Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-Ibiza Rozdzial 48 Oskalpowana dziewczyna

Zwróciłem na nią uwagę, gdy przecięła mi drogę zbiegając do wody. Zmęczony kotylionową imprezą dałem sobie dzień wolny od ruchania, i żeby nie ulec pokusie, wybrałem na ląd, jak nazywaliśmy na S’Espardell Ibizę. Pokręciłem się wpierw po Dalt Vila, starym, zabytkowym mieście wpisanym na listę UNESCO, jakoś wcześniej nie było czasu na zwiedzanie. To prażąc się wśród wygrzanych słońcem murów, to schładzając w miejscach, gdzie słońce jeszcze nie dotarło, odkrywałem uroki wąskich, brukowanych uliczek, nasyconych zielenią i kwieciem urokliwych podwórek... wszystko do przesady słitaśne, specjalnie dla turystów. Nasyciwszy wzrok kupą starych kamieni (niczego nie odmawiając zabytkom Ibizy) zacząłem go jednak coraz częściej kierować ku równie wdzięcznie zbudowanym obiektom, tyle że o niebo młodszym. W zwiewnych, przewiewnych sukienkach odsłaniających opalone, szczupłe uda, a czasem i trochę więcej, często bez staników, zawsze w jakimś towarzystwie. Oczywiście to były tylko rodzynki we wciąż rosnącym ludzkim cieście. Ale za to jakie! Stopniowo jednak tłok zelżał, zbliżało się południe, turyści pochowali się w licznych knajpkach, kafejkach, pod parasolami. Albo po prostu uciekli na plażę. O właśnie, plaża. Dotarłem tam spocony i nieszczęśliwy, zapomniałem już,  jaka to męka chodzić w ubraniu w tym klimacie, wystarczyło te parę dni. Rzuciłem się do wody, przyzwoicie, w kąpielówkach, to była zwykła tekstylna plaża. Odświeżony, ruszyłem brzegiem morza.

Jak powiedziałem, zwróciła moją uwagę. Z falującym za nią w wietrze od morza czarnym welonem długich, gęstych włosów prześwietlonych słońcem; miałem ją pod słońce. Zjawiskowa. No dobrze, nie popadajmy w romantyczną przesadę – była zdecydowanie najlepszą dupą w zasięgu wzroku, jeśli nie na całej plaży. Przynajmniej, gdy tak biegła. Zatrzymałem się, odprowadzałem wzrokiem.

Nie odeszła daleko w morze, pluskała się tuż przy brzegu, a to w jaki sposób się pluskała mogłoby służyć do gorącej sesji fotograficznej. Zaległem nieopodal na piasku spuszczając ją z oka tylko na tyle, by zauważyć, że jeszcze kilku facetów nie spuszcza z niej oka. I to pewnie spuszczając się w piasek z wrażenia, gdy tak wciskali weń przyrodzenia. Bo też i dziewczyna,  na oko szesnastka, miała wrodzony dar do prowokowania mężczyzn, kipiała wręcz seksem, a ciało miała, jak bogini. Długie, jeszcze dłuższe bo mokre, włosy kleiły się w strąkach do jej ciała, do nagich pleców, ramion, do piersi przyobleczonych w zupełnie w jej przypadku zbędny stanik. Moim zdaniem te piersi wyglądałyby o wiele lepiej nagie, z sutkami prześwitującymi spomiędzy oblepiających je mokrych włosów. Mógłbym wtedy rozgarnąć włosy językiem, liżąc je całe, potem skupić się na sutkach, sprawić by... Dość! To będzie potem (taką mam nadzieję), teraz jest teraz.

Po paru minutach tego darmowego pokazu wręcz oczekiwałem, że na koniec podejdzie do nas i rozda wizytówki , czy zaproszenia na jeszcze gorętszy pokaz, już nie darmowy, na którym pokaże dużo więcej.  Skończyło się inaczej; podszedł do niej jakiś facet, powiedział coś gniewnym tonem, odwrócił i wyszedł na brzeg. A ona za nim. Ani chybi tatuś, zazdrosny o córeczkę i wkurwiony. Dziewczyna ruszyła za nim, raczej niezbyt przejęta ochrzanem. Na pożegnanie poprawiła jeszcze majteczki, które zsunęły się częściowo z pośladków wrzynając w rowek. Zrobiła to w ten sposób, że najpierw  schowały się w nim całe i pewnie nie ja jeden wolałbym, żeby w nim zostały. Ale nie, pokazawszy nam pupę w całej krasie, pannica naciągnęła je na cały tyłek. Tylko bojaźń boża przed ojcowskim gniewem mogła tłumaczyć tak nietypowe wobec jej wcześniejszego zachowania postępowanie.

Ruszyłem za nią jako jedyny, pewnie pozostali widzowie mieli nie dość odwagi, albo chwilowo zbyt wiele w gaciach, by oderwać biodra od piasku. Też bym miał, gdyby nie ostatnia noc... Ruszyłem ostrożnie, świadom konsekwencji, jeśli strażnik jej cnoty mnie przyuważy. Ale nie przyuważył. Za to ona tak.

Stoi teraz ze spuszczoną głową, przechodzę obok i słyszę, jak stary ją opieprza. Po polsku. Jak to często na Ibizie. Gdy, oddaliwszy się na bezpieczną odległość, odwracam głowę, napotykam jej wzrok. Z jakimiś ciuszkami w ręce zmierza do... przebieralni?

Tak, zerka na mnie jeszcze, mija, odwracam się, znów podziwiam jej zgrabną dupę, a po chwili już tylko łydki. Typowa plażowa przebieralnia skrywa resztę. Teraz szybko, zanim się rozbierze! Zatrzymuję się w wejściu, nie chcę jej przestraszyć. Ale i nie zamierzam tracić czasu.

- Współczuję opalenizny.

- Eee... coś z nią nie tak? – Dziewczyna spogląda na swój pięknie przybrązowiony brzuszek.

- Widziałem twój tyłeczek, gdy hmm... poprawiałaś majtki wychodząc z wody. Jest wprawdzie olśniewający, ale i olśniewająco biały. Twoich piersi wprawdzie jeszcze nie widziałem, ale...

- Jeszcze?! – Przerywa mi gwałtownie, a jej piersi unoszą się gwałtownie, gdy nabiera powietrza. Jest wyraźnie poruszona.

- ...ale założę się, że wyglądają podobnie. Dwa śnieżnobiałe pagórki, każdy zwieńczony różowiutkim sutkiem, taką wisienką na torcie. Twój chłopak lubi takie kontrasty?

- A ty nie? Poza tym nie mam chłopaka. I... śmiało sobie poczynasz!

- Jak i ty. Byłaś, jak ta viagra, tam w wodzie.

- Jak viagra?

- Gdy wchodząc do baru woła: stawiam wszystkim!

- Strasburger by się wstydził!

- To aż taki suchar? Wybacz. Jesteś tu tylko z ojcem?

- I z mamą. Ale musiała wracać, nie miała tyle urlopu. A ty?

- W licznym towarzystwie. Zatrzymałem się w hotelu na S’Espardell.

- Podobno to raj naturystów, naprawdę można się tam dostać tylko nago?

- Bez przesady, można się rozebrać na miejscu. Ale fakt, to raj nudystów, dlatego tam jesteśmy, my i nasze dziewczyny.

- Czyli masz dziewczynę?

- Mam, tę jedyną, ma na imię Ala.  Ale mogę mieć każdą z nich. A każdy z mych przyjaciół może mieć Alę. Lubimy wspólne igraszki i swawole.

Przez chwilę dziewczyna nie wie, co powiedzieć. W zamian ślicznie się rumieni.

- To co tu robisz? Mając do dyspozycji tyle pięknych, chętnych i już nagich dziewczyn?

- Odpoczywam po wyjątkowo wyczerpującej imprezie. Poza tym te wszystkie piękne dziewczęta nie wzięły się znikąd.

- A, to dlatego mnie zaczepiłeś, masz mnie za kandydatkę do swojego haremu!

- Ależ skąd! Jestem jak najdalszy od myśli, by zaciągnąć cię na S’Espardell, omotawszy wprzód pięknymi słówkami i przelecieć wspólnie z kumplami jeszcze dzisiejszego wieczoru.

I wyszczerzam zęby w uśmiechu, który gruntownie zaprzecza mojej, i tak wątpliwej, deklaracji.

- Dzięki za szczerość. Nie jesteś pierwszym, który próbuje, ale najwyraźniej korzystasz z innych poradników.

- Poradników?

- Tych dla początkujących podrywaczy.

- Przyłapałaś mnie!

- Ha! I co tam jeszcze wyczytałeś? Masz w zanadrzu więcej takich tekstów?

- Mam, ale nie pasują do sytuacji.

- Sam nic nie wymyślisz? Tak obiecująco zacząłeś...

- Wolę przejść do następnego rozdziału.

- Pod tytułem?

- Kontakt fizyczny pierwszego stopnia. Porady praktyczne.

Nie protestuje, gdy obejmuję ją w pasie i przyciągam do siebie. Przeciwnie – uniesioną nogą oplata moje uda. Śmieje się.

- Teraz powinieneś mnie pocałować. Scena, jak z romansu, nie uważasz?

- Z gorącego romansu – tyle zdążę powiedzieć, nim nasze usta się zetkną. Zetkną i z miejsca wpiją się w siebie. Moje dłoń na jej gładkim udzie. Nim skończy się pocałunek, zdąży zawędrować pod te obszerne majtki, skrywa tam taki jędrny tyłeczek...

- Uch! - Łapie oddech – To miał być pierwszy stopień!

- Chyba pomyliłem rozdziały...

- Cóż, cofać się do poprzedniego nie ma większego sensu, skoro już tak śmiało sobie poczynasz.

- Gdybym sobie śmiało nie poczynał, stałbym teraz w domu pod natryskiem z namydlonym członkiem w dłoni i marzył o takiej dziewczynie, jak ty.

- Hihihi... Ja sobie mogę tylko pomarzyć o chłopaku...

- Pewnie marzysz o nim z palcem na łechtaczce?

- Z palcem na łechtaczce wymyślam, co z nim robię.

- Chętnie bym posłuchał. I popatrzył. Tylko czasu brak, pamiętasz, po co tu przyszłaś?

Zamiast odpowiedzieć, szybko zdejmuje majtki i stanik. Ma u mnie punkt za kolejność. Lecz nie sięga po sukienkę, sięga po co innego.

- Masz, co chciałeś – mówi, ściskając mnie przez kąpielówki. - Te twoje kontrasty.

- I apetyczne wisienki. Zdradzają cię. Wyraźnie urosły.

- Nie ty jeden się podnieciłeś. Mogę?

- Możesz.

Wiem, o co pyta, a ona wie, czego chce. Kąpielówki już nie przeszkadzają.

- Pierwszy raz widzę na żywo – mówi. A potem – pierwszy raz mam w ręce.

- Ściśnij mocniej!

- Jaki twardy! Z zewnątrz aksamit, a w środku... One wszystkie tak?

- Podoba mi się twój rumieniec, gdy o to pytasz. Ściśnij mocniej, to odpowiem.

- Auć!

- Przepraszam, przepraszam...

- Żartowałem, ścisnęłaś w sam raz. A odpowiadając na twoje pytanie – w twojej dłoni wszystkie byłyby takie. Przesuń po nim dłonią, w górę i w dół... dobrze... jeszcze raz. I jeszcze. Nie przerywaj.

Dziewczyna wali mi konia, pierwszy raz w życiu wali, pierwszy raz ma kutasa w ręce, nie skłamałem, każdy w takiej sytuacji byłby twardy.

- Dlaczego akurat w mojej dłoni jest taki sztywny? Jak kość, przecież tam nie ma żadnej kości, wiem z biologii.

- Bo jesteś dziewicą, bo pierwszy raz masturbujesz faceta, ba, pierwszy raz w ogóle widzisz wzwiedzionego członka na żywo. Bo masz... szesnaście lat? Wystarczy?

- Ech... - Dziewczyna wyraźnie smutnieje – To wszystko przez mojego kochanego tatusia, gdyby nie jego... nadopiekuńczość, już dawno bym... ech!

Milknie. Wyraźnie się zawstydza, przyznając do swych marzeń. Nawet jej dłoń zastyga w bezruchu na moim członku.

- Rozumiem, że to taki pies ogrodnika.

- Czuję, że nie do końca. Czasem tak na mnie patrzy... Wiesz, nie wiem, co mnie naszło, żeby opowiadać obcemu takie rzeczy.

- Może właśnie dlatego, że jestem obcy? Taki telefon zaufania. Wyobraź sobie, że trzymasz w ręku mikrofon. Mnie tu nie ma, mówisz do mikrofonu.

Dziewczyna ściska mikrofon mocniej, nachyla się nad nim.

- No dobrze, mam mówić dalej?

- Najpierw poliż mikrofon.

- Hahaha... Kolejna rzecz, którą zrobię pierwszy raz w życiu.

I liże. Podoba mi się, że robi to bez wahania. I nie jest to bynajmniej zdawkowe liźnięcie. Prawie dochodzę.

- Ojej, cały zaśliniony!

- To dobrze, będzie mi przyjemniej.

- Czuję się trochę, jak uczennica – mówi, dodając więcej śliny. Rozprowadza ją dłonią po całym trzonie. – Tak dobrze?

- Pojętna dziewczynka! To co jest nie tak z tym psem?

- Psem? Aha, no tak, widzę, jak na mnie patrzy... Pożądliwie. Widzę, jak zerka na moje nogi, czasem słyszę jakieś dziwne odgłosy za drzwiami łazienki...

- Ale nic wprost?

- Niczego takiego nie próbuje. Ani nie mówi, żadnych aluzji. Spróbowałby przy mamie!

- A teraz wyjechała...

- Do tego zmierzam. Zrobił się ciut nachalny. Takie niby przypadkowe muśnięcia, dotknięcia, przytula mnie, mówi, że w zastępstwie mamusi. I chce oddać jeden pokój. Mam osobny, a teraz, gdy mama wyjechała, twierdzi, że szkoda kasy na dwa. A w jego jest jedno duże łóżko...

- Świntuszek! Nieźle to sobie zaplanował.

- Lubię swój pokój, pierwszy raz w życiu mam pokój, w którym mogę się zamknąć i...

- Spokojnie oddać masturbacji – wchodzę jej w słowo.

- No co? – Dodaję, gdy dziwnie na mnie patrzy. – To telefon zaufania, możesz się wygadać.

- No dobrze. Więc ledwo się w nim zamykam, rozbieram do naga, taki tu klimat, ciepło jest. I cały czas robię sobie dobrze.

- Cały czas?

- Co chwila.

- To mi się podoba. Odwiedzę cię, podnieca mnie, jak dziewczyna się przy mnie masturbuje.

- Hahaha... Wybij to sobie z głowy!

- Ale dlaczego? Popatrzę, popieścimy się trochę, nauczysz się paru fajnych rzeczy i sobie pójdę. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Czy to nie kuszące?

- Dlatego, że od kiedy mama wyjechała, ojciec zagląda do mnie pod byle pretekstem. Sama propozycja jest faktycznie kusząca, trzeba było złożyć ją wcześniej.

- Hmm... Może to rzeczywiście kiepski pomysł. Przyjemniej byłoby pofiglować na plaży. Na S’Espardell. Tam tatusia nie będzie.

- Czy ty słuchałeś, co do ciebie mówię? On mnie na krok nie puści.

- Teraz puścił...

- A ja z żalem, ale muszę cię puścić.

- I puszcza. Mój kutas kołysze się przez moment, by zastygnąć w pozycji do ataku. Niestety nie ma co atakować, dziewczyna sięga po sukienkę.

- Niezły dostanę opierdol – mówi, spoglądając na zegarek.

- Jeszcze moment! Skoro twój ojciec nie do końca jest psem ogrodnika, to...

- To? – pyta, nagle zainteresowana.  Moimi słowami, i tym, co wyprawiam z członkiem.

- To ja się nim zajmę. Podrzucę mu apetyczną kość.

- Tę, którą się właśnie zabawiasz? Jesteś gejem? To znaczy bi – poprawia się. – Ojciec nie jest. Chyba – poprawia się.

- Ależ nie osobiście. Pokażę go „moim” dziewczętom, któraś się skusi. A gdy tatuś będzie dymał młodą panienkę w typie córeczki, ja zajmę się rzeczoną córeczką.

- O ja cię! To rzeczywiście może się udać. Trzymam cię za słowo.

- Wolałbym, żebyś potrzymała za coś innego.

- Ja już naprawdę muszę iść.

- Ja już dochodzę, to potrwa moment.

Prowadzę jej dłoń niżej, tryskam, gdy ściska mi jajka. Wysoko tryskam.

- O ja cię! Zachlapałeś mi cycki. I brzuszek.

Zamierza się wytrzeć zdjętymi majtkami, lecz ja chwytam te, które ma założyć. Składam je tak, by część przylegająca zwykle do cipki była na wierzchu. I tak przygotowanymi starannie wycieram spermę, zostawiam tylko to, co zdążyło spłynąć i wsiąknąć w futerko.

Nie odzywa się ani słowem, nawet wtedy, gdy przyklękam, a ona przestępuje z nogi na nogę wchodząc w majtki. Podciągam je na miejsce.

- Gotowe.

- Jestem w szoku!

- Jesteś w majtkach.

- Mokrych!

- Chciałaś łykać spermę na pierwszej randce? Musieliśmy sobie poradzić w inny sposób.

Znów się nie odzywa, pewnie musi to przemyśleć. Stanik, sukienka... już wychodzi.

- Znajdę cię jutro na plaży?

- Tak, ojciec lubi się smażyć, codziennie tu przychodzimy. A teraz już naprawdę muszę iść.

- Jeszcze moment. Jak ci na imię?

Waha się chwilę.

- Obiecaj, że nie będziesz się śmiał.

- Obiecuję.

- Aldona.

Ucieka tak szybko, że mój śmiech nie jest w stanie jej dogonić.

* **

W drodze powrotnej na S’Espardell mam czas przemyśleć to i owo, teraz dzielę się nie tylko wrażeniami z plaży, ale i wstępnymi pomysłami.

- Ty to masz szczęście do takich przygód!

- Powiedzcie lepiej, co dalej? Jakieś sugestie?

- Przede wszystkim chciałybyśmy obejrzeć. Nie ją. Jego. W końcu...

No tak, dziewczęta znów będą dla mnie nadstawiać cipy. Tym razem nie dla mnie osobiście, ale dla moich zachcianek. Wypadałoby wiedzieć komu.

- Mam zdjęcie...

- Dawaj!

Telefon przechodzi z rąk do rąk, generalnie facet zostaje oceniony pozytywnie. Następuje burza mózgów i hormonów. Niespodziewanie dyskusję ucina Robert.

- Może po prostu ja z moimi dziewczynkami? Po co kombinować, skoro najprostsze rozwiązanie jest pod ręką. Oczywiście, jeśli Majka i Natka się na to piszą.

- Daj jeszcze ten telefon.

Oglądają, powiększają, wybrzydzają... uśmiechają.

- Tak tylko cię podpuszczamy, wiesz, że jesteśmy gotowe na wszystko. Ale...

- Wiem, wiem, jestem do waszej dyspozycji, Ala ma teraz i tak co innego w głowie.

- Chyba w cipie...

- W ustach, to jakby w głowie...

- Zaraz jej poszukamy, jeśliście takie ciekawe. Ale wpierw podsumujmy. Pierwsza sprawa, jeszcze na dziś, to wynająć pokój w hotelu przy plaży. Popłyniemy razem i zostanę z wami na noc, zadowolone?

- Jasne!

- Kolejna rzecz: nie dowiedziałem się, gdzie mieszkają, więc jutro rano musimy...

* * *

- Słyszałam!

Stała na piasku z tubką jakiegoś olejku do opalania i udawała, że się smaruje. Zauważyła mnie od razu, właśnie dlatego, że tylko udawała. Nie dawała erotycznego spektaklu, jak wczoraj w wodzie, po prostu się rozglądała, machinalnie wcierając olejek w to niebanalne ciało. Czyli czekała... A teraz to „słyszałam!” na powitanie I jeszcze walnięcie piąstką w tors.

- Za co?!

- Śmiałeś się. Z mojego nieszczęsnego imienia! Należało ci się!

- To bardzo ciekawe imię. Oryginalne i zapadające w pamięć.

- Weź przestań! Wiesz, jak mi mówią w szkole?

- No... Aldona?

- Aldi! Dajesz wiarę? Jak ta niemiecka Biedra!

- Nauczyciele też?

- Jedna baba mówi: Aldonko! Nic, tylko się wieszać.

- Ech...Daj lepiej ten olejek. I się odwróć.

Gdy kończę z plecami, Aldonka zgarnia te wielkie majtki między pośladki.

- Tyłek też proszę.

Chyba jej przeszło. Dokładnie i powoli wcieram olejek w te cudne półkule, ignorując zerkających z aprobatą, zazdrością, bądź oburzeniem, zależnie od płci i wieku zerkającego.

- To też ci się należało. Za to, że jednak przyszedłeś. Jaki mamy plan?

* * *

Z bezpiecznej odległości obserwujemy ojca Aldony. Nie, żeby z daleka, za to znad głowy.

- Ojciec obraca się regularnie, jak kotlet na patelni, tyle, że rzadziej, raz na pół godziny. A właśnie się obrócił. Nie zobaczy nas. A zwłaszcza tego, że trzymasz mnie za tyłek.

- Przeszkadza ci to?

- Po naszym wczorajszym... spotkaniu? No co ty!

Pan Grzegorz, bo tak ma na imię, spoczywa na wznak, co jest istotne dla naszego planu. Po drugie, możemy bezpiecznie się zbliżyć, po pierwsze, to ważniejsze...

- Uwaga, zaczyna się!

* * *

Głośne krzyki i śmiech sprawiają, że pan Grzegorz unosi głowę. Widzi tuż przed sobą dziewczynę biegnącą z dwoma rożkami lodów w dłoniach. A nieco dalej drugą, goniącą tę pierwszą.

- Oddawaj mojego loda, zanim się całkiem roztopi!

Odpowiedzią jest śmiech. Wszystko dzieje się tak szybko, że facet nie jest w stanie zapobiec nadciągającej katastrofie. Uciekająca z lodami dziewczyna ogląda się na tę drugą. W fatalnym momencie - potyka się o wyciągnięte nogi ojca Aldony i pada na niego całym ciałem. Pierwej wypuściwszy z dłoni lody, by się ratować.  Oba lądują na panu Grzegorzu, ona zaraz potem. Lody dają poślizg, a poślizg rozmazuje rozmiękłe już lody po równo na obu ciałach. Pan Grzegorz przytomnie odchyla głowę, mógłby stracić zęby, dziewczyna tak po nim sunie...

Łapie ją rękoma, przypadkiem akurat za tyłek, udaje mu się ją zatrzymać, ale rąk z pośladków nie zabiera, pewnie przez nagły stres...

- Dobrze idzie, jak na razie – stwierdzam. - Majka padła bezbłędnie. I zobacz, gdzie twój staruszek trzyma łapy.

- Ma w tym wprawę.

- Ała... ała... ała... - Dziewczyna próbuje się pozbierać, ale zgiąwszy nogę, syczy z bólu, traci równowagę i znów ląduje... Nie, tym razem zwyczajnie wkleja się w pana Grzegorza. Za to znów całym ciałem. I tak leży, a pan Grzegorz czuje, że mu staje... Fuck! Zawsze był dumny ze swych wzwodów, ale teraz nie pora na to. A jak na złość dziewczyna znów próbuje się pozbierać, jej biodra przesuwają się po jego, wzgórek łonowy uciska penisa. Fuck! On leży, ona leży na nim, jemu stoi, a nad nimi stoi ta druga dziewczyna, notabene z niezłymi zderzakami, jak zdążył zauważyć.

- Nic ci nie jest, Majka?

- Poza tym, że kolano mnie napier... przepraszam pana, boli, a lody poszły się je... To jest przepadły? I cała jestem usyf... Znaczy upaprana? Nie, nic mi nie jest! A panu? Ja pana strasznie przepraszam, nie zauważyłam, już bym z pana zlazła, tylko to pier... cholerne kolano...

Pan Grzegorz wcale nie chce, żeby z niego zlazła, na wzwód nic nie poradzi, a dziewczyna wciąż się na nim porusza. A stojący kutas, ona przecież musi go czuć, jakby nie robił na niej wrażenia.

- Grzegorz jestem. Cała przyjemność po mojej stronie – mówi trochę od rzeczy, choć przyjemnie mu faktycznie jest. – To jest, chciałem rzec, nie gniewam się, ani nic, moja wina, za długie nogi... Byle to nie był jakaś poważniejsza kontuzja.

Leżałby tak jeszcze długo, gdyby nie ta druga dziewczyna. Schyla się, by podnieść koleżankę a jej wielkie piersi prawie wypadają ze stanika. Gdyby pan Grzegorz potrafił, zatrzymałby w tym momencie czas. Ale nie może. Nie może też dłużej tak leżeć, penis prawie że wyjrzał mu z gatek, zaraz będzie wstyd.

- Ja pomogę!

Wyślizguje się ostrożnie spod Majki, nie odrywając krocza od jej biodra, a potem szybko zgina wpół. Już klęczy na kocyku, zgarbiony, bezpieczny, bada kolanko małej.

- Coś tam liznąłem z pierwszej pomocy – tłumaczy.

- Ją by chętnie liznął – komentuje Aldona.

- Jeszcze dzisiaj liźnie je obie, zobaczysz.

- Pierwsze, co sobie o tobie wczoraj pomyślałam, to mitoman. Ale powoli zmieniam zdanie.

- Jak powoli?

- Uwierzę, jak zobaczę te tłumy ślicznych, nagich dziewcząt na twojej wyspie.

- A te tutaj?

- Śliczne i półnagie. Ale tylko dwie.

- Ech...

- Nic tu nie widzę, ale prześwietlenie i tak trzeba zrobić – stwierdza tymczasem ojciec Aldony.

- A najpierw się umyć – dodaje ta z cyckami. - Majka to moja siostra, ja jestem Natka. Natalia, ale wszyscy mówią mi Natka. Pomoże mi pan ją podnieść? Jak się wesprze na mnie, to da radę dojść do hotelu. W poskokach. O tam mieszkamy, przy samej plaży, to naprawdę blisko.

Pomógłby, gdyby nie ten przeklęty wzwód. Jak na złość trwa i trwa. A gdyby tak...

- Mam inny pomysł. Lepiej nie nadwyrężać tego kolana ponad potrzebę, przynajmniej do czasu wizyty u lekarza. Zaniosę ją.

Nie czekając na zgodę, wsuwa ręce pod Majkę.

- Obejmij mnie za szyję.

Wstaje z przyklęku. Nie ma lekko, trzeba to zrobić powoli, delikatnie, ale najważniejsze, że tyłek dziewczyny zasłania wzwód. Dziewczyna, niechcący oczywiście, tak przynajmniej sądzi w swej naiwności, ociera się o jego kutasa tym tyłeczkiem, gdy tak idą, ale tym będzie się martwił później.

- Ależ pan silny!

- Lekka ta twoja siostra...

Natka też jest szczupła, ale same cycki muszą sporo ważyć... W sumie dobrze, że trafiło na tę lżejszą.

- Które piętro?

- Trzecie. Ale jest winda.

Silny, nie silny, ale gdy opasany ręcznikiem facet otworzywszy drzwi, wytrzeszcza gały na ich widok, pan Grzegorz jest nie tylko utytłany w roztopionych lodach i piasku, ale i spocony. I tak też się czuje. Brudny.

- Majka się przewróciła na pana i coś sobie zrobiła w kolano, tato. Biegła z lodami...

Wypadałoby położyć dziewczynę na łóżku, ale tylko by je uświniła. Poza tym ten wzwód!

- Może zaniosę ją od razu pod prysznic?

- Dobra myśl. Zjadę do recepcji, rozpytam o lekarza, o szpital. Natka, pomóż siostrze się umyć.

Gdyby ktoś godzinę temu powiedział panu Grzegorzowi, że wyląduje z dwoma półnagimi dziewczętami pod prysznicem, zwyczajnie by go wyśmiał. A oto właśnie wylądował. Mało tego – ta młodsza gwałtownie protestuje, gdy chce ją postawić w brodziku.

- Jeszcze się pośliznę i wypier... i dopiero będzie! Natka, umyj nas oboje, tak, jak jest.

A jest niesamowicie. W życiu by tego nie wymyślił, takiego mycia. Owszem, fantazjował o takiej akcji z córką, ale córkę ma tylko jedną.

Natka najpierw spłukuje z nich cały ten syf, potem dokładnie namydla, a pan Grzegorz bogu dziękuje, że ojca dziewcząt nie ma w pobliżu, gdy Natalia wsuwa dłoń między tyłek siostry a jego kąpielówki. I natrafia wiadomo na co.

- Ojej! A cóż my tu mamy?

Majka, chce wiedzieć, co.

- Pan Grzegorz ma, jak by tu rzec, erekcję.

- Ja bardzo was przepraszam, ale... taki klimat.

- Proszę nie przepraszać, to nam pochlebia. Tatusia będzie pan przepraszał, pewnie zaraz wróci.

Tylko nie to!

* * *

Zdążyli. Prawie. Grzegorz położył Majkę na łóżku i właśnie się prostuje, gdy wraca jej ojciec.

Zauważył? Nie zauważył? – Grzegorz odwraca się błyskawicznie i wyszarpuje z dłoni Natki ręcznik, którym się wycierała. Okazuje zrozumienie, nawet puszcza do niego oko idąc do łazienki po inny.

- No, teraz wyglądacie oboje, jak ludzie. Bez urazy, panie Grzegorzu. Zdaje się, że się  nie przedstawiłem. Robert. – Ściskają sobie dłonie -  Dziękuję za pomoc. I za wyrozumiałość.

Gadka-szmatka o wszystkim i o niczym pomaga, sytuacja w slipach wraca do normy, Grzegorz może już oddać ręcznik. Jeszcze pożegnać się z dziewczętami i...

Ściska właśnie dłoń Natki, gdy stojący za nim Robert szepce mu do ucha:

- Niech pan się tak nie przejmuje tym wzwodem. Tak naprawdę Natka i Majka nie są moimi córkami. Nie jestem ich ojcem, lecz sponsorem, no wie pan...

Grzegorz oczywiście wie. Wie i marzy o czymś takim. Jeśli oczywiście nie wyjdzie mu z córką. Zerka na dziewczyny, te uśmiechają się do niego zalotnie. Po czym skromnie spuszczają wzrok. Albo i nieskromnie - stoi przodem do nich a w slipach znów ma ciaśniej. Nigdy stąd nie wyjdzie! Z drugiej strony nagle przestało mu się spieszyć.

- Majka, podziękuj panu za ratunek.

- Dziękuję panu za ratunek! – mówi Majka i uśmiecha się promiennie.

- Podziękuj lepiej! Spójrz, jak pan Grzegorz się męczy, przecież nie wypuścimy go w takim stanie...

- Ależ tatusiu!

Ale posłusznie sięga ręką do slipek oniemiałego Grzegorza, pchniętego w kierunku łóżka przez rzeczonego tatusia. Parę szybkich ruchów nadgarstka młodej dziewczyny czyni cuda.

„Cuda” trafiają do umiejętnie nadstawionej dłoni drugiej z dziewcząt. Tej z wielkimi cyckami. Nawet nie zauważył, kiedy je obnażyła, teraz wciera w nie jego nasienie.

- Takie świeże czyni cuda – oświadcza z uśmiechem, w którym nie ma śladu zażenowania.

- Pod warunkiem, że stosuje się zewnętrznie, co ci się rzadko zdarza, córuś.

- Córuś?! No tak! Grzegorz jest tak skołowany, że już nie wie, co jest prawdą. Albo woli myśleć o... Natce i Majce, tak im na imię, jako o prawdziwych córkach Roberta. To go dodatkowo kręci.

- I na nic moje podziękowania –  Majka trąca wciąż sterczącego członka. – To twoja sprawka – zwraca się do siostry – zrób z tym coś, panu się spieszy.

Natka niezwłocznie bierze sprawy w swoje ręce. Obie. A ma je jeszcze śliskie od spermy. W tych okolicznościach przyrody pan Grzegorz, zapatrzony w rozkołysane cycki Natki, dochodzi całkiem szybko, jak na szybką powtórkę.

- Och tatusiu! Mogę?

Robusiowi zsunął się ręcznik, a może go zrzucił, w każdym razie teraz on ma się czym pochwalić. A Natka na co rzucić.

- Później, kochanie. Panu się spieszy.

Grzegorzowi rzeczywiście się spieszy. Gdyby nie to, i oczywiście dwa wytryski... Chowa mięknącego członka w slipach.

- Zanim pan wyjdzie, chciałbym coś zaproponować...

- Tak?

Nagle wzbudzona nadzieja wstrzymuje przebiegający w gatkach proces zmiękczający.

- Nie spotkałby się pan z nami ponownie? Na przykład dziś wieczorem?

- Och, z rozkoszą... Ale córka...

Ukochana i upragniona córeczka, której Grzegorz nie spuszcza z oka, staje się niespodziewanie przeszkodą.

- Wygląda na dużą dziewczynkę, sądzi pan, że sobie nie poradzi do jutra?

Na szczęście Grzegorz ma, jak to mówią, oczy pizdą zarośnięte, nie zastanawia się, skąd Robert wie, jak wygląda Aldona.

Do jutra!- Grzegorz zrobiłby wszystko za jedną noc z tymi dziewczętami!

- Nie puścimy pana wcześniej, jak jutro w południe.

- I naprawdę jesteśmy siostrami.

- Coś wymyślę. Na pewno.

* * *

Aldona leży na kocyku. Otwiera oczy, gdy pada na nią cień ojca.

- Gdzie się podziewałeś tak długo, tato? Martwiłam się.

- Przepraszam, ale to wszystko stało się tak niespodziewanie...

- Jakie „wszystko”?

- Wyobraź sobie, leżę, jak ty teraz i nagle wpadają na mnie znajomi, zupełnie przypadkiem.

Widziałam, jak wpadają. Zupełnie przypadkiem! Dziewczyna ledwie się powstrzymuje, by nie parsknąć śmiechem.

- No właściwie, to jeden z moich kontrahentów. Z żoną. Właśnie dziś obchodzą rocznicę małżeństwa. Wymyślili, że spędzą ją na Ibizie. Ale są tu już jakiś czas i nie mają nikogo znajomego i bardzo się ucieszyli ze spotkania. I zaprosili mnie na wieczór. A ja nie mogłem odmówić, zwłaszcza, że to naprawdę dobry klient, zależy mi na dobrych stosunkach. A oni są bardzo imprezowi i pewnie ten wieczór się przeciągnie i...

Dobrych stosunków ci dziś nie braknie, tatusiu – myśli Aldona, a Grzegorz zagłębia się we wciąż nowe, zmyślone na poczekaniu szczegóły, jak prawie każdy początkujący kłamczuszek. Gdy dochodzi do sedna, Aldona jest już znudzona.

- Wszystko rozumiem, tatusiu –przerywa ojcowski słowotok –  Chcesz się urwać do jutra rano i martwisz się o mnie.

- No tak. I raczej do południa. Na pewno do południa. Dasz sobie radę?

- Nie jestem już dzieckiem, za które wciąż mnie masz, tato. Pewnie, że sobie poradzę. I też mam prośbę. Puściłbyś mnie już teraz? Wiesz, że mam ochotę na długi spacer plażą... Nie dałeś się namówić, a dziś mam okazję.

- I nie chciałabym wybierać się zbyt późno. Żeby nie zastał mnie zmierzch – dodaje, widząc wahanie ojca.

Ten myśli już nie o córce, a o córkach. Albo i nie córkach, Robert mówił... Ale TO SĄ czyjeś córki! Najpewniej będę dziś ruchał czyjeś córki...

- To jak, tato?

- Tak, tak, kochanie – odwiesza się i odpowiada machinalnie. – Idź choćby teraz.

W nadziei na zgodę taty Aldona założyła najskromniejszą z sukienek, taką za kolana, nie chce drażnić ojca, a przecież będzie jej potrzebna tylko na chwilę... Czuje dreszczyk emocji, gdy tak stoi przed ojcem, oczekując na jego aprobatę, sandałki i sukienka, to wszystko, co ma na sobie. A jak zauważy, że nie mam majtek?

Nie zauważa, wyraźnie jest myślami gdzie indziej. Pewnie w innych majteczkach!

Aldona wychodzi, a Grzegorza nachodzi nagła refleksja: po co ja tyle gadałem, jak później spyta o cokolwiek, to mnie przyłapie, już połowy nie pamiętam.

Refleksja równie nagle odchodzi, Grzegorz pogrąża się w fantazjach na temat czekających go atrakcji. Czyli czyichś córek.

* * *

- Jestem! – Mówi niepotrzebnie, przecież widzę, że jest. – Nawet łatwo poszło.

- Mówiłem, że tak będzie.

- No, mówiłeś. Ale... To co? Płyniemy?

- Nie tracisz czasu.

- Nie wiesz, jaki jest dla mnie cenny. Wyrwać się spod jego skrzydeł... Naprawdę dziękuję.

Niespodziewanie dostaję soczystego całusa.

- To taki mały zadatek. Płyniemy?

- A spacer plażą?

- Pospacerujemy na tej twojej wyspie.

- A ja chciałbym najpierw tutaj, tak z godzinkę.

- Godzinkę może wytrzymam.

- Tego właśnie jestem ciekaw.

- Ciekawe, dlaczego.

- Dlatego – mówię, dając jej to, co ukrywałem w dłoni

- Co to?

- Głównie sznureczki...

* * *

- Nie wiem, czy się odważę...

Aldi, już przebrana, ogląda się w lustrze. Trzy niewielkie trójkąciki znalazły się w strategicznych miejscach, a ja pomogłem powiązać je w całość. Choć wolałbym je przytrzymywać. Tyle, że kokardki są z tyłu...

- Jeszcze sobie pomacasz, teraz pomóż – stwierdziła dziewczyna, stwierdziwszy, że kolejny raz zawiązała je krzywo. Teraz zerka na mnie krzywo.

- Przecież nie każę ci paradować po tekstylnej plaży nago.

- W tym wyglądam gorzej, niż nago!

- Masz na myśli te białe plamy? Z tyłu jak sarenka.

- Bardzo śmieszne! Mam na myśli skrajną nieprzyzwoitość tego stroju. I jeszcze to!

Futerko na cipce dziewczyna ma podgolone po bokach, ale ten mikroskopijny trójkącik nie jest w stanie go zasłonić. Wystaje górą, wyłazi bokami. Bujne, pewnie jeszcze nie skracane.

- Czym się właściwie przejmujesz? Pamiętasz jeszcze, jak prowokowałaś facetów podczas wczorajszej kąpieli?

- No i sprowokowałam, na swoją zgubę. Ale dobrze, chodźmy już!

- Czekaj, nie widzisz, że mi stanął. Daj mi chwilę, niech ochłonę.

- Przejmujesz się?

* * *

Mam wrażenie, że wszyscy gapią się na moje slipy, ale to tylko wrażenie. Nie wszyscy i nie na mnie, tylko na moją towarzyszkę. Kobiety z zazdrością i/lub potępieniem, faceci się ślinią, my udajemy, że nie dostrzegamy tych spojrzeń.

- Gdzie to kupiłeś? Może i ja coś wybiorę?

Na wypadek, gdybym się nie domyślił,  czym mówi, zahacza palcem o ten dolny trójkącik, pokazując przez moment więcej kłaczków. Najwyraźniej oswoiła się już z tym sznureczkami.

- Nie kupiłem, zdjąłem przedwczoraj z pewnej dziewczyny. A wczoraj przeprałem.

- Opowiedz o tym zdejmowaniu.

- ... i, gdy rozwiązałem tę kokardkę - Aldi wie, o którą mi chodzi, bo trzymam na niej dłoń – majtki wcale nie spadły...

- Wisiały na tym sznureczku, który mam między pośladkami. Logiczne.

- Gdy go wyciągnąłem, wisiały dalej...

Aldi zastanawia się przez chwilę.

- Och!

- Dokładnie! To znaczy miała ją dokładnie ogoloną i majtki się przykleiły.

- Gdybym nie miała futerka, już by się przyklejały...

- Popływamy?

- Ja ci wyznaję, jak bardzo się podnieciłam, a ty o pływaniu?!

- Widzisz tę motorówkę? Zawiezie nas na S’Espardell.

* * *

Już w biegu, Aldi odwraca głowę.

- Zakład, że będę pierwsza!

- A o co?

- O trzy życzenia, kto przegra, będzie złotą rybką.

Pozwalam, jej wygrać. Choć może tylko mi się wydaje, szybka jest. Ledwo zdążę przywitać się z Antoniem, gdy wyciąga do mnie rękę.

- Trzymaj!

- Co to? – pytam, choć przecież wiem, skoro jest już naga...

- Głównie sznureczki. Pewnie będzie je chciała z powrotem.

- Znajdę ci inne.

- Ale po co inne? Coś nie tak z moimi cyckami? Albo myszką?

Aldi wypina biodra, eksponuje krocze, pokazuje, że z myszką wszystko w najlepszym porządku. Antonio interpretuje ten pokaz po swojemu.

- Wybacz, że się od razu nie przywitałem, jestem Antonio, miło mi.

Pewnie, że mu miło, tej cipki jeszcze w dłoni nie trzymał.

- Ojej!

- Czy wspominałem, że właśnie w ten sposób witamy się z dziewczętami? Ściskając im cipki?

- Jakoś ci to umknęło.

- Nie sądzisz chyba, że nie wspomniałem celowo?

- Owszem, sądzę. Lubisz zaskakiwać.  A teraz daj dokończyć.

- Jestem... nowa i nie zorientowana, przepraszam, to nieładnie zmuszać kogoś, żeby czekał z wyciągniętą ręką.

- Nie narzekam.

Pewnie, że nie narzeka, przecież nie trzyma tej wyciągniętej dłoni w powietrzu!

- A jak dziewczyny witają was?

- Podobnie. My też mamy taki boski punkt podparcia...

Aldi pluje w dłoń, bierze zamach, Antonio się nie cofa, odważnie bierze to na klatę. I staje na palcach, gdy Aldi go tak podpiera.

I długo nie wypuszcza, zafascynowana rozgrywającym się spektaklem. Otóż zwisający wcześniej niczym wielki robal, penis Antonia, wsparty teraz na wewnętrznej stronie jej przedramienia, powoli nabrzmiewa i posuwa ruchem nomen omen robaczkowym w stronę łokcia dziewczyny. Gdy ta zabiera w końcu rękę, nabrzmiały kutas dalej w nią celuje.

- Już mi się tutaj podoba – mówi Aldi. Choć jeszcze nie dopłynęliśmy.

- Podoba mi się ta nowa dziewczyna – mówi Antonio. Jak właściwie ma na imię?

 Przyglądamy się Aldonie stojącej na dziobie motorówki. Z rozwianymi włosami, cyckami na kursie, czyli dupą do nas, może, a nawet musi się podobać.

- Al... Ale nie powiedziała? - Coś mnie powstrzymuje przed podaniem jej imienia, przekonałem się, jak bardzo go nie lubi. – W sumie, to nie wiem.

- NIE WIESZ?!

- Tak wyszło. Pójdę, spytam.

- Zrób sobie Titanica.

- Co?

- Spójrz na nią. Jak na Titanicu. Bądź, jak Leonardo. Ja nie mogę, steruję.

* * *

- Jak na Titanicu, nie uważasz?

- Leonardo nie trzymał jej za cipkę i cycki.

- Bo byli ubrani.

- Chcę być bardziej naga...

- Przecież jesteś kompletnie naga, nawet sandałki zrzuciłaś biegnąc do wody.

- To moje pierwsze życzenie. Wygrałam. Nie trzeba się było schylać po te sandałki. Ale dziękuję.

- Bardziej naga? Nie wiem, jak...

- To proste, znajdź mi dobre nożyczki i golarkę. I piankę.

- Ach! No oczywiście. Ale w takim razie pobawię się nimi, póki są. A co do golenia, poszukamy Moniki, albo Toli, to nasze fryzjerki. Zrobią to profesjonalnie.

Aldona tylko wzdycha – bawię się jej futerkiem i tym, co (jeszcze) skrywa, coraz śmielej. Uznaję to westchnienie za zgodę.

- Czyli załatwione. Druga sprawa: oprócz mnie nikt nie zna twojego imienia. Wczoraj nikomu nie powiedziałem, Antoniowi też nie, choć pytał.

Aldona tylko wzdycha. Jakby głośniej. To już nie wiem, dobrze zrobiłem, czy nie? A może wzdycha głośniej, bo właśnie znalazłem łechtaczkę?

- Dobrze zrobiłeś – mówi, gdy już może mówić.

- Umiem robić dobrze dziewczętom.

- Dobrze zrobiłeś, że nie powiedziałeś. Muszę sobie wymyślić jakieś imię.

- Byle szybko.

* * *

Na pomoście czeka Ala.

- To moja dziewczyna.

- Chciałeś powiedzieć, jedna z twoich dziewcząt. Podobno masz ich dużo.

- Tak, ale to właśnie ta jedyna, o której ci mówiłem.

- Czyli jesteś Ala...

Dowartościowana Maleńka uśmiecha się ciepło i wita czule.

- A ty jesteś...

- Jeszcze nie mam imienia.

- Widziałaś gdzieś Tolę, lub Monikę? – pytam natychmiast, by Ala nie zdążyła się zdziwić.

- Jakbyś się rozejrzał, zobaczyłbyś obie.

Rozglądam się... Rzeczywiście.

* * *

- Ładne futerko. Na pewno chcesz się go pozbyć?

- Do ostatniego włoska.

- Czyli skalpujemy – Tola uśmiecha się złośliwie.

- Zaraz, zaraz! Jakie „skalpujemy”?

- Nie mówił ci? Myślałam...

- To nie ja ją namówiłem, sama tego chce. Skalp będzie wartością dodaną.

- Bo widzisz, Maciek, to kolekcjoner piczych skalpów. A my dla niego skalpujemy. Musisz  kiedyś zobaczyć te zdjęcia...

- Jakie znów zdjęcia?

- U niego w salonie. Po dwa ujęcia, przed i po oskalpowaniu. A pod każdym wisi skalp... taka kitka przewiązana kolorowym sznureczkiem.

- Hahahah... Dużo ma tych... skalpów?

- Dużo! Ale my tu gadu, gadu, a zdaje się masz niewiele czasu. Siadaj i rozkładaj.

 A zdjęcie?

- Patrz, zapomniałabym!

Tola sięga po telefon.

- Uśmiech proszę!

- Myślałam, że sama piczka.

- Potem by nie pamiętał, czyja to. A właśnie, jak ci właściwie na imię?

- Pocahontas – odpowiadam za Aldonę. Brązowa opalenizna, z małymi wyjątkami, ale to się wyrówna, czarne jak węgiel oczęta, takież włosy, które właśnie splata w warkoczyki, i ten skalp, który niebawem straci a ja dostanę. Tak mi się jakoś skojarzyło.

* * *

- Podoba mi się. To nowe imię - mówi.

- To teraz musisz sobie na nie zasłużyć. Czy wiesz, co oznacza?

- Nie. I już się boję!

- Mała psotnica.

 

 

 

 

 

 

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach