Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Grecja Rozdzial 12 Obrazki z podrozy

Właśnie opuszczamy Warszawę. Dziewczęta tkwią przy oknach kampera, choć spoglądają przez opuszczone żaluzje. Podnieca je, że jadą nago przez miasto, ale równocześnie boją się, że ktoś je zobaczy. Na próżno tłumaczę, że to specjalne szkło, antisol, z zewnątrz złotobrązowe, dobre na greckie słońce. Że owszem, może Kasiną cipę, jak ją rozpłaszczy na szybie, tak jak obiecuje, a i to niewiadomo. Że żaluzje są potrzebne do ochrony przed bezpośrednim słońcem, no i w nocy, jak w środku jest jasno. Dopiero jak staję przy samym oknie i macham kutasem do gapiącej się na wielkiego kampera wycieczki szkolnej w autobusie stojącym na sąsiednim pasie i nie wywołuję publicznego zgorszenia, zaczynają mi wierzyć i podnoszą żaluzje.

- A może podobał im się twój kutas? – pytają.

- Nigdy nie wiadomo…

- Nam się podoba.

* * *

Rozparci z Tomem albo Jerrym na fotelach, przyglądamy się tyłeczkom dziewcząt podskakującym  wraz z autem na warszawskich dziurach. Na zakrętach tyłeczki odchylają się w prawo, bądź w lewo prezentując zgranie, niczym tancerki w Moulin Rouge. Uspokajają się tylko w warszawskich korkach. Nagle jeden z tyłeczków startuje niczym rakieta i ląduje mi na kolanach. Z okrzykiem: mama!

- Nie ma takiej opcji – tłumaczę wystraszonej Loli – nie może cię zobaczyć.

Dziewczęta z niej polewają.

- Chodź, przywitaj się z mamą.

Wszystkie oprócz Dorki ją znają, bywają u Loli w domu. Machają teraz do kobiety w autobusie przesuwającym się w korku na sąsiednim pasie. Zero reakcji. Jednak na wszelki wypadek odsuwają się od okna, tak na pół metra.

Lola, podwójnie zawstydzona, daje się uprosić i podchodzi.  Jej mama patrzy wprost na nas. Lola chce się cofnąć, lecz przeszkadza jej moja ręka.

- Twoja mama na nas patrzy, a ja trzymam cię za pizdę!

Pizda, dotąd wilgotna, momentalnie robi się mokra.

- Nachyl się!

Idziemy z autobusem łeb w łeb. Metr w przód, dwa w tył… Mama Loli wciąż gapi się bezmyślnie w nasze okna. Za którymi pierdolę Lolę.

Dziewczęta już się z niej nie śmieją, teraz zazdroszczą jej imponującego orgazmu.

- Zostań tak – prosi Kaśka, gdy i ja dochodzę. Ją prosi.

Lola zostaje więc w pozycji,  w jakiej została zerżnięta – w rozkroku, zgięta niemal w pół, oparta rękoma o szybę. Kaśka siada na podłodze, plecami do ściany. Przyciąga do siebie krocze Loli i liże.

Lola znów szczytuje. To jest jednak dużo niższy szczyt – autobus został w tyle i Lola nie może patrzeć mamie w oczy.

* * *

Korki jakby mniejsze, jedziemy w miarę płynnie. Tyłeczki znów podskakują na wybojach. Nie wytrzymuję, podchodzę do tych tyłeczków i ładuję ręce w dwa najbliższe. Tyłeczki zaciskają się wdzięcznie na moich nadgarstkach i przekazują im swoje drgania. T/J podłącza się do dwóch kolejnych źródełek rozkoszy. Zza ramion dziewcząt podziwiamy stolicę, zwłaszcza bliźniacy podziwiają.

- Za długo was tu nie było.

- Teraz to nadrobimy! Och!

To dziewczęta zaciskają pośladki.

* * *

- Mamy tu jakąś muzykę? – Pyta Tidżeja Dorka.

- O, tam jest odtwarzacz. I radio.

Dorka uwalnia dłoń Tidżeja.

- Przepraszam na chwilę.

Dziewczyna przeprasza świeżo poznanego faceta, że ten chwilowo nie może trzymać ręki w jej kroczu… co za czasy!

Dorka szybko wraca, dłoń Tidżeja również, z głośników dobiega rytmiczna muzyka, a tyłeczki ruszają w tan.

Dziewczęta, wciąż przyklejone do okien, żegnają się z Warszawą, a ich dupeczki podrygują rytmicznie w naszych dłoniach jak jakieś niezależne byty. Skutkiem czego salutujemy stolicy.

- Zobaczcie, jak ładnie na baczność stoją!

Na słowa Kaśki dziewczęta odklejają się wreszcie od szyb. A Kaśka ma pomysł.

- Ale to dopiero, jak gdzieś się zatrzymamy, nie chcę by twój brat był poszkodowany – wyjaśnia Tidżejowi, nic w zasadzie nie wyjaśniając.

* * *

DK 9. Mijamy granicę Świętokrzyskiego, las, w lesie krzyżówka, na krzyżówce tirówki.*

Wyrobnice lasu z daleka wypatrzyły rzucającego się w oczy kampera i próbują go zatrzymać wychodząc niemal na środek drogi. Drugi bliźniak musi ostro hamować, bo z przeciwka akurat coś jedzie. Rozeźlony, mówi do nas przez interkom:

- Dobra, niech im będzie, stanę, ale przygotujcie się, wyślę je do was.

Zatrzymuje się, wsiada blond laska w skąpej letniej sukience i zagaja. Drugi  Bliźniak zgrywa naiwnego prawiczka.

- E… nie wiem, mnie to niepotrzebne, z tyłu jedzie dwóch kolegów, ale nie wiem, im tam wesoło, na co im to. Wszystko oczywiście łamaną polszczyzną. Tirówka wietrzy grubszą okazję, zgarnia koleżankę - brunetkę i kieruje Drugiego Bliźniaka boczną drogą w głąb lasu. Kawałeczek. Ponieważ nie zauważa drzwi łączących kabinę z salonem, prawie siłą wyciąga go na zewnątrz i kierują się całą trójką do bocznego wejścia. My oczywiście jesteśmy już przygotowani.

Drugi Bliźniak otwiera drzwi i szarmancko puszcza panie przodem. Wskakują, przyzwyczajają oczy do półmroku (opuściliśmy żaluzje) i…

Rucham Alę na stojąco, nabitą  na moją dzidę. Przed Pierwszym Bliźniakiem klęczą siostry, jedna ssie mu pałkę, druga liże jaja. Na ramionach siedzi mu Lola, Bliźniak ssie jej cipę. U moich stóp leżą Kasia i Dorka, każda z głową w kroczu drugiej. Stamtąd też dochodzą odgłosy mlaskania. Drugi Bliźniak się odzywa:

- Mówiłem paniom, że im tu wesoło  i nie będą zainteresowani pań towarzystwem! – Po czym po kolei wyprowadza je oniemiałe z kampera.

- Do widzenia paniom – Mówi jeszcze – Życzę miłego dnia!

Odjeżdżamy. Tarzamy się ze śmiechu, Ala spada z dyszla.

Nie mam jak zawrócić – skarży się Tidżej.

- Cofaj, to tylko kawałeczek, potem się zobaczy.

- Ala, spadłaś z dyszla, wolna jesteś, zobacz!

- Ale…

Żadne ale, jak coś pojedzie, to się schowasz w lesie.

Maleńka czeka przy drzwiach, koleżanki czuwające przy oknach dają jej znak. I stoi taka golutka i wystraszona na środku drogi… Macha do Tidżeja, ten zgrabnie wycofuje kampera. Ala wskakuje do środka.

- Uff!

Jedziemy dalej.

* * *

Przekroczywszy Wisłę długaśnym mostem pod Tarnobrzegiem (Maleńka nie daje się namówić na zmierzenie jego długości swoją metodą), zatrzymujemy się na popas na pierwszym leśnym parkingu. Tidżej, nie zauważywszy na czas wiodącej doń bocznej drogi, znów daje ostro po hamulcach. 

Pusto. Korzystamy i wysypujemy się wszyscy tak, jak stoimy, na zewnątrz. Prostujemy kości, podsikujemy pobliskie drzewa. Ala uprawia gimnastykę. Potem jest nagły odwrót – na parking zajeżdża jakaś rodzinka, chyba wracająca znad morza. Tidżej – jedyny ubrany – wymienia jakieś zdawkowe uprzejmości, po czym też znika w środku – chodzi o ten pomysł Kaśki.

Dobieramy się trójkami, ze mną oczywiście Maleńka. I Kaśka. Dziewczyny ćwiczą na drążkach. Mój poleruje Maleńka, dłoń Loli na moich jądrach jest katalizatorem całego procesu. Czyli mówiąc po ludzku przyspiesza i intensyfikuje wytrysk.

Spuszczamy się mniej więcej równocześnie. Ale Kaśce nie o czas chodziło. Dziewczęta przyglądają się krytycznie trzem białawym smugom na szybie.

- Macie tu jakąś linijkę?

- Skąd ja ci tu wezmę linijkę, dziewczyno!

Ostatecznie Tom albo Jerry wyciąga miarkę ze schowka z narzędziami. I to on okazuje się być zwycięzcą w tym konkursie. Tom albo Jerry.

- Ale wy jesteście wyżsi ode mnie o całe dwa centymetry!

- Nadrabiasz kutasem – odgryzają się bliźniacy (przyznając mi niechcący palmę pierwszeństwa  w odwiecznej męskiej konkurencji) i mój protest zostaje odrzucony. Zwycięzcą pozostaje jeden z bliźniaków – wystrzelił najwyżej. I nawet wiemy, który – nie odstępuje z pola chwały. Ale i tak nie wiemy, jak mu na imię.

- Tom – odpowiada – albo Jerry.

- Za grosz w was ducha rywalizacji – podpuszczam.

- Ależ rywalizujemy. Z tobą.

- A nagroda? – domaga się ten od najlepszego wystrzału.

- Najpierw posprzątamy, za chwilę wszystko spłynie. Odsuńcie się.

I odsuwają. Na tyle skutecznie, że gdy już zlizane, dziewczęta nie dają wiary, że wygrał ten, który twierdzi, że wygrał.

- Trzeba było się nie ruszać z miejsca!

- Ale sama kazałaś…

- Macie nauczkę, chłopaki, za cwani jesteście dla własnego dobra!

- Zresztą była nagroda pocieszenia, dla was wszystkich.

Fakt – widok dziewcząt na wyścigi zlizujących naszą spermę z szyby – bezcenny. I chyba nawet chłopczyk od tej rodzinki, co to właśnie znad morza, coś zauważył… Tak się gapił!

* * *

        T/J zatrzymuje się na wielkim parkingu dla tirów, na ostatnim, skrajnym stanowisku. Po lewej mamy rząd  zaparkowanych równolegle ciężarówek, po prawej, od strony wejścia – bezkresne pola.

Sześć nagich dziewcząt wybiega z kampera, i kuca rzędem na płycie parkingu. Przyglądamy się temu z otwartych szeroko drzwi. Dziewczęta, rozchichotane, biegiem wracają do auta, ruszamy. Na parkingu zostaję sześć kałuż.

* * *

        Stoimy na światłach, na sąsiednim pasie tir, kabina kierowcy dokładnie na wysokości jednego z naszych okien. Dziewczęta pomagają Kasi spełnić jej fantazję, podnoszą ją, rozkraczoną, wspólnym wysiłkiem. Kasia rozpłaszcza cipę o szybę. Kierowca zerka, nawet się przypatruje ale nie rozpoznaje kształtu. Chyba.

Po tym eksperymencie dziewczyny uwierzyły ostatecznie w antisol  i  zaczynają traktować okna jak ekrany, na których wyświetlany jest widok z zewnątrz. Potrafią teraz, z przyciśniętymi do szyby cyckami patrzeć w oczy przechodniom zerkającym na kampera.

* * *

Obwodnica Rzeszowa. Krajobraz po bitwie. W środku, nie na zewnątrz. Ala podnosi się z kłębowiska nagich zgrzanych ciał, staje nad nami i wzdycha.

- Ech, pojebałoby się. – Trąca nogą nasze zwiędłe pałki i dodaje smętnie

- Ale nie ma czym.

 Polew ogólny, Majka ostrzega:

- Zaraz się zeszczam w majty!

Kaśka zagląda jej w krocze i pyta.

- Jakie majty?

Znów polewamy.

* * *

Kawałek za Rzeszowem. W głośniku intercomu łączącego kabinę kierowcy z salonką rozlega się śmiech Tidżeja.

- Podziel się, też się chętnie pośmiejemy.

- A… Bo właśnie mijaliśmy Przystanek Alaska.

- ??? - Przypominam sobie taki serial.

- I to był burdel, no… salon masażu.**

- Przystanek Alaska? Tak się nazywał?

- Nie do końca – Tidżej literuje –Przystanek a’Laska.

- Dobre!

* * *

Rondo w Miejscu Piastowym. Tidżej pokonuje je w dobrym tempie, powodując nieco zamieszania. Siła odśrodkowa przekracza siłę ciągu i nagle Dorka już mi nie obciąga. Na podobnej zasadzie ucieka mi pizda Loli, mogę się tylko oblizać. Albo lizać dupę Majce – ją z kolei oderwało od Tidżeja i przyturlało ku mnie. Tidżej, ten drugi,  wyjeżdża z ronda i, ponownie dzięki sile odśrodkowej, tyle że o przeciwnym zwrocie wektora, wszystko wraca na swoje miejsce.

Z wyjątkiem Ali. Tidżej przypadkiem mocno ją obejmował, dochodząc i nie wypuścił. Drażni się ze mną teraz opowiadając, jak to cipa mojej dziewczyny go zassała i utrzymała w sobie na zakręcie.

- Musi go uwielbiać – puszy się bliźniak potrząsając przyrodzeniem.

- Chuj, jak chuj – wzrusza ramionami Maleńka.

- Sperma, jak sperma – dobija Tidżeja Kaśka, wylizując Alcyn srom.

Teraz ja mam satysfakcję. Oraz orgazm, bo przecież wszystko wróciło na swoje miejsce, usta Dorki też.

Ciąg dalszy też niebawem trafi na swoje miejsce.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

* Chcecie je sobie obejrzeć? Zapraszam na Street View, odcinek DK9 (E371) od granicy woj. Świętokrzyskiego na południe, one dalej tam stoją (słupek 46/3). A jeszcze jedna trochę wcześniej. Urodzajny las.

** A Wy dokąd, panowie, interes już dawno się stamtąd zwinął. Boguchwała!


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach