Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Rekompensata, 1.

Część 1.

Właśnie skończyłam 41 lat.

Zdecydowałam się na poszukiwanie nowych wrażeń, bo czuję się niespełniona. Nie satysfakcjonuje mnie seks, od lat taki sam. Inaczej wyobrażałam sobie również naszą sytuację finansową po tylu latach małżeństwa. Wczasy za granicą, wypady na narty zimą, obiady w restauracjach, większe mieszkanie albo własny domek. Nowsze auto i lepszej marki. Więcej ciuchów i więcej czasu dla siebie. Podsumowanie materialnej strony naszego związku wypadło blado. Zawsze uważałam się za osobę atrakcyjną i zadbaną. Uznałam, że sama mogę ubarwić swoje życie. Przynajmniej od strony emocjonalnej, jeżeli mąż nie jest w stanie zadbać o sferę materialną.

Siedziałam przed lustrem. Przyglądałam się sobie i wreszcie zdecydowałam. Muszę coś zmienić w swoim życiu! Byłam jeszcze w średnim wieku i więcej oczekiwałam od życia. Wstałam, zdjęłam sukienkę, stanik i majtki. Stałam przed lustrem w samych klapkach na szpilce. Przyjrzałam się sobie. Podniosłam ręce, zalotnie przeciągnęłam się i splotłam dłonie nad głową.

– No, teraz nawet piersi lepiej wyglądają. Mam brzuszek, ale cudów już nie będzie – pomyślałam chwilę, krytycznie przyglądając się sobie w lustrze. – Poopalam się, a jesienią i zimą - do solarium. I zacznę pływać! – zdecydowałam. Pływanie spala dużo kalorii. – Jutro pójdę kupić karnet, a wracając z pływalni, pójdę do kawiarni na kawę. O, będzie okazja do zawarcia nowych znajomości! Może założę konto na jakimś towarzyskim portalu? 

Tak byłam zaskoczona przemyśleniami i pomysłem, że opuszczając dłonie, mimowolnie dotknęłam łechtaczki. Rzuciłam wzrokiem w dół i pogłaskałam wargi. Lekko rozchyliłam je. Zrobiło mi się jakoś tak... Spojrzałam w lustro i odważnie rozchyliłam pochwę. Ugięłam nogi i maksymalnie ją rozciągnęłam. Stałam przez chwilę w tak wulgarnej pozie i oglądałam się w lustrze. Podniecona, przełknęłam ślinę. Upajałam się rosnącym podnieceniem. Opuszką palca delikatnie pogłaskałam łechtaczkę. Reakcja była natychmiastowa. Ciało przeszył delikatny dreszcz. Znacznie mocniej potarłam łechtaczkę. Tym razem dreszcz wręcz szarpnął ciałem.

– Och! – wyrwało się głośne, przeciągłe westchnienie. – Co za miłe uczucie! – szarpałam łechtaczkę, patrząc w lustro. – Muszę częściej... 

Chrobot klucza w drzwiach wejściowych przerwał rodzącą się myśl. Szybko sięgnęłam po sukienkę. Mąż wrócił.

*

Obiad podałam mężowi w samej sukience. Stukałam szpilkami. Mąż nawet nie zwrócił uwagi, że nie mam stanika. Trochę głupio czułam się, kiedy piersi kołysały się przy każdym ruchu. O coś zapytał, odpowiedziałam. Uzgodniliśmy, kto tym razem odbierze jakiś polecony na poczcie. Mąż uprzedził, że musi odstawić samochód na przegląd. Czułam się niezręcznie, chociaż byłam tylko z nim. Nagle zdałam sobie sprawę, że wielokrotnie widział mnie nagą pod prysznicem, w sypialni, podczas ubierania się. I kiedy siedziałam na muszli i siusiałam! Czasami nawet widział mnie, opalającą się w drzwiach balkonowych bez stanika. Nie zareagował. Gdybym stała tutaj naga, pewnie też bym nie wywarła żadnego wrażenia.

– I jeszcze chodzę bez majtek! – zawstydziłam się. Mimo wszystko mile ekscytowała mnie taka sytuacja. – A... A gdyby tak podać mu obiad nago? W samym fartuszku i szpilkach? – aż poderwałam się na myśl o takim rozwiązaniu. – Eee, też nie zwróciłby uwagi! Tylko warknie, że gołą dupą macham i zupę wyleję.

*

Czas mijał, a ja dojrzewałam do decyzji. W zasadzie już dawno podjęłam decyzję, ale ciągle nie potrafiłam się do tego przyznać przed sobą. Z żadną koleżanką nie rozmawiałam na ten temat, obawiając się, że w końcu o moim pomyśle dowie się mąż. Nawet nie chciałam myśleć o konsekwencjach.

– Koleżanki też mogą mi pozazdrościć, a konkurencji nie potrzebuję – pomyślałam trzeźwo. – Zadbam o siebie, a nie o połowę osiedla.

*

Lipiec powoli dobiegał końca. Mąż jutro wracał z delegacji. Zdecydowałam się. Ubrałam się atrakcyjnie, trochę wyzywająco: bluzka z dużym dekoltem, krótka spódniczka, szpilki i wyszłam do miasta. Po raz pierwszy sama poszłam do kawiarni. Piłam kawę. Właśnie przeglądałam smsy, kiedy nade mną stanął mężczyzna. Szybko dałam mu do zrozumienia, że nie jestem prostytutką.

– Proszę wybaczyć, wcale tak nie myślałem! – gorączkowo zaprotestował. – Kobieta tak elegancka, zadbana, efektowna jak pani nie powinna w ogóle tak myśleć o sobie, kiedy mężczyźni zwracają na nią uwagę. To chyba naturalne, że mężczyzna, niezależnie od wieku, zwraca uwagę na atrakcyjną kobietę. Pozwoli pani przysiąść się?

Przyzwalająco skinęłam głową. Chociaż bez entuzjazmu. Miło było go słuchać, bo gładko prawił komplementy. Facet, który zaczepił mnie kwadrans wcześniej, już dawno zniknął, ale zostawił ogromny niesmak. Kiedy podszedł, zachęcająco uśmiechnęłam się do niego, a ten próbę nawiązania kontaktu zaczął wyjątkowo chamsko, bo od pytania: "Ile bierzesz za numer?" Gnój, nawet nie przywitał się.

– Najpierw przedstawię się: Henryk – przysunął się z krzesłem. Powściągliwie komplementował moją urodę, zamówił lody. – Może będziemy mówić do siebie po imieniu? Byłoby nam łatwiej rozmawiać.

Nie był nachalny, ale uprzejmy i miło rozmawiało się, więc podałam swoje imię - Zofia. Przeszliśmy na „ty”. W końcu przyznałam, że nie czekam na nikogo. Zaproponował kieliszek wina. Zgodziłam się. On sam nie pił – prowadził. Jedliśmy lody, rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Czas mijał szybko. Byłam zachwycona i podekscytowana. Rozluźniłam się. Tak! Tego potrzebowałam! Właśnie tego! Oddychałam pełną piersią! Rozmawialiśmy na różne tematy, adorował mnie zadbany, elegancki mężczyzna. Nareszcie czułam się dowartościowana. Tego potrzebowałam. Henryk nie rzucał się na mnie, nie próbował obmacywać, nawet dotykać, nie sugerował seksu, nie bawił seksualnymi żartami. Rozmawialiśmy z taką swobodą, jakbyśmy znali się od dawna. Z radości chciało mi się śpiewać!

W końcu Henryk zaproponował wspólny spacer. Uregulował rachunek, odsunął krzesło, kiedy wstawałam. Na placu mijaliśmy kilka stoisk z kwiatami. Przeprosił i podszedł do jednego z nich. Po chwili wrócił.  

– Proszę! – uśmiechnął się, wręczając spory bukiet.

– Och! Dziękuję! – odwzajemniłam uśmiech. Znowu mile mnie zaskoczył. – Od męża kwiaty dostaję tylko z jakiejś okazji. Najwyżej dwa razy w roku – przemknęło mi przez myśl.

– Ruszajmy na spacer – przypomniał.

Szli dłuższą chwilę w milczeniu. Zatrzymał się przy aucie. Chyba jakieś zgrabne audi. Nie znałam się na samochodach.

– Proszę, wsiadaj – otworzył drzwi.

– Spacer na siedząco? – spytałam zaskoczona.

– Och, nie! – roześmiał się. – Zapraszam na spacer, ale w atrakcyjniejsze miejsce niż centrum naszego miasta.

– Nie, dziękuję. Dopiero poznaliśmy się. Propouję spotkanie za dwa dni. W tej samej kwawiarni i o tej samej godzinie. Zgoda?

Był wyraźnie rozczarowany, ale zgodził się. Co mu pozostało?

*

Na spotkanie przyszłam pół godziny wcześniej. Usiadłam na ławeczce, obserwując kawiarnię. Nie chodziło o to, że nie mogłam doczekać się spotkania. Chciałam sprawdzić, czy przyjedzie sam. Taki drobny sposób sprawdzenia jego wiarygodności.

Pojawił się może dziesięć minut przed ustaloną godziną. W ręku miał gazetę. Nie rozglądał się. Szedł powoli. Kiedy wszedł do kawiarni, przez duże okno widziałam, który stolik zajął. Zamówił coś do picia i przeglądał gazetę.

Spóźniłam się prawie kwadrans. Jeżeli zależy mu, to zaczeka i jeszcze bardziej ucieszy się na mój widok. Jeżeli zacznie majstrować przy telefonie, to – być może – informuje kogoś o moim spóźnieniu. Wtedy zrezygnowałabym z ze spaceru za miastem. Pił zamówioną kawę czy herbatę i nadal czytał gazetę. Czasami spoglądał na zegarek.

Weszłam do kawiarni i szybko podeszłam do stolika. Głęboko odetchnęłam, kładąc dłoń na dekolcie.

– Dzień dobry! Przepraszam, nie lubię spóźniać się, ale nieoczekiwana sytuacja zatrzymała mnie dłużej w domu. No, już jestem. Możesz zamówić mi wodę mineralną?

Wstał i przywitał się. Był zadowolony, że pojawiłam się. Nie pytał o szczegóły spóźnienia. Coś bąknął o przywilejach pięknych kobiet. Przesunął małą paczkę po blacie stolika.

– Proszę, to czekoladki dla ciebie – nie dał po sobie poznać, że jest zirytowany spóźnieniem.

– Dziękuję, ale staram się nie jeść słodyczy. Muszę dbać o linię.

Uśmiechnął się i machnął ręką.

– Bez przesady, takiej figurze czekoladki nie zaszkodzą.

Uśmiechnęłam się. Może miał rację.

*

Wyjechaliśmy za miasto. Jeszcze kilka minut szybkiej jazdy i znaleźliśmy się na drodze, którą otaczały pola uprawne albo lasy. Po kolejnych kilku minutach wjechaliśmy na leśną dróżkę. Zatrzymał samochód, pomógł mi wysiąść. Rozglądałam się trochę z obawą, ale ruszyłam obok niego. Spacer po lesie był przyjemny. Było w nim chłodniej niż na polach, które minęliśmy. Nie zobaczyliśmy żadnych spacerowiczów. Kiedy wyszliśmy z lasu, czekała mnie niespodzianka. Znaleźliśmy się prawie nad jeziorem. Zaproponował więc wspólną kąpiel, ale odmówiłam. Nie miała stroju i nie pływałam najlepiej. Zaproponował pływanie nago, ale nie zgodziłam się. Z uśmiechem rozłożył ręce.

– Kontynuujmy spacer – zaproponował. Podwinął nogawki swoich spodni, zdjął buty i skarpetki i maszerował w wodzie.

Chętnie zdjęłam szpilki. Woda była ciepła i odświeżała zmęczone stopy. Uważnie przyjrzałam się mężczyźnie. Był wyższy od niej, może nieco starszy. Nie był atletycznej budowy, ale też nie był chudy. I nie miał brzucha. miał spore bicepsy. Albo ćwiczył, albo wykonywał jakąś pracę fizyczną. Wyglądał na zadbanego. Długo już spacerowaliśmy i w końcu jakoś tak wyszło, że pomógł mi, trzymając za rękę, kiedy zrzucałam wodorosty ze stopy, że w końcu nie puścił dłoni. Od jakiegoś czasu szliśmy, trzymając się za ręce. Byłam w szampańskim nastroju. Mąż wracał jutro, więc cały dzisiejszy dzień miałam dla siebie. Nie spieszyłam się z powrotem do miasta i do domu. Ku mojemu zaskoczeniu odezwał się Henryk: 

– To co? Będziemy powoli wracać?

– O, tak. Chętnie. Robi się późno – nie odważyłam się zaprzeczyć, żeby nie sądził, że spodobał mi się taki spacer. Nie chciałam też, żeby mężczyzna nalegał na jakiś bliższy kontakt.

Zawróciliśmy i szliśmy w podobnym, spacerowym tempie, bez pospiechu. Chyba byłam trochę rozczarowana, ale czego się spodziewałam? Henryk wyglądał na zadowolonego. Parokrotnie pytał o możliwość kolejnego spotkania, ale dawałam jakieś ogólnikowe odpowiedzi, unikając konkretów. Dłużej posiedzieliśmy nad jeziorem, aż wyschły nam stopy. Otrzepaliśmy je z piasku, założyliśmy obuwie i ruszyliśmy w drogę powrotną przez las. Było cicho, las dawał cień i miły chłód. Prawie nie czułam wiaterku, który chłodził. I tym razem nikogo nie spotkaliśmy. Henryk opowiadał jakiś żart i objął mnie ramieniem. Byłam chyba trochę nieobecna, ale starałam się słuchać. Sama nie wiedziałam, dlaczego, jednak czułam się rozczarowana. Bo nie odważyłam się wejść do jeziora nago i popływać? W końcu mężczyzna był jednak obcym. A gdyby uciekł z moją torebką i dokumentami? Dotarło do mnie, że zmienił temat.

– Już niedługo dojdziemy do auta – stwierdziłam.

– No, jeszcze kawałek – ocenił Henryk, rozglądając się. – A chcesz iść w innym kierunku? – był skłonny jeszcze kontynuować spacer.

– Nie, myślałam, że rozpoznaję otoczenie.

Szliśmy w milczeniu. Klimat jakby nieco pogorszył się, a przecież nie byliśmy zmęczeni. W aucie czekały na nas napoje, więc nie było na co narzekać. Właśnie zastanawiałam się, jak będzie wyglądać pożegnanie.  

– Zosia – zawołał do mnie.

Odwróciłam się w jego kierunku. Zamyślona nawet nie zauważyłam, że Henryk zatrzymał się i wszedł w boczną ścieżkę.

– Tak?

– No, chodź tutaj! – zawołał. Zawróciłam i powoli podeszłam do niego.

Kiedy już zbliżałam się do niego, nagle odwrócił się, w dwóch krokach był przede mną. Zanim zorientowałam się, objął mnie i zaczął całować. Po chwili, kiedy otrząsnęłam się z zaskoczenia, próbowałam wycofać się. Jednak mocno trzymał mnie w pasie, więc biustem musiałam oprzeć się o niego. Drugą rękę włożył we włosy i chwycił za głowę. Nawet po tak drobnym geście przemocy zadrżałam. Z podniecenia.

– Nie, nie! – protestowałam, kiedy jednak zdołałam uwolnić się od jego ust.

Nie słuchał mnie. Całował po szyi, dekolcie, policzku. Gryzł po płatku ucha, wwiercał językiem do środka. Odchyliłam głowę, drżałam, sapałam, chciałam zaprotestować i... pragnęłam więcej!

Puścił głowę i chwycił mnie za pierś. Całował w usta i macał pierś. Druga dłoń zsunęła się na pośladek. Nie potrafiłam się przeciwstawić. I nie chciałam. W końcu poradził sobie z guzikami i niecierpliwym ruchem sięgnął do stanika. Wyjął pierś, potem drugą. Trzymał mnie za pośladki i ustami pieścił piersi. Rozejrzałam się półprzytomnym wzrokiem. Nikogo. Całował, a potem zaczął lizać sutki. Kiedy stwardniały, zaczął delikatnie gryźć brodawki. Och! Co to było za uczucie! Prąd przeszywał moje ciało! Od jak dawna nie zaznałam takich pieszczot! Stałam z odkrytym biustem, z wypiętymi biodrami, ściskana za pośladki. Teraz dłonie były już pod spódniczką i próbowały ściągnąć majteczki. Czekałam... Tak! Czekałam na więcej!

Przykląkł, głaszcząc i ściskając piersi. Przez spódniczkę brodą pocierał łono. Chyba nawet nieco rozsunęłam nogi. Mocno chwycił jedną pierś, uniemożliwiając mi wycofanie się. Broda coraz mocniej uciskała łono. Czułam, jak masuje łechtaczkę. Nie cofnęłam bioder. Nie mogłam. Druga dłoń przycisnęła pośladek i dociskała mnie do jego brody. W końcu masaż wyrwał z moich ust głośne westchnienie. Przez ciało przepłynęła drobna fala rozkoszy. Dłonie, którymi trzymałam jego głowę, zacisnęły się. Przeciągle jęknęłam. Powoli podniósł się i objął mnie, chwytając za obnażone pośladki. Stałam w jego objęciach, delektując się chwilą rozkoszy.

*

– Zdejmij spódniczkę, żeby jej nie pobrudzić – poradził, kończąc rozpinanie mojej bluzki. Po szybkim namyśle przyznałam mu rację. Przekręciłam ją, rozpięłam guzik, haftkę i zamek błyskawiczny. Zsunęłam ją i zdjęłam majtki. Rozglądałam się i w końcu rzuciłam na paprocie wskazane przez Henryka. Spódniczka wyglądała jakby zawisła w powietrzu. Zdjął moją bluzkę i położył na spódniczce. Rozpięłam stanik, a on szybkim ruchem pomógł go zdjąć i rzucił na spódniczkę. Poczułam się nieswojo, stojąc w samych szpilkach.  

– Stoję naga przed mężczyzną, którego dopiero poznałam! – próbowałam uświadomić sobie powagę sytuacji i wycofać, ale byłam zbyt podniecona, żeby w tej chwili przejmować się tym. Podszedł do mnie, rozpinając rozporek.

– Obciągnij – polecił. Teraz był poważny, nie uśmiechał się.

Złożyłam to na karb podniecenia. Myślałam, że też rozbierze się, ale co tam... W tej chwili nie miało to znaczenia. Spojrzałam w dół i zobaczyłam sterczącego, sporego penisa. Uklękłam na jedno kolano, złapałam go w dłoń i... zaczęłam delikatnie lizać. Bałam się tej chwili! Obcy mężczyzna, ja z nim i taka intymna sytuacja! Z upływem czasu poczynałam sobie coraz swobodniej. W końcu ślina i śluz spływały mi po brodzie i kapały na ścieżkę. W tym czasie on jednak rozpiął spodnie, które wraz ze slipami zsunął do kolan.

– No, chodź – niecierpliwił się.

Podniósł mnie, trzymając za łokcie. Uśmiechnęłam się do niego. Odwrócił mnie i kazał oprzeć się rękoma o drzewo. Szybko zdjął spodnie, slipy i rzucił na ścieżkę. Kiedy oparłam się, odwróciłam głowę, żeby uprzedzić go, że nie lubię kiedy... I wtedy poczułam, jak wchodzi do pochwy. Byłam tak mokra, że pierwszym ruchem chyba wpłynął do końca! Z wrażenia zakręciło mi się w głowie. Trzymał mnie. Cofnął penisa i mocno uderzył biodrami! Uderzył głęboko w pochwie i biodrami o pośladki. Co za uczucie... Zalała mnie fala gorąca. Nogi ugięły się w kolanach. Głowa pulsowała. Piekła twarz. Teraz było mi wszystko jedno. Oby trwało to jak najdłużej!

– Nie! Nie. Nie... – wysapałam z wysiłkiem. Protestowałam, ale pożądanie było silniejsze. Wszystko mnie podniecało. Sposób, w jaki mnie posiadł. To, jak mnie rozebrał. Nawet otoczenie, w którym spółkowaliśmy. To było coś zupełnie nowego! I kochanek! Henryk nieświadomie obudził drzemiące we mnie pożądanie. Chciałam zachęcić go do intensywniejszego seksu, więc wypięłam pupę i czekałam na kolejne uderzenia. Potrzebowałam jeszcze mocniejszego pobudzenia i sięgnęłam do łechtaczki. Jednak cofnęłam rękę. Powstrzymałam się resztkami świadomości i wstydu. Ale nie mogła tak w nieskończoność:

– Rżnij mnie! Wy-ru-chaj! – w końcu wysapałam głosem pełnym pożądania, kiedy rytmicznie uderzał twardym penisem o ścianki pochwy.

Nie wytrzymałam i zaczęłam jęczeć w rytm uderzeń penisa. Dawno tak nie reagowałam podczas seksu. Z podniecenia uginałam nogę w kolanie i unosiłam. Otwartą dłonią klepnął mnie w tyłek. Potem jeszcze raz. I jeszcze. Dotarło do mnie, że jęczę po każdym solidnym klepnięciu. Po prostu podniecałam się jeszcze bardziej!

*

Uśmiechnął się. Na to czekał. Wchodził mocno i głęboko. Rżnął kochankę i słuchał jęków. Była już tak rozgrzana i podniecona kopulowaniem, że wycofywał członek aż po żołądź. Uderzał z całej siły. Potem zmniejszał tempo i kiedy przytomniała w tej rozkoszy, nagle uderzał energicznie, wbijając penisa aż po nasadę. Jej ciało lśniło od potu. Członek był już pokryty śluzem, a przy wyjściu z pochwy pojawiła się biała otoczka. Rżnął, sapał i słyszał głuche klepnięcia ciała o ciało. Widział, jak piersi drżą po każdym pchnięciu penisem. Wydobywał z kobiety coraz bardziej przeciągłe jęki.  

Nie chciał jeszcze wytryskiwać. Ustawił ją nieco bokiem do siebie, podniósł jej nogę i trzymał pod kolanem. Uderzał mocno i patrzył na jej twarz.

Potem kolano zahaczył na swoim biodrze i palcami uderzył w łechtaczkę. Cicho krzyknęła. Uderzył jeszcze raz. Znowu krzyknęła. Uderzył mocniej. Krzyknęła głośniej i zajęczała. Ponownie mocno uderzył. Zawyła i opuściła nogę. Jej ciało drżało z wysiłku i podniecenia. Widać, że akrobacje w seksie to na razie za dużo dla niej. Oparła się o drzewo ramieniem i przytrzymywała ręką, żeby nie stracić równowagi. Oczy przymknięte, ale co jakiś czas językiem oblizywała spierzchnięte wargi.

Trzymał ją za pierś i biodro. Teraz ruchał mocnymi uderzeniami, sięgając aż do macicy, a wycofywał się powoli, jakby obiecując kolejny, silny cios twardym członkiem. Kiedy poczuła, że utrzymuje równowagę, mimowolnie sięgnęła dłonią do piersi. Brodawka sterczała. Zaczęła masować sutek. Po chwili przytrzymała pierś i paznokciem drapała brodawkę. Krzyknęła. Dochodziła po raz drugi.

*

– Cholera! Brakuje drugiego chuja, żeby zarżnąć taką niewyżytą dupę! – pomyślał podniecony. Kiedy zobaczył, co robi z piersią, nie wytrzymał. Uderzył penisem jeszcze kilka razy i szybko wyszedł. Sądził, że kobieta zrozumiała. Ona jednak nadal stała w rozkroku. Pochylona, z opuszczoną głową, ciężko oddychała. Zapomniała się w podnieceniu. Brutalnie chwycił ją za kark. Podniosła głowę, spojrzała ze zdziwieniem.

– Klęknij! – polecił. Nacisnął kark i zmusił kobietę, żeby uklękła.

– Mam szpilki... – próbowała oponować. Nie chciała ich porysować.

Nacisnął jeszcze raz i zmusił kobietę do przysiadu. Kiedy zobaczył jak efektownie i prowokująco wygląda w przysiadzie, wytrysnął. Sperma spadła na jej włosy i policzek. Zofia odruchowo cofnęła głowę. Henryk zdążył jeszcze wcisnąć penisa do ust. Ostatnia struga wylądowała w ustach. Kobieta zakrztusiła się, ale nie cofnął penisa.

– Wyliż go! Do końca!

Łapczywie chwyciła go i zaczęła obciągać. Przyglądał się z zadowoleniem. Podobała mu się taka zdobycz. Miał jeszcze inne plany, jak się nią pobawić.

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze

Helena11/01/2019 Odpowiedz

Hej, świetne opowiadanie jak wszystki z resztą ;) Możemy liczyć na kolejną część, czy seria zakończona ;) ?


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach