały nieźle. Gęste, długie, czarne włosy nosiła spięte gumką w kitkę. Na plaży, w pensjonacie, na trasach wycieczkowych zawsze widziałam tę fryzurę. Tylko, gdy wychodzili na obiad, kolację układała włosy w kok. Mimo zaawansowanego wieku nosiła dość wąskie majteczki, prawie stringi. Od razu wiedziałam, że goli cipkę. Kostium w błękitnym kolorze podkreślał jej opaleniznę i pasował do włosów i koloru oczu. Złapałam się na tym, że oglądam ją jak potencjalną zdobycz. Speszyłam się.

Tadeusz, jej mąż, przekroczył sześćdziesiątkę, ale był szczupłym, dobrze zbudowanym, wysokim, szpakowatym mężczyzną o bujnej czuprynie. Nosił wąsy i bardzo krótko przystrzyżoną, zadbaną brodę.

– Żona mi każe – wyjaśnił kiedyś ze śmiechem. Marta potwierdziła. Znacznie później zrozumiałam, a raczej domyśliłam się, skąd taki wymóg. Był przystojnym i zadbanym mężczyzną. Widać było, że dba o siebie. Kiedyś zobaczyliśmy ich w jakiejś kawiarni czy restauracji. Chyba bardziej dbał o strój niż żona. Marta i Tadeusz jako jedyni nie starali się zacieśniać kontaktów z pozostałymi mieszkańcami naszego segmentu. Ale też nikt z nas nie zabiegał o bliższe kontakty z nimi.

Codziennie rano wyruszali na długie, piesze wycieczki. To wyjaśniało, dlaczego nie widzieliśmy się wcześniej. Cóż, ich wycieczki nazwałabym raczej marszobiegami. Raz spróbowałam takiej ‘wycieczki’ z Tadeuszem i po jakiejś pół godzinie marszu definitywnie odmówiłam współpracy. Takie tempo to nie dla mnie! Wyglądało jakby przed kimś uciekał. A ja próbowałam gonić go! Najbardziej rozeźliło mnie, że facet był ode mnie znacznie starszy, a nijak nie potrafiłam dotrzymać mu kroku! Nawet wówczas, kiedy zwolnił! A przecież sporo pływałam, biegałam i nawet grałam w tenisa. Widocznie jednak niezbyt intensywnie. Mimo jego nalegań, zmusiłam go do kontynuowania wycieczki, zamiast towarzyszenia mi w powrocie do pensjonatu. A jednak zadzwonił do żony i prosił ją o odprowadzenie mnie. Odsiedziałam dobre kilkanaście minut i zaczęłam wracać. Ostatnie ze dwa kilometry przebyłam „pod ochroną” Marty. W rezultacie półtorej godziny po wyjściu byłam z powrotem. Tadeusz pojawił się ponad dwie godziny później. Tempo jak przy wyjściu z pensjonatu, uśmiechnięty. A jakże! Mokrą koszulkę trzymał w ręku, cały lśnił od potu, spodenki też były prawie całe mokre od potu.

– Co on wyprawia?! Pieszo chce wrócić do kraju i już trenuje?! – myślałam wówczas zirytowana, mając w pamięci moje zmęczenie po niecałych 40 minutach marszu.

Potem wziął prysznic i jeszcze znalazł czas, żeby poopalać się przed pensjonatem zanim wyruszyli na obiad. Z kolei po obiedzie najchętniej ruszali na zwiedzanie. Sporo też pływali, ale późnym popołudniem i wieczorem. Nawet po kolacji. Widziałam to: spokojne tempo, obok siebie, nawet rozmawiali, ale w zasadzie bez zatrzymania przez pół godziny. Później odpoczywali na brzegu, ona tuliła się do niego, całowała go, żartowali. Czy to wypada w tym wieku? A kiedy odpoczęli, znowu szli popływać! Byłam zmęczona samym oglądaniem ich wysiłku.

Coś w ich zachowaniu zastanawiało mnie. Chyba byli zbyt swobodni albo zbyt bezpośredni. Nie potrafiłam tego inaczej określić. Oczywiście, Marta opalała się topless. Ubrała stanik, kiedy podeszli do nas. Wiek robił swoje, więc w ten sposób maskowała obwisły biust. Potem opalali się, leżąc w innym miejscu i Marta potrafiła położyć dłoń na szortach męża, na jego kroczu. To, że mu penis nie stanął, składałam na karb jego wieku. Jak leżeli, Tadeusz często trzymał żonę za rękę. Ona piersiami kładła się na jego ramieniu, gdy rozmawiali. Zabiegała o jego zainteresowanie.

Mnie Robert nie trzymał za rękę. Nawet jak poszedł nurkować, to jedynie z Grzegorzem. I wcale nie zabiegał o moje towarzystwo.

*

Na plaży byłam razem z Zosią. akurat siedziałyśmy i popijałyśmy wodę. Nigdzie nie widziałam naszych pozostałych znajomych z segmentu. Niemców też nie było. Przynajmniej w zasięgu wzroku.

Zosia odebrała telefon. Chwilę rozmawiała, zakończyła słowem „powtórzę” i nagle podniosła się.

– Kochana, idę do męża.

– Stało się coś?

– Niby nie, ale jemu pilnie zachciało się jakiegoś wypadu na zakupy, bo „musi”, a ja mam pieniądze. – Szybko ubierała bluzeczkę i szerokie szorty z jeansu. Trudno było domyślić się jak atrakcyjnie wygląda bez nich.

– Odprowadzę ciebie – chciałam przejść się z nią.

– Nie, nie. Dziękuję – Zosia uśmiechnęła się i pokręciła głową. – Byłoby miło, ale twój mąż już tu idzie. Będzie za kwadrans. Prosił, żebyś zaczekała tutaj. Wie, gdzie zwykle leżymy. – Nachyliła się, dała mi buziaka w policzek i polizała ucho. Dreszcz przebiegł po moim ciele. Mimowolnie wzdrygnęłam się.

– Aż tak nieprzyjemne? – zapytała z niepewnym uśmiechem.

– Wręcz odwrotnie – zaprzeczyłam ruchem głowy. – Ale mało – szepnęłam.

– Cierpliwości, kochana. Jeszcze się nacieszysz moją obecnością, pa – pożegnała się i żwawo ruszyła w kierunku ścieżki.

Położyłam się, chwilę opalałam plecy. Nie zauważyłam, kiedy podeszła Marta.

– Ładna opalenizna – powiedziała z uśmiechem i usiadła obok mnie. Blisko.

– Już bez męża? – zażartowałam.

– Nie – uśmiechnęła się. – Pilnuje naszych rzeczy, a ja na chwilę przyszłam do ciebie. Chciałam porozmawiać.

– Jasne. O czym?

– Z Edkiem i Basią znamy się od dawna. Naszych mężów łączą sprawy zawodowe – zagaiła. – Przy okazji powiedzieli mi, że opalasz się nago na balkonie. Fakt, z tak ładnym ciałem możesz sobie na to pozwolić. Twoje piersi pewnie chętnie podziwiają wszyscy mężczyźni. – Proszę, a już posądzałam ją o inne skłonności...

– Dziękuję za komplement! Od kobiety liczy się podwójnie.

– Można tak opalać się? Nikt nie podgląda? Nie zaczepia?

– Można. Z naszej strony jest dużo słońca, prawie południowa strona, a jak chcę to ręcznikiem zasłaniam się od ciekawskich. Niewiele wtedy zobaczą.

– Chętnie skorzystałabym z waszego balkonu. Jeżeli nie będziecie mieli nic przeciwko temu. Ale gdyby to był kłopot dla was, to mów otwarcie. Nie obrażę się.

– Nie, skąd! Oczywiście, jeżeli nie wyjdę, kiedy mąż pójdzie nurkować.

– Naturalnie. Sama nie chciałabym siedzieć na waszym balkonie. To byłoby dla mnie krępujące. Miła jesteś. Zapytaj męża, czy też zgodzi się – zaczęła głaskać mnie po udzie.

Nie cofnęłam nogi. Nie zareagowałam w gwałtowny sposób, ale spojrzałam na nią. Marta nadal głaskała mnie i patrzyła wyczekująco na mnie. A ja milczałam. Uśmiechnęła się.

– Zosia to twoja partnerka?

– No co ty?! – zaśmiałam się, rozbawiona niedorzecznością pytania. Jakby ucieszyła się. Dłoń zsunęła się i zaczęła delikatnie głaskać mnie w zgięciu kolana.

– Ale lubisz kobiety?

– Wiele osób lubię – uśmiechnęłam się swobodnie. – Jestem mężatką.  

– Jedno drugiemu nie przeszkadza – zauważyła. – Widziałam jak dotykacie się, leżąc na plaży. Nawet całujecie.

– No, zdarza się! – Znowu śmiałam się. – To sprawdzony sposób na pozbycie się nachalnych mężczyzn! – Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. – Ach tak! – Już domyśliła się. Też była rozbawiona.

– Pewnie masz rację. Ale mnie podobasz się jako kobieta. I chciałabym trochę pobyć z tobą sam na sam. – Wierzchem dłoni musnęła moją nagą pierś, kiedy podnosiła dłoń, żeby poprawić mi kosmyk włosów. Podobnie dotknęła piersi, ale nieco dłużej i mocniej, opuszczając dłoń. Byłam zszokowana jej deklaracją.

– Jesteś lesbijką?

– Niee, skąd! Ale lubię kobiety. Skoro już pytasz, jestem biseksualna. A ty, Elu? – przechyliła głowę na bok i z uśmiechem patrzyła w moje oczy.

– Mam męża, z kobietami nie mam takich kontaktów, więc jestem hetero – odpowiedziałam.

– Oj, coś mi się wydaje, że jest inaczej... – mruknęła Marta, uśmiechając się i wysypując drobne kamyczki z dłoni na moją stopę.

– Oj, chyba mylisz się – byłam złośliwa, ale co tam. Poruszyłam nogą, strząsając drobinki.

– Mam ochotę sprawdzić twoje słowa, Elżuniu. – Znowu delikatnie pogłaskała mnie po nodze, strącając drobne ziarenka.

– Tak? A w jaki sposób? Martuniu?

– Niech to będzie niespodzianka. Będzie przyjemniej. To co? Mogłabym jutro przyjść, powiedzmy o jedenastej? Na dwie godziny? Naturalnie, wyjdę wcześniej, jeżeli będziecie mieli swoje plany.

– Jutro? Nie ma sprawy, będę czekała.

– Fajnie. Miło z twojej strony. Dziękuję. – Podniosła się, pokiwała mi dłonią i poszła do męża.

*

Następnego dnia Robert znowu poszedł z Grzegorzem nurkować. Może próbowali jeździć na nartach, ale tym nie chwalili się. Uprzedziłam, że z Martą będziemy opalać się, a później idziemy na plażę. Zosia już tam poszła. Obiecałam, że później dołączę do niej. Basia z Edkiem pojechali na wycieczkę. Sąsiadów z drugiej strony już nie było. Pewnie siedzieli na plaży albo też pojechali na zwiedzanie. Tuż po jedenastej usłyszałam pukanie do drzwi.

– Proszę! – zawołałam i stanęłam twarzą do przedpokoju. Weszła Marta. Zamknęła drzwi, przekręciła zamek i po chwili pojawiła się w pokoju.

– Hej – uśmiechnęła się. Miała na sobie męski szlafrok. Ciemnoniebieski w białe prążki. W ręku trzymała ręcznik kąpielowy. Na nogach miała białe klapki kąpielowe. Podkreślały jej opaleniznę.

– Cześć – odwzajemniłam uśmiech. Stałam w kostiumie kąpielowym. Na głowie miałam okulary przeciwsłoneczne.

– To co, opalamy się? – zapytała.

– Proszę, leżaki czekają.

Wyszłyśmy na balkon. Siadłam na swoim. Patrzyłam na Martę. Rozłożyła ręcznik na leżaku, rozwiązała pasek i zrzuciła szlafrok. Była naga. Usiadła. Mimo, że była starsza ode mnie, szersza w biodrach, z tłuszczykiem i z obwisłymi piersiami, miała ładne ciało. Z przyjemnością można było patrzeć na jej opaleniznę. Jeżeli nie został zdobyta w solarium, to musiała ją pielęgnować w ciepłym klimacie. Zdjęłam górę kostiumu.

– I co? Ciepło tutaj, prawda? – uśmiechnęłam się do Marty.

– Nooo, nie sądziłam, że jest aż tak gorąco. Ale dwóch godzin nie wytrzymam – pokręciła głową. – Nad wodą jest większy wiaterek i w każdej chwili mogę popływać dla ochłody. – Sięgnęła do szlafrok, wygrzebała z kieszeni okulary przeciwsłoneczne i założyła. – Ale tam nie rozbiorę się do naga – dodała, patrząc na mnie.

– A gdzie mąż? Chyba nie zostawiłaś go w pokoju? Też może opalać się z nami – oczyma wyobraźni widziałam jak ogląda mnie nagą. Przez chwilę motylki latały mi w brzuchu.

– Nie, po co ma nam przeszkadzać? Tadeusz ruszył na długi spacer po górkach. Nie zawsze mu towarzyszę. Nie jestem tak wytrzymała jak on. – Popatrzyła na mnie. – No, zdejmij wreszcie majteczki. Może mam ci pomóc?

– Już, już! Musisz mnie obejrzeć? – zażartowałam z uśmiechem.

– Oczywiście. Po to też przyszłam – uśmiechnęła się.

Zaskoczyła mnie swoją otwartością. Każdy mój żart spotykał się z odważniejszą i poważnie brzmiącą ripostą. Czyżby miała jeszcze inne zamiary?

Przysunęła swój leżak do mojego.

– Połóż nogę na moim oparciu – zaproponowała. Jak przypuszczałam, stopa nie zmieściła się, ale zanim wycofałam się, Marta położyła stopę na swoim udzie i zaczęła delikatnie głaskać. Długo w milczeniu leżałyśmy na leżakach. Słońce przypiekało, ale też rozleniwiało. Przymknęłam oczy i oddałam się rozmyślaniom. Dłoń Marty pozostała na moje stopie. Co jakiś czas delikatnie pieściła ją. Przyjemne uczucie. Czasami palce sąsiadki wędrowały wyżej, docierały do kolana i głaskały mnie w jego zgięciu. Milczałyśmy. Muszę przyznać, była zdecydowana i szybka.

– Czekaj, jeszcze coś ci zaproponuję, skoro jesteś taka nieśmiała – nagle powiedziała Marta.

– To znaczy? – czułam się, jakbym została wyrwana z drzemki.

– Mały masaż – obiecała z uśmiechem.

Potem bosą stopę położyła na moim brzuszku i zsunęła do krocza. Zaczęła pocierać moją łechtaczkę! Spojrzałam na nią, ale nie odezwałam się. Byłą skupiona na pieszczotach. Początkowo zamierzałam opierać się i wycofać, ale to było tak przyjemne uczucie. Nawet wysunęłam nieco biodra do przodu, żeby ułatwić pieszczoty. I wtedy zaskoczenie. Już nie stopą, ale palcami stopy zaczęła pieścić łechtaczkę! I poczułam, jak wciska palucha do pochwy! Bawiła się mną i obserwowała moje reakcje. W końcu zatkałam usta, żeby nie jęczeć na balkonie. w pewnym momencie cofnęła stopę, położyła na posadzce, pochyliła się i palcami potarła moją łechtaczkę! Krótko i delikatnie. Chyba sam fakt dotknięcia dłonią był najbardziej ekscytujący.

– Chodź do pokoju – zaproponowała i wstała. Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem. Weszła do pokoju i ponagliła mnie gestem. Poszłam za nią. Ledwo weszłam, ściągnęła zasłonę i objęła mnie. Po chwili zaczęła mocno całować. Wepchnęła język w usta i szalała! Byłam jeszcze podniecona, chciałam więcej, ale aż takiego tempa nie spodziewałam się. Za chwilę prawa dłoń znalazła moją łechtaczkę i znowu ją pieściła. Położyła mnie na łóżku, położyła się obok i swój sutek włożyła mi do ust.

– Pieść go – szepnęła i zaczęła pocierać łechtaczkę. Wkładała palce do pochwy, do odbytu, do pochwy i odbytu jednocześnie. Rżnęła mnie mocno i coraz mocniej. I patrzyła jak liżę jej pierś. Za chwilę szybko usiadła na mnie, a ja przed twarzą ujrzałam pochwę.

– Wysika się na mnie! – przestraszyłam się i zamierzałam zareagować, jeżeli tak będzie. Komórka w jej szlafroku sygnalizowała nadejście wiadomości.

– Popieść mnie – szepnęła. Mój języczek szalał na jej łechtaczce. Sunął z góry na dół, z dołu do góry, z prawej na lewą stronę i z powrotem. Podrapałam paznokciem napletek. Posmakowałam jej zgrubiałego wałeczka wargami. Syknęła. Kiedy myślałam, że ją zabolało, spojrzała na mnie i zrozumiałam, że miała lekki orgazm. Powoli zsunęła się ze mnie, dała mi buziaka i poszła do szlafroka. Przeczytała wiadomość. Szybko coś napisała. Ubierała szlafrok. Rzuciła mi mój kostium.

– Już? – nie potrafiłam ukryć rozczarowania.

– Chodź, dziewczyno! – uśmiechnęła się.

– Dokąd?

– Do mnie! – Pociągnęła mnie tak, że ledwo zdążyłam założyć klapki, w których tak podobałam się Robertowi. W ręku miałam kostium, wyjęłam klucze z drzwi. Zamykałam drzwi, stojąc nago na korytarzu. Marta wiązała pasek szlafroka. Odwróciłam się i wtedy wepchnęła mnie do ich przedpokoju. Zamknęła drzwi.  

– Kostium nie będzie ci potrzebny – powiedziała i rzuciła go pod lustro. Zrobiłam dwa-trzy kroki, naga otworzyłam drzwi do pokoju i... zobaczyłam Tadeusza siedzącego w szortach w fotelu i czytającego książkę!

– Cześć – opuścił książkę i z uśmiechem przywitał się, wstając.

– Cześć – odpowiedziałam. – Ale... – zakłopotana i speszona odwracając się, spojrzałam na Martę. Chciałam wyrazić moje obiekcje, jednak sąsiadka znowu zaczęła mnie całować, a po chwili delikatnie pchnęła na ich łoże. Kiedy upadłam na plecy, zrzuciła szlafrok i od razu przylgnęła do mnie. Bawiła się moimi włosami, uszami, całowała po szyi i ramionach.

– Nie przejmuj się – odpowiedziała pogodnie, widząc nieme pytanie i popłoch w moich oczach. – Tadeusz będzie tylko nas oglądał. Bardzo to lubi, a jego wzwód sama obsłużę. Obiecuję!

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach